Myslę że Jacek chciał napisać "my natomiast jesteśmy praktykami"...lustro pisze: ↑31 paź 2017, 9:54Po pierwsze, jak widać W powyższej wypowiedzi, jedni I drudzy są teoretykami. Przy założeniu, ze na prawde są. Bo jednak niektórych ten temat bezpośrednio dotknął lub dotyka.jacek-sychar pisze: ↑31 paź 2017, 9:35No to zadam takie pytanie:
Kto jest bliżej sytuacji dziecka pozamałżeńskiego - my z poczuciem krzywdy (jak to określasz), czy ci, którzy żyją w szczęśliwych związkach?
Oni są teoretykami, tak jak ci, którzy nie zostali zdradzeni. My natomiast jesteśmy teoretykami.
I jeszcze jedno pytanie.
Ciągle słyszę o dobru dziecka, ale w tle pobrzmiewa mi gdzieś tam troska o los tego biednego rodzica, które nie ma się kontaktować ze swoim dzieckiem. A czy przypadkiem ten biedny rodzic nie jest tym, który zdradził? Czy znowu nie liczy się teraz jego dobro? Znowu zdradzony traktowany jest "w ostatniej kolejności odśnieżania".
Różnica jest natomiast zasadnicza - osoby żyjące bez poczucia zranienia są chyba jednak bardziej obiektywne. Bo im ich własny ból nie przesłania świata.
I... Widać właśnie to przesloniecie świat przez ból własny w dalszej części twojej wypowiedzi Jacku.
Ani ja, ani Helenast, nie mówimy nic o dobru tego Siewiernego rodzica. Tylko DZIECKA.
A mimo to ty nam wmawiasz, co na pewno mamy na myśli.
Przyjmij, ze nie mamy.
I ze mówimy tylko o DZIECKU
I nadal brak argumentów na rzecz szkody dziecka z kontaktów z biologicznym rodzicem.
A czy znacie osobiście ludzi ,którzy tak żyją? Czy rozmawialiście z takimi dziećmi ,jak były małe, i jak dorosły?? Czy wiecie jaki to miało wpływ na ich życie? I życie ich rodzin?
Robimy teraz bożka z takiego dziecka.On rzeczywiście jest najmniej winne tej sytuacji, ale to nie znaczy ,że wszystko ma się kręcić dookoła niego..zranionej żony nie da się oddzielić od zdradzającego męża i na odwrót.
W książce "Jak kochać nieślubne dzieci",są opisane takie sytuacje.
Myslę że jeżeli Bóg dopuścił ,to da też tym osobom siłę do niesienia tego krzyża. Ja osobiście chyba bym tego nie udźwignęła...