Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Kryzys miłości małżeńskiej to dramatyczny kryzys ich miłości rodzicielskiej

Moderator: Moderatorzy

Faustyna
Posty: 237
Rejestracja: 04 maja 2017, 10:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto czekać, czy to zwykła naiwność?

Post autor: Faustyna »

Mała juz moze na spotkaniu ? A my wciąż piszemy u niej😉..., dobrej zabawy .

Sytuacja bez wątpienia bardzo trudna. Myśle, ze jednak należałoby sięgnąć dalej. Popatrzeć z perspektywy, nie życia tu i teraz , ale wiecznego ...
Pierwsze podstawowe pytanie jakie mi sie nasuwa :
Czy chce dla mojego dziecka Nieba?
Czy tylko szczęścia tu na ziemi?
Co bedzie dobre dla dziecka ?
Czy życie z dochodzącym ojcem ( bądź rodziny patchworkowe) nie wprowadza dysfunkcji?
Czy dziecko tego nie powieli?
Jaki to bedzie miało na niego wpływ?
jacek-sychar

Re: Czy warto czekać, czy to zwykła naiwność?

Post autor: jacek-sychar »

lustro pisze: 28 paź 2017, 17:46 Poza tym czytając szczególnie panow, ale nie tylko, widzę podział w rozumowaniu na ludzi lepszych i gorszych.
Na dzieci sakramentalne i niesakramentalna.
Na rodziców sakramentalnych i niesakramentalnych.
Na ludzi, którzy mają prawo do np. kontaktów z rodzicem i nie mających tego prawa.

A czy na prawdę uwazacie, ze macie prawo do takich osądów i podziałów?
Lustro
Czy naprawdę my dzielimy ludzi na gorszych i lepszych?
My tylko staramy się pokazać, że kontakty ojca "dochodzącego" z nieślubnym dzieckiem, są bardzo raniące dla jego żony i jego dzieci sakramentalnych.

Ja zadam inne pytania.
1. Czy zdradzona żona, ma dalej cierpieć, gdy jej mąż wychodzi spotkać się ze swoim dzieckiem (i zapewne z jego matką)?
2. Czy dzieci sakramentalne są w czymś gorsze od dzieci niesakramentalnych, że też nie mają ojca tylko dla siebie?

No, chyba że uznamy, że żona nie cierpiała, gdy była zdradzana i teraz też nie cierpi, gdy jej mąż znowu wychodzi z domu.
Wiesz Lustro, nie jestem kobietą, ale pamiętam swoje chwile, gdy jeszcze byłem z żoną i ona czasami znikała. Pamiętam, jak wtedy to przeżywałem. Cały się trząsłem. Nie wiem nawet teraz, czy ze strachu, czy ze złości. Jeżeli żona miałaby wrócić, to wiem, że warunkiem koniecznym byłoby całkowite zerwanie z dawnymi kontaktami. Nie tylko z kowalskim, ale również ze wszystkimi, którzy ją wtedy wspierali (fizycznie lub nawet kłamstwem, żebym ja się nie dowiedział).
Każe się nam zaprzeć samego siebie i przebaczyć wracającym skruszonym zdradzaczom.
Proszę jednak Lustro, postaw się na miejscu takiej zdradzonej żony i wyobraź sobie, że to Twój mąż Cie zdradza. I rozciągnij to sobie na całe Twoje życie. Do końca Twojego życia. Bo zwykle dzieci dłużej żyją niż ich rodzice. Potrafiłabyś to przeżyć?
Ale potrafisz wyobrazić sobie, że jesteś zdradzana? Teraz i w przyszłości?

Teraz więc widzisz, czego się żąda od tych, którzy przyjęli ponownie swoich wiarołomnych małżonków.

Ja nie jestem w takiej sytuacji, ale na samą myśl, że mogłaby się zdarzyć, cały jestem zdenerwowany.
Faustyna
Posty: 237
Rejestracja: 04 maja 2017, 10:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto czekać, czy to zwykła naiwność?

Post autor: Faustyna »

lustro pisze: 28 paź 2017, 17:40 Jednego nie rozumiem.
Co macie na myśli pisząc o "krzywdzie sakramentalnych dzieci" Małej?
Przecież ojciec ich nie porzucił

Lustro,
Czy uważasz, ze zdrada rodzica nie ma wpływu na dzieci?
Czy nie wpływa na ich psychikę?
Na postrzeganie świata?
Czy nie jest raną w ich sercu?
Czy nie zawalił im sie świat?
Czy to, ze byc moze bedą musiały "dzielić" sie ojcem ich nie boli ?
I nie bedzie miało wpływu na ich rozwój? Na ich przyszłość?

Zdrada jest, moim zdaniem, gwałtem na sercu małżonka, ale także, niestety, pośrednio na dzieciach...na ich sercach...
Konsekwencje tego byc moze kiedys wyjdą...
kasedo
Posty: 92
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:39
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto czekać, czy to zwykła naiwność?

Post autor: kasedo »

Wiecie tak Was czytam....podobnie jak u Małej mój mąż ma dziecko z kochanka.... Różnica między nami taka, że mój mąż tworzy szczęśliwa rodzinę z dzieckiem i kochanka ignorując całkowicie istnienie moje. Tego bólu.... Nie da się porównać z niczym... Były momenty gdy zastanawiałam się (tworzyłam scenariusze 😓) jak miałabym się zachować gdyby wrócił. Nie jestem tamta kobieta i nie zrobiłbym nic, żeby pozbawić małego taty. Już i tak jest poszkodowany bo powołalo go do życia dwoje nieodpowiedzzialnych ludzi. Do tego sama wychowywałam syna zanim poznałam męża. Więc wiem jak bardzo każde dziecko potrzebuje taty. I nie moglabym postąpić tak jak zrobiła to ona... Odseparowala mojego męża od naszego syna. Ale też musiałabym chronić siebie. Alimenty... Sprawa oczywista. Kontakty z dzieckiem...... Tylko dwie możliwości.... Albo mąż przywozi małego na weekendy do nas .... Albo spotyka się z dzieckiem pod opieką kuratora.... Nigdy sam z nią. Jeśli nie byłby w stanie tego zaakceptować.... To lepiej niech nie wraca.... Bo kontakty z nią.... Zniszczyłyby mnie doszczętnie..... Taka sytuacja jest bardzo trudna.... I nie ma w niej wygranych, zawsze będzie ktoś cierpiał.... Trzeba jednak znaleźć takie wyjście aby było jak najmniej bolesne dla tych już cierpiących.... Dziecko już jest i nie jest niczemu winne... Ani tamte dzieci, ani te sakramentalne.... Nie ma lepszych lub gorszych... Są tylko cierpiące.... I to od nas dorosłych zależy czy uda nam się złagodzić katastrofalne skutki zdrad wspolmalzonkow. Bo to my im zgotowalismy ten los.
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto czekać, czy to zwykła naiwność?

Post autor: sasanka »

Postanowiłam się nie odzywać, ale ta żywa dyskusja zmusiła mnie do zmiany decyzji.
Tak skrótowo . Jak już kiedyś pisałam ,że "syty głodnego nie zrozumie" znowu daje o sobie znać.
Można wylewać tony słów i wydaje się , że już coś niektórzy zrozumieli , ale... no właśnie !
Pojawi się jakiś problem i z powrotem wychodzi z "ukrycia" lub jak kto woli z głębi duszy co tak naprawdę ktoś myśli i czuje.
Tak jak się okazuje do czego zdolni są ludzie , którzy dopuszczają się zdrady.
Jacku podziwiam Cię ,że tak dociekliwie tłumaczysz te niezwykle trudne sprawy, ale jak ktoś ma już zakodowaną swoją wizję to trudno do niego dotrzeć.
Odnośnie ks.Dziewieckiego to w pierwszej chwili trudno mi było go zrozumieć i zgodzić się w niektórych kwestiach, ale im dłużej i więcej go słuchałam i potem stosowałam to muszę przyznać , że jego rady są b.mądre. I dają rezultaty.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto czekać, czy to zwykła naiwność?

Post autor: renta11 »

Faustyna pisze: 28 paź 2017, 19:31
lustro pisze: 28 paź 2017, 17:40 Jednego nie rozumiem.
Co macie na myśli pisząc o "krzywdzie sakramentalnych dzieci" Małej?
Przecież ojciec ich nie porzucił

Lustro,
Czy uważasz, ze zdrada rodzica nie ma wpływu na dzieci?
Czy nie wpływa na ich psychikę?
Na postrzeganie świata?
Czy nie jest raną w ich sercu?
Czy nie zawalił im sie świat?
Czy to, ze byc moze bedą musiały "dzielić" sie ojcem ich nie boli ?
I nie bedzie miało wpływu na ich rozwój? Na ich przyszłość?

Zdrada jest, moim zdaniem, gwałtem na sercu małżonka, ale także, niestety, pośrednio na dzieciach...na ich sercach...
Konsekwencje tego byc moze kiedys wyjdą...
Właśnie Lustro pisała, że jej dzieci nie miały krzywdy. Nawet lubiły wychodzić z kowalskim, bo był wesoły. A ojciec był smutny i wycofany. Zadziwiło mnie to strasznie.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto czekać, czy to zwykła naiwność?

Post autor: lustro »

Jacku

Może trzeba by się cofnąć w tej dyskusji trochę, do momentu gdzie magnolia pisze o np. rozmowach z kochanką wyłącznie przy żonie (telefon glosno mowiacy)? Tak żeby zminimalizować ranienie żony.

Trzeba by może jednak rozdzielic kontakty z dzieckiem od kontaktow z bylą kochanką?

Wcale nie jestem zwolenniczką rodzin paczworkowych. I kontakty biologicznego ojca z nieslubnym dzieckiem wcale nie tworzą takiej rodziny.
Tworzą natomiast relacje między dzieckiem a ojcem. To źle?

Argument, ze dzieci sakramentalne nie mają raty tylko dla siebie...?
Nikogo nie mamy tylko dla siebie.
Rodzice mając więcej dzieci Tworzą sytuacje, kiedy muszą sobą oddzielić jazdą ich ilosc. I żadne z nich nie ma rodzica tylko dla siebie.

To jak dzieci odnajdą się w takiej sytuacji zależy w ogromnej mierze od zachowania dorosłych.

Nie rozumiem I nie zrozumiem, patrzenia na dziecko przez swój wyłączny pryzmat osobistych zranień i trudności z pogodzeniem się z istniejącą sytuacją.
To jest przerzucanie swoich problemów na innych.

Faustyna

Zadajesz sporo pytań.
Czy potrafisz zdecydowanie i jednoznacznie, z pelną swiadomoscią, ze bierzesz na siebie odpowiedzialność za życie doczesne i wieczne tego dziecka, wobec niego I Boga,
zdecydować, co dla tego dziecka jest najlepsze?
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto czekać, czy to zwykła naiwność?

Post autor: Lawendowa »

Różnica między małżeństwem sakramentalnym, a konkubinatem, czy inną formą związku, jest w kalibrze podjętych zobowiązań wobec współmałżonka i dzieci.
Tylko w małżeństwie sakramentalnym przysięgamy przed Bogiem:
- miłość, wierność i uczciwość małżeńską aż do śmierci (bez terminu ważności)
- przyjąć i po katolicku wychować dzieci, którymi zostaniemy obdarzeni.

Mała to Ty podejmiesz decyzję co będzie dla Was dobre, ale może te krótkie konferencje ks. Dziewieckiego będą pomocne:
"Miłość mądra czyli jaka?" https://www.youtube.com/watch?v=8EhmrdX ... pkankT31D9
"Cierp kobieto, będziesz święta?" Jak nie dać się krzywdzić https://www.youtube.com/watch?v=5nBspjO ... 9&index=17
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Faustyna
Posty: 237
Rejestracja: 04 maja 2017, 10:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto czekać, czy to zwykła naiwność?

Post autor: Faustyna »

lustro pisze: 28 paź 2017, 20:14

Faustyna

Zadajesz sporo pytań.
Czy potrafisz zdecydowanie i jednoznacznie, z pelną swiadomoscią, ze bierzesz na siebie odpowiedzialność za życie doczesne i wieczne tego dziecka, wobec niego I Boga,
zdecydować, co dla tego dziecka jest najlepsze?
Tak Lustro, zadaje sporo pytań, które same mi sie nasuwają, i na które czasami nie znam jednoznacznej odpowiedzi. Próbuje spojrzec na daną sytuacje oczami Boga.
W moim przypadku nie ma dziecka nieślubnego. Mój mąż "myślał"(?), i zrobił sobie wazektomie. Teraz ja staram sie , we współpracy z Bogiem, wymyślić sposób by dopomoc mu "wyrwać sie" z trwania w grzechu ciężkim. Czy mi sie to uda? Tego nie wiem.
Co do biologicznych dzieci, staram się dawać im taki przykład, żeby kiedyś nie zbłądzily.
Są przypadki ( znam), kiedy rodzice niesakramentalni ( rozwodnicy bądź tylko jedno) rozdzielają sie, po nawróceniu , wlasnie w trosce o przyszłość dzieci, nie chcąc dawać grzechu zgorszenia, by nie krzywić ich sumień . I też, można powiedzieć, jest to dla dzieci krzywda tu i teraz. Jednak rodzice biorą odpowiedzialność za ich życie wieczne...
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: lustro »

Faustyna

Ale przecież rozmawiamy o kontaktach dziecka z biologicznym ojcem.
A nie o życiu w związkach niesakramentalnych.
Faustyna
Posty: 237
Rejestracja: 04 maja 2017, 10:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: Faustyna »

Lustro,
Zgadza sie, ze jest biologicznym ojcem.
Tylko czy jest w stanie dać temu dziecku właściwy przykład?
Podałam przykłady z życia wzięte by pokazać , ze nieraz należy zaprzeć sie samego siebie ... myśląc wlasnie o dobru dziecka nie tu i teraz...
Każda sytuacja jest inna i wymaga ogromnej miłości i dojrzałości rodziców, by zdecydować jak to wpłynie na dziecko...
Magnolia

Re: Czy warto czekać, czy to zwykła naiwność?

Post autor: Magnolia »

kasedo pisze: 28 paź 2017, 19:32 Taka sytuacja jest bardzo trudna.... I nie ma w niej wygranych, zawsze będzie ktoś cierpiał.... Trzeba jednak znaleźć takie wyjście aby było jak najmniej bolesne dla tych już cierpiących.... Dziecko już jest i nie jest niczemu winne... Ani tamte dzieci, ani te sakramentalne.... Nie ma lepszych lub gorszych... Są tylko cierpiące.... I to od nas dorosłych zależy czy uda nam się złagodzić katastrofalne skutki zdrad wspolmalzonkow. Bo to my im zgotowalismy ten los.
Cała wypowiedź Kasedo jest najbardziej wyważona ze wszystkich, w moim odczuciu. Ale z tym cytatem w pełni się zgadzam i to myśląc napisałam swoją wypowiedź.
Moja propozycja (telefon na głośnomówiącym) była skierowana do Małej i miała na celu zmniejszenie jej obaw, bo ma problemy z zaufaniem. Jak każda propozycja, może zostać przecież odrzucona, przez autorkę wątku.
A po chwili "zostałam" zwolenniczką rodzin patchworkowych... co zupełnie nie było moją intencją. W sumie dziękuję Lustro, bo chyba jako jedyna odczytała pozytywnie moje intencje, propozycja ujawnienia rozmów w sprawie kontaktów z dzieckiem nieślubnym nie jest od razu tworzeniem rodziny patchworkowej ani pochwalaniem takiej rodziny jako takiej.
jacek-sychar

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: jacek-sychar »

Magnolia pisze: 29 paź 2017, 15:38 Moja propozycja (telefon na głośnomówiącym)
No to oczekuję tutaj zgłoszeń zdradzonych, którzy przyjęli swojego wiarołomnego małżonka i godzą się (zgodziliby się) na rozmowy z byłym kochankiem (kochanką).

Ja jestem pierwszy, który mówię: NIE.

Takie propozycje mogą wysuwać tylko Ci, którzy nie przeżyli bólu zdrady.
I możecie sobie o mnie pisać, że jeszcze prawdziwie nie przebaczyłem, ble, ble ble, ...
Są granice znęcania się nad sobą. :?
jacek-sychar

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: jacek-sychar »

Dzisiejsza Ewangelia mówi o przykazaniach miłości.
Jak mam kochać bliźniego? Jak siebie samego.
Czy kochałbym samego siebie, gdybym pozwalał się znęcać nad sobą, przez dalsze kontakty mojej żony z kowalskim?
Nie sądzę. Wolałbym zostać sam.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: s zona »

jacek-sychar pisze: 29 paź 2017, 16:07 Dzisiejsza Ewangelia mówi o przykazaniach miłości.
Jak mam kochać bliźniego? Jak siebie samego.
Czy kochałbym samego siebie, gdybym pozwalał się znęcać nad sobą, przez dalsze kontakty mojej żony z kowalskim?
Nie sądzę. Wolałbym zostać sam.
Mnie tez chyba nie byloby stac na taki masochizm ...
nie widze siebie w takim trojkacie ....
ODPOWIEDZ