Garść spostrzeżeń i obserwacji
Idę chodnikiem i jest ciepło.
Sto metrów przede mną młody tato z mini ludzikiem ciekawie kroczącym po płytkach nowej rzeczywistości. Mini ludzik ma może 50 centymetrów.
Idyllę obserwacji zakłóca młode małżeństwo z chłopczykiem i dziewczynką, które pojawia się z pobliskiego budynku.
Mamusia idzie a obok niej starszy syn - na oko sześciolatek jedzie na małym rowerku.
Za nimi tatuś niosący rowerek młodszej o rok siostrzyczki chłopczyka.
Dziewczynka płacze.
Tatuś niesie rower ignorując płacz dziecka. Nie wykazuje nawet objawu zainteresowania - po prostu mała musi się wypłakać po wysiłku fizycznym, szybko zaśpi a jutro zapomni.
Mijam ich na krzyżówce, stwierdzając z nostalgią, że dzielny mini ludzik wraz z ojcem skręcili w prostopadłą.
Przyśpieszam nieco kroku, oddalając się od źródła monotonnego płaczu.
Ale ciągle go słyszę.
I słyszę.
A gdy wchodzę na teren parafii, gdzie panuje jeszcze mur zieleni, ten płacz z monotonnego przechodzi w głośniejszy, zawodzenie jakieś.
Może już wariuję?
Posegregowawszy śmieciuszki udaję się na podwórko celem dopełnienia pierwszego etapu nemezis zużytych opakowań i odpadków.
Człapię po brązowym kobiercu, wyłapując nosem nuty ciepłej wilgoci pomagającej tworzącym go listkom przeniknięcie do gleby.
Po powrocie do izdebki obserwuję zacięte bankomaty drzew, które wypluwają z siebie obfite ilości złotych i miedzianych monet, niektóre zaś sypią szczodrze zieloną walutą.
Drzewka są mądre i szykują sobie ubranko na zimę.
Paradoksalnie to ich nagość będzie tym przyodzieniem.
Pakuję do plecaczka kilka drobiazgów przy kasie i zmierzam szerokim korytarzem ku wyjściu. Idę trochę jak zombik - powoli. Wtem zatrzymuje mnie obca ręka.
Chwila przeszukiwania twardego dysku pamięci - MAM - znajomy ze starej pracy.
Jeden z tych napotkanych przeze mnie w życiu ludzi o których mówi się: prawy.
Kilka zdań przeradza się niepostrzeżenie w rozmowę. Padają podsumowania, słowa wsparcia, pojawia się jeszcze coś. Coś z pogranicza. Może kiedyś.
Z jakiś bliżej niesprecyzowanych, a co gorsza, nieuświadomionych zapędów początkującego masochisty włączam sobie na YT filmik, w którym w różnych sytuacjach sfilmowani są żołnierze wracający do domu i reakcje domowników.
Domownicy najczęściej są zaskoczeni.
Pozytywnie zaskoczeni.
I tu żonka obejmuje męża, tu się dzieci tulą, tu matka się tuli.
Tu córka zdejmuje opaskę z oczu, rozpromienia się i leci w objęcia ojca..
- NIE!! (wlazłem na minę!!!)
- Za późno - podsumowuje chirurgicznie rzeczywistość
Ścisk gardła, woda i ręce nieporadnie próbujące uszczelnić dwa przecieki, zduszony - bo nikomu niepotrzebny krzyk.
W czterech różnych miejscach miasta, o różnych porach, rejestruję widok czterech kobiet.
Są młode, atrakcyjne a sportowe ubrania podkreślają ich piękną linię brzegową.
Gdzieś tam w środku zapala się ogień, który próbuję gasić wilczym wyciem do księżyca.
Poparzony - zasypiam.
https://youtu.be/fwg8HYfmhO0