Ukasz pisze: ↑20 cze 2019, 17:23
Nie będę odkrywczy, ale mocno poprę Pawła i Jacka. Twoje długi mogły być tylko pretekstem do uwolnienia jakiegoś zranienia w nim Twoim mężu. Dawały łatwe usprawiedliwienie dla jego braku zaangażowania. Prawdopodobnie pomagały mu utrzymywać fałszywy obraz siebie, zakłamywać go coraz bardziej. To tylko domysł, ale tak to wygląda z zewnątrz, na podstawie Twojej relacji. I jeśli tak było, to Twój mąż brnie w tej chwili w ślepą uliczkę. Nie wiemy, kiedy zderzy się ze ścianą i co z tego wyniknie.
Zastanów się, czy trochę podobnie nie wygląda to z Twojej strony. Czy Ty też nie zaczęłaś stopniowo wszystkiego wyjaśniać tym błędem z przeszłości. To mógł być i dla Ciebie wygodny zmiennik - to się już stało i z tym nic nie da się zrobić - za pomocą którego broniłaś się i nadal bronisz przed dostrzeżeniem bardziej aktualnych i może ważniejszych problemów. Oczywiście nie wiem, czy tak jest naprawdę, ale chyba warto się i temu przyjrzeć.
Twojej relacji z mężem w tej chwili nie ma. To źle. Ma to jednak pewną dobrą stronę: może pomóc Tobie zająć się sobą, lepszym poznaniem samej siebie, rozwojem.
Ukaszu zdaję sobie sprawę że dlugi to raczej przykrywka dla niego. Po ślubie hak zaczęliśmy razem mieszkać to wychodzilo na wierzch wiele rzeczy o których nie miałam pojęcia.
I tak: wymienię moje słabe strony które mogły przyczynić sie do tego że nie jesteśmy razem.
Jestem porywcza i wybuchowa. Te wybuchy nie zdarzały sie jakoś bardzo często ale jednak. Wole się wykrzyczeć, to tzw krotki lont, zapalam sie i emocje opadają. Moj maz nie uznaje kłótni.
Jestem niecierpliwa. Chciałabym cos juz, teraz zaraz. Nie potrafię czekać.
Terapia małżeńska uświadomiła mi bardzo te rzeczy. Dzieki niej zdalam sobie sprawę że muszę bardziej opanowywac emocje. Stać sie bardziej wyciszona ograniczać swoje wybuchy. Słuchać męża - co do mnie mówi a nie tylko słuchać i wypuszczac drugim uchem.
Natomiast jezeli chodzi o męża to jest to człowiek który ma problem z wyrażaniem emocji. W zasadzie nigdy ich nie pokazuje. Nawet jeśli cos go boli razi - nie mówi o tym tylko tłumi na dlugi czas w sobie. Potrafił po pół roku później zarzucić mi ze cos mu sie nie spodobało. Nie potrafi sie pokłócić a kłótnie często oczyszczają atmosferę i w normalnych relacjach od czasu do czasu moim zdaniem spięcia muszą być. To normalne i naturalne.
Zobaczylam że tak naprawdę maz jest typem samotnika. Często przyjeżdżali do nas moi teściowie i spedzilismy czas w szóstkę razem z moimi rodzicami. Po nim widziałam ze go to zdenerwowało. Jest jedynakiem. Jest nauczony samotności. Jako dziecko nawet malutkie często zostawał sam.
Niestety zobaczylam tez ze z wyższością traktuje innych ludzi. Nie odnosi sie z szacunkiem do rodziców moich lub nawet swoich.
Ucieka od problemów. Odcina sie od problemowych sytuacji. Wiele razy razy szukalam e nim wsparcia jak np. miałam problemy w pracy. Mowil wtedy ze on tez kiedyś miał problem w pracy i ją zmienił. Nie potrafił okazać zwykłego zrozumienia w takich sytuacjach. Brakowało mi wsparcia z jego strony praktycznie we wszystkich rzeczach.
To zamykanie się w sobie i tworzenie muru wokół siebie powodowało że oddalalismy sie od siebie coraz bardziej.
Ponadto maz ma bardzo silna potrzebę kontroli nad wszystkim. Wiele razy podawalam tu przykłady. Twierdzil ze kuoilam nowe buty. Mowilam mu że nie są nowe. Za pol roku wracał do tej sytuacji i twierdził ze sprawdzał na stronie internetowej te buty i je znalazł w obecnej kolekcji ( gdzie co sezon można je kupić) i mowil ze ja go oszukuje w zwykłych codziennych sprawach.
W lutym maz sie wyprowadził. Z mojego rodzinnego domu. Moi rodzice tego nie zaakceptowali bo zrobił to po kryjomu. Cichaczem. Po tej wyprowadzce poszlismy na terapie. Maz przyjeżdżał do mnie czasem w niedziele ale nawet nie powiedział rodzicom dzien dobry czy do widzenia. Zupełnie ich ignorował. Gdzie podkreslam wczesniej z nimi miał dobre stosunki i twierdził że ich lubił.
Po tej sytuacji powiedzialam mu że nie wyobrazam sobie abyśmy kiedyś mieli razem spowrotem zamieszkać w moim domu rodzinnym bo atmosfera jaką wytworzył zrobila sie nie do zniesienia. Mimo wszystko powiedziałam mu że dla niego jestem w stanie sie wyprowadzic. Wynająć cos i zamieszkać tylko z nim bo jest moim mężem i pójdę zawsze za nim. Obawialam sie jedynie czy podolamy finansowo bo zostanie nam 1500 zł na zycie. On twierdził ze za takie pieniądze da sie zyc i jeszcze z tego oszczędzać.
Moim zdaniem on nie dążył do naprawy stosunków miedzy nami. Nie umialam z nim znaleźć wspólnego gruntu porozumienia.