O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Informacje lokalne, gdzie szukać pomocy...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: Ruta » 09 gru 2021, 15:05

Pantop pisze:
09 gru 2021, 10:26
Krótko do Ruty:

https://youtu.be/E6TPEtYsbD0
Nieco dłużej do Pantopa

Autostrada. Jedziemy na Chłopów, do Gdańska. Ze wsi. Na "Chłopów", nie na chłopów. Dodam, nie sen, to a jawa, rzecz się zdarzyła naprawdę, nawet Boryna był jak prawdziwy. Tylko Jagny w smole nie wytarzali. Autostrada jest swojska, nasza, co chwilę remont i korki, mamy więc czas na ożywione dyskusje. Nieco nerwowe, bo rośnie ryzyko, że nie zdążymy na spektakl. W samochodzie towarzystwo mieszane, i tak w ferworze analiz literackich, wychodzi temat, który grzeje do białego: równouprawnienie.
- Bo wy kobiety, wam się równość kończy, jak trzeba walizki wnieść, albo szafę na trzecie piętro. I wtedy nagle was zatyka. Chcecie równych praw, ale jakby któraś z was miała na przodku w kopalni robić...
- Z całym szacunkiem kolego, ale mam co najmniej dwie koleżanki, których warunki fizyczne jak najbardziej umożliwiają pracę w kopalni na przodku, oraz wniesienie tej nieszczęsnej patriarchalnej szafy. I z całym szacunkiem dodam, że mają te warunki, w przeciwieństwie do ciebie. Co nie czyni z ciebie kobiety, ani z nich mężczyzny i nie wpływa na to, że masz jakieś mniejsze prawa społeczne niż one, tylko dlatego, że dysponują większą od ciebie siłą fizyczną. Więc zdaje się, ta równość z innych przesłanek wynika, niż atletyczna budowa ciała.

Tu nastąpił zbiorowy rechot. Pasy bezpieczeństwa, karnie zapięte oraz przepisy ruchu drogowego utrzymały dyskusję na odpowiednio wysokim poziomie merytorycznym i do rękoczynów nie doszło.

***

Dokąd rozmowa o równości mężczyzn i kobiet będzie się sprowadzać to tego, że mężczyzna jest silniejszy i na tym się kobiecie kończy jej równouprawnienie, dotąd będzie kwitnąć mizoginia. Więc mnie takie filmiki nie śmieszą. Bo niby hihi hi, hahaha, ale w domyśle jednak: nie ma równości, tylko wam się babom w głowach przewraca.

Z adhortacji:

"Prawdziwa miłość małżeńska zakłada i wymaga, aby mężczyzna żywił głęboki szacunek dla równej godności kobiety".

"Z należytym szacunkiem dla odmiennego powołania mężczyzny i kobiety, Kościół winien w swoim własnym życiu popierać, w miarę możności, równość ich praw i godności dla dobra wszystkich: rodziny, społeczeństwa i Kościoła."

"Jak uczy doświadczenie, nieobecność ojca powoduje zachwianie równowagi psychicznej i moralnej oraz znaczne trudności w stosunkach rodzinnych, podobnie jak, w okolicznościach przeciwnych, przytłaczająca obecność ojca, zwłaszcza tam, gdzie występuje już zjawisko tzw. „machizmu”, czyli nadużywanie przewagi uprawnień męskich, które upokarzają kobietę i nie pozwalają na rozwój zdrowych stosunków rodzinnych."

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: Pavel » 09 gru 2021, 16:23

Ruta pisze:
09 gru 2021, 15:05
Pantop pisze:
09 gru 2021, 10:26
Krótko do Ruty:

https://youtu.be/E6TPEtYsbD0
Nieco dłużej do Pantopa

Autostrada. Jedziemy na Chłopów, do Gdańska. Ze wsi. Na "Chłopów", nie na chłopów. Dodam, nie sen, to a jawa, rzecz się zdarzyła naprawdę, nawet Boryna był jak prawdziwy. Tylko Jagny w smole nie wytarzali. Autostrada jest swojska, nasza, co chwilę remont i korki, mamy więc czas na ożywione dyskusje. Nieco nerwowe, bo rośnie ryzyko, że nie zdążymy na spektakl. W samochodzie towarzystwo mieszane, i tak w ferworze analiz literackich, wychodzi temat, który grzeje do białego: równouprawnienie.
- Bo wy kobiety, wam się równość kończy, jak trzeba walizki wnieść, albo szafę na trzecie piętro. I wtedy nagle was zatyka. Chcecie równych praw, ale jakby któraś z was miała na przodku w kopalni robić...
- Z całym szacunkiem kolego, ale mam co najmniej dwie koleżanki, których warunki fizyczne jak najbardziej umożliwiają pracę w kopalni na przodku, oraz wniesienie tej nieszczęsnej patriarchalnej szafy. I z całym szacunkiem dodam, że mają te warunki, w przeciwieństwie do ciebie. Co nie czyni z ciebie kobiety, ani z nich mężczyzny i nie wpływa na to, że masz jakieś mniejsze prawa społeczne niż one, tylko dlatego, że dysponują większą od ciebie siłą fizyczną. Więc zdaje się, ta równość z innych przesłanek wynika, niż atletyczna budowa ciała.

Tu nastąpił zbiorowy rechot. Pasy bezpieczeństwa, karnie zapięte oraz przepisy ruchu drogowego utrzymały dyskusję na odpowiednio wysokim poziomie merytorycznym i do rękoczynów nie doszło.

***

Dokąd rozmowa o równości mężczyzn i kobiet będzie się sprowadzać to tego, że mężczyzna jest silniejszy i na tym się kobiecie kończy jej równouprawnienie, dotąd będzie kwitnąć mizoginia. Więc mnie takie filmiki nie śmieszą. Bo niby hihi hi, hahaha, ale w domyśle jednak: nie ma równości, tylko wam się babom w głowach przewraca.

Z adhortacji:

"Prawdziwa miłość małżeńska zakłada i wymaga, aby mężczyzna żywił głęboki szacunek dla równej godności kobiety".

"Z należytym szacunkiem dla odmiennego powołania mężczyzny i kobiety, Kościół winien w swoim własnym życiu popierać, w miarę możności, równość ich praw i godności dla dobra wszystkich: rodziny, społeczeństwa i Kościoła."

"Jak uczy doświadczenie, nieobecność ojca powoduje zachwianie równowagi psychicznej i moralnej oraz znaczne trudności w stosunkach rodzinnych, podobnie jak, w okolicznościach przeciwnych, przytłaczająca obecność ojca, zwłaszcza tam, gdzie występuje już zjawisko tzw. „machizmu”, czyli nadużywanie przewagi uprawnień męskich, które upokarzają kobietę i nie pozwalają na rozwój zdrowych stosunków rodzinnych."
Ruto, przesłanie tego fragmentu filmu jest wg mnie zupełnie inne.
Odbiór który opisałaś jest twój, wg mnie wynika z konkretnych czynników, miedzy innymi przewrażliwienia i braku dystansu.
W mojej ocenie w tym fragmencie za dużo śmiesznego nie ma, jest natomiast materiał do szerokiej analizy i głębokich przemyśleń.
Materiał ukazujący problem który jest prawdziwy, powszechny i rozszerzający swe macki coraz szerzej.
Warto wsłuchać się w te słowa baaaardzo dokładnie.
Uważam w dodatku, że warto by przeanalizowała je niemalże każda pani na forum.
Zwłaszcza te panie, które zabrały mężom spodnie.

Przy okazji, nie czytałem całości Familiaris Consortio, nie ukrywam, że zachęciłaś mnie do lektury całości. Znałem tylko fragmenty.
Nie mognatomaist we fragmentach które przejrzałem znaleźć tego, że mężczyzna jest całkowicie odpowiedzialny za utrzymanie kobiety i dzieci.
Nie to, że się nie zgadzam, bo do takiej odpowiedzialności się poczuwam.

Jednocześnie, gdybyś mogła zrobić mi uprzejmość i wysłać cały fragment, który tego dotyczy, byłbym zobowiązany.
We fragmencie o odpowiedzialności mężczyzny tego bowiem nie ma.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: Ruta » 09 gru 2021, 16:23

mare1966 pisze:
09 gru 2021, 12:12
Tak daleko to nawet sfeminizowane sądy w Polsce nie idą.
Swoją drogą mare, co rozumiesz pod pojęciem "sfeminizowania sądów"? I o których konkretnie sądach piszesz? Bo to kolejne pojęcie, którego używasz jako hasła, za którym idą rzekomo obiektywne obserwacje rzeczywistości. Więc zastanawiam się nad tym, jak ty to pojęcie rozumiesz? Chodzi o strukturę zatrudnienia? Treść wyroków? Jakieś dane statystyczne? Czy tylko o powtarzanie haseł, które opisują jakąś rzekomą obiektywną rzeczywistość?

Najczęściej posługujesz się w swoich wywodach neoliberalną argumentacją trzeciej i czwartej fali feminizmu. Co w jakimś sensie jest dla mnie zrozumiałe, bo jest ona w swojej istocie bardzo mizoginiczna, poprzez nastawienie na to, by wyeliminować macierzyństwo jako "przywilej kobiecy", a wprowadzić pojęcie "rodzicielstwa" oraz równej odpowiedzialności finansowej i równych "praw do opieki". Celem tego jest podobno pomoc kobietom w równym dostępie do karier. Problem z tym, że wiele kobiet nie przyjmuje do wiadomości, że mają w swojej fabryce awansować z brygadzistki na szefową zmiany. Wiedzą też, w przeciwieństwie do Magdaleny Środy, filozofki wybitnie teoretycznej, że na zmianie w fabryce jest ich 200 a stanowisko szefowej jedno, więc wolą spokojnie ugotować dzieciom obiad. Przy 500 plus, darmowych podręcznikach, zakupie opału z gminy można spokojnie uczyć Julcię czytania, nie wysyłać jeszcze Kasi do żłobka, gdzie i tak by tylko chorowała, a z Jasiem codziennie ćwiczyć stópki, bo ma płaskostopie. Kasa ta sama, a dzieci zaopiekowane. Ojojoj. W tym kontekście Marks twierdzący, że i sprzątaczka mogłaby być dyrektorem fabryki ma rację, a ja pozwolę sobie go sparafrazować i napisać, i sztygarka z fabryki mogłaby być lepszą Środą.

"Miejscem, gdzie czułam się najbardziej sfrustrowana i dyskryminowana jako matka, był feminizm." Powiedziała Agnieszka Graff.

Jestem w stanie dostrzec pozorną logikę rozumowania neoliberalnego, że jak osiągniemy 100 procent zatrudnienia kobiet to załatwi to problemy nierówności płci. Tu jest sprzeczność, ale ona wynika z przyjęcia fałszywych neoliberalnych przesłanek i fałszywej wizji człowieka. Prorocze wizje Smitha się nie spełniły. Już dawno powinniśmy wszyscy kontemplować obrazy i leżeć na tych łączkach, na które miał nas zaprowadzić kapitalizm, a siedzimy w bagnie. Neoliberałowie zapominają, że kapitalizm tak jak i socjalizm miał być systemem przejściowym, który miał nas na powrót wprowadzić do Edenu. A niepamięć to poważny błąd. No i mamy co mamy. Pomijam, że płcie nie są równe, są różne. Ludzie są za to równi w godności, niezależnie od płci. I ani kapitalizm, ani neoliberalizm nie zrobi z kobiet mężczyzn. Ano matek z ojców.

Nie jestem w stanie zrozumieć twojej logiki, mare i twojej wizji świata. Z jednej strony wypowiadasz się często i ostro przeciwko pracy matek. Piszesz, że jest to wręcz nieopłacalne. Że szkodzi dzieciom. Że jest zagrożeniem dla pracodawców. I że przywileje matek u pracodawców są szkodliwe. Że priorytetem jest wychowanie. Z drugiej strony jednak negujesz męską odpowiedzialność za utrzymanie rodziny. Ja tu widzę sprzeczność.

Nie rozumiem więc też, z uwagi na powyższe, co twoim zdaniem jest przejawem sfeminizowania sądów. Bo jak się domyślam chodzi o wyroki. Nic nie wskazuje na to, by były sfeminizowane. Czy feminizmem byłoby orzekanie alimentów od ojców 100 procent kwoty utrzymania dziecka, czy też opieka naprzemienna?

https://iws.gov.pl/wp-content/uploads/2 ... dowych.pdf
Omówienie raportu:
https://www.rp.pl/w-sadzie-i-w-urzedzie ... przemienna

jacek-sychar

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: jacek-sychar » 09 gru 2021, 16:33

Ruta

W innym wątku bym już nic nie napisał, ale to jest wątek dyskusyjny, bez zdefiniowanego właściciela, więc pozwolę sobie wyrazić moje zdumienie, że adhortację można używać jako pałkę na chłopów. :shock:

A z tym mizoginizmem to nie za daleko? Naprawdę jest w tych postach, które krytykujesz, nienawiść do kobiet?
Pojadę literaturą. Sam Aleksander hrabia Fredro w Zemście pisze: Zna proporcją, mocium panie.
I dla mnie nie ma tu proporcji (czyli po obecnemu: umiaru).

I tyle mojego. Znikam.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: Caliope » 09 gru 2021, 16:58

Ja uważam, że rodziny wielodzietne mogą pozwolić sobie na więcej, na to, żeby żona ze spokojem wróciła do pracy, bo kilkoro dzieci będzie na tyle dużych by zająć się tymi młodszymi. Kiedyś ja mając 7 lat zajmowałam się 5 letnim bratem, zaprowadzałam go do przedszkola, odbierałam, a drugim bratem zajmowałam się jak matka, bo byłam już nastolatką. Szybko dorosłam do tego by zajmowac sie innymi nie sobą. A matką nie potrzebowała w tym momencie ani mojego ojca, ani ojca trzeciego dziecka. Finansowo radziła sobie tak, że ciągle słyszałam, że nie ma pieniędzy, a kupowała dla siebie nowe rzeczy i dla tego najmłodszego.
Co do tej szafy co nie da się jej wnieść, ja jestem na tyle zawzięta i sobie radzę, że bym ją rozkręciła i wniosła w kawałkach, a walizki to na kilka razy. Nigdy nikt nie był na tyle mi potrzebny bym sama nie dała sobie rady.

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: Pantop » 09 gru 2021, 17:33

Ruta pisze:Dokąd rozmowa o równości mężczyzn i kobiet będzie się sprowadzać to tego, że mężczyzna jest silniejszy i na tym się kobiecie kończy jej równouprawnienie, dotąd będzie kwitnąć mizoginia. Więc mnie takie filmiki nie śmieszą. Bo niby hihi hi, hahaha, ale w domyśle jednak: nie ma równości, tylko wam się babom w głowach przewraca.

Logiczna Ruto

Nie ma żadnej rozmowy o równości mężczyzn i kobiet.
Tej równości nigdy nie było.

Tak ustalił to Stwórca.


Kto nie dowierza może zerknąć tu: :
Księgi Rodzaju rozdział 3 pisze:16 Do niewiasty powiedział: «Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą».
17 Do mężczyzny zaś [Bóg] rzekł: «Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść -
przeklęta3 niech będzie ziemia z twego powodu:
w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie
po wszystkie dni twego życia.


Fragment
/.../ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą/.../
on zaś będzie panował nad tobą
panował nad tobą
rozwiewa konieczność dalszych dywagacji w temacie równouprawnienia.

mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: mare1966 » 09 gru 2021, 18:12

Ruta,
piszesz bardzo dużo, więc może czas
trochę mniej pisać , a więcej wczytywać się w to co piszą inni, także ja ?

Kilka razy powtarzasz, że się wkurzyłaś.
To chyba niedobrze, bo myślisz emocjami.
Ciągle mam wrażenie , niestety wciąż potwierdzane , że patrzysz na ludzi z góry.
Upuść trochę pary.
Nie epatuj wszechwiedzą.
Nauczania JPII w tym zwłaszcza temacie, nie jest jakąś nowością.
Nie jest nieznane ani szczególnie trudne.
Nie manipuluj moimi wypowiedziami.

Filmik który raczył był aplikować Pantop ( nawiasem cały film )
jest bardzo trafną, acz nieco przaśną formą wyrazu twórców w temacie relacji społecznych ,
w tym relacji damsko męskich i tzw. "feminizmu" (tzw. bo w istocie to antyfeminizm).
Przaśną z założenia, dosadną i w tym też moc oddziaływania na widza.
W istocie ma skłonić do refleksji widza.
To, że ciebie to nie śmieszy .....
Może brak ci dystansu , może patrzysz przez okulary "niewłaściwej bazy danych",
uprzedzenia , walki , zranień.
Może to nie mare, ale ty cierpisz na jakiś kompleks
i ciągle musisz udowadniać swoją wartość.
Ty jakby rywalizujesz z mężczyznami, tak ja to odbieram.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: Ruta » 09 gru 2021, 21:44

Pavel pisze:
09 gru 2021, 16:23
Jednocześnie, gdybyś mogła zrobić mi uprzejmość i wysłać cały fragment, który tego dotyczy, byłbym zobowiązany.
We fragmencie o odpowiedzialności mężczyzny tego bowiem nie ma.
"Mężczyzna, ukazując i przeżywając na ziemi ojcostwo samego Boga[73], powołany jest do zabezpieczenia równego rozwoju wszystkim członkom rodziny. Spełni to zadanie przez wielkoduszną odpowiedzialność za życie poczęte pod sercem matki, przez troskliwe pełnienie obowiązku wychowania, dzielonego ze współmałżonką[74], przez pracę, która nigdy nie rozbija rodziny, ale utwierdza ją w spójni i stałości, przez dawanie świadectwa dojrzałego życia chrześcijańskiego, które skutecznie wprowadza dzieci w żywe doświadczenie Chrystusa i Kościoła."

Z tego fragmentu dowiedziałam się od kolegów, ojców rodzin wielodzietnych, bo głównie ich wypytuję, że oni tak rozumują zabezpieczenie równego rozwoju, opierając się na tekście:

Pierwszą odpowiedzialnością mężczyzny jest odpowiedzialność za życie. W praktyce ich zdaniem oznacza to, że żona nie powinna czuć przy mężu obawy, że zajdzie w ciążę. Powinna się czuć z taką myślą bezpiecznie. O tym mówią często także Pani Wanda Półtawska i Jacek Pulikowski.

Druga odpowiedzialność to wychowanie dzielone z żoną. To jest raczej jasne.

Dopiero trzecia odpowiedzialność to praca, "która nigdy nie rozbija rodziny". To oznacza, zdaniem moich rozmówców, że praca mężczyzny nie powinna naruszać dwóch pierwszych odpowiedzialności i że każde słowo od żony "za dużo pracujesz" wymaga zawsze uwagi i spojrzenia w siebie i sytuację.

Sam w sobie ten fragment nie mówi jednak o tym, że obowiązek pracy jest wyłącznym obowiązkiem mężczyzny. Dowiadujemy się o tym ustalając co jest obowiązkiem kobiety. I wielokrotnie czytając, że nie jest nim praca, szczególnie w odniesieniu do matek.

"Kościół zatem może i powinien dopomóc współczesnemu społeczeństwu, nawołując niestrudzenie do uznania i poszanowania przez wszystkich niezastąpionej wartości pracy kobiety w domu. Ma to szczególne znaczenie w pracy wychowawczej: wtedy bowiem zostanie usunięte samo źródło możliwej dyskryminacji między różnymi rodzajami prac i zawodami, gdy stanie się jasne, że w każdej dziedzinie wszyscy podejmują zadania, mając jednakowe prawa i jednakową odpowiedzialność. W ten sposób obraz Boga w mężczyźnie i kobiecie zajaśnieje jeszcze bardziej."

"Jeżeli prawo dostępu do różnych zadań publicznych ma być przyznane kobietom podobnie jak mężczyznom, to jednocześnie społeczeństwo winno stworzyć takie struktury, aby kobiety zamężne i matki nie były w praktyce zmuszone do pracy poza domem, i aby ich rodziny mogły godnie żyć i rozwijać się pomyślnie nawet wtedy, gdy kobieta poświęca się całkowicie własnej rodzinie."

Znów - zdaniem moich rozmówców - oznacza to, że praca zawodowa nie jest zadaniem kobiety zamężnej, i nie powinna być ona do niej nijak przymuszana. Tym samym nie jest ona odpowiedzialnością kobiety. Jest więc odpowiedzialnością mężczyzny.

"Należy ponadto przezwyciężyć mentalność, według której większy zaszczyt przynosi kobiecie praca poza domem, niż praca w rodzinie. Wymaga to jednak, by mężczyźni poważali i miłowali kobietę z całym szacunkiem dla jej godności, i aby społeczeństwo stwarzało i rozwijało warunki sprzyjające pracy domowej."

To zdanie bardzo porusza kobiety, które kiedykolwiek mając małe dzieci były przez męża zmuszane do pracy, albo bardzo nieprzyjemnymi komentarzami, albo też przez naciski ekonomiczne, reglamentowanie pieniędzy, albo też przez brak troski męża o finanse rodziny - przynoszę ile przynoszę i to twoja sprawa czy starcza, ja nie jestem milionerem. Mnie też to porusza.

***

Ja sama odczytując adhortację uznałam, że kobieta ma wybór i że pan Pulikowski zbyt restrykcyjnie mówi o tym, że mama powinna zostać w domu by opiekować się dziećmi. I że nie ma to pokrycia w adhortacji. Ale część osób z którymi rozmawiam odczytuje to tak, że wybór kobiety jeśli chodzi o pracę zarobkową dotyczy sytuacji kobiety która nie jest matką. I że jeśli chodzi o matki, to swoboda dotyczy pełnienia funkcji publicznych, na przykład udziału w radzie parafialnej, w jakiejś radzie doradczej, pracy wolontaryjnej - a i to w zakresie w którym nie będzie to naruszać potrzeb dzieci. Mam problem z takim odczytaniem.

Niemniej jednak niezależnie od tego jak restrykcyjnie odczytamy te kwestie, w każdym przypadku wychodzi, że odpowiedzialność za utrzymanie rodziny spoczywa na mężczyźnie i nie jest odpowiedzialnością kobiety. Ale dopuszczam, że mogą być inne odczytania. Tak jak pisałam, ja wcześniej znałam adhortację we fragmentach. Sama ją odkrywam, i wielu rzeczy nie rozumiem. Rozmawiam z osobami które znają ją lepiej. Ale nie upieram się przy tym, że ich odczytanie jest jedyne i właściwe. Choć z drugiej strony jeśli chodzi o te odpowiedzialności - kto i za co - wydaje mi się to na dziś dość jasno wyłożone. W tym kontekście lepiej rozumiem i Panią Wande i Pana Jacka, którzy do tej pory wydawali mi się zbyt konserwatywni. Teraz lepiej rozumiem czemu wszystko o czym mówią ma służyć. Szczerze mówiąc do przeczytania adhortacji miałam takie poczucie, że świat tak nie wygląda i nie bardzo da się tak żyć jak oni mówią, może tylko nielicznym osobom.

mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: mare1966 » 09 gru 2021, 23:01

Ruta
za bardzo wchodzisz w szczegóły i tracisz orientację.
Twoje posty są długie, rozbudowane , także tematycznie.
Trudno się to czyta, a jeszcze trudniej odpowiada.
To trochę jak gra w bierki, każdy wyciąga inną
i tę opisuje.

Uważasz , że aby być dobrą żoną to adhortację każda kobieta musi studiować ?

Odniosę się do feminizacji sądów.
Oczywiście chodzi mi o feminizację sądownictwa cywilnego ( na wszystkich szczeblach , zwłaszcza w okręgowych ).
Bywa nawet obsada w 100% kobieca .
Statystyki sobie znajdziesz.
Kobieta czy w todze czy bez to nadal kobieta. ( jako i mężczyzna )


I może jeszcze do neoliberalizmu.
Przeciwnie, jestem raczej konserwatystą, ale jak ktoś szermuje hasłami tzw. liberalizmu
to idę w prawdziwy liberalizm a nie udawany.
Równość to równość.
I to zademonstrował bohater filmu w pociągu.

Tak naprawdę nie chodzi o równość , "feminizm" neguje różnorodność , inność płci.
Nawet negację płci, jako ...... wytwór kulturowy.
Stąd pomysł aby chłopcy bawili się lalkami a dziewczynki samochodzikami.
Głupota ideologiczna nie ma granic.



Nawiasem , pod tym filmem Pantopa ktoś dał bardzo, bardzo długi komentarz
z przykładami na NIERÓWNOŚĆ a w zasadzie na dyskryminację mężczyzn.
Facet się napracował solidnie.
Zrobił wielopunktową listę, polecam zajrzeć sobie.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: Ruta » 10 gru 2021, 0:12

Pantop pisze:
09 gru 2021, 17:33

Logiczna Ruto

Nie ma żadnej rozmowy o równości mężczyzn i kobiet. Tej równości nigdy nie było.

(...)

Fragment
/.../ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą/.../
on zaś będzie panował nad tobą
panował nad tobą
rozwiewa konieczność dalszych dywagacji w temacie równouprawnienia.
Pantopie,

Z adhortacji: "Stwarzając człowieka „mężczyzną i niewiastą”[64]. Bóg obdarza godnością osobową w równej mierze mężczyznę i kobietę, ubogacając ich w niezbywalne prawa i odpowiedzialne zadania właściwe osobie ludzkiej."

Jeśli równouprawnienie rozumieć jako pomysł, że mężczyzna i kobieta są tacy sami, to bzdura i szkoda na nią czasu. Jeśli jednak rozumieć jako równą godność osobową przy wszystkich różnicach i przy zgodzie na nie, to ma to moim zdaniem sens.

Co do cytowanego fragmentu Pisma, sporo się naczytałam i nasłuchałam komentarzy. I nie jest to takie proste jak piszesz. To według wielu komentatorów nie jest stan pożądany, ani tym bardziej instrukcja, a konsekwencja grzechu pierworodnego. Opis Stworzenia opisuje Boży zamysł w czystej postaci. O tym jest także adhortacja.

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: Pavel » 10 gru 2021, 0:18

Ruta pisze:
09 gru 2021, 21:44
Pavel pisze:
09 gru 2021, 16:23
Jednocześnie, gdybyś mogła zrobić mi uprzejmość i wysłać cały fragment, który tego dotyczy, byłbym zobowiązany.
We fragmencie o odpowiedzialności mężczyzny tego bowiem nie ma.
"Mężczyzna, ukazując i przeżywając na ziemi ojcostwo samego Boga[73], powołany jest do zabezpieczenia równego rozwoju wszystkim członkom rodziny. Spełni to zadanie przez wielkoduszną odpowiedzialność za życie poczęte pod sercem matki, przez troskliwe pełnienie obowiązku wychowania, dzielonego ze współmałżonką[74], przez pracę, która nigdy nie rozbija rodziny, ale utwierdza ją w spójni i stałości, przez dawanie świadectwa dojrzałego życia chrześcijańskiego, które skutecznie wprowadza dzieci w żywe doświadczenie Chrystusa i Kościoła."

Z tego fragmentu dowiedziałam się od kolegów, ojców rodzin wielodzietnych, bo głównie ich wypytuję, że oni tak rozumują zabezpieczenie równego rozwoju, opierając się na tekście:

Pierwszą odpowiedzialnością mężczyzny jest odpowiedzialność za życie. W praktyce ich zdaniem oznacza to, że żona nie powinna czuć przy mężu obawy, że zajdzie w ciążę. Powinna się czuć z taką myślą bezpiecznie. O tym mówią często także Pani Wanda Półtawska i Jacek Pulikowski.

Druga odpowiedzialność to wychowanie dzielone z żoną. To jest raczej jasne.

Dopiero trzecia odpowiedzialność to praca, "która nigdy nie rozbija rodziny". To oznacza, zdaniem moich rozmówców, że praca mężczyzny nie powinna naruszać dwóch pierwszych odpowiedzialności i że każde słowo od żony "za dużo pracujesz" wymaga zawsze uwagi i spojrzenia w siebie i sytuację.

Sam w sobie ten fragment nie mówi jednak o tym, że obowiązek pracy jest wyłącznym obowiązkiem mężczyzny. Dowiadujemy się o tym ustalając co jest obowiązkiem kobiety. I wielokrotnie czytając, że nie jest nim praca, szczególnie w odniesieniu do matek.

"Kościół zatem może i powinien dopomóc współczesnemu społeczeństwu, nawołując niestrudzenie do uznania i poszanowania przez wszystkich niezastąpionej wartości pracy kobiety w domu. Ma to szczególne znaczenie w pracy wychowawczej: wtedy bowiem zostanie usunięte samo źródło możliwej dyskryminacji między różnymi rodzajami prac i zawodami, gdy stanie się jasne, że w każdej dziedzinie wszyscy podejmują zadania, mając jednakowe prawa i jednakową odpowiedzialność. W ten sposób obraz Boga w mężczyźnie i kobiecie zajaśnieje jeszcze bardziej."

"Jeżeli prawo dostępu do różnych zadań publicznych ma być przyznane kobietom podobnie jak mężczyznom, to jednocześnie społeczeństwo winno stworzyć takie struktury, aby kobiety zamężne i matki nie były w praktyce zmuszone do pracy poza domem, i aby ich rodziny mogły godnie żyć i rozwijać się pomyślnie nawet wtedy, gdy kobieta poświęca się całkowicie własnej rodzinie."

Znów - zdaniem moich rozmówców - oznacza to, że praca zawodowa nie jest zadaniem kobiety zamężnej, i nie powinna być ona do niej nijak przymuszana. Tym samym nie jest ona odpowiedzialnością kobiety. Jest więc odpowiedzialnością mężczyzny.

"Należy ponadto przezwyciężyć mentalność, według której większy zaszczyt przynosi kobiecie praca poza domem, niż praca w rodzinie. Wymaga to jednak, by mężczyźni poważali i miłowali kobietę z całym szacunkiem dla jej godności, i aby społeczeństwo stwarzało i rozwijało warunki sprzyjające pracy domowej."

To zdanie bardzo porusza kobiety, które kiedykolwiek mając małe dzieci były przez męża zmuszane do pracy, albo bardzo nieprzyjemnymi komentarzami, albo też przez naciski ekonomiczne, reglamentowanie pieniędzy, albo też przez brak troski męża o finanse rodziny - przynoszę ile przynoszę i to twoja sprawa czy starcza, ja nie jestem milionerem. Mnie też to porusza.

***

Ja sama odczytując adhortację uznałam, że kobieta ma wybór i że pan Pulikowski zbyt restrykcyjnie mówi o tym, że mama powinna zostać w domu by opiekować się dziećmi. I że nie ma to pokrycia w adhortacji. Ale część osób z którymi rozmawiam odczytuje to tak, że wybór kobiety jeśli chodzi o pracę zarobkową dotyczy sytuacji kobiety która nie jest matką. I że jeśli chodzi o matki, to swoboda dotyczy pełnienia funkcji publicznych, na przykład udziału w radzie parafialnej, w jakiejś radzie doradczej, pracy wolontaryjnej - a i to w zakresie w którym nie będzie to naruszać potrzeb dzieci. Mam problem z takim odczytaniem.

Niemniej jednak niezależnie od tego jak restrykcyjnie odczytamy te kwestie, w każdym przypadku wychodzi, że odpowiedzialność za utrzymanie rodziny spoczywa na mężczyźnie i nie jest odpowiedzialnością kobiety. Ale dopuszczam, że mogą być inne odczytania. Tak jak pisałam, ja wcześniej znałam adhortację we fragmentach. Sama ją odkrywam, i wielu rzeczy nie rozumiem. Rozmawiam z osobami które znają ją lepiej. Ale nie upieram się przy tym, że ich odczytanie jest jedyne i właściwe. Choć z drugiej strony jeśli chodzi o te odpowiedzialności - kto i za co - wydaje mi się to na dziś dość jasno wyłożone. W tym kontekście lepiej rozumiem i Panią Wande i Pana Jacka, którzy do tej pory wydawali mi się zbyt konserwatywni. Teraz lepiej rozumiem czemu wszystko o czym mówią ma służyć. Szczerze mówiąc do przeczytania adhortacji miałam takie poczucie, że świat tak nie wygląda i nie bardzo da się tak żyć jak oni mówią, może tylko nielicznym osobom.
Zacznę od siebie.
Jestem mężem i ojcem czwórki dzieci (jak na razie, sytuacja jest dynamiczna :lol:).
Z racji tego, że żona zajmuje się dziećmi i mogliśmy sobie pozwolić na to by mogła skupić się na nich i domu (bo to przecież masa pracy), jako jedyny pracowałem zawodowo na stałe.
Żona co prawda pracowała zawodowo, ale było to kilka epizodów.
Nie miałem na tym tle nieporozumień z żoną (poza kryzysem gdy nagle marudziła jak to się w domu uwięziła, ale jakoś po kryzysie wróciła dobrowolnie do poprzedniego układu, chociaż mając te wyrzuty w pamięci poruszyłem ten temat). Nigdy nie naciskałem na to by do zarobkowej pracy szła lub nie szła.
Polegam na jej zdrowym rozsądku, który na szczęście ma.
Z głodu nie przymieramy, o ile luksusów mie ma (choć dla większości ludności świata to co mamy to w sumie mega luksus), ani ja ani żona nie paliliśmy się do tego byśmy oboje mieli więcej pracy. To w żaden sposób nie służyłoby rodzinie. Ani nam. Czasu wolnego i tak mamy niedobór.
Ciężar zarobkowania biorę więc od początku na siebie, zaznaczając przy tym, że żona również ciężko pracuje, tyle że nie zarobkowo.
Od początku konto mamy wspólne, z pełnym dostępem i brakiem ograniczeń, wyliczania sobie.
Oboje pracujemy, jesteśmy małżeństwem - także owoce pracy każdego z nas są w sposób dla nas oczywisty wspólne.
Tzn. aktualnie to żona pracuje także zarobkowo, ale to wyjątek od reguły i okres przejściowy - chcemy możliwie szybko wrócić do Polski, remont domu sam się nie zrobi. A pieniądze jak powszechnie wiadomo na drzewach nie rosną. My natomiast w przeciwieństwie do światowych decydentów nie mamy możliwości ich drukowania.
Decyzja oczywiście była wspólna, inicjatywa wyszła od żony.
Przy okazji, nie zgadzam się z twierdzeniami, że to wybór żony i mężowi nic do tego - to przeczy wg mnie jedności małżeństwa, zdrowej choćby elementarnie relacji.
Jeśli ktoś chce o ważnych dla rodziny sprawach decydować sam nie biorąc pod uwagę zdania współmałżonka - albo ma wg mnie wadliwą bazę danych, albo minął się z powołaniem.

Ciężar moralny utrzymania rodziny również biorę na siebie od początku, naturalna i logiczna, konsekwencja uwarunkowań i predyspozycji.
Żona oczywiście się w rożnych okresach przejmowała i przejmuje się tym i jej to ciąży (na co specjalnie wpływu nie mam - nie potrafię i nie chciałbym sterować jej myślami), ale w tym właśnie rzecz (czyli praktyczna korzyść z tego, że bez problemu biorę to na siebie w całości) - więcej z tego szkody niż pożytku.
Dla mnie, bo mam wrażenie graniczące z pewnością, że znacznie lepiej radzę sobie z tego typu ciężarami i ciśnieniami samodzielnie.
Gdy żona się przejmuje - mam zazwyczaj dzięki temu dodatkowy ciężar - jej emocje ;) i wynikające z nich trudności :lol:
Więc wolę po męsku.

Czyli - jestem zwolennikiem (Praktykującym) tego, by moralny, mentalny ciezar obowiązku utrzymania spoczywał na mężczyźnie. Bo mężczyzna jest stworzony do odpowiedzialności za rodzinę jako całość, między innymi :)
Nie oznacza to jednak poczuwania się do wyłącznej odpowiedzialności za fizyczne utrzymanie rodziny. Wg mnie to dwie co prawda sobie bliskie, ale jednocześnie rożne odpowiedzialności.
Gdybym poczuwał się do tej drugiej, identyfikował z nią, praca żony byłaby dla mnie ujmą na honorze i godności, powodowałaby poczucie bycia niepełnowartościowym mężem i mężczyzną.
A to przecież nasza wspólna rodzina, wspólne gospodarstwo domowe.
A bez pracy nie ma kołaczy :)

Praca w małzeństwie to obupólny obowiazek i odpowiedzialność. Ma po prostu rożne formy.
Gdy zgodnie z planami będę pracował zawodowo mniej, zajmę się planowanym gospodarstwem. Tam będzie duuużo pracy. Żona natomiast w obrębie tego gospodarstwa również będzie miała swoje obszary odpowiedzialności. To logiczne i tak to funkcjonowało przez tysiące lat. Tak mężowie jak i żony korzystając ze swoich talentów i umiejętności wspólnie utrzymywali rodzinę. To logiczne, normalne i wydawałoby się - oczywiste.

Przede wszystkim widzę jednak różnicę między zwrotami: „odpowiedzialnością mężczyzny”, „głównie odpowiedzialnością mężczyzny” i „wyłączną odpowiedzialnością mężczyzny”.

Odnośnie adhortacji, jej treści i interpretacji.
Ja się z treścią adhortacji w pełni zgadzam i utożsamiam.
Na ile potrafię stosuję lub jestem w drodze by to osiągnąć (bowiem obecnie i ja i żona pracujemy za dużo).
Ty i Twoi znajomi macie oczywiście prawo do swojej interpretacji.
Ja mam inną, tożsamą bardziej (w moim rozumieniu i odbiorze) z tym co na jej podstawie wnioskują znani mi kapłani czy jej wielki zwolennik, wspomniany Jacek Pulikowski.
Ci bowiem niektórych wniosków, tych które po twoich wpisach na forum wywołują kontrowersje, a które mają twoi znajomi oraz ty Ruto - albo nie podzielają, albo przynajmniej tego nie werbalizują.
Bo nie przypominam sobie bym (od momentu początku świadomej pracy nad sobą) poczuł wewnętrzny sprzeciw słuchając konferencji, czy czytając książki. A jednak niemało o roli i odpowiedzialności mężczyzny przerobiłem.

Wg mnie wnioski które wyciągasz/wyciągacie na temat całkowitej odpowiedzialności mężczyzny za utrzymanie żony i dzieci, także (albo nawet zwłaszcza) w sytuacjach głębokiego kryzysu małżeńskiego nie wynikają ani z treści adhortacji, ani Pisma Świętego, ani zdrowego rozsądku.
Wg mojego odbioru:
1. Adhortacja w tym obszarze podkreśla znaczenie macierzyństwa i pracy kobiety w domu dla rodziny i społeczeństwa oraz sprzeciwia traktowaniu tychże jako coś mniej ważnego i potrzebnego.
2. Nie pisze nic o tym, że praca zawodowa nie jest lub jest odpwoiedzialnoscią kobiety, a o prymacie roli matki i żony nad pracą zawodową (ale dokładnie taki sam prymat dotyczy męża i ojca, co nie znaczy takiego samego jego realizowania).
3. Opisuje odpowiedzialność kobiety (żony) i mężczyzny (męża) w małzeństwie i świecie, ich role w rodzinie, w społeczeństwie. Jest przejrzysta, spójna i nie wymaga szukania drugiego dna oraz wyciągania wniosków w niej niezawartych.

Czyli - moim zdaniem te tezy które w jej obszarze nie wynikają bezpośrednio z jej tekstu, a które wyciągnęłaś po rozmowach ze znajomymi to nic innego jak nadinterpretacja i racjonalizowanie swoich tez argumentami brzmiącymi pozornie logicznie, ale jednak logicznymi nie będąc.
Taki sposób wnioskowania zupełnie do mnie nie przemawia, osobiście ciężko mi dojść jak kożna było do takich (radykalnych) wniosków na podstawie tego tekstu źródłowego dojść.
A wydawało mi się, że wyobraźnię mam niezłą. Najwyraźniej zbyt małą :)

I oczywiście to jest ok by Twoi znajomi się do tego co mówią poczuwali.
Ich wybór, ich prawo.
Czym innym jest jednakże wolny wybór a czym innym odgórny nakaz, wymóg, szantaż moralny, nie mający pokrycia w źródłach które w założeniu mają wyznaczać nam drogę a odwołujący się do ich treści.

Czyli utożsamiam się z tym co pisało już kilka innych osób - całe szczęście, że nie ma to twierdzenie podstaw ani w Piśmie Świętym, ani nauczaniu Kościoła, ani prawie ludzkim.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: Ruta » 10 gru 2021, 0:30

mare1966 pisze:
09 gru 2021, 18:12
Ruta,
piszesz bardzo dużo, więc może czas
trochę mniej pisać , a więcej wczytywać się w to co piszą inni, także ja ?

Kilka razy powtarzasz, że się wkurzyłaś.
To chyba niedobrze, bo myślisz emocjami.
Ciągle mam wrażenie , niestety wciąż potwierdzane , że patrzysz na ludzi z góry.
Upuść trochę pary.
Nie epatuj wszechwiedzą.
Nauczania JPII w tym zwłaszcza temacie, nie jest jakąś nowością.
Nie jest nieznane ani szczególnie trudne.
Nie manipuluj moimi wypowiedziami.

Filmik który raczył był aplikować Pantop ( nawiasem cały film )
jest bardzo trafną, acz nieco przaśną formą wyrazu twórców w temacie relacji społecznych ,
w tym relacji damsko męskich i tzw. "feminizmu" (tzw. bo w istocie to antyfeminizm).
Przaśną z założenia, dosadną i w tym też moc oddziaływania na widza.
W istocie ma skłonić do refleksji widza.
To, że ciebie to nie śmieszy .....
Może brak ci dystansu , może patrzysz przez okulary "niewłaściwej bazy danych",
uprzedzenia , walki , zranień.
Może to nie mare, ale ty cierpisz na jakiś kompleks
i ciągle musisz udowadniać swoją wartość.
Ty jakby rywalizujesz z mężczyznami, tak ja to odbieram.
Mare,
krótko. Znowu robisz to samo. Ad personam. Nie myślę emocjami. Odczuwam emocje. Na przykład wkurzenie, gdy po raz kolejny w dyskusji stosujesz wobec mnie argumenty ad personam i rozmowę o męskiej i kobiecej odpowiedzialności sprowadzasz do rozmowy o tym, jakie mam w życiu priorytety, czego mi współczujesz i czy myślę emocjami. Za powyższą psychoanalizę także dziękuję, od tego mam swoją terapeutkę. Nie odpowiada mi taki poziom rozmowy.

Nie manipuluję twoimi wypowiedziami. Zapytałeś czy papież tak napisał. Odpowiedziałam: napisał. Jest to fakt łatwo sprawdzalny.

Gdybyś miał kiedyś ochotę porozmawiać na temat adhortacji, zatrudnienia kobiet, męskiej odpowiedzialności lub podobnych zagadnień - pozostaję do dyspozycji. Z dyskusji i rozmów można wiele się nauczyć, jednak zwykle wtedy, gdy rozmówcy mają do siebie szacunek i stosują zasady rozmowy merytorycznej. Ty szybko z rozmowy przechodzisz do analizy i psychoanalizy osoby z którą rozmawiasz, w tym przypadku mnie. To akurat wolę zostawić specjalistom. Pozdrawiam.

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: Pantop » 10 gru 2021, 0:48

Ruta pisze: /.../To według wielu komentatorów nie jest stan pożądany,/.../
No.
Nie jest pożądany.

JEST, jako konsekwencja grzechu, natenczas OBOWIĄZUJĄCY.


Akceptacja tego faktu ułatwi.
Ustanie też miotanie się między śmiesznością a bezowocnością (z perspektywy paradygmatu) kolejnych dywagacji w tym temacie.

mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: mare1966 » 10 gru 2021, 11:11

Ruta
używasz znamiennych określeń jak to: "pozostaję do dyspozycji".
Jak pisałem , ty walczysz , to prowadzisz pojedynek . pojedynki z mężczyznami.



Pantop
za to "będzie nad tobą panował" to możesz życie stracić
jak się wmieszasz w określony tłumek. :lol:
Kiedy Ruta cytuje adhortację papieża - to tak jest ,
a kiedy ty Biblię to oburzenie.
Niestety typowe dla ludzi.
To co NAM pasuje akceptujemy i jest słuszne, i tylko to.
Nie dyskutuję tu o znaczeniu tych słów, woli czy skutku
ale te słowa padają.




Pavel
napisałeś:
"Przede wszystkim widzę jednak różnicę między zwrotami: „odpowiedzialnością mężczyzny”, „głównie odpowiedzialnością mężczyzny” i „wyłączną odpowiedzialnością mężczyzny”.
Dokładnie, to zasadnicza różnica.
Zasadniczą różnicą jest też posiadanie jednego i czwórki dzieci, zwłaszcza małych.
Na takim etapie praca zawodowa kobiety jest wręcz niemożliwa ( nie wspomnę, że niezasadna ).

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Post autor: Ruta » 10 gru 2021, 11:38

Pavle,

Dziękuję ci za podzielenie się twoimi osobistymi refleksjami i świadectwem.

Staram się wysłuchać jak największej liczby osób, bo nie mam własnego zdania jeszcze. Mam na razie zbiór różnych świadectw i opinii, zaznaczam sama, że w dużej części kontrowersyjnych, oraz adhortację, którą potrzebuję sama na własne potrzeby przepracować. I na razie mam zbiór pytań. Ale nie mam odpowiedzi.

Co do kontrowersyjnych i dość radykalnych postaw, to na pewno tym, co do mnie w nich przemawia, jest osobiste świadectwo tych osób, że to po prostu działa. To nie są osoby, żyjące w luksusach, ale osoby, które nie żyją w stresie finansowym. Zaznaczam, w części tych małżeństw żony pracują. Nie tu jest ten radykalizm.

Po lekturze adhortacji i rozmowach o finansach w życiu, pracy, Bożych wydatkach i odpowiedzialności małżonków, jakie od długiego czasu odbywam, wiem tylko, że moja baza danych w tych obszarach nie była prawidłowa. I potrzebuję znaleźć tą właściwą. Zapewne metodą prób i błędów.

Ja jestem stuknięta i lubię postawy zasadnicze, więc pewnie zacznę od tego, jak tylko się dowiem i upewnię, co jest zasadnicze w finansach i mojej odpowiedzialności. Ale wcale nie uważam, że to droga dla każdego. Do postawy wierności małżeńskiej w kryzysie też dochodzimy różnymi drogami. Myślę, że każdy z nas ma swoje drogi, swój sposób ich przechodzenia i wszystkie są dobre.

Mi się sprawdza w życiu przybranie najbardziej zasadniczej postawy z możliwych.
Co często jest odbierane jako radykalizm właśnie. Ale nim nie jest, bo nie "wymagam" takiej postawy od innych osób, ani nawet nie uważam, że miałoby to jakikolwiek sens.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości