Micealo,
jeśli poboczne wątki nie za bardzo ci odpowiadają, daj proszę znać, poproszę moderację o przeniesienie mojej rozmowy z Mare choćby do mojego wątku.
Tytułem komentarza do słów Mare o "strzelaniu gola". Mój mąż wniósł o rozwód i trzeci rok podtrzymuje wolę rozwodu oraz życia z kowalską. Mamy kryzys małżeński. Nie uważam, że mąż "strzela mi gola". Uważam, że jest w kryzysie. Widzę, że jest w kryzysie. I nie zamierzam "schodzić na ziemię", bo na niej całkiem solidnie stoję. Ani wchodzić w walkę z mężem i "ogarniać się" ani "przeglądać na oczy". Widzę wystarczająco dobrze. Wypowiedź Mare oceniam jako zagrzewającą do walki i podkręcającą emocje. Wiele osób miało dla mnie takie uwagi i "obiektywne, racjonalne spojrzenia". Nie wchodzę w to. Wolę sobie swój kryzys przerabiać z Bogiem, a nie na arenie zagrzewana przez kibiców.
Mare... Odpowiem w punktach...
1. "Niektóre kobiety" to podzbiór ze zbioru wszystkich kobiet.
Otóż nie. Podzbiór posiada przynajmniej jeden stały i identyfikowalny wyróżnik. Jak choćby "wysokie" kobiety, kobiety "z IQ powyżej 140", czy kobiety "niepracujące zawodowo".
"Niektóre kobiety" nie utworzy ani zbioru ani podzbioru, tak jak nie utworzą go "niektóre liczby". Jest to zbiór pusty, bo żadna kobieta ani żadna liczba nie spełnia kryterium "niektóra".
Słowo "niektóre" w logice jest fałszywą generalizacją. Prowadzącą do fałszywych wniosków. I tak, znam algorytm w którym z fałszywych założeń można uzyskać zdania prawdziwe. Rzecz w tym, że generalizacja to nie to samo co założenie. A fałszywa generalizacja daje zawsze fałszywe zdania. Ot uroki logiki struktur językowych, ale też elementarnych i niezmiennych praw logiki.
U Shopenhauera zaś, który lub się posługiwać pozorami logiki, taka generalizacja jak "niektóre" jest sposobem na manipulację i przekonanie do swoich racji... gdy się nie ma racji.
2. Ja jestem ambitny szalenie i próbuję dociec
"co myśli kobieta".
Po co dociekać, tworzyć projekcje, skoro można po prostu zapytać? Zapewniam cię, że każda kobieta myśli co innego, więc pytać trzeba każdą kobietę z osobna.
3. Zdaje mi się, że ty sama chciałaś "rozmowy" a nie "przytakiwania ?
Rozmowy jak najbardziej. Ale rozmowa nie polega na wysłuchiwaniu zbioru prawd i półprawd objawionych. Teraz mamy nie rozmowę, a dyskusję, w której staram się wyjaśnić ci w których miejscach twoje rozumowanie i wnioskowanie są alogiczne. Dalekie to od przytakiwania. Nie zamierzam ci przytakiwać, bo uważam, że sposób w jaki wyrażasz się o niektórych kobietach jest pogardliwy. A ja uważam, że należy szanować wszystkie kobiety. I mężczyzn. Dlatego też piszę z szacunkiem do ciebie, chociaż się z tobą nie zgadzam.
4. Co mówi pani Wanda to można sobie poczytać czy posłuchać z pierwszej ręki.
Nie wiem skąd wzięłaś to "pogardliwie".
Napisałam, że Pani Wanda nigdy o nikim nie mówi pogardliwie. I że nie generalizuje. Odnosiło się to do tego, że najpierw przedstawiłeś swoje generalizacje na temat kobiet, a następnie zasugerowałeś, że Pani Wanda także takie generalizacje stosuje. W domyśle "czyli jest to okej".
Zauważam, że Pani Wanda nie stosuje generalizacji. A odwołanie się do powszechnie uznawanego przez odbiorców autorytetu poprzez przypisanie temu autorytetowi własnych poglądów lub sposobów działania jest kolejnym trickiem z pakietu erystyka. Jak wszystkie inne bardzo prostym.
5. Ruta , czy by byłaś pracodawcą ?
To może choć wyobraź sobie taką sytuację , że jesteś.
Nie muszę sobie wyobrażać. Byłam pracodawcą, pracowałam także zarządzając dużym zespołem ludzi, w którym były również kobiety matki, przyszłe matki, w ciąży, na urlopach, na zwolnieniach. Współtworzyłam też u dwóch swoich pracodawców polityki zatrudnienia obejmujące takie sytuacje i szukałam rozwiązań, które ułatwiały elastyczne zarządzanie na wszystkie sytuacje związane z macierzyństwem, długie zwolnienia, urlopy. A także ułatwiające to, by mamy mogły w czasie urlopów i zwolnień utrzymywać więź z firmą, być na bieżąco jeśli są zmiany, uczestniczyć w życiu firmy, korzystać z pracowniczych świadczeń, szkoleń na równi z innymi zatrudnionymi. To z tych doświadczen wziął się pomysł organizowania spotkań o uprawnieniach macierzyńskich zatrudnionych matek. Nie wypowiadam się na tematy, których nie znam.
Widzisz, zanim zostałam mamą dziecka wymagającego specjalnego wsparcia w rozwoju, pracowałam zawodowo bardzo intensywnie i rozwijałam się w wielu obszarach.
A jakie jest twoje doświadczenie w obszarze zatrudniania kobiet-matek?
6. Warto rozumieć obie strony, rozumieć pełną sytuację.
Rozumiem bardzo dobrze. I mam jeden wniosek, pracodawca, który nienprzestrzega praw pracowniczych, w tym związanych z maxierzyństwem łamie prawo. I to jest społecznie szkodliwe. Pracodawca, który boi się, że pracownica zajdzie w ciążę i on będzie mieć w związku z tym "straty", to pracodawca, który zarządza w systemie folwarcznym, nie zna przepisów, nie potrafi zarządzać ryzykiem i jest nastawiony nie na rozwój, ale na wyzysk. A odpowiedzialność społeczna kojarzy mu się nie z wartością dodaną, ale z wydawaniem pieniędzy na nic.
Jest wiele badań o tym jak rozwijają się firmy promujące work life balance, i preferujące różnorodność w zatrudnieniu, w tym także firmy wspierające zatrudnione u siebie matki i przestrzegające ich praw, a jak firmy które traktują personel folwarcznie właśnie.
7. Nawiasem , sytuacja w której mama pracuje a jednocześnie
prowadzi dziecko do przedszkola i płaci "za jego wychowywanie"
jest nieco dziwaczna, ekonomicznie i społecznie nieopłacalna.
A co jeśli to ojciec prowadzi dziecko do przedszkola by pracować. Też się nie opłaca?
Pracowałam, moje dziecko było w przedszkolu. I zapewniam cię, że było to opłacalne i ekonomicznie i społecznie. I bez szkody dla dziecka.
Kobiety potrafią liczyć. I podejmować racjonalne decyzje, zarówno zawodowe jak i rodzicielskie. W imieniu kobiet mających male dzieci dziękuję ci za opinię, ale nie sądzę by stała się ona cennym wkładem w procesy decyzyjne kobiet na drodze godzenia pracy zawodowej z macierzyństwem.
Nie rozumiem też czy uważasz, że trzeba zlikwidować pracę kobiet, które mają małe dzieci, czy też przedszkola? Bo ja jestem jak najbardziej za tym, by jak najwięcej zakładów pracy umożliwiało mamom małych dzieci pracę z dziećmi. Ale to wymaga ogromnych nakładów. Choć w tych firmach, które decydują się takie koszty ponieść, te nakłady się zwracają.
8. Na końcu piszesz coś o ocenie.
A gdzież ja wymieniłem w moim poprzednim poście imię RUTA ?
Nie piszę, że oceniasz mnie, ale że oceniasz kobiety. I apeluję o to, byś był w tych ocenach ostrożniejszy i bardziej empatyczny. Tak po ludzku apeluję. Oceny to nie najlepszy sposób funkcjonowania z bliźnimi. Kobiety to też bliźni.
9. Nawiasem - to jedna z najbardziej denerwujących cech kobiet
( może nie wszystkich ).
Cokolwiek powiesz - wszystko odniosą do siebie, wszystko wiążą z własną osobą.
"Nie wszystkie" kobiety, to kolejny zbiór pusty. Nie wiem jakie znasz kobiety, ja nie odnoszę twojej wypowiedzi do siebie. Oceniam sposób w jaki generalizujesz i w jaki wypowiadasz się o kobietach, oraz struktury logiczne twojej wypowiedzi. Nie ma to ze mną nic wspólnego.
10. Nie potrafią rozgraniczyć własnych emocji od tematów obcych.
Jak na razie to ja jestem zupełnie spokojna. Po prostu nie zgadzam się z twoim wywodem o kobietach. I w przeciwieństwie do ciebie, nie uciekam się do generalizacji rzucanych w przestrzeń, które w rzeczywistości są strzałami ad personam, nie chcę schodzić na taki poziom dyskusji. Choć oczywiście mogłabym napisać na przykład tak:
"Mężczyźni (nie wszyscy), lubią się wymądrzać w tematach na których się nie do końca znają, a gdy brakuje im argumentów w dyskusji, uciekają się do argumentów ad personam pod pozorem generalizacji".
Inna sprawa, że dokładnie to robisz. Nie zarzucasz mi wprost, że nie potrafię rozgraniczyć swoich emocji od tematów obcych. Piszesz tylko, że niektóre kobiety tak mają. Sprytnie, bo w odniesieniu do mojej wypowiedzi nie byłbyś w stanie takiego stwierdzenia obronić. Erystyka. Sztuka sprowadzania dyskusji na manowce i prowadzenia jałowych debat.
11. Ja nie jestem twoim mężem ( na twoje szczęście, albo moje, albo nasze nieszczęście - kto wie ).
Nie jesteś.
12. Twój mąż zapewne "atakował cię" w obu przypadkach z odmiennych powodów.
To też człowiek i ma gorsze dni, a ty pod ręką byłaś.
Wybacz, ale lepiej niż ty znam mojego męża. Mój mąż atakował mnie za każdym razem z tego samego powodu. Jest osobą uzależnioną. Potrzebował mnie atakować. A argumentów do ataku dostarczało mu otoczenie. Na przyklad koledzy mówiący, że to nieopłacalne, bym prowadziła dziecko do przedszkola, po to by pracować. I wyliczający mu, ile też on do tego dokłada. Nawet koszty mojego makijażu, którego nie musiałabym robić siedząc w domu. I szpilek oraz garniturów, których do domu też bym nie kupowała. Nie wiem, czy policzyli dodatkowe litry zużytej wody, bo może siedząc w domu mogłabym nie brać rano prysznica
13. Tacy są ludzie, także mężczyni.
Ja znam ludzi, także mężczyzn, którzy nie atakują nikogo dlatego, że mają gorszy dzień, i tylko dlatego, że jest pod ręką.