Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

PaniMama
Posty: 75
Rejestracja: 20 maja 2018, 20:37
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: PaniMama »

Trochę nakładłam do głowy...
To sam z siebie bez słowa, nawet nie zauważyłam kiedy poszedł do sklepu, zrobił zakupy dla mnie.
Wg wytycznych od lekarza
Ale to kropla w morzu.
LRKG
Posty: 8
Rejestracja: 26 sty 2019, 16:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: LRKG »

Witaj PaniMama , bardzo Ci współczuję . Wierzę,że Twoja mądra miłość wiele może. Oczywiście z Bożą pomocą. Twój mąż ma problem, a największy to alkohol.Potrzebuje on pomocy by z tego wyjść. Jesteś bardzo silną kobietą, o wiele silniejszą niż Ci się wydaje. Nie chce się tu wymądrzać, tyko powiedzieć Ci, że jesteś kimś wyjątkowym i zapewnić o mojej modlitwie.
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: JolantaElżbieta »

PaniMama pisze: 20 maja 2019, 13:51 Trochę nakładłam do głowy...
To sam z siebie bez słowa, nawet nie zauważyłam kiedy poszedł do sklepu, zrobił zakupy dla mnie.
Wg wytycznych od lekarza
Ale to kropla w morzu.
Kropla drąży skałę. Chwała Panu!
PaniMama
Posty: 75
Rejestracja: 20 maja 2018, 20:37
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: PaniMama »

JolantaElżbieta pisze: 21 maja 2019, 22:20 Kropla drąży skałę. Chwała Panu!
Chwała Panu!
Teraz czas pracy nad sobą... By doceniać małe gęsty.
By od razu nie snuć czarnych scenariuszy...
(To potwornie trudne, kiedy od lat znasz utarte już schematy... I albo w momencie kiedy poczułam, że już się prostuje ..jest takie przyłożenie, że ledwo z łopatek się dźwigam ...)
I zacząć stawiać granicę...
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: JolantaElżbieta »

PaniMama pisze: 22 maja 2019, 0:50
JolantaElżbieta pisze: 21 maja 2019, 22:20 Kropla drąży skałę. Chwała Panu!
Chwała Panu!
Teraz czas pracy nad sobą... By doceniać małe gęsty.
By od razu nie snuć czarnych scenariuszy...
(To potwornie trudne, kiedy od lat znasz utarte już schematy... I albo w momencie kiedy poczułam, że już się prostuje ..jest takie przyłożenie, że ledwo z łopatek się dźwigam ...)
I zacząć stawiać granicę...
Tak, to bardzo trudne, bo lata doświadczeń mówią co innego - i ta nadzieja, która podpowiada Ci: może teraz, może już coś zrozumiał.... A potem okazuje się, że wraca się do punktu wyjścia. Ale ja wciąż wierzę, że Pan Bóg może przemieniac każdego człowieka. Tylko my czasami zapominamy, że my też musimy się zmieniać. Ja uczę się jak przyjmować takie dobre drobne gesty - bo wiesz, mam straszne problemy z przyjmowaniem - umiem dawać. Może lepiej powiedziec - umiałam, bo powoli uczę się przyjmować. To jest przemiana we mnie - nie nauczyłabym się jej bez odejścia mojego męża :-)
PaniMama
Posty: 75
Rejestracja: 20 maja 2018, 20:37
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: PaniMama »

JolantaElżbieta pisze: 22 maja 2019, 9:13 Tak, to bardzo trudne, bo lata doświadczeń mówią co innego - i ta nadzieja, która podpowiada Ci: może teraz, może już coś zrozumiał.... A potem okazuje się, że wraca się do punktu wyjścia. Ale ja wciąż wierzę, że Pan Bóg może przemieniac każdego człowieka. Tylko my czasami zapominamy, że my też musimy się zmieniać.
O tak... To takie trudne, tym bardziej, jeśli nie ma wzmocnień.
Jest we mnie wiele skrajności.
Bo w środku jestem bardzo wrażliwą kobietą, która potrzebuje być przytulana, głaskana itd.
Ale, że wielokrotnie została mocno zraniona i wykorzystywana, wytworzyła pancerz.
Chłodnej, twardej, silnej, samodzielnej babki...
Oczywiście, jestem samodzielna, zaradna...
Ale to tak jak zranione zwierzę...
Wieloletnie padały hasła typu rozwód...zarówno z jego jak i mojej strony.
Były one rzucane w ogromnej złości...oj ile raniących słów w czasie takich kłótni padało...i zamiast szukać jak siebie wzmacniać i budować, to my coraz mocniej sobie dokupujemy ( oj ja tu jestem jak najbardziej winna i bije się w pierś- jestem choleryczką, nerwuską i walę prosto z mostu, co mi ślina na język przyniesie).
Przyznam, że kilka dni jest całkiem przyzwoicie.
Mąż przejął wyjścia z psem, sam z siebie, bez proszenia ( chociaż twierdzi, że to mój pies, ja chciałam, więc to mój obowiązek). Kilka razy zrobił herbatę i jakieś tam owoce podał. Od kilku dni też nie sięgnął po alkohol.
To taki mały sukces. Chociaż wiem, że bez terapii to sami sobie nie poradzimy. Ale nie wiem gdzie szukać. Prywatnie nas nie stać, a tam gdzie pytalam, to najbliże terminy za 2-3lata ;)
Mirakulum
Posty: 2648
Rejestracja: 16 sty 2017, 19:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: Mirakulum »

Szukaj w wojewódzkich ośrodkach uzależnień i współuzależnień.
Terminy nie są aż takie długie i na NFZ.
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: Triste »

PaniMama pisze: 22 maja 2019, 10:06
JolantaElżbieta pisze: 22 maja 2019, 9:13 Tak, to bardzo trudne, bo lata doświadczeń mówią co innego - i ta nadzieja, która podpowiada Ci: może teraz, może już coś zrozumiał.... A potem okazuje się, że wraca się do punktu wyjścia. Ale ja wciąż wierzę, że Pan Bóg może przemieniac każdego człowieka. Tylko my czasami zapominamy, że my też musimy się zmieniać.
O tak... To takie trudne, tym bardziej, jeśli nie ma wzmocnień.
Jest we mnie wiele skrajności.
Bo w środku jestem bardzo wrażliwą kobietą, która potrzebuje być przytulana, głaskana itd.
Ale, że wielokrotnie została mocno zraniona i wykorzystywana, wytworzyła pancerz.
Chłodnej, twardej, silnej, samodzielnej babki...
Oczywiście, jestem samodzielna, zaradna...
Ale to tak jak zranione zwierzę...
Wieloletnie padały hasła typu rozwód...zarówno z jego jak i mojej strony.
Były one rzucane w ogromnej złości...oj ile raniących słów w czasie takich kłótni padało...i zamiast szukać jak siebie wzmacniać i budować, to my coraz mocniej sobie dokupujemy ( oj ja tu jestem jak najbardziej winna i bije się w pierś- jestem choleryczką, nerwuską i walę prosto z mostu, co mi ślina na język przyniesie).
Przyznam, że kilka dni jest całkiem przyzwoicie.
Mąż przejął wyjścia z psem, sam z siebie, bez proszenia ( chociaż twierdzi, że to mój pies, ja chciałam, więc to mój obowiązek). Kilka razy zrobił herbatę i jakieś tam owoce podał. Od kilku dni też nie sięgnął po alkohol.
To taki mały sukces. Chociaż wiem, że bez terapii to sami sobie nie poradzimy. Ale nie wiem gdzie szukać. Prywatnie nas nie stać, a tam gdzie pytalam, to najbliże terminy za 2-3lata ;)
Dobrze że oboje zauważacie konieczność wprowadzenia zmian w Wasze życie ale tak, masz rację, terapia jest Wam niezbędna.
Bo to muszą być trwałe zmiany a nie chwilowe.
PaniMama
Posty: 75
Rejestracja: 20 maja 2018, 20:37
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: PaniMama »

Mirakulum pisze: 22 maja 2019, 10:15 Szukaj w wojewódzkich ośrodkach uzależnień i współuzależnień.
Terminy nie są aż takie długie i na NFZ.

Ok. Dziękuję. Jak tylko się wygrzebię z choroby ( gorączka i te sprawy ;) ) będę szukać i działać
PaniMama
Posty: 75
Rejestracja: 20 maja 2018, 20:37
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: PaniMama »

Triste pisze: 22 maja 2019, 10:47 Dobrze że oboje zauważacie konieczność wprowadzenia zmian w Wasze życie ale tak, masz rację, terapia jest Wam niezbędna.
Bo to muszą być trwałe zmiany a nie chwilowe.
Aha,
Już dziś czuję, że zaczyna się jego wewnętrzny kryzys,bo za długo nie pił. Już jest uszczypliwy, złośliwy, warczy i czepia się bez powodu. Jest opryskliwy... Jak na głodzie.
Poza tym...
Zauważyłam też, że po telefonach jego matki później chodzi rozdrażniony.
Odciąć się od niej całkowicie nie chce i nie bardzo może ( i ja to rozumiem)... I to też patowa sytuacja, która nas wyniszcza.
Bo matka, po śmierci teścia, całkowicie się załamała...i poszła w długą z alkoholem, gdzie wcześniej raczej była osobą niepijącą.
Żyje w innym kraju, właściwie sama.
Bo jej drugie dziecko całkowicie się od niej odwróciło.
Nie chcę za bardzo tutaj opisywać tego tematu, ale sama jest sobie winna.
Mojego męża momentami traktuje jak partnera, kolegę, a nie syna.
Ech... Jakie to wszystko popaprane...
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: nałóg »

PaniMama..... czy możesz napisać jaki poradnik z zakresu komunikacji i dialogu przeczytałaś?
PaniMama pisze: 22 maja 2019, 10:06 eloletnie padały hasła typu rozwód...zarówno z jego jak i mojej strony.
no tak.... chyba Pulikowski kiedyś o tym mówił: facet to proste "urządzenie" i zadaniowe. Jak słyszy wielokrotnie od żony o rozwodzie to zaczyna sobie kodować te słowo, rozważać je podświadomie i jak dojdzie do wniosku że ten rozwód to jest "jego" to zwykle występuje o rozwód i trudno zmienić jego decyzję.
Kobiety potrafią używać zwrotu "rozwód" wobec męża bo myślą że mogą postraszyć tym swojego wybranka . A podstawy komunikacji mówią; BODZIEC-PAUZA-REAKCJA.
PaniMama pisze: 22 maja 2019, 10:06 Były one rzucane w ogromnej złości...oj ile raniących słów w czasie takich kłótni padało...i zamiast szukać jak siebie wzmacniać i budować, to my coraz mocniej sobie dokupujemy ( oj ja tu jestem jak najbardziej winna i bije się w pierś- jestem choleryczką, nerwuską i walę prosto z mostu, co mi ślina na język przyniesie).
No tak, a teraz zbierasz owoce swojej ciężkiej pracy nad wpędzeniem Was w kryzys i masz żal do męża o to...... czyżby o to że nie postawił Ci dużo wcześniej ostrzej granicy?
PaniMama pisze: 22 maja 2019, 10:06 Bo w środku jestem bardzo wrażliwą kobietą, która potrzebuje być przytulana, głaskana itd.
I aby to uzyskać 'waliłaś po oczach" rozwodem?. Może Twój współmałżonek ma inny temperament i nie potrafi tak jak choleryk szybko się "zapalić" i szybko zgasnąć, zapominać, przechodzić do tzw. normalności nawet po dużym wybuchu. Może długo czuć się zranionym.
PaniMama pisze: 22 maja 2019, 10:06 Chociaż wiem, że bez terapii to sami sobie nie poradzimy. Ale nie wiem gdzie szukać
Jest wiele możliwości nawet bez terapii aby dowiedzieć się jak mówić do partnera bez przemocy. Co masz w domu z tego zakresu?
PD
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: Rybka »

nałóg pisze: 22 maja 2019, 11:41

No tak, a teraz zbierasz owoce swojej ciężkiej pracy nad wpędzeniem Was w kryzys i masz żal do męża o to...... czyżby o to że nie postawił Ci dużo wcześniej ostrzej granicy?
Serio Nałóg ? Z tego wycinka wypowiedzi wpędzasz autorkę w całkowitą odpowiedzialność za kryzys ?
Owszem, autorka za uszami na pewno ma i to jest jej pole do pracy , ale pisanie czegoś takiego jest dużo na wyrost i moim zdaniem, ze swojego doświadczenia przynosi więcej szkody niż pożytku.
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
PaniMama
Posty: 75
Rejestracja: 20 maja 2018, 20:37
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: PaniMama »

nałóg pisze: 22 maja 2019, 11:41
Jakiś czas temu zaczęłam studiować polecane tu, na forum pozycję. Nie będę zmyślać, nie pamiętam tytułów. Chyba 5 języków miłości i coś jeszcze.
Słuchałam sporo konferencji Pulikowskiego... Wówczas nawet mąż jakoś tak jakby nawet zainteresował.
Tylko on ma duże nastawienie anty...i do kościoła i mocno odsunął się od Boga... Gdzie był przełom i nawet poszedł do spowiedzi po 20 latach i zaczął co jakiś czas uczestniczyć we mszy. Teraz jedynie z koszyczkiem udało mi się go namówić... Ani Wielkanoc ani Boże Narodzenie.... Kompletnie, ale zmusić nie mogę...
Oglądam i słucham o. Szustaka.
Swego czasu intensywnie słuchałam KS. Pawlukiewicza, ale po osobistym spotkaniu, gdzie zgłaszając się do niego z pomocą, w ogromnym dole psychicznym, na skraju załamania nerwowego, zostałam bardzo szorstko potraktowana i zrugana.
Może gdybym nie była rozwalona psychicznie, to jego postawa by mnie nie zabolała , a może uznałabym za słuszną. Tego nie wiem i już nie chce analizować.
Prawda - zbieram zgniłe owoce.
Ale czy to jedynie moja wina?
Czy znów mam wszystko brać na tzw. klatę?
Hmmm... Całe życie brałam wszystko za bardzo do siebie i za wszystko czułam się winna...czy do w domu rodzinnym, czy teraz w małżeństwie.
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: nałóg »

Rybka pisze: 22 maja 2019, 12:13 Serio Nałóg ? Z tego wycinka wypowiedzi wpędzasz autorkę w całkowitą odpowiedzialność za kryzys ?
Za daleko idąca interpretacja...... w nic nie wpędzam a pokazuję tylko spory udział w kryzysie. Im szybciej autorka uzna swój udział , zaakceptuje go, uświadomi sobie PO CO tak a nie inaczej reagowała na bodżce wewnętrzne i zewnętrzne tym szybciej będzie mogła pomyśleć jak tu powziąć wiedzą o granicach własnych i męża i jak je respektować i stawiać.
PaniMama pisze: 22 maja 2019, 12:44 Jakiś czas temu zaczęłam studiować polecane tu, na forum pozycję. Nie będę zmyślać, nie pamiętam tytułów. Chyba 5 języków miłości i coś jeszcze.
Słuchałam sporo konferencji Pulikowskiego... Wówczas nawet mąż jakoś tak jakby nawet zainteresował.
I słuchasz nadal? jakieś wnioski z tych konferencji? Ja akurat Pulikowskiego b. polecam . Sam dużo "wziąłem" z jego przemyśleń i udziału w konferencjach.
Akurat Pulikowski może trafiać do męża który -jak piszesz- ma trochę daleko do kościoła bo jest facetem i nie jest księdzem.
PaniMama pisze: 22 maja 2019, 12:44 Ale czy to jedynie moja wina?
Czy znów mam wszystko brać na tzw. klatę?
PaniMama........ proponuję zamienić słowo "wina" na "udział". Jak "wina" to i kara...a Ty nie chcesz być karana....nikt nie chce ...jak udział ....to praca. Praca nad kryzysem lecz i nad wyjściem z ostrej fazy kryzysu.

Warto poszukać tego co Was połączyło, co Was łączy . Nawet w ostrej fazie kryzysu warto szukać dobra w drugiej stronie.
Może znajdziesz z 5 dobrych, miłych faktów z ostatniego miesiąca?

Mam wrażenie , ż eb.potrzebujesz wskazówek z porozumiewania się bez przemocy i bez poczucia krzywdy.
PD
PaniMama
Posty: 75
Rejestracja: 20 maja 2018, 20:37
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja

Post autor: PaniMama »

nałóg pisze: 22 maja 2019, 14:51
Mam wrażenie , ż eb.potrzebujesz wskazówek z porozumiewania się bez przemocy i bez poczucia krzywdy.
PD
Myślę, że to był jeden z kluczowych powodów, dlaczego zaczęłam szukać pomocy tutaj.
Jest sporo osób, które są lub były w podobnej sytuacji i udało im się jakoś odbudować, naprawić.

Uważam, że u mnie jest o co walczyć i sprawa nie jest przegrana.
Kulejemy mocno oboje...i dołożyliśmy do pieca oboje...i nie chce tutaj się licytować kto bardziej.
Gdyby zamiast mnie zaczął się wypowiadać mój mąż... Byłaby druga strona medalu.
Wierzę, że i on pogubiony, poraniony, ale jest tak hardy, że będzie mówić i pokazywać na opak, żeby tylko nie wyjść w swoich oczach na słabego.
Dziś wywiązała się między nami rozmowa na temat dawania klapsów dzieciom, krzyczenia na nie itd.
Przysięgam... Otwierałam coraz szerzej oczy że zdumienia.
Przytaczałam przykład, jak poranione dziewczynki, które nie miały ojca ( albo umarł, albo odszedł, albo miał ją gdzieś.... I nie uczestniczył w wychowaniu i dorastaniu), które w oczach taty nie widziały, że są mądre, pięknie itd. które nie mogły w kryzysej sytuacji uciec w ramiona ojca i poczuć się bezpiecznie... W momencie kiedy na ich drodze pojawia się mężczyzna, który choć trochę da im czułości, one przepadają... Często kończy się to dla nich jeszcze większą traumą, bo zazwyczaj w tych układach chodzi o seks ( to tak ogólnikowo... Bo przecież nie zawsze tak jest)... A mój mąż stwierdził, że nie widzi w tym nic złego.
Ale jak już pisałam wyżej ... Dziś od rana był jakby go osy pokąsały...cały nabzdyczony.
Pulikowskiego słuchał...
Ale on się tak obraził na kościół i księży...a ludzie chodzący do kościoła to są zaślepieni fanatycy, że mnie brakuje argumentów.
Jedynie co, to mogę się modlić za przemianę jego serca.
Nigdy mi nie bronił chodzić do kościoła. Na wszystkie sakramenty się zgodził i powiedział, że pozwoli mi wychować dziecko/ dzieci w wierze katolickiej. Ale żebym go nie zmuszała do "odstawiania szopki".
Ostatnio zmieniony 22 maja 2019, 16:23 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
ODPOWIEDZ