ile można wytrzymać...?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Hope81
Posty: 135
Rejestracja: 18 kwie 2018, 19:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: ile można wytrzymać...?

Post autor: Hope81 »

Witaj ojciec i mąż

Ja może podzielę się z Tobą moim kawałkiem historii.

Jestem mamą 4 dzieci w tym 2 niepelnosprawnych i jak to bywa w rodzicielstwie lekko nie jest.
Ja zmagalam siw długo z stanami depresyjnymi po urodzeniu pierwszego( chorego) dziecka a potem przy kolejnych tez nie było łatwo. Czułam się jak maszyna nastawiona na wykonywanie obowiązków a wiem że potrzebowałam pomocy. Każda chwila jaką mogłam spędzić poza domem nawet z dziećmi była dla mnie jak łyk świeżego powietrza. Jednak presja ze strony bliskich i opinia otoczenia sprawiały że czułam presję spełniania się jedynie jako mama.
Wiem że bardzo potrzebowałam pomocy psychologa ale wstydzilam się iść i opowiadać o tym jak to sobie nie radzę z byciem mamą( miałam hustawki nastrojów bylam rozkrzyczana i miałam ciągle pretensję do męża za to ze mi nie pomaga przy dzieciach).

Niestety u nas tez był problem ze znalezieniem opieki nad dziećmi ( bo ciągle proszenie rodziców bylo męczące i tłumaczenie że potrzebuje lub potrzebujemy chwili dla siebie ). Teściowa zmarla 5 lat po naszym ślubie a moja mama zajmowała sue innymi dziećmi kiedy ja bylam z najstarszym w szpitalu( z powodu jej choroby z którą sie urodziła).

Pamiętam że bardzo potrzebowałam wtedy pomocy męża lecz nie zawsze mogłam na niego liczyć.

Fajnie ze pomagasz żonie i wiem ze może jej byc trudno chcieć iść porozmawiać choćby z psychologiem albo z jakąś bliską jej osobą ale może warto spróbować zaproponować żonie taki pomysł ( możnapowiedzieć że potrzebuje chwili rekaksu dla siebie i ze Ty zajmiesz się dziećmi zeby była spokojna dasz sobie radę). Na mnie to działało ( choć rzadko to sie zdążyło zeby mąż cos takiego ze swojej strony zaproponował) i pomagało mi nabrać sił .

Życzę wWam wszystkiego co Wam potrzebne i otaczam modlitwą.
Pustelnik

Re: ile można wytrzymać...?

Post autor: Pustelnik »

Hope81 pisze: 16 sty 2019, 11:25 Fajnie ze pomagasz żonie i wiem ze może jej byc trudno chcieć iść porozmawiać choćby z psychologiem albo z jakąś bliską jej osobą ale może warto spróbować zaproponować żonie taki pomysł (...) .
Warto : UMIEĆ PROSIĆ (o pomoc) ...
Ale zarazem: cieszyć się nawet z ... okruchów pomocy oraz ... być gotowym na "NIE" (zero pomocy) w odpowiedzi.
Dla mnie to była eureka, jak to zaobserwowałem w relacji z młodszą córką.
Nie, nie wyniosłem tego z domu rodzinnego, nie nauczyliśmy się tego (wzajennie) z małżonką (zazwyczaj w tle , chociaż dużo mniej niż w niektórych opisach : oczekiwań i "poświęceń").
Po prostu - nieumiejętność proszenia to NIEDOJRZAŁOŚĆ :-(.
Moja mama jak "prosiła" i coś nie bylo po jej (najlepszym :-) pomysle) to ... płaczliwe oczka lub inne manipulanctwo (z ukrytą agresją, przemocą, brakiem wolnosci).
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: ile można wytrzymać...?

Post autor: karo17 »

Tata999
Odpowiedzialność męża, za żonę i dzieci.
Jak widzę że przy jednym dziecku są kłopoty i nieporozumienia z żoną to lekarstwem na to są kolejne dzieci i zdziwienie że jest coraz gorzej zamiast lepiej...

Jak już pisałem ludzie są różni. Są małżeństwa gdzie jest 10 dzieci i dobrze się układa co nie znaczy że wszystkie małżeństwa są powołane żeby mieć 10 czy więcej dzieci.

Piszę o świadomej odpowiedzialności. Jeśli przy jednym dziecku są zgrzyty i kłótnie, to w jaki sposób kolejne dzieci mają zmienić tą sytuację na lepsze.

Tata999
„Pytanie o decydowaniu o dzieciach brzmi intrygująco. Co jest podstawą tego pytania? Pytam wprost, bo mi jednoznacznie kojarzy się pytaniem o gwałt lub oszukiwaniem z anttykoncepcją. Nie wyobrażam sobie jak inaczej można nie decydować we dwoje (też chyba nie ktoś trzeci decydował). Zresztą związek małżeński ma m.in. cel wychowania potomstwa.”

Takie pytanie jest kluczowe. Czy żona chętnie „przystała” na to że nie radząc sobie z jednym dzieckiem, chcą kolejne i to będzie lekarstwem na całą sytuację.

Tata999
Czy Ty biorąc kredyt i nie mogąc go spłacić bierzesz kolejne żeby polepszyć sytuacje?
Czy raczej chcesz się pozbyć pierwszego i będąc na prostej zabrać się za następny kredyt?
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: ile można wytrzymać...?

Post autor: s zona »

karo17 pisze: 16 sty 2019, 15:03 Tata999
Odpowiedzialność męża, za żonę i dzieci.
Jak widzę że przy jednym dziecku są kłopoty i nieporozumienia z żoną to lekarstwem na to są kolejne dzieci i zdziwienie że jest coraz gorzej zamiast lepiej...

Jak już pisałem ludzie są różni. Są małżeństwa gdzie jest 10 dzieci i dobrze się układa co nie znaczy że wszystkie małżeństwa są powołane żeby mieć 10 czy więcej dzieci.

Piszę o świadomej odpowiedzialności. Jeśli przy jednym dziecku są zgrzyty i kłótnie, to w jaki sposób kolejne dzieci mają zmienić tą sytuację na lepsze.

Tata999
„Pytanie o decydowaniu o dzieciach brzmi intrygująco. Co jest podstawą tego pytania? Pytam wprost, bo mi jednoznacznie kojarzy się pytaniem o gwałt lub oszukiwaniem z anttykoncepcją. Nie wyobrażam sobie jak inaczej można nie decydować we dwoje (też chyba nie ktoś trzeci decydował). Zresztą związek małżeński ma m.in. cel wychowania potomstwa.”

Takie pytanie jest kluczowe. Czy żona chętnie „przystała” na to że nie radząc sobie z jednym dzieckiem, chcą kolejne i to będzie lekarstwem na całą sytuację.

Tata999
Czy Ty biorąc kredyt i nie mogąc go spłacić bierzesz kolejne żeby polepszyć sytuacje?
Czy raczej chcesz się pozbyć pierwszego i będąc na prostej zabrać się za następny kredyt?
Karo ,
ja to Cie podziwiam ,ze tak wszystko potrafisz sobie zaplanowac " w exelu " ;)

Nwm , jak Ty ale my z mezem slubujac sobie " mielismy ' tez ,ze Przyjmiemy i po katolicku wychowamy nasze dzieci " .. Bylismy otwarci na zycie , nie zatruwajac organizmu chemikaliami ....

ps a najtrudniej wychowuje sie pierwsze dziecko ..potem juz z gorki :P
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: ile można wytrzymać...?

Post autor: tata999 »

Jeśli dobrze odczytuję, to rolą męża jest przewidzieć, czy przy kolejnym dziecku nie będzie gorzej w małżeństwie (i żonie) wg Karo. W mojej ocenie to takie przewidywanie może być możliwe w jedynie niewielkim stopniu i to w skrajnych sytuacjach. Nie oczekiwalbym też, że ojciec lepiej przewidzi skutki dla matki niż ona sama. Może nie zrozumiałem to proszę o wyjaśnienie.

Niezależnie czy matka, czy ojciec to nie poeinni brać kolejnego kredytu, jeśli z poprzednim jest problem.
Jonasz

Re: ile można wytrzymać...?

Post autor: Jonasz »

Powoli powoli Karo
Jak Dawca Życia nie zechce to koło Exela możesz
się tylko oskakac do woli.
Jesteśmy jego posrednikami tak naprawde.
Dziecko jest Jego .
I to on daje.
My Jego nie zaskakujemy. ;)
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: ile można wytrzymać...?

Post autor: lena50 »

Hope81 .....podziwiam i wszystkiego najlepszego życzę.
lena50....dawniej lena
ODPOWIEDZ