Podejście męskie / podejście kobiece [wydzielony...]

Informacje lokalne, gdzie szukać pomocy...

Moderator: Moderatorzy

Melisa
Posty: 70
Rejestracja: 12 sty 2021, 21:54
Płeć: Kobieta

Re: Żona chce rozwodu po 13 latach.

Post autor: Melisa » 01 sty 2022, 12:52

Pavel,
nie miałam na myśli wszystkich mężczyzn, ani nie wypowiadam się w imieniu wszystkich kobiet, więc posądzenie mnie o chęć uogólniania albo o niedostrzeganie symetrii, uważam za nieuprawnione. Nie zamierzam też wywoływać wojny płci. Napisałam to co napisałam, bo akurat panowie założyli ostatnio swoje wątki i we wszystkich trzech czy czterech wybrzmiało to samo: "nie okazywałem miłości, nie szanowałem, nie doceniałem, nie zajmowałem się domem i dziećmi i byłem "głuchy na żonę", ale to ona jest żałośnie przewidywalna w swoich reakcjach". I oczywiście dostrzegam kobiety roszczeniowe, wojujące dla zasady, niszczące swoje rodziny. Od takich sama uciekłabym gdzie pieprz rośnie.

A co do mnie, to posypała się właśnie moja krucha równowaga. Odpowiadając na Twój post próbowałam jak najkrócej wyjaśnić istotę mojego kryzysu. A skoro ma być lapidarnie to nie znieczulę się owijaniem w bawełnę z pomocą dodatkowej ilości słów. I stanęłam znów przed tą moją ścianą. Znów jestem tą kobietą od Pulikowskiego, która stwierdza, że jest beznadziejnie. I nie był mi potrzebny do tego żaden kowalski. Ja też mam dość. Mam dość życia bez miłości. Mój mąż powiedział mi, a potem jeszcze powtorzył, żebym przypadkiem nie zapomniała, że mnie nie kocha, nigdy nie kochał, a ożenił się ze mną bo byłam w ciąży, a on czuł się odpowiedzialny. Nie ma znaczenia, że potem z tej niemiłości urodziło się jeszcze dwoje naszych dzieci. I co ja mam niby z tą wiedzą zrobić? Pracować nad swoim udziałem w kryzysie? Jak? Cofnąć czas do "sprzed ciąży"? To nie jest kryzys wywołany przez takie czy inne moje zachowania lub ich brak. To jest kryzys spowodowany "kłamstwem założycielskim". I to w końcu po 30 latach do siebie dopuściłam. Dla mojego męża nic się nie zmieniło, dla mnie wszystko. On przez lata żył w poczuciu, że gdyby nie ciąża to nie byłby ze mną (oczywiście nie miałam o tym pojęcia) . Ale jak to kiedyś łaskawie powiedział, mógł trafić gorzej. Jestem kobietą, o której tu czasem piszecie, ciepłą, pogodną, uśmiechniętą, doceniającą, podtykającą pod nos smaczne kąski, nie odmawiającą seksu, więc moj mąż nigdzie się nie wybiera. Z jego punktu widzenia przedsięwzięcie pod nazwą "dom" działa w miarę sprawnie. To mój świat się zawalił.

A teraz s zono za Twoją radą przyglądam się zarzutom męża. Niepotrzebnie komentuję filmy w trakcie oglądania, ok przestałam. Kiedyś robiłam wszystko na ostatnią chwilę, zmieniłam to, zdecydowanie lepiej się organizuję. Taka jest waga zarzutów, które artykułuje mąż, nie wydaje mi się, że mnie pokocha gdy znikną te powody. A i jeszcze jeden zarzut, mąż ma pretensje, że nie stawiam spraw na ostrzu noża dla świętego spokoju. Oczywiście nie dotyczy to męża, jemu mam dać spokój, niczego nie chcieć, nie oczekiwać, a gdy zdenerwowany, schodzić mu z drogi, ale już z synem powinnam walczyć. A ja dziwna jakaś bo zawsze próbuję zrozumieć drugą stronę, postawić się w jej sytuacji. Mąż z kolei uwielbia eskalację, dla niego "wywrócenie stolika" ma moc oczyszczającą, nieważne ile przy tym będzie złamań i siniaków. Ja jestem typem nadwrażliwym, konflikt mnie niszczy, odchorowuję go. Mąż nie rozumie, że mi nie o święty spokój chodzi, ale o relacje. Ale tego mojego zachowania zmieniać nie zamierzam.
Aniołom swoim każe cię pilnować, Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować Na ręku będą, abyś idąc drogą Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
J.Kochanowski, Psałterz Dawidów

jacek-sychar

Re: Żona chce rozwodu po 13 latach.

Post autor: jacek-sychar » 01 sty 2022, 13:52

Melisa pisze:
01 sty 2022, 12:52
A skoro ma być lapidarnie to nie znieczulę się owijaniem w bawełnę z pomocą dodatkowej ilości słów. I stanęłam znów przed tą moją ścianą. Znów jestem tą kobietą od Pulikowskiego, która stwierdza, że jest beznadziejnie. I nie był mi potrzebny do tego żaden kowalski. Ja też mam dość. Mam dość życia bez miłości. Mój mąż powiedział mi, a potem jeszcze powtorzył, żebym przypadkiem nie zapomniała, że mnie nie kocha, nigdy nie kochał, a ożenił się ze mną bo byłam w ciąży, a on czuł się odpowiedzialny. Nie ma znaczenia, że potem z tej niemiłości urodziło się jeszcze dwoje naszych dzieci. I co ja mam niby z tą wiedzą zrobić? Pracować nad swoim udziałem w kryzysie? Jak? Cofnąć czas do "sprzed ciąży"? To nie jest kryzys wywołany przez takie czy inne moje zachowania lub ich brak. To jest kryzys spowodowany "kłamstwem założycielskim".
Meliso

Tak, kłamstwo założycielskie, jak to ładnie nazwałaś, może być przyczyną stwierdzenia nieważności sakramentu małżeństwa. Tylko jest to Ci teraz potrzebne? W końcu macie 3 dzieci.
Melisa pisze:
01 sty 2022, 12:52
A co do mnie, to posypała się właśnie moja krucha równowaga.
I co z tym teraz zrobisz? Zostawisz męża?
Na pewno nie jest potrzebne rozpatrywanie Twojego udziału w kryzysie (choć może to czasami też dać pewne efekty), ale raczej zastanowienie się, co z tym teraz zrobić. Czy jest jakaś szansa na ratowanie Waszej sytuacji. Może się okazać, że ostateczne decyzje mogą spowodować, że ostatecznie znajdziesz się w gorszej sytuacji niż obecnie.

Niestety muszę stwierdzić, że równie często jak na kryzys wpływa nieodpowiedzialność mężczyzn, tak samo wpływa równouprawnienie kobiet. Kobieta w którymś momencie stwierdza, że nie chce dalej trwać w obecnym związku.
Jeżeli więc mężczyźni zaczynają kruszyć więzi w małżeństwie, to chyba częściej kobiety dokonują ostatecznej jego rozbiórki.
Ale nie mówi się wtedy o winie kobiet, tylko mówi się o realizacji, zawiedzionych oczekiwaniach, "kłamstwie założycielskim" itd.

Przepraszam, że tak może osobiście odnoszę się do Ciebie, ale nie chodzi mi o Ciebie, tylko o pokazanie pewnego mechanizmu działania. I nie chcę jednocześnie rozważać, co jest większym udziałem w rozpadzie małżeństwa. Wstępna nieodpowiedzialność mężczyzn, czy ostateczne zdecydowanie kobiet.

Odniosę się jeszcze do tego:
Melisa pisze:
01 sty 2022, 12:52
akurat panowie założyli ostatnio swoje wątki i we wszystkich trzech czy czterech wybrzmiało to samo: "nie okazywałem miłości, nie szanowałem, nie doceniałem, nie zajmowałem się domem i dziećmi i byłem "głuchy na żonę", ale to ona jest żałośnie przewidywalna w swoich reakcjach".
Pamiętajmy, że takie oświadczenia to jest coś naturalnego na początku kryzysu. Ja też "wziąłem na klatę" wszystko to, co mi żona zarzucała, ale i wiele jeszcze rzeczy sobie sam dołożyłem. Tylko po ochłonięciu (po jakiś 3-4 latach :lol: ) doszedłem do wniosku, że to wszystko było zwykła "lipa" i racjonalizowanie przez moją żonę jej decyzji. Owszem, pewne błędy popełniłem, ale głównym powodem decyzji żony było jej popaprane dzieciństwo i brak jej odpowiedzialności. Tylko teraz to ja i moje dzieci ponoszą tego skutki. A już widzę, że wpływ na dzieci jest kolosalny. Oczywiście wpływ kolosalnie negatywny.

I jeszcze jedno:
Melisa pisze:
01 sty 2022, 12:52
Mój mąż powiedział mi, a potem jeszcze powtorzył, żebym przypadkiem nie zapomniała, że mnie nie kocha, nigdy nie kochał, a ożenił się ze mną bo byłam w ciąży, a on czuł się odpowiedzialny.
Mąż Ci kiedyś powiedział i Ty teraz to pamiętasz. Nie wiem, jak było ostatnio, ale 3 dzieci pokazuje, że może jednak obecnie Cię kocha, tylko Ty nie potrafisz mu zapomnieć tamtych słów. Niestety mi też żona zarzucała jakieś rzeczy sprzed ponad 20 lat, których ja nie pamiętam, wiec nawet nie wiem, czy takie rzeczy miały miejsce. Nie ważne, co robiłem ostatnio, tylko ważne było jakieś tam moje słowo sprzed wielu lat.

A co rozumiesz, przez:
Melisa pisze:
01 sty 2022, 12:52
Mam dość życia bez miłości.
Jak Ty rozumiesz miłość? Motylki w brzuchu? Emocje i euforie?
Jakoś często zapominamy, że miłość narzeczeńska ma ostatecznie przejść w przyjaźń starszego małżeństwa. Tak, obowiązki przy szarówce codziennego życia, opieki nad dziećmi, troszeczkę nam to życie banalizują. Ale gdybyśmy spojrzeli na starsze małżeństwa, to tam właśnie miłość jest taką wielką przyjaźnią. Sfera seksualna powoli z biegiem lat zanika, a pojawia się przywiązanie, wzajemna pomoc, czyli po prostu przyjaźń.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Żona chce rozwodu po 13 latach.

Post autor: Firekeeper » 01 sty 2022, 13:55

Melisa pisze:
01 sty 2022, 12:52

Ale jak to kiedyś łaskawie powiedział, mógł trafić gorzej. Jestem kobietą, o której tu czasem piszecie, ciepłą, pogodną, uśmiechniętą, doceniającą, podtykającą pod nos smaczne kąski, nie odmawiającą seksu, więc moj mąż nigdzie się nie wybiera. Z jego punktu widzenia przedsięwzięcie pod nazwą "dom" działa w miarę sprawnie. To mój świat się zawalił.
Nie znam Twojej historii Melisa. Ale zwróciłam uwagę na ten fragment. Mój mąż często mówi, żebym nie patrzyła na jego słowa, a na to co robi, bo on czynami pokazuje, że mu zależy. Mi kocham Cię nie mówi. Ja jemu też nie. I też nie raz mu powiedziałam, że małżeństwo i wszytko inne było błędem ale jesteśmy razem i zależy mi na tym, żeby tworzyć szczęśliwą rodzinę. Więc to, że on mi nie mówi o miłości, albo mówi w złości przykre rzeczy podobnie jak ja w stosunku do niego nie pokrywają się z tym co robimy dla siebie wzajemnie. Więc po tylu latach małżeństwa dla mnie bardziej się liczy to, że jest i to co robi na co dzień.

Więc w sumie u Ciebie Rafał może u Ciebie podobnie jest, że żona jest jeszcze na NIE i mówi Ci przykre słowa, że nic z tego nie będzie, ale może to takie jej testowanie Ciebie na ile realnie jesteś w stanie się zmienić?
Jeszcze w starym roku zwykła rozmowa i żale że od początku wszystko musiała robić. Zgadzałem się z nią. Powiedzialem że dlatego ją teraz odciążam od większości obowiązków by pomóc. Że chcę uczestniczyć w życiu codziennym. Powiedziala bym nie robił sobie nadziei bo zdania nie zmieni. Powiedzialem że zmieniam się dla siebie i mam nadzieję że kiedyś zmieni zdanie.
I tego się trzymaj.

Lawendowa
Posty: 7651
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Podejście męskie / podejście kobiece [wydzielony...]

Post autor: Lawendowa » 02 sty 2022, 22:45

Poboczna dyskusja została wydzielona z tego wątku:
viewtopic.php?f=10&t=4656&start=75
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."

Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4347
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Podejście męskie / podejście kobiece [wydzielony...]

Post autor: ozeasz » 04 sty 2022, 18:39

Pavel pisze:
31 gru 2021, 11:08
Melisa pisze:
30 gru 2021, 9:43
Ruta pisze:
29 gru 2021, 20:00

A przyszło wam do głowy, że żony naprawdę mają dość? I że coś w nich pękło i z tego powodu postanowiły odejść? Że tak długo czekały na zamiany, aż doszły do wniosku, że nic się już nie zmieni? I po prostu nie wierzą w jakiekolwiek trwałe zmiany?

Pytam, bo jak czytam w jaki sposób piszecie o swoich żonach, to tak jakbyście pisali o małych nieświadomych niczego dziewczynkach, które mają kaprys na piątą porcję bitej śmietany i tupią nogami, by ją dostać. Na ile się jednak zorientowałam z waszych opisów, to są dojrzałe wartościowe kobiety, które przez wiele lat dźwigały na sobie sporą odpowiedzialność. I mają ewidentnie dość.

Nie popieram ucieczki w romanse. Jednak po takich ciężarach łatwo się pogubić. A gdy mąż nie docenia, obciąża, jest w jakiejś formie przemocowy, to byle chłystek wydaje się potem księciem z bajki. Łatwo tak obciążonej latami kobiecie zawrócić w głowie. Nie usprawiedliwiam. Romans to odpowiedzialność tej osoby która go nawiązuje.
Ruto, dziękuję, wyraziłaś dokładnie to z czym "chodzę" od paru dni gdy właśnie na początku tego wątku przeczytałam ;
_Michal_ pisze:
24 gru 2021, 10:51
Jak bym czytał swój temat. Jakie to jest powtarzalne i smutne.
Tak drodzy panowie, właśnie powtarzalne i smutne jest czytać "nie kochałem, nie doceniałem, nie szanowałem żony, zajmowałem się siłownią, garażem i czym tam jeszcze byle nie domem i dziećmi." I jeszcze: "nie miałem pojęcia, że coś robię źle bo przecież nie robiła mi awantur", a tego, że prosiła, błagała, była smutna, przybita zupełnie nie zauważaliście.

W tym kontekście niezwykle istotne są słowa J.Pulikowskiego (cytuję z pamięci) o tym, że kobieta bardzo długo potrafi wypierać to, że w małżeństwie dzieje się źle, że latami znosi okropne traktowanie, zaprzecza, że jest beznadziejnie do czasu aż w końcu uzna, że... jest beznadziejnie. I wtedy już bardzo trudno zawrócić ją z drogi.
Wczoraj napisałem mocny post w odpowiedzi do tego fragmentu który napisała Ruta. Finalnie po dluuuuugim namyśle zdecydowałem się nie wysyłać.
Może dziś uda mi się napisać delikatniej. Może. Postaram się, chociaż wątpię, że się uda.
[..]
Miało być łagodniej, mam nieodparte wrażenie, że nie wyszło.
Ale skoro post się przez noc ostał w pamięci telefonu (finalnie wysłałem wczoraj tylko cytat postu Melisy, dziura w zasięgu się zrobiła), to chyba znak z góry, że może jednak ciężko, ale strawny.
Zaryzykuję.
Drogie panie celem nie jest atak na was ani odbijanie piłeczki, a zwrócenie uwagi na powszechny i duży w moim odbiorze problem.
Dzięki Pavle za ten post, megaszacun za te 6 lat które tutaj służysz i jako facet może nieraz czujesz deficyt docenienia za tutejszą pracę jak i tę w związku.

Od siebie powiem, że jest mi trudno tutaj napisać coś, kiedy jestem świadom prawdopodobnych reakcji części żeńskiej, zauważam wzrastającą wielkość tej dysproporcji względem płci na forum.
Kiedy tu przyszedłem 10 lat temu była ona mniej zauważalna, do tego jeszcze jest tak, że znakomita większość jest mocno poraniona, czego efektem jest odreagowanie niestety w większości na tej płci która sprawiła ból i cierpienie.
Uświadomienie sobie własnego wkładu, niegeneralizowanie i nieuogólnianie, dystans do emocji i siebie samego, niebranie wszystkiego do siebie wymaga dojrzenia do tego, a tu każdy ma to w innym czasie.

Cieszę się że tutaj jesteś i nie rezygnujesz mimo tych może niepochlebnych opinii o mężczyznach, które przychodzi Ci tu czytać, ja czytam promil z tego co tutaj się wypisuje i czasem wtrącę swoje 3 grosze (mimo ze staram się być nie wyrywny :lol: ) a chwile później żałuję :D , no nie, nie żałuję, myślę że mężczyzna (szczególnie chrześcijanin) jest odpowiedzialny za kształt tego świata, nawet jeśli jest deprecjonowany, nie oznacza to zwolnienia z tego powołania i dążenia do panowania na stworzeniem poczynając od siebie.... przez służenie, nie jest to posługa zbyt prominentna za życia ziemskiego :D .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Podejście męskie / podejście kobiece [wydzielony...]

Post autor: Pavel » 04 sty 2022, 21:20

Ozeaszu, ja się czuję tu doceniony, żona na bank nie pochwaliła mnie tyle razy przez ostatnie 6 lat co forumowicze :)
W sumie nie jestem pewien, czy choć raz mnie pochwaliła. Nie chcę być niesprawiedliwy, może mi coś umknęło. W domu stosuję hiszpańskie przysłowie które brzmi jakoś tak: „nie chwali mnie babcia to pochwałę się sam”. Czyli od czasu do czasu sam głośno chwalę siebie, gdy jestem z siebie zadowolony. Na bezrybiu i rak ryba.
Może żona kiedyś też się nauczy, będzie miło. Jestem tylko (i aż) facetem ;)

Poza tym nie po to jestem na forum, sam niezmiennie z niego czerpię.
Mnie nie bolą niepochlebne opinie.
Czasem mnie ten brak symetrii po prostu irytuje, albo forma jego wyrażenia aż domaga się sprostowania i nazwania. We mnie się domaga ma się rozumieć.
Gdy podobne zachowania są odbierane, oceniane inaczej tylko ze względu na płeć - to po prostu nieuczciwe wobec mężczyzn.
Jednocześnie panie same sobie wg mnie nie zdają sprawy, że najbardziej szkodzą w ten sposób sobie samym i innym paniom.

Jeżeli ktoś (a ktoś na pewno ;) ) odebrał mój post (pierwszy w tym wątku) jako usprawiedliwianie mężczyzn, przerzucanie odpowiedzialności na kobiety, odwracanie uwagi itp. to spieszę sprostować - nie taka była moja intencja, niezależnie od tego jak mi się udało to ubrać w formę. Ta nie była moim „the best of” (najlepsze z), zdecydowanie nie była.

Ja tylko i aż chciałem zaprotestować przeciw niesymetrycznemu, tendencyjnemu, nieuczciwemu podejściu do panów.
Do zważania na pewne słowa, zdania, sformułowania które watpię, że padłyby w stosunku do pań w analogicznej sytuacji. Ba! Skoro nie pamiętam takiej sytuacji to pewnie jednak nie było takiej, że zdradzający żonę mąż zostałby na forum określony jako ten co długo znosił, ale w końcu nie wytrzymał i poszedł w kowalską (nie usprawiedliwiam, ale tak to działa). Ale na bank jest dojrzały i wartościowy.
Jeśli ktoś pamięta taką sytuację, proszę o odświeżenie mej pamięci.

Moje doświadczenie osobiste i obserwacja mówią jasno:
Na każdy zarzut odchodzącej żony w kierunku męża można znaleźć zbliżonej wagi zarzut (czasem nawet i typu, bywa że dokładnie taki sam) w kierunku jej samej.
Czasami panowie albo sobie pewnych rzeczy nie uzmysławiają, albo czują ale nie potrafią nazwać co to jest i skąd się bierze.

I DOKŁADNIE TAK SAMO działa to w drugą stronę.

Ja nie mam obiekcji, udział mężów i żon w kryzysach jest generalnie zbliżony. Formy inne, inne obszary.
No i różne sposoby reagowania na kryzys. Niektóre bardziej widoczne i bolesne dla otoczenia, ale po prawdzie czasami trucizna podawana małymi dawkami, przez lata i w ukryciu ma podobnie niszczycielską moc.

Mamy olbrzymi kryzys zarówno męskości jak i kobiecości. Od pokoleń.
Panowie nie wiedzą najcześciej jak powinien funkcjonować mężczyzna, panie najcześciej nie wiedzą jak powinna funkcjonować kobieta.
Czym powinni się charakteryzować, jaka jest ich siła, jakie są dane przez Boga talenty i jak z nich korzystać.

Nie chciałem swoim postem tworzyć obrazu, że panowie są pokrzywdzeni a panie są niedobre.
Nie chciałem wywoływać wojny damsko-męskiej.
Bardziej chodziło mi o to, że każdy kij ma dwa końce. I warto o tym pamiętać.

Tym razem forma chyba strawniejsza ;)
Najlepszego w nowym roku przy okazji wszystkim życzę! Bożego prowadzenia!
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

konwalia123

Re: Podejście męskie / podejście kobiece [wydzielony...]

Post autor: konwalia123 » 05 sty 2022, 10:57

I ja dorzucę swoje trzy grosze. Moje spostrzeżenie jest takie, że zbyt rzadko tu słychać te męskie głosy i zbyt cicho. W wielu tematach brakuje męskiego oka, naprostowania tam, gdzie ktoś bardzo skręca w bok albo wchodzi na czyjeś podwórko i chce nim zarządzać.
Często kobiety są tak pewne siebie i swoich racji gdyż mężczyźni są tak niepewni i się chowają po kątach dla ,,świętego spokoju'' zamiast pokazać kawałek siebie i jasno wyrazić swoje spostrzeżenia i oczekiwania.
W małżeństwie najlepiej działa zasada wspólnego słuchania się nawzajem. I ta własnie umiejętność wyprowadza ludzi z konfliktów i pogmatwanych sytuacji. Bo się okazuje, że nie zawsze ma się rację, że druga strona też ma prawo mówić i chcieć czasem inaczej niż ten drugi. I coś z tym trzeba wspólnie zrobić jesli chce się być razem.
A gdy się okazuje, że ktoś już nie napiera, nie szuka swego to nagle zyskuje bo ten drugi z poczucia wdzięczności też potrafi z czegoś zrezygnować. Kto chce coś usilnie zachować to to straci.

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Podejście męskie / podejście kobiece [wydzielony...]

Post autor: marylka » 06 sty 2022, 16:51

[
Pavel pisze:
04 sty 2022, 21:20
Mamy olbrzymi kryzys zarówno męskości jak i kobiecości. Od pokoleń.
Że smutkiem muszę przyznać, że ja zauważam coraz większy kryzys kobiecości
Coraz więcej przykładów widzę zatracenia się kobiet w różnych rolach kompletnie dla nich destrukcyjnych..... :(

Natomiast postawa panów zwłaszcza z tego forum pokazuje mi jaki ogromny potencjał mają. I jak już się wezmą za siebie to uuuuuuu - pot łzy ale zawsze wstają.
I za to szacun Panowie
Pozdrawiam

sajmon123
Posty: 865
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Podejście męskie / podejście kobiece [wydzielony...]

Post autor: sajmon123 » 10 sty 2022, 0:02

marylka pisze:
06 sty 2022, 16:51
[
Pavel pisze:
04 sty 2022, 21:20
Mamy olbrzymi kryzys zarówno męskości jak i kobiecości. Od pokoleń.
Że smutkiem muszę przyznać, że ja zauważam coraz większy kryzys kobiecości
Coraz więcej przykładów widzę zatracenia się kobiet w różnych rolach kompletnie dla nich destrukcyjnych..... :(

Natomiast postawa panów zwłaszcza z tego forum pokazuje mi jaki ogromny potencjał mają. I jak już się wezmą za siebie to uuuuuuu - pot łzy ale zawsze wstają.
I za to szacun Panowie
Pozdrawiam
Ja jeszcze tym przykładem nie jestem, jednak uważam jak Ty, że jest problem kobiecości, ale to wynika z tego, że my faceci jesteśmy słabi. Nie chodzi mi tu o taką męską siłę i narzucanie czegokolwiek, ale o to, że coraz bardziej my mężczyźni kierujemy się emocjami, uczuciowością itd. Stajemy się bardziej kobiecy. Być może dlatego, iż szybciej dostosowujemy się do świata nas okrążającego. Pokazują nam w filmach, reklamach... Może trzeba się przyzwyczajać pomału do tego że to mężczyźni przejmują rolę uległą? Nie ma wojen, nie ma konfliktów. Postawa mężczyzny pewnego siebie, zaradnego życiowo określa się jako zbyt mało okazującego czasu rodzinie. Kiedyś wszystko znowu może się odwrócić.

Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4347
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Podejście męskie / podejście kobiece [wydzielony...]

Post autor: ozeasz » 10 sty 2022, 11:36

sajmon123 pisze:
10 sty 2022, 0:02
marylka pisze:
06 sty 2022, 16:51
[
Pavel pisze:
04 sty 2022, 21:20
Mamy olbrzymi kryzys zarówno męskości jak i kobiecości. Od pokoleń.
Że smutkiem muszę przyznać, że ja zauważam coraz większy kryzys kobiecości
Coraz więcej przykładów widzę zatracenia się kobiet w różnych rolach kompletnie dla nich destrukcyjnych..... :(

Natomiast postawa panów zwłaszcza z tego forum pokazuje mi jaki ogromny potencjał mają. I jak już się wezmą za siebie to uuuuuuu - pot łzy ale zawsze wstają.
I za to szacun Panowie
Pozdrawiam
Ja jeszcze tym przykładem nie jestem, jednak uważam jak Ty, że jest problem kobiecości, ale to wynika z tego, że my faceci jesteśmy słabi. Nie chodzi mi tu o taką męską siłę i narzucanie czegokolwiek, ale o to, że coraz bardziej my mężczyźni kierujemy się emocjami, uczuciowością itd. Stajemy się bardziej kobiecy. Być może dlatego, iż szybciej dostosowujemy się do świata nas okrążającego. Pokazują nam w filmach, reklamach... Może trzeba się przyzwyczajać pomału do tego że to mężczyźni przejmują rolę uległą? Nie ma wojen, nie ma konfliktów. Postawa mężczyzny pewnego siebie, zaradnego życiowo określa się jako zbyt mało okazującego czasu rodzinie. Kiedyś wszystko znowu może się odwrócić.
Czy dobrze zrozumiałem że utożsamiasz kierowanie się emocjami ze słabością, czy kontakt z nimi i branie ich pod uwagę?

Bo jeśli to pierwsze to zgadzam się, że dojrzałość polega na tym, że mając kontakt z własnymi emocjami (a byłoby super by mieć kontakt z tym co przeżywa np. moja współmałżonka), nie okazywać ich w sposób bezrefleksyjny i nieświadomy ładunku które niosą.

Nie wiem czemu łączysz uległość z emocjami skoro to postawa, tak jak i pewność, jedno i drugie się nie wyklucza, to znaczy można mieć bardzo dobry kontakt z emocjami, można być empatyczny ale i zarazem asertywny, to znaczy nie uległy ale i nie agresywny. To wszystko to strategie które niekoniecznie są w każdym przypadku pozytywne lub negatywne.

Co znaczy "bardziej kobiecy" w Twoim rozumieniu?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II

sajmon123
Posty: 865
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Podejście męskie / podejście kobiece [wydzielony...]

Post autor: sajmon123 » 11 sty 2022, 0:40

ozeasz pisze:
10 sty 2022, 11:36
sajmon123 pisze:
10 sty 2022, 0:02
marylka pisze:
06 sty 2022, 16:51
[

Że smutkiem muszę przyznać, że ja zauważam coraz większy kryzys kobiecości
Coraz więcej przykładów widzę zatracenia się kobiet w różnych rolach kompletnie dla nich destrukcyjnych..... :(

Natomiast postawa panów zwłaszcza z tego forum pokazuje mi jaki ogromny potencjał mają. I jak już się wezmą za siebie to uuuuuuu - pot łzy ale zawsze wstają.
I za to szacun Panowie
Pozdrawiam
Ja jeszcze tym przykładem nie jestem, jednak uważam jak Ty, że jest problem kobiecości, ale to wynika z tego, że my faceci jesteśmy słabi. Nie chodzi mi tu o taką męską siłę i narzucanie czegokolwiek, ale o to, że coraz bardziej my mężczyźni kierujemy się emocjami, uczuciowością itd. Stajemy się bardziej kobiecy. Być może dlatego, iż szybciej dostosowujemy się do świata nas okrążającego. Pokazują nam w filmach, reklamach... Może trzeba się przyzwyczajać pomału do tego że to mężczyźni przejmują rolę uległą? Nie ma wojen, nie ma konfliktów. Postawa mężczyzny pewnego siebie, zaradnego życiowo określa się jako zbyt mało okazującego czasu rodzinie. Kiedyś wszystko znowu może się odwrócić.
Czy dobrze zrozumiałem że utożsamiasz kierowanie się emocjami ze słabością, czy kontakt z nimi i branie ich pod uwagę?

Bo jeśli to pierwsze to zgadzam się, że dojrzałość polega na tym, że mając kontakt z własnymi emocjami (a byłoby super by mieć kontakt z tym co przeżywa np. moja współmałżonka), nie okazywać ich w sposób bezrefleksyjny i nieświadomy ładunku które niosą.

Nie wiem czemu łączysz uległość z emocjami skoro to postawa, tak jak i pewność, jedno i drugie się nie wyklucza, to znaczy można mieć bardzo dobry kontakt z emocjami, można być empatyczny ale i zarazem asertywny, to znaczy nie uległy ale i nie agresywny. To wszystko to strategie które niekoniecznie są w każdym przypadku pozytywne lub negatywne.

Co znaczy "bardziej kobiecy" w Twoim rozumieniu?
Nie utożsamiam kierowania się emocjami ze słabością. Domeną mężczyzn jest jednak logika i racjonalizm. Ta emocjonalność staje się trochę silniejsza i wypiera Nam te fundamentalne podstawy. Facet kierujący się logiką, potrafiący mówić o swoich emocjach, kierujący się w życiu zasadami Bożymi to ideał.

Kobiety stają się coraz "silniejsze". Narzucają Nam swoje zdanie co widać bardzo wyraźnie na forum. My dla świętego spokoju niestety przyjmujemy rolę uległą. Oczywiście jest to luźna dyskusja i nie mówię tutaj o wszystkich mężczyznach z forum, a bardziej chodzi mi o otaczający akurat mnie świat.

Bardziej kobiecy znaczy dla mnie ze kierowanie się emocjami jest silniejsze od logiki i racjonalizmu. Mam 33 lata. Podejrzewam,iż masz więcej dlatego też "obracasz" się w jeszcze innym pokoleniu jak ja. Mam styczność z mężczyznami i kobietami w wieku 20 kilka lat i widzę przepaść.

Może to nie jest jakoś związane z wiarą, ale uważam, że przyroda potrafi się dopasować i musi być równowaga. Jesteśmy częścią tej przyrody. Jeśli jedna płeć staje się silniejsza, to druga musi stawać się słabsza i to właśnie obserwuję. Czy ta siła kobiecej strony jest w porządku i czy jest naturalna to już chyba temat na inną dyskusję..

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13301
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Podejście męskie / podejście kobiece [wydzielony...]

Post autor: Nirwanna » 11 sty 2022, 6:42

Mam pokolenie więcej. Rzeczywiście jest różnica, jeśli chodzi o młodsze pokolenie, jednak starałabym się widzieć szklankę do połowy pełną.
sajmon123 pisze:
11 sty 2022, 0:40
Facet kierujący się logiką, potrafiący mówić o swoich emocjach, kierujący się w życiu zasadami Bożymi to ideał.
Poszerzyłabym. Człowiek (też kobieta), kierujący się logiką, potrafiący mówić o swoich emocjach i zdrowo je przeżywać, kierujący się w życiu zasadami Bożymi to ideał. Inaczej mówiąc - święty/a. Każdy jest to tego powołany.
Teraz mężczyznom jest i łatwiej i trudniej. Łatwiej, bo męskie emocje dostały wreszcie społecznie prawo do istnienia, kiedyś męskie emocje miały dużo mniejsze prawo egzystować sobie na wierzchu męskiej rzeczywistości, na wierzchu miała prawo być tylko logika i racjonalizm. Trudniej - bo wciąż nie ma zbyt wielu od ręki w życiu codziennym dostępnych wzorców takiej męskości (choć w gronie świętych sporo się takich mężczyzn znajdzie), a w najmłodszym pokoleniu tryumfy święci emotywizm.
sajmon123 pisze:
11 sty 2022, 0:40
Bardziej kobiecy znaczy dla mnie ze kierowanie się emocjami jest silniejsze od logiki i racjonalizmu.
Dowcip polega na tym, że mężczyźni dokładnie tak jak kobiety potrafią się kierować emocjami, tylko mający lepiej wypracowane mechanizmy racjonalizowania, dlatego są w stanie elegancko i bardzo logicznie uzasadnić wszystko, co popełnili w emocjach (nie przyznając się do nich). Pulikowski twierdzi, że mężczyzna jest w stanie logicznie uzasadnić każdą podłość. A temperamenty rozkładają się w populacji statystycznie, nie zauważam, żeby temperamentów ekstrawertycznych było wśród kobiet więcej.
sajmon123 pisze:
11 sty 2022, 0:40
Kobiety stają się coraz "silniejsze". Narzucają Nam swoje zdanie co widać bardzo wyraźnie na forum. My dla świętego spokoju niestety przyjmujemy rolę uległą.
To problem stary jak świat. Słowo "pantoflarz" funkcjonuje już ładnych kilka pokoleń, a Rebeka pilotująca Jakuba, wbrew temu, że starszym i ulubionym synem Izaaka był Ezaw - to już kilka tysięcy lat. Kiedyś kulturowo po prostu nie mogły się pewne rzeczy dziać na wierzchu. Ale działy się i tak.

Macie panowie po prostu miejsce do konfrontacji czy wolicie święty spokój (najmniej świętą rzecz na tym świecie), czy jednak rozwój ku pełni życia i męskości. Łatwiej na forum niż bezpośrednio z żoną, zaręczam. Forum to mimo wszystko bezpieczniejsze miejsce. Choć też poligon.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Wiosna27
Posty: 5
Rejestracja: 19 lut 2024, 6:59
Płeć: Mężczyzna

Re: Podejście męskie / podejście kobiece [wydzielony...]

Post autor: Wiosna27 » 02 mar 2024, 17:59

za mało męski ,nie potrafiący zbyt wiele,nie majacy racji,sprawiajacy,że to żona musi nosić spodnie, robiacy wszystko żle i naiwnie oczekujacy,pochwal,komplementów ,cieplych słów ,niedojrzały itd itp. To ja w oczach mej wybranki. Ktos ma podobnie ?

r0ck
Posty: 49
Rejestracja: 09 lut 2024, 11:11
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Podejście męskie / podejście kobiece [wydzielony...]

Post autor: r0ck » 04 mar 2024, 13:14

u mojej żony podobne myślenie.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość