Właśnie po to sa wspólnoty.Niedoskonały pisze: ↑08 kwie 2019, 7:30mam troszeczkę inny pogląd na to. W takiej sytuacji może dojśc do sytuacji że nigdy nie będziemy mogli się pochwalić, że zrobiliśmy krok do przodu. Bezrobotny chwaląc się że zdobył pracę, palacz że rzucił palenie, złodziej że przestał kraść, niewierny, że się nawrócił za każdym razem znajdziemy kogoś kto powie słuchaj z czego się cieszysz ja nigdy tego nie robiłem.nałóg pisze: ↑07 kwie 2019, 21:51 Czas,Czas,czas a do tego akceptacja i wdzięczność dobrze pojmowana.Moj przyjaciel alkoholik po 3 latach od zaprzestania picia poszedł do swojej siostry by się tym pochwalić i by być pochawalonym i mówi: nie piję już 3 lata.A jego siostra na to : a ja nigdy nie piłam.PD
Wydaje mi się że powinniśmy cieszyć się każdym nawet najmniejszym krokiem który robimy do przodu, chociaż czasami jest to bardzo trudne.
U mnie było tak że we wspólnocie meża jak ktos przeżywał rok życia w trzeźwosci to przynosil jakies słodkosci, żeby wspólnie dzielic sie ta radością.
I oni siebie nawzajem rozumieja/do dzis tak jest/ i wspieraja się, także poprzez uczczenie kolejnego etapu życia w trzeźwosci.
Natomiast osoby stojace z boku nie maja pojecia, nie rozumieja - z czego sie cieszysz?
Ja na przyklad reagowalam agresja na to wszystko.
Wiec mój mąż poczatkowo nie miał kompletnie we mnie wsparcia.
On mówił - " jestem trzeźwy miesiac - super co?
Jesteś ze mnie dumna?"
A ja słyszałam - " już miesiac jak cie nie zdradzam. Zobacz ile wytrzymuję? Nieźle co?"
Tak odebrana wiadomośc byla dla mnie mega upokarzajaca. Ooooo - ile wysiłku wkłada mój mąż, żeby mnie nie zdradzać! I ja mam taniec radości teraz odtańczyć przed nim?
Żona też może miec podobnie....już miesiac jak cie słucham, rozmawiam z Toba, nie bełkocze, nie jestem agresywny, licze sie z toba...już miesiac jestes ważniejsza od wódki!
Szczerze?
Dla mnie/moje podejscie było - to łaski bez.
Nie wysilaj sie skoro tak wiele wyrzeczen kosztuje cie bycie ze mna.
Ja też mam swoje poczucie godnosci i wcale nie musze na to wszystko patrzeć i tego wszystkiego przeżywać
Mówie to jako ŻONA.
Wyjscie z nałogu to dla żony poziom ZERO.
Czyli nic.
Bo TAKIM miał byc w dniu ślubu już.
Dopiero potem - to trzeba budować relacje.
I TU żona może czuć zmiany.
Opisuje mój stan świadomosci na temat nałogu w czasie, kiedy odchodziłam od meża.
Nie rozumiałam jak może być coś co niszczy jego jako człowieka i nas jako rodzine. I on to coś cały czas ma na pierwszym miejscu. Cały czas o tym mysli i skacze wokół tego.
Im bardziej poznawałam mechanizmy nałogu tym bardziej zaczynałam to wszystko rozumieć. Dlatego dzisiaj razem świetujemy i cieszymy sie z każdego dnia trzeźwości.
Bo.....i na ten poziom ZERO też nieźle trzeba sie napracować, żeby wyjsć. Dlatego szanuje każda prace nad soba.
I....od tego poziomu ZERO już MOŻNA cokolwiek zacząć budować. Poniżej - NIC nie zbudujesz.
Ale i rozumiem, że nie wszyscy sa w temacie i inaczej moga te sprawy postrzegać. Bo też tak miałam.
Pozdrawiam