Dlaczego?
Ostatecznie - tylko rozwód.
Moderator: Moderatorzy
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
Rozwód niczego nie załatwi. Nie przestanie boleć ,nie zapomnisz , i nie będziesz miała juz dokad uciekac. Twój mąż zresztą też. Rozwód to ostatni przystanek w ucieczce później jest już tylko zniszczenie i zgliszcza. Chcesz tego. Myślę ze nie. Macie teraz do siebie ogromny żal z mężem . Mylisz się jeśli uważasz że rozwód to zabalsamuje.
Dam Ci taka mała radę z mojego doświadczenia . Macie teoretycznie 50 problemów teraz w kryzysie to po będziecie ich mieli po 10 razy więcej . I to do rozwiązania w pojedynkę , każde z was z osobna. Już nie razem.
Wiem co mówię jestem niestety po rozwodzie .
Nie ja go chciałem a jednak ustapilem byłem slaby. Teraz żałuję tylko co z tego czasu nie cofne. I nie jest mi dobrze.
Uwierz komuś kto to juz przeszedl ,a to nie mija jest cały czas dookoła mnie.
Decyzje podjęte w bardzo dużych emocjach są najczęściej zle i zgubne.
Dam Ci taka mała radę z mojego doświadczenia . Macie teoretycznie 50 problemów teraz w kryzysie to po będziecie ich mieli po 10 razy więcej . I to do rozwiązania w pojedynkę , każde z was z osobna. Już nie razem.
Wiem co mówię jestem niestety po rozwodzie .
Nie ja go chciałem a jednak ustapilem byłem slaby. Teraz żałuję tylko co z tego czasu nie cofne. I nie jest mi dobrze.
Uwierz komuś kto to juz przeszedl ,a to nie mija jest cały czas dookoła mnie.
Decyzje podjęte w bardzo dużych emocjach są najczęściej zle i zgubne.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
Mąż twierdzi .ze do tej samej rzeki nie wchodzi się dwa razy. Przecierz wy jesteście w tej rzece razem a w zasadzie ja tworzycie. Weszliscie w nią sllubujac sobie miłość przed Bogiem.
To trochę jak z kimś kto wchodzi pod prysznic żeby się umyć i puszczając za gorącą wodę się sparzy. Czy więcej nie wchodzi pod prysznic? Wchodzi tylko tak reguluje temperaturę wody żeby się nie opatrzyć.
To trochę jak z kimś kto wchodzi pod prysznic żeby się umyć i puszczając za gorącą wodę się sparzy. Czy więcej nie wchodzi pod prysznic? Wchodzi tylko tak reguluje temperaturę wody żeby się nie opatrzyć.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
Teraz doświadczasz już skutków emocjonalnego rozwodu. Papierek rozwodowy nic z tego nie ujmie i dołoży tylko rozpacz wynikającą z poczucia nieodwracalności.Sama_mama pisze: ↑09 lip 2019, 22:57 Ja od kiedy mąż sie wyprowadził dałam mu wolność. Nie pytam , nie dzwonie. Jakbyśmy się nie znali.
Mój mąż jest bardzo konsekwentny. Dwa razy do tej samej rzeki nie wchodzi. Dla niego koniec to koniec. Ciężko jest mi się z tym pogodzić. Po części rozumiem go , ulało mu sie , przestał mnie kochać... i co dalej ??? Mam żyć jak gdyby nigdy nic??
Zgadzam sie z Tobą w 100% docenilam go jak go straciłam i to bardzo boli...
Jeżeli byłoby dobrze, to nie kontaktowałby się wcale.Sama_mama pisze: ↑09 lip 2019, 22:49 Dzisiaj usłyszałam od niego wiele wyzwisk i bardzo duzo przykrych słów ( że nigdy więcej nie będzie miał ze mną dzieci , że jakby mógł to by cofną czas żeby nigdy mnie nie poznać i nie wspomni o ślubie ze mną , żebym sie obudziła bo nas nie ma i nigdy nas nie będzie i wiele wiele innych ). Mój mąż żałuje tylko i wyłącznie ślubu ze mną....
Ja się staram. Proszę go żeby mi nie ublizał ale on swoje. Szkoda mojego czasu...
Wiem że on nie chce wracać. Jemu jest dobrze bez nas a raczej beze mnie.
Przeanalizuj dobrze, czy i Ty nie rzuciłaś w tej rozmowie raniących słów? Jeżeli nie używa się wyzwisk samemu, to nie znaczy , że się nie rani. Wyzwiskom można postawić granicę przerywając rozmowę i prosząc o powrót do niej w lepszej atmosferze.
Spójrz na siebie i na męża jak na dwoje nieszczęśliwych ludzi, którzy krzywdzą swoją krzywdą, bronią się przez atak. Nie ma postępu, bo trwa wyłącznie wymiana słownych razów i wypominanie krzywd.
Przerwać może to tylko postawa przebaczenia.
W pierwszym odruchu, gdy ktoś nam coś zarzuca, licytujemy się krzywdą:,,A ty też...''
Zasada porozumienia bez przemocy mówi, że nie zaprzeczamy poczuciu krzywdy drugiej strony. Przytakujemy i powtarzamy swoimi słowami co usłyszeliśmy:,,Mówisz, że ..., dobrze rozumiem?'' Dopiero gdy upewnimy się, że druga strona poczuła się wysłuchana, pytamy jak możemy pomóc. Potem możemy powiedzieć o swoich uczuciach, swoich największych brakach, jaką miało się wizję małżeństwa. Na koniec wysuwając propozycję co nam może pomóc. W całej rozmowie nie wypominamy przeszłości, mówimy o tym co na przyszłość by nam pomogło.
Ostatnio zmieniony 10 lip 2019, 6:50 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Powód: poprawiono cytowanie
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
Marylko bo on jeszcze bardziej się oddala i to z mojej winy , faktycznie nic się we mnie nie zmieniło. Wydaje mi się że jemu chodzi o to , że ciągle mówię "JA" . Że mi jest źle , że ja chcę... a on a syn. Tak mi się wydaje. Nie potrafię wziąć się w garść i tego wziąć na dystans, normalnie rozmawiać.
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
Ty to rozumiesz i inaczej odbierasz.. a on , nie rozumie znaczenia tych słów .Astro pisze: ↑10 lip 2019, 0:39 Mąż twierdzi .ze do tej samej rzeki nie wchodzi się dwa razy. Przecierz wy jesteście w tej rzece razem a w zasadzie ja tworzycie. Weszliscie w nią sllubujac sobie miłość przed Bogiem.
To trochę jak z kimś kto wchodzi pod prysznic żeby się umyć i puszczając za gorącą wodę się sparzy. Czy więcej nie wchodzi pod prysznic? Wchodzi tylko tak reguluje temperaturę wody żeby się nie opatrzyć.
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
Angela pisze: ↑10 lip 2019, 6:49Teraz doświadczasz już skutków emocjonalnego rozwodu. Papierek rozwodowy nic z tego nie ujmie i dołoży tylko rozpacz wynikającą z poczucia nieodwracalności.Sama_mama pisze: ↑09 lip 2019, 22:57 Ja od kiedy mąż sie wyprowadził dałam mu wolność. Nie pytam , nie dzwonie. Jakbyśmy się nie znali.
Mój mąż jest bardzo konsekwentny. Dwa razy do tej samej rzeki nie wchodzi. Dla niego koniec to koniec. Ciężko jest mi się z tym pogodzić. Po części rozumiem go , ulało mu sie , przestał mnie kochać... i co dalej ??? Mam żyć jak gdyby nigdy nic??
Zgadzam sie z Tobą w 100% docenilam go jak go straciłam i to bardzo boli...Jeżeli byłoby dobrze, to nie kontaktowałby się wcale.Sama_mama pisze: ↑09 lip 2019, 22:49 Dzisiaj usłyszałam od niego wiele wyzwisk i bardzo duzo przykrych słów ( że nigdy więcej nie będzie miał ze mną dzieci , że jakby mógł to by cofną czas żeby nigdy mnie nie poznać i nie wspomni o ślubie ze mną , żebym sie obudziła bo nas nie ma i nigdy nas nie będzie i wiele wiele innych ). Mój mąż żałuje tylko i wyłącznie ślubu ze mną....
Ja się staram. Proszę go żeby mi nie ublizał ale on swoje. Szkoda mojego czasu...
Wiem że on nie chce wracać. Jemu jest dobrze bez nas a raczej beze mnie.
Przeanalizuj dobrze, czy i Ty nie rzuciłaś w tej rozmowie raniących słów? Jeżeli nie używa się wyzwisk samemu, to nie znaczy , że się nie rani. Wyzwiskom można postawić granicę przerywając rozmowę i prosząc o powrót do niej w lepszej atmosferze.
Spójrz na siebie i na męża jak na dwoje nieszczęśliwych ludzi, którzy krzywdzą swoją krzywdą, bronią się przez atak. Nie ma postępu, bo trwa wyłącznie wymiana słownych razów i wypominanie krzywd.
Przerwać może to tylko postawa przebaczenia.
W pierwszym odruchu, gdy ktoś nam coś zarzuca, licytujemy się krzywdą:,,A ty też...''
Zasada porozumienia bez przemocy mówi, że nie zaprzeczamy poczuciu krzywdy drugiej strony. Przytakujemy i powtarzamy swoimi słowami co usłyszeliśmy:,,Mówisz, że ..., dobrze rozumiem?'' Dopiero gdy upewnimy się, że druga strona poczuła się wysłuchana, pytamy jak możemy pomóc. Potem możemy powiedzieć o swoich uczuciach, swoich największych brakach, jaką miało się wizję małżeństwa. Na koniec wysuwając propozycję co nam może pomóc. W całej rozmowie nie wypominamy przeszłości, mówimy o tym co na przyszłość by nam pomogło.
Zapomniałam wspomnieć , że to ja zadzwoniłam do niego nie on. On nigdy nie dzwoni pierwszy. W ogóle nie odzywa się wiec jest mu dobrze. Zgadza się zadzwoniłam poinformować go o korespondencji , on mnie zbyl i w nerwach zadzwoniłam 2x i mu powiedziałam że milo że się synem interesuje ( tu mój błąd). Sama popełniam głupie błędy a później mam pretensje że nic się nie zmienia a nawet jest gorzej...
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
Narzucanie sie i jeszcze obwinianie na pewno nic dobrego nie wniesie.
Chcesz zmian?
Daj sobie czas
Sluchaj ks. Pawlukiewicza o. Szustaka ks. Dziewieckiego Jacka Pulikowskiego poczytaj "Miłosc i wojna" obejrzyj film "Chata"
Uznaj że sa ludzie bardziej doswiadczeni niż Ty i posluchaj co maja do powiedzenia.
Każde słowo przemienia serce. Ja oczywiscie wymienilam najbardziej znane ale np ks. Glass opowiada l o dziewczynce obdarzonej niezwykłą wrażliwoscia. I ak jest temat rozwod to ona widziala jakby nagle węże ktorych dotad nie było zaczeły sie ruszac i podnosic głowe na podłodze w kuchni.
Bo my tu mowimy o meżu jakby byl na świeczniku.
A gdzie Bóg?
Gdzie Twoja wiara?
Wiesz...jak jest cacy to latwo wierzyć
Ilu świetych przechodzilo próbę?
Ja sama mialam okres że zwatpilam.
Na szczescie milam kaplna i wspólnotektorzy nie ustawal w modlitwach za mnie.
Sama bez Boga nic nie zdziałasz.
To On przemienia serce.
Zwroc sie do Niego
Pamietasz? Piotr jak tonał krzyknal Panie ratuj i NATYCHMIAST Jezus mu pomogł
Pozdrawiam
Chcesz zmian?
Daj sobie czas
Sluchaj ks. Pawlukiewicza o. Szustaka ks. Dziewieckiego Jacka Pulikowskiego poczytaj "Miłosc i wojna" obejrzyj film "Chata"
Uznaj że sa ludzie bardziej doswiadczeni niż Ty i posluchaj co maja do powiedzenia.
Każde słowo przemienia serce. Ja oczywiscie wymienilam najbardziej znane ale np ks. Glass opowiada l o dziewczynce obdarzonej niezwykłą wrażliwoscia. I ak jest temat rozwod to ona widziala jakby nagle węże ktorych dotad nie było zaczeły sie ruszac i podnosic głowe na podłodze w kuchni.
Bo my tu mowimy o meżu jakby byl na świeczniku.
A gdzie Bóg?
Gdzie Twoja wiara?
Wiesz...jak jest cacy to latwo wierzyć
Ilu świetych przechodzilo próbę?
Ja sama mialam okres że zwatpilam.
Na szczescie milam kaplna i wspólnotektorzy nie ustawal w modlitwach za mnie.
Sama bez Boga nic nie zdziałasz.
To On przemienia serce.
Zwroc sie do Niego
Pamietasz? Piotr jak tonał krzyknal Panie ratuj i NATYCHMIAST Jezus mu pomogł
Pozdrawiam
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
SM a po co ma dzwonić? Nic się nie zmieniło , nie wyciszyło, z Ciebie wylewa się mnóstwo pretensji, żalu, bólu więc mąż nie ma co liczyć na nową jakość rozmowy.
Dlatego jest tu powtarzane, że najpierw powinnaś zadbać o swój stan psychiczny i duchowy by mąż chętnie podjął jakikolwiek dialog.
Jesli już odczuwasz nieprzepartą potrzebę kontaktu z mężem to może warto to robić przez komunikator , np; skype?
Masz podczas pisania czas na refleksję, na zrównoważoną odpowiedź, może szczere wyznanie.....zamiast ciągłych wyrzutów , oskarżeń, odbijania piłeczki.
Sama widzisz że tego typu rozmowy to stanie w miejscu a nawet pogarszanie sytuacji.
Bardzo cierpisz i jest Ci źle w tej sytuacji bez męża, przeraża Cię perspektywa życia bez niego, nie potrafisz sobie znaleźć miejsca, i w tych histerycznych spazmach wyrzucasz to wszystko w kontakcie z nim. Ale nie pomaga to ani tobie, ani mężowi ani tej całej sytuacji.
Mąż cały czas widzi, że kręcisz się wokół siebie, wokół swojego bólu i nie widzisz nic ponadto.
Następnym razem po prostu zapytaj czy przyjdzie do synka, bo mały tęskni.
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
white chocolate pisze: ↑10 lip 2019, 11:43SM a po co ma dzwonić? Nic się nie zmieniło , nie wyciszyło, z Ciebie wylewa się mnóstwo pretensji, żalu, bólu więc mąż nie ma co liczyć na nową jakość rozmowy.
Dlatego jest tu powtarzane, że najpierw powinnaś zadbać o swój stan psychiczny i duchowy by mąż chętnie podjął jakikolwiek dialog.
Jesli już odczuwasz nieprzepartą potrzebę kontaktu z mężem to może warto to robić przez komunikator , np; skype?
Masz podczas pisania czas na refleksję, na zrównoważoną odpowiedź, może szczere wyznanie.....zamiast ciągłych wyrzutów , oskarżeń, odbijania piłeczki.
Sama widzisz że tego typu rozmowy to stanie w miejscu a nawet pogarszanie sytuacji.
Bardzo cierpisz i jest Ci źle w tej sytuacji bez męża, przeraża Cię perspektywa życia bez niego, nie potrafisz sobie znaleźć miejsca, i w tych histerycznych spazmach wyrzucasz to wszystko w kontakcie z nim. Ale nie pomaga to ani tobie, ani mężowi ani tej całej sytuacji.
Mąż cały czas widzi, że kręcisz się wokół siebie, wokół swojego bólu i nie widzisz nic ponadto.Następnym razem po prostu zapytaj czy przyjdzie do synka, bo mały tęskni.
white chocolate i za to masz ode mnie mega wielki plusa !!!!!!! Pięknie to napisałaś! I tak właśnie jest, tak jak napisałaś kręce się jak dziecko we mgle i widzę tylko swój ból i cierpienie.
Dziękuję Ci za te słowa.
Moc uścisków dla Ciebie !!
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
Jak sobie wybaczyć ?
Jak przebaczyć , że nic nie zrobiłam żeby ratować małżeństwo ? Że dalej robiłam to co robiłam.
Poradzcie co ja mam zrobić i jak sobie samej wybaczyć...
Jak przebaczyć , że nic nie zrobiłam żeby ratować małżeństwo ? Że dalej robiłam to co robiłam.
Poradzcie co ja mam zrobić i jak sobie samej wybaczyć...
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
Sama mamo,
Zastanawia mnie dlaczego bierzesz na siebie cała odpowiedzialność za rozpad małżeństwa. Przecież relacja to wy dwoje... Twój mąż tez miał za uszami
Nie jest przypadkiem tak ze robisz to by zadowolić swojego męża ? Krzyczysz , patrz wzięłam winę na siebie, doceń to ?
Myśle jednak ze to błędne koło które tylko powoduje u Ciebie rosnąca frustracje która wylewasz na męża i niestety wpędzasz się w role ofiary co tylko oddała Cię od Twojego męża i niestety może utwierdzać go E przekonaniu ze dobrze robi.
Zastanawia mnie dlaczego bierzesz na siebie cała odpowiedzialność za rozpad małżeństwa. Przecież relacja to wy dwoje... Twój mąż tez miał za uszami
Nie jest przypadkiem tak ze robisz to by zadowolić swojego męża ? Krzyczysz , patrz wzięłam winę na siebie, doceń to ?
Myśle jednak ze to błędne koło które tylko powoduje u Ciebie rosnąca frustracje która wylewasz na męża i niestety wpędzasz się w role ofiary co tylko oddała Cię od Twojego męża i niestety może utwierdzać go E przekonaniu ze dobrze robi.
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
Wayne Dyer
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
Rybko , dziękuję za odpowiedź.Rybka pisze: ↑11 lip 2019, 22:02 Sama mamo,
Zastanawia mnie dlaczego bierzesz na siebie cała odpowiedzialność za rozpad małżeństwa. Przecież relacja to wy dwoje... Twój mąż tez miał za uszami
Nie jest przypadkiem tak ze robisz to by zadowolić swojego męża ? Krzyczysz , patrz wzięłam winę na siebie, doceń to ?
Myśle jednak ze to błędne koło które tylko powoduje u Ciebie rosnąca frustracje która wylewasz na męża i niestety wpędzasz się w role ofiary co tylko oddała Cię od Twojego męża i niestety może utwierdzać go E przekonaniu ze dobrze robi.
NIe pokazuje mężowi a tym bardziej nie mówię mu : tak to tylko moja wina ,jestem potworem ,zniszczyłam małżeństwo, jestem cierpiętnicą , chciałam to mam...itd.. ... nie płacze , nie błagam , nie katuje go... absolutnie nie.
To co mnie boli , moje przemyślenia i frustracje pisze tu na forum.. żeby jakoś przeżyć , powoli zrozumieć i zaakceptować.
Staram się mu pokazywałem że dajemy radę , że żyjemy i jest całkiem ok.
Tylko te myśli w mojej głowie i ten żal( wyrzuty sumienia) mnie dręczą i niszczą...
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
Żal i wyrzuty sumienia przekuj na konkretną pracę nad sobą. Spróbuj najpierw wyeliminować jedną wadę, która zapewne jest wrogiem porozumienia i dobrej komunikacji: impulsywność. Skup się na tym by więcej nie podejmować rozmów i decyzji gdy to emocje nad Tobą panują a nie TY nad nimi. Bądź dla siebie cierpliwa a wtedy łatwiej Ci będzie okazać cierpliwość mężowi.Sama_mama pisze: ↑11 lip 2019, 23:15 To co mnie boli , moje przemyślenia i frustracje pisze tu na forum.. żeby jakoś przeżyć , powoli zrozumieć i zaakceptować.
Staram się mu pokazywałem że dajemy radę , że żyjemy i jest całkiem ok.
Tylko te myśli w mojej głowie i ten żal( wyrzuty sumienia) mnie dręczą i niszczą...
Zrób tyle ile możesz ze swej strony i nie bierz cieżaru odpwoiedzialności męża na swoje plecy.
Nikt nie jest bez winy. Ważne by każdy swoją zobaczył i starał się ponaparwiać to co jeszcze można.
Zamykanie się niczym w kokonie wyrzutów i dręczących mysli to nadal kręcenie się wokół siebie.
I to w bezproduktywny sposób.
Masz jakiś kontakt z mężem?
Re: Ostatecznie - tylko rozwód.
White chocolate
Tylko odnośnie syna , w sytuacji gdy go zabiera na weekend ( pytam jak tam i z synem rozmawiam ) a tak na " codzień " w ogole się nie kontaktujemy ze sobą.
Ja swoją winę widzę bardzo dobrze i się do tego przyznaje... tak jak napisałaś, biorę na siebie wszystko a on jest bez winy w mojej głowie. Bliscy starają sie otworzyc mi oczy , że on też w jakims stopniu zawinił... ale nie tak jak ja... i do tego ciągle wracam...
Tylko odnośnie syna , w sytuacji gdy go zabiera na weekend ( pytam jak tam i z synem rozmawiam ) a tak na " codzień " w ogole się nie kontaktujemy ze sobą.
Ja swoją winę widzę bardzo dobrze i się do tego przyznaje... tak jak napisałaś, biorę na siebie wszystko a on jest bez winy w mojej głowie. Bliscy starają sie otworzyc mi oczy , że on też w jakims stopniu zawinił... ale nie tak jak ja... i do tego ciągle wracam...