Już nie daje rady...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

kryzysowa
Posty: 48
Rejestracja: 28 maja 2019, 9:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Już nie daje rady...

Post autor: kryzysowa »

Witam, od kilku miesięcy podczytuje Was i postanowiłam podzielić się z Wami moją historią. Jesteśmy z mężem 12 lat po ślubie, 1 dziecko. Uchodziliśmy za dobre małżeństwo, sama myślałam tak i byłam pewna, że mąż też tak uważa. Zdarzały sie jakieś drobne nieporozumienia, ale szybko dochodziliśmy do "zgody". Może w ostatnich latach już nie było "motylków", ale małżeństwo polega na czym innym ... tak mi sie wydawało. Kochaliśmy sie, wspieraliśmy się i szliśmy do przodu razem. Czasem jakiś wyjazd czy wyjście tylko we dwoje...choć może to było za mało, skoro wydarzyło sie to...
Jakiś czas temu mąż zaczął pracować z kowalską, która była nasza długoletnią znajomą. Jak zaczeli pracować razem, zaczęły sie tez wyjścia w "4" (ona z mężem i my), ewentualnie wyjazdy z rodzinami. Nie wiem nawet kiedy znajomość męża z kowalską przeistoczyła sie w romans (twierdzi, że jesienią)...mąż wszystko poświęcił dla niej... zaplanował całe życie z nią, kupił mieszkanie nawet, o którym nie miałam pojęcia. Od jesieni do stycznia prowadził podwójne życie. W domu twierdził że jest zmęczony, awantury o byle co, nic nie chciał robić dla mnie i dziecka. Wręcz jak o coś go prosiłam to była awantura, że sama tego nie zrobie. Cały ten czas spotykaliśmy sie rodzinnie z kowalską i jej rodziną. Ja podświadomie coś czułam, że jest nie tak, ale nie dopuszczałam do siebie myśli, że mój mąż może być do czegoś takiego zdolny. Było chowanie telefonu, póżniejsze wracanie do domu, ciągłe szkolenia i wyjazdy z pracy...
W styczniu stwierdził, że ograniczam mu wolność i on sie zastanawia nad naszą przyszłością. Potem potoczyło sie szybko...w którejś kłótni przyznał sie do wszystkiego... kazałam mu sie wyprowadzić...Do wyprowadzki nie doszło, bo jednak stwierdził, że nie wie dlaczego to zrobił, że nie może nas zostawić. Z kowalską zerwał. Jednak pracują nadal w jednej firmie.Wydawałoby sie, że chce odbudować to co zniszczył. Jednak takie jego nastawienie trwało kilka dni.
Od kilku miesięcy mieszkamy razem jak lokatorzy, co jakiś czas dochodzi do kłótni. Ja nie chce żyć jakby nic sie nie stało, a w dodatku razem, a jednak osobno, a jemu to pasuje. Żadna terapia nie wchodzi wg niego w grę. Jego rodzice wiedza co sie wydarzyło, na poczatku było oburzenie z ich strony, ewidentnie stali po mojej stronie. Teraz jakby wszystko ucichło, nawet jak wszyscy razem sie widzimy to temat naszego małżeństwa jest wogóle nie poruszany, wszyscy udają że nic sie nie stało. Tylko ja gotuje sie w środku.Mąż twierdzi, że mnie nie kocha, że sie wypaliło. W kłótniach mówi że ona ładniejsza, ma lepszy charakter, a ze mna sie męczy. Jest ze mną z wygody, może troche dla dziecka, a boi sie problemów przy ewentualnym podziale majątku. Z drugiej strony mówi, że sie stara, że jest miły dla mnie, a co pokaże życie to on nie wie... on bierze wszystkie możliwości pod uwagę (łącznie z rozwodem). Ciągle sie zastanawia, a ja mam czekać co on zadecyduje. Przysięga przed Bogiem nie jest dla niego ważna (mimo że jest praktykującym katolikiem).
Ostatnio coraz wiecej myśle nad wyprowadzką (choc niestety kwestie finansowe mnie powstrzymują)i separacją... Jestem już wykończona tą sytuacją, na zewnątrz nadal wzorowa rodzina i małżeństwo, a w środku pustka...
Staram sie stosować liste Zerty, niestety z różnym skutkiem. Chodze do psychologa, uczę sie stawiania granic, dlatego też rozważam zarówno wyprowadzkę jak i separację. Wiem brak mi cierpliwości, ale to już trwa kilka miesięcy i wcale nic nie jest lepiej. Czuję sie upokorzona przez niego, mimo, że kocham go nadal, przysięgałam mu na dobre i na złe, ale nie wiem ile jeszcze mogę znieść. Wiem że separacja to ostateczność, ale nie wiem czy w moim przypadku to już ten czas.
jacek-sychar

Re: Już nie daje rady...

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Kryzysowa na naszym forum

Przykro mi, że dołączyłaś do tylu innych zaskoczonych przez życie (czytaj: współmałżonka).
Co robić? Walczyć o siebie, czyli zadbać o swoje zdrowie i psychikę. Przypuszczam, że dziecko ma około 10 lat, więc jeszcze sporo mu brakuje do dorosłości.
Proponuję spotkanie w którymś z naszych ognisk. Ich lista jest tutaj:
http://sychar.org/ogniska/

Trwają właśnie zapisy na wakacje z Sycharem, które bardzo Ci polecam. Tydzień czasu z ludźmi, który w większości już to przeszli, jest bardzo pomocny i wzmacniający.
Na pewno są jeszcze miejsca na turnusie w Ślemieniu. Takie małe lokowanie produktu. ;)
Zapraszam tym bardziej dlatego, że będziemy mieli tam możliwość spotkać się osobiście. :D
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Już nie daje rady...

Post autor: SiSi »

Witaj,
Znam dobrze Twoje emocje, myśli, odczucia - z własnego doświadczenia.
Też byłam zaskoczona. Bardzo.Domyślam się jaki teraz ból przeżywasz. Wiele/wielu z nas przeszło przez to samo.
Dobrze, że korzystasz z pomocy psychologa. Myślę, że łatwiej będzie Ci się podnieść, umocnić.
Kowalska jako "przyjaciółka" rodziny pojawiła się już w kilku wątkach. Czytaj, pisz, pytaj - to pomaga.
A czy mąż kowalskej wie o zażyłej relacji żony z Twoim mężem? Jaka jest jego ewentualna postawa?
Bardzo mocno przytulam.
kryzysowa
Posty: 48
Rejestracja: 28 maja 2019, 9:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Już nie daje rady...

Post autor: kryzysowa »

Mąż Kowalskiej był bardzo „zaprzyjaźniony” z moim mężem jeszcze na długo nim oni wdali się w romans. Tym bardziej ciężko było mi cokolwiek przypuszczać, że ich może coś łączyć. Jak mój mąż przyznał się to i Kowalska poinformowała swojego męża, który tak samo jak ja nie spodziewał się. Ale w sumie 2 dni później zerwali ze sobą. Obecnie podobno też razem mieszkają, ale jakie maja relacje nie wiem. Mój mąż twierdzi, że zapewniła go, że będzie na niego czekać tyle ile trzeba, czy swojemu mężowi to powiedziała to nie wiem. Próbowałam z nim się skontaktować, ale on nie chce, wiec nie nalegam.

Co do mnie to staram się zająć sobą (na zewnątrz zmieniłam dużo - schudłam dużo, zaczęłam bardziej dbać o siebie, ale nadal nie potrafię z nim rozmawiac i jak mnie sprowokuje to emocje biorą górę, a on nawet najgorsze rzeczy umie powiedzieć ze spokojem, jakby jego to nie dotyczyło), z córka spędzam dużo czasu. Dużo się modlę. Już teraz płacze coraz mniej, już chyba oswoiłam się z sytuacją. Najgorsze jest dla mnie takie udawanie, mój mąż nie widzi w tym nic złego. Bardzo chciałabym uratować nasze małżeństwo, ale on twierdzi ze już nigdy nie będzie tak jak dawniej, relacji czysto małżeńskich nie będziemy mieć. Każe mi wybierać, albo tak jak teraz albo rozstanie. Zrzuca cała odpowiedzialność na mnie za nasza przyszłość.
Niby skoro mieszkamy razem to jest większa szansa na odbudowę małżeństwa, ale czy w takich relacjach w jakich teraz żyjemy to ma jakikolwiek sens? Kiedy w kłótniach rani się jeszcze bardziej?Boje się robić sobie nadzieje, wchodzić w to emocjonalnie, a on przyjdzie któregoś dnia i powie, ze jednak odchodzi.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Już nie daje rady...

Post autor: SiSi »

Kochana,
Twój mąż na ten moment wybrał. Chce żyć tak jak aktualnie jest mu wygodnie. Z żoną i "romantycznym " oczekiwaniem na kowalską i jej decyzję. Pyta czy Ci taki układ pasuje. Mnie osobiście nie pasował.
Ty swoją decyzję musisz podjąć sama.

Ściskam.
Pustelnik

Re: Już nie daje rady...

Post autor: Pustelnik »

Witaj kryzysowa ...

A na jakim "etapie" jesteś, coś z tego opisu bardziej do Ciebie przemawia ? :
W pierwszej fazie następuje szok, osoba która dowiedziała się o zdradzie może sprawiać wrażenie osoby która nie wie co się stało, czuje jakby czas się zatrzymał, jest spowolniona w myśleniu i działaniu. Etap ten najczęściej mija po kilku godzinach.
Drugi etap to zaprzeczanie, osoba zdradzona niedopuszcza do siebie, że coś takiego się stało w jej życiu, to niemożliwe żeby mi się to przytrafiło, to jakiś żart, trzeba to sprawdzić, powiedz że to nieprawda.
Kolejny etap to przeżywanie, dociera fala potężnych emocji najczęściej żal, złość, lęk i poczucie winy.

Żal jest związany ze stratą relacji ale także z upokorzeniem. W zdradzie jest komunikat on/ona jest lepszy/a od ciebie, jest to uderzenie w męskość/kobiecość w atrakcyjność seksualną. Mocno zachwiane jest poczucie wartości.

Złość i gniew wynikają również z upokorzenia. W zdradzie jest potężna dawka agresji, nie liczenia się z godnością współmałżonka w tej fazie jest ogromna chęć zemsty i jest to bardzo naturalne, choć bywa tak że zemsta przerasta destrukcją samą zdradę i ruiny są o wiele większe.

Po zdradzie pojawia się także silny lęk o siebie o swoją przyszłość o przyszłość dzieci, co powiedzą znajomi, rodzina itp.

Często pojawia się też poczucie winy u osoby zdradzonej, że do tego doprowadziła, zwłaszcza kiedy jest oskarżana przez sprawcę zdrady.

Wiele zdradzonych małżonków doświadcza bezradności, nie widzą co zrobić jak się zachować, przebaczać ale jak, odejść ale gdzie. Doświadczają konfliktu z jednej strony chcą przebaczyć z drugiej sobie tego nie wyobrażają, czują, że to ich przerasta.(...)
Fragment z :
http://sfd.kuria.lublin.pl/index.php/ar ... b-koodziej
kryzysowa
Posty: 48
Rejestracja: 28 maja 2019, 9:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Już nie daje rady...

Post autor: kryzysowa »

Wydaje mi sie, że szok i zaprzeczenie mam już daleko za soba. Ale etap "przeżywania" ciągle się ciągnie. Mąż w kółko w kłótniach wypomina ze kowalska ladniejsza (choć prawdę mówiac osoby które ja znają dziwią się jego zdaniu), więc i moje poczucie atrakcyjności i wartości nieźle ucierpiało.
Chęć zemsty (w różnych aspektach, ale nie mówię o tym, że ja też miałabym sie dopuścić zdrady) też już przerabiałam, ale jakoś nie mogłabym mu tego zrobić, nie potrafiłabym...
Lęk też był i nadal jest... czy dam rade sama choćby finansowo, jak będzie moje życie wyglądać, co z dzieckiem, z jej szkołą (aspekt zmiany miejsca zamieszkania), o to co powiedzą znajomi, rodzina już coraz mnie sie boje... bo przecież to nie ja go zdradziłam tylko on mnie... on powiniem sie o to bać...
Poczucie winy też przerabiałam, że może jakbym wiecej czasu poświeciła jemu, żę coś przeoczyłam kiedy zaczęło sie psuć, a już najbardziej że dałam sie tak wkręcić, mimo, że podświadomie czułam że coś sie dzieje, ale ja mu bezgranicznie ufałam...
I tak sie motam juz kolejny miesiąc, jeden dzień szukam mieszkania, żeby sie wyprowadzić, drugiego myślę że musze dać mu szansę, że może zrozumie swój błąd .... jednego dnia chce zeby sie opamiętał, drugiego sama nie wiem czy na pewno dałabym radę sama przejść to "odbudowywanie" małżeństwa, czy dałabym radę mu zaufać...

Ciężko mi przejść do następnego etapu - podjęcia decyzji - bo żeby podjąć decyzję o ratowaniu małżeństwa to on tego też musi chcieć, a on nie wiem czego chce ... więć w tym momencie jedyną decyzją jaką moge podjąć to albo trwać w tym i być ciągle upokarzana i tracić szacunek sama do siebie, albo odejść, wystapić o separacje a dalej co będzie to już jeden Pan Bóg wie...Moja psycholog twierdzi, że najwyższy czas na postawienie konkretnej granicy...

Wchodzi tu jeszcze kwesta dziecka, które mimo świdomości, że nie jest dobrze, to żyje sobie "po staremu", a moja decyzja o rozstaniu wywaliłaby jej świat do góry nogami...
jacek-sychar

Re: Już nie daje rady...

Post autor: jacek-sychar »

Kryzysowa

A jak z etapem złości?
viewtopic.php?f=10&t=2299
Pustelnik

Re: Już nie daje rady...

Post autor: Pustelnik »

kryzysowa pisze: 29 maja 2019, 12:20 Mąż w kółko w kłótniach wypomina ze kowalska ladniejsza (...)
Hmmm,
staram się nie "sądzić ludzi", ale z pewnymi zachowaniami cisną mi sìę (a jednak ...) do głowy pewne skojarzenia ...
Chamstwo, buractwo, prostactwo ...
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Już nie daje rady...

Post autor: tata999 »

kryzysowa pisze: 29 maja 2019, 12:20
Wchodzi tu jeszcze kwesta dziecka, które mimo świdomości, że nie jest dobrze, to żyje sobie "po staremu", a moja decyzja o rozstaniu wywaliłaby jej świat do góry nogami...
Czy Twoja decyzja, czy konsekwencja decyzji ojca wywaliłaby jej świat do góry nogami? Niestety, wiem jak jest ciężko, gdy los własnego dziecka jest odległy od tego, jaki by się chciało.
kryzysowa
Posty: 48
Rejestracja: 28 maja 2019, 9:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Już nie daje rady...

Post autor: kryzysowa »

jacek-sychar pisze: 29 maja 2019, 12:39 Kryzysowa

A jak z etapem złości?
viewtopic.php?f=10&t=2299

No pewnie ze jestem zła... zarówno na siebie jak i na niego. Na siebie ze moze nie byłam taka dobra, może nie zauważyłam jego potrzeb, które ona widziała i zaspokoiła je... i tak mogę sobie wyrzucać ze nie byłam idealna, bo niestety ale każdy ma jakieś wady i zdaje sobie z tego sprawę, ze ja tez je mam. A do tego dochodzi złość na siebie ze tak mu ufałam, świata poza nim nie widziałam...całe moje życie było podporządkowane pod niego, byłam od niego uzależniona. W pierwszych dniach jak się dowiedziałam wręcz bałam się żyć sama, byłam pewna, ze sobie nie poradzę z różnymi sprawami, które teraz już wogole nie sprawiają mi problemu.

A na niego jestem zła ze mi to zrobił, ze przyrzekał przed Bogiem, a teraz mówi mi żebym Boga do naszych spraw nie mieszała. Zła jestem ze zepsuł wszystko co tyle lat budowaliśmy, ze dziecko musi na to wszystko patrzeć, ze wogole nie myślał o konsekwencjach jego romansu, że jest takim egoista.
Pustelnik pisze: 29 maja 2019, 12:45
Hmmm,
staram się nie "sądzić ludzi", ale z pewnymi zachowaniami cisną mi sìę (a jednak ...) do głowy pewne skojarzenia ...
Chamstwo, buractwo, prostactwo ...
Staram się nie brać za bardzo jego słów do siebie (choć zacytowane powyżej to te łagodniejsze określenia użyte przez niego) ale z tym jest różnie, bo nie uważam zeby to była prawda... Ale boli to słyszeć od osoby, która tyle lat zapewniała, ze kocha, ze mu się bardzo podobam...
PaniMama
Posty: 75
Rejestracja: 20 maja 2018, 20:37
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Już nie daje rady...

Post autor: PaniMama »

Pustelnik pisze: 29 maja 2019, 7:42 Witaj kryzysowa ...

A na jakim "etapie" jesteś, coś z tego opisu bardziej do Ciebie przemawia ? :
W pierwszej fazie następuje szok, osoba która dowiedziała się o zdradzie może sprawiać wrażenie osoby która nie wie co się stało, czuje jakby czas się zatrzymał, jest spowolniona w myśleniu i działaniu. Etap ten najczęściej mija po kilku godzinach.
Drugi etap to zaprzeczanie, osoba zdradzona niedopuszcza do siebie, że coś takiego się stało w jej życiu, to niemożliwe żeby mi się to przytrafiło, to jakiś żart, trzeba to sprawdzić, powiedz że to nieprawda.
Kolejny etap to przeżywanie, dociera fala potężnych emocji najczęściej żal, złość, lęk i poczucie winy.

Żal jest związany ze stratą relacji ale także z upokorzeniem. W zdradzie jest komunikat on/ona jest lepszy/a od ciebie, jest to uderzenie w męskość/kobiecość w atrakcyjność seksualną. Mocno zachwiane jest poczucie wartości.

Złość i gniew wynikają również z upokorzenia. W zdradzie jest potężna dawka agresji, nie liczenia się z godnością współmałżonka w tej fazie jest ogromna chęć zemsty i jest to bardzo naturalne, choć bywa tak że zemsta przerasta destrukcją samą zdradę i ruiny są o wiele większe.

Po zdradzie pojawia się także silny lęk o siebie o swoją przyszłość o przyszłość dzieci, co powiedzą znajomi, rodzina itp.

Często pojawia się też poczucie winy u osoby zdradzonej, że do tego doprowadziła, zwłaszcza kiedy jest oskarżana przez sprawcę zdrady.

Wiele zdradzonych małżonków doświadcza bezradności, nie widzą co zrobić jak się zachować, przebaczać ale jak, odejść ale gdzie. Doświadczają konfliktu z jednej strony chcą przebaczyć z drugiej sobie tego nie wyobrażają, czują, że to ich przerasta.(...)
Fragment z :
http://sfd.kuria.lublin.pl/index.php/ar ... b-koodziej
Jakbym czytała o sobie.
Mimo, że fizycznie nie zostałam zdradzona ( a przynajmniej nic na ten temat nie wiem).
Za to zostałam odrzucona.
Mój mąż co rusz powtarza, że ja na nic nie zasługuje, dla mnie nie warto.
Że jestem parszywa itd. ciągle przebąkuje o rozwodzie, że dla niego jesteśmy małżeństwem tylko na papierze.
To czuję się dokładnie tak.
kryzysowa
Posty: 48
Rejestracja: 28 maja 2019, 9:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Już nie daje rady...

Post autor: kryzysowa »

U mnie najgorzej jest podczas kłótni .... wtedy słyszę rzeczy, których nigdy bym nie chciała usłyszeć ...
Jak nie kłócimy to jest normalnie, czasem nawet miło ... i to jest najgorsze takie życie w dwóch światach ... nie rozumiem chwilami jego gry, po co „stara” się być miły, skoro zakłada ze naszego małżeństwa nie da się odbudować już nigdy, ze przestał mnie kochać, nic do mnie nie czuje itp
kryzysowa
Posty: 48
Rejestracja: 28 maja 2019, 9:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Już nie daje rady...

Post autor: kryzysowa »

Zdecydowałam się na separacje, bo już dalej tak nie może być, z nadzieją, że go to otrząśnie. Chodził po domu jak nieobecny. Niby rozmawiał ze mną normalnie o zwykłych codziennych sprawach, ale było widać że dużo myśli. Okazuje się, że kowalska jest juz wolna. Mąz zastanawia się czy z nią zamieszkać jak sie wyprowadzi. Zreszta poinformował mnie o całym swoim planie na życie, łącznie z mieszkaniem z kowalską najpierw w wynajmowanym mieszkaniu, a w niedalekiej przyszłości kupnie mieszkania na kredyt. Nas już w swoim życiu nie widzi. Uważa, że spotkał pokrewną duszę i czuje że z nią będzie szcześliwy, że to jest kobieta z którą będzie do końca życia.
Niby moja decyzja o separacji, ale jak sam przyznał , miał mi to samo oznajmić niebawem. Przekalkulował wszystko odnośnie podziału majątku.
Proszę o modlitwę.
nefretete100
Posty: 22
Rejestracja: 15 cze 2019, 6:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Już nie daje rady...

Post autor: nefretete100 »

Święty Michale Archaniele...
ODPOWIEDZ