O podziale obowiązków w małżeństwie... [wydzielone z: Mam dość.]

Informacje lokalne, gdzie szukać pomocy...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mam dość.

Post autor: Ruta »

A.zelia pisze: 04 lip 2022, 19:20
więc wolę naprawdę iść na etat, zrobić swoje i iść do domu i mi za to jeszcze zapłacą, a nie zmęczę się za bardzo i nie zestresuję
W wielu pracach bardzo się męczysz i bardzo się stresujesz. Nie pisałam o tym, że pracuje się 26 h na dobę.

I sama nie raz płakałam że zmęczenia. W pracy
A.zelio. Istnieje coś takiego jak Kodeks pracy. Oraz coś takiego jak wrogie środowisko pracy, w którym przepisy prawa pracy są łamane, co prowadzi do skrajnego przemęczenia i ogromnego stresu pracowników.

Istnieją też zawody w których jest duża presja czasu, środowiska, lub ogromna odpowiedzialność, np. za ludzkie życie. Wymagają one szczególnych cech osobowości, odporności psychicznej, zdolności radzenia sobie ze stresem.

Osoby o zdrowych wzorcach osobowości odchodzą z niezdrowych związków i relacji, także z wrogich środowisk pracy. Osoby o niezdrowych wzorcach zostają, doświadczając przemocy, złego traktowania, przemęczenia, nadmiaru obowiązków, braku odpoczynku, stałego stresu.

Osoby realistycznie oceniające swoje możliwości zawodowe pracują w zawodach dla siebie odpowiednich. Osoby o błędnej ocenie lub na przykład nadmiernie dążące do prestiżu i uznania, dużych zarobków, często są pracownikami nadmiarowymi, bardzo konkurującymi z innymi. U wielu z nich rozwija się albo pracoholizm, albo alkoholizm lub inne destrukcyjne formy radzenia sobie z napięciem, stresem i rywalizacją, którą sobie narzucają. Dotyczy to między innymi zawodów takich jak chirurg, dziennikarz, prokurator (zawody z dużą nadreprezentacją statystyczną alkoholików i pracoholików). Ale w takie niezdrowe mechanizmy wpadają także pracownicy wielu korporacji. Tych, które na ludzkich słabościach bazują programowo, by maksymalnie wyeksploatować pracownika, bez oglądania się na jego prawo do odpoczynku i ogólny dobrostan. Zwykle wabikiem jest tak zwana"kariera", w ramach systemu wewnętrznych awansów, oraz relatywnie atrakcyjne wynagrodzenie i bonusy, których (podobno) gdzie indziej nie ma.

Piszę o tym, by zwrócić uwagę, że skrajne wyeksploatowanie w pracy nie jest ani normą, ani stanem pożądanym. Oraz, że osoby, które z pracy wracają do domu wypoczęte i z siłami do życia rodzinnego nie "mają dobrze", nie "mają szczęścia", ani nie są "leniami", którzy nie wiedzą co to "prawdziwa praca". To osoby pracujące w warunkach, gdzie przestrzega się kodeksu pracy i praw pracowniczych, a osoby organizujące ich pracę, są do swojej funkcji dobrze przystosowane.
Nadgodziny poza bardzo wyjątkowymi sytuacjami, są sygnałem, że coś idzie źle, albo w zakładzie pracy (często: eksploatacja pracowników, zły rozdział kompetencji, niedobory w zatrudnieniu), albo w życiu danego pracownika (pracoholizm, trudności finansowe, nieprzystosowanie do wykonywanego stanowiska, trudności rodzinne - z najczęstszych). Nadgodziny nigdy nie są powodem do chluby.

Pracowałam w różnych miejscach, na różnych stanowiskach w bardzo różnych zakładach pracy, od ogromnych korporacji i spółek, po malutkie firemki. Z bardzo różnym podejściem do praw pracowniczych. W zdrowych, ale także we wrogich środowiskach pracy. Kilkukrotnie w życiu reorganizowałam swoje życie zawodowe.

Zajmowałam się także w ramach pracy pro bono tematyką organizacji pracy i łamania praw pracowniczych, wspierając w indywidualnych sprawach pracowników, których prawa były łamane oraz propagowaniem praw pracowniczych rodziców. Wiem o czym piszę.

Sądzę, że po tym co zostało napisane w tym wątku o pracy zawodowej, to ważne, by dla ciebie i dla innych mocno wybrzmiało, że sytuacje, które opisujesz nie są normą, a formą przemocy pracodawcy wobec pracownika.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mam dość.

Post autor: Caliope »

A.zelia pisze: 04 lip 2022, 19:20
więc wolę naprawdę iść na etat, zrobić swoje i iść do domu i mi za to jeszcze zapłacą, a nie zmęczę się za bardzo i nie zestresuję
W wielu pracach bardzo się męczysz i bardzo się stresujesz. Nie pisałam o tym, że pracuje się 26 h na dobę.

I sama nie raz płakałam że zmęczenia. W pracy
Nie sądzę byś pracowała kiedykolwiek jak ja, obsługując klientów, którzy potrafią wyzwać i jak kiedyś się pracowało w ciężkich warunkach po 10h. Wtedy to można płakać ze zmęczenia i stresu. Ja nigdy nie pracowałam w biurze, zawsze fizycznie, więc po co pisać, że praca taka straszna i mecząca. Zawsze można iść do innej, pracuje się żeby zarobić pieniądze. Pewnie masz studia, to do mojej byś nawet nie poszła, nie każdy ma możliwości na karierę.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mam dość.

Post autor: Caliope »

A.zelia pisze: 04 lip 2022, 16:07
Ruta-to oczywiste, że jak pracują obydwoje to obowiązki domowe dzieła proporcjonalnie do czasu poświęca ego na pracę.
Też się odniosę do tego. Praca na działalności gospodarczej jest inna niż na etacie, pracujesz tyle ile chcesz, nie ma ramek. Mój mąż do tej pory tak lubi pracować kosztem rodziny, tylko dlaczego ja mam się godzić na to, że jemu tak jest dobrze i zostawia mi wszystko, bo on zdecydował. Tak życie nie ma działać, kosztem żony i dziecka. Proporcjonalnie jest tylko wtedy kiedy jest 8/8 i tak być powinno. Gdyby praca była najważniejsza dla każdego nie byłoby po co zakładać rodziny, być w związku, bo nie byłoby na to czasu. Być może u mnie to był ogromny błąd, że się na to godziłam.
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Mam dość.

Post autor: A.zelia »

Ruta-to oczywiste, że jak pracują obydwoje to obowiązki domowe dzieła proporcjonalnie do czasu poświęca ego na pracę.

A zelio, dla mnie nie jest to oczywiste. Nie sądzę by to dobry pomysł dzielić się obowiązkami proporcjonalnie do czasu pracy.
Dlaczego? Wtedy jest to rozłożone mniej więcej po równo, a nie tak, że jedno haruje, a drugie leży. Czasem spotykam pomysł dzielenia wg zarobków z czym się nie zgadzam-to, że ktoś mniej zarabia nie oznacza, że mniej się męczy. A róznice potrafią być bardzo duże nawet jak oboje pracują na cały etat. I to nie ma nic z bycia spółką.

To ogromna krzywda gdy rodzic pracuje tyle, że nie ma czasu dla swoich dzieci.
Dieci muszą też np. jeść i mieć gdzie mieszkać.
Relacje najpierw. No i jest różnica między dzieleniem, które jak sama nazwa wskazuje - dzieli, a współdzieleniem.
A jak dzielimy radość czy miłość to to też oznacza, że jesteśmy podzieleni?
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: O podziale obowiązków w małżeństwie... [wydzielone z: Mam dość.]

Post autor: Lawendowa »

Moderacja zdecydowała o wydzieleniu osobnego wątku na dyskusję o podziale obowiązków, wyższości jednego typu pracy nad drugą itd., by pozostawić wątek jego autorce, bo posty od jej sytuacji odbiegły zbyt daleko w kierunku dyskusyjnym zamiast pomocowym. Pomimo wydzielenia wątku, apel o powstrzymywanie się od racjoholizmu jest niezmiennie aktualny.


Posty zostały wydzielone z tego wątku: viewtopic.php?f=10&t=4925
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Nowiutka

Re: O podziale obowiązków w małżeństwie... [wydzielone z: Mam dość.]

Post autor: Nowiutka »

Mnie się tu kłania miłość.

Tak, dom jest dobrem wspólnym.
Tak, matki są niedoceniane bo wychowano nas najczęściej że mężczyzna jest tym silnym pracujacym a kobieta tą delikatną opiekunką.
Co jeśli matka pracuje, kto przejmuje te obowiązki?
A no, właśnie to się obecnie DZIEJE. Thermomixy aby przyspieszyć proces gotowania maxymalnie, roboty sprzątające by robiło się samo. Diety pudełkowe. Właśnie się to dzieje, że gdy obie strony pracują, nie ma tej opieki "codziennej": samo sie gotuje, samo sie pierze i suszy, samo się sprząta.
Dawniej rodziny były wielopokoleniowe - zawsze był ktoś do pomocy.
Dawniej był jasny podział obowiązków.
Dawniej trzeba było, dziś chcemy w tym jeszcze znaleźć szczęście i samorealizację.
Dawniej - tu już mocne uogólnienie - dzieci się hodowało nie chowało. Gdy szukałam "wystarczająco dobrego rodzicielstwa" natknęłam się na blog prowadzony przez ojca, gdzie on fajnie wypunktował jak ogromne wymagania są teraz względem wychowania. Kiedyś wystarczyło dać jeść i nie pozwolić umrzeć. Kiedyś dzieci pracowały czy to w polu czy w kopalniach. Mijałąm jakis czas temu banner 30lecia praw dziecka. Mam więcej lat niż ustanowienie praw dziecka...
A teraz 1-2 osoby muszą zrobić za całe "plemię".

I to kojarzy mi się z darem z siebie. Nie poswięceniem - coś olać trzeba aby się nie wykończyć.
Ale na ile ja / mąż możemy chcieć to zrobić dla kogoś?
Podział obowiązków - ale taki z sercem, co mogę zrobić dla kogoś, a nie co trzeba wykonać.
To co trzeba czasem można zastąpić robotem.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mam dość.

Post autor: Ruta »

A.zelia pisze: 05 lip 2022, 13:14
Ruta-to oczywiste, że jak pracują obydwoje to obowiązki domowe dzieła proporcjonalnie do czasu poświęca ego na pracę.

A zelio, dla mnie nie jest to oczywiste. Nie sądzę by to dobry pomysł dzielić się obowiązkami proporcjonalnie do czasu pracy.
Dlaczego? Wtedy jest to rozłożone mniej więcej po równo, a nie tak, że jedno haruje, a drugie leży. Czasem spotykam pomysł dzielenia wg zarobków z czym się nie zgadzam-to, że ktoś mniej zarabia nie oznacza, że mniej się męczy. A róznice potrafią być bardzo duże nawet jak oboje pracują na cały etat. I to nie ma nic z bycia spółką.

To ogromna krzywda gdy rodzic pracuje tyle, że nie ma czasu dla swoich dzieci.
Dieci muszą też np. jeść i mieć gdzie mieszkać.
Relacje najpierw. No i jest różnica między dzieleniem, które jak sama nazwa wskazuje - dzieli, a współdzieleniem.
A jak dzielimy radość czy miłość to to też oznacza, że jesteśmy podzieleni?
A.zelio po nie zgadzam się z wizją w której praca zawodowa wyznacza rytm życia rodziny. Nie przekonuje mnie argument, że można pozbawiać dzieci obecności ojca, bo dzieci muszą "gdzieś mieszkać i coś jeść". Brak rodzica jest krzywdą. Jeśli rodzic pracuje całymi dniami, a dzieci go nie widują, to rodzic nie zaspokaja potrzeb dzieci tylko swoje. I zapewne te hipotetyczne dzieci wolałyby mieszkać i jeść skromniej, ale jednak spędzać czas z tatą.

Nie zgadzam się także z tym, że dzielić obowiązki należy według czasu spędzanego w pracy. Ani z tym, ze mężczyzna który pracuje nie ma już żadnych obowiązków, tylko dlatego jego żona nie pracuje zawodowo. To nie ma żadnego związku.

Wielu hipotetycznych kolegów takiego pana, wykonujących taką samą pracę, wraca do domu i podejmuje obowiązki, jedni są singlami, inni samotnymi ojcami, inni mają zapracowane żony, wariantów jest wiele. A skoro oni dają radę, to nie rozumiem, dlaczego tylko jeden pan nagle po pracy nie miałby mieć siły i czasu dla swojej rodziny.

Jeśli dzielimy radość czy miłość tak jak obowiązki to taki podział dzieli. Ja się cieszę w poniedziałki, ty mnie kochasz we wtorki. Podziały dzielą. Współdzielenie radości, miłości i obowiązków zbliża.

Myślałam o tym jakiś czas temu, co to oznacza że Bóg pobłogosławił nie osobno Adama i Ewę, ale im razem błogosławił. To nie znaczy, że mają wspólnie trzymać mopa przy myciu podłogi.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mam dość.

Post autor: Caliope »

A.zelia pisze: 05 lip 2022, 13:14
Ruta-to oczywiste, że jak pracują obydwoje to obowiązki domowe dzieła proporcjonalnie do czasu poświęca ego na pracę.

A zelio, dla mnie nie jest to oczywiste. Nie sądzę by to dobry pomysł dzielić się obowiązkami proporcjonalnie do czasu pracy.
Dlaczego? Wtedy jest to rozłożone mniej więcej po równo, a nie tak, że jedno haruje, a drugie leży. Czasem spotykam pomysł dzielenia wg zarobków z czym się nie zgadzam-to, że ktoś mniej zarabia nie oznacza, że mniej się męczy. A róznice potrafią być bardzo duże nawet jak oboje pracują na cały etat. I to nie ma nic z bycia spółką.
A.zelio zabronisz komuś być pracoholikiem? specjalnie będzie pracował 24/24, żeby tylko się wyciąć z rodziny i obowiązków, ale powie, że haruje i kocha pracę. Tak nie wygląda podział, a wymuszanie pewnych zachowań, bo nie ma innego wyjścia. To nigdy nie będzie po równo, nigdy nie będzie za bardzo szacunku dla osoby mniej zarabiającej,która siłą rzeczy ma na głowie jeszcze cały dom, no przecież ona też może pracować więcej godzin, a resztę zrobią krasnoludki.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: O podziale obowiązków w małżeństwie... [wydzielone z: Mam dość.]

Post autor: Firekeeper »

Każdy jest inny i dla kogoś praca w sklepie będzie łatwa i będzie się jak czuł jak ryba w wodzie, a dla kogoś będzie dramatem. Nie ma sensu się znów licytować kto miał gorzej i gdzie. Każdy miał lepszą i gorszą pracę. Ja miałam różne i takie gdzie się dużo nanosiłam i takie gdzie od siedzenia mnie tyłek bolał. Miałam takie, gdzie mi się płakać chciało i takie gdzie było super.

A dzielenie obowiązków moim zdaniem nie powinno być proporcjonalne tylko według talentów i umiejętności. U nas każdy robi to w czym się dobrze czuje. Bez sensu byłoby dla mnie oczekiwanie, że mąż ugotuje obiad, skoro nie potrafi. Kiedy pracowałam radził sobie kupując gotowe dania. Ja np. nie skoszę trawnika, bo boję się kosiarki. Ale ogarniam cały ogród i warzywnik łącznie z kopaniem w ziemi. Ja odrabiam z dziećmi przedmioty humanistyczne i przyrodnicze, a mąż matematyczne i techniczne. Zakupy robimy razem fizycznie w sklepie, a ja sama zamawiam przez internet dla męża rzeczy też. Wieczorem jak mąż jest w domu jedna osoba sprząta przeważnie ja, a mąż ogarnia towarzystwo do spania. Razem nam się szybko schodzi.

Plusem takiego podziału jest to, że łatwiej i chętniej jest coś robić jak się jest w tym dobrym.

U nas ze względu również na dzieci autystyczne mamy rutynę domową. Wszystko jest u nas co dziennie takie samo. Każdy wie co o której i po kolei. Z racji, że mój mąż też lubi stałość i rutynę to nie muszę o niczym przypominać, bo ma ustalone co i kiedy ma zrobić i ja też. Można powiedzieć, że nudno ale za to stabilnie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: O podziale obowiązków w małżeństwie... [wydzielone z: Mam dość.]

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 05 lip 2022, 22:46 Każdy jest inny i dla kogoś praca w sklepie będzie łatwa i będzie się jak czuł jak ryba w wodzie, a dla kogoś będzie dramatem. Nie ma sensu się znów licytować kto miał gorzej i gdzie. Każdy miał lepszą i gorszą pracę. Ja miałam różne i takie gdzie się dużo nanosiłam i takie gdzie od siedzenia mnie tyłek bolał. Miałam takie, gdzie mi się płakać chciało i takie gdzie było super.

A dzielenie obowiązków moim zdaniem nie powinno być proporcjonalne tylko według talentów i umiejętności. U nas każdy robi to w czym się dobrze czuje. Bez sensu byłoby dla mnie oczekiwanie, że mąż ugotuje obiad, skoro nie potrafi. Kiedy pracowałam radził sobie kupując gotowe dania. Ja np. nie skoszę trawnika, bo boję się kosiarki. Ale ogarniam cały ogród i warzywnik łącznie z kopaniem w ziemi. Ja odrabiam z dziećmi przedmioty humanistyczne i przyrodnicze, a mąż matematyczne i techniczne. Zakupy robimy razem fizycznie w sklepie, a ja sama zamawiam przez internet dla męża rzeczy też. Wieczorem jak mąż jest w domu jedna osoba sprząta przeważnie ja, a mąż ogarnia towarzystwo do spania. Razem nam się szybko schodzi.

Plusem takiego podziału jest to, że łatwiej i chętniej jest coś robić jak się jest w tym dobrym.

U nas ze względu również na dzieci autystyczne mamy rutynę domową. Wszystko jest u nas co dziennie takie samo. Każdy wie co o której i po kolei. Z racji, że mój mąż też lubi stałość i rutynę to nie muszę o niczym przypominać, bo ma ustalone co i kiedy ma zrobić i ja też. Można powiedzieć, że nudno ale za to stabilnie.
Firekeeper, żeby to tak u mnie kiedykolwiek było, byłoby idealnie, ale to się nie da kiedy jedno bardziej woli pracę niż rodzinę.
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: O podziale obowiązków w małżeństwie... [wydzielone z: Mam dość.]

Post autor: A.zelia »

specjalnie będzie pracował 24/24, żeby tylko się wyciąć z rodziny i obowiązków, ale powie, że haruje i kocha pracę.
to specjalnie też się zdarza. ale nie zawsze tak jest. No i pytanie czy specjalnie czy jest to jednak konieczne. Ja raczej słyszę haruje by utrzymać rodzinę. To ogromna presja zwłaszcza jak zarabia tylko jedna osoba.
osoby mniej zarabiającej,która siłą rzeczy ma na głowie jeszcze cały dom, no przecież ona też może pracować więcej godzin, a resztę zrobią krasnoludki.
Czasem możem, czasem nie. Często ludzie dobie radzą np. -weź nadgodziny. Tak ot, jak herbatę z szafki. Zaręczam,że jest mnóstwo zakładów gdzie tych nadgodzin wziąć nie możesz. Tzn. możesz tylko nie będą ani do odbioru ani tym bardziej do wypłaty.

Ktoś pisał niech każdy robi to w czym się sprawdza-a jak ten zakres obejmuje np połowę obowiązków z czego pokrywa się w 90% :) ?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: O podziale obowiązków w małżeństwie... [wydzielone z: Mam dość.]

Post autor: Caliope »

A.zelia pisze: 07 lip 2022, 11:03
specjalnie będzie pracował 24/24, żeby tylko się wyciąć z rodziny i obowiązków, ale powie, że haruje i kocha pracę.
to specjalnie też się zdarza. ale nie zawsze tak jest. No i pytanie czy specjalnie czy jest to jednak konieczne. Ja raczej słyszę haruje by utrzymać rodzinę. To ogromna presja zwłaszcza jak zarabia tylko jedna osoba.
osoby mniej zarabiającej,która siłą rzeczy ma na głowie jeszcze cały dom, no przecież ona też może pracować więcej godzin, a resztę zrobią krasnoludki.
Czasem możem, czasem nie. Często ludzie dobie radzą np. -weź nadgodziny. Tak ot, jak herbatę z szafki. Zaręczam,że jest mnóstwo zakładów gdzie tych nadgodzin wziąć nie możesz. Tzn. możesz tylko nie będą ani do odbioru ani tym bardziej do wypłaty.

Ktoś pisał niech każdy robi to w czym się sprawdza-a jak ten zakres obejmuje np połowę obowiązków z czego pokrywa się w 90% :) ?
Ale u mnie tak jest, zawsze tak było i będzie i tego nie da się zmienić w żaden sposób. Nigdy nie było konieczne, dwa lata przed ślubem było po 8 godzin, powrót do domu i spędzanie razem czasu i obowiązki. Teraz w teorii jest po 8 godzin, ale lepiej klepać darmowe nadgodziny i mieć czas tylko dla siebie. Nie ma płatnych nadgodzin, są tylko do wybrania jako wolne godziny.
No według mnie nie może być tak, że każdy robi w czym się sprawdza, bo ja sama potrafię ogarnąć cały dom, szpachluję, maluję, wiercę dziury. Remont sama sobie zrobię i nie potrzebuję nikogo. Wszystko pracując zawodowo.Nie może być tak, że mąż nie umie ugotować, to dziecko będzie głodne, albo nie zna odkurzacza, to się koty będą przesuwać. Bo on pracuje i już nic innego go nie dotyczy.
Widać, że dla ciebie praca jest najważniejsza, bo nie masz innego wyjścia. Mając dzieci zmieniają się priorytety, ale też nie każdemu. Znam trochę osób dla których dzieci to meble i są tam, gdzieś jeszcze u babci, cioci, żeby tylko nie przeszkadzać w karierze. Tylko potem się dziwią, czemu to dziecko takie niewdzięczne za te zajęcia dodatkowe. Dzieci potrzebują rodzica, przebywania z nim, czuć od niego miłość i wsparcie, nie pieniądze.
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: O podziale obowiązków w małżeństwie... [wydzielone z: Mam dość.]

Post autor: Lawendowa »

Caliope, warto przyjrzeć się czy Ty nie jesteś zbyt wymagającą wobec męża? Odniosę się teraz tylko do dwóch kwestii:
Caliope pisze: 07 lip 2022, 11:53 Ale u mnie tak jest, zawsze tak było i będzie i tego nie da się zmienić w żaden sposób. Nigdy nie było konieczne, dwa lata przed ślubem było po 8 godzin, powrót do domu i spędzanie razem czasu i obowiązki. Teraz w teorii jest po 8 godzin, ale lepiej klepać darmowe nadgodziny i mieć czas tylko dla siebie. Nie ma płatnych nadgodzin, są tylko do wybrania jako wolne godziny.
Dwa lata przed ślubem pracowało Was dwoje na utrzymanie dwojga, teraz mąż pracuje sam na utrzymanie trzech osób. Widzisz różnicę?

Nie rozumiem - ostatnio pisałaś, że mąż prowadzi działalność i pracuje ile chce, teraz piszesz o pracy męża, że pracuje 8 godzin. To jednak zupełnie co innego dla mnie.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: O podziale obowiązków w małżeństwie... [wydzielone z: Mam dość.]

Post autor: Caliope »

Lawendowa pisze: 07 lip 2022, 12:34 Caliope, warto przyjrzeć się czy Ty nie jesteś zbyt wymagającą wobec męża? Odniosę się teraz tylko do dwóch kwestii:
Caliope pisze: 07 lip 2022, 11:53 Ale u mnie tak jest, zawsze tak było i będzie i tego nie da się zmienić w żaden sposób. Nigdy nie było konieczne, dwa lata przed ślubem było po 8 godzin, powrót do domu i spędzanie razem czasu i obowiązki. Teraz w teorii jest po 8 godzin, ale lepiej klepać darmowe nadgodziny i mieć czas tylko dla siebie. Nie ma płatnych nadgodzin, są tylko do wybrania jako wolne godziny.
Dwa lata przed ślubem pracowało Was dwoje na utrzymanie dwojga, teraz mąż pracuje sam na utrzymanie trzech osób. Widzisz różnicę?

Nie rozumiem - ostatnio pisałaś, że mąż prowadzi działalność i pracuje ile chce, teraz piszesz o pracy męża, że pracuje 8 godzin. To jednak zupełnie co innego dla mnie.
Lawendowa, mąż ma swoją działalność, ale pracuje 8 godzin w innej firmie. Kto mu zabroni nadgodzin bezpłatnych? lubi pracować i wmawiać mi że tyle haruje.
Charakter pracy przed ślubem był taki sam i takie same zarobki przy pracy krócej, a nawet wieksze. Ja zarabiałam wtedy grosze, a teraz bedzie jeszcze raz tyle co wczesniej.Dlatego po ślubie ja byłam w szoku czemu mnie samą zostawia z dzieckiem, a wcale nie musi. Zmiana była z dnia na dzień, jak tylko mały przyjechał do domu .
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: O podziale obowiązków w małżeństwie... [wydzielone z: Mam dość.]

Post autor: Caliope »

Lawendowa pisze: 07 lip 2022, 12:34 Caliope, warto przyjrzeć się czy Ty nie jesteś zbyt wymagającą wobec męża? Odniosę się teraz tylko do dwóch kwestii:
Caliope pisze: 07 lip 2022, 11:53 Ale u mnie tak jest, zawsze tak było i będzie i tego nie da się zmienić w żaden sposób. Nigdy nie było konieczne, dwa lata przed ślubem było po 8 godzin, powrót do domu i spędzanie razem czasu i obowiązki. Teraz w teorii jest po 8 godzin, ale lepiej klepać darmowe nadgodziny i mieć czas tylko dla siebie. Nie ma płatnych nadgodzin, są tylko do wybrania jako wolne godziny.
Dwa lata przed ślubem pracowało Was dwoje na utrzymanie dwojga, teraz mąż pracuje sam na utrzymanie trzech osób. Widzisz różnicę?

Nie rozumiem - ostatnio pisałaś, że mąż prowadzi działalność i pracuje ile chce, teraz piszesz o pracy męża, że pracuje 8 godzin. To jednak zupełnie co innego dla mnie.
Zapomniałam wspomnieć, że na macierzyńskim ja miałam swoje pieniądze przecież, to rok czasu i wcale budżet nie cierpiał w żaden sposób.
ODPOWIEDZ