Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Na początku maja powiedziałem żonie, że albo ja albo jej koledzy z klubu. Jeżeli to zignoruje, to ja tę alternatywę wprowadzę w życie. Za miesiąc poinformują ją, jak to zrobię. Ten czas miał nastąpić po powrocie ze Szkocji. Przygotowywałem się do ponownego wprowadzenia faktycznej separacji.
Żona nie zerwała, o ile wiem, kontaktów z tamtymi panami. Zacieśniła natomiast relację ze mną. To sprawiło, że przez ostatnie dwa tygodnie zastanawiałem się, jak postąpić.
Wreszcie napisałem jej, że utrzymuję swoje stanowisko: nie ma szans na odbudowę między nami, jeśli nie zerwie tamtych relacji. Widzę jednak jej intensywne starania i mogą one świadczyć o jakimś jej zmaganiu. Nie chcę więc tego niszczyć gwałtownymi krokami. Dopóki widzę poprawę i starania, to mogę cierpliwie czekać. Jedynie w sprawach finansowych, jeśli nic się nie zmieni, to widzę konieczność rozdzielności majątkowej z datą wsteczną.
Na list nie odpowiedziała, a przy pierwszym naszym spotkaniu chyba była trochę wycofana. Potem jednak znów się wyraźnie ożywiła i było w niej sporo ciepła w stosunku do mnie. Teraz ja wyjeżdżam służbowo na tydzień, zobaczymy się raz, i potem mam kolejny taki wyjazd. Czekam, obserwuję, przyjmuję chętnie i z wdzięcznością każdy kontakt czy gest z jej strony, sam jestem ostrożny w inicjowaniu czegokolwiek. Staram się sprawiać jej drobne przyjemności, a ona zaczyna to zauważać.
Mimo tych wszystkich oznak poprawy nadal trwa niewzruszona większość przyczyn, które doprowadziły do kryzysu. Nie wiem, czy żywi jakieś uczucia do mnie. Nie muszę tego wiedzieć i w ogóle nie jest to na ten moment decydujące. Istotniejsza jest decyzja. Ta wygląda na pozytywną. Nie znam jej motywacji, co rodzi we mnie pewne obawy. Trochę może je rozwiać sprawa o intercyzę, jeżeli o nią wystąpię - ale na pewno nie zrobię tego w tym celu. Moją intencją jest jedynie ochrona naszych podstaw finansowych. Ona nie wywiązuje się z żadnych zobowiązań wobec, nawet tych zaproponowanych przez nią samą, i chyba trwoni wszystko, co zarobi. A pracuje ponad siły.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukaszu

Nie wiem, czy to Ci coś pomoże, ale taka refleksja Pani 50+.

Otóż, kobieta 50+ staje się powoli niezauważalna dla mężczyzn w jej wieku i młodszych (dla kobiet zresztą również). To przykre dla każdej kobiety, myślę że szczególnie przykre dla tych ładnych, które postrzegały siebie mocno przez urodę. Do tego jej równolatkowie biegają jak zaczadzeni za przynajmniej kilkanaście lat młodszymi kobietami (często w żenujący sposób). Ale pozostaje grupa mężczyzn, która nadal widzi. Są to podobni mentalnie Panowie kilkanaście lat starsi w tzw. wieku erotomana-gawędziarza. Jeśli spotkają się takie osoby, to zaczyna się, dla mnie dosyć często żenujący spektakl. Mocno przywiędła Pani 50+ (przebrana często w stylu "z tyłu liceum, z przodu muzeum") i Panowie (bo w grupie raźniej) erotomani-gawędziarze. Czasami śmieję się, że gdyby taka Pani udała się do Domu Starców, to dopiero miałaby wzięcie. To taki kryzys wieku średniego u Pań, a z tego co piszesz, to u Twojej żony w pełnym rozkwicie. To dla Ciebie jest przykre, świetnie to rozumiem. Przechodziłam to z moim mężem praktycznie od zawsze (bo czasami występuje to niezależnie od wieku) i zawsze były to spektakle mniej czy bardziej żenujące. A obecnie spotykam się z tym w obecności mocno starszych mężczyzn i zwykle reaguję ze spokojem. Myślę, że u Ciebie negatywny odbiór potęguje odrzucenie Ciebie przez żonę jako mężczyzny. Rzecz raczej nie jest twarzowa, we mnie dzisiaj wzbudza najczęściej współczucie. Ale taką masz żonę, jej bardzo trudno będzie z tego zrezygnować (bo uroda w szybkim tempie więdnie i se ne vrati). Ale skoro stara się skracać dystans w stosunku do Ciebie, to jakoś pewnie zdaje sobie z tego sprawę. I z tego, że to se ne vrati i jest skazane na niepowodzenie. Nie ma innej możliwości, jak tylko się z tym pogodzić, bo na jej zmianę w tym zakresie nie liczyłabym. Mnie to pogodzenie się zabrało wiele lat, a jak się z tym jakoś tam pogodziłam, to mąż po jakimś czasie zrezygnował ze mnie, bo pewnie już interakcji, napięcia między nami takiego nie było. Nadal to jednak postrzegam jako żenujące z radością, że to mnie już nie dotyczy. Bo głupie teksty starszych panów wobec mnie puszczam luzem i nie wchodzę w grę, a mąż teraz żenuje prawie 20 lat młodszą kolejną już kowalską. U Twojej żony jest to skazane na porażkę, bo uroda kobiet przemija szybko, a jej inteligencja dopuszcza pewnie te myśli do głowy. No i panowie starsi o kilkanaście lat szybko tetryczeją. :D
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Ukasz pisze: 22 cze 2019, 23:53
Na początku maja powiedziałem żonie, że albo ja albo jej koledzy z klubu.
Jeżeli to zignoruje, to ja tę alternatywę wprowadzę w życie.[...]

[...] widzę konieczność rozdzielności majątkowej z datą wsteczną. [...]

[...] Trochę może je (obawy) rozwiać sprawa o intercyzę, jeżeli o nią wystąpię - ale na pewno nie zrobię tego w tym celu. [...]

[...] Ona nie wywiązuje się z żadnych zobowiązań wobec [...]

Ukaszu,

Zamierzasz być konsekwentny i dotrzymać swojego ultimatum? "Albo ja albo ..." - jak by to miało wyglądać?

Bardzo Ci kibicuje... jednak odbieram czasem Twoje zdania (w których opisujesz plan działań) - jako takie wymuszenia - czyli: "Zrób tak i tak, a jak nie, to konsekwencje będą takie i owakie". Choć rozumiem to doskonale - w końcu sam złożyłem pozew o rozwód - to nie jestem przekonany obecnie o słuszności tej drogi.

Ja (na tym etapie na którym jestem) - nie chciałbym, aby żona zaangażowała się ponownie w małżeństwo i relacje rodzinne - na skutek bata nad nią wiszącego. Jeśli ma to zrobić, niech zrobi w wolności - której teraz ma pod dostatkiem. Jak nie, to trudno :) Jej życie, jej wybory :) - jej doświadczenia - dorosła jest. Mija 5 dzień kiedy jestem sam z dzieciakami - choć wakacje jeszcze się nie zaczęły ;) - i pierwszy raz od dwóch lat czuje się z tym całkiem dobrze. Mam z dziećmi własny rozkład dnia, aktywności... i w końcu osi mojego życia (i moich dzieci) nie stanowi moja żona - teraz widzę wyraźnie, jak długo się wokół tej osi obracałem - i nie było to dobre - ani dla mnie, ani dla osi.
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

renta11 pisze: 23 cze 2019, 9:30 To taki kryzys wieku średniego u Pań, a z tego co piszesz, to u Twojej żony w pełnym rozkwicie. To dla Ciebie jest przykre, świetnie to rozumiem.
No tak dzieci powiedzmy najczęściej odchowane, płodność też już nie jest wyzwaniem nie wymaga akceptacji i podporządkowania ani też nie jest źródłem strachu. ;)
I tak jak mężczyzna traci siły w swoim kryzysie, to tu traci się urodę.
Ale patrząc na swój kryzys którego doświadczyłem jakiś czas temu uważam że to była szansa - dzwonek ostrzegawczy.
I gdybym wcześniej dojrzał, wykorzystał stał się bezpiecznym człowiekiem, zbudował zdrową relację z Bogiem, pozbył się wszelkich obciążeń z przeszłości to bym go po prostu chyba nie zauważył i byłbym zdziwiony że coś takiego jest.
A wszelkie ograniczenia siły, możliwości po prostu przyjął i już, pogodził się. A mając u boku małżonka również na tej drodze miałbym wsparcie, a i sama mogłaby liczyć na moje.
Mielibyśmy więź prawdziwą i nie powtarzalną....
Piszesz żeby to przyjąć, pogodzić się ale czy nie sądzisz że de facto taka postawa może "konserwować" niejako, uniemożliwiać zmianę. Czy bierność nie zaszkodzi, nie niesie ryzyka?
Ostatecznie mając chłopa nie potrafiącego przykładowo po jedzeniu odnieść talerza do zlewu czy zmywarki dać sobie spokój żeby się nie denerwować się albo milcząc i wymuszając na sobie milczenie wymusić na sobie odnoszenie za niego.
Można jak to mówiąc nauczyć się z tym żyć
Problem w tym ze mogą przyjść niespodziewani goście i będzie wstyd (za męża, złość na siebie), może w końcu coś się rozbić i ktoś na skorupach się porządnie skaleczy.
Może pytanie nie CZY warto ale jaką inną drogą. Może skuteczniejsza?

Myślę podobnie jak Aleksander, nie wymusić , ale mimo wszystko nie zostawić.
Wydaje mi się że ostre granice stawiane niedojrzałemu nie pomagają ale mimowolnie szkodzą.
Ukasz pisze: 22 cze 2019, 23:53 Ona nie wywiązuje się z żadnych zobowiązań wobec, nawet tych zaproponowanych przez nią samą, i chyba trwoni wszystko, co zarobi. A pracuje ponad siły.
Ukaszu przepraszam ale czy wystarczająco zadbałeś o "pomoc" w realizacji i egzekucji tych zobowiązań?
Chodzi mi o czas, cierpliwość i stanowczość.
Jak mój syn zaczął dostawać kasę i zauważyłem że sobie dobrze z tym radzi to sam zapytałem czy nie więcej potrzebuje mając zaufanie że zrobi sobie tym krzywdy ani nie roztrwoni.
Zapracował na nie przy małej kwocie.
Przy okazji samodzielności i braku kontroli no chyba dojrzał niejako ;)
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Jonasz pisze: 23 cze 2019, 13:22
Piszesz żeby to przyjąć, pogodzić się ale czy nie sądzisz że de facto taka postawa może "konserwować" niejako, uniemożliwiać zmianę. Czy bierność nie zaszkodzi, nie niesie ryzyka?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Nie zaszkodzi, nie w tym przypadku.
Dlaczego?
Bo życie nie jest sprawiedliwe. W wieku pewnie z 55 lat kobieta nie ma prawie żadnych szans na związek z równolatkiem. Bo on tworzy związki z kilkanaście lat młodszymi kobietami, które są tak zdesperowane, że biorą, co wleci (czyli lepiej starszy, niż żaden). I do tego z zachwytem, jak facet nie głupi, zasobny życiowo. Jeszcze się bardzo starają i zachwycają, bo je wymieni na młodszy model. A kolejka przed drzwiami już się ustawia i niecierpliwi. Dlatego Ci faceci długo pożyją, jak wskazują badania :D
A dla kobiety 55+ w wieku żony Ukasza (jeszcze sprawnej fizycznie, z energią życiową, pieniędzmi, możliwościami, klasą) taki 70 latek to starzec. I kropka. Może się pozachwycać, pogadać, ale nic się z tego nie urodzi. A innego nie ma, poza małymi wyjątkami nie na poziomie. Przecież ta żona już stara się kilka lat o jakiś związek i za wyjątkiem jowialnych staruszków, jako grupy zachwytu, nic się nie dzieje. :lol: Więc tutaj czas załatwi sprawę. Ten oddech to ona już czuje, bo w końcu to zmniejszenie dystansu z mężem nie wzięło się z niczego. I na ten moment nic za tym nie stoi (w sensie wzrost duchowości, zainteresowania, seksu itd.). Dobija tą sytuację duża religijność męża, czyli fakt że nie skorzysta z kolejki innych kobiet. A myślę, że ta mogłaby być spora, jak nie ogromna. Przy niewątpliwych zaletach Ukasza i jego wartości rynkowej. Więc żona Ukasza czuje się bezkarna, coś tam da (mała marchewka), nic nie musi (np. czy zapłaciła swoje koszty za wyjazd w góry? za utrzymanie w domu?).
W podsumowaniu jednak i tak jest przegrana (w jej oczach), bo pozostanie jej w końcu docenić zaangażowanie, wartość męża. Nie wiem, jak w uczciwy sposób, inny niż upływ czasu, może to do niej dotrzeć. Przez podbicie dna, ale po co, skoro i tak to się podzieje?
Ukaszu, trudno pozbyć się oczekiwań na rozwój duchowy, wzrost drugiego człowieka. Z drugiej strony samotności także nie chcesz. Więc tak się nadal miotasz. Nie zmienisz żony, więc może zmień siebie?
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

renta11 pisze: 23 cze 2019, 15:20 [...] Bo życie nie jest sprawiedliwe. W wieku pewnie z 55 lat kobieta nie ma prawie żadnych szans na związek z równolatkiem. [...]
Wyjątkowo dobrze rezonują ostatnio ze mną Twoje posty rento11 :)

Ale czy tak całkiem "życie jest niesprawiedliwe"... to nie wiem.
No umówmy się, że "za młodu" to jednak kobiety dyktują warunki.

Facet może się starać, zabiegać, czarować i kwiaty kupować, latać za spódniczką... ale generalnie, to kobieta rozdaje karty i dokonuje wyboru.

Później (45+, 50+) faktycznie sytuacja dość szybko i dramatycznie się odwraca.
To już nie mężczyzna "lata" za kobietą, a często kobiety za mężczyznami.

Takie "wyrównanie rachunków" :D.

Ja znajduje sporo podobieństw między żoną Ukasza a swoją.
Moja też "sportowa", też klubik ;) ... i też wianuszek znajomych (często koleżanki rozwodzące się, samotne lub zmieniające partnera). Też nie do końca radzi sobie z utratą swoich "atrybutów" - pięknej cery bez zmarszczek, jędrnego biustu itd itp. Ale lata nie staną w miejscu - prędzej czy później - "opakowanie" ulegnie zużyciu... - nie rozumiem, czemu ona tak mocno uczepiona jest tej fizyczności... no ale jest i póki co, nie wygląda na to, aby to miało się zmienić - bardzo ją to (procesy starzenia) frustruje i źle to znosi.
jacek-sychar

Re: Wątek Ukasza

Post autor: jacek-sychar »

Renta

Czy Ty znasz moja żonę? Bo jakbyś o niej pisała.
Ona 55+, jej kowalski 70+.
I wszystko się zgadza.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Nie, ale znam siebie w tym wieku i obserwuję, co się dzieje dookoła.
Osobiście nie latam jak kot z pęcherzem, jak powiedziałaby moja mama. Ale wybór jest zero-jedynkowy, więc jestem sama. Wolę to, niż iść bardzo daleko na kompromisy. Bo, jak mówię, z byle kim to ja już byłam. ;)
A teraz ciekawostka i małe podsumowanie.
Kiedy dowiedziałam się o romansie męża, a kilka miesięcy po tym o odejściu kowalskiej od jej męża, powiedziałam, że ona poniesie największe koszty tej telenoweli. Bo mój mąż szybko będzie z następną, a ona zostanie sama i stara. Minęły ponad 4 lata. Kowalska najpierw była z moim mężem, odeszła z pracy na prestiżowe stanowisko, zmieniła mojego męża na innego, lepszego. Nie wyszło jej. Wróciła do starej pracy "na tarczy", widziałam ją w internecie (filmik). Wymizerowana, przegrana, wizualnie bardzo nieciekawa, już nie młoda kobieta. Jej mąż (nadal młody) ma fajną partnerkę, przed sobą nową rodzinę, nowe dziecko. A mój mąż z kolejną, jeszcze młodszą kowalską i jej dzieckiem 12 letnim. I kolejką następnych, chętnych, młodych kobiet. Za to prawie bez udziału własnych dzieci. Dalej to jego niby fajne życie obserwuję. Nawet tej kowalskiej zrobiło mi się żal, jej czas prosperity już minął.
Kolejny dowód na to, że życie nie jest sprawiedliwe dla płci.
A ja, pomimo wszystko a może właśnie dlatego, prowadzę fajne życie z tzw. sensem. Więc tego sensu radzę szukać.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

jacek-sychar pisze: 23 cze 2019, 16:01 Renta

Czy Ty znasz moja żonę? Bo jakbyś o niej pisała.
Ona 55+, jej kowalski 70+.
I wszystko się zgadza.
Dziwne Jacku ale w przyrodzie słyszałem o przypadkach, gdzie no dzieci miały pierwszeństwu, a partnerka powiedzmy zostawała na lodzie....
Tak pisałeś o rozprawie po iluś latach separacji, nie poznałeś żony.
Nerwowość?
Przepraszam, ale mi się przypomniało.
Aleksander pisze: 23 cze 2019, 15:57 Takie "wyrównanie rachunków" :D.
:lol: :lol: :lol:
renta11 pisze: 23 cze 2019, 15:20 Bo życie nie jest sprawiedliwe. W wieku pewnie z 55 lat kobieta nie ma prawie żadnych szans na związek z równolatkiem. Bo on tworzy związki z kilkanaście lat młodszymi kobietami, które są tak zdesperowane, że biorą, co wleci (czyli lepiej starszy, niż żaden). I do tego z zachwytem, jak facet nie głupi, zasobny życiowo. Jeszcze się bardzo starają i zachwycają, bo je wymieni na młodszy model. A kolejka przed drzwiami już się ustawia i niecierpliwi. Dlatego Ci faceci długo pożyją, jak wskazują badania :D
A dla kobiety 55+ w wieku żony Ukasza (jeszcze sprawnej fizycznie, z energią życiową, pieniędzmi, możliwościami, klasą) taki 70 latek to starzec. I kropka. Może się pozachwycać, pogadać, ale nic się z tego nie urodzi. A innego nie ma, poza małymi wyjątkami nie na poziomie. Przecież ta żona już stara się kilka lat o jakiś związek i za wyjątkiem jowialnych staruszków, jako grupy zachwytu, nic się nie dzieje. :lol: Więc tutaj czas załatwi sprawę. Ten oddech to ona już czuje, bo w końcu to zmniejszenie dystansu z mężem nie wzięło się z niczego.
Czyli rozumieć należy że jest "mus" z jej strony, jest jakby spętana, związana, bez szans.
Jest jakby postawienia przed koniecznością zmiany : od "bycia królowa" czyli wszystko mnie dotąd służyło do "bycia niewolnicą" nie widząc że jedno i drugie to szkodliwe skrajności.
A służenie innym daje szczęście i pokój :D

Tak to widzi chyba wszelkie granice postawione
Przyznaję że to może być straszne taka kłamliwa perspektywa , bo przecież Ukaszowi nie o to chodzi ;)
Dopóki tak czuje, dopóki nie będzie z jej strony zmiany, tzn. właściwego wolnego wyboru kierunku.
Czy Twoim zdaniem można jakoś pomóc, ukierunkować ułatwić.
Bo rozumiem że Ukasz ( ja też ;) ) absolutnie tego nie chcemy.
A moja żona chyba tak to odbiera i to ją no odstrasza powiedzmy.
Wiem , najlepiej niech przebije się przez to sama...
A może Bóg ją przez to przeprowadzi...., pozwoli.
Ale pewnego rodzaju strach czy da radę mam.
I czy wybierze w ogóle ten kierunek.
Tak szczerze mówiąc myślę że to będzie najlepiej w moim przypadku.
renta11 pisze: 23 cze 2019, 15:20 Dobija tą sytuację duża religijność męża, czyli fakt że nie skorzysta z kolejki innych kobiet.
Ale zamyka jednocześnie na patrzenie w górę?
HM.
Ja szczerze mówiąc chciałem to rozbić.
Hm szczerze mówiąc w moim przypadku nastąpił rozdział relacji z Bogiem przy absolutnym nie martwieniu się o Jego relację - poradzi sobie. ;)
Nie ja ją będę ustawiał.
No i niestety chodzimy osobno.
Ja szukam osobno, żona mam nadzieję jest szukana...
Ech gdyby podeszła i zapytała pokaż , bo podoba mi się u Ciebie.
Ale nic na siłę.
Byle nie blokować, odstraszać.
Może za dużo czasu i zaangażowania, z perspektywy Ukasza nie, ale żony tak.
Nie podejrzewam że Ukasz chodzi po domu z nosem w brewiarzu?
Co widzi żona, tak?
renta11 pisze: 23 cze 2019, 15:20 Nie wiem, jak w uczciwy sposób, inny niż upływ czasu, może to do niej dotrzeć. Przez podbicie dna, ale po co, skoro i tak to się podzieje?
A podbijanie dna pogorszy sprawę.
Tym bardziej, jeżeli będzie to taka sama forma która już miała miejsce
Załóżmy że gdzieś kiedyś w bólu wyprowadziłem się, walnąłem o rozwodzie.
W bólu itd.
Ale sam zadałem ból.
Czyli trzeba pilnować żeby sposób, granica nie była w jakimś sensie kopią, która nie dość ze zaboli to jednocześnie odświeży coś z przeszłości .
No prostu niby strzał a trafiasz czasem niechcący w skład amunicji.
Przepraszam Rento nie umiem sformułować pytania inaczej, mam nadzieję że rozumiesz o co chcę zapytać?
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

renta11 pisze: 23 cze 2019, 16:39 Bo, jak mówię, z byle kim to ja już byłam. ;)
Byle jak ja też :lol:
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

renta11 pisze: 23 cze 2019, 16:39 Kolejny dowód na to, że życie nie jest sprawiedliwe dla płci.
renta11 pisze: 23 cze 2019, 16:39 A mój mąż z kolejną, jeszcze młodszą kowalską i jej dzieckiem 12 letnim. I kolejką następnych, chętnych, młodych kobiet.
Droga Rento cierpliwości..
W tej kolejce może być taka z niezłym programem pt. karma wraca...
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Aleksander pisze: 23 cze 2019, 15:57
renta11 pisze: 23 cze 2019, 15:20 [...] Bo życie nie jest sprawiedliwe. W wieku pewnie z 55 lat kobieta nie ma prawie żadnych szans na związek z równolatkiem. [...]
Wyjątkowo dobrze rezonują ostatnio ze mną Twoje posty rento11 :)

Ale czy tak całkiem "życie jest niesprawiedliwe"... to nie wiem.
No umówmy się, że "za młodu" to jednak kobiety dyktują warunki.

Facet może się starać, zabiegać, czarować i kwiaty kupować, latać za spódniczką... ale generalnie, to kobieta rozdaje karty i dokonuje wyboru.

Później (45+, 50+) faktycznie sytuacja dość szybko i dramatycznie się odwraca.
To już nie mężczyzna "lata" za kobietą, a często kobiety za mężczyznami.

Takie "wyrównanie rachunków" :D.

Ja znajduje sporo podobieństw między żoną Ukasza a swoją.
Moja też "sportowa", też klubik ;) ... i też wianuszek znajomych (często koleżanki rozwodzące się, samotne lub zmieniające partnera). Też nie do końca radzi sobie z utratą swoich "atrybutów" - pięknej cery bez zmarszczek, jędrnego biustu itd itp. Ale lata nie staną w miejscu - prędzej czy później - "opakowanie" ulegnie zużyciu... - nie rozumiem, czemu ona tak mocno uczepiona jest tej fizyczności... no ale jest i póki co, nie wygląda na to, aby to miało się zmienić - bardzo ją to (procesy starzenia) frustruje i źle to znosi.
Aleksandrze

Nie wiem, ile Twoja żona ma lat, ale pewnie koło 35. I myślę, że u Ciebie przyszłość zależna będzie od tego, kogo spotka Twoja żona. Jeśli się znajdzie kowalski, w którym się zakocha i on w niej , to pewnie pójdzie z nim i weźmie Wasze dzieci. Ma szansę stworzyć nową rodzinę, więc spróbuje. Ponownie zatoczy takie samo koło. Jeśli nie spotka, to pewnie przez ileś tam lat będzie jeszcze szukać. Bo dookoła inne szukają, bieganie jest takie fajne, endorfiny się uwalniają, a ludzie tacy życzliwi, przyjacielscy. No i można trochę zatrzymać młodość, oszukać czas. A w domu znowu tak samo, a w końcu dzieci są zaopiekowane, mąż dba o sprawy przyziemne. I w sumie dobrze, że dbasz, bo jakie inne wyjście? W tym głównie jest sens życia: w rodzinie, dzieciach. Może za jakiś czas (jak się trochę acz bezskutecznie wyszumi) żona spojrzy życzliwie na męża, jak pisała Lustro - dobrego, życzliwego człowieka. Problemem głównym jest to, czy mamy do czynienia z człowiekiem, który chce i rozwinie się duchowo, czy tylko chce być szczęśliwy już, natychmiast.
Pytaniem jest jak Ty się w tym ustawisz?
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Jonasz pisze: 23 cze 2019, 18:04
jacek-sychar pisze: 23 cze 2019, 16:01 Renta

Czy Ty znasz moja żonę? Bo jakbyś o niej pisała.
Ona 55+, jej kowalski 70+.
I wszystko się zgadza.
Dziwne Jacku ale w przyrodzie słyszałem o przypadkach, gdzie no dzieci miały pierwszeństwu, a partnerka powiedzmy zostawała na lodzie....
Tak pisałeś o rozprawie po iluś latach separacji, nie poznałeś żony.
Nerwowość?
Przepraszam, ale mi się przypomniało.
Aleksander pisze: 23 cze 2019, 15:57 Takie "wyrównanie rachunków" :D.
:lol: :lol: :lol:
renta11 pisze: 23 cze 2019, 15:20 Bo życie nie jest sprawiedliwe. W wieku pewnie z 55 lat kobieta nie ma prawie żadnych szans na związek z równolatkiem. Bo on tworzy związki z kilkanaście lat młodszymi kobietami, które są tak zdesperowane, że biorą, co wleci (czyli lepiej starszy, niż żaden). I do tego z zachwytem, jak facet nie głupi, zasobny życiowo. Jeszcze się bardzo starają i zachwycają, bo je wymieni na młodszy model. A kolejka przed drzwiami już się ustawia i niecierpliwi. Dlatego Ci faceci długo pożyją, jak wskazują badania :D
A dla kobiety 55+ w wieku żony Ukasza (jeszcze sprawnej fizycznie, z energią życiową, pieniędzmi, możliwościami, klasą) taki 70 latek to starzec. I kropka. Może się pozachwycać, pogadać, ale nic się z tego nie urodzi. A innego nie ma, poza małymi wyjątkami nie na poziomie. Przecież ta żona już stara się kilka lat o jakiś związek i za wyjątkiem jowialnych staruszków, jako grupy zachwytu, nic się nie dzieje. :lol: Więc tutaj czas załatwi sprawę. Ten oddech to ona już czuje, bo w końcu to zmniejszenie dystansu z mężem nie wzięło się z niczego.
Czyli rozumieć należy że jest "mus" z jej strony, jest jakby spętana, związana, bez szans.
Jest jakby postawienia przed koniecznością zmiany : od "bycia królowa" czyli wszystko mnie dotąd służyło do "bycia niewolnicą" nie widząc że jedno i drugie to szkodliwe skrajności.
A służenie innym daje szczęście i pokój :D

Tak to widzi chyba wszelkie granice postawione
Przyznaję że to może być straszne taka kłamliwa perspektywa , bo przecież Ukaszowi nie o to chodzi ;)
Dopóki tak czuje, dopóki nie będzie z jej strony zmiany, tzn. właściwego wolnego wyboru kierunku.
Czy Twoim zdaniem można jakoś pomóc, ukierunkować ułatwić.
Bo rozumiem że Ukasz ( ja też ;) ) absolutnie tego nie chcemy.
A moja żona chyba tak to odbiera i to ją no odstrasza powiedzmy.
Wiem , najlepiej niech przebije się przez to sama...
A może Bóg ją przez to przeprowadzi...., pozwoli.
Ale pewnego rodzaju strach czy da radę mam.
I czy wybierze w ogóle ten kierunek.
Tak szczerze mówiąc myślę że to będzie najlepiej w moim przypadku.
renta11 pisze: 23 cze 2019, 15:20 Dobija tą sytuację duża religijność męża, czyli fakt że nie skorzysta z kolejki innych kobiet.
Ale zamyka jednocześnie na patrzenie w górę?
HM.
Ja szczerze mówiąc chciałem to rozbić.
Hm szczerze mówiąc w moim przypadku nastąpił rozdział relacji z Bogiem przy absolutnym nie martwieniu się o Jego relację - poradzi sobie. ;)
Nie ja ją będę ustawiał.
No i niestety chodzimy osobno.
Ja szukam osobno, żona mam nadzieję jest szukana...
Ech gdyby podeszła i zapytała pokaż , bo podoba mi się u Ciebie.
Ale nic na siłę.
Byle nie blokować, odstraszać.
Może za dużo czasu i zaangażowania, z perspektywy Ukasza nie, ale żony tak.
Nie podejrzewam że Ukasz chodzi po domu z nosem w brewiarzu?
Co widzi żona, tak?
renta11 pisze: 23 cze 2019, 15:20 Nie wiem, jak w uczciwy sposób, inny niż upływ czasu, może to do niej dotrzeć. Przez podbicie dna, ale po co, skoro i tak to się podzieje?
A podbijanie dna pogorszy sprawę.
Tym bardziej, jeżeli będzie to taka sama forma która już miała miejsce
Załóżmy że gdzieś kiedyś w bólu wyprowadziłem się, walnąłem o rozwodzie.
W bólu itd.
Ale sam zadałem ból.
Czyli trzeba pilnować żeby sposób, granica nie była w jakimś sensie kopią, która nie dość ze zaboli to jednocześnie odświeży coś z przeszłości .
No prostu niby strzał a trafiasz czasem niechcący w skład amunicji.
Przepraszam Rento nie umiem sformułować pytania inaczej, mam nadzieję że rozumiesz o co chcę zapytać?
Jonaszu

Nie jestem ciocia dobra rada, nie wiem po prostu. U jednych lepiej zrobić to, u innych tamto, a czasami lepiej nic nie robić. Po czasie to łatwo być mundrym. ;) Z perspektywy czasu wydaje mi się, że u mnie raczej nic nie można było zrobić. Główną sprawą jest to, czy odchodzący/zdradzający jest dojrzałym człowiekiem, czy chce się rozwijać duchowo, czy w ogóle ma taką potrzebę. Ludzie z reguły żyją nierefleksyjnie, chcą tylko być szczęśliwi, myślą egoistycznie. My przecież także myślimy egoistycznie chcąc zatrzymać małżonka. Bo może on właśnie ma taką drogę do przebycia? W ogóle, trudno być psychoterapeutą małżonka, ciągnąć go w górę, prowadzić za rączkę? No i czy należy? Zgodnie z ruchem tego forum, to należy, ale ja nie wiem.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

renta11 pisze: 23 cze 2019, 21:09 Nie wiem, ile Twoja żona ma lat, ale pewnie koło 35. I myślę, że u Ciebie przyszłość zależna będzie od tego, kogo spotka Twoja żona.
:D

No - dzięki - odmłodziłaś nieco moją ... jest 40+ .

Który rozsądny kowalski będzie chciał ryczącą 40-stkę z dwójką nieletnich? No jakiś desperat albo jak pisałaś, pan 70+ :D ;P
renta11 pisze: 23 cze 2019, 21:09 Pytaniem jest jak Ty się w tym ustawisz?
Ja? A to się zobaczy... - rynek akurat komu jak komu, ale mi sprzyja :P.
Tylko nie będę się bawić w zdradzacza. Jak mi cierpliwości zbraknie (a naprawdę wiele już nie brakuje) - to będzie "po bożemu" - rozwód... a potem dopiero, hulaj dusza piekła nie ma :P

No ale czas pokaże... nie planuje niczego dalej niż na miesiąc ;) wiec... zobaczymy :)
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Hehe Alek z dwójką nieletnich też i Ty nie poszalejesz..
Nie będziesz miał za co :D
Ale pomarzyć możesz... :lol:
ODPOWIEDZ