O odpowiedzialności finansowej za rodzinę... [wydzielony]

Informacje lokalne, gdzie szukać pomocy...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Ruta » 02 gru 2021, 5:26

Agnes,
jestem przekonana, że bardzo dobrze zrobiłaś zgłaszając przemoc na policję i bardzo dobrze zrobiłaś występując o zabezpieczenie alimentów dla dzieci. Przed przemocą należy się bronić, także przed przemocą ekonomiczną. I jest to jak najbardziej zgodne z wiarą. Katolik, ani katoliczka nie oznacza kogoś, kto biernie poddaje się przemocy i nic z tym nie robi. Jezus także się bronił.
A to co opisałaś, to jak w waszym małżeństwie były podzielone koszty utrzymania dzieci, było przemocą ekonomiczną zarówno wobec ciebie, jak i wobec dzieci. Nie tak powinny wyglądać finanse w małżeństwie.

Obowiązek łożenia na dzieci, wynikający z przepisów może okazać się dla twojego męża trudny do przyjęcia, możliwe, że on sam jest przekonany, że nie musi łożyć na dzieci, skoro jest 500 plus i ty masz jakieś dochody. Jeśli ma uczciwego adwokata, to mu wyjaśni, że to nie tak wygląda. A jeśli nie, to wyjaśni mu to sąd. Nie jesteś od tego, by wyjaśniać takie sprawy dorosłemu mężowi, ani innym mężczyznom. I nie ma potrzeby byś tłumaczyła się z racjonalnych decyzji, bardzo rozsądnych w sytuacji, gdy współmałżonek tkwi po uszy w kryzysie i nie tylko nie wywiązuje się ze swojej odpowiedzialności, ale jest destrukcyjny.
Męża w kryzysie wspieramy modlitwą, a nie naiwnością i poddawaniem się destrukcji.

Powiem rzecz bardzo niepopularną. Osobą odpowiedzialną za utrzymanie dzieci w całości jest ojciec. Nie tylko dzieci, ale i żony. To nie znaczy, że kobiety nie mogą pracować, rozwijać się. Mogą. Ale odpowiedzialność za utrzymanie rodziny ciąży na mężczyźnie. Ale to tak na marginesie, choć dalej napiszę rzeczy jeszcze mniej popularne.

Znam różne sytuacje związane z alimentami i wielu mężczyzn uważających, że płaci "za wysokie" alimenty. Wielu z nich nie ma żadnej wiedzy o realnych kosztach utrzymania dzieci. Według nich dziecko da się utrzymać za 800 złotych, 1000 złotych to już maks. Znam i takich, co uważają, że nawet za mniej. Więc w ich odczuciu, gdy mają zasądzone po 1000 złotych na dziecko, są przekonani, że utrzymują nie tylko dzieci, ale także żonę i połowę jej rodziny. I że żona tak ma luksusowo z takimi alimentami, że nie wychodzi ze spa.

Realnie pokazuje to w moim odczuciu jeden z wielu problemów jakie były udziałem ich małżeństw. Brak odpowiedzialności finansowej, często także swoisty rodzaj finansowego egoizmu. I nie podjęcia przez nich swojej męskiej roli w małżeństwie. W żadnym z tych małżeństw finanse nie były zdrowe. Niektórzy z panów "oddawali" żonie całą pensję (no może po potrąceniu sobie na papierosy, czy inne rozrywki i "swoje" wydatki oraz zatajeniu wszelkich fuch, które traktowali jako "swój" dochód) i byli absolutnie zdumieni, że żona twierdzi, że ta kwota nie wystarcza. Inni odgórnie wprowadzali podziały - ich pensja była ich i wyliczali, ile to się dołożą żonie do utrzymania. I jeszcze kilka innych równie niezdrowych wariantów. Jedyne czego w ich małżeństwach nie było to pełna odpowiedzialność za utrzymanie rodziny, całkowicie wspólne finanse i współpraca i współodpowiedzialność dzielona z żoną za wydatki, za oszczędzanie, za zarządzanie finansami. Stąd też tak nierealna ocena tego, ile kosztuje dziecko. Panowie tego nie wiedzą, bo nigdy się tym w małżeństwie tak całościowo nie zajmowali. Dezerterowali. To była działka żony.

Zwykle panowie ci mogli sobie pozwolić na taką nieodpowiedzialność i nie podejmowanie męskiej roli w aspekcie finansowym, bo żony były bardzo zaradne. I dawały sobie radę. Tym bardziej jeśli zgłaszały uwagi i pretensje (zwykle zresztą w niemiłej formie), panowie uważali, że żona jest stuknięta, zachłanna, i zależy jej tylko na kasie. No bo przecież na wszystko starczało. A oni mieli na swoje papierosy, piwa, jointy, gry, gadżety, hobby, samochody, ubrania, kosmetyki. Więc gdzie problem? A inni z kolei nic nie mieli i uważali, że żona trwoni ich ciężko zarobione pieniądze, i ciągle ich na nic nie stać. A przecież pracują jak inni. I tych innych stać. Więc problem widzieli w niegospodarnej i zachłannej żonie.

Taki apel do panów, którzy uważają, że żona niszczy ich alimentami o krótką refleksję o tym, czym są finanse w moim życiu. Tu daję zebrane doświadczenia tych mężczyzn, którzy uzdrawiali swoje finanse. Skutecznie. I teraz nie tylko stać ich na utrzymanie rodziny, nawet gdy tych dzieci jest więcej, lub nawet ile tylko pan Bóg im pobłogosławił, czy na alimenty, jeśli ich małżeństwo jest wciąż w kryzysie, lub mają dzieci pozamałżeńskie, ale jest widoczne, że cieszą się Bożym błogosławieństwem, także w sferze finansów.

Krok jeden: czy ja w sferze finansów jestem w porządku i działam po Bożemu. Pytania kontrolne:
- czy pracuję w niedziele i święta,
- czy przestrzegam dziesięciny,
- czy uczciwe płacę wszystkie podatki, pracuję legalnie,
- czy wywiązuję się ze wszystkich zobowiązań finansowych,
- czy w pracy jestem katolikiem, czy dla pieniędzy "zawieszam" pewne zasady, przymykam oko, bo trzeba zarobić,
- czy modlę się i konsultuję z Bogiem swoje decyzje finansowe,
- czy ufam Bogu, czy też uważam, że w sferze finansów muszę radzić sobie sam, a Bóg w sferze finansów nie działa, uważam że w tej materii nie jest wszechmocny,
- na ile uważam sferę finansów za brudną, na ile z tego powodu wyłączam ją w swoim życiu spod Bożej jurysdykcji,
- czy czuję się odpowiedzialny za utrzymanie mojej żony i dzieci w całości, a nie w połowie, czy ile sąd zasądzi, bo to jest moją rolą, którą mam od Boga, a nie to, co zasądzi mi sąd,
- czy z powodu finansów popadam w grzechy ciężkie, łamię przykazania,
- czy praca jest moim bożkiem, czy mam czas dla moich bliskich, dla Boga, czy zasłaniam się pracą i na nic innego nie mam czasu, moja praca układa się tak, że żeby się utrzymać, muszę pracować non-stop, i mówię Bogu i bliskim, że inaczej się "nie da",
- czy mam takie wydatki, o których wiem, że Panu Bogu się nie podobają.

Krok dwa. Zacznij uzdrawiać swoje finanse. To taki sam obszar do pracy, jak na przykład obszar czystości, czy dojścia do codziennej modlitwy. Od czego zacząć?
- Najpierw rachunek sumienia i koniec z łamaniem Bożych przykazań, a więc także spowiedź, by zamknąć to co trzeba zamknąć,
- Pokuta
- Rozeznanie ze spowiednikiem, czy moja praca w niedziele i święta jest konieczna jeśli tak pracuję (są takie przypadki, ale znacznie rzadsze, niż uważamy) i innych spraw, gdy mamy wątpliwości,
- Dziesięcina.

Dalej modlitwa, modlitwa, modlitwa o prowadzenie i pomoc w uzdrawianiu sfery finansowej w życiu. Warto też spojrzeć na finanse z rodziny pochodzenia. I zobaczyć, czy ja żonie lub dzieciom lub sobie nie powtarzam czasem tego, co słyszałem w swoim domu.


Jedna uwaga - te zasady dotyczą mężczyzn. Uzdrawianie finansów w życiu przez mężczyzn jest problemem poznanym i dobrze opisanym, mężczyźni, którzy przeszli ten proces chętnie się dzielą doświadczeniem. Jest też dobrze przeanalizowane co na ten temat mówi Słowo. Znajdziecie mnóstwo książek, kursów. Nie znalazłam żadnego całościowego programu dla kobiet, ani takiej analizy Słowa dla kobiet. Są programy uniwersalne, ale na wzorcach męskich. Sama szukam drogi do uzdrowienia moich finansów.

I zanim ktoś mnie zaatakuje, że należę do pazernych kobiet, które żyją z alimentów - mam zasądzone alimenty. Nie są wygórowane. Mój mąż nie wywiązuje się z alimentów. W najlepszych miesiącach płaci połowę. Tuż przed rozprawami rozwodowymi ciut więcej. Sprawa jest u komornika. Mąż jednak rujnuje swoje finanse i pracuje na czarno, by nie było z czego ściągać. Więc egzekucja jest bezskuteczna. Mogłabym już dawno założyć mężowi sprawę w prokuraturze i możliwe, że kiedyś to zrobię. Na razie się za męża modlę. Ale jakoś tak mam przeczucie, i powoli nabieram pewności, że jednym z elementów uzdrawiania moich kobiecych finansów, będzie podjęcie skutecznych kroków zmierzających do skutecznej egzekucji alimentów. Co z kolei będzie szansą dla mojego męża na uzdrowienie jego finansów.

Tak więc panów, których aktualnie rujnują alimenty zachęcam do zaprzestania pomstowania na żonę, a przyjrzenia się, czy ich finanse są ułożone po Bożemu. Tak obserwując różne sytuacje, mam wrażenie, że jeśli ignorujemy różne sygnały, że w jakimś obszarze naszego życia dzieje się źle, czyli, że odchodzimy w nich od Boga, to lądujemy w końcu pod ścianą, w kryzysie. Nie chcę oceniać indywidualnych sytuacji, ale mimo wszystko warto wziąć to pod uwagę, czy ja czasem nie jestem w finansowym dołku z własnej winy, bo sobie z tej sfery życia wyłączyłem Boga i robię po swojemu. Żona z tym za wiele wspólnego nie ma.

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Monti » 02 gru 2021, 20:41

Ruta pisze:
02 gru 2021, 5:26
Agnes,
jestem przekonana, że bardzo dobrze zrobiłaś zgłaszając przemoc na policję i bardzo dobrze zrobiłaś występując o zabezpieczenie alimentów dla dzieci. Przed przemocą należy się bronić, także przed przemocą ekonomiczną. I jest to jak najbardziej zgodne z wiarą. Katolik, ani katoliczka nie oznacza kogoś, kto biernie poddaje się przemocy i nic z tym nie robi. Jezus także się bronił.
A to co opisałaś, to jak w waszym małżeństwie były podzielone koszty utrzymania dzieci, było przemocą ekonomiczną zarówno wobec ciebie, jak i wobec dzieci. Nie tak powinny wyglądać finanse w małżeństwie.

Obowiązek łożenia na dzieci, wynikający z przepisów może okazać się dla twojego męża trudny do przyjęcia, możliwe, że on sam jest przekonany, że nie musi łożyć na dzieci, skoro jest 500 plus i ty masz jakieś dochody. Jeśli ma uczciwego adwokata, to mu wyjaśni, że to nie tak wygląda. A jeśli nie, to wyjaśni mu to sąd. Nie jesteś od tego, by wyjaśniać takie sprawy dorosłemu mężowi, ani innym mężczyznom. I nie ma potrzeby byś tłumaczyła się z racjonalnych decyzji, bardzo rozsądnych w sytuacji, gdy współmałżonek tkwi po uszy w kryzysie i nie tylko nie wywiązuje się ze swojej odpowiedzialności, ale jest destrukcyjny.
Męża w kryzysie wspieramy modlitwą, a nie naiwnością i poddawaniem się destrukcji.

Powiem rzecz bardzo niepopularną. Osobą odpowiedzialną za utrzymanie dzieci w całości jest ojciec. Nie tylko dzieci, ale i żony. To nie znaczy, że kobiety nie mogą pracować, rozwijać się. Mogą. Ale odpowiedzialność za utrzymanie rodziny ciąży na mężczyźnie. Ale to tak na marginesie, choć dalej napiszę rzeczy jeszcze mniej popularne.

Znam różne sytuacje związane z alimentami i wielu mężczyzn uważających, że płaci "za wysokie" alimenty. Wielu z nich nie ma żadnej wiedzy o realnych kosztach utrzymania dzieci. Według nich dziecko da się utrzymać za 800 złotych, 1000 złotych to już maks. Znam i takich, co uważają, że nawet za mniej. Więc w ich odczuciu, gdy mają zasądzone po 1000 złotych na dziecko, są przekonani, że utrzymują nie tylko dzieci, ale także żonę i połowę jej rodziny. I że żona tak ma luksusowo z takimi alimentami, że nie wychodzi ze spa.

Realnie pokazuje to w moim odczuciu jeden z wielu problemów jakie były udziałem ich małżeństw. Brak odpowiedzialności finansowej, często także swoisty rodzaj finansowego egoizmu. I nie podjęcia przez nich swojej męskiej roli w małżeństwie. W żadnym z tych małżeństw finanse nie były zdrowe. Niektórzy z panów "oddawali" żonie całą pensję (no może po potrąceniu sobie na papierosy, czy inne rozrywki i "swoje" wydatki oraz zatajeniu wszelkich fuch, które traktowali jako "swój" dochód) i byli absolutnie zdumieni, że żona twierdzi, że ta kwota nie wystarcza. Inni odgórnie wprowadzali podziały - ich pensja była ich i wyliczali, ile to się dołożą żonie do utrzymania. I jeszcze kilka innych równie niezdrowych wariantów. Jedyne czego w ich małżeństwach nie było to pełna odpowiedzialność za utrzymanie rodziny, całkowicie wspólne finanse i współpraca i współodpowiedzialność dzielona z żoną za wydatki, za oszczędzanie, za zarządzanie finansami. Stąd też tak nierealna ocena tego, ile kosztuje dziecko. Panowie tego nie wiedzą, bo nigdy się tym w małżeństwie tak całościowo nie zajmowali. Dezerterowali. To była działka żony.

Zwykle panowie ci mogli sobie pozwolić na taką nieodpowiedzialność i nie podejmowanie męskiej roli w aspekcie finansowym, bo żony były bardzo zaradne. I dawały sobie radę. Tym bardziej jeśli zgłaszały uwagi i pretensje (zwykle zresztą w niemiłej formie), panowie uważali, że żona jest stuknięta, zachłanna, i zależy jej tylko na kasie. No bo przecież na wszystko starczało. A oni mieli na swoje papierosy, piwa, jointy, gry, gadżety, hobby, samochody, ubrania, kosmetyki. Więc gdzie problem? A inni z kolei nic nie mieli i uważali, że żona trwoni ich ciężko zarobione pieniądze, i ciągle ich na nic nie stać. A przecież pracują jak inni. I tych innych stać. Więc problem widzieli w niegospodarnej i zachłannej żonie.

Taki apel do panów, którzy uważają, że żona niszczy ich alimentami o krótką refleksję o tym, czym są finanse w moim życiu. Tu daję zebrane doświadczenia tych mężczyzn, którzy uzdrawiali swoje finanse. Skutecznie. I teraz nie tylko stać ich na utrzymanie rodziny, nawet gdy tych dzieci jest więcej, lub nawet ile tylko pan Bóg im pobłogosławił, czy na alimenty, jeśli ich małżeństwo jest wciąż w kryzysie, lub mają dzieci pozamałżeńskie, ale jest widoczne, że cieszą się Bożym błogosławieństwem, także w sferze finansów.

Krok jeden: czy ja w sferze finansów jestem w porządku i działam po Bożemu. Pytania kontrolne:
- czy pracuję w niedziele i święta,
- czy przestrzegam dziesięciny,
- czy uczciwe płacę wszystkie podatki, pracuję legalnie,
- czy wywiązuję się ze wszystkich zobowiązań finansowych,
- czy w pracy jestem katolikiem, czy dla pieniędzy "zawieszam" pewne zasady, przymykam oko, bo trzeba zarobić,
- czy modlę się i konsultuję z Bogiem swoje decyzje finansowe,
- czy ufam Bogu, czy też uważam, że w sferze finansów muszę radzić sobie sam, a Bóg w sferze finansów nie działa, uważam że w tej materii nie jest wszechmocny,
- na ile uważam sferę finansów za brudną, na ile z tego powodu wyłączam ją w swoim życiu spod Bożej jurysdykcji,
- czy czuję się odpowiedzialny za utrzymanie mojej żony i dzieci w całości, a nie w połowie, czy ile sąd zasądzi, bo to jest moją rolą, którą mam od Boga, a nie to, co zasądzi mi sąd,
- czy z powodu finansów popadam w grzechy ciężkie, łamię przykazania,
- czy praca jest moim bożkiem, czy mam czas dla moich bliskich, dla Boga, czy zasłaniam się pracą i na nic innego nie mam czasu, moja praca układa się tak, że żeby się utrzymać, muszę pracować non-stop, i mówię Bogu i bliskim, że inaczej się "nie da",
- czy mam takie wydatki, o których wiem, że Panu Bogu się nie podobają.

Krok dwa. Zacznij uzdrawiać swoje finanse. To taki sam obszar do pracy, jak na przykład obszar czystości, czy dojścia do codziennej modlitwy. Od czego zacząć?
- Najpierw rachunek sumienia i koniec z łamaniem Bożych przykazań, a więc także spowiedź, by zamknąć to co trzeba zamknąć,
- Pokuta
- Rozeznanie ze spowiednikiem, czy moja praca w niedziele i święta jest konieczna jeśli tak pracuję (są takie przypadki, ale znacznie rzadsze, niż uważamy) i innych spraw, gdy mamy wątpliwości,
- Dziesięcina.

Dalej modlitwa, modlitwa, modlitwa o prowadzenie i pomoc w uzdrawianiu sfery finansowej w życiu. Warto też spojrzeć na finanse z rodziny pochodzenia. I zobaczyć, czy ja żonie lub dzieciom lub sobie nie powtarzam czasem tego, co słyszałem w swoim domu.


Jedna uwaga - te zasady dotyczą mężczyzn. Uzdrawianie finansów w życiu przez mężczyzn jest problemem poznanym i dobrze opisanym, mężczyźni, którzy przeszli ten proces chętnie się dzielą doświadczeniem. Jest też dobrze przeanalizowane co na ten temat mówi Słowo. Znajdziecie mnóstwo książek, kursów. Nie znalazłam żadnego całościowego programu dla kobiet, ani takiej analizy Słowa dla kobiet. Są programy uniwersalne, ale na wzorcach męskich. Sama szukam drogi do uzdrowienia moich finansów.

I zanim ktoś mnie zaatakuje, że należę do pazernych kobiet, które żyją z alimentów - mam zasądzone alimenty. Nie są wygórowane. Mój mąż nie wywiązuje się z alimentów. W najlepszych miesiącach płaci połowę. Tuż przed rozprawami rozwodowymi ciut więcej. Sprawa jest u komornika. Mąż jednak rujnuje swoje finanse i pracuje na czarno, by nie było z czego ściągać. Więc egzekucja jest bezskuteczna. Mogłabym już dawno założyć mężowi sprawę w prokuraturze i możliwe, że kiedyś to zrobię. Na razie się za męża modlę. Ale jakoś tak mam przeczucie, i powoli nabieram pewności, że jednym z elementów uzdrawiania moich kobiecych finansów, będzie podjęcie skutecznych kroków zmierzających do skutecznej egzekucji alimentów. Co z kolei będzie szansą dla mojego męża na uzdrowienie jego finansów.

Tak więc panów, których aktualnie rujnują alimenty zachęcam do zaprzestania pomstowania na żonę, a przyjrzenia się, czy ich finanse są ułożone po Bożemu. Tak obserwując różne sytuacje, mam wrażenie, że jeśli ignorujemy różne sygnały, że w jakimś obszarze naszego życia dzieje się źle, czyli, że odchodzimy w nich od Boga, to lądujemy w końcu pod ścianą, w kryzysie. Nie chcę oceniać indywidualnych sytuacji, ale mimo wszystko warto wziąć to pod uwagę, czy ja czasem nie jestem w finansowym dołku z własnej winy, bo sobie z tej sfery życia wyłączyłem Boga i robię po swojemu. Żona z tym za wiele wspólnego nie ma.
Ruto,
sugeruję więcej empatii w stosunku do mężczyzn. Twoje pisanie już przyczyniło się do odpływu z forum jednego, bardzo aktywnego forumowicza. Sugeruję w szczególności więcej empatii w stosunku do ojców takich jak np. Sajmon, którzy muszą pracować niemal ponad siły, by zaspokoić wszystkie zobowiązania (także te alimentacyjne). Nie wynika to z jego skąpstwa, tylko z różnych innych okoliczności. Natomiast, jak rozumiem, Sajmon powinien utrzymywać w całości dzieci, jak i wiarołomną żonę. Na szczęście, Twoje teorie nie mają oparcia ani w przepisach prawa, ani w nauce Kościoła, bo wtedy naprawdę nie chciałbym być facetem.
Druga rzecz to możliwości zarobkowe kobiet. Czasem narzekasz w swoim wątku na finanse, podkreślasz też, że mąż nie płaci tyle alimentów, ile powinien. Zapytam zatem - czy Ty wykorzystujesz w pełni swoje możliwości zarobkowe? Patrząc to Twojej aktywności na forum, a także po opisywanej szeroko aktywności pobożnościowej (skądinąd słusznej w rozsądnych granicach), zastanawiam się, czy nie znalazłabyś czasu, by sobie dorobić.
Wybacz, że tak personalnie, ale sama (nie wiem, czy celowo) wbijasz kij w mrowisko dość kontrowersyjnymi wpisami.
Co do poukładania finansów, to generalnie się zgadzam. Można dyskutować co do szczegółów, ale zasadniczo jest to dobry kierunek dla każdego (nie wiem, dlaczego niby tylko dla mężczyzn). Natomiast nie wiem, czy poprawne teologicznie jest łączenie tego poukładania z dochodami, czy to nie zalatuje trochę taką protestancką teologią sukcesu.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Pavel » 03 gru 2021, 8:15

Monti pisze:
02 gru 2021, 20:41
Ruta pisze:
02 gru 2021, 5:26
Agnes,
jestem przekonana, że bardzo dobrze zrobiłaś zgłaszając przemoc na policję i bardzo dobrze zrobiłaś występując o zabezpieczenie alimentów dla dzieci. Przed przemocą należy się bronić, także przed przemocą ekonomiczną. I jest to jak najbardziej zgodne z wiarą. Katolik, ani katoliczka nie oznacza kogoś, kto biernie poddaje się przemocy i nic z tym nie robi. Jezus także się bronił.
A to co opisałaś, to jak w waszym małżeństwie były podzielone koszty utrzymania dzieci, było przemocą ekonomiczną zarówno wobec ciebie, jak i wobec dzieci. Nie tak powinny wyglądać finanse w małżeństwie.

Obowiązek łożenia na dzieci, wynikający z przepisów może okazać się dla twojego męża trudny do przyjęcia, możliwe, że on sam jest przekonany, że nie musi łożyć na dzieci, skoro jest 500 plus i ty masz jakieś dochody. Jeśli ma uczciwego adwokata, to mu wyjaśni, że to nie tak wygląda. A jeśli nie, to wyjaśni mu to sąd. Nie jesteś od tego, by wyjaśniać takie sprawy dorosłemu mężowi, ani innym mężczyznom. I nie ma potrzeby byś tłumaczyła się z racjonalnych decyzji, bardzo rozsądnych w sytuacji, gdy współmałżonek tkwi po uszy w kryzysie i nie tylko nie wywiązuje się ze swojej odpowiedzialności, ale jest destrukcyjny.
Męża w kryzysie wspieramy modlitwą, a nie naiwnością i poddawaniem się destrukcji.

Powiem rzecz bardzo niepopularną. Osobą odpowiedzialną za utrzymanie dzieci w całości jest ojciec. Nie tylko dzieci, ale i żony. To nie znaczy, że kobiety nie mogą pracować, rozwijać się. Mogą. Ale odpowiedzialność za utrzymanie rodziny ciąży na mężczyźnie. Ale to tak na marginesie, choć dalej napiszę rzeczy jeszcze mniej popularne.

Znam różne sytuacje związane z alimentami i wielu mężczyzn uważających, że płaci "za wysokie" alimenty. Wielu z nich nie ma żadnej wiedzy o realnych kosztach utrzymania dzieci. Według nich dziecko da się utrzymać za 800 złotych, 1000 złotych to już maks. Znam i takich, co uważają, że nawet za mniej. Więc w ich odczuciu, gdy mają zasądzone po 1000 złotych na dziecko, są przekonani, że utrzymują nie tylko dzieci, ale także żonę i połowę jej rodziny. I że żona tak ma luksusowo z takimi alimentami, że nie wychodzi ze spa.

Realnie pokazuje to w moim odczuciu jeden z wielu problemów jakie były udziałem ich małżeństw. Brak odpowiedzialności finansowej, często także swoisty rodzaj finansowego egoizmu. I nie podjęcia przez nich swojej męskiej roli w małżeństwie. W żadnym z tych małżeństw finanse nie były zdrowe. Niektórzy z panów "oddawali" żonie całą pensję (no może po potrąceniu sobie na papierosy, czy inne rozrywki i "swoje" wydatki oraz zatajeniu wszelkich fuch, które traktowali jako "swój" dochód) i byli absolutnie zdumieni, że żona twierdzi, że ta kwota nie wystarcza. Inni odgórnie wprowadzali podziały - ich pensja była ich i wyliczali, ile to się dołożą żonie do utrzymania. I jeszcze kilka innych równie niezdrowych wariantów. Jedyne czego w ich małżeństwach nie było to pełna odpowiedzialność za utrzymanie rodziny, całkowicie wspólne finanse i współpraca i współodpowiedzialność dzielona z żoną za wydatki, za oszczędzanie, za zarządzanie finansami. Stąd też tak nierealna ocena tego, ile kosztuje dziecko. Panowie tego nie wiedzą, bo nigdy się tym w małżeństwie tak całościowo nie zajmowali. Dezerterowali. To była działka żony.

Zwykle panowie ci mogli sobie pozwolić na taką nieodpowiedzialność i nie podejmowanie męskiej roli w aspekcie finansowym, bo żony były bardzo zaradne. I dawały sobie radę. Tym bardziej jeśli zgłaszały uwagi i pretensje (zwykle zresztą w niemiłej formie), panowie uważali, że żona jest stuknięta, zachłanna, i zależy jej tylko na kasie. No bo przecież na wszystko starczało. A oni mieli na swoje papierosy, piwa, jointy, gry, gadżety, hobby, samochody, ubrania, kosmetyki. Więc gdzie problem? A inni z kolei nic nie mieli i uważali, że żona trwoni ich ciężko zarobione pieniądze, i ciągle ich na nic nie stać. A przecież pracują jak inni. I tych innych stać. Więc problem widzieli w niegospodarnej i zachłannej żonie.

Taki apel do panów, którzy uważają, że żona niszczy ich alimentami o krótką refleksję o tym, czym są finanse w moim życiu. Tu daję zebrane doświadczenia tych mężczyzn, którzy uzdrawiali swoje finanse. Skutecznie. I teraz nie tylko stać ich na utrzymanie rodziny, nawet gdy tych dzieci jest więcej, lub nawet ile tylko pan Bóg im pobłogosławił, czy na alimenty, jeśli ich małżeństwo jest wciąż w kryzysie, lub mają dzieci pozamałżeńskie, ale jest widoczne, że cieszą się Bożym błogosławieństwem, także w sferze finansów.

Krok jeden: czy ja w sferze finansów jestem w porządku i działam po Bożemu. Pytania kontrolne:
- czy pracuję w niedziele i święta,
- czy przestrzegam dziesięciny,
- czy uczciwe płacę wszystkie podatki, pracuję legalnie,
- czy wywiązuję się ze wszystkich zobowiązań finansowych,
- czy w pracy jestem katolikiem, czy dla pieniędzy "zawieszam" pewne zasady, przymykam oko, bo trzeba zarobić,
- czy modlę się i konsultuję z Bogiem swoje decyzje finansowe,
- czy ufam Bogu, czy też uważam, że w sferze finansów muszę radzić sobie sam, a Bóg w sferze finansów nie działa, uważam że w tej materii nie jest wszechmocny,
- na ile uważam sferę finansów za brudną, na ile z tego powodu wyłączam ją w swoim życiu spod Bożej jurysdykcji,
- czy czuję się odpowiedzialny za utrzymanie mojej żony i dzieci w całości, a nie w połowie, czy ile sąd zasądzi, bo to jest moją rolą, którą mam od Boga, a nie to, co zasądzi mi sąd,
- czy z powodu finansów popadam w grzechy ciężkie, łamię przykazania,
- czy praca jest moim bożkiem, czy mam czas dla moich bliskich, dla Boga, czy zasłaniam się pracą i na nic innego nie mam czasu, moja praca układa się tak, że żeby się utrzymać, muszę pracować non-stop, i mówię Bogu i bliskim, że inaczej się "nie da",
- czy mam takie wydatki, o których wiem, że Panu Bogu się nie podobają.

Krok dwa. Zacznij uzdrawiać swoje finanse. To taki sam obszar do pracy, jak na przykład obszar czystości, czy dojścia do codziennej modlitwy. Od czego zacząć?
- Najpierw rachunek sumienia i koniec z łamaniem Bożych przykazań, a więc także spowiedź, by zamknąć to co trzeba zamknąć,
- Pokuta
- Rozeznanie ze spowiednikiem, czy moja praca w niedziele i święta jest konieczna jeśli tak pracuję (są takie przypadki, ale znacznie rzadsze, niż uważamy) i innych spraw, gdy mamy wątpliwości,
- Dziesięcina.

Dalej modlitwa, modlitwa, modlitwa o prowadzenie i pomoc w uzdrawianiu sfery finansowej w życiu. Warto też spojrzeć na finanse z rodziny pochodzenia. I zobaczyć, czy ja żonie lub dzieciom lub sobie nie powtarzam czasem tego, co słyszałem w swoim domu.


Jedna uwaga - te zasady dotyczą mężczyzn. Uzdrawianie finansów w życiu przez mężczyzn jest problemem poznanym i dobrze opisanym, mężczyźni, którzy przeszli ten proces chętnie się dzielą doświadczeniem. Jest też dobrze przeanalizowane co na ten temat mówi Słowo. Znajdziecie mnóstwo książek, kursów. Nie znalazłam żadnego całościowego programu dla kobiet, ani takiej analizy Słowa dla kobiet. Są programy uniwersalne, ale na wzorcach męskich. Sama szukam drogi do uzdrowienia moich finansów.

I zanim ktoś mnie zaatakuje, że należę do pazernych kobiet, które żyją z alimentów - mam zasądzone alimenty. Nie są wygórowane. Mój mąż nie wywiązuje się z alimentów. W najlepszych miesiącach płaci połowę. Tuż przed rozprawami rozwodowymi ciut więcej. Sprawa jest u komornika. Mąż jednak rujnuje swoje finanse i pracuje na czarno, by nie było z czego ściągać. Więc egzekucja jest bezskuteczna. Mogłabym już dawno założyć mężowi sprawę w prokuraturze i możliwe, że kiedyś to zrobię. Na razie się za męża modlę. Ale jakoś tak mam przeczucie, i powoli nabieram pewności, że jednym z elementów uzdrawiania moich kobiecych finansów, będzie podjęcie skutecznych kroków zmierzających do skutecznej egzekucji alimentów. Co z kolei będzie szansą dla mojego męża na uzdrowienie jego finansów.

Tak więc panów, których aktualnie rujnują alimenty zachęcam do zaprzestania pomstowania na żonę, a przyjrzenia się, czy ich finanse są ułożone po Bożemu. Tak obserwując różne sytuacje, mam wrażenie, że jeśli ignorujemy różne sygnały, że w jakimś obszarze naszego życia dzieje się źle, czyli, że odchodzimy w nich od Boga, to lądujemy w końcu pod ścianą, w kryzysie. Nie chcę oceniać indywidualnych sytuacji, ale mimo wszystko warto wziąć to pod uwagę, czy ja czasem nie jestem w finansowym dołku z własnej winy, bo sobie z tej sfery życia wyłączyłem Boga i robię po swojemu. Żona z tym za wiele wspólnego nie ma.
Ruto,
sugeruję więcej empatii w stosunku do mężczyzn. Twoje pisanie już przyczyniło się do odpływu z forum jednego, bardzo aktywnego forumowicza. Sugeruję w szczególności więcej empatii w stosunku do ojców takich jak np. Sajmon, którzy muszą pracować niemal ponad siły, by zaspokoić wszystkie zobowiązania (także te alimentacyjne). Nie wynika to z jego skąpstwa, tylko z różnych innych okoliczności. Natomiast, jak rozumiem, Sajmon powinien utrzymywać w całości dzieci, jak i wiarołomną żonę. Na szczęście, Twoje teorie nie mają oparcia ani w przepisach prawa, ani w nauce Kościoła, bo wtedy naprawdę nie chciałbym być facetem.
Druga rzecz to możliwości zarobkowe kobiet. Czasem narzekasz w swoim wątku na finanse, podkreślasz też, że mąż nie płaci tyle alimentów, ile powinien. Zapytam zatem - czy Ty wykorzystujesz w pełni swoje możliwości zarobkowe? Patrząc to Twojej aktywności na forum, a także po opisywanej szeroko aktywności pobożnościowej (skądinąd słusznej w rozsądnych granicach), zastanawiam się, czy nie znalazłabyś czasu, by sobie dorobić.
Wybacz, że tak personalnie, ale sama (nie wiem, czy celowo) wbijasz kij w mrowisko dość kontrowersyjnymi wpisami.
Co do poukładania finansów, to generalnie się zgadzam. Można dyskutować co do szczegółów, ale zasadniczo jest to dobry kierunek dla każdego (nie wiem, dlaczego niby tylko dla mężczyzn). Natomiast nie wiem, czy poprawne teologicznie jest łączenie tego poukładania z dochodami, czy to nie zalatuje trochę taką protestancką teologią sukcesu.
Nie będę czarował - mnie ten twój wpis Ruto sprowadził w stan osłupienia zmieszanego z oburzeniem wręcz.
Nie mam zamiaru jednakże ani punktować fragmentów wg mnie absurdalnych ani o ten absurd się ocierających. Nie mam ani czasu ani ochoty na udowadnianie racji, pisanie wyczerpującej odpowiedzi zajęłoby sporo ponad godzinę.
Moja doba jest za krótka.

Rzucę tylko dwie uwagi.
Pierwsza: niedawno pisałaś Mare o stosowaniu zwrotu: „niektóre kobiety” i swoim sprzeciwie na temat takiego generalizowania. Proponuję wrócić do swoich argumentów i w oparciu o nie przeanalizować swój powyżej zacytowany post. Bo wg mnie to klasycznie podwójne standardy.

Druga: może zamiast pisać o Niektórych mężczyznach i obowiązkach mężczyzn, opartych na zapewne realnych przykładach, ale generalizujących i pokazujących tylko pewien zbiór osób i zachowań (a odnosząc do całości), warto jednak pisać o sobie? O roli kobiety, jej roli i odpowiedzialności?

Dla jasności - ilość pogubionych mężów i ojców nie wypełniających swych obowiązków, nie znających swojej roli i nie posiadających wiedzy jak to funkcjonować powinno, jest zapewne zbliżona do tego samego u żon i matek. Różnica jest zapewne w okolicach błędu statystycznego.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Ruta » 03 gru 2021, 9:44

Pavle,
A ja mam prośbę, byś zanim się tak bardzo oburzysz, przeczytał jednak mój post uważniej. Nie piszę o "niektórych" mężczyznach. Piszę o konkretnych mężczyznach których znam. Którzy przeszli proces uzdrawiania finansów w swoim życiu. Znam ich trochę, interesuje mnie ten temat, bo sama mam potrzebę uzdrowienia tej sfery w moim życiu. Widzisz ja byłam pewna, że finanse były w moim życiu w porządku. No bo potrafiłam zarobić na utrzymanie całej rodziny. Ale jak zaczęłam zgłębiać temat, to odkryłam jak bardzo się myliłam.

Zbieram doświadczenia i kobiet i mężczyzn, bo mnie ten temat interesuje osobiście. Spisałam to, czego się dowiedziałam od mężczyzn, bo rozmowa dotyczy finansów mężczyzn i męskiej odpowiedzialności. Włącznie z tym bardzo niepopularnym stwierdzeniem, że odpowiedzialność za utrzymanie żony i dzieci spoczywa na mężczyźnie.

To powiedzieli mi mężczyźni, którzy uzdrowili swoje finanse. Widzisz ja na zasadzie lustra dowiedziałam się z tego bardzo ważnej rzeczy o sobie. Mój mąż z powodu nałogów nie był odpowiedzialny finansowo. A ja za to pracowałam od 16 roku życia i byłam bardzo zaradna. I w małżeństwie to ja wzięłam na siebie męską rolę w finansach. Mój mąż nie miał przy mnie przestrzeni, by się uczyć, by się rozwijać. I zarzuty mojego męża, że zaniedbuję rodzinę wcale nie były chybione. Mi praca sprawiała satysfakcję i to jak świetnie sobie radzę też.
Ile kto sobie z tych doświadczeń w swoich finansach weźmie, to jego sprawa.


Słowa niektórych użyłam do wskazania konkretnej a nie abstrakcyjnej grupy. Tych znanych mi osobiście mężczyzn, którzy oddawali pensję do zarządzania żonie. Pozostali z tej grupy wydzielali część pensji żonie. Jeszcze raz: piszę o bardzo konkretnych przypadkach, nie abstrakcyjnie.

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Pavel » 03 gru 2021, 9:59

Czytałem ten post nie dwa, a cztery razu Ruto. Na tym ze swojej strony zakończę ten temat.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Firekeeper » 03 gru 2021, 10:47

Ruta pisze:
03 gru 2021, 9:44

Słowa niektórych użyłam do wskazania konkretnej a nie abstrakcyjnej grupy. Tych znanych mi osobiście mężczyzn, którzy oddawali pensję do zarządzania żonie. Pozostali z tej grupy wydzielali część pensji żonie. Jeszcze raz: piszę o bardzo konkretnych przypadkach, nie abstrakcyjnie.
Ruta moim zdaniem tak samo mężczyzna jak i kobieta powinni być odpowiedzialni za utrzymanie rodziny jak i udział w wydatkach. U nas wyglądało to tak, wyszłam za mąż wcześnie więc dalej studiowałam zajmując się dziećmi. Potem jak tylko mogłam poszłam do pracy w zasadzie dorabiać. Starczyło nam pieniędzy. Niestety od 6 lat jestem na świadczeniu na dzieci z racji niepełnosprawności. Każdy z nas generuje dochód. W razie utraty pracy męża mamy zabezpieczenie w razie W. Zarówno to co ja dostałam w spadku i mąż było przepisane na nas. Nie na jedną osobę. W razie odejścia któregoś z nas druga osoba jest zabezpieczona. Mamy wspólne konto. Robimy wspólne zakupy. Dzięki temu mąż doskonale wie ile co kosztuje, ile pieniędzy potrzeba i na co wydać i gdzie. Jeśli mąż oddawałby mi wypłatę, a ja miałabym tym rządzić to nie sądzę żebyśmy się dogadywali i ja też nie wyobrażam sobie dawać mu kieszonkowego z tej wypłaty którą niby miałby mi dać. I też nie chciałabym, żeby tylko on był odpowiedzialny za pracę i utrzymywanie rodziny, a np. ja musiałabym się prosić o pieniądze na kupienie bluzki dziecku. Wspólne konto i wspólnie ustalanie wydatków i robienie zakupów u nas się sprawdza. Jesteśmy na równi.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Ruta » 03 gru 2021, 13:27

Firekeeper pisze:
03 gru 2021, 10:47
Ruta pisze:
03 gru 2021, 9:44

Słowa niektórych użyłam do wskazania konkretnej a nie abstrakcyjnej grupy. Tych znanych mi osobiście mężczyzn, którzy oddawali pensję do zarządzania żonie. Pozostali z tej grupy wydzielali część pensji żonie. Jeszcze raz: piszę o bardzo konkretnych przypadkach, nie abstrakcyjnie.
Ruta moim zdaniem tak samo mężczyzna jak i kobieta powinni być odpowiedzialni za utrzymanie rodziny jak i udział w wydatkach. U nas wyglądało to tak, wyszłam za mąż wcześnie więc dalej studiowałam zajmując się dziećmi. Potem jak tylko mogłam poszłam do pracy w zasadzie dorabiać. Starczyło nam pieniędzy. Niestety od 6 lat jestem na świadczeniu na dzieci z racji niepełnosprawności. Każdy z nas generuje dochód. W razie utraty pracy męża mamy zabezpieczenie w razie W. Zarówno to co ja dostałam w spadku i mąż było przepisane na nas. Nie na jedną osobę. W razie odejścia któregoś z nas druga osoba jest zabezpieczona. Mamy wspólne konto. Robimy wspólne zakupy. Dzięki temu mąż doskonale wie ile co kosztuje, ile pieniędzy potrzeba i na co wydać i gdzie. Jeśli mąż oddawałby mi wypłatę, a ja miałabym tym rządzić to nie sądzę żebyśmy się dogadywali i ja też nie wyobrażam sobie dawać mu kieszonkowego z tej wypłaty którą niby miałby mi dać. I też nie chciałabym, żeby tylko on był odpowiedzialny za pracę i utrzymywanie rodziny, a np. ja musiałabym się prosić o pieniądze na kupienie bluzki dziecku. Wspólne konto i wspólnie ustalanie wydatków i robienie zakupów u nas się sprawdza. Jesteśmy na równi.
Ja jeszcze przetrawiam, co to znaczy, że mężczyzna jest w całości odpowiedzialny za utrzymanie rodziny i wszystkich dzieci jakie powoła na świat.
Na pewno patrząc po tych osobach od których się uczę nie oznacza, że wszystkim zarządza mężczyzna. Wręcz przeciwnie wszystkie kwestie są ustalane wspólnie. Nie oznacza też że z góry wiadomo czy zona pracuje, czy nie czy na etat, czy w domu. Bo jest różnie.
Na razie usłyszałam tyle, że to oznacza, że gdy na przykład pojawia się wydatek niespodziewany, to jest to sprawa męża. I zadaniem męża jest wtedy powiedzieć: kochanie spokojnie panuję nad wszystkim. I zadaniem męża jest wtedy pogadać z Bogiem i przemodlić kwestię, dopytać, czy wszystko robimy dobrze, czy czasem nie ma do nas jakiś zastrzeżeń.

Uzasadnienie, jakie usłyszałam, gdy zapytałam o to, złamało mi serce, bo obudziło trudne wspomnienia. Bo kobieta, która ma się z tym zmierzyć sama, poradzi sobie, ale koszt jaki poniesie, będzie ogromny. I przypomniało mi się jak zraniona się czułam, gdy mąż rozkładał ręce i mówił, że on nic nie może. A trzeba bylo kupić synowi drogie leki, a nie nowe zabawki. Ogrom mojego lęku wtedy i zranienia był ogromny. Dawałam radę. Mąż powtarzał zachowania finansowe ojca, a ja swojej mamy. I tak właśnie po latach doszłam do roli jedynego żywiciela rodziny. Jeszcze przed wyprowadzką męża. Przy jego pełnej aprobacie i zachęcie. Co nie przeszkodziło mu później bardzo mnie za to niszczyć.

Usłyszałam też, że nakładanie na kobietę takiej odpowiedzialności jest tym samym, co nakładanie na mężczyznę "bycia mamą". O tym dużo mówił ksiądz Pawlukiewicz. Mówił też, że każdy mężczyzna ma pakiet zapasowy, i potrafi być macierzyński jak zostanie wdowcem, albo żona będzie chora, a kobiety też mają swoje pakiety ojcowskie, na wypadek wdowieństwa, wojny i innych zdarzeń gdy będą żyć bez mężczyzny. Ale że to są pakiety zapasowe. I na co dzień lepiej korzystać z wyposażenia podstawowego. Bo jest w porządku i kompatybilne.

To nie znaczy, że żona nie może pójść i zarobić brakującej kwoty, jesli ustalą z mężem, że na teraz ona ma większe możliwości. To tylko chodzi o to, kto ma na sobie ten ciężar nieść w sferze takiej psychicznej odpowiedzialności.

A co jest wobec tego odpowiedzialnością kobiety? Dobre pytanie. Macierzyństwo. Tak, mnie to oburza i wywraca mi w głowie. Co do tego wcale nie wyklucza pracy zawodowej. Co daje mi ulgę. Ale nie powinna ona kolidować z potrzebami rodziny. Co rozumiem, bo się na tym potłukłam. Praca mężczyzny zresztą też. Co wydaje się być trudne w realizacji. Podobno po Bożemu tak się to właśnie ułoży. Zobaczymy. Ja jestem gotowa zaryzykować.

Mój bliski kolega i ojciec 14 dzieci jest na kazdym zebraniu szkolnym, wycieczce, ma czas dla dzieci i zony. Nie jest miliarderem. Ich finanse rodzinne to w sumie pasmo cudów. Oni zaufali Bogu na maksa.

Ewuryca

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Ewuryca » 03 gru 2021, 17:57

Ruto a kto jest autorem tych wszystkich teorii które tu opisujesz?

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Ruta » 03 gru 2021, 23:37

Ewuryca pisze:
03 gru 2021, 17:57
Ruto a kto jest autorem tych wszystkich teorii które tu opisujesz?
Życie. To nie są opracowania naukowe. Mam bałagan w finansach. Piszę o tym od dawna. Bardzo ciężko pracowałam, a efekty mizerne. Często jestem bardzo przemęczona. Trudno mi godzić pracę z obowiązkami macierzyńskimi. Zaczęłam pytać osób, które mają w tej sferze porządek, co robią. Uważam, że najlepiej uczyć się od praktyków.
I są odpowiedzi, które się powtarzają.

Koniec z łamaniem przykazań w sferze finansów. Koniec z pracą w niedzielę (niekonieczną, bo nie każda praca w niedzielę jest niewłaściwa). Dziesięcina. Cesarzowi co cesarskie, czyli wszystko na legalu, podatki, opłaty, wynagrodzenie dla zatrudnionych, zobowiązania. Modlitwa i rozmowa z Bogiem o finansach i prośba o pomoc w ich uzdrowieniu. Przyjrzenie się wydatkom i rezygnacja z tych, co których wiemy, że Boże nie są, albo kolidują z potrzebami rodziny. To taki złoty standard.

Kolejna rada to przyjrzenie się finansom w rodzinie pochodzenia. Jak pracowali rodzice, czy ja nie pracuję jak mama albo tata. Co słyszałam, czy czasem nie mówię mężowi, żonie, dzieciom, sobie, tego co o finansach mówili mi rodzice?

W przypadku mężczyzn powtarza się też uznanie siebie odpowiedzialnym za utrzymanie rodziny. W całości. Podobno wiele to zmienia. Zastanawiam się co w takim razie kobiety? Szczególnie w sytuacji separacji z mężem. Nie wiem... Nie znalazłam jeszcze kobiety która ma w tym doświadczenie, wszystkie opracowania jakie wyszukałam, dotyczące Bożych zaleceń są na wzorce męskie. Mam pewne intuicje. Jedną inspirującą rozmowę ze spowiednikiem Zobaczymy co z tego wyjdzie. Na razie jest to mgliste.

Rozumiem, że to może wkurzać, bo mnie też wkurzyło. No ale ja uparcie nie chcę zakładać mężowi sprawy karnej. A jest mi coraz trudniej. Straciłam etat. W tym roku odpadła świetlica, a szkoła skróciła zajęcia do minimum, nawet przerwy są krótkie, by dzieci była w szkole jak najkrócej, basen jest wieczorem, więc muszę syna zaprowadzić i odprowadzić. Doszło mnóstwo pamięciowej nauki, w której syn wymaga stałej pomocy. Nie mam już karty medycznej, więc wszystkich specjalistów mamy państwowo. Co oznacza, że czasem w poradni spędzamy cały dzień, czekając na wizytę. Mnóstwo czasu mi to wszystko zajmuje. Nie mam szans na podjęcie etatu, bo byłoby to kosztem syna. Nie mam nikogo do pomocy, nawet w roli osoby, która zawiezie syna na zajęcia, czy basen. A w jego przypadku to jest niezbędne. Nawet ćwiczenia które ma w domu wymagają asysty i udziału rodzica. Coś musiałam zmienić. Bo w ciągu dnia mój czas na pracę znacząco się skrócił.

Postanowiłam zacząć stosować rady, które zebrałam. Pomagają. Finansowo mam podobnie, czyli żyjemy skromnie, ale pracuję teraz znacznie mniej. Starcza mi czasu dla syna, mam go tyle ile potrzeba, a potrzeba dużo. W niedziele naprawdę odpoczywam. Zwolniłam tempo.

Co do zarzutów panów, którzy poczuli się urażeni jeśli chodzi o kwestie alimentów. Przemyślałam.
Od czterech lat jestem jedynym żywicielem rodziny i równocześnie jedyną opiekunką dziecka ze zwiększonymi potrzebami. Często w tym czasie ciągnęłam resztką sił. Tak, mówię o tym, że mi trudno i żalę się na męża. Ale nie zaczynam z nim wojny sądowej. Zależy mi na małżeństwie, nie na pieniądzach.

Zostawiłam jak jest te alimenty jakie dał sąd, choć mogłabym walczyć o to, by były znacznie wyższe. I byloby to usprawiedliwione i zasadne. Tak, sprawa jest u komornika, ale jeśli mąż postanowi się porozumieć i zawrzeć ugodę, jestem gotowa ją wycofać. Tak, jest mi przykro, jak widzę u męża nowe rzeczy, było mi przykro jak kupił lepszy samochód. Nie, że je ma. Niech ma. Tylko po prostu w tym samym czasie mąż nie płacił na syna nic, albo kwoty po 300 złotych. I to mnie bolało.

Nadal uważam, że toczenie z mężem wojny finansowej nie ma sensu. Dlatego zamiast gadać na męża, a raczej oprócz gadania, bo wygadanie się mi pomaga, postanowiłam pomyśleć co mogę zmienić w moim życiu, by było mnie stać na utrzymanie syna w całości. W takim stopniu, by nie było problemów z tym czego potrzebuje i bym nie musiała rezygnować ze swoich potrzeb. To wymaga ode mnie jeszcze przepracowania, by odejść od męskiego wzorca. Tylko jak już pisałam, nie wiem jaki jest kobiecy. Ale się dowiem. Ja lubię eksperymenty. I modlitwę.

Ponieważ widzę, że przynosi to efekty, to myślę, że także w sferze finansów można zacząć od siebie. Nie napisałam więc panom niczego, czego bym sama nie robiła. Zamiast tyrać i narzekać, postanowiłam zaprosić Boga do finansów i tą sferę swojego życia przepracować i uzdrowić.
I nie rozumiem co w tym aż tak oburzającego.

A w zasadzie rozumiem. Jak mój mąż stosował przemoc i słyszałam, że to ja mam coś zrobić, by to się zmieniło, to aż mnie zatykało z oburzenia. W końcu to ja byłam ofiarą przemocy. I też uważałam, że to brak empatii. Ale w końcu się za siebie wzięłam. I pomogło.
Gdy sąd zasądził śmieszne alimenty, a mąż postanowił pracować bez umowy, by nawet takich nie płacić, mogłam dla odmiany wejść w rolę ofiary alimentacyjnego wyroku sądowego...albo nie. Każdy sam o sobie decyduje i na siebie ma wpływ. Potraktowałam się bez empatii :lol:

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Caliope » 04 gru 2021, 16:46

Ja napiszę ze swojego doświadczenia, kiedyś myślałam, że mężczyzna idzie do pracy, oddaje kobiecie wypłatę i go nie ma, bo mój ojciec znikał nawet na kilka dni. Cała reszta spoczywała na matce, dom, dzieci, też praca, ale cała rodzina matki była zaangażowana w wychowanie dzieci w rodzinie, jest kilka ciotek, siostra, bratowe, babcie i jedne drugim pomagały, brały dzieci, karmiły na zmianę. Teraz jest inaczej, jest wspólne konto, mąż zarabia na rachunki, jedzenie i inne rzeczy. Nie ma pytań czy mogę wydać te pieniądze, bo są wspólne. A reszta jest moja, cały dom, wszystkie obowiązki z tym związane, dziecko, jego rozwój, choroby, to też tylko ja, oprócz pracy zawodowej, bo nie ma cioci, babci do pomocy i męża by chociaż dziecko zaprowadził do szkoły. Za to ja jestem w tej chwili odpowiedzialna, a przede wszystkim za nowe życie które urodziłam. Jestem odpowiedzialna za naszego syna, cała reszta jest wtórna, wcale nie muszę gotować, sprzątać, prać jak mam wpajane przez matkę. Nasz syn to priorytet.

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Nirwanna » 04 gru 2021, 17:40

Ruta pisze:
03 gru 2021, 23:37
Ewuryca pisze:
03 gru 2021, 17:57
Ruto a kto jest autorem tych wszystkich teorii które tu opisujesz?
Życie. To nie są opracowania naukowe. ....

... wszystkie opracowania jakie wyszukałam, dotyczące Bożych zaleceń są na wzorce męskie.
Myślę, że w pytaniu nie chodzi o opracowania naukowe, ale szerzej o źródło, tekst pisany. Nie musi być naukowy. Osobiste refleksje mające wymiar świadectwa też są ok. Odwoływanie się do tekstów pisanych ma ten walor, że każdy czytający wynosi z niego dla siebie, to co akurat dla niego najistotniejsze. I to jest właśnie w tekstach pisanych nadzwyczaj piękne.
A ja jako posiadająca zboczenie zawodowe ;-) też jestem ciekawa tytułów i autorów :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Abigail

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Abigail » 04 gru 2021, 18:48

Nirwanna pisze:
04 gru 2021, 17:40
Ruta pisze:
03 gru 2021, 23:37
Ewuryca pisze:
03 gru 2021, 17:57
Ruto a kto jest autorem tych wszystkich teorii które tu opisujesz?
Życie. To nie są opracowania naukowe. ....

... wszystkie opracowania jakie wyszukałam, dotyczące Bożych zaleceń są na wzorce męskie.
Myślę, że w pytaniu nie chodzi o opracowania naukowe, ale szerzej o źródło, tekst pisany. Nie musi być naukowy. Osobiste refleksje mające wymiar świadectwa też są ok. Odwoływanie się do tekstów pisanych ma ten walor, że każdy czytający wynosi z niego dla siebie, to co akurat dla niego najistotniejsze. I to jest właśnie w tekstach pisanych nadzwyczaj piękne.
A ja jako posiadająca zboczenie zawodowe ;-) też jestem ciekawa tytułów i autorów :-)
Osobiście uważam, że spostrzeżenia Ruty są trafne nawet jeśli oparte na własnych doświadczeniach lub obserwacjach z otoczenia. Poza tym mniej więcej co do istoty pokrywa się to z obrazem rodziny w adhortacji apostolskiej Ojca św. Jana Pawła II. Familiaris Consortio - tekst dostępny w internecie.
Polecam do poczytania.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Ruta » 06 gru 2021, 13:42

Nirwanna pisze:
04 gru 2021, 17:40
Ruta pisze:
03 gru 2021, 23:37
Ewuryca pisze:
03 gru 2021, 17:57
Ruto a kto jest autorem tych wszystkich teorii które tu opisujesz?
Życie. To nie są opracowania naukowe. ....

... wszystkie opracowania jakie wyszukałam, dotyczące Bożych zaleceń są na wzorce męskie.
Myślę, że w pytaniu nie chodzi o opracowania naukowe, ale szerzej o źródło, tekst pisany. Nie musi być naukowy. Osobiste refleksje mające wymiar świadectwa też są ok. Odwoływanie się do tekstów pisanych ma ten walor, że każdy czytający wynosi z niego dla siebie, to co akurat dla niego najistotniejsze. I to jest właśnie w tekstach pisanych nadzwyczaj piękne.
A ja jako posiadająca zboczenie zawodowe ;-) też jestem ciekawa tytułów i autorów :-)
Na razie dopiero szukam materiałów, dotyczących Bożego radzenia sobie z finansami. Głównie spisałam to, czego dowiedziałam się z rozmów. Zdaję sobie sprawę z kontrowersyjności tego, co usłyszałam, bo ja sama nie czuję wcale na to zgody w sobie, choć czuję, że to jest ważne. Ale moim celem wprowadzenia tego tematu nie było urażenie kogokolwiek, raczej rozmowa o finansach. To ważna sfera życia.

Podpytuję też tych, co poszli drogą uzdrawiania sfery finansowej i udało im się to z sukcesem, także finansowym (jeśli będziemy to rozumieć jako osoby, które mają uporządkowane finanse, a niekoniecznie są bogaczami i opływają w luksusy) o to z jakich tekstów korzystali. Trzeba uważać, bo bardzo łatwo trafić na materiały niekatolickie. To co już mam:

https://www.przewodnik-katolicki.pl/Arc ... ziesiecina

https://dlarodziny.eu/bezplatne-materialy-crown/

Bardzo ładnie ideę uporządkowania swoich finansów według Bożej woli oddaje także wstęp do kursu, który znalazłam na stronie franciszkanów. Do mnie to przemawia. Kurs już się zakończył, więc przytoczenie tekstu nie będzie kryptoreklamą.

"Nasze rachunki mówią o naszych wartościach, o tym ile oszczędzamy, na co wydajemy, i ile dajemy. Nasze rachunki mówią więcej o naszych priorytetach niż cokolwiek innego. To dlatego Pan Jezus tak często mówił o pieniądzach.

Szesnaście z trzydziestu ośmiu przypowieści Jezusa dotyczy zarządzania pieniędzmi i własnością. Jezus na temat pieniędzy mówił więcej niż na jakikolwiek inny temat. W Biblii mamy ok. 500 wersetów poświęconym modlitwie, ok. 500 wierze i ponad 2350 wersetów poświęconych pieniądzom i posiadaniu rzeczy.

Pan Bóg pragnie abyśmy poznali Jego perspektywę na tę bardzo ważną sferę naszego życia."

Źródło: https://rekolekcjefranciszkanskie.pl/wy ... po-bozemu/

To jest to co chcę zrobić - poznać Bożą perspektywę na kwestię finansów i kobiecą rolę. Nie chcę mieć żadnych sfer w których nie będę wobec Boga otwarta. Tym bardziej, że finanse to sfera w którą łatwo wchodzą takie rzeczy i postawy, które się panu Bogu sprzeciwiają. W tym kontekście jest to sfera porównywalna ze sferą seksualna człowieka. I to bardzo widać w kryzysach małżeńskich, że zwykle zaczynają się w odejściu od Boga albo w finansach albo w sferze seksualności, takie dwa obszary ataków na jedność małżonków. Potrzebujemy więc mieć tam mocne flanki.

Powiem tak: ja rozumiem oburzenie, jakie wywołałam. Wcale niekoniecznie mi się ta Boża perspektywa podoba, bo to czego się dowiaduję w wielu kwestiach jest sprzeczne z moim widzeniem spraw, z moją bazą danych. Ja kształtowałam się feministycznie w takim sensie, że od dziecka z kultury, z otoczenia, czerpałam informację, że jako kobieta potrzebuję być niezależna i samowystarczalna finansowo. I że jest to ważne, bym do tego dążyła. I to mi wyszło. Potrafię się utrzymać i potrafiłam utrzymać w małżeństwie całą rodzinę. Byłam pewna, że to jest moim wkładem, a nie czymś co niszczy. Mężczyźni są kształtowani analogicznie - do niezależności finansowej i do oczekiwania finansowej niezależności od swoich żon.

Sporo o finansach w małżeństwie (i o seksualności małżeńskiej także) mówi ksiądz Roman Chyliński, także w ramach naszych Sycharowych rekolekcji. Mówi całkiem "nie z tego świata", a na sposób Boży. Jest to dostępne na naszym kanale You Tube. Bardzo dużo mi rekolekcje księdza dały do myślenia. Słowo niezależność jest kluczem do rozpadu. Tak bym podsumowała to, co od księdza usłyszałam. To dało mi bardzo dużo do myślenia nad moją postawą w życiu i w małżeństwie wobec finansów. I skłoniło do dalszych poszukiwań i solidnego rachunku sumienia w tej sferze, który jest w toku.

Gdy uświadomiłam sobie tak w pełni, że Bóg mówi do mnie, bym żyła w samotności po opuszczeniu przez męża, do czasu, aż się nie pojednamy, także czułam bunt. Tu na forum nauczyłam się, że bunt, wkurzenie, jakieś takie odrzucenie pewnej treści a`priori, poczucie, że wszystko co czytam to bzdury, jest często informacją, że ta sfera mnie dotyczy. I mam tu coś do pracy. Więc wszystkich wkurzonych zachęcam do głębszego wejścia w temat finansów w kontekście wiary i rozeznawania w tym obszarze Bożej woli. Zdecydowanie nie w odniesieniu do moich wpisów - ja na razie mogę co najwyżej spisać swoje refleksje, ale jestem u początku tej drogi. I jestem na etapie zdania sobie sprawy z ogromu swojej niewiedzy i uświadomienia sobie jak bardzo moja finansowa baza danych jest z tego świata i jak bardzo roi się od błędów.

Sądząc po reakcji mężczyzn, zdaje mi się, że bardzo ciężko jest mężczyznom dopuścić myśl, że ma się wadliwą bazę danych nie tylko w sferze seksualnej ale też finansowej. I nie piszę złośliwie, po prostu kobiety zwykle przyjmują takie wiadomości spokojniej. Dla równowagi: widzę, że mężczyznom szybciej i łatwiej przychodzi uznanie swojego udziału w kryzysie. Kobiety potrafią do ostatka sił bronić tezy, że wszystkiemu winien mąż.

Z tego powodu, że wiem jeszcze mało, nie chcę wchodzić w polemiki osobiste. Na zarzut, bym pisała o tym, jaka jest rola kobiety w finansach mogę tylko szczerze napisać to co wcześniej. Nie wiem. Jeszcze. Ale zamierzam się dowiedzieć. Wiem już natomiast, że rolą mężczyzny jest pełna odpowiedzialność za utrzymanie rodziny, żony i wszystkich swoich dzieci, także pozamałżeńskich, jeśli żył na jakimś etapie w nieuporządkowany sposób. Utrzymanie w całości. I że nie jest to tożsame z dzieleniem odpowiedzialności za decyzje finansowe i kierowanie finansami z żoną. Bo ta akurat odpowiedzialność powinna być wspólna. Ale rozmawiając z mężczyznami, którzy na siebie tą odpowiedzialność biorą - i za utrzymanie rodziny w całości i za wspólne zarządzenie w małżeństwie sprawami finansowymi z żoną, widzę jak bardzo im Pan Bóg błogosławi. I oni także mówią o tym, że dopóki tej odpowiedzialności od Pana Boga nie wzięli i upierali się przy tym, że utrzymanie rodziny to także żony działka, dotąd często pracowali dla pustych kieszeni. Ciężko i wciąż mimo to nie będąc w stanie zapewnić bytu rodzinie.

Wiem już też, że rolą kobiety nie jest odpowiedzialność za utrzymanie rodziny. Mi to wywala do góry nogami cały mój świat. Więc rozumiem dobrze, że nie tylko mi.

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Monti » 06 gru 2021, 15:18

Ruta pisze:
06 gru 2021, 13:42
Sądząc po reakcji mężczyzn, zdaje mi się, że bardzo ciężko jest mężczyznom dopuścić myśl, że ma się wadliwą bazę danych nie tylko w sferze seksualnej ale też finansowej.
Ruto,
irytuje mnie w Twoim rozumowaniu to, że uważasz, że osoby mające inny pogląd mają "wadliwą bazę danych". Jak rozumiem, Ty już odkryłaś prawdę o tym, jak żyć, a każdy, kto się z Tobą nie zgadza, błądzi. Masz tendencję do narzucania swojego zdania i to było widać już w kilku innych wątkach.
Myślę, że należy pozwolić każdemu żyć po swojemu. Jeśli jakaś para uważa, że odpowiedzialny za utrzymanie rodziny jest mąż - ok, niech tak żyją. W innym związku kobieta ma duże ambicje zawodowe - niech je realizuje. To są sprawy, które powinny być uzgadniane w danym małżeństwie, a nie odgórnie ustalane, że ma być tak czy tak. Tym bardziej nie twierdziłbym, że taka jest Boża wizja, bo to nie wynika z Pisma Św. ani nauki Kościoła.
Co do finansów, to ich porządkowanie jest jak najbardziej wskazane. Uważam wręcz, że Kościół zbyt małą wagę przywiązuje do tej kwestii (częściowo dlatego, że jego finanse też nie są do końca przejrzyste). Można dyskutować, czy np. dziesięcina jest wymogiem moralnym, czy tylko fakultatywną praktyką (należy pamiętać, że wywodzi się ona z czasów, gdy nie było praktycznie innych podatków, a dziś fiskalizm rozrósł się do niebotycznych rozmiarów). Też mam takie doświadczenie, że im więcej pieniędzy rozdaję, tym one w jakiś sposób wracają. Natomiast uporządkowanie finansów (jak i innych sfer życia) w taki sposób, jak to rozumiesz, samo z siebie nie przekłada się na sukces finansowy czy zdolność do regulowania zobowiązań (w tym sensie, że Boże błogosławieństwo nie zależy od moralnego życia).
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)

Ewuryca

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Ewuryca » 06 gru 2021, 18:21

Ruta pisze:
06 gru 2021, 13:42
Nirwanna pisze:
04 gru 2021, 17:40
Ruta pisze:
03 gru 2021, 23:37


Życie. To nie są opracowania naukowe. ....

... wszystkie opracowania jakie wyszukałam, dotyczące Bożych zaleceń są na wzorce męskie.
Myślę, że w pytaniu nie chodzi o opracowania naukowe, ale szerzej o źródło, tekst pisany. Nie musi być naukowy. Osobiste refleksje mające wymiar świadectwa też są ok. Odwoływanie się do tekstów pisanych ma ten walor, że każdy czytający wynosi z niego dla siebie, to co akurat dla niego najistotniejsze. I to jest właśnie w tekstach pisanych nadzwyczaj piękne.
A ja jako posiadająca zboczenie zawodowe ;-) też jestem ciekawa tytułów i autorów :-)
Na razie dopiero szukam materiałów, dotyczących Bożego radzenia sobie z finansami. Głównie spisałam to, czego dowiedziałam się z rozmów. Zdaję sobie sprawę z kontrowersyjności tego, co usłyszałam, bo ja sama nie czuję wcale na to zgody w sobie, choć czuję, że to jest ważne. Ale moim celem wprowadzenia tego tematu nie było urażenie kogokolwiek, raczej rozmowa o finansach. To ważna sfera życia.

Podpytuję też tych, co poszli drogą uzdrawiania sfery finansowej i udało im się to z sukcesem, także finansowym (jeśli będziemy to rozumieć jako osoby, które mają uporządkowane finanse, a niekoniecznie są bogaczami i opływają w luksusy) o to z jakich tekstów korzystali. Trzeba uważać, bo bardzo łatwo trafić na materiały niekatolickie. To co już mam:

https://www.przewodnik-katolicki.pl/Arc ... ziesiecina

https://dlarodziny.eu/bezplatne-materialy-crown/

Bardzo ładnie ideę uporządkowania swoich finansów według Bożej woli oddaje także wstęp do kursu, który znalazłam na stronie franciszkanów. Do mnie to przemawia. Kurs już się zakończył, więc przytoczenie tekstu nie będzie kryptoreklamą.

"Nasze rachunki mówią o naszych wartościach, o tym ile oszczędzamy, na co wydajemy, i ile dajemy. Nasze rachunki mówią więcej o naszych priorytetach niż cokolwiek innego. To dlatego Pan Jezus tak często mówił o pieniądzach.

Szesnaście z trzydziestu ośmiu przypowieści Jezusa dotyczy zarządzania pieniędzmi i własnością. Jezus na temat pieniędzy mówił więcej niż na jakikolwiek inny temat. W Biblii mamy ok. 500 wersetów poświęconym modlitwie, ok. 500 wierze i ponad 2350 wersetów poświęconych pieniądzom i posiadaniu rzeczy.

Pan Bóg pragnie abyśmy poznali Jego perspektywę na tę bardzo ważną sferę naszego życia."

Źródło: https://rekolekcjefranciszkanskie.pl/wy ... po-bozemu/

To jest to co chcę zrobić - poznać Bożą perspektywę na kwestię finansów i kobiecą rolę. Nie chcę mieć żadnych sfer w których nie będę wobec Boga otwarta. Tym bardziej, że finanse to sfera w którą łatwo wchodzą takie rzeczy i postawy, które się panu Bogu sprzeciwiają. W tym kontekście jest to sfera porównywalna ze sferą seksualna człowieka. I to bardzo widać w kryzysach małżeńskich, że zwykle zaczynają się w odejściu od Boga albo w finansach albo w sferze seksualności, takie dwa obszary ataków na jedność małżonków. Potrzebujemy więc mieć tam mocne flanki.

Powiem tak: ja rozumiem oburzenie, jakie wywołałam. Wcale niekoniecznie mi się ta Boża perspektywa podoba, bo to czego się dowiaduję w wielu kwestiach jest sprzeczne z moim widzeniem spraw, z moją bazą danych. Ja kształtowałam się feministycznie w takim sensie, że od dziecka z kultury, z otoczenia, czerpałam informację, że jako kobieta potrzebuję być niezależna i samowystarczalna finansowo. I że jest to ważne, bym do tego dążyła. I to mi wyszło. Potrafię się utrzymać i potrafiłam utrzymać w małżeństwie całą rodzinę. Byłam pewna, że to jest moim wkładem, a nie czymś co niszczy. Mężczyźni są kształtowani analogicznie - do niezależności finansowej i do oczekiwania finansowej niezależności od swoich żon.

Sporo o finansach w małżeństwie (i o seksualności małżeńskiej także) mówi ksiądz Roman Chyliński, także w ramach naszych Sycharowych rekolekcji. Mówi całkiem "nie z tego świata", a na sposób Boży. Jest to dostępne na naszym kanale You Tube. Bardzo dużo mi rekolekcje księdza dały do myślenia. Słowo niezależność jest kluczem do rozpadu. Tak bym podsumowała to, co od księdza usłyszałam. To dało mi bardzo dużo do myślenia nad moją postawą w życiu i w małżeństwie wobec finansów. I skłoniło do dalszych poszukiwań i solidnego rachunku sumienia w tej sferze, który jest w toku.

Gdy uświadomiłam sobie tak w pełni, że Bóg mówi do mnie, bym żyła w samotności po opuszczeniu przez męża, do czasu, aż się nie pojednamy, także czułam bunt. Tu na forum nauczyłam się, że bunt, wkurzenie, jakieś takie odrzucenie pewnej treści a`priori, poczucie, że wszystko co czytam to bzdury, jest często informacją, że ta sfera mnie dotyczy. I mam tu coś do pracy. Więc wszystkich wkurzonych zachęcam do głębszego wejścia w temat finansów w kontekście wiary i rozeznawania w tym obszarze Bożej woli. Zdecydowanie nie w odniesieniu do moich wpisów - ja na razie mogę co najwyżej spisać swoje refleksje, ale jestem u początku tej drogi. I jestem na etapie zdania sobie sprawy z ogromu swojej niewiedzy i uświadomienia sobie jak bardzo moja finansowa baza danych jest z tego świata i jak bardzo roi się od błędów.

Sądząc po reakcji mężczyzn, zdaje mi się, że bardzo ciężko jest mężczyznom dopuścić myśl, że ma się wadliwą bazę danych nie tylko w sferze seksualnej ale też finansowej. I nie piszę złośliwie, po prostu kobiety zwykle przyjmują takie wiadomości spokojniej. Dla równowagi: widzę, że mężczyznom szybciej i łatwiej przychodzi uznanie swojego udziału w kryzysie. Kobiety potrafią do ostatka sił bronić tezy, że wszystkiemu winien mąż.

Z tego powodu, że wiem jeszcze mało, nie chcę wchodzić w polemiki osobiste. Na zarzut, bym pisała o tym, jaka jest rola kobiety w finansach mogę tylko szczerze napisać to co wcześniej. Nie wiem. Jeszcze. Ale zamierzam się dowiedzieć. Wiem już natomiast, że rolą mężczyzny jest pełna odpowiedzialność za utrzymanie rodziny, żony i wszystkich swoich dzieci, także pozamałżeńskich, jeśli żył na jakimś etapie w nieuporządkowany sposób. Utrzymanie w całości. I że nie jest to tożsame z dzieleniem odpowiedzialności za decyzje finansowe i kierowanie finansami z żoną. Bo ta akurat odpowiedzialność powinna być wspólna. Ale rozmawiając z mężczyznami, którzy na siebie tą odpowiedzialność biorą - i za utrzymanie rodziny w całości i za wspólne zarządzenie w małżeństwie sprawami finansowymi z żoną, widzę jak bardzo im Pan Bóg błogosławi. I oni także mówią o tym, że dopóki tej odpowiedzialności od Pana Boga nie wzięli i upierali się przy tym, że utrzymanie rodziny to także żony działka, dotąd często pracowali dla pustych kieszeni. Ciężko i wciąż mimo to nie będąc w stanie zapewnić bytu rodzinie.

Wiem już też, że rolą kobiety nie jest odpowiedzialność za utrzymanie rodziny. Mi to wywala do góry nogami cały mój świat. Więc rozumiem dobrze, że nie tylko mi.
Ruto ciesze się, że zródłem nie jest ani KKK ani Pismo święte, bo to znaczy, że wcale nie musimy się zgadzać z tym założeniem. Jest wiele różnych konferencji na różne tematy ale nie są to prawdy objawione więc każdy może wybrać dla siebie czy mu taka nauka odpowiada czy nie. Ja osobiście nie zgadzam się, uważam takie stwierdzenia za krzywdzące to zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn. Małżeństwo i rodzicielstwo to wspólnota, ważna jest zarówno praca zarobkowa jak i wychowanie obojga małżonków. Mężczyzna nie jest od tyrania, po to tylko żeby póżniej nie mial czasu na relacje, a kobieta nie jest jakimś tłumanem, który nie umie wspólnie z mężem rozwiązywać trudności zyciowych i ma rozłożyć ręce jak jest problem i czekać co mąż powie. jesli mezczyzna przejmie tylko obowiazki finansowe a cala reszta zostanie na glowie zony, to rozumiem ze kobieta nie ma wowczas prawa oczekiwac pomocy w obowiazkach domowych, bo cala ta odpowiedzialnosc jest jej. Napisałas też, że kobieta moze isc do pracy zarobic brakującą kwote jesli mąż sie zgodzi, pytanie, a co jesli sie nie zgodzi? co jesli uniesie sie dumą i stwierdzi ze on musi utrzymac rodzine wiec ona nie moze isc do pracy nawet za cene zycia w ubostwie, rozmumiem ze zona ma byc posluszna wedlug tej teorii ze to maz decyuduje? jedną z cech które mój mąż cenił w naszym małżenstwie bylo to, że tak dobrze dzialalismy razem w kierunku wspolnoty majątkowej, w ciagu krotkiego czasu kupilismy dom, lokal na wynajem, nowe auto, a udalo sie to tylko dlatego ze oboje gralismy do tej samej bramki. jak byl problem to siadalismy i razem wymyslalismy co mozna zrobic. Natomiast tylko dzieki temu, ze umiem liczyc na siebie, dzis mieszkam w domu, i utrzymuje sie sama. wiele kobiet uzaleznionych finansowo od meza, nie jest w stanie przeciwstawic sie przemocy.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość