Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Robertb
Posty: 70
Rejestracja: 17 kwie 2019, 11:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Robertb »

Ja nie zamierzam ich zostawić. Będą mieszkać części u mnie cześć u niej.

Nie wiem czy dobrze do na nich wpłynie jeśli zaczniemy walczyć i czy wtedy nie stracę więcej bo napewno w sądzie przedstawi że nadużywałem alkoholu.

Jedno dziecko jest bardziej zwiąne z żoną drugie ze mną .

Zresztą ja już nie wiem sam co robić najbardziej mi zależy na utrzymanie rodziny w komplecie.

Dom i tak będzie musiał iść na sprzedaż bo jest wspólny.

Żona niszy życie trzem osobom.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: tata999 »

Chyba wiem, co czujesz. Miałem tak samo. Dalej żałuję, że nie ma pełnej rodziny, ale nauczyłem się radzić sobie z tą goryczą i emocjami. Przełomowe było u mnie spotkanie na Sycharze. Pojąłem, że nie mam wpływu.
Blondynka55
Posty: 313
Rejestracja: 14 sty 2019, 15:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Blondynka55 »

Robertb pisze: 30 kwie 2019, 14:38 Ja nie zamierzam ich zostawić. Będą mieszkać części u mnie cześć u niej.

Nie wiem czy dobrze do na nich wpłynie jeśli zaczniemy walczyć i czy wtedy nie stracę więcej bo napewno w sądzie przedstawi że nadużywałem alkoholu.

Jedno dziecko jest bardziej zwiąne z żoną drugie ze mną .

Zresztą ja już nie wiem sam co robić najbardziej mi zależy na utrzymanie rodziny w komplecie.

Dom i tak będzie musiał iść na sprzedaż bo jest wspólny.

Żona niszy życie trzem osobom.
Może nie podejmuj na razie pochopnych decyzji,których nie jesteś pewien na 100%.
W kwestii waszego domu może warto go zostawić dla waszych dzieci nie musisz go przecież sprzedawać.Przemyśl to jeszcze dokładnie.
Ukasz

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Ukasz »

Robertb pisze: 30 kwie 2019, 6:21 Wczoraj doszło do krótkiej wymiany zdań jak zwykle ona zaczela, powiedziała że nawet jak się teraz nie wyprowadzi to i tak zostawi minie jak dzieci dorosną.
Może pochwal ją za to, że jest gotowa ścierpieć mieszkanie z Tobą aż do tego czasu dla dobra dzieci? Zastanów się, czy możesz ją podtrzymać w takiej postawie, stać się sprzymierzeńcem w realizacji takiego planu. Bo to oznacza, że - jak w tytule wątku - będziecie nadal mieszkać razem i wiele może się zdarzyć. Żadne z Was nie wiem, co będzie za kilka lat. Jesteś na dobrej drodze w pracy nad sobą, ale na efekty tej zmiany w relacjach trzeba czekać, może latami. A tu właśnie ten czas byście mieli. Nie traktuj tego proszę jako rady, znasz swoją sytuację lepiej niż ja, tylko jako pomysł do przemyślenia.
Robertb
Posty: 70
Rejestracja: 17 kwie 2019, 11:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Robertb »

Ukasz pisze: 30 kwie 2019, 22:47 Może pochwal ją za to, że jest gotowa ścierpieć mieszkanie z Tobą aż do tego czasu dla dobra dzieci? Zastanów się, czy możesz ją podtrzymać w takiej postawie, stać się sprzymierzeńcem w realizacji takiego planu.
Problem w tym ze ona codzienie mówi cos innego
Wiedźmin

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Wiedźmin »

Robertb pisze: 30 kwie 2019, 10:11 Ja jak najbardziej bym chciał aby dzieci zamieszkały ze mną jednak ona się na to nie zgodzi a nie chcę walczyć z nią w sądzie.
[...]
Aha - nie chcesz z nią walczysz w sądzie? A gdzie chcesz z nią walczyć?

W jakim wieku są dzieci? Może chodzi o coś innego... że nie czujesz, że dałbyś sam radę wychować dzieciaki, bez pomocy żony? Jaki jest rozkład obowiązków u Was?

Wiesz, ja popełniłem wiele błędów.
Ale za to jak pojawił się niedźwiedź (pierwszy :P)... to zdążyłem zebrać taki materiał na żonę, że starczyłoby na 3 rozwody z orzeczeniem o winie. Po co mi był (jest) ten materiał? A no po to, aby jeśli żonie przyszedłby do głowy durny pomysł, aby zabrać mi dzieci (ograniczyć kontakt) - to żebym nie był całkiem bezbronny.

Ja również, jak większość tutaj zebranych chciałbym mieć pełną kochającą się rodzinę. Ale dostaliśmy do gry takie karty a nie inne.
Nie wiem, czy wyłożenie wszystkich kart na stół i ogłoszenie kapitulacji jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki, to dobry pomysł.
Wiedźmin

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Wiedźmin »

Ukasz pisze: 30 kwie 2019, 22:47
Może pochwal ją za to, że jest gotowa ścierpieć mieszkanie z Tobą aż do tego czasu dla dobra dzieci? [...]
No nie - Ukasz wybacz.

Jak to pochwal? Jak to ścierpieć?

To byłoby przyznaniem jej racji, że jesteś beznadziejnym mężem... z którym spędzanie czasu pod jednym dachem to katorga i cierpienie.
Kurcze - to może idź na całość - pochwal za to, że znalazła sobie w końcu interesującego kowalskiego i że w końcu zadbała o siebie i o swoje potrzeby - i pochwal, że w końcu będzie stała obok prawdziwego mężczyzny, a dzieci będę mieć dobrego ojczyma.
Ukasz

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Ukasz »

Nie chwalić za to, jak źle traktuje męża, lecz za to, że wbrew sobie, dla dobra dzieci, chce nadal mieszkać razem.
Ścierpieć - bo ze słów Roberta wynika, że przebywanie razem sprawia jej ból. On nie wynika z tego, że Robert jest zły, lecz z jakiś jej własnych wad czy zranień, ale samo cierpienie jest faktem. Warto zdać sobie sprawę, że tak jest, wziąć to pod uwagę, a nawet zaakceptować ten fakt. Teraz tak jest. Byłoby dobrze, gdyby to się zmieniło, ale na razie nie jest tak, jak chcielibyśmy, żeby było.
Robertb pisze: 01 maja 2019, 5:33 Problem w tym ze ona codzienie mówi cos innego
I mimo to lepiej nie ignorować tego, co ona mówi. Nie wierzyć tym słowom (lista Zerty), ale je słyszeć. Jeżeli chcesz, żebyście nadal razem mieszkali, to łatwiej to uzyskać zgadzając się z nią i odwołując się do jej własnych słów, niż zaprzeczając im i domagając się zmiany stanowiska. Ponadto postawa może się trochę ustabilizować, jeśli pójdą za nią jakieś działania.
Powtarzam: nie radzę Ci, co zrobić, tylko podsuwam coś do rozważenia.
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: vertigo »

Aleksander pisze: 01 maja 2019, 8:59 Ale za to jak pojawił się niedźwiedź (pierwszy :P)
I pewnie nie był to sympatyczny niedźwiedź Wojtek :lol:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojtek_(n ... ied%C5%BA)
Aleksander pisze: 01 maja 2019, 8:59 ... to zdążyłem zebrać taki materiał na żonę, że starczyłoby na 3 rozwody z orzeczeniem o winie. Po co mi był (jest) ten materiał? A no po to, aby jeśli żonie przyszedłby do głowy durny pomysł, aby zabrać mi dzieci (ograniczyć kontakt) - to żebym nie był całkiem bezbronny.
Zgadzam się - Si vis pacem, para bellum - (edit moderacji - Chcesz pokoju - szykuj się do wojny)
Aleksander pisze: 01 maja 2019, 8:59 Nie wiem, czy wyłożenie wszystkich kart na stół i ogłoszenie kapitulacji jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki, to dobry pomysł.
Z mojego doświadczenia, bardzo niedobry. Takie podejście tylko rozzuchwalało żonę do poświęcania coraz więcej czasu kowalskiemu.
Ostatnio zmieniony 01 maja 2019, 20:01 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: dodano tłumaczenie
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: tata999 »

Aleksander pisze: 01 maja 2019, 9:05
Ukasz pisze: 30 kwie 2019, 22:47
Może pochwal ją za to, że jest gotowa ścierpieć mieszkanie z Tobą aż do tego czasu dla dobra dzieci? [...]
No nie - Ukasz wybacz.

Jak to pochwal? Jak to ścierpieć?

To byłoby przyznaniem jej racji, że jesteś beznadziejnym mężem... z którym spędzanie czasu pod jednym dachem to katorga i cierpienie.
Kurcze - to może idź na całość - pochwal za to, że znalazła sobie w końcu interesującego kowalskiego i że w końcu zadbała o siebie i o swoje potrzeby - i pochwal, że w końcu będzie stała obok prawdziwego mężczyzny, a dzieci będę mieć dobrego ojczyma.
Jednocześnie biżuterię jej kup, żeby miała czym świecić przy kowalskim, ojczymowi dobry samochód, żeby Twoje dzieci byle jakim nie jeździły. W laurce napisz, jak bardzo chwalebna jest jej piękne świadectwo cierpietnictwa, emancypacji i zaradności. Dzieci i otoczenie może się od niej uczyć.
Czarek
Posty: 1384
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Czarek »

Witaj Robertb,
Robertb pisze: 30 kwie 2019, 14:38 Ja nie zamierzam ich zostawić. Będą mieszkać części u mnie cześć u niej.
Brawo dla Ciebie. Już wiesz czego nie zamierzasz zrobić, a to dużo ... na początek.
W praktyce bardzo przydaje się wiedza i umiejętności takiego budowania relacji aby dzieci chciały z Tobą być (nie na zasadzie "wygrania" rywalizacji z żoną tylko w wyniku tego, że potrzebują mądrze i umiejętnie kochającego taty).

Zainwestowanie czasu i energii w te przestrzenie z wielkim prawdopodobieństwem da piękne owoce.
Robertb pisze: 30 kwie 2019, 14:38 Nie wiem czy dobrze do na nich wpłynie jeśli zaczniemy walczyć i czy wtedy nie stracę więcej bo napewno w sądzie przedstawi że nadużywałem alkoholu.
Walka rodziców nigdy nie wpływa dobrze na dzieci ( z doświadczenia własnego dzieciństwa dodam, że zadaje bardzo głębokie rany, które niezagojone i nieopatrzone są potem w życiu dorosłym źródłem dalszego cierpienia ).

Moja żona na potrzeby rozprawy sądowej i nie tylko zadała sobie duży trud zbudowania takiego mojego wizerunku aby nikt nie miał wątpliwości, które z nas jest poszkodowane, a które winne. To całkiem "logiczne" i powtarzalne zachowanie w sytuacji kryzysu.

Co mnie pomogło (uratowało) to rezygnacja z wysiłków aby ten obraz obalić (rezygnacja z walki) oraz podjęcie trudu samopoznania siebie, prawdy o sobie oraz przyjęcie mojej wartości i godności jako człowieka w oczach Boga (to dało mi siłę aby nie przyjąć bez zastrzeżeń "prawdy" przedstawianej przez żonę i nie uciec).

Dopóki będziesz patrzył na ewentualne doświadczenia, które Ciebie czekają przez pryzmat strat, dopóty lęk będzie tym, który będzie kierował Twoim postępowaniem.
Robertb pisze: 30 kwie 2019, 14:38 Jedno dziecko jest bardziej zwiąne z żoną drugie ze mną .
Moje doświadczenie pokazuje mi, że warto budować z dziećmi (i ludźmi też) więzi i relacje, a nie wiązać ich ze sobą.
Robertb pisze: 30 kwie 2019, 14:38 Zresztą ja już nie wiem sam co robić najbardziej mi zależy na utrzymanie rodziny w komplecie.
Rozumiem Ciebie.
Patrząc dziś na kryzys w moim małżeństwie i rodzinie z pełną świadomością przyznaję, że utrzymanie jej w całości z zachowaniem sposobu w jaki wtedy funkcjonowaliśmy przyniósłby bardzo wiele zła.

Dziś wiem, że kryzys w małżeństwie dał mi szansę na dokonanie zmian w moim życiu i jestem bardzo wdzięczny, że pozwoliłem sobie na przyjęcie pomocy, którą zaoferował mi wtedy Bóg.

Jestem pewien, że pogodzenie się ze stratą mojej wizji rodziny i małżeństwa oraz przeżycie jej pomogło mi pożegnać się ze starym człowiekiem, którym byłem i stworzyło miejsce na nowego.

Chcę Ci przekazać, że warto zobaczyć swój udział w tym co Ciebie (Was) spotkało i wziąć za niego odpowiedzialność.
Warto abyś pamiętał, że taką samą robotę ma do zrobienia żona (jeśli zechce).
Robertb pisze: 30 kwie 2019, 14:38 Żona niszy życie trzem osobom.
Robert tak to widzisz i odbierasz dzisiaj ... rozumiem to.
To czy w to uwierzysz i wysiądziesz z pociągu na stacji "rezygnacja" zależy od Ciebie.
Robertb pisze: 01 maja 2019, 5:33 Problem w tym ze ona codzienie mówi cos innego
Problem nie w tym co mówi lub czyni Twoja żona (bo to jej odpowiedzialność). Problem jest w tym co Ty słyszysz i jak na to reagujesz (a to już jest Twoja odpowiedzialność i pole do pracy nad sobą).


Pogody ducha
Robertb
Posty: 70
Rejestracja: 17 kwie 2019, 11:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Robertb »

Aleksander pisze: 01 maja 2019, 8:59
Robertb pisze: 30 kwie 2019, 10:11 Ja jak najbardziej bym chciał aby dzieci zamieszkały ze mną jednak ona się na to nie zgodzi a nie chcę walczyć z nią w sądzie.
[...]
Aha - nie chcesz z nią walczysz w sądzie? A gdzie chcesz z nią walczyć?

W jakim wieku są dzieci? Może chodzi o coś innego... że nie czujesz, że dałbyś sam radę wychować dzieciaki, bez pomocy żony? Jaki jest rozkład obowiązków u Was?

Wiesz, ja popełniłem wiele błędów.
Ale za to jak pojawił się niedźwiedź (pierwszy :P)... to zdążyłem zebrać taki materiał na żonę, że starczyłoby na 3 rozwody z orzeczeniem o winie. Po co mi był (jest) ten materiał? A no po to, aby jeśli żonie przyszedłby do głowy durny pomysł, aby zabrać mi dzieci (ograniczyć kontakt) - to żebym nie był całkiem bezbronny.

Ja również, jak większość tutaj zebranych chciałbym mieć pełną kochającą się rodzinę. Ale dostaliśmy do gry takie karty a nie inne.
Nie wiem, czy wyłożenie wszystkich kart na stół i ogłoszenie kapitulacji jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki, to dobry pomysł.
Tez mam co nie co zebrane, czy to wystarczy w sądzie nie wiem, nie wiem też co zrobię jak już będe pod scianą.

Teraz nie chcę z nią walczyć, bo wiem że sie przyczyniłem do tego kryzysu, ale przedewszyskim jeszcze wierze że nam się uda.

I mysle że są duże szanse na to że jednak się nie wyprowadzi, emocje opadły i zmieniła ton, ciagle rozważa wyprowadzkę jednak bardziej rozważa to czy damy rade żyć razem.

Dla mnie to by oznaczło więcej czasu...
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Lawendowa »

tata999 pisze: 30 kwie 2019, 11:17
Robertb pisze: 30 kwie 2019, 10:11 Ja jak najbardziej bym chciał aby dzieci zamieszkały ze mną jednak ona się na to nie zgodzi a nie chcę walczyć z nią w sądzie.

Wole z nią to ustalić i się dzielić opieka nad dziećmi.
Nie masz na to wpływu. W prostych sprawach trudno Wam cokolwiek ustalić a co dopiero tutaj. Bez zgodnej woli żony nie ustalisz podziału opieki nad dziećmi i skończy się w sądzie, choćbyś tego nie chciał. W sądzie odbiorą Ci częściowo kontakty, prawa rodzicielskie staną się fikcją (nawet jeśli nie odbiorą), zasądza alimenty i będą cyklicznie podwyższać.
Czytam ten wątek i coraz bardziej nie rozumiem dokąd on zmierza. Aż wróciłam do początku...
Czy Wy się nie zapędzacie za daleko? Proponuję i autorowi wątku, i czytającym, wrócić do pierwszego postu i się mu przyjrzeć. Czy przez te kilkanaście dni realnie coś się wydarzyło?
Mieszkacie razem (zanim dzieci będą dorosłe to jeszcze lata miną), kowalskiego nie ma, żona pozwu nie złożyła, a tutaj już są gorące dyskusje jak podzielić się dziećmi, zbieranie dowodów, alimenty, sprzedaż domu :shock:
Robertb, czy Ty szukasz już furtki na wyjście z małżeństwa??? A może to próba odwrócenia uwagi od większych problemów?

Jak czytam ten watek to widzę, że problem alkoholu zszedł na daleki plan, a to jednak może być sedno problemu. To że teraz mniej pijesz, może dla żony nie rozwiązywać problemu. Może takie przerwy już bywały i stad u niej ten strach?
Inna sprawa, że ograniczenie częstotliwości i ilości wypijanego alkoholu nie sprawia, że problem zniknął. Trzeźwość, a ograniczenie picia to zupełnie różne sprawy. Można w ogóle nie pić wiele lat, ale jeśli się tego nie przerobi, to pijane myślenie zostaje.
Robertb pisze: 23 kwie 2019, 17:38
marylka pisze: 23 kwie 2019, 9:36 Czy Twoja żona nie czuje, że ma rywalki?
Czy z kimś/z czyms sie nie sciga/nie konkuruje?
Jednak ona bardzo często było śpiąca, albo zmęczona, a parę miesięcy przed ogłoszeniem decyzji o rozwodzie ogłosiła ze nie będzie się ze mną kochać dopóki nieprzestane pić.

Niestety to podziałało na mnie wręcz odwrotnie. I w tym przypadku mogła potraktować to wole alkohol od niej.
Zdążyło się tez, że kilka razy, powiedziałem, że znajdę sobie kochankę, albo, że jakaś kobieta mi się podoba, bardziej traktowałem to, jako żart lub dogryzienie jej..


... Gdym pokierował moim życiem inaczej nie miałbym takich problemów.
Powyższe Twoje wypowiedzi wskazują, że dla Twojej żony to był bardzo duży problem.
"Żarty" takiego kalibru, to poważna sprawa i bardzo niszcząca dla małżeństwa.
Robertb pisze: 25 kwie 2019, 12:18
Anita11 pisze: 25 kwie 2019, 11:20 Czy byłbyś w stanie dla dobra małżeństwa i swojego dobra przede wszystkim zrezygnować całkowicie z alkoholu? Tak czy siak musisz to przepracować dlaczego piłeś. Dlaczego akurat taka forma ucieczki. Przyczyna jest wydrukowana w Twoją podświadomość o spróbuj się do niej dobrać. Nie przekonuje mnie odpowiedz że chciałeś zwrócić na siebie uwagę żony.

Ja praktycznie nie pije alkoholu , nawet jesli pije dla towarzystwa to bardzo rzadko i nie parę piw czy drinków a max 1 drinka lub 2 małe piwka z niska zawartością alkoholu.


To nie jest spowodowane tym że się kontroluje tylko, może to zabrzmi śmiesznie , już nie lubię wpływu alkoholu na mój organizm. Czuje się i bawię znacznie lepiej w towarzystwie gdy nie pije niż wtedy gdy piłem. Czuje się zdrowszy i w ogóle czuje się super fizycznie i psychicznie (pomijając kryzys).

Jeśli to się zmieni nie wykluczam terapii, na razie nie widzę sensu.

Myślę że dlatego wybrałem alkohol bo to było najłatwiejsze rozwiązanie, żeby nie myśleć, żeby zapomnieć o problemach
Przyjrzyj się temu co odpowiedziałeś na pytanie, które zadała Anita11, bo to pokazuje coś bardzo istotnego.
Zapytała wprost - czy byłbyś w stanie całkowicie zrezygnować z alkoholu, a Ty nie odpowiedziałeś tak lub nie, a zamiast tego zacząłeś się tłumaczyć że Ty to prawie nie pijesz, że rzadko, że słaby alkohol, że mało itd. Warto przemyśleć z czego to wynika.

A na tytułowe pytanie odpowiedź jest prosta - warto zacząć od siebie.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Angela »

Jednak ona bardzo często było śpiąca, albo zmęczona, a parę miesięcy przed ogłoszeniem decyzji o rozwodzie ogłosiła ze nie będzie się ze mną kochać dopóki nieprzestane pić.

Niestety to podziałało na mnie wręcz odwrotnie. I w tym przypadku mogła potraktować to wole alkohol od niej.
Zdążyło się tez, że kilka razy, powiedziałem, że znajdę sobie kochankę, albo, że jakaś kobieta mi się podoba, bardziej traktowałem to, jako żart lub dogryzienie jej..
Możliwe, że w Twoim małżeństwie alkohol jest większym problemem niż myślisz.
Robertb, czy Twoja żona przyłączała się czasem do picia alkoholu?
Bo na przykład ja nie deklaruję się jako abstynetka, ale poza kieliszkiem szampana na Sylwestra nie piję wcale, nie lubię. Dlatego drażniło mnie nawet gdy mąż wypił 1 piwo po pracy, nie lubiłam tego zapachu. Gdy wypił więcej, teoretycznie wiedziałam, że w tych momentach nie należy traktować poważnie tego co mówi. Ale ponieważ pozwalał sobie na mocniejsze ranienie mnie, rany zostawały na dłużej i samo picie odbierałam jako wymierzone bezpośrednio przeciwko mnie. Dodatkowo miał swoją teorię, że to złe żony wpędzają swoich mężów w alkoholizm.
Odetchnęłam, gdy przystąpił do krucjaty.
Może im dłużej trwa Twoja przerwa w piciu, żona czeka w coraz większym napięciu i obawie na moment kiedy znowu się upijesz. Nie radzi sobie z emocjami i za swój stan obwinia Ciebie.
Dlatego pełna abstynencja byłaby wyzwalająca.
Dla mojego męża w tej decyzji była inspirująca myśl, że nie chce aby dzieci widzały go podchmielonego, zwłaszcza chłopcy, by nie tracić w ich oczach autorytetu.
Robertb
Posty: 70
Rejestracja: 17 kwie 2019, 11:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Robertb »

Lawendowa pisze: 01 maja 2019, 21:30 Mieszkacie razem (zanim dzieci będą dorosłe to jeszcze lata miną), kowalskiego nie ma, żona pozwu nie złożyła, a tutaj już są gorące dyskusje jak podzielić się dziećmi, zbieranie dowodów, alimenty, sprzedaż domu
Robertb, czy Ty szukasz już furtki na wyjście z małżeństwa??? A może to próba odwrócenia uwagi od większych problemów?

Jak czytam ten watek to widzę, że problem alkoholu zszedł na daleki plan, a to jednak może być sedno problemu. To że teraz mniej pijesz, może dla żony nie rozwiązywać problemu. Może takie przerwy już bywały i stad u niej ten strach?

Inna sprawa, że ograniczenie częstotliwości i ilości wypijanego alkoholu nie sprawia, że problem zniknął. Trzeźwość, a ograniczenie picia to zupełnie różne sprawy. Można w ogóle nie pić wiele lat, ale jeśli się tego nie przerobi, to pijane myślenie zostaje.
Tak na razie sie nic nie wydarzyło niestety sytuacja jest bardzo dynamiczna. Nie szukam furtki
Nie wiem z tym alkoholem, nie wydaje mi sie abym miał pijane myslenie , chociaz nie wiem co to jest.

Lawendowa pisze: 01 maja 2019, 21:30 Przyjrzyj się temu co odpowiedziałeś na pytanie, które zadała Anita11, bo to pokazuje coś bardzo istotnego.
Zapytała wprost - czy byłbyś w stanie całkowicie zrezygnować z alkoholu, a Ty nie odpowiedziałeś tak lub nie, a zamiast tego zacząłeś się tłumaczyć że Ty to prawie nie pijesz, że rzadko, że słaby alkohol, że mało itd. Warto przemyśleć z czego to wynika.
Faktycznie tak wyglada jak tłumacznie , ale tak byłbym stanie nie pić. Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia i w ogóle o tym nie myślę
Angela pisze: 01 maja 2019, 23:49 Możliwe, że w Twoim małżeństwie alkohol jest większym problemem niż myślisz.
Robertb, czy Twoja żona przyłączała się czasem do picia alkoholu?
Tak czasem piliśmy razem alkohol ale ona nie w sensie upijania się - drinka przy filmie czy wino do obiadu nawet podczas kryzysu sie zdarzyło ze piliśmy razem piwo w restauracji.

Teraz moja zona tez czasem pije piwo po pracy czy drinka.
ODPOWIEDZ