Ruta pisze: ↑04 gru 2022, 22:19
mgła pisze: ↑04 gru 2022, 19:26
Ruta pisze: ↑01 gru 2022, 22:11
Pavle,
Uznaję, że mówimy tak różnymi językami, że trudno o porozumienie.
I dalsza rozmowa nie ma sensu. Mam tu podobne poczucie jak ty, kręcenia się w kólko.
Zupełnie nie rozumiem, jak możesz nie rozumieć tak prostych treści, napisanych kolejno przez tyle kobiet.
Natomiast zakończenie pokojowej deklaracji słowami "ty masz rację, a ja święty spokój" w moim odczuciu nie należy do najgrzeczniejszych. Tak jak zadeklarowałam, będę spokojnie w takich sytaucjach zwracać uwagę, zamiast się pienić i odpowiadać równie niegrzecznie - i zwracam.
Hej, a to należy do najgrzeczniejszych?
Masz Ruta może więcej czasu niż Pavel, Twoje posty są długie i zawiłe i przedarcie się przez nie, zrozumienie o co Ci chodzi jest także dla mnie trudne.
Więc, ja też, choć jestem kobietą, nie rozumiem.
Tak to często bywa w codzienności z mężczyznami. Ustępują, bo nie mają siły i ochoty na niekończące się dyskusje. Co nie znaczy, że kobiety mają rację.
Masz rację. Moja odpowiedź nie należy do miłych. Ani grzecznych. Odpisałam wprost z poczucia urazy. Nie jestem z tego dumna. Nadal czuję się wzburzona i dotknięta.
Natomiast jeśli chodzi o wycofywanie się mężczyzn "dla świętego spokoju", mam przeciwne doświadczenia. Przeciętny mężczyzna dokąd sądzi, że udowodni swoją rację, dotąd ją udowadnia. Wiem, bo w tym zakresie funkcjonuję na sposób męski.
Wycofanie ma charakter taktyczny, by nie odnieść porażki i nie odpowiadać na niewygodne pytania. Jak choćby o autora teorii "o męskim napięciu i kobiecym PMS". Sprawdziłam sama. Gray sformułował tylko to, co Pavel napisał o sprężynie i fali. Reszta podanej teorii nie jest autorstwa Graya. To porównanie autorstwa Pavla.
To dziwne, że pisałaś "wprost z poczucia urazy" w tym samym poście w którym napisałaś, że " Tak jak zadeklarowałam, będę spokojnie w takich sytaucjach zwracać uwagę, zamiast się pienić i odpowiadać równie niegrzecznie - i zwracam.".
Ja odebrałem ten post jako obraźliwy i prowokacyjny. I potrzebowałem nieco czasu, by powalczyć ze sobą, by jednak nie odpisać dokładnie i szczegółowo.
Nie oczekuję przeprosin, dla jasności, widząc bowiem co pisałaś po tym poście - najpierw przepraszasz, po chwili robisz to samo tylko w większej skali.
Ten post do którego się odnoszę czy też twój ostatni twój post świadczą wg mnie o tym, że niekoniecznie odczekujesz aż ci ostygną emocje.
A pisałaś, że to moje posty są takie emocjonalne, a "Nie widzę takiego rodzaju emocji w tym co piszą kobiety". Proponuję przeczytać ten post ponownie i pomyśleć, czy na pewno nie masz zamiaru wywoływać wojny damsko-męskiej. Podejrzewam, że ten post mógł urazić uczucia mężczyzn. Mnie nie tylko uraził, ale i mnie zasmucił. W moim odbiorze bowiem sama sobie robisz szkodę pisząc takie rzeczy.
Dzisiaj, zanim odniosłem się do twego postu, postanowiłem poczekać do czasu aż me emocje ostygną na tyle, że nie będę skory zakończyć go pewnym cytatem który padł w tym wątku. Udało się, więc piszę
Przy okazji: ja doskonale rozumiem "proste teksty pisane kolejno przez tyle kobiet". Po prostu niekoniecznie się ze wszystkim co zostało napisane zgadzam, co ciekawe niemal w całości ma niezgoda dotyczy tego co napisałaś akurat ty. I nie chodzi o fragmenty w których dzieliłaś się osobistym doświadczeniem.
W pewnym sensie masz rację, moje wycofanie z dyskusji miało również charakter taktyczny i był chęcią unikcięcia porażki. Tyle, że powody tego wycofania są inne niż opisujesz mierząc mnie swoim doświadczeniem (miarą?) lub zestawiając z "przeciętnym mężczyzną".
Widzisz, jestem starającym się nie praktykować racjoholikiem.
Z wieloletnim doświadczeniem udawadniania swej racji za wszelką cenę. Poprzez pobyt na forum Bóg mnie z tego wyleczył.
Czasem to wraca, ale Bogu dzięki potrafię się z tego wycofać.
Taktyczność mego wybiegu polegała na tym, że odpisując wyczerpująco - przegrałbym. Nie z tobą. Z sobą.
Gdybym dokładnie rozebrał na czynniki pierwsze twoje posty, cytował to co piszesz i wklejał cytaty w których ja i inni pisali to do czego się odnosisz (uwierz, korciło mnie przed i po napisaniu tego posta z "ty masz rację a ja święty spokój"), wyszłaby pokaźna ilość manipulacji, nadinterpretacji, przeinaczeń, zaprzeczania samej sobie, odnoszenia się do tez które nie padły. Chyba, że to licentia poetica, jeśli tak, mocno jej nadużywasz.
Zadanie wbrew temu co ci się najwyraźniej wydaje byłoby dość łatwe, aczkolwiek ze względu na ilość cytowań i opisywania - czasochłonne. W moim odbiorze niespecjalnie wysoko zawiesiłaś poprzeczkę. To nie prowokacja, po prostu tak uważam.
Podkreślam, że mimo wizji pisania dłuuuuuugaśnego posta co zajęłoby najpewniej kilka godzin, pokusa napisania była przeogromna.
Na szczęście udało się z tą pokusą wygrać.
Nikt by na tym nie wygrał. Ani ja, ani ty.
Zyskałbym tyle tylko, że wykazałbym coś co dotknęłoby cię zapewne jeszcze mocniej, odpisałabyś coś następnego i pisalibyśmy dalej. Niespecjalnie jestem zainteresowany zabawą w której kto napisze więcej postów ma "rację". Niespecjalnie potrzebuję takich zwycięstw.
A tak szczerze mówiąc samą rację mam w nosie. Jak dla mnie możesz zostać sobie ze swoimi wyobrażeniami, to twoja sprawa, twoje życie.
W tym temacie odezwałem się głównie dlatego, że pewne tezy były moim zdaniem szkodliwe, krzywdzące nie tylko dla autora wątku w którym się to zaczęło, ale i dla kobiet/panów na forum w ogóle. I do tego zdążyłem się odnieść. To, czy i kto oraz jak to każdy zrozumie, odbierze, weźmie dla siebie - to już wybór czytających.
Odnośnie "niewygodnych pytań", z chęcią odpiszę na to konkretne które padło w zacytowanym powyżej poście.
Moje odniesienie do Greya zaczynało się i konczyło na "fali" i "sprężynie". Cała reszta to moja "twórczość". Nie maiłem intencji sprawienia wrażenia, że jest inaczej. Gdybym powoływał się na Greya, posłużyłbym się cytatem - tak stanowi regulamin forum, a ja jako moderator, wypadałoby bym o tym pamiętał
.
Myślę natomiast, że co do istoty moja "teoria"
jest trafna. I chyba to jest istota, nie zaś autorstwo.
Śmieję się, że to teoria, bo po prawdzie to oczywista oczywistość.
Mało niewygodne pytanie
Rozumiem, że zwrot "ty masz rację, a ja święty spokój" mógł cię urazić i zostać odebrany jako niegrzeczny.
Nie zamierzam natomiast za niego przepraszać.
Pamiętam, gdy kilka lat temu na forum napisał tak nałóg. Ja też się zagotowałem
Postanowiłem jednak się temu przyjrzeć i doszedłem do wniosku, że źródło tych trudnych emocji nie wynikało z tego zwrotu, a z tego co było we mnie. Mechanizmy racjoholizmu, tak konkretniej
Ruta pisze:
***
W tym akurat przypadku nie zamierzałam prowadzić dyskusji. Miałam szczery zamiar wyjaśnić, jak problem PMS wygląda po stronie kobiety, która go doświadczyła. Myślę, że podobne intencje miały koleżanki.
Rzecz w tym, że koledzy nie mieli ochoty nic się dowiadywać. Zbyt późno zdałam sobie z tego sprawę. Panowie lepiej od kobiet, które doświadczały lub doświadczają ciężkich PMS, wiedzą, że kobietom chodzi tylko o to, by usprawiedliwiać przemoc biologią i mieć comiesięczne dostawy kebabów. W zębach.
Wszak są specjalistami od PMS i kobiecych cykli. Mają analogiczne do cyklu problemy, jak sami stwierdzili, są to kolejno: zmęczenie i frustracje, napięcie seksualne, swoje trudności, różne głupoty. Z tymi "różnymi głupotami" mogę się nawet zgodzić. I tak, jest to zgryźliwy komentarz, wyrażający moje odczucia i refleksje, do sposobu odnoszenia się do wypowiedzi kobiet. I moje tym wzburzenie.
Dla wyjaśnienia, tak krótko.
To twoja (nad)interpretacja postawy mężczyzn z którą zupełnie się nie utożsamiam. Szczerze mówiąc wątpię, że którykolwiek z panów którzy się tu udzielali ma inaczej niż ja. Nie jesteśmy, wbrew twym (nie wprost) insynuacjom, debilami. Generalnie w wielu z twych postów w tym wątku wybrzmiewa mi infantylizacja panów na forum i poza nim. Bez względu na to czy to celowy zabieg mający nas deprecjonować, czy też twoje postrzeganie mężczyzn - najbardziej szkodzisz tym samej sobie.
Dodam również, że to co napisałaś o moim i innych panów oraz pań (którzy się z twoimi twierdzeniami nie zgadzali) odbiorze, świadczy wg mnie o tym, że albo się w to co napisali nie wczytałaś, albo nie postarałaś się zrozumieć, dlaczego napisali to co napisali.
I wciąż używasz tych samych złośliwych i kompletnie nieprawdziwych argumentów oraz najwyraźniej dużej ilości "licentia poetica".
Warto się zastanowić czy to studenci tacy niekumaci, czy wykład był do bani.
Nie wiem jak wyszło, ale starałem się wznieść na dostępne mi wyżyny subtelności.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk