Dla żony wiernie czekającej powrotu męża tułacza
Moderator: Moderatorzy
Re: Dla żony wiernie czekającej powrotu męża tułacza
...;Kreska tramwaju rozcinając na pół beton cywilizacji i morze zieleni;... Pantopie ,czy to cytat z czegoś, czy z Ciebie? rewelka
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
Re: Dla żony wiernie czekającej powrotu męża tułacza
Dzięki bosa
Wiesz że to dobre pytanie. Ono mnie teraz zmusza do refleksji jak to powstało.
Hmm
Nie jest to cytat z kogoś.
Także nie wydaje mi się żeby to było ,,moje,,.
O - raczej wynik niewymuszonej reakcji tego co na zewnątrz z tym co we mnie.
Czasem wystarczy tylko być.
No ale co ja tam nędzny się będę mądralował
A dzisiaj - mam nadzieję - zburzę Wam troszkę stereotypowy model poruszania się planet Układu Słonecznego wokół Słońca.
Film jest króciutki ale szczęki Wam spadną
Pierwsze pięć sekund - model tradycyjny.
Kolejne dwanaście sekund - model właściwy:
https://youtu.be/FGSpetgo8cU
Tak, tak. Są w Układzie Słonecznym rzeczy, o których się fizjoterapeutom nie śniło..
Re: Dla żony wiernie czekającej powrotu męża tułacza
Proszę na moment zapomnieć o powadze moi państwo.
Będzie komicznie
Powiedziałbym - satyrycznie..
a nawet.. poważnie?
By nie rzec - tragicznie
https://youtu.be/PeCY0eU2PYI
Będzie komicznie
Powiedziałbym - satyrycznie..
a nawet.. poważnie?
By nie rzec - tragicznie
https://youtu.be/PeCY0eU2PYI
Re: Dla żony wiernie czekającej powrotu męża tułacza
Ot, życie ...Pantop pisze: ↑21 paź 2021, 7:11
Będzie komicznie
Powiedziałbym - satyrycznie..
a nawet.. poważnie?
By nie rzec - tragicznie
https://youtu.be/PeCY0eU2PYI
"Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia"
(Flp 3,14)
(Flp 3,14)
Re: Dla żony wiernie czekającej powrotu męża tułacza
Na weekend coś lekkiego.
Onegdaj pan wiaterek wziął się za gumowanie swą miotełką wszelkich skupisk pary wodnej z nieboskłonu i proszę: za oknem można od teraz kontemplować przeczysty błękit. Słoneczko oświetla drzewko płonące intensywniejszym, żółtopomarańczowym płomieniem.
To na podwórku.
A od ulicy kasztan gaworzy do szeleszczącego orzecha o wrześniowo-październikowym owocowaniu.
Sielanka.
Miało być lekko.
Będzie i śmiesznie:
https://youtu.be/GQYZLWwhPQE
Onegdaj pan wiaterek wziął się za gumowanie swą miotełką wszelkich skupisk pary wodnej z nieboskłonu i proszę: za oknem można od teraz kontemplować przeczysty błękit. Słoneczko oświetla drzewko płonące intensywniejszym, żółtopomarańczowym płomieniem.
To na podwórku.
A od ulicy kasztan gaworzy do szeleszczącego orzecha o wrześniowo-październikowym owocowaniu.
Sielanka.
Miało być lekko.
Będzie i śmiesznie:
https://youtu.be/GQYZLWwhPQE
Re: Dla żony wiernie czekającej powrotu męża tułacza
Jaka dziś pogoda w Gdańsku?
Powiem wam jaka.
Taka jak wyśpiewa Złociste Życie:
https://youtu.be/sCzJW2P-aA8
Powiem wam jaka.
Taka jak wyśpiewa Złociste Życie:
https://youtu.be/sCzJW2P-aA8
Re: Dla żony wiernie czekającej powrotu męża tułacza
Nawiązując do, napiszę dziś tak:
Chmara Bartymeuszów i Bartymeuszek z Sycharu w pogoni za Panem Jezusem Chrystusem.
W niedzielę.
Po wzgórzach i jeszcze dalej.
https://youtu.be/7IocRCDWB5k
Chmara Bartymeuszów i Bartymeuszek z Sycharu w pogoni za Panem Jezusem Chrystusem.
W niedzielę.
Po wzgórzach i jeszcze dalej.
https://youtu.be/7IocRCDWB5k
Re: Dla żony wiernie czekającej powrotu męża tułacza
W starożytnych czasach, gdy jeszcze nie było empeczwórek i netu to ludzie ratowali się jak mogli.
Np tak:
https://youtu.be/Lml-ySaamaE?list=OLAK5 ... GdQnFOhKg8
Np tak:
https://youtu.be/Lml-ySaamaE?list=OLAK5 ... GdQnFOhKg8
Re: Dla żony wiernie czekającej powrotu męża tułacza
Z-dziś
Idę sobie -plując;kątem bezcieplne pożary jeszcze październikowych koron drzew.
Słyszę radosny szczebiot źdźbeł traw. Przekomarzają się między sobą kto ma piękniejsze futerko, które ubrały dzisiejszego świtu staraniem krawca przymrozka.
Wchodzę w ciasno upstrzoną kamienicami uliczkę. Pani słoneczko zalewa wspomnianą uliczkę, plus me oczy, mlecznym światłem przepuszczonym przez niewiele dający filtr chemtrailsów. Mija mnie licealista z liceum mej najmłodszej córki. Skąd wiem? Nie wiem. Przeczuwam intuicyjnie: czarna skóra podbita kożuszkiem, cieniutki materiał spodni i prawie odsłonięte kostki stóp. Napisałem prawie, bo odsłoni je całkowicie za dwa miesiące kiedy będzie minus 25stopni. Z tramwaju wysiada jego ziomalka. Wyglada mi na klasę trzecią. Oszczędny makijaż zaciąga dym z ekskluzywnego papierosa. Trzeba kopnąć płuca zanim matematyca sieknie jedynkę..
Chyba się rozpędziłem, ale nic to.
A kto się nie lęka prędkości 300km/h (z ogonkiem ) to zapraszam na skok andrenalinki:
https://youtu.be/7Cy_Ie6JZWs
Idę sobie -plując;kątem bezcieplne pożary jeszcze październikowych koron drzew.
Słyszę radosny szczebiot źdźbeł traw. Przekomarzają się między sobą kto ma piękniejsze futerko, które ubrały dzisiejszego świtu staraniem krawca przymrozka.
Wchodzę w ciasno upstrzoną kamienicami uliczkę. Pani słoneczko zalewa wspomnianą uliczkę, plus me oczy, mlecznym światłem przepuszczonym przez niewiele dający filtr chemtrailsów. Mija mnie licealista z liceum mej najmłodszej córki. Skąd wiem? Nie wiem. Przeczuwam intuicyjnie: czarna skóra podbita kożuszkiem, cieniutki materiał spodni i prawie odsłonięte kostki stóp. Napisałem prawie, bo odsłoni je całkowicie za dwa miesiące kiedy będzie minus 25stopni. Z tramwaju wysiada jego ziomalka. Wyglada mi na klasę trzecią. Oszczędny makijaż zaciąga dym z ekskluzywnego papierosa. Trzeba kopnąć płuca zanim matematyca sieknie jedynkę..
Chyba się rozpędziłem, ale nic to.
A kto się nie lęka prędkości 300km/h (z ogonkiem ) to zapraszam na skok andrenalinki:
https://youtu.be/7Cy_Ie6JZWs
Re: Dla żony wiernie czekającej powrotu męża tułacza
Na wstępie:
Osoby wrażliwe proszone są w tym momencie by opuściły ten wpis i se puściły utwór ze wczoraj, czy jakiś.
Lub
Przyszły tu jutro.
Bo dziś będzie strasznie
Wczoraj we wieczór żem wszedł do psychologicznego kącika i trochę zamarłem.
Było trochę jak we frilerze Mikiego Jacksona, tylko gorzej.
Nie zamierzając małpować formy przekazu Mikiego oraz wykorzystanych przez niego pewnych elementów powieści szkatułkowej, jednak i tak niechcący znalazłem się na terenie.. nekropolii..?
Świeciło słońce i wiał lekki wietrzyk.
Zrazu mijam małe kopczyki
Dalej płyty nagrobków
Trochę dalej okazałe grobowce
W oddali dachy grobów - kapliczek.
No i tak idę
Staram się nie czytać napisów
Jednak daremne staranie
Odczytuję jednego, trzeciego, siódmego..posta..
Rety!!
Nie wierzę, nie chce wierzyć w to co czytam
Chyba jeżą mi się włosy na mej wpół łysej głowie, a zwłaszcza w tym miejscu gdzie ich już nie ma!
(żartowałem)
Jednak wpisy nie kłamią
Są gdzie były
Nawet teraz
Mijając kolejne okazałe grobowcem dochodzę do szczególnie okazałego.
Czegoś w nim brakuje, elementu znaczy ważnego.
Jest postument.
Pod nim zarościały napis z danymi
Nieczytelne
Z daleka dobiega mnie dziwny dźwięk, czy raczej kilka różnych rytmicznie powtarzających się dźwięków.
Nadal świeci słonko, nadal przyjemny wiaterek. Słychać nawet radosny trel kosa.
..
Dla hecy i poniekąd by wyrównać nieco deficyt niebycia porządnym urwisem za dziecka, hopsnąłem na ów postument. Obróciłem się twarzą do alejki i zamyśliwszy się nieco przymknąłem powieki.
Ten dźwięk, a raczej seria powtarzających się dźwięków przybliżał się powoli acz miarowo.
Zwalczyłem jednak pokusę by zaspokoić swą ciekawość.
Bardziej pochłaniała mnie nowa rola stania na postumencie, w której grałem po raz pierwszy...
Z ekstazy medytacji nieudolnie próbował wyrwać mnie zrazu delikatny maczek kapuśniaczku który dość szybko przeszedł w regularne siąpienie, by jeszcze szybciej zamienić się w regularny opad, by nie użyć określenia: kanonadę.
Byłem przeszczęśliwy. Oto natura podarowała mi dodatkowy rekwizyt do dzisiejszej sztuki mego postu na tut. forum.
Minęła minuta a może trzy.
Kto by to sprawdzał
W końcu powoli otworzyłem oczy.
Słonko świeciło.
Świat wydawał się radośniejszy, jaśniejszy, taki bielszy jakby.
Trel kosa został wprawdzie wpół zagłuszony donośnym skrzekiem kawki lecz nie ucichł.
Figlarze.
Mając nadzieję że wypadnę filigranowo - zeskoczyłem z postumentu i udałem się w stronę wyjścia.
Świat jaśniał.
Pozdrowiłem pracownika cmentarza, który pałaszując pod kasztanem smakowitą bułę śniadaniową prowadząc jednocześnie ożywiony dyskurs przez komórkę, odstawił na agregat górną nakrętkę termosu z parującą aromatem kawą i sięgnąwszy do wewnętrznej kieszeni roboczego drelicha, automatycznie wręczył mi swoją wizytówkę, nie przerywając ożywionej rozmowy. Lekko uchyliłem cylindra i wsunąwszy bilet do kieszeni surduta udałem się w kierunku wyjścia a następnie mej kamienicy.
Świat tętnił pozytywem.
Wszedłem do swego mieszkanka i jeszcze uśmiechałem się sam do siebie.
A potem zobaczyłem się w lustrze..
Targnięty najgorszym przeczuciem sięgnąłem do surduta i odczytałem wręczoną mi wizytówkę:
,,Majak i synowie - białkowanie grobów,,
Wizytówka bezwiednie wypadła mi z ręki.
do postskriptuma
Frilera Mikiego nie będzie bo za brutalny
Będzie Iza - kto wie czy nie brutalniejsza,
Ale bez obrazu
https://youtu.be/2JTD-YCLaQY
Osoby wrażliwe proszone są w tym momencie by opuściły ten wpis i se puściły utwór ze wczoraj, czy jakiś.
Lub
Przyszły tu jutro.
Bo dziś będzie strasznie
Wczoraj we wieczór żem wszedł do psychologicznego kącika i trochę zamarłem.
Było trochę jak we frilerze Mikiego Jacksona, tylko gorzej.
Nie zamierzając małpować formy przekazu Mikiego oraz wykorzystanych przez niego pewnych elementów powieści szkatułkowej, jednak i tak niechcący znalazłem się na terenie.. nekropolii..?
Świeciło słońce i wiał lekki wietrzyk.
Zrazu mijam małe kopczyki
Dalej płyty nagrobków
Trochę dalej okazałe grobowce
W oddali dachy grobów - kapliczek.
No i tak idę
Staram się nie czytać napisów
Jednak daremne staranie
Odczytuję jednego, trzeciego, siódmego..posta..
Rety!!
Nie wierzę, nie chce wierzyć w to co czytam
Chyba jeżą mi się włosy na mej wpół łysej głowie, a zwłaszcza w tym miejscu gdzie ich już nie ma!
(żartowałem)
Jednak wpisy nie kłamią
Są gdzie były
Nawet teraz
Mijając kolejne okazałe grobowcem dochodzę do szczególnie okazałego.
Czegoś w nim brakuje, elementu znaczy ważnego.
Jest postument.
Pod nim zarościały napis z danymi
Nieczytelne
Z daleka dobiega mnie dziwny dźwięk, czy raczej kilka różnych rytmicznie powtarzających się dźwięków.
Nadal świeci słonko, nadal przyjemny wiaterek. Słychać nawet radosny trel kosa.
..
Dla hecy i poniekąd by wyrównać nieco deficyt niebycia porządnym urwisem za dziecka, hopsnąłem na ów postument. Obróciłem się twarzą do alejki i zamyśliwszy się nieco przymknąłem powieki.
Ten dźwięk, a raczej seria powtarzających się dźwięków przybliżał się powoli acz miarowo.
Zwalczyłem jednak pokusę by zaspokoić swą ciekawość.
Bardziej pochłaniała mnie nowa rola stania na postumencie, w której grałem po raz pierwszy...
Z ekstazy medytacji nieudolnie próbował wyrwać mnie zrazu delikatny maczek kapuśniaczku który dość szybko przeszedł w regularne siąpienie, by jeszcze szybciej zamienić się w regularny opad, by nie użyć określenia: kanonadę.
Byłem przeszczęśliwy. Oto natura podarowała mi dodatkowy rekwizyt do dzisiejszej sztuki mego postu na tut. forum.
Minęła minuta a może trzy.
Kto by to sprawdzał
W końcu powoli otworzyłem oczy.
Słonko świeciło.
Świat wydawał się radośniejszy, jaśniejszy, taki bielszy jakby.
Trel kosa został wprawdzie wpół zagłuszony donośnym skrzekiem kawki lecz nie ucichł.
Figlarze.
Mając nadzieję że wypadnę filigranowo - zeskoczyłem z postumentu i udałem się w stronę wyjścia.
Świat jaśniał.
Pozdrowiłem pracownika cmentarza, który pałaszując pod kasztanem smakowitą bułę śniadaniową prowadząc jednocześnie ożywiony dyskurs przez komórkę, odstawił na agregat górną nakrętkę termosu z parującą aromatem kawą i sięgnąwszy do wewnętrznej kieszeni roboczego drelicha, automatycznie wręczył mi swoją wizytówkę, nie przerywając ożywionej rozmowy. Lekko uchyliłem cylindra i wsunąwszy bilet do kieszeni surduta udałem się w kierunku wyjścia a następnie mej kamienicy.
Świat tętnił pozytywem.
Wszedłem do swego mieszkanka i jeszcze uśmiechałem się sam do siebie.
A potem zobaczyłem się w lustrze..
Targnięty najgorszym przeczuciem sięgnąłem do surduta i odczytałem wręczoną mi wizytówkę:
,,Majak i synowie - białkowanie grobów,,
Wizytówka bezwiednie wypadła mi z ręki.
do postskriptuma
Frilera Mikiego nie będzie bo za brutalny
Będzie Iza - kto wie czy nie brutalniejsza,
Ale bez obrazu
https://youtu.be/2JTD-YCLaQY
Re: Dla żony wiernie czekającej powrotu męża tułacza
Strząsnąwszy z siebie wczorajsze odium grobu pobielanego, warstwy wapna i niewygodnych postów, z radością i nadzieją spojrzałem przez firankę w nowy dzień.
Trochę dzikości serca dziś?
Szaleństwa - jednak kontrolowanego?
Raz można?
No tak nie do końca, ale skoro już tak bardzo prosicie, to..
https://youtu.be/pV3FIHP9sIY
Trochę dzikości serca dziś?
Szaleństwa - jednak kontrolowanego?
Raz można?
No tak nie do końca, ale skoro już tak bardzo prosicie, to..
https://youtu.be/pV3FIHP9sIY
Re: Dla żony wiernie czekającej powrotu męża tułacza
Piątek
Za dwie około godziny idę sprzątać na groby.
Dużo spadło a ja to teraz miotełką i do wora i do kontenera.
Spotkam dużo ludzi. Też z miotełkami, szmatkami, detergentami plastikowym kwieciem, rzadziej zniczami - elektronicznymi znaczy. Bo znicze dziś stearynopodobne i zazwyczaj w formie wkładów są rozpowszechniane. Pamiętacie pierwszolistopadową łunę nad cmentarzami za dziecka?
Młodzi mogą rzec - ,,Przecież i teraz będzie,,. Ano będzie..
Zresztą nie dzielmy jeszcze skóry na żywym niedźwiadku. Pamiętam całkowity brak łuny rok temu.
I starczy.
Na dobry humor zaśpiewa Adam Aston vel Adolf Loewinsohn.
Tak, tak - wprawne ucho wyłowi ów motyw jako pojawiający się czasem w Klossie jak i w klasykach kina niemego jako podkład:
https://youtu.be/y6KsgYGMfxw
Za dwie około godziny idę sprzątać na groby.
Dużo spadło a ja to teraz miotełką i do wora i do kontenera.
Spotkam dużo ludzi. Też z miotełkami, szmatkami, detergentami plastikowym kwieciem, rzadziej zniczami - elektronicznymi znaczy. Bo znicze dziś stearynopodobne i zazwyczaj w formie wkładów są rozpowszechniane. Pamiętacie pierwszolistopadową łunę nad cmentarzami za dziecka?
Młodzi mogą rzec - ,,Przecież i teraz będzie,,. Ano będzie..
Zresztą nie dzielmy jeszcze skóry na żywym niedźwiadku. Pamiętam całkowity brak łuny rok temu.
I starczy.
Na dobry humor zaśpiewa Adam Aston vel Adolf Loewinsohn.
Tak, tak - wprawne ucho wyłowi ów motyw jako pojawiający się czasem w Klossie jak i w klasykach kina niemego jako podkład:
https://youtu.be/y6KsgYGMfxw