Życie po zdradzie, ale jak????

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Nirwanna »

Ozeaszu, myślę, że rak za chwilę sam odpowie, ale ja uważam, że tak - są takie stabilne małżeństwa, gdy stabilność rozpatrujemy w aspekcie wierności. Czyli choćby nie wiem jak źle było (osobiście i subiektywnie każdemu z nich), oboje mają przekonanie, że w złamanie ślubu wierności nie chcą wchodzić nigdy i postępują zgodnie z tym przekonaniem.
Zatem warto rozróżnić stabilność i stagnację, bo to jednak dwie różne sprawy.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jonasz

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Jonasz »

rak pisze: 22 lis 2018, 20:12 tak trochę parafarazując Lustro,
lustro pisze: 22 lis 2018, 19:32 To dotyczy tych, którym jest w małżeństwie wygodnie i nie widzą powodu, żeby zauważyć, że tylko im tak jest.
To niestety droga ku problemom...
w moim odczuciu większym problemem są Ci, którym w stabilnym małżeństwie nie jest wygodnie i szukają wszelkiego powodu, żeby to wszystkim udowodnić, a później zmienić nie przejmując się konsekwencjami...
Raku, a myślałeś nad tym , gdzie może być zródło tego.
Bo przeciez sytuacja taka jest kuriozalna - czego im brakuje? Czego szukają?
Może tu jest klucz.
Na podstawie własnego doświadczenia.
Sam wszedłem w małżeństwo z pewnym głodem, brakiem - moje początkowe nastawienie było błędne.
Zamiast wchodzę i będe dawał/służył na sposób męski to wchodzę i otrzymam to czego mi głęboko brakuje, wypełnie braki drugą osobą. :oops:
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: lustro »

ozeasz pisze: 23 lis 2018, 1:26
rak pisze: 22 lis 2018, 20:12 tak trochę parafarazując Lustro,
lustro pisze: 22 lis 2018, 19:32 To dotyczy tych, którym jest w małżeństwie wygodnie i nie widzą powodu, żeby zauważyć, że tylko im tak jest.
To niestety droga ku problemom...
w moim odczuciu większym problemem są Ci, którym w stabilnym małżeństwie nie jest wygodnie i szukają wszelkiego powodu, żeby to wszystkim udowodnić, a później zmienić nie przejmując się konsekwencjami...

Raku ,a jest coś takiego jak stabilne małżeństwo ?

Z czyjego punktu widzenia ,obu stron ? Bo z tego co napisałeś wnioskuję , że znów jak pisała Lustro tylko jednostronnie ,więc chcąc niechcąc przytaknąłeś Lustro .


Może właśnie stabilizacja ,brak dynamizmu ,życia , jest problemem , zauważenia tego drugiego ,a nie tylko siebie ?
Ozeaszu dziękuję
Świetnie to ujales w kilku zdaniach.

Ja widzę problem tak - albo się rozumie i czuję, albo nie rozumie i trwa przy swoich ranach.
Żeby zrozumieć, trzeba wyjść poza własne zranienia i poczucie bycia skrzywdzonym zasłaniające wszystko.

A stabilność małżeństwa, polegająca na wykorzystywaniu przysięgi trwania w wierności, do lekceważenia potrzeb współmałżonka... To nie tedy droga Nirwanno. Nie na tym się buduje więzi i miłość.
jacek-sychar

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: jacek-sychar »

lustro pisze: 23 lis 2018, 10:00 A stabilność małżeństwa, polegająca na wykorzystywaniu przysięgi trwania w wierności, do lekceważenia potrzeb współmałżonka... To nie tedy droga Nirwanno. Nie na tym się buduje więzi i miłość.
A czy szukanie szczęścia poza małżeństwem jest budowaniem więzi i miłości ze współmałzonkiem?
Czy to dopiero nie jest lekceważenie współmałżonka?

Coś mi się widzi, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. :lol:
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Camilaa »

jacek-sychar pisze: 23 lis 2018, 10:09 A czy szukanie szczęścia poza małżeństwem jest budowaniem więzi i miłości ze współmałzonkiem?
Czy to dopiero nie jest lekceważenie współmałżonka?
Dokładnie.
Rozumiem jedynie ze zdradzajacy i zdradzony nie umieli w inny sposób zareagować w danym kryzysowy momencie jak: szukaniem szczęścia poza małżeństwem zdradzający, a zdradzony brakiem umiejętności dostrzeżenia jakiś braków. I tak się w sumie zgadali w tym samym momencie przezywajac swój własny kryzys że się oddalili. I oboje zwiali bo czuli się nie kochani nie docenieni... czysty egoizm. Oboje nie umieli? Nie chcieli zareagować?
Tylko że nie czucie się kochanym nie rozwala jeszcze rodziny a zdrada często tak...
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: rak »

ozeasz pisze: 23 lis 2018, 1:26 Raku ,a jest coś takiego jak stabilne małżeństwo ?
Ozeaszu przez stabilne małżeństwo rozumiem takie, kiedy obie strony chcą być razem i budować mimo problemów, które raczej na pewno będą to sprawdzały. Przez stabilizacje rozumiem umieszenie swoich przekonań, pragnień i planów w małżeństwie, a nie poza nim.

Brak stabilizacji i moim zdaniem częstym powodem rozsadzania małżeństwa od środka jest sytuacja, gdzie przynajmniej jeden z małżonków "nudzi" się w takim dożywotnim układzie, często nie jest w stanie tego nawet przyznać przed samym sobą, ale wewnętrznie zżera go ochota na większe emocje, namiętności, które siłą rzeczy minęły po okresie zakochania i zaczął się proces stabilnej, ciepłej (bez super fajerwerków i emocjonalnych rollercasterów), ale i odpowiedzialnej miłości.

Nie mam problemów Ozeaszu z dynamiznem, ale jeśli ten dynamizm jest realizowany poprzez uzależnienie od własnych emocji (bez ich świadomości i odpowiedzialności) i strumieni endorfin za wszelką cenę, to małżeństwo siłą rzeczy nie jest dobrą przestrzenią do jego wykonywania. Więc nawet podświadomie można je podkopywać (szczególnie jeśli się ma deklarowane wartości moralne) po to, żeby zyskać furtkę to nieograniczonej zabawy, której po prostu brakuje.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: renta11 »

rak pisze: 23 lis 2018, 11:11
ozeasz pisze: 23 lis 2018, 1:26 Raku ,a jest coś takiego jak stabilne małżeństwo ?
Ozeaszu przez stabilne małżeństwo rozumiem takie, kiedy obie strony chcą być razem i budować mimo problemów, które raczej na pewno będą to sprawdzały. Przez stabilizacje rozumiem umieszenie swoich przekonań, pragnień i planów w małżeństwie, a nie poza nim.

Brak stabilizacji i moim zdaniem częstym powodem rozsadzania małżeństwa od środka jest sytuacja, gdzie przynajmniej jeden z małżonków "nudzi" się w takim dożywotnim układzie, często nie jest w stanie tego nawet przyznać przed samym sobą, ale wewnętrznie zżera go ochota na większe emocje, namiętności, które siłą rzeczy minęły po okresie zakochania i zaczął się proces stabilnej, ciepłej (bez super fajerwerków i emocjonalnych rollercasterów), ale i odpowiedzialnej miłości.

Nie mam problemów Ozeaszu z dynamiznem, ale jeśli ten dynamizm jest realizowany poprzez uzależnienie od własnych emocji (bez ich świadomości i odpowiedzialności) i strumieni endorfin za wszelką cenę, to małżeństwo siłą rzeczy nie jest dobrą przestrzenią do jego wykonywania. Więc nawet podświadomie można je podkopywać (szczególnie jeśli się ma deklarowane wartości moralne) po to, żeby zyskać furtkę to nieograniczonej zabawy, której po prostu brakuje.
Bardzo ładnie to ująłeś. Mój mąż ponad pół roku przed zdradą na moje słowa, że jest tak fajnie między nami, tak spokojnie, dojrzale odpowiedział
- "Tak, ale seks trochę siadł i się zrobiło nudno" :D
A jak do tego nałożył się: kryzys wieku średniego, nadmiar pracy u mnie, śmierć mojej mamy, a potem długi ponad roczny mobbing u mnie w pracy (włącznie z jej utratą), a u niego z kolei kiepsko w pracy - to ..... on uciekł w romans :D .
Niestety, ale jedne rzeczy są kiepskie do przejścia (okoliczności zewnętrzne, inne zawirowania itd.) i u dojrzałego osobnika stanowią tylko kłopot, uciążliwość życiową, z którą dojrzały osobnik radzi sobie trochę lepiej lub trochę gorzej. U niedojrzałego osobnika zaś stanowią pretekst do romansu. :D Zresztą romansu to w sumie nawet nie tragicznie. Gorzej jak ten niedojrzały osobnik rozwala swoją rodzinę, niszczy swoje dzieci, prawie zabija współmałżonka, w sumie to paradoksalnie także niszczy całe swoje dotychczasowe życie.
Piszę to po to, aby jednak nie rozmyła się "miara rzeczy". Bo kiedy wchodzi zdradzający (nawet taki, który jest nadal w małżeństwie, przywrócił w ostatecznym rozrachunku małżeństwo, jakoś załatwił problem dzieci z rozbitej wcześniej rodziny) to znowu nam się relatywizuje wszystko.
A ja nie pozwolę sobie wmówić: strącania w przepaść, podżegania do niszczenia rodziny, bo to nie ten kaliber. Nie jesteśmy dziećmi, więc wymagać mamy prawo także jak od dorosłych ludzi.
Nie chodzi tutaj o ocenianie, czy doklejanie łatek, ale o branie odpowiedzialności za SWOJE działania, decyzje i konsekwencje wynikające z tych działań.
Bez tych konsekwencji, rozliczenia ich, zadośćuczynienia, nie będzie odrobionej lekcji, nie będzie dojrzałości do tego, aby nie tylko żyć po zdradzie, ale żyć wspólnie, a tak naprawdę to żyć pięknie. :D
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: ozeasz »

Nirwanna pisze: 23 lis 2018, 6:52 Ozeaszu, myślę, że rak za chwilę sam odpowie, ale ja uważam, że tak - są takie stabilne małżeństwa, gdy stabilność rozpatrujemy w aspekcie wierności. Czyli choćby nie wiem jak źle było (osobiście i subiektywnie każdemu z nich), oboje mają przekonanie, że w złamanie ślubu wierności nie chcą wchodzić nigdy i postępują zgodnie z tym przekonaniem.
Zatem warto rozróżnić stabilność i stagnację, bo to jednak dwie różne sprawy.

Nirwanno mimo że sam wiele razy zostałem zdradzony to dopuszczam do siebie myśl że wierność nie jest jedyną cechą oznaczjącą małżeństwo ,w tym co napisałem nie ma pochwały zdrady .


Choć z odrobiną dobrej woli mogę zrozumieć że wymaganie wierności przez jedną stronę ,nie dającą tej drugiej doświadczenia że jest ważna ,kochana , może doprowadzić do pojęcia wierności jako więzienia , klatki ,sytuacji bez wyjścia .

Czy dobrze Cię rozumiem ,choćby nie wiem co się działo to wierność ( i to tyko w sensie seksualna ,a nie w szerszym znaczeniu )jest priorytetem , nie miłość , nie odpowiedzialność za drugiego w sensie -skoro obiecałem miłość ,wierność i uczciwość to dbam by to wszystko realizować ?

Czy można pojmować źle wierność ,tak jak się pojmuje źle wzajemne poddaństwo w małżeństwe kobiety wobec mężczyzny podpierając się słowami Ewangelii z Ef 21-33 ?
jacek-sychar pisze: 23 lis 2018, 10:09
lustro pisze: 23 lis 2018, 10:00 A stabilność małżeństwa, polegająca na wykorzystywaniu przysięgi trwania w wierności, do lekceważenia potrzeb współmałżonka... To nie tedy droga Nirwanno. Nie na tym się buduje więzi i miłość.
A czy szukanie szczęścia poza małżeństwem jest budowaniem więzi i miłości ze współmałzonkiem?
Czy to dopiero nie jest lekceważenie współmałżonka?

Coś mi się widzi, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. :lol:

Jacku zgzadzam się z Tobą ,ale zgadzam się tu też z Lustro ,lekceważenie współmałżonka jest brakiem wierności miłości i uczciwości .
Szukanie poza małżeństwem tego czego nie ma w małżeństwie może być wyrazem bezsilności wobec tego co się działo ,jednak jest łamaniem przysięgi i wierności w tym pojęciu seksualnym , relacyjnym .

Jednak można łamać przysięgę małżeńską trwając w małżeństwie również będąc niewierny wobec przysięgi nawet na innych polach ,czy to nie jest niewierność .

Na dwunastu krokach poznałem pewną dziewczynę , w małzeństwie byli kilka lat ,mieli córke kilkuletnią ,brakło w tym młżeństwie zaangażowania ze strony męża ,jego miłość została zredukowana do pracy na rzecz rodziny , do kontaków bardzo dalekich , pomijane współżycie itd. żona chciał być wierna i była z tego co wiem ,on w swoich oczach może też ,wobec męża ,małżeństwa ,rodziny , niestety dzisiaj jest już po rozwodzie .

Jeśli tak pojmować wierność , to zaryzykuje takie stwierdzenie ,może być ona narzędziem opresji .

Tak jak utkwiły mi słowa JP2 że nie ma miłości bez wolności ,tak powiedziłbym już ja :
nie ma wierności bez miłości ,więc jeśli przestałem okazywać miłość wobec drugiego (pierwsze zło w małżeństwie jak powiedział Ks. Dziewiecki) przestałem również być wobec niego wierny i uczciwy .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: ozeasz »

Camilaa pisze: 23 lis 2018, 11:08
jacek-sychar pisze: 23 lis 2018, 10:09 A czy szukanie szczęścia poza małżeństwem jest budowaniem więzi i miłości ze współmałzonkiem?
Czy to dopiero nie jest lekceważenie współmałżonka?
Dokładnie.
Rozumiem jedynie ze zdradzajacy i zdradzony nie umieli w inny sposób zareagować w danym kryzysowy momencie jak: szukaniem szczęścia poza małżeństwem zdradzający, a zdradzony brakiem umiejętności dostrzeżenia jakiś braków. I tak się w sumie zgadali w tym samym momencie przezywajac swój własny kryzys że się oddalili. I oboje zwiali bo czuli się nie kochani nie docenieni... czysty egoizm. Oboje nie umieli? Nie chcieli zareagować?
Tylko że nie czucie się kochanym nie rozwala jeszcze rodziny a zdrada często tak...

Camillo zgadzam się z Tobą choć ostatne zdanie uważam że jest niepełne , zacytuje tu Rentę ;
Renta11 pisze:Gorzej jak ten niedojrzały osobnik rozwala swoją rodzinę, niszczy swoje dzieci, prawie zabija współmałżonka, w sumie to paradoksalnie także niszczy całe swoje dotychczasowe życie.

Uważam że to cechy które nie są przypisane jedynie zdradzie ,tak naprzyklad było z moim wiernym tatą , tak było z wiernym sąsiadem , tak było z moim przyjacielem ,z tego co wiem oni nie zdradzali w sensie stricte z osobą z zewnątrz ,wszyscy byli alkoholikami i przemocowcami .

Mój teść podobno zdradzał , jednak teściowa z tego co słyszałem nie ,za to oziębłość i dystans jaki okazywała mężowi w swoim domu również dla mnie jest brakiem wierności oraz miłości i uczciwości ,taka postawa matki spowodował że moja żona realizuje podobny schemat od lat ,więc nie tylko zdrada w sensie jaki rozumiemy rozwala rodziny .
Renta11 pisze:Nie chodzi tutaj o ocenianie, czy doklejanie łatek, ale o branie odpowiedzialności za SWOJE działania, decyzje i konsekwencje wynikające z tych działań.
Bez tych konsekwencji, rozliczenia ich, zadośćuczynienia, nie będzie odrobionej lekcji, nie będzie dojrzałości do tego, aby nie tylko żyć po zdradzie, ale żyć wspólnie, a tak naprawdę to żyć pięknie.
Tu się podpisuję pod słowami Renty11 ,rozumiem że dotyczą nie tylko kwestii zdrady ,ale całokształtu małżeństwa .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
jacek-sychar

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: jacek-sychar »

ozeasz pisze: 23 lis 2018, 12:05 Choć z odrobiną dobrej woli mogę zrozumieć że wymaganie wierności przez jedną stronę ,nie dającą tej drugiej doświadczenia że jest ważna ,kochana , może doprowadzić do pojęcia wierności jako więzienia , klatki ,sytuacji bez wyjścia .

Czy dobrze Cię rozumiem ,choćby nie wiem co się działo to wierność ( i to tyko w sensie seksualna ,a nie w szerszym znaczeniu )jest priorytetem , nie miłość , nie odpowiedzialność za drugiego w sensie -skoro obiecałem miłość ,wierność i uczciwość to dbam by to wszystko realizować ?
Ozeaszu
A przyjmujesz do wiadomości, że ktoś może kochać, ale źle tę swoją miłość wyrażać?

Ja kochałem moją żonę, ale ona nie czuła się kochana. Dlaczego? Bo ja źle wyrażałem swoją miłość, a ona źle ją odczytywała.
Ale zdrada żony już wszystko rozwaliła.
Bez zdrady można byłoby coś naprawić. Po rocznym romansie żony już nie było czego zbierać.
I to nie z mojej winy, tylko z powodu nastawienia żony.

Dlatego wybaczcie wszyscy, ale mnie osobiście bardzo boli takie relatywizowanie zdrady. Owszem, robimy jakieś błędy w małżeństwie, toczymy mała potyczki i wojenki, ale zdrada, to już jest wojna nuklearna. Zostają tylko zgliszcza i popiół. Zdradzeni, żeby przeżyć chowają się w swoich schronach atomowych i czekają na likwidację promieniowania radioaktywnego (a może zdradoaktywnego? :P ).
Ale jak wyglądają wtedy zdradzeni, to można zobaczyć na spotkaniach sycharowskich, na wakacjach z Sycharem, na naszych rekolekcjach.
Od razu widać, kto jeszcze walczy na powierzchni i jest ciągle poddawany działaniu promieniowania zdradojonizującego, kto świeżo wszedł do schronu ale się jeszcze w nim nie zaaklimatyzował, kto już przyzwyczaił się do schronu, a nawet u koga opad zdradoaktywny pozwala czasami na wejście ze schronu na powierzchnię życia.
jacek-sychar

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: jacek-sychar »

I jeszcze jedno.

Ci co zdradzili przypominają mi takich małych chłopców w spodenkach, którzy na pytanie "Kto wybił szybę piłką" wskazują na kolegę mówiąc "To jego wina, to on mi podał".
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: lustro »

Ozeaszu

Ja przestane tu pisać, bo Ty świetnie i bardzo jasno, piszesz to, co myslę i uważam ;)

Każdy z nas ma jakies swoje własne doświadczenia i przekłada je na odbiór sytuacji.
Zaniechanie okazywania miłości jest zdradą. Też tak to odbieram.
I przecież wszystkich tu obecnych ( no prawie wszytskich) rani ten brak miłości współmałżonka, chłód, dystas, nie raz wrogość...jakiej doświadczają od zdradzających - odchodzących.
Ta bezwzględność w wyborze własnego ja i przedkładaniu go ponad dobro innych ( małzonka, rodziny...) Obcość i dalekość...lekceważenie potrzeb najbliższych...
Brak miłości niszczy.

A co jeżeli ten brak miłości jedna ze stron uważa za standard zachowań?
I jest głucha i ślepa na "wołanie" z drugiej strony własnie o tą milośc ?
I bardzo często ze zwykłej wygody, bo tak jest mi dobrze i wygodnie...

Taki jest tu podział, na tych, co potrafia zobaczyć, to zaniechanie i brak miłości w swoim postepowaniu, w stosunku do współmałżonka, kiedy jeszcze wydawało się być wszystko dobrze...
I tych, którzy tego nie widzą i bardzo często, nie chcą zobaczyć.
Pierwsi potrafią zrozumieć, co skąd się wzieło i jakoś łatwiej im i przebaczyć i żyć...
Drudzy trwają w niezrozumieniu i własnym poczuciu krzywdy...cierpią

Czy zaniechanie okazywania miłości i wszystko, co z tego wynika, jest przejawem dojrzałości?
A nie jest tak, że to ta niedojrzałość i przeświadczenie, że skoro jestem mężem/żoną, to mogę wszystko, bo mam "glejt" na ta drugą osobę...własnie doprowadziła do katastrofy?
I kto tak naprawdę jest odpowiedzialny?
Czy ten, co uważał, że każda okoliczność usprawiedliwia jego lekceważenie wobec potrzeby miłości współmałżonka i okazywania jej ze swojej strony?
Czy ten, co po latach lekceważenia i poczucia odtrącenia, w tej najwiekszej potrzebie, jaką człowiek ma, a jaka jest wpisana w małżeństwo - miłosci...zrezygnował z bicia głową w mur i zwyczajnie po ludzku poległ...?

A moze nikt tak naprawdę nie jest bez winy? I każdy powinien posypać, po swojemu, głowę popiołem i w postawie miłości postarać się zrozumiec współmałżonka, własnie z ta miłością?
To jest trudne z obu stron - zapewniam.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: lustro »

Camilaa pisze: 23 lis 2018, 11:08
Tylko że nie czucie się kochanym nie rozwala jeszcze rodziny a zdrada często tak...
Nie czucie sie kochanym Camillo rozwala miłośc miedzy małżonkami.
A jej brak rozwala w konsekwencji rodzinę.

Ja tak to widzę

Jacku...ech Jacku... naprawdę tkwisz w takim przekonaniu?
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: ozeasz »

rak pisze: 23 lis 2018, 11:11
ozeasz pisze: 23 lis 2018, 1:26 Raku ,a jest coś takiego jak stabilne małżeństwo ?
Ozeaszu przez stabilne małżeństwo rozumiem takie, kiedy obie strony chcą być razem i budować mimo problemów, które raczej na pewno będą to sprawdzały. Przez stabilizacje rozumiem umieszenie swoich przekonań, pragnień i planów w małżeństwie, a nie poza nim.

Brak stabilizacji i moim zdaniem częstym powodem rozsadzania małżeństwa od środka jest sytuacja, gdzie przynajmniej jeden z małżonków "nudzi" się w takim dożywotnim układzie, często nie jest w stanie tego nawet przyznać przed samym sobą, ale wewnętrznie zżera go ochota na większe emocje, namiętności, które siłą rzeczy minęły po okresie zakochania i zaczął się proces stabilnej, ciepłej (bez super fajerwerków i emocjonalnych rollercasterów), ale i odpowiedzialnej miłości.




Nie mam problemów Ozeaszu z dynamiznem, ale jeśli ten dynamizm jest realizowany poprzez uzależnienie od własnych emocji (bez ich świadomości i odpowiedzialności) i strumieni endorfin za wszelką cenę, to małżeństwo siłą rzeczy nie jest dobrą przestrzenią do jego wykonywania. Więc nawet podświadomie można je podkopywać (szczególnie jeśli się ma deklarowane wartości moralne) po to, żeby zyskać furtkę to nieograniczonej zabawy, której po prostu brakuje.
Raku jak połączyłeś dynamizm z endorfinami i uzależnieniem od emocji ,czy to wyczytałeś w moim poście ?

Nie chciałbym tu wchodzić w "podświadomość " co jest stanem poza naszym rozumieniem i jak wskazuje sam termin poza świadomością ,bardziej chciałbym się skupić na świadomych zachowaniach ,tym bardziej że charakter grzechu zakłada świadomość ,jeśli jej nie ma , nie ma grzechu ,a w takich kategoriach pojmuje brak wierności w tej rozmowie.
Rak pisze:Ozeaszu przez stabilne małżeństwo rozumiem takie, kiedy obie strony chcą być razem i budować mimo problemów, które raczej na pewno będą to sprawdzały. Przez stabilizacje rozumiem umieszenie swoich przekonań, pragnień i planów w małżeństwie, a nie poza nim.
Raku i jak w pierwszym zdaniu zgadzam sie z Tobą nazywając tę stabilność miłością ,to z drugim już nie do końca ,bo czyż można swoje przekonania ,pragnienia i plany realizować w małżeństwie ,z naciskiem na moje przekonania ,pragnienia i plany ? Czy to ciągle jest miłość ,wierność i uczciwość ?
Rak pisze:Brak stabilizacji i moim zdaniem częstym powodem rozsadzania małżeństwa od środka jest sytuacja, gdzie przynajmniej jeden z małżonków "nudzi" się w takim dożywotnim układzie, często nie jest w stanie tego nawet przyznać przed samym sobą, ale wewnętrznie zżera go ochota na większe emocje, namiętności, które siłą rzeczy minęły po okresie zakochania i zaczął się proces stabilnej, ciepłej (bez super fajerwerków i emocjonalnych rollercasterów), ale i odpowiedzialnej miłości.



Poza tym że nie potrafię sobie zdefiniować pojęcia stabilności w tym sensie o którym piszesz ,to słowo "nuda" jest już dla mnie słowem w którym wiele można umieścić rozumiem że to może jest skrót myślowy ,słowo klucz.
To że ktoś nie jest w stanie się przynać przed samym sobą ,oznacza że nie jest tego świadomy ?

Czy
Rak pisze:ale wewnętrznie zżera go ochota na większe emocje
w sensie tu użytym nie ma pejoratywnego brzmienia ? Czy wiekszość z nas tutaj nie tego oczekuje ?
Czy ksiązka "Języki miłości" nie opisuje właśnie tego stanu jako deficyt ,pusty zbiornik ?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: ozeasz »

Jacku rozumiem to że w taki sposób widzisz , rozumiem że zdrada dla zdradzanego to często "koniec świata" ,rozumiem że poczucie odrzucenia , ból i cierpienie pozostaje na lata , że w takiej sytuacji jest się "skazany" na życie samotnego małżonka , wiem bo te i inne doświadczenia były i są moim udziałem , zdradzany wielokrotnie przez kilka lat ,świadomy tego praktycznie od początku ,żyjąc wtedy z żoną w jednym mieszkaniu doświadczyłem trudnych emocji , doświadczyłem osobistego "piekła" .
W żaden sposób nie chcę Ci nic odebrać , jak każdy z nas masz swoje doświadczenia .

Ja za to chcę powiedzieć że ostatnie rekolekcje z Ks. Dziewieckim i kilka treści usłyszanych zmieniło moją percepcję , nie diametralnie ale jednak ,szczególnie pierwsze słowa które do mnie dotarły ,że "pierwsze zło dotykające małżeństwo to zaprzestanie , brak okazywania miłości" , stąd się też bierze delikatnie inne spojrzenie na moje małżeństwo i to co sie w nim zadziało , o innych wiem mało . Pozdrawiam :)
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
ODPOWIEDZ