PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Informacje lokalne, gdzie szukać pomocy...

Moderator: Moderatorzy

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Firekeeper »

Ja jestem team Ruta. Dla mnie to co pisze to jest to co mnie dotyka. Ja mam bardzo ciężki PMS taki skrajny. Dla mnie nie jest abstrakcją, że można na męża krzyczeć bez powodu tylko tym co się u mnie wydarzyło nie raz. Ja mam przed okresem tak skrajne zachowania, że nie raz zastanawiałam się czy w końcu nie zacząć tego leczyć, ale nie chcę przyjmować tabletek anty. Staram sobie z tym radzić w inny sposób. Kiedy jestem ogólnie w dobrej kondycji psychicznej. Nie mamy z mężem większych problemów. Dzieci mnie nie obciążają tak mocno. PMS jest kontrolowany. Od roku jestem w dobrej kondycji. W zasadzie to jakoś rok temu napisałam swój pierwszy post i tam nawet napisałam, że mam PMS więc moje zachowanie jest irracjonalne i pierwszy raz zostałam za to zjechana co mi trochę uświadomiło, że no hallo kobieto weź się za siebie. Ja w stanach PMS wyrzucałam męża z domu najczęściej przed okresem. Sprawdzałam jego telefon i widząc wiadomości do innych kobiet wpadałam w szał, który był istną destrukcją. W dniu okresu czuję jakby mi kamień z serca spadł. Jestem zupełnie inna. Mam tyle chęci do życia i radości. I tak jak Ty Caliope też potrzebuję ibupromu i świętego spokoju. No ale nie można mieć wszystkiego. I nie żebym się tłumaczyła wstyd mi, że tak mam ale tak mam i staram się funkcjonować tak żeby inni tego tak nie odczuli ale różnie bywa. Mój mąż rozumie mój stan. Cipsy mam zawsze 😉
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Monti »

Czytając te historie o PMS, jestem spokojny o to, że forum będzie zawsze potrzebne :D
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Firekeeper »

Monti pisze: 26 lis 2022, 8:33 Czytając te historie o PMS, jestem spokojny o to, że forum będzie zawsze potrzebne :D
A ja bym wolała, żeby z tego powodu było jak najmniej ludzi potrzebujących forum. Bo serio to nie jest nic zabawnego. Ale ja jestem bardzo skrajny przypadek.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: ozeasz »

Dla mnie samo zjawisko "PMS" można próbować przedstawiać na zasadzie dzielenia w celu zrozumienia siebie i tego co przeżywam, za to próba usprawiedliwienia(jak rozumiem powyższe posty tutaj przeniesione) tego co dla mnie jest ewidentną przemocą, mam wrażenie jest równoznaczne z tłumaczeniem mojej przemocy: uderzyłem bo w takim stanie agresja i złość były silniejsze niż moje wartości i odpowiedzialność.
Na dzień dzisiejszy nie uważam że zewnętrzne okoliczności czy wewnętrzne stany emocjonalne (związane z tym jak widzę i interpretuję świat) zwalniają mnie z odpowiedzialności za własne zachowania.
To z autopsji.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Niepoprawny83 »

ozeasz pisze: 27 lis 2022, 18:54 Dla mnie samo zjawisko "PMS" można próbować przedstawiać na zasadzie dzielenia w celu zrozumienia siebie i tego co przeżywam, za to próba usprawiedliwienia(jak rozumiem powyższe posty tutaj przeniesione) tego co dla mnie jest ewidentną przemocą, mam wrażenie jest równoznaczne z tłumaczeniem mojej przemocy: uderzyłem bo w takim stanie agresja i złość były silniejsze niż moje wartości i odpowiedzialność.
Zapewne nie jest nigdzie napisane przez Panie wprost, że PMS usprawiedliwia ich przemoc, więc zapewne okaże się, że coś źle zrozumiałeś i tendencyjnie nadinterpretujesz kobiece teksty w których oczywiście chodziło przecież jedynie o większą troskę o kobiety w te szczególne dni. (bo sami przecież jako na to nie wpadlibyśmy nigdy) A jeśli zostanie to podane w odpowiednio emocjonalnym sosiku to sam w to uwierzysz i może poczujesz się zobowiązany napisać samokrytykę.
Sam zresztą składam samokrytykę za zabranie głosu w wątku o PMS, miałem postanowienie nie produkować się tu z racji tego, że nie podlegam bezpośrednio pod jego wpływ. A pośrednie skutki muszę przecież znosić jak mężczyzna, choć tu na forum nie lubimy ponoć słowa "muszę".
Zaufaliśmy miłości.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Ruta »

ŻonaS pisze: 25 lis 2022, 18:15 Chodzi mi też po prostu o to żeby nie sprowadzać kobiety do biologii i nie generalizować, jeśli chodzi o wpływ cyklu, hormonów. Nie u każdej działa to w ten sposób. To dla mnie taki trochę krok wstecz, jeśli chodzi o spojrzenie na kobiecość, takie sprowadzenie jej do fizjologii. Chyba nie jesteśmy jeno mięso?


A już w ogole jest dla mnie jakąś totalną abstrakcją i nieporozumieniem krzyczenie na męża z powodu niespełnionej PMSowej zachcianki.
ŻonoS,
Nie było moją intencją tyle czasu poświęcać zgaadnieniu cyklu kobiecego. Natomiast kilka z nas, w tym ja, podzieliło się swoimi trudnościami związanymi z cyklem, osobistymi i w relacjach. Po części dlatego, że zachowania żony autora wątku przypominały nasze własne, w znacznej części przepracowane już, trudności.

Poczułam się dotknięta niektórymi odpowiedziami. Pojawiły się krytyki, dopuszczalne, choc nie wiem czy przydatne, ale też głosy kwestionujące te doświadczenia, wskazujące, że problem jest gdzie indziej niż jest i wiele bardziej lub mniej zawoalowanych, nie zawsze grzecznych, sugestii. Wachalarz argumentów kwestionujących kobiece doświadczenia był szeroki, od prababek, po męskie libido,oraz fakt, że "są kobiety, które tak nie mają". Są. Tylko co z tego?

Takie kwestionowanie trafiło w moją osobistą ranę. Odpisałam uspokojona, ale widać nie na tyle, by w moje posty nie wkradła się ironia.

Należę do kobiet, których cykl charakteryzuje się dużą rozpiętością nastrojów i emocji i których funkcjonowanie jest przez cykl hormonalny zdeterminowane. Mam też silne i uciążliwe objawy fizyczne. Przez wiele lat od lekarzy różnych specjalności słyszałam, że "cykl to nie problem", mam się "ogarnąć" i "funkcjonować normalnie". Albo zacząć łykać hormony, które mi pomogą. Jednak żyjąc w swoim ciele wiedziałam, że coś tu nie gra.

Sporo czasu poświęciłam kwestii cyklu, jego zaburzeń, historii. Ja tak mam. Szukam, dłubię, czytam. Im bardziej coś mi nie pasuje, tym intensywniej te poszukiwania prowadzę. No i odkryłam wiele rzeczy o kobiecym cyklu.

Istnieje wiele kobiecych profili hormonalnych. Każdy z nich determinuje funkcjonowanie. Im bardziej kobieta jest w zgodzie ze swoim naturalnym cyklem, tym jego przebieg jest spokojniejszy. Natomiast są profile "mniej wymagające", bez gwałtownych spadków i wzrostów poziomu hormonów, są i takie profile, gdzie zmiany następują skokowo. Są też kobiety mające cykle bezbolesne i takie, które odczuwają silny ból w punktach szczytowych cyklu. Wszystkie te przypadki mieszczą się w normie.

Zrozumienie cyklu pomogło mi zrozumieć, co się ze mną dzieje i zacząć żyć bardziej w zgodzie z moimi potrzebami. I faktycznie, poziom mojego napięcia emocjonalnego spadł. Przestałam też reagować agresją, długotrwałym płaczem, wybuchami złości w czasie nazywanym niesłusznie PMS.

Niemniej jednak koniec cyklu jest dla mnie czasem, gdy potrzebuję spokoju i przestrzeni dla siebie. Tylko teraz potrafię to jasno sygnalizować. Gdyby jednak po tej mojej przestrzeni plątał mi się mąż lub ktokolwiek inny, domagający się, bym funkcjonowała "normalnie", pewnie nie spotkałby się z moją przychylną reakcją. I zdecydowanie jest to eufemizm. Potrzebuję, by moja potrzeba została uznana. Kilka dni w miesiącu potrzebuję się wyłączyć, zwolnić, ograniczyć interakcje do minimum.

Rozumiem, że nie wszystkie kobiety tak mają. Ale ja mam właśnie tak. I wiele kobiet również. Podobnie jest zresztą z męskim funkcjonowaniem. Są mężczyźni lagodni jak baranki, i są tacy z których ekspansywna męskość zdaje się wprost wylewać. Za to także odpowiada profil hormonalny. Pomysł by się "ogarniali" i brali przyklad z kolegów z niskim poziomem testosteronu nie działa. Ci wysokotestosteronowi mają więcej pracy do wykonania. Podobnie jak niektóre kobiety.

Dla osób o skrajnych profilach hormonalnych funkcjonowanie jest trudniejsze. Bóg stworzył nas różnorodnymi. To, że ja tak mam lub nie mam, nie tworzy normy dla innych osób.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Firekeeper »

Nie chodzi o USPRAWIEDLIWIANIE, a o ZROZUMIENIE.

Z podobnymi postawami niezrozumienia spotykam się na co dzień w związku z autyzmem u moich dzieci. Jeśli mój syn kładzie się na korytarzu przedszkola, a ja siedzę przy nim i czekam to nie oznacza, że mój syn jest niegrzeczny i niewychowany, a ja bezradna i nie potrafiąca wychować. Tylko to oznacza, że mój syn ma właśnie meltdown, a ja pilnuję żeby nie zrobił krzywdy sobie i innym ale jestem przy tym spokojna i opanowana. Niestety widzący to ludzie zamiast zapytać czy potrzebna jest mi może pomoc to komentują ,, taki duży chłopak, a tak beczy" ,, lub weźmie pani to dziecko! ". Rozumiem nie widzą co to autyzm, bo i skąd mają wiedzieć. Więc spieszę z wytłumaczeniem. ,, Proszę Pani. Mój syn ma autyzm...." Nie zdążę dokończyć, a słyszę ,, tak, tak teraz wszystkie dzieci mają autyzm kiedyś to..... ".

Podobnie z PMS. To, że mam tą dolegliwość to nie oznacza, że jestem złośliwa, wredna, histeryczka, przemocowiec. To oznacza, że mam problem zdrowotny, który mi samej przeszkadza i utrudnia co miesiąc życie i funkcjonowanie. Okazując zrozumienie można podjąć kroki żyjąc z taką osobą jak ja, żeby zminimalizować skutki uboczne. Albo przyczynić się do szukania rozwiązań choćby farmakologicznych. Wsprzeć w tym trudnym czasie.
Ewuryca

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Ewuryca »

A ja nadal nie rozumiem.... czyli wyrzucanie małżonka z domu, robienie awantur, czy nie hamowanie swoich emocjonalnych huśtawek to nie jest przemoc? Jakie ma znaczenie czy to zachownie jest podyktowane PMS u kobiety czy u mężczyzny np.DDA albo PTSD? I jedna i druga strona ma obowiązek pracować i panować nad sobą, a jeśli nie jest w stanie to powinna podjąć leczenie, lub żyć samemu. Nie porównywałabym zachowania dziecka i dorosłego, nie bez powodu to dorośli wychowują dzieci a nie na odwrót.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Firekeeper »

Ewuryca pisze: 28 lis 2022, 10:54 A ja nadal nie rozumiem.... czyli wyrzucanie małżonka z domu, robienie awantur, czy nie hamowanie swoich emocjonalnych huśtawek to nie jest przemoc? Jakie ma znaczenie czy to zachownie jest podyktowane PMS u kobiety czy u mężczyzny np.DDA albo PTSD? I jedna i druga strona ma obowiązek pracować i panować nad sobą, a jeśli nie jest w stanie to powinna podjąć leczenie, lub żyć samemu. Nie porównywałabym zachowania dziecka i dorosłego, nie bez powodu to dorośli wychowują dzieci a nie na odwrót.
Tak jest to przemoc. Ale są różne źródła przemocy. I najpierw trzeba dojść do źródła żeby wiedzieć co z tym zrobić. Ja mogę po objawach zakwalifikować się na psychiczną histeryczkę, lub znerwicowaną zołzę. Mój mąż mogły stwierdzić, że z psychiczną babą żyć nie będzie. Zostawia mnie samą, a ja wpadam w depresję, która albo skończy się na leczeniu u psychiatry nerwicy lub samobójstwem. A okazuje się, że mam PMS i postępowanie wtedy jest zupełnie inne. I znając źródło swoich zachowań przynajmniej wiem co mam zrobić i za co się wziąć i nad czym pracować lub co badać i jak leczyć.

Nie porównałam dziecka do dorosłego. Tylko podejście. Źródło zachowania może być inne niż na pierwszy rzut oka zakładamy. Co może być bardzo krzywdzące dla innych osób. I przyczynić się do mylnie stawianych diagnoz i szufladkowania.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: ozeasz »

Firekeeper pisze: 28 lis 2022, 9:29 Nie chodzi o USPRAWIEDLIWIANIE, a o ZROZUMIENIE.

Z podobnymi postawami niezrozumienia...
Po tym podkreślonym wyrażeniu mam wrażenie że coś Cię dotknęło i że pisząc o sobie chciałabyś by interlokutor w sposób empatyczny odczytał to co tam zawarłaś?

Możliwe jest, że porównujesz tutaj "niezrozumienie" z treścią mojego postu, więc odpowiem.



Kiedyś mało kto potrafił zrozumieć moje agresywne zachowania które prawdopodobnie wynikały z PTSD, dzisiaj powtórzę tylko to co napisałem wyżej.
ozeasz pisze: 27 lis 2022, 18:54 Na dzień dzisiejszy nie uważam że zewnętrzne okoliczności czy wewnętrzne stany emocjonalne (związane z tym jak widzę i interpretuję świat) zwalniają mnie z odpowiedzialności za własne zachowania.

Parędziesiąt lat pracy nad sobą pokazuje mi że można zmienić własne zachowanie, dzisiaj też już wiem że co prawda emocje są neutralne moralnie za to zachowania są już traktowane inaczej. Te treści często wypływają na forum, na mojej ostatniej terapii DDA też to jasno wybrzmiało.

Zauważyłem jednak że emocje mają swoje źródło, ich źródło w znakomitej większości wynika z interpretacji świata wokół (nie piszę o potrzebach które wszyscy mamy takie same wg Rosenberga), prosty przykład: jeśli facet uważa że kobieta jest od ogarnięcia domu to każdy przejaw niespełniania tej wizji powoduje napięcie które można rozładować i wyjaśnić(ale tu już następuje reinterpretacja) lub nie i tu może to iść dalej prowadząc do eskalacji napięć i wybuchu w zależności od tego, jak kobieta będzie odpowiadać na te sytuacje.

W drugą stronę, z paniami, jest podobnie.

Mamy m.in. wiele oczekiwań, ale też skrypty zachowań, tych wyniesionych z domu, tych które zostały wytworzone już przez nas samych i te warto od samego początku ich uświadomienia weryfikować.

Rozumiem też, że można sobie czegoś nie uświadamiać, łatwiej mi to zrozumieć bo sam tak miałem i do dzisiaj tak mam w wielu kwestiach nawet powstała w mojej głowie taka sentencja wynikająca z przemyśleń na ten temat : "żeby dojrzeć, trzeba dojrzeć", tutaj przychodzi mi z pomocą miedzy innymi Rosenberg z NVC i empatią, ciągle się uczę, uczę się brać odpowiedzialność za swoją postawę, czyny i słowa i dzisiaj patrzę na swoją historię w inny sposób, dzięki pracy i doświadczeniom które przez lata były moim udziałem oraz tych których historia jest mi znana.

Pozdrawiam serdecznie.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Monti »

ozeasz pisze: 27 lis 2022, 18:54 Na dzień dzisiejszy nie uważam że zewnętrzne okoliczności czy wewnętrzne stany emocjonalne (związane z tym jak widzę i interpretuję świat) zwalniają mnie z odpowiedzialności za własne zachowania.
Czasami zwalniają, bo np. osobom chorym psychicznie, niezdolnym do kierowania swoim postępowaniem, nie można przypisać winy w sensie moralnym czy prawnym i wówczas stosuje się różne środki zabezpieczające.
Ale to przykład skrajny.
Myślę, że każdy powinien brać odpowiedzialność za swoje czyny. Ja np. w czasie ostrego kryzysu miałem problem z pohamowaniem agresywnych zachowań. Próbowałem to usprawiedliwiać w czasie spowiedzi agresją żony, ale usłyszałem na to cytat z Ewangelii, że nic, co wchodzi do wnętrza człowieka nie czyni go nieczystym, ale z wnętrza pochodzi całe to zło. Przyczyny danego zachowania mają owszem znaczenie, ale głównie dla sprawcy zła, by do nich dotarł i pracował nad tym.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Ewuryca

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Ewuryca »

Firekeeper pisze: 28 lis 2022, 12:32
Ewuryca pisze: 28 lis 2022, 10:54 A ja nadal nie rozumiem.... czyli wyrzucanie małżonka z domu, robienie awantur, czy nie hamowanie swoich emocjonalnych huśtawek to nie jest przemoc? Jakie ma znaczenie czy to zachownie jest podyktowane PMS u kobiety czy u mężczyzny np.DDA albo PTSD? I jedna i druga strona ma obowiązek pracować i panować nad sobą, a jeśli nie jest w stanie to powinna podjąć leczenie, lub żyć samemu. Nie porównywałabym zachowania dziecka i dorosłego, nie bez powodu to dorośli wychowują dzieci a nie na odwrót.
Tak jest to przemoc. Ale są różne źródła przemocy. I najpierw trzeba dojść do źródła żeby wiedzieć co z tym zrobić. Ja mogę po objawach zakwalifikować się na psychiczną histeryczkę, lub znerwicowaną zołzę. Mój mąż mogły stwierdzić, że z psychiczną babą żyć nie będzie. Zostawia mnie samą, a ja wpadam w depresję, która albo skończy się na leczeniu u psychiatry nerwicy lub samobójstwem. A okazuje się, że mam PMS i postępowanie wtedy jest zupełnie inne. I znając źródło swoich zachowań przynajmniej wiem co mam zrobić i za co się wziąć i nad czym pracować lub co badać i jak leczyć.

Nie porównałam dziecka do dorosłego. Tylko podejście. Źródło zachowania może być inne niż na pierwszy rzut oka zakładamy. Co może być bardzo krzywdzące dla innych osób. I przyczynić się do mylnie stawianych diagnoz i szufladkowania.
Firekeeper, tylko, że mam wrażenie, że wcześniejsze posty nie sugerowały aby cierpiąca na PMS osoba miała dojść do żródła problemów aby je leczyć ale skupiały uwagę na tym, że kobieta ma prawo tak się zachowywać bo taka jest jej bilogia i koniec. Myśle, że stąd też wynikało tyle sprzeciwów. To co piszesz teraz to już inne ujęcie tego problemu bo nie przedstawia takich zachowań jako normalne ale jako 'niezdrowe' i wymagające leczenia i pracy nad sobą, a nie nad mężęm, który ma się nauczyć je znosić.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Firekeeper »

Spróbuję inaczej.
Zespołem napięcia przedmiesiączkowego (w skrócie PMS, z ang. premenstrual syndrome) nazywamy szereg fizycznych i psychicznych symptomów, które występują w ciągu dwóch tygodni poprzedzających wystąpienie krwawienia miesiączkowego. Typowo objawy PMS ulegają złagodzeniu wraz z rozpoczęciem miesiączki i zanikają, gdy kończy się menstruacja.
Jeśli żona, córka, kobieta zachowuje się przez kilka dni tak jakby ją ktoś podmienił oznacza, że może mieć PMS. Nasilenie objawów u każdej kobiety może być inne. Ja mam silne objawy. Nie oznacza to, że sobie stwierdziła dziś będę dla niego zła tylko akurat są te dni gdzie kobieta jest bardziej podenerwowana. I może to być wina PMS, że tak a nie inaczej się zachowuje, a nie tego że jest wredna, zła czy histeryczka.
Obecnie występowanie PMS tłumaczy się dwiema teoriami. Z jednej strony wymienia się czynniki hormonalne i większą wrażliwość części kobiet na działanie progesteronu i progestagenów, których stężenie wzrasta w drugiej fazie cyklu (ok. 2 tygodni przed miesiączką). Z drugiej mówi się o wpływie hormonów płciowych na zmianę stężenia substancji zwanych neuroprzekaźnikami (m.in. serotoniny i GABA), co wpływa na występowanie objawów PMS.
Czynnik biologiczny. Hormony. A nie na zasadzie, bo kobieta sobie nie radzi z emocjami.
Do głównych objawów zespołu napięcia przedmiesiączkowego zalicza się:

wahania nastroju,
uczucie irytacji, smutku, napięcia,
zmęczenie i problemy ze snem,
utratę pewności siebie,
ból głowy,
wahania apetytu, zachcianki żywieniowe,
uczucie pełności/wzdęcia (w organizmie zatrzymuje się woda),
ból sutków,
obniżone libido,
zwiększone występowanie zmian skórnych (trądzik, łojotok).
Do tego można dodać problemy dnia codziennego. Ciężka praca, problemy z dziećmi, konflikt z współmałżonkiem i inne sytuację stresowe i może się zrobić z tego niezły koktajl wybuchowy. Zwykłe ogarnij się, inne kobiety robiły w polu nie pomoże, a może zaostrzyć i tak już zły nastrój. Dlatego potrzeba zrozumienia. Kobieta w takich dniach funkcjonuje inaczej i to jest fakt. Oczywiście każda ma mniej lub bardziej nasilone objawy. Ja mam nasilone kiedy mam natłok obowiązków, problemy w małżeństwie itd.
Ekstremalną postacią PMS są przedmiesiączkowe zaburzenia dysforyczne (PMDD, ang. premenstrual dysphoric disorder).
Doświadczam tego ja. Mam w takich momentach ochotę dosłownie skończyć ze swoim życiem. Wszystko wyprowadza mnie z równowagi. Stan jak przy migrenie. Dwa dni przed okresem jak doprowadzę do nagromadzenia frustracji i nie wezmę się za siebie jest bardzo źle.
Leczenie PMS obejmuje zmianę stylu życia, metody psychoterapeutyczne, jak i przyjmowanie leków.
Są metody radzenia. Ale trzeba dojść do przyczyny i źródła swoich nastrojów i agresji ale jak wiele razy słyszy się nie wymyślaj, inni tak mają i żyją, ogarnij się, ja jak byłam w Twoim wieku to.... To kobieta może zacząć myśleć no wariatka ze mnie i tyle. I będzie tłumić objawy, połykać Ibuprom i robić dobrą minę do złej gry.

Takie objawy zmienne u kobiet mogą też być objawami innych chorób np. Problemami z tarczycą, endometriozą czy autoimmunologiczne. Więc brak zrozumienia kobiety ze strony męża i bagatelizowanie tego co się z nią dzieje lub wręcz zmuszanie do uspokojenia się może przyczynić się do zbyt późnej diagnozy czy depresji.

Dlatego piszę o zrozumieniu. Zrozumieniu problemu jakim jest PMS i jako on może mieć wpływ na funkcjonowanie kobiety i małżeństwo, a nie bagatelizowanie go.

Nie usprawiedliwiam złych i przemocowych zachowań tylko pokazuje, że ich źródłem może być PMS występujący u kobiet. Mi pomogło to na tyle, że jestem wstanie na razie bez wsparcia farmakologicznego poradzić sobie w tych dniach. Ale nie ukrywam, że duża zasługa w tym mojego męża i jego wsparcia.

Cytowane fragmenty są ze strony adamed.expert
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Ruta »

Przemoc jest działaniem intencjonalnym. Nie każde zachowanie agresywne jest przemocą, nawet jeśli powoduje szkody.

Agresja związana z cyklem kobiecym nie jest w takim znaczeniu przemocą. Nie jest też "naturalna", bo nie wynika z natury samego cyklu. To reakcja na frustrację, zwiazaną z niemożliwością zaspokojenia potrzeby prymarnej, płynącej z ciała. Na przykład potrzeby wyciszenia, odpoczynku.

Dla mężczyzn jest to trudne do zrozumienia, bo w czasie napięcia drażnią kobietę rzeczy, które w pozostałych dniach cyklu jej nie drażnią. Oraz ma ona potrzeby, których w innych dniach nie ma. Na przykład, by zawieźć ją do pracy. Odebrać dzieci. Zrobić obiad. Nic nie mówić. Przytulić. Zabrać na spacer. I to na tym etapie pojawia się często krzywdzące "żądanie", by kobieta zachowywała się "normalnie", ogranęła się i nie marudziła. Na tym etapie pojawiają się też pouczenia o babciach, co rodziły w polu i nie miały "specjalnych" dni.

Warto respektować granice innych osób. Drażnienie kogokolwiek, odmawianie mu zaspokojenia słusznych potrzeb, gdy z jakiegokolwiek powodu jest w stanie zwiększonej pobudliwości, reaktywności jest formą przemocy.

Nie mówię osobie, którą boli brzuch, głowa, osłabionej, przemęczonej, by się ogarnęła. Nie mówię tak również do osoby, która jest w stanie pobudzenia lub napięcia emocjonalnego. Zapewniam jej odpowiednią przestrzeń, wspieram. Lub cociaż się wycofuję do czasu, aż ona poczuje się lepiej.

Kobiety mają większe wyczucie do tego rodzaju potrzeb swoich mężów. Są takie dni, gdy po prostu wiem, że nie jest to dzień na rozmowy. Raczej to dzień, czy parę godzin na to, by mój mąż miał spokój.
Czasem taki stan jest czysto biologiczny. Organizm mojego męża źle znosi głód. Głodny równa się rozdrażniony, pobudliwy, kąśliwy, skłonny do awantury. Wiem, że wtedy mąż po prostu potrzebuje zjeść i odpocząć. Po posiłku to znów dusza człowiek.

Ja mogłabym nie jeść cały dzień. Ale nie widzę sensu w obwinianiu męża za jego biologię, wysyłanie go po tabletki zmniejszające łaknienie, czy terapie hamujące reakcje emocjonalne. Tu reakcja jest prosta głodny=rozdrażniony. Akceptuję indywidualne reakcje męża. Poznaję. Respektuję. Daję przestrzeń. I oczekuję tego samego.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Ruta »

Ozeaszu,
O ile zgadzam się, że wiele emocji ma swoje źródło w przekonaniach, o tyle jestem przekonana, że nie dotyczy to wszystkich stanów emocjonalnych. Niektóre reakcje emocjonalne mają bardziej mechaniczny i zarazem biologiczny charakter. Choć mechanizm jest bardziej złożony, niż w przypadku emocji płynących z przekonań.

Przyczyną niektórych stanów emocjonalnych jest biologia i reakcje zachodzące w organiźmie, którym mózg "przypisuje" określone emocje.
Przykład: W stanach napięcia, poczucia zagrożenia przyśpiesza serce. Osoby, których serce przyśpieszyło z przyczyn fizycznych, a nie z powodu zewnętrznych zdarzeń, odczuwają zwykle napięcie i poczucie zagrożenia. Osoby wysokolękowe lub z PTSD reagują wtedy atakiem paniki lub agresją.
Mózg racjonalizuje reakcje, szuka przyczyn i dzieje się to poza świadomością. Potwierdzono to w wielu eksperymentach.

Na tym mechaniźmie, przyśpieszania rytmu serca, działa też kawa. Tyle, że wzrost tętna jest umiarkowany, co oznacza "umiarkowane zagrożenie". Powoduje to naturalną reakcję "przypływu sił", ale jeszcze bez paniki.

Jestem żywym przykładem "sercowego" sprzężenia. Raz na jakiś czas odczuwałam niepokój. Brał się "znikąd". To był stan, który określałam jako "jakby coś się miało stać". Miałam przy tym niską tolerancję na wysiłek, zdarzały mi się omdlenia. Przez wiele lat przypisywano to mojej emocjonalnosci, nadwrażliwości. Terapie nie za bardzo pomagały. Bo nie mogły pomóc :?

Mam wadę serca. Da się z nią żyć. Kiedy teraz rozumiem moje reakcje i poczucie "paniki", nie dochodzi do fałszywych nieświadomych racjonalizacji, bo rozumiem co się za mną dzieje i umiem już odpowiednio do tego zareagować. I wyciszyć się fizycznie. Bo to ciało jest tu źródłem.

Podobnie sprawa ma się z reakcjami kobiet związanymi ze spadkiem lub wzrostem hormonów w cyklu, czy z głodnym mężczyzną, któremu załącza się tryb "walcz".

Potrzebna jest tu nie tyle terapia, co zrozumienie i uszanowanie potrzeb ciała. Noe tylko przez osobę która takiego stanu doświadcza, ale też przez jej otoczenie.
ozeasz pisze: 28 lis 2022, 13:41
Firekeeper pisze: 28 lis 2022, 9:29 Nie chodzi o USPRAWIEDLIWIANIE, a o ZROZUMIENIE.

Z podobnymi postawami niezrozumienia...
Po tym podkreślonym wyrażeniu mam wrażenie że coś Cię dotknęło i że pisząc o sobie chciałabyś by interlokutor w sposób empatyczny odczytał to co tam zawarłaś?

Możliwe jest, że porównujesz tutaj "niezrozumienie" z treścią mojego postu, więc odpowiem.



Kiedyś mało kto potrafił zrozumieć moje agresywne zachowania które prawdopodobnie wynikały z PTSD, dzisiaj powtórzę tylko to co napisałem wyżej.
ozeasz pisze: 27 lis 2022, 18:54 Na dzień dzisiejszy nie uważam że zewnętrzne okoliczności czy wewnętrzne stany emocjonalne (związane z tym jak widzę i interpretuję świat) zwalniają mnie z odpowiedzialności za własne zachowania.

Parędziesiąt lat pracy nad sobą pokazuje mi że można zmienić własne zachowanie, dzisiaj też już wiem że co prawda emocje są neutralne moralnie za to zachowania są już traktowane inaczej. Te treści często wypływają na forum, na mojej ostatniej terapii DDA też to jasno wybrzmiało.

Zauważyłem jednak że emocje mają swoje źródło, ich źródło w znakomitej większości wynika z interpretacji świata wokół (nie piszę o potrzebach które wszyscy mamy takie same wg Rosenberga), prosty przykład: jeśli facet uważa że kobieta jest od ogarnięcia domu to każdy przejaw niespełniania tej wizji powoduje napięcie które można rozładować i wyjaśnić(ale tu już następuje reinterpretacja) lub nie i tu może to iść dalej prowadząc do eskalacji napięć i wybuchu w zależności od tego, jak kobieta będzie odpowiadać na te sytuacje.

W drugą stronę, z paniami, jest podobnie.

Mamy m.in. wiele oczekiwań, ale też skrypty zachowań, tych wyniesionych z domu, tych które zostały wytworzone już przez nas samych i te warto od samego początku ich uświadomienia weryfikować.

Rozumiem też, że można sobie czegoś nie uświadamiać, łatwiej mi to zrozumieć bo sam tak miałem i do dzisiaj tak mam w wielu kwestiach nawet powstała w mojej głowie taka sentencja wynikająca z przemyśleń na ten temat : "żeby dojrzeć, trzeba dojrzeć", tutaj przychodzi mi z pomocą miedzy innymi Rosenberg z NVC i empatią, ciągle się uczę, uczę się brać odpowiedzialność za swoją postawę, czyny i słowa i dzisiaj patrzę na swoją historię w inny sposób, dzięki pracy i doświadczeniom które przez lata były moim udziałem oraz tych których historia jest mi znana.

Pozdrawiam serdecznie.
ODPOWIEDZ