I co teraz?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: Monti »

Jeśli mogę się włączyć - mnie osobiście bliski jest sposób myślenia Renty. Pozwala mi zdystansować się i zredukować lęk przed perspektywą rozwodu. Ponadto, występując czasem jako pelnomocnik w sprawach rozwodowych, widzę, jak proces ten eskaluje konflikt.
Proponuję więc pozostać przy tym, że każdy ma inną sytuację, trochę inne doświadczenia oraz inną dojrzałość. Może być to kontrowersyjne tu na forum, ale budzi mój sprzeciw takie stawianie sprawy, że zgoda na rozwód zawsze jest zła. Wina moralna zależy od wielu okoliczności i to jest wg mnie nieuprawnione twierdzenie.
Co nie zmienia faktu, że szczerze podziwiam tych, którzy mieli odwagę (jak Smutek) bronić swoich wartości, a gratuluję tym (niestety, stosunkowo nielicznym), którym udało się odbudować małżeństwo.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Nirwanna »

Monti, to jest wg mnie w tym wszystkim bardzo ważne - czyli postawa "ja mam teraz tak" oraz przyjęcie, że "każdy ma inną sytuację, trochę inne doświadczenia oraz inną dojrzałość". Dodam jeszcze - że każdy z nas ma inną dyspozycję, otwartość na zmianę swojego myślenia.
Myślę również, że niebagatelną rolą forum jest bycie lustrem dla wszystkich czytających, aby się przyjrzeć - czemu mam tak, czy to przypadkiem nie krzywdzi mnie i innych. A jeśli tak jest - do zmiany niech to idzie.
Masz rację w tym, że winę moralną należy ważyć. Forum ku temu może być pomocne, ale też nikt z nas nie jest zwolniony od osobistego weryfikowania w świetle Słowa Bożego i nauki Kościoła Katolickiego swoich myśli i czynów - na bieżąco i nieustająco. Akurat z tego obowiązku nikt nikogo zwolnić nie może, każdy ponosi tu osobistą odpowiedzialność.
Stąd zachęta do tego, aby na forum (i w ogóle w Sycharze) nie dawać rad, tylko wyłącznie dzielić się doświadczeniem.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Nirwanna »

Monti pisze: 22 lip 2019, 7:16 Ponadto, występując czasem jako pelnomocnik w sprawach rozwodowych, widzę, jak proces ten eskaluje konflikt.
Mam jeszcze refleksję a propos tego zdania i postawy w sądach – jest różnica zasadnicza, jeśli chodzi o cel.
Czym innym jest pójście, żeby wojować i udowadniać wszelkimi środkami swoją rację (i to rzeczywiście eskaluje konflikt), a czym innym, aby świadczyć o wierności i wierze– i wtedy to eskalować konfliktu nie musi, bo co najmniej jedna strona nie wojuje.

W tym co pisze Smutek, ja widzę tę drugą postawę. I to pokazuje wartość bycia świadkiem, a nie wojującym, bo okazuje się, że nawet sąd pierwotnie nastawiony „anty”, jest w stanie zmienić postawę na „pro”. To tak po ludzku. Natomiast po Bożemu – w przestrzeń bycia świadkiem wchodzi ze swoją łaską Pan Jezus i On ogarnia to, co po ludzku wydaje się bez sensu i nie do ogarnięcia.

To jest też moje doświadczenie, owocem jest pokój ducha, więc z mojego punktu widzenia – zwyczajnie opłaca się. Bo teraz już wiem, że po ludzku mogę mieć wszystko, a bez pokoju ducha, który od Niego pochodzi – to wszystko co mam po ludzku zwyczajnie nie daje pełni radości, zadowolenia, szczęścia. Jedynie namiastkę. A ja teraz na namiastki się już nie piszę.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: ozeasz »

Jeśli miałbym pisać o odczuciach w związku z rozwodem(o którym mówiła żona jako wyjście do życia w szczęściu, jak i ja sam kiedy emocje brały górę) to kiedyś, zanim się wyprowadziłem od żony, to był lęk-przed tym co nieznane, nie chciane, przed bólem swoim i dzieci, przed świadomością wynikającą z wiary, że przekraczana jest granica za którą jest....niebezpiecznie - gdzie Bóg nie błogosławi ?

Poza tym doświadczałem rozdzielenia wewnętrznego, bo z jednej strony w mojej świadomości była żona z którą pragnę być bo jest kimś wyjątkowym i niepowtarzalnym dla mnie, z drugiej była rzeczywistość w której zaznałem konkretnej przemocy, słów nienawiści, stwierdzeń: nas już nie ma, nie kocham cię i nigdy nie kochałam, nienawidzę cię itp...

Jeśli chodzi o jakieś potrzeby które we mnie były ,to od kiedy pamiętam chcieliśmy z żoną zbudować rodzinę lepszą niż w naszych domach pierwotnych, nie wiem jak mają inni, jednak więź z żoną jest czymś czego nie ogarniam, mam nadzieję, że poczucie jedności wynika z sakramentu małżeństwa, błogosławieństwa Boga, nie z ludzkiego sposobu zauroczenia, choć przyznam że Bóg odpowiada na moje modlitwy i pozwala mi kochać żonę również na tym poziomie.

Poza tą potrzebą chcę być częścią wspólnoty którą jest małżeństwo i rodzina, mam potrzebę troski o żonę i dzieci, bliskości, dotyku, poczucia komunii ... Równocześnie jest we mnie potrzeba relacji z Bogiem, budowania z Nim więzi, co daje mi poczucie tożsamości i wartości które z tego wypływają.

Jest jeszcze wiele potrzeb których sobie nie potrafię nazwać i zdaję sobie sprawę, że obecna sytuacja - nieformalna separacja - wiele z nich nie realizuje, za to wiem, że bez względu na sytuacje mogę realizować, zaopatrywać wiele innych nawet żyjąc sam.

Co jest jednak moim celem, co powoli staje się moją tozsamością ? Obdarzanie miłością żony i dzieci bez względu na to, jak sytuacja miedzy nami się układa. Jeśli moją tożsamością, istotą stanie się przede wszystkim miłość "do", to realizacji takiej miłości nic nie powstrzyma , to jak kiedyś wspomniał mi ksiądz: bycie chlebem który leży na stole i każdy który chce, może się posilić odrywając kawałek ,przeszkodą w tym dla mnie jest nadmierna miłość własna-egocentryzm .

Zdałem sobie sprawę że myślenie w kategoriach potrzeb (miłuj bliźniego swego jak siebie samego), otwiera mnie na druga stronę nawet jeśli ta reaguje tylko okazując trudne emocje, zamknięcie, często nienawiśc ,czy agresję, bo przestaję skupiać się na tym co widzą moje oczy, słyszą moje uszy, czy czuje moje serce, lub interpretuje rozum, a skupiam się na tym, co jest tego źródłem, tego szukam.

Teraz widzę to w kategoriach wołania o pomoc(z zachowaniem szacunku, wolności, suwerenności wobec żony), a sytuacja która jest obecnie w relacji z małżonką zdaje się to potwierdzać.

Każdy z nas nie tylko nie był tak samo dojrzały,nie tylko miał inne ptrzeby ,w dodatku miał różne sposoby (niekoniecznie skuteczne) do ich realizowania które wynikały z domów pierwotnych jak i z m.in. różnicy osobowości, płci, wartości ...

Na dzień dzisiejszy, patrząc z perspektywy wzrostu, rozwoju, dojrzałości, niektóre dziedziny uległy przemianie diametralnie, niekóre prawie nie ruszyły z miejsca,jak choćby moje pojęcie potrzeb i odpowiadania na nie, wzrosła świdomośc emocji i uczuć które są we mnie i w żonie, z naszych historii oboje wynieśliśmy jakieś nauki które pozwalają nam na bliższą relację, budowanie więzi, ale co jest dla mnie fundamentalne ..skierowania uwagi,serca,rozumienia,słuchania nawet wtedy gdy kiedyś taka forma budziła sprzeciw,bunt,lęk, czy obronę w formie ataku.

23 lata temu terapeutka powiedziała mi że w relacji z żoną przeszkadza jakiś bagaż, mur(z którym prawdopodobnie weszła w małżeństwo), który powoduje z jednej strony dystans, z drugiej brak możliwości zbliżenia się.
Jedynym wyjściem miało być usunięcie go,jednak każde złe posunięcie,słowo,zachowanie, postawa powodowała narastanie tego muru.

Ostatnio coraz bardziej dociera do mnie jak można cegła po cegle ten mur rozebrać...

Kiedy pokocha się Krzyż, wierzę w to mocno, że może stać się On najskuteczniejszym narzędziem miłości …
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: renta11 »

Nirwanna pisze: 22 lip 2019, 8:30
Masz rację w tym, że winę moralną należy ważyć. Forum ku temu może być pomocne, ale też nikt z nas nie jest zwolniony od osobistego weryfikowania w świetle Słowa Bożego i nauki Kościoła Katolickiego swoich myśli i czynów - na bieżąco i nieustająco. Akurat z tego obowiązku nikt nikogo zwolnić nie może, każdy ponosi tu osobistą odpowiedzialność.
Stąd zachęta do tego, aby na forum (i w ogóle w Sycharze) nie dawać rad, tylko wyłącznie dzielić się doświadczeniem.
Nirwanno

Niestety, na sycharze daje się rady (wzmocnioną przez stanowisko KK i opublikowane na stronie), żeby nie zgadzać się na rozwód. Czasami w sposób zaowalowany. A to mi się nie podoba i mam prawo do takiego odczucia.
Ja podzieliłam się swoim doświadczeniem osobistym i zawodowym (podobnie jak Monti). I do tego mam prawo niezależnie od tego, czy to się komuś podoba, czy nie.
Każda sytuacja jest inna i każdy człowiek ma prawo do wolności i w tej wolności winien podjąć odpowiednią dla siebie decyzję. Ty wskazujesz na plusy niezgadzania się na rozwód, ja na tego minusy. I każda z nas ma rację. Ważne aby jedno i drugie robić z zamiarem wsparcia, dobra i miłości. :D Ja nie reaguję na każdy taki wpis, a Ty czujesz się w obowiązku reagować na każdy przeciwny wpis. Dlaczego?
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Nirwanna »

renta11 pisze: 22 lip 2019, 11:05Dlaczego?
Z racji koloru? I bycia w sakramencie małżeństwa?
renta11 pisze: 22 lip 2019, 11:05 Ważne aby jedno i drugie robić z zamiarem wsparcia, dobra i miłości.
Pełna zgoda.
renta11 pisze: 22 lip 2019, 11:05 I każda z nas ma rację.
W zasadzie tak.
Tylko chyba ja dodatkowo jeszcze staram się szukać woli Bożej w tym całokształcie. Nie chcę Cię deprecjonować i mówić, że Ty tego nie robisz, tylko akurat w Twoich wpisach to się nie pojawia, lub jeśli już to bardzo rzadko.
A jednak jesteśmy na forum wspólnoty katolickiej. To do czegoś zobowiązuje. Mnie.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
EL.
Posty: 6922
Rejestracja: 29 sty 2017, 21:46
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: EL. »

Charyzmatem Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR jest obrana małżeństwa jako nierozerwalnego sakramentu ale i wiara w to, ze KAŻDE sakramentalne małżeństwo może być uratowane mocą Boga i sakramentu .
Wspólnota Sychar stoi na straży małżeństwa .
Nie dyskutujemy z charyzmatem , jaki przyjęła ta Wspólnota .
Hm......i chyba ten charyzmat podoba się ludziom....świadczy o tym ilość Sycharków + ludzi poszukujących właśnie tu pomocy + ognisk w różnych miastach + ilości ludzi na naszych rekolekcjach i + korzystających z różnych form oferujących przez Wspólnotę

A po ludzku.....mamy wolną wole, jako dar od Boga.
Kiedy zwracamy się do Boga z prośbą o prowadzenie, to On nas prowadzi.....jasne, że nie zawsze tak, jak sami byśmy sobie tego życzyli. ....ale mamy gwarancje, ze prowadzi nas ku dobru naszemu, naszej radości i naszemu szczęściu !!
Ale i po ludzku.....zły tez macza płace w naszym życiu, walczy o nas, chce pozyskać dla siebie.....kusi, sprowadza na manowce.
Trzeba być uważnym i z rozwagą odczytywać prowadzenie Boga, żeby nie dać się skusić złemu .
Wiec jasne, że mamy prawo do korzystania ze swojej wolnej woli i niech każdy wg swojego serca, rozumu i rozeznania .....
Nasze myśli >>>masze decyzje>>> nasze działanie i >>>>>nasze tez tego konsekwencje. El.
"Nasza miłość do ludzi jest miarą naszej miłości do Boga " - Edyta Stein

"Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie " - Jan Paweł II
EL.
Posty: 6922
Rejestracja: 29 sty 2017, 21:46
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: EL. »

Rozwód nigdy nie jest dobrem i zawsze niesie poważne konsekwencje .
W sytuacjach najtrudniejszych Kościół proponuje nam instytucję separacji. El.
"Nasza miłość do ludzi jest miarą naszej miłości do Boga " - Edyta Stein

"Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie " - Jan Paweł II
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: renta11 »

No to promowana tutaj jedyna słuszna linia partii.
I to nie jest tak, że ja się z tym nie zgadzam. Rozwód zawsze jest złem - dla małżeństwa, dla rodziny. Tutaj pełna zgoda. Ale czasami walka o ten "nie rozwód" jest niewarta ceny, którą za to się płaci. Bo w tej walce często ginie małżeństwo, jako związek, wspólnota, bliskość. I to warto sobie uświadomić. A ponieważ ta "jedyna słuszna linia partii" tutaj zawsze wybrzmiewa, więc ja czasami nieśmiało wskazuję na konsekwencje takiego stawiania sprawy na ostrzu noża. Staram się robić t z wyczuciem, nie naruszając zasad obowiązujących na forum. Niektóre moje posty w związku z tym nie są puszczane, inne w duchu forum są. Bo innego Ducha u mnie nie ma. :D Uważam, że warto, bo czasami ta droga nie musi taka być.

Co do moich spraw osobistych: jestem wierząca i wydaje mi się, że mam bliską relację z Bogiem. I rozeznaję moją drogę, decyzje, właśnie z Nim. A że jest to jednak trochę inna droga? Bo inne są okoliczności.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: nałóg »

EL. pisze: 22 lip 2019, 13:37 Rozwód nigdy nie jest dobrem i zawsze niesie poważne konsekwencje
a największe dla dzieci które otrzymują wzorce postępowania , archetypy do dorosłego życia.
EL. pisze: 22 lip 2019, 13:37 W sytuacjach najtrudniejszych Kościół proponuje nam instytucję separacji

czasami któraś ze stron nie wytrzymuje presji ,ulega "zimnej kalkulacji" i zgadza się na rozwód .
Dla części takich osób jest to porażką . Ja ich nie potępiam .
Znamy siebie na tyle na ile zostaliśmy sprawdzeni.
PD
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: Monti »

Rozwód jest oczywiście złem (a w zasadzie już samo rozstanie już jest złem, a rozwód tylko je formalnie przypieczętowuje). Nikt z nas nie chce rozwodu, pytanie tylko brzmi: jak się temu złu przeciwstawić, jak zamanifestować naszą niezgodę na łamanie przysięgi. Każda sytuacja jest trochę inna. Nie każdy ma odwagę walczyć w sądzie, ale już samo trwanie w wierności wg mnie jest istotnym świadectwem dla współmałżonka, dzieci i otoczenia.
Ciekawa dyskusja się wywiązała, ale proponuję wrócić do sytuacji Autorki wątku.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Nirwanna »

renta11 pisze: 22 lip 2019, 14:12 No to promowana tutaj jedyna słuszna linia partii.
I to nie jest tak, że ja się z tym nie zgadzam. Rozwód zawsze jest złem - dla małżeństwa, dla rodziny. Tutaj pełna zgoda. Ale czasami walka o ten "nie rozwód" jest niewarta ceny, którą za to się płaci. Bo w tej walce często ginie małżeństwo, jako związek, wspólnota, bliskość. I to warto sobie uświadomić. A ponieważ ta "jedyna słuszna linia partii" tutaj zawsze wybrzmiewa, więc ja czasami nieśmiało wskazuję na konsekwencje takiego stawiania sprawy na ostrzu noża. Staram się robić t z wyczuciem, nie naruszając zasad obowiązujących na forum. Niektóre moje posty w związku z tym nie są puszczane, inne w duchu forum są. Bo innego Ducha u mnie nie ma. :D Uważam, że warto, bo czasami ta droga nie musi taka być.

Co do moich spraw osobistych: jestem wierząca i wydaje mi się, że mam bliską relację z Bogiem. I rozeznaję moją drogę, decyzje, właśnie z Nim. A że jest to jednak trochę inna droga? Bo inne są okoliczności.
Tak, jest promowana jedyna słuszna linia partii, bo taki jest charyzmat i prawdopodobnie jedynie miejsce w internetach, gdzie właśnie taka linia jest promowana. Relikty jesteśmy, więc się chronimy ;-)
A już bardziej na poważnie - słusznie, rento, zwracasz uwagę na to, aby w walce przeciw rozwodowi nie zgubić małżeństwa. Bo rzeczywiście warto nieustająco zwracać uwagę na to, że kluczowa jest intencja. Jeśli robię to z miłości i czerpię z Miłości, wtedy Bóg błogosławi, wspiera, ochrania. Zwłaszcza, gdy czerpię z łask sakramentu małżeństwa. Do tego właśnie warto dążyć.
Rzeczywiście Twoje posty są czasem odrzucane, warto (uwaga do wszystkich) przyjrzeć się dlaczego. Może zabrakło tego wyczucia, o którym piszesz, może za dużo mojego "ja" i moich okoliczności? One faktycznie są inne. Ale to czasem rzutuje na kontekst całej wypowiedzi. Bo jakoś tak jest, że człowiek zraniony grzechem pierworodnym bardzo chętnie wybiera to, co łatwiejsze. Tymczasem to forum stara się zachęcić, zaprosić do tego, co wartościowe.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Nirwanna »

Monti pisze: 22 lip 2019, 19:05 Ciekawa dyskusja się wywiązała, ale proponuję wrócić do sytuacji Autorki wątku.

Moderacja bardzo wspiera ową sugestię, przypominając że jesteśmy forum pomocowym. Czyli w wątku konkretnej osoby odnosimy się do niej i jej sytuacji.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
EL.
Posty: 6922
Rejestracja: 29 sty 2017, 21:46
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: EL. »

Rento.....nooo...”promowana tutaj jedyna słuszna linia partii”...śmieszne - fiu fiu......jest , powtarzam, charyzmatem tej Wspólnoty. .....ale tez i przecież nikt nikomu i tutaj nie nakazuje, można mieć inne zdanie....jednak tutaj, Wspólnota przyjęła takie stanowisko i już. I nikt nikomu tutaj nic nie każe....przecież tutaj jest wolność.....kto się zgadza i przyjmuje taki charyzmat jest, komu on nie pasuje....przecież być nie musi.....prawda ?
Jednak , jak już tutaj z własnej i nieprzymuszonej woli jesteśmy, to jednak przyjmując ten charyzmat, a nie , żeby z nim walczyć, negować, czy mu zaprzeczać, prawda ?

Rozumiem, ze masz inne zdanie, ale chcesz tu być....i super ...ciagle w wolności Twojej i naszej.....super, ze jesteś !!


Nie mogę się zgodzić z tym co piszesz :
Ale czasami walka o ten "nie rozwód" jest niewarta ceny, którą za to się płaci. Bo w tej walce często ginie małżeństwo, jako związek, wspólnota, bliskość. I to warto sobie uświadomić.
Walka...hm.....po co walka ?
Nazwałabym to raczej stanie na straży sakramentu...albo obrona sakramentu.
I chyba rzeczywiście nie ma ceny , aby zrobić dużo, żeby sakrament nie został podeptany.
Małżeństwo ginie, kiedy wyraża się zgodę na rozwód .....i wiesz....nie ma inaczej .
Jasne, ze słyszymy jak to małżeństwo rozstaje się w przyjaźni......nooooo.....to znaczy bez bólu, cierpienia ....chcesz powiedzieć w radości....czy może raczej, że w kulturalny sposób ?
Bliskość tez się rozstaje w radości ?? ....czy może chcesz powiedzieć, ze w czasie rozwodu kulturalnego, państwo rozłączają się w przyjaźni ku uciesze ich dzieci .....żeby zostań w bliskosci ?? Czy to rzeczywiście jest spójne, co próbujesz sugerować ?

Nie daj Boże nie mówię przecież o „ walce” o małżeństwo rozdzierającej szaty , ludzi i ich dzieci na pół w sali sądowej !!

Mówię, że rozwód jest złem i nic tu jego forma !!

Wiesz Rento....stanie w obronie sakramentu polega na przyjęciu postawy niezgody na rozwód, często przybiera ona formę wyrażenia w Sądzie swojego veta wobec propozycji rozwodu- NIE ZGADZAM SIĘ NA ROZWÓD .....czy trzeba coś więcej ? Taka postawa pozwala pozostać w zgodzie z wiarą , która nie dopuszcza rozwodów .
Wtedy to małżonek dążący do rozpadu małżeństwa i Sąd bierze sobie na plecy decyzje o rozpadzie cywilnym małżeństwa.

Zgadzam się z Tobą, ze sytuacje kryzysów sa bardzo różne, sprawy sądowe także, relacje okołorozwodowe tudzież ...co nie zmienia faktu, że członkowie tej oto Wspólnoty w sposób kulturalny mimo wszystko, potrafią stawać ( bez walki !) w obronie nierozerwalności sakramentu małżeństwa....i wiesz...krew się nie leje, nikt głowy nikomu nie urywa , ale osoba stajaca w obronie sakramentu małżeństwa bez wstydu patrzy sobie w oczy , ba.....staje się świadectwem ( bywa, że po czasie ) dla swoich dzieci, bliskich i innych ludzi, którzy podobnie myślą.

Zgadzam się z Tobą, ze można inaczej.....jednak w tej Wspólnocie mamy właśnie oto takie, nie inne zdanie na ten temat i w „ w tej partii ” powtarzam, nie ma przymusu bycia , ani tez.....nie wyrzuca się tych, którzy myślą inaczej. El.
"Nasza miłość do ludzi jest miarą naszej miłości do Boga " - Edyta Stein

"Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie " - Jan Paweł II
Unicorn2
Posty: 373
Rejestracja: 05 mar 2017, 14:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: Unicorn2 »

El , bardzo podobają mi się Twoje posty .
Ja też jestem zdania że nie wolno zgodzić się na rozwód.
Nie zgodzę się jednak z Tobą , że postawa obrony małżeństwa nie wywołuje walki w sądzie.
Zakochana kobieta zrobi wszystko aby dostać rozwód , jest zdesperowana silna i ma wsparcie od zła .
Moja żona zrobiła wszystko co mogła aby dostać rozwód i pozbyć się mnie zeswojego życia .
Na początku było straszenie, mnie ,mojej rodziny i jej rodziny. Później przeszła do działania zaczęły się przyjazdy policji , założenie niebieskiej karty i ciągłe nagrywanie ...
i to jednak nie pomogło więc poszła do prokuratury , założone sprawy o kradież, o znęcanie się na niej i na dzieciach .
Nie wiem czy tylko Moja żona tak twardo dążyła do rozwodu ,czy inni mieli podobnie, znam jeszcze kilka przykładów moich kolegów z Sycharu .
Wiem że niektórzy z nich nie mogą widywac swoich dzieci,
albo są to wizyty przy kuratorze,
Dochodzą do tego jeszcze straty finansowe i zdrowie pdychiczne .
Po tych działaniach widac jak zło bardzo chce zniszczyć małżeństwo i rodzine , pytanie czy warto się poddać ?
Ja drugi raz zrobił bym to samo , nie zgodził bym się na rozwód a cena tego nie ma znaczenia.
ODPOWIEDZ