Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ukasz

Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Ukasz »

A ja bym raczej przestrzegał przed w chodzeniem akurat do wspólnoty neokatechumenalnej bez męża czy żony. Ta droga ma to do siebie, że potem nawet najbliższa osoba nie może dołączyć. I powoli rośnie mur między małżonkami. W dobrze funkcjonującym małżeństwie to zwiększa ryzyko kryzysu. Gdy ten już jest, i to w ostrej formie, może to bardzo utrudnić powrót do siebie. Piszę na podstawie konkretnych, znanych mi bezpośrednio przypadków.
Pustelnik

Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Pustelnik »

Ukasz pisze: 07 lut 2019, 23:37 A/ W dobrze funkcjonującym małżeństwie to zwiększa ryzyko kryzysu.
B/ Gdy ten już jest, i to w ostrej formie, może to bardzo utrudnić powrót do siebie.
A/ Tak. Ale czy życie nie jest z natury ryzykowne ?
I czy małżeństwo to nie także "gra/zmagania partnerów" w dobrym rozumieniu (jako jeden z wielu aspektów tej relacji)? Czy do nauki stawiania granic wykorzystywać tylko trudne przypadki jak np. alkoholizm/sexoholizm/zakupoholizm/zdrady/... czy też własnie takie "pozytywne" jak pragnienie przynależności do wspólnoty ?

B/ Może niekoniecznie , to zależy od poszczególnego przypadku. Małżonek może nigdy nie wrócić lub relacje z nim jak wróci będą do końca b.trudne. Byłbym bardzo ostrożny z taką "generalną" radą/przestrogą. I stawianiem "ratowania" na pierwszym miejscu ...

Z mojego podwórka: z małżonką zapisaliśmy się wspólnie do Domowego Kościoła póżno jako 40 plus :-). Żonie "tak sobie" odpowiadało. Jak wchodziła w większy zakres zażyłości z jezuitą (swoim kier. duchowym) to nas z tamtąd "wymiksowała".
Jak żona już mieszkała osobno, to ją informowałem/proponowałem wspólnie : Sychar i Neo. Nie chciała. Mówiła "Wiesz, ja raczej nie lubię wspólnot, mnie to nie pasuje".
Jak znam swoją żoną, to "gdyby wróciła" nawet nie napomknie abym "zrezygnował" ... . Nie jest taka zaborcza (nigdy bardzo zaborcza nie nie była). Bo niby dlaczego ? Co by miało za tym przemawiać ?
Nie znaczy że ja "wsiąkłem" we wspólnoty. Jestem w tym wolny. A z ogniska Sychar np. zrobiłem sobie czasową przerwę ... . A do Neo też mam swój dystans widzę plusy i minusy. Widzę co otrzymuję i co daję. Ale to raczej dobry i wartościowy czas. Uczy mnie systematyczności, otwiera na szczere spotkania z ludżmi. Wyzwala z "rozkminów" czy np. za mało/źle się modlę, czy nie jestem ... (za bardzo) ... :lol: "porypany" 8-) .

Pogody Ducha !
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Relacja z rodzina męża po porzuceniu.

Post autor: sasanka »

Ukasz , bardzo cenna uwaga , którą podałeś. Ja też znam takie przypadki , gdzie tzw.wspólnota wręcz rozbiła małżeństwa całkiem dobrze funkcjonujące , dopóki jedno z małżonków tam nie trafiło. W jednym przypadku skończyło się to rozwodem , a w drugim ogromnym ciągle trwającym kryzysem.
Pustelnik

Re: Relacja z rodzina męża po porzuceniu.

Post autor: Pustelnik »

sasanka pisze: 08 lut 2019, 11:31 (...) gdzie tzw.wspólnota wręcz rozbiła małżeństwa całkiem dobrze funkcjonujące , dopóki jedno z małżonków tam nie trafiło. W jednym przypadku skończyło się to rozwodem , a w drugim ogromnym ciągle trwającym kryzysem.
Tzw. wspólnota ? Dlaczego " tzw." ?
A może to były "tzw." :lol: małżenstwa , bardzo niedojrzałe, źle ustawione do otoczenia / świata / swojego powołania ??? :idea:

Pogody Ducha !

P.S. i tu wg mnie jest problem czy "małżenstwo" i "ratowanie" ma absolutnie pierwszoplanową rangę ... . Ja za tym nie optuję ...
Pustelnik

Re: Relacja z rodzina męża po porzuceniu.

Post autor: Pustelnik »

sasanka pisze: 08 lut 2019, 11:31 tzw.wspólnota wręcz rozbiła małżeństwa całkiem dobrze funkcjonujące , dopóki jedno z małżonków tam nie trafiło.
A jak rozbiła ? Metodą "na teściową" (mam na myśli wtrącanie się ? niezapowiedziane wizyty ? próby manipulacji ? oceniania nieobecnych przy rozmowie osób ?) ?

Chodzi o praktykowanie miłości, które może powoli realizować się wobec konkretnych osób, a nie anonimowego tłumu. (...)

Fragment z:
Po co być we wspólnocie? Msza w niedzielę nie wystarczy?
https://pl.aleteia.org/2017/02/21/co-mi ... wystarczy/
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Relacja z rodzina męża po porzuceniu.

Post autor: sasanka »

Tak myślałam Pustelniku , że się odezwiesz mimo , że pisałam to do wiadomości wszystkich.
Niezbyt dokładnie znam Twoją historię , ale chyba tam też było coś związanego z udziałem Twojej żony we wspólnocie. A potem duchowny wkroczył do Waszego życia i nie skończyło się to dobrze dla małżeństwa.
Wracając do tzw.wspólnoty - tzw. , bo niektóre sekty (również w kościele katolickim) tak siebie nazywają. Do wspólnot trafiają też osoby niezrównoważone psychicznie albo bardzo wyrachowane , by realizować swoje cele. Czasami jest to potrzeba władzy tzw.liderzy , którzy narzucają innym co mają myśleć i robić , są też tzw. kowalscy poszukujący dodatkowych atrakcji .
W naszej parafii była tzw.kowalska (młoda mężatka ) ,która b.gorliwie się modliła i chodziła do wspólnot ,poszukując panów chętnych by się nią interesowali.I znajdowała takich żonatych , bo tacy tylko tam byli i czuła się bardzo szczęśliwa . Wszystkim się żaliła jaka ona biedna , bo mąż jej nie rozumie a tzw. wspólnota akceptowała jej zachowanie i usprawiedliwiała ją we wszystkim. Skończyło się to dla niej rozwodem , bo mąż tego nie wytrzymał. A przy okazji rozbiła inne małżeństwa.
Nadal chodzi do różnych wspólnot robić to co do tej pory robiła . Być może trafi tu również do nas .
Jak ostatnio mówił ks. Dziewiecki takich ludzi trzeba demaskować , którzy podpierając się Bogiem czynią tyle zła.
Ukasz

Re: Relacja z rodzina męża po porzuceniu.

Post autor: Ukasz »

Droga moderacjo - sam przyczyniłem się niejako do rozbicia tego wątku wtrącając krótką uwagę nt. neokatechumenatu. Temat okazał się żywy, a jednocześnie nie pasuje tutaj. Sprawa relacji z rodziną współmałżonka jest w czasie kryzysu ważna i dobrze, że jest miejsce na rozmowę o tym. Może warto wydzielić wątek nt. znaczenia wspólnot dla jedności małżeństwa? Nie wiem, czy to dobry tytuł, ale chyba wiadomo, o jakie problemy tu chodzi.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Relacja z rodzina męża po porzuceniu.

Post autor: ozeasz »

sasanka pisze: 08 lut 2019, 22:14 Tak myślałam Pustelniku , że się odezwiesz mimo , że pisałam to do wiadomości wszystkich.
Niezbyt dokładnie znam Twoją historię , ale chyba tam też było coś związanego z udziałem Twojej żony we wspólnocie. A potem duchowny wkroczył do Waszego życia i nie skończyło się to dobrze dla małżeństwa.
Wracając do tzw.wspólnoty - tzw. , bo niektóre sekty (również w kościele katolickim) tak siebie nazywają. Do wspólnot trafiają też osoby niezrównoważone psychicznie albo bardzo wyrachowane , by realizować swoje cele. Czasami jest to potrzeba władzy tzw.liderzy , którzy narzucają innym co mają myśleć i robić , są też tzw. kowalscy poszukujący dodatkowych atrakcji .
W naszej parafii była tzw.kowalska (młoda mężatka ) ,która b.gorliwie się modliła i chodziła do wspólnot ,poszukując panów chętnych by się nią interesowali.I znajdowała takich żonatych , bo tacy tylko tam byli i czuła się bardzo szczęśliwa . Wszystkim się żaliła jaka ona biedna , bo mąż jej nie rozumie a tzw. wspólnota akceptowała jej zachowanie i usprawiedliwiała ją we wszystkim. Skończyło się to dla niej rozwodem , bo mąż tego nie wytrzymał. A przy okazji rozbiła inne małżeństwa.
Nadal chodzi do różnych wspólnot robić to co do tej pory robiła . Być może trafi tu również do nas .
Jak ostatnio mówił ks. Dziewiecki takich ludzi trzeba demaskować , którzy podpierając się Bogiem czynią tyle zła.

Czy warto uogólniać i rzucac cień na wspólnoty ? Bo z czyjego punktu widzenia to sekty ,jeśli tak jest , kościół wyraźnie powinien się odciąć od tego rodzaju działalności ,a jeśli to subiektywne odczucie to....?


Sam jestem we wspólnocie charyzmatycznej o dwudziestu kilku lat , wiele o niej słyszałem ,również od niektórych że to sekta ,to nic że jest wybrany kapłan przez biskupa aby nią opiekował i czuwał ,bo sama wspólnota ma źródło w ludziach świeckich .

Ale ja nie o tym , wspólnota w której jestem istnieje już ok 30 lat i jak każdy twór dojrzewała przez te lata ,inna była na początku i inna jest teraz .

Prowadzący stoją na stanowisku ,od wielu już lat , żeby przyjąć odpowiednią hierarchię chcąc być jej członkiem , a więc , aby sama wspólnota przede wszystkim nie stała przed małżeństwem i rodziną .

Nawołują do tego aby małżonkowie którzy mają świadomość że ich mężowie ,żony są przeciwne wzięły to pod uwagę i nawet dla pokoju w małżeństwie zrezygnowały ze spotkań i czynnego udziału , bo wspólnota ma na celu ubogacenie ,umocnienie czy to małżeństw ,czy to rodzin ,nie może stać na przeszkodzie jedności małżeńskiej .

Wspólnota chcąc budowac środowisko wiary , miejsce jej wzrastania ,umacniania i ubogacania ,nie może stać w sprzeczności z budowaniem jedności małżeńskiej i dobra rodziny .

To dla mnie jeden z powodów przez które jestem nadal czynnym członkiem tej wspólnoty .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Pustelnik

Re: Relacja z rodzina męża po porzuceniu.

Post autor: Pustelnik »

sasanka pisze: 08 lut 2019, 22:14 A / Wszystkim się żaliła jaka ona biedna , bo mąż jej nie rozumie (...)

(B) takich ludzi trzeba demaskować (...)
A / po mojemu, odkryła w sobie :-) dużą czarną dziurę niezaspokojonych pragnień i oczekiwań. I ja nie jestem od tego całkiem wolny. A i wystarczy mieć świadomość co i tutaj forumowicze piszą ... :roll:

B / czasami stanowczo się przed nimi bronić. Ale gdzie się nauczyć sztuki obrony praktycznie ? Można np w dobrej/poprawnej wspólnocie o dobrych / zdrowych zasadach (bo "rózni" ludzie, czytaj - trudni, są wszędzie, także i we wspólnotach) .... Bo przecież gdziś musi być praktyka obrony czy też miłości nieprzyjaciół a nie tylko "liźnięcie teorii" na forum (czy szerzej w necie), tak myślę. Można i ćwiczyć z anegdotyczną trudną teściową , ale czasami to ... za trudne (bo m.in. zero reguł).

Dobrej Niedzieli !
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Relacja z rodzina męża po porzuceniu.

Post autor: Nirwanna »

Ukasz pisze: 08 lut 2019, 23:08 Droga moderacjo - sam przyczyniłem się niejako do rozbicia tego wątku wtrącając krótką uwagę nt. neokatechumenatu. Temat okazał się żywy, a jednocześnie nie pasuje tutaj. Sprawa relacji z rodziną współmałżonka jest w czasie kryzysu ważna i dobrze, że jest miejsce na rozmowę o tym. Może warto wydzielić wątek nt. znaczenia wspólnot dla jedności małżeństwa? Nie wiem, czy to dobry tytuł, ale chyba wiadomo, o jakie problemy tu chodzi.
Zgodnie z sugestią takoż moderacja uczyniła. :-)
Macierzysty wątek jest tu: viewtopic.php?f=10&t=1986
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
jacek-sychar

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: jacek-sychar »

To ja małą uwagę pozwolę sobie napisać, gdy wątek dotyczy już tylko relacji małżeńskiej w kontekście udziału we wspólnocie.

Wiele osób zapomina, że wspólnota nie ma zastępować rodziny. Ona ma być co najwyżej jej uzupełnieniem. Jeżeli jednak oczekiwania małżonków co do zaangażowania się we wspólnotę są różne, to należałoby dostosować się do tego z nim, który oczekuje mniejszego udziału. Inaczej rzeczywiście może to zostać odebrane, jako porzucenie tego drugiego współmałżonka. Często dzieje się to podobnie jak z zaangażowaniem w pracę (głównie u mężczyzn) lub zaangażowaniem w wychowanie dzieci (głównie u kobiet).

I tak trochę per analogiam.
Coraz szerzej wprowadzana jest w Polsce instytucja stałego diakona. Może nim zostać mężczyzna w trwałym związku małżeńskim. Ale pierwsze pół roku formacji odbywa się razem z żoną, żeby obie strony zrozumiały, na co się godzą.

Czy angażując się mocno w życie wspólnotowe wiemy, na co się tak naprawdę decydujemy?
Gdybym był z żoną, na pewno nie mógłbym tak mocno angażować się w prace Sycharu, jak robię to teraz.
Może dlatego jest celibat? :lol:
Pustelnik

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Pustelnik »

Tak, Jacku, podałeś ogólne , prawidłowo sformułowane "wytyczne".

Warto może jednak dopowiedzieć :

- małżeństwo to nie "egoizm we dwójkę", bynajmniej tak nie powinno być;

- dobrze jak małżeństwo w rozsądny sposób jest otwarte na zewnątrz , na inne działalnosci i koleżeństwa - czasami wspólne, po częsci osobne;

- teoretycznie (oczywiście "afektywność" rządzi się swoimi :lol: prawami (może lepiej? - instynktami),jednak to własnie we wspólnotach wiary można mieć w miarę bezpiecznych (idealnie - w duchu wiary) znajomych ... .

Pogody Ducha !

P.S. I potwierdzam: życie jest z natury "ryzykowne". Wg mnie postawa zanadto asekurancka (m.in. "obrona stanu posiadania"-kasa, zabezpieczenie na starośc, małżonek/dzieci jako "własność") .... jest błędem, duchowym też ...
Pustelnik

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Pustelnik »

Pozwolę sobie przytoczyć definicję (przez synonimy) bo słowo "afektywność" wydaje mi się niedoceniane (?) na forum ... ;)
Zbiorcza lista wszystkich synonimów do słowa afektywność:

afekt, bodziec, ciągotka, emocja, fascynacja, gorączka, impuls, instynkt, lepienie, lgnięcie, lubienie, miłość, namiętność, oczarowanie, pociąg, pociąg do kogoś, podnieta, pokusa, ponęta, pożądanie, priapizm, przychylność, przymilanie, przywiązanie, sentyment, skłonność, sympatia, tentacja, uczucie, uwiązanie, więź, zainteresowanie, zamiłowanie, zapał, uczuciowość.
za stroną "synomin/net"
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: ozeasz »

Pustelnik pisze: 09 lut 2019, 11:03 Tak, Jacku, podałeś ogólne , prawidłowo sformułowane "wytyczne".

Warto może jednak dopowiedzieć :

- małżeństwo to nie "egoizm we dwójkę", bynajmniej tak nie powinno być;

- dobrze jak małżeństwo w rozsądny sposób jest otwarte na zewnątrz , na inne działalnosci i koleżeństwa - czasami wspólne, po częsci osobne;

- teoretycznie (oczywiście "afektywność" rządzi się swoimi :lol: prawami (może lepiej? - instynktami),jednak to własnie we wspólnotach wiary można mieć w miarę bezpiecznych (idealnie - w duchu wiary) znajomych ... .

Pogody Ducha !

P.S. I potwierdzam: życie jest z natury "ryzykowne". Wg mnie postawa zanadto asekurancka (m.in. "obrona stanu posiadania"-kasa, zabezpieczenie na starośc, małżonek/dzieci jako "własność") .... jest błędem, duchowym też ...

Co nie zmienia faktu komu się przysięgało i co w związku z tym w hierarchii priorytetów stoi wyżej ?

Czyż małżeństwo, rodzina , nie jest ludzką wspólnotą , pierwszą i podstawową ?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Pustelnik

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Pustelnik »

ozeasz pisze: 09 lut 2019, 14:26 Czyż małżeństwo, rodzina , nie jest ludzką wspólnotą , pierwszą i podstawową ?
Ozeaszu, czy zadasz to pytanie żonie alkoholika i przemocowca, która resztką swoich sił (w stanach lękowych) finalizuje "godzinę zero" - moment ucieczki od męża i "ratunku" dla dzieci ?

Wg mnie - fajne pytanie - na elegancki wykład - przy elaganckich ciasteczkach ...

Ale może jednak lepsze pytanie - co (i czy w ogóle coś) powinienem / mógłbym zrobić dla "swojego" małżonka / dziecka w kryzysie czy znajomej/znajomego (w kryzysie) ze wpólnoty / z parafii / z dzielnicy ...
ODPOWIEDZ