Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Kochani, piszecie w takim tempie, że między momentem, gdy zacząłem pisać posta, a jego wysłaniem, przyszły trzy nowe. Wielkie, wielkie dzięki!

Zanim jeszcze trochę uzupełnię i doprecyzuję, mała krotochwila...
Jonasz pisze: 11 sty 2019, 17:20 s zona pisze: ↑
11 sty 2019, 16:38
Dzieki Panowie ,
prosta kobieta jestem , wiec ciagle sie ucze ...

Też prosty chłopek jestem i też się uczę... także od Ciebie ;)
To Wam zazdroszczę, bo ja jestem raczej skomplikowany i nawet jak się uczę, to wszystko komplikuję.

1. Majątek - mieszkanie, w którym mieszka starszy syn, odziedziczyłem, więc jest moim majątkiem własnym. Ponieśliśmy tam pewne nakłady (podatek spadkowy, remont) i z tego powodu żona uważa, że też ma tam prawa właścicielskie. W przypadku naszego domu poza tym argumentem - że wspólnie remontowaliśmy - dorzuca jeszcze zasiedzenie; moim zdaniem ten ostatni argument jest od czapy.
Ja nawet nie sugeruję, ale wprost twierdzę, że żona utrzymuje jakieś stosunki ze mną i pomieszkuje z domu przede wszystkim ze względu na roszczenia majątkowe.
krople rosy pisze: 11 sty 2019, 15:24 W moim przekonaniu daje się tyle ;
- na ile ktoś potzrebuje
- to co on potzrebuje, nie ja
- na ile jest w stanie strawić pokarm ( w zalezności od tego podaję mleko albo mięso)
- na ile jest dojrzały do patrzenia w tym samym kierunku co ja
Zgadzam się w 100%. Weź jednak pod uwagę, że od tej wiedzy teoretycznej do przełożenia jej na praktyką jest bardzo długa droga. Skąd mam wiedzieć ile i czego potrzebuje żona? Jeśli np. ona sama tego nie wie... I tak dalej. W teorii jesteśmy zgodni. Wolę też mam. Tylko tej wiedzy praktycznej brak.
krople rosy pisze: 11 sty 2019, 15:24 Nic nie wpycham na siłę choćby to były najwspanialsze i najszlachetniejsze rzeczy. Patrzę na kondycję i predyspozycje drugiego i czaasem decyduję się zaczekać na jego wzrost. A rośnie się i dojrzewa etapami. Najpierw człwoiek zderza się z parwdą o sobie, widzi swoje błędy...a potem rusza dopiero machina metamorfozy jesli komuś na sobie i innych zależy.
Dokładnie to staram się robić. Widzę jednak, że to zapowiada się raczej na lata i powoduje bardzo konkretne problemy, jak blokowanie synowi możliwości mieszkania w moim domu. Dlatego na ten czas trzeba uregulować sprawy formalne zgodnie ze stanem faktycznym. Ponadto separacja rzeczywiście miała żonę obudzić i przekonać, że ja nie na wszystko się zgodzę.
krople rosy pisze: 11 sty 2019, 15:24 ozeasz pisze: ↑
11 sty 2019, 14:59
Dawać miłość nie licząc na nic ?

To miałam na myśli pisząc o pójściu na całość. Bez wprowadzania reguł, wymogów, wymiany ......bez punktów, podpunktów, analiz, planów A B C.....
Kocham i chcę dać. Ktoś chce przyjąć to dobrze. Nie chce- też dobrze . Robię swoje.
Tak. Sądzę, że tak postępowałem przez pierwsze lata kryzysu. Potem okazało się, że bez postawienia granicy z warunkami, regułami i punktami dokonywała się katastrofa finansowa, odcinająca jednocześnie perspektywę mieszkania kiedykolwiek na swoim. Wprowadziłem jedno cięcie i dzięki temu możemy w ogóle rozmawiać o domu, o mieszkaniu dla syna, o jakiś oszczędnościach. Bez tego tematem byłoby zapewne bankructwo konsumenckie.
Potem okazało się, że w podobnie opłakanym stanie znalazły się nasze relacje. Żona nie akceptowała już mnie w roli męża, tylko w kilku innych, o charakterze usługowym. Ja byłem wypalony. Na czym miała polegać postawa "robię swoje?" Jak rozstrzygnąć, czy żona chciała jakoś tworzyć relacje ze mną, czy nie? Ona twierdziła, że z jej strony wszystko jest w porządku, tylko ja mam przestać narzekać. Jak to ocenić, jak wyważyć? Pustelnik przytoczył niedawno taki SMS od swojej żony - cytuję z pamięci - "Jeśli potrzebujesz mojej obecności, to ja jestem." Uznałem, że potrzebuję właśnie jej obecności i to nie czasami i w biegu, ale w pewnym wymiarze, abyśmy mieli szansę poznać się od nowa, znów oswoić ze sobą. Jako symptom tego, czy chce być ze mną, czy nie. Żebym miał możliwość dać jej siebie, a nie usługi pralnicze, porządkowe, i parę innych. Żebym wiedział, czy chce moją miłość przyjąć, i wiedział, w jaką formę tę miłość w takim razie ubrać.
Te wszystkie warunki i punkty są z mojej strony tylko po to, żebym wiedział, jak w tym momencie powinienem wyrażać moją miłość. Nie trzymam się ich zresztą kurczowo. W jednym z ostatnich listów do niej ująłem to tak: "To wciąż może być Twój dom. Powiedz mi tylko, że tego chcesz - tworzyć ze mną dom. Daj mi szansę, żebym w to uwierzył."
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: GosiaH »

Ukasz pisze: 11 sty 2019, 17:46 1. Majątek - mieszkanie, w którym mieszka starszy syn, odziedziczyłem, więc jest moim majątkiem własnym.
Wg prawa tak, wg miłości .... i sakramentu, który was połączył ?
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Dawno ustaliliśmy, że to mieszkanie jest dla naszych dzieci i tego się trzymam. Sądzę, że jest to zgodne z miłością i sakramentem.
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Ukasz pisze: 11 sty 2019, 17:46 (...)Sądzę, że tak postępowałem przez pierwsze lata kryzysu.
(...)
dokonywała się katastrofa finansowa
(...) Bez tego tematem byłoby zapewne bankructwo konsumenckie.
(...) Żona nie akceptowała już mnie w roli męża, tylko w kilku innych, o charakterze usługowym.
Ja byłem wypalony.
Ukasz, niewątpliwie dobrze iż, kryzys nazywasz kryzysem, widzisz jego długość i złożoność, wieloaspektowość, wzajemne powiązania.
Zacząleś lubić zmiany/wyzwania tak myślę, bo ... wiesz, że od nich ... (tak naprawdę) nie ma /nie masz odwrotu. Tak jak potrafisz, chcesz podać rękę ... (wg mnie ... nie musisz być "elastyną", udawać, że jesteś tym kimś, kim ... nie jesteś).
Ale "w tym cały ambaras, żeby dwoje chciało naraz" :-).

P.S. Ja miałem łatwiej (?), stany depresyjne mnie powaliły na łopatki i siłą rzeczy przestałem pelnić funkcje :-) uslugowe. Dla mnie, z perspektywy czasu, było to OK, poznałem ... inną inszość.
A bliscy (żona, córki) też mogli ... zasmakować ... samodzielności. NIE JESTEM ODPOWIEDZIALNY ZA ICH WYBORY ...
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ukasz pisze: 11 sty 2019, 17:46 Kochani, piszecie w takim tempie, że między momentem, gdy zacząłem pisać posta, a jego wysłaniem, przyszły trzy nowe. Wielkie, wielkie dzięki!

Zanim jeszcze trochę uzupełnię i doprecyzuję, mała krotochwila...
Jonasz pisze: 11 sty 2019, 17:20 s zona pisze: ↑
11 sty 2019, 16:38
Dzieki Panowie ,
prosta kobieta jestem , wiec ciagle sie ucze ...

Też prosty chłopek jestem i też się uczę... także od Ciebie ;)
To Wam zazdroszczę, bo ja jestem raczej skomplikowany i nawet jak się uczę, to wszystko komplikuję.
Ukaszu ja chłopek prosty i prymus jeszcze w dziedzinie relacji.
I to z Kobietą....
Akurat...
Jak stary ślepy i głuchy słoń w składzie porcelany....
Panie miej w opiece moją Żonę także i przede mną...
Człowieku ja momentami dopiero po pół roku zakminiam co u Dziewczyny piszącej tutaj mogę odnieść do swojej sytuacji w sposób prawidłowy w miarę...
Pustelnik pisze: 11 sty 2019, 19:23 P.S. Ja miałem łatwiej (?), stany depresyjne mnie powaliły na łopatki i siłą rzeczy przestałem pelnić funkcje uslugowe. Dla mnie, z perspektywy czasu, było to OK, poznałem ... inną inszość.
Ooooo to tak jak u mnie Pustelniku...
Jagodzianka

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jagodzianka »

Ukasz pisze: 11 sty 2019, 12:24
Jagodzianka pisze: 11 sty 2019, 0:17 W Twojej sprawie najbardziej uderza mnie fakt, że Ciebie nie interesują przyczyny tej sytuacji. Ale sposób, w jaki reagujesz na kryzys - to warunkowanie, planowanie, przeprowadzki, wyprowadzki, remonty, pozwy, sprzeczne sygnały może wskazywać, że tu tkwi problem.
To nieprawda, że nie interesują mnie przyczyny.

Moje stanowisko jest stałe i jednoznaczne: chcę relacji małżeńskich, nie będę kumplem czy współlokatorem. Pozew był i jest jeden, nie zmienił się. Jest konsekwencją tego, że żona odrzuciła wszystkie propozycje odbudowy relacji. Gdy żona miała kłopoty zdrowotne, wróciłem, bo w tej sytuacji moje miejsce było przy niej. Bez żadnych warunków i bez oczekiwania na jej prośby o pomoc. Odpowiadam za dom, zgodziłem się pomóc synowi zgodnie z jego pomysłem. Życie się toczy, inni ludzie podejmują decyzje i ja staję przed wyborem, jak moją miłość wyrazić w nowej sytuacji. Robię to najlepiej, jak umiem, pewnie ułomnie.

Hmm. Czyli interesują Cię przyczyny. Po czym kończysz zdanie i już dalej znowu piszesz o efekcie. :) Wspomniałeś, że zauważyłeś u siebie elementy narcystyczne - ja je też zauważyłam i to całkiem sporo. Budowanie idealnego własnego wizerunku to jeden z elementów. Ale piszesz o tym tak mimochodem, a narcystyczna osobowość jest ciężka ...dla osoby żyjącej z takim małżonkiem.

Już wiemy, czego Ty chcesz - ale sęk w tym, że nie wiadomo, dlaczego żona nie chce i o tym właśnie piszę. Nie wiem, jak mogłabym zobrazować to inaczej - wyobrażam sobie pękniętą ścianę domu. Przyczyną jest nie wiadomo co. Ale Ty chcesz mieć całą ścianę domu. Zatem wykonujesz wiele prac, dajesz z siebie mnóstwo wysiłku, żeby ładnie oczyścić pęknięcie, związać je klamrami, zatynkować, pomalować. Bo chcesz ścianę bez pęknięcia. Bo tak chcesz. Ma być bez pęknięcia. Ale co z przyczyną? Skąd się to pęknięcie bierze? Co się stanie, jeśli nie rozwiążesz powodów pęknięcia?

Ja rozumiem, że trudno Ci poznać przyczyny tego, że żona nie chce z Tobą dialogować. Także właśnie dlatego, że nie chce dialogować. Ale that's it? Kupujesz kolejny styropian, żeby zasłonić pęknięcie, bo najważniejsze jest, aby wizualnie ściana była cała, wyglądała na całą?

Czemu Twoja żona nie chce z Tobą rozmawiać?
Co się zmieniło - czy ma guza mózgu, który ją odmienił? Może borelioza?

No jak - była Twoją żoną wiele lat, macie dorosłe dzieci i nagle bum - ona rezygnuje z małżeństwa.
Z Twoich słów nie wynika, aby powód był po Twojej stronie - bo byłeś idealny, no - z drobnymi ryskami.
Czyżby to był pierwszy przypadek, gdzie żona - mając idealnego męża, dom, wsparcie, zainteresowanie, miłość, uważność na nią, poczucie bezpieczeństwa, dostatek, szacunek - idzie w siną dal, do jakichś mitycznych kowalskich, świadomie i dobrowolnie rezygnuje z tego szczęścia?

Pytając o przyczyny - nie zakładam, że to Ty byłeś winien temu, absolutnie! I zgadzam się z Tobą - na 100% to nie było tak, że byłeś "ten zły". Tylko jednak coś zaszwankowało. Pytanie więc, czy interesowało Cię, co mogło nie grać? Czy to zainteresowanie skończyło się na tym, że pytałeś żonę: dlaczego, ona odpowiada: "bo tak/nie chcę gadać/nieważne/moja sprawa" i porzuciłeś dalsze poszukiwania?

Mój mąż ma też osobowość narcystyczną - odkryłam to - paradoks - na własnej terapii indywidualnej. Kiedy obwiniałam się o różne sytuacje małżeńskie, moja terapeutka notowała coś i notowała, potem zadała kilkanaście pytań i podsunęła mi kierunek poszukiwań. Bardzo nie chciałam, by wyszło, że miałam męża-narcyza, ale niestety - zbyt wiele punktów na to wskazywało. Dążenie do bycia bez skazy objawiało się nawet w tak głupich sytuacjach, że nie wiem. Np. banalne poszukiwanie jego okularów do pływania. Szukał nawet tam, gdzie były tylko moje rzeczy, sugerując mi podczas poszukiwań, że to ja gdzieś odłożyłam i on teraz nie może znaleźć. Okularki odnalazły się w kieszeni jego sportowego plecaka, ale nie usłyszałam ani przeprosin, ani przyznania się do własnych, mylnych osądów. Mało tego - dalej to była moja wina, bo nie podpowiedziałam mu, że w plecaku te okularki mogły być. :D Ważne było to, aby on był "niewinny" całej sytuacji. I takich było wiele - nie miałam pojęcia, że to jest jedna z cech narcyza, przyjmowałam jego punkt widzenia, bo w końcu - może jako dobra żona - powinnam wyjmować wszystko z jego plecaka, wytrzepać z niego okruszki, a w ogóle okularki powinny mieć swoją szufladkę. Marna była ze mnie pani domu.

Jak u Ciebie się objawiały te elementy narcystyczne?

Przecież - jeśli po tylu latach małżeństwa - nie wiesz, czemu tak się podziało, to czy to nie oznacza właśnie bycia daleko duchowo od żony? Jako uważny, kochający i zainteresowany żoną mąż, powinieneś ją znać na wylot.

Dlatego może żona rzeczywiście ma jakiś defekt mózgu, który zmienił jej osobowość. Bo żadnych innych logicznych przesłanek nie ma.
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Dlatego może żona rzeczywiście ma jakiś defekt mózgu, który zmienił jej osobowość. Bo żadnych innych logicznych przesłanek nie ma.
Zapewne parę składowych ...
Różnego gatunku ...
Po stronie żony prawdopodobnie i PRZEKWITANIE może mieć coś na rzeczy ...
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Fajny opis że ściana jagodzianko spodobał mi się, no cóż wypada napisać w tym miejscu ja też chciałem by tylko ściana była piękna. Ba nawet wówczas człek dostaje takiego speed u że ho ho. I co jeszcze? nie żałuję na najdroższe materiały budowlane by jak mawiają górale panocku było piknie. No właśnie a sedno sprawy czyli przyczyna peknietej ściany? Prosta za kryzys w związku odpowia dwoje, tak jak i za budowanie związku odpowiada dwoje. Ba nawet więcej za zdradę odpowiada zdradzający, ale trzeba czasem dojrzeć czy nasz paluch systematycznie do tego nie popycha. Tak to już jest ze zazwyczaj ktoś musi za coś odpowiadać i najczęściej nie chcemy to być MY. A gdy bo pewnym czasie gdzieś nam zawita kurcze może i my jednak coś nie tak w tym i z tym? To czas upływa ale jak czas może grać na naszą korzyść, tak samo zagra i na niekorzyść. A potem zbudować odnowić jest trudno. Co zatem robić? Zamiast szpachlowa, zalepiac tynkowac trzeba rozwalić cała ścianę i budować nowa solidna, a stara?tak jak kryzys ma być przestroga i wiedz co było nie tak ze popekalo
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Jagodzianka pisze: 11 sty 2019, 23:57 No jak - była Twoją żoną wiele lat, macie dorosłe dzieci i nagle bum - ona rezygnuje z małżeństwa.
Z Twoich słów nie wynika, aby powód był po Twojej stronie - bo byłeś idealny, no - z drobnymi ryskami.
Czyżby to był pierwszy przypadek, gdzie żona - mając idealnego męża, dom, wsparcie, zainteresowanie, miłość, uważność na nią, poczucie bezpieczeństwa, dostatek, szacunek - idzie w siną dal, do jakichś mitycznych kowalskich, świadomie i dobrowolnie rezygnuje z tego szczęścia?
Nie nagle, tylko stopniowo, wycofywała się przez kilka lat. Przeczytaj proszę post z historią kryzysu (druga strona tego wątku, post z 13 XI 2017). Widzę tam swój błąd - brak dostatecznej uwagi w ważnym okresie. Załóżmy, że słusznie diagnozuję ten krytyczny moment. Znamy przyczynę. I co z tego? Cofnę czas? Cóż z tego, że po kilku miesiącach zauważyłem, co się dzieje i skupiłem uwagę na żonie? Ona już dryfowała w innym kierunku. A moja uwaga na niej tylko ją irytowała i ona zamykała się jeszcze bardziej.
Nie jestem ani idealny, ani tak niedobry, że trzeba było ode mnie uciekać. I nie jest to żaden pierwszy taki przypadek, lecz standard. Tak to zwykle bywa. Mamy swoje wady, jak każda osoba w szczęśliwym związku. I druga strona odchodzi, bo ona tak ma, tak wybrała. Warto starać się ją zrozumieć. Ale to nie jest urządzenie, gdzie wystarczy znaleźć usterkę, naprawić i będzie działać.
Jagodzianka pisze: 11 sty 2019, 23:57 Wspomniałeś, że zauważyłeś u siebie elementy narcystyczne - ja je też zauważyłam i to całkiem sporo. Budowanie idealnego własnego wizerunku to jeden z elementów. Ale piszesz o tym tak mimochodem, a narcystyczna osobowość jest ciężka ...dla osoby żyjącej z takim małżonkiem.
Nie napisałem, że mam osobowość narcystyczną czy narcystyczne zaburzenie osobowości. Nie mam, weryfikowałem to na indywidualnej terapii. Zresztą osoba o takim profilu nie przyznaje się do własnych wad i błędów, nie przyjmuje ze spokojem i pokorą krytyki pod swoim adresem. Ja po prostu za bardzo lubię, jak mnie chwalą, i potrafię robić głupie rzeczy, żeby zaimponować sobą. Taka słabość, którą widzę i próbuję na miarę swoich sił ograniczać.
Jagodzianka pisze: 11 sty 2019, 23:57 Już wiemy, czego Ty chcesz - ale sęk w tym, że nie wiadomo, dlaczego żona nie chce i o tym właśnie piszę. Nie wiem, jak mogłabym zobrazować to inaczej - wyobrażam sobie pękniętą ścianę domu. Przyczyną jest nie wiadomo co. Ale Ty chcesz mieć całą ścianę domu. Zatem wykonujesz wiele prac, dajesz z siebie mnóstwo wysiłku, żeby ładnie oczyścić pęknięcie, związać je klamrami, zatynkować, pomalować. Bo chcesz ścianę bez pęknięcia. Bo tak chcesz. Ma być bez pęknięcia. Ale co z przyczyną? Skąd się to pęknięcie bierze? Co się stanie, jeśli nie rozwiążesz powodów pęknięcia?

Ja rozumiem, że trudno Ci poznać przyczyny tego, że żona nie chce z Tobą dialogować. Także właśnie dlatego, że nie chce dialogować. Ale that's it? Kupujesz kolejny styropian, żeby zasłonić pęknięcie, bo najważniejsze jest, aby wizualnie ściana była cała, wyglądała na całą?
Wiem, że ściana jest pęknięta. Próbowałem ją naprawić i szczelina tylko rosła. Wiem, że fundament jest zdrowy. Burzę tę ścianę. Separacja. Proponuję budowanie jej od nowa. To jest to, co proponuję żonie. Jak będzie chciała budować, to razem zabieramy się do roboty.
Jagodzianka pisze: 11 sty 2019, 23:57 Czemu Twoja żona nie chce z Tobą rozmawiać?
Co się zmieniło - czy ma guza mózgu, który ją odmienił? Może borelioza?
Nie siedzę w głowie żony. I nigdy tam nie wejdę, nie będę nawet próbował, nigdy ja jej nie powiem, jakie zranienia ją pętają i unieszczęśliwiają. Mogę być tylko blisko niej i być jej lustrem, z którego ona sama skorzysta. Jak mnie dopuści blisko i będzie chciała w nim się przejrzeć. Wtedy pewnie coś zobaczy, jakiś ułamek, może ważny.
To nie jest tak, że człowiek podejmuje złe decyzje tylko pod wpływem uszkodzeń somatycznych, choroby ciała. I nie jest też tak, że ona kiedyś świadomie wybrała życie, jakie teraz ma. Weszła na ścieżkę, która wydawała się atrakcyjna, a im dalej w las, tym trudniej z niej zawrócić. Teraz to może być ponad jej siły. Tak to zwykle wygląda przy zdradzie. Pierwsze gesty z kowalskim czy kowalską wydaję się niewinne, nie widać w nich zagrożenia dla rodziny. To jest powolne osuwanie się w przepaść. Świadomość sytuacji przychodzi za późno. Jeśli w ogóle, bo można sobie wmówić, że to wszystko wina drugiej strony.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukaszu

Znamienne było jedno zdanie, które napisałeś o żonie. Że powiedziała, że nie chce najmniejszego kontaktu/ punktu zaczepienia/emocji/relacji z Tobą. Dlaczego nie chce niczego? Bo boi się tego jednego punktu zaczepienia?
Pisałam Ci, że jesteś diabelsko inteligentny. I diabelsko to nie było przypadkowe określenie.
1. Kiedy ktoś coś pisze o Tobie, jakąś "negatywną" rzecz, może przyczynę kryzysu, domniemanie wady, ułomności (bo w końcu szukamy dlaczego żona nie chce z Tobą być) To Ty dziękujesz za interesowanie, piszesz, że zastanowisz się nad tym, może w przyszłości będziesz nad tym pracował itd. Tym wytrącałeś długo broń z ręki, bo w końcu jeśli ktoś jest tak pewny swego, otwarty na rozważania, możliwości to może... i następowało, przynajmniej moje, wycofywanie.
2. Z Twoich opisów Twojej żony, jej zachowań głównie, wyłania się obraz czarnego charakteru, a Ty w każdej sytuacji idealny. I do tego wytłumaczenie Twoje logiczne każdej wypowiedzi. Tutaj mi zgrzyta, ale w końcu wszystko zawsze tłumaczysz logicznie. Szczególnie ta ostatnia sytuacja Twojej choroby. Ona nie przychodząca, mimo obietnicy, w nocy kręcąca się na dole, Ty na kolanach w boleści przynoszący różne rzeczy. A przecież miałeś przy sobie telefon, kiedy żona nie przychodziła, mogłeś poprosić kogokolwiek. A jednak wolałeś w boleści na kolanach. Wytłumaczenie Twoje oczywiście było sensowne i logiczne. I w sumie każdy z nas lubi się czasami poużalać nad sobą, więc i to logiczne jest.
3. Wielokrotnie pisałam, że: manipulujesz, wymyślasz scenariusze, kolejne wersje przyszłości, nakręcasz się na autobus tylko. Widzisz tylko jedno, jedyne rozwiązanie i manipulujesz w celu dojścia do tego celu, autobusu.
Dlatego wydaje mi się, że Twoja żona boi się jakiejkolwiek relacji z Tobą, bo boi się właśnie robienia wody z mózgu, manipulacji. Może wcześniej wielokrotnie tego doświadczała?
4. Nie wiem, czy jesteś narcyzem, ale w sumie sam trochę o tym pisałeś. Nie mam doświadczenia osobistego z narcyzami. Warto to jednak brać pod uwagę, wpływ tego na Twoje życie. To trudne będzie dla Ciebie, bo jeśli jesteś narcyzem to sam przed sobą tworzysz tą fasadę.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
krople rosy

Re: Wątek Ukasza

Post autor: krople rosy »

Ukasz pisze: 12 sty 2019, 10:19 Nie napisałem, że mam osobowość narcystyczną czy narcystyczne zaburzenie osobowości. Nie mam, weryfikowałem to na indywidualnej terapii.
Ukasz pisze: 12 sty 2019, 10:19 jakie zranienia ją pętają i unieszczęśliwiają. Mogę być tylko blisko niej i być jej lustrem, z którego ona sama skorzysta. Jak mnie dopuści blisko i będzie chciała w nim się przejrzeć.
Jagodzianka pisze: 11 sty 2019, 23:57 Czemu Twoja żona nie chce z Tobą rozmawiać?
Czasem kobiety przestają dialogować bo tak naprawdę nie są słuchane....albo słuchane tylko po to by z wychodzących z nich słów usłyszeć tylko złe czy niepoprawne myśli, poglądy, zachowania....by wiedzieć lepiej czego chcą, co powinny chcieć, co jest dla nich dobre.
Kobiety lubią być słuchane , poznawane, rozumiane....czasem mówią za dużo, za często....chcą się wypowiedzieć do końca, wtedy mają poczucie, że po pierwsze same w międzyczasie tego mówienia same zrozumiały pewne kwestie i nazwały je po imieniu a po drugie czują się wdzięczne, że ktoś je słucha bo to oznacza, że jest zainteresowany kobietą i jej światem wewnętrznym.
Dramat się zaczyna gdy kobieta przestaje mówić.
Bo widzi, że nie ma sensu.
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

krople rosy pisze: 12 sty 2019, 11:48

Czasem kobiety przestają dialogować bo tak naprawdę nie są słuchane....albo słuchane tylko po to by z wychodzących z nich słów usłyszeć tylko złe czy niepoprawne myśli, poglądy, zachowania....by wiedzieć lepiej czego chcą, co powinny chcieć, co jest dla nich dobre.
Kobiety lubią być słuchane , poznawane, rozumiane....czasem mówią za dużo, za często....chcą się wypowiedzieć do końca, wtedy mają poczucie, że po pierwsze same w międzyczasie tego mówienia same zrozumiały pewne kwestie i nazwały je po imieniu a po drugie czują się wdzięczne, że ktoś je słucha bo to oznacza, że jest zainteresowany kobietą i jej światem wewnętrznym.
Dramat się zaczyna gdy kobieta przestaje mówić.
Bo widzi, że nie ma sensu.
Ano i dokładnie tak i trzeba to zrozumieć że są inne niż my faceci. Pełnia sukcesu jak obie strony rozumieją ta inosc i wzajemnie się uzupełniają, lub przynajmniej nie wyrzucają sobie nawzajem tej innosci jako wady i tu polecam choćby najprostsza lekturę kobiety są z Venus a mężczyźni z Marsa chyba to tak jakoś, albo jak pomyliłem niech mnie ktoś poprawi. No i teraz coś z zycia. Gdy w swoim świecie przyglądalem się koleżankom to doszedłem do wniosku są takie same jak żona, zatem ani to mutant, ani nikt dziwny. Z czasem jak żona poprzez kontakty ze swoimi kolegami coraz częściej używała słów bo wy faceci bo faceci doszedłem do wniosku że poprzez porównanie też wywnioskować żem ani mutant, ani odmienić. Ważne tylko co zrobimy z tymi wnioskami. Ja? Poczytałem lektury by dowiedzieć się więcej o kobietach i o dziwo po tym poznikaly te wewnętrzne żale, te ogranicznik, te odczucia inne i spojrzelem że żona to normalna kobieta jak wszystkie inne. I tu przyszły wnioski co ja dalej mogę z tym zrobic
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Moja żona jest inteligentniejsza ode mnie. Nie mam co do tego wątpliwości.
Różne rzeczy mogę sobie zarzucić, ale nie to, że nie chciałem jej słuchać. Proponowałem m.in taką rozmowę, żeby to tylko ona mówiła, a ja będę tylko słuchał. Tak długo, jak będzie chciała. Ją irytowało to, że mnie interesuje jej wnętrze.
renta11 pisze: 12 sty 2019, 11:00 Szczególnie ta ostatnia sytuacja Twojej choroby. Ona nie przychodząca, mimo obietnicy, w nocy kręcąca się na dole, Ty na kolanach w boleści przynoszący różne rzeczy. A przecież miałeś przy sobie telefon, kiedy żona nie przychodziła, mogłeś poprosić kogokolwiek. A jednak wolałeś w boleści na kolanach
I zadzwoniłem. Tyle, że dodzwoniłem się dopiero po kilku godzinach, już po 22.00, i po dłuższej rozmowie ze znajomym lekarzem doszliśmy do konkluzji, że potrzebuję kilku rzeczy. O 22.30 nie chciałem już wzywać sąsiadów. "Poszedłem" po te rzeczy sam.
renta11 pisze: 12 sty 2019, 11:00 Wielokrotnie pisałam, że: manipulujesz, wymyślasz scenariusze, kolejne wersje przyszłości, nakręcasz się na autobus tylko. Widzisz tylko jedno, jedyne rozwiązanie i manipulujesz w celu dojścia do tego celu, autobusu.
To pomóż mi zrozumieć: co to za jedyne rozwiązanie? Do czego dążę swoją manipulacją? Jak wygląda ten autobus? Bo naprawdę nie wiem.
Tak, nie odpowiedziałem Ci na pytanie, czy nie kocham "za bardzo", zaborczo. Nadal nie umiem Ci odpowiedzieć. Na to potrzebuję czasu i ciszy. Teraz korzystam z Waszej aktywności. To trochę jak zbieranie materiałów do dalszej pracy. Wyjaśniam to, czego nie ma w moich wpisach. Nie jest tak, że na każdą krytykę odpowiadam, że zastanowię się później. Przeciwnie, zwykle odnoszę się od razu, raczej za szybko niż za wolno i raczej zbyt obszernie niż za krótko. Wolę tak, bo przecież znacie tylko wycinek mojego życia. A potem to wszystko zostanie. Czasem czytam mój wątek od nowa. Mam nadzieję, że z czasem będzie docierać do mnie coraz więcej.
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: JolantaElżbieta »

Ukasz pisze: 12 sty 2019, 12:43 Moja żona jest inteligentniejsza ode mnie. Nie mam co do tego wątpliwości.
Różne rzeczy mogę sobie zarzucić, ale nie to, że nie chciałem jej słuchać. Proponowałem m.in taką rozmowę, żeby to tylko ona mówiła, a ja będę tylko słuchał. Tak długo, jak będzie chciała. Ją irytowało to, że mnie interesuje jej wnętrze.
Pamiętam jak chciałam z mężem porozmawiać - zawsze słyszałam "nie teraz". Jak pytałam kiedy, to mówił, że jak będzie miał czas. A potem za tydzień podchodził do mnie i mówił - no mów, chciałaś porozmawiać - takim tonem, że zapominałam języka w gębie, zaczynałam się jąkać i nie mogłam pozbierać myśli :-(

Może nie irytowało jej to, że interesuje cię jej wnętrze, tylko to, ze nie interesuje cię na codzień i jest tylko tłem do ładnego rodzinnego zdjęcia? Nie wiem - spekuluję, bo ja tak się czułam - stój i się nie odzywaj, nic nie chciej :-)
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: lustro »

Ukasz pisze: 12 sty 2019, 12:43 Moja żona jest inteligentniejsza ode mnie. Nie mam co do tego wątpliwości.
Różne rzeczy mogę sobie zarzucić, ale nie to, że nie chciałem jej słuchać. Proponowałem m.in taką rozmowę, żeby to tylko ona mówiła, a ja będę tylko słuchał. Tak długo, jak będzie chciała. Ją irytowało to, że mnie interesuje jej wnętrze.
Hmmm... A może to wcale nie tak?
Nie wiem, bo nie byłam między wami, tylko czytam...
Ale na mnie propozycja - teraz Ty mów, tylko Ty, aż się wygadasz (może w końcu ci ulzy i dasz spokój...w domyśle) a ja nic się nie odzywam i milczę, bo słucham... TO NIE JEST ROZMOWA.
Nie wiem jak ma Twoją żona, ja mogę się wcale nie odzywać w takim układzie.
Bo to nie wygląda na prawdziwe zainteresowanie i chęć zrozumienia...a chęć spuszczenia pary z zony i odzyskania świętego spokoju.
ODPOWIEDZ