Hejka kochani!!!
Jeszcze się z Wami nie dzieliłam tym, co mnie się przydarzyło. Dzieliłam się na fejsie
Tylko on mi działał, ale teraz się przeglądarka sama naprawiła, więc dzielę się również z Wami.
Jeśli kogoś poruszy to świadectwo, proszę niech się chociaż raz pomodli 1 dziesiątką różańca św. w intencjach powierzonych przez wstawiennictwo św Ojca Pio o godzinie 21.00 (szczególnie za naszych paralitykow), będę wdzięczna. Jak się ktoś zdecyduje, to proszę wysłać smsa (numer 664 142 114) do naszego opiekuna duchowego brata Edwarda o treści np. wystarczy wkleić :
Witam, otrzymałam/łem numer do Pana od Danusi Cz. i dziś o 21.00 dołączam do akcji ująć Pana Boga za Serce. Pozdrawiam. Podpis
DZIĘKUJĘ ZA KAŻDĄ MODLITWĘ
Wklejam świadectwo swoje:
Chcę Wam napisać co mi się zdarzyło.
Otóż historia ma początek w maju, kiedy czułam się jak staruszka gdyż byłam w trakcie bardzo obciążającego leczenia. Razu pewnego zaczepiła mnie w centrum handlowym pewna Pani i poprosiła o wsparcie finansowe na zakup leków bo choruje na cukrzycę. Ja tą panią kompletnie zignorowałam, jeszcze w sercu podejrzewając ją o oszustwo. Czyli zachowałam się jak ten kapłan czy lewita "zobaczył go i minął". To mi jednak nie dało spokoju, że tak się zachowałam i w sercu czułam, że źle postąpiłam, ale też pragnęłam wyciągnąć z tego wnioski wreszcie na przyszłość. Za tamtą Panią się jakiś czas modliłam, bo co mi zostało... I postanowiłam pójść na układ z Panem, że jeśli mam nie ignorować osób które czegoś ode mnie chcą, to pójdę za tym głosem i zaufam, że to Pan w jakimś celu stawia je na drodze.
I w czerwcu zaczepiła kolejna Pani mnie spłakana na ulicy prosząc o pomoc. Była to osoba z wypisem ze szpitala, której zmarła córka a ona dość że schorowana, to jeszcze na wychowaniu pozostały jej wnuki teraz. Udzieliłam jej wsparcia i wzięłam nr telefonu do niej, gdyż stwierdziłam jakoś, że warto się nią za jakiś czas zainteresować. Po jakimś czasie zadzwoniłam do niej i znowu przydało się moje doraźne wsparcie w zorganizowaniu przeprowadzki do innego socjalnego mieszkania. Pani też powiedziała że szuka kogoś kto by z nią zamieszkał bo potrzebuje opieki w razie padaczki 24h/dobę (wnuki w między czasie oddała do domu dziecka). Ja stwierdziłam że bez szans, bo przecież nikt z nią nie zamieszka, bo ta Pani nie zapłaci nic bo jej nie stać, a z kolei przecież człowiek musi z czegoś żyć i na siebie zarobić.
Teraz jest lipiec, jestem z dziećmi na wakacjach na drugim krańcu Polski. Z głupia frant wysłałam koleżance smsa z prośbą czy by nie zechciala dołączyć do modlitwy regularnej 10 różańca o 21.00 w intencjach powierzonych przez wstawiennictwo św Ojca Pio. Ta koleżanka zareagowała tak że jest z nią bardzo źle, że chętnie dołączy i prosi o modlitwę bo trafiła do szpitala psychiatrycznego (wyprowadziła się z domu rodzinnego do schroniska, tam się napatrzyla na tyle agresji, że rady nie dała). Więc ja mówię to co ty zrobisz jak ze szpitala wyjdziesz. Ona mówi że nie ma pojęcia gdzie się podzieje. Do domu z jakiegoś powodu (nie wnikam) nie wróci. I wyobraźcie sobie, że wtedy mi na myśl przyszła tamta Pani. Jestem zdumiona tym, że Bóg jest tak wspaniały. Już na drugi dzień, poprzez moją wyłącznie zdalną interwencję, Bóg załatwił dwie wielkie sprawy, dach nad głową dla koleżanki i opiekę dla tej Pani. To jest niesamowite. A przecież mogłam nie wziąć telefonu od tamtej Pani i stwierdzić że pomogę jej tylko raz i styknie. Ale Bóg chciał inaczej a ja poszłam za wewnętrznym głosem wtedy. I Bóg mnie nauczył tak jak prosiłam o lekcję, że nie wolno ignorować nikogo, bo On chce działać jakby metodą naczyń połączonych. Ja jestem bardzo zdumiona tym, jak Bóg działa. I to też wniosek taki, że można niechcący bardzo sprzeciwić się woli Bożej i w ogóle nie być tego świadomym.
To nie jest przypadek, że spotykamy tą lub inną osobę, Bóg widocznie posyła jednych do drugich, aby im pomóc, choć nie zawsze wszystko mozna od razu zrozumieć, a co gorsze to stracić szansę pomocy Jezusowi w tej konkretnej osobie.
Pozdrawiam i kocham Was niezmiennie, modląc się za Was.
Pojawiam się i znikam.