Czy jest ktoś po uniewaznieniu ślubu kościelnego?
Moderator: Moderatorzy
Czy jest ktoś po uniewaznieniu ślubu kościelnego?
Witajcie ... jestem nową osobą.. jeszcze mężatką... jeszcze ... coraz bardziej myślę o uniewaznieniu małżeństwa.. wiem że przed Bogiem jesteśmy nierozerwalni Ale... I tu moje pytanie ... jeśli ktoś ma to za sobą ... czy mógłby mi ktoś wytłumaczyć jak to wygląda ... ? pozdrawiam wszystkich
Re: Czy jest ktoś po uniewaznieniu ślubu kościelnego?
Witaj wkryzysie na naszym forum.
Po pierwsze nie ma unieważniania sakramentu małżeństwa. Istnieje tylko możliwość przeprowadzenia procedury stwierdzenia nieważności małżeństwa. To znaczy, że on nie zaistniał. Unieważnia się coś, co chociaż przez chwilę było ważne.
Na pewno są tutaj i tacy. Przynajmniej pojawiali się.
Na koniec chciałem Ci przypomnieć, że internet nie jest anonimowy. Dlatego pisząc staraj się nie podawać szczegółów, które mogłyby pozwolić za zidentyfikowanie Ciebie i Twojej rodziny.
Po pierwsze nie ma unieważniania sakramentu małżeństwa. Istnieje tylko możliwość przeprowadzenia procedury stwierdzenia nieważności małżeństwa. To znaczy, że on nie zaistniał. Unieważnia się coś, co chociaż przez chwilę było ważne.
Na pewno są tutaj i tacy. Przynajmniej pojawiali się.
Na koniec chciałem Ci przypomnieć, że internet nie jest anonimowy. Dlatego pisząc staraj się nie podawać szczegółów, które mogłyby pozwolić za zidentyfikowanie Ciebie i Twojej rodziny.
Re: Czy jest ktoś po uniewaznieniu ślubu kościelnego?
Znaczy tak chodziło mi o stwierdzenie nieważności...
Re: Czy jest ktoś po uniewaznieniu ślubu kościelnego?
"wiem że przed Bogiem jesteśmy nierozerwalni Ale"
ale CO ?
Myślę ( wiem w zasadzie ) , że wiele osób na tym forum
myślało o tej możliwości .
To całkowicie normalne .
Instynktowne poszukiwanie "Wyjścia Awaryjnego"
z mocno niekomfortowej sytuacji .
Ale jest jeszcze takie powiedzenie
"trafić z deszczu pod rynnę"
albo "zamienił stryjek siekierkę na kijek" .
Sama procedura wygląda dość podobnie do innych procedur sadowych .
Zasadniczo trzeba wykazać , że nie doszło do zawarcia ważnego małżeństwa
i podać PRZYCZYNĘ wg. prawa kanonicznego .
W Internecie sporo na ten temat , a paragrafy ogólnodostępne .
Zasadnicze pytanie .
Czy kryzys ( a tak się autorko WKRYZYSIE sama określiłaś )
stanowi podstawę do stwierdzania nieważności ???
Wątpię , bo kryzysy ( większe lub mniejsze )
mają wszystkie małżeństwa .
ale CO ?
Myślę ( wiem w zasadzie ) , że wiele osób na tym forum
myślało o tej możliwości .
To całkowicie normalne .
Instynktowne poszukiwanie "Wyjścia Awaryjnego"
z mocno niekomfortowej sytuacji .
Ale jest jeszcze takie powiedzenie
"trafić z deszczu pod rynnę"
albo "zamienił stryjek siekierkę na kijek" .
Sama procedura wygląda dość podobnie do innych procedur sadowych .
Zasadniczo trzeba wykazać , że nie doszło do zawarcia ważnego małżeństwa
i podać PRZYCZYNĘ wg. prawa kanonicznego .
W Internecie sporo na ten temat , a paragrafy ogólnodostępne .
Zasadnicze pytanie .
Czy kryzys ( a tak się autorko WKRYZYSIE sama określiłaś )
stanowi podstawę do stwierdzania nieważności ???
Wątpię , bo kryzysy ( większe lub mniejsze )
mają wszystkie małżeństwa .
Re: Czy jest ktoś po uniewaznieniu ślubu kościelnego?
Wkryzysie, może chciałabyś opisać troszkę szczegółowiej swoją sytuację?
Łatwiej będzie się odnieść do Twoich pytań.
Łatwiej będzie się odnieść do Twoich pytań.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Czy jest ktoś po uniewaznieniu ślubu kościelnego?
Witam.
Jestem tu nowa i chciałabym rozwinąć ten temat, a raczej się dopytać. Miesiąc temu, po 21 latach małżeństwa otrzymałam rozwód, choć sprawa się jeszcze nie zakończyła, ponieważ mąż złożył odwołanie do wyższej instancji (rozwód wyłączne z Jego winy z orzeczeniem alimentów dla mnie - o rozwód wystąpił On). Ja nie chciałam tego rozwodu, mimo, że mąż wyprowadził się do kochanki już półtora roku temu i ma z nią dziecko, ale niestety uległam tłumaczeniom mego adwokata, że i tak prędzej, czy później do tego dojdzie,a będą to tylko niepotrzebne koszty dla mnie. Ale w sumie nie o tym miałam pisać.
Najważniejszy jest fakt, że mąż wrócił do swojej pierwszej miłości sprzed dwudziestu kilku lat, z którą był przez 5 lat od lat szkolnych i jak to On napisał do mnie: "Mimo tych 21 lat spędzonych z tobą, to Ją zawsze miałem w sercu!". Chcę dodać, że ja nie byłam powodem ich rozejścia, bo rzucił ją, zanim mnie poznał.
Poza tym, w trakcie trwania małżeństwa wyszło kilka zatajonych spraw z życia męża, począwszy od ukrycia problemu alkoholowego, skończywszy na kilku innych drobniejszych sprawach. Ja sama pochodzę z rodziny alkoholika (mąż niestety również) i przed ślubem zawarliśmy w kościele jakąś klauzulę (teraz już nie pamiętam jak to było, i co to było, ale na nauczkach przedmałżeńskich poinformowano nas, że można coś takiego zawrzeć i będzie to ewentualną podstawą do stwierdzenia nieważności małżeństwa, poprzez zatajenie).
Mimo ogromnych problemów i multum kryzysów w małżeństwie przez nadużywanie alkoholu przez męża, nawet nie myślałam o rozwodzie, ale ostatnio sporo osób, nawet szafarz z naszego kościoła twierdzi, że powinnam założyć sprawę o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Sama nie wiem, czy powinnam. Po tym wszystkim, co się stało, gdy miesiącami podczas ciężkiego załamania nerwowego analizowałam wszelkie zachowania męża przez lata, to faktycznie doszłam do wniosku, że On mnie chyba nigdy nie kochał i wziął ze mną ślub, bo byłam dziewczyną ze sceny, ze "świata", za którą wielu zaglądało, a żadnemu się nie udało. Poza tym, bardzo chciałam zachować dziewictwo do samego małżeństwa i to mi się udało (choć miałam 26 lat), ale już 3 tygodnie po ślubie zaczęła się moja gehenna z mężem. Może ten długo wyczekiwany owoc okazał się zbyt mało satysfakcjonujący? Może stwierdził, że nie warto było?
Co mam robić? Jestem rozdarta. Z jednej strony ciągle się modlę za Niego, choć był też czas, że Go wręcz nienawidziłam za to co zrobił synowi (teraz ma 15 lat) i dla mnie (i robi zresztą nadal razem ze swoją kochanką), a z drugiej strony rozważam założenie takiej sprawy. Co mam robić?
Jolka72
Jestem tu nowa i chciałabym rozwinąć ten temat, a raczej się dopytać. Miesiąc temu, po 21 latach małżeństwa otrzymałam rozwód, choć sprawa się jeszcze nie zakończyła, ponieważ mąż złożył odwołanie do wyższej instancji (rozwód wyłączne z Jego winy z orzeczeniem alimentów dla mnie - o rozwód wystąpił On). Ja nie chciałam tego rozwodu, mimo, że mąż wyprowadził się do kochanki już półtora roku temu i ma z nią dziecko, ale niestety uległam tłumaczeniom mego adwokata, że i tak prędzej, czy później do tego dojdzie,a będą to tylko niepotrzebne koszty dla mnie. Ale w sumie nie o tym miałam pisać.
Najważniejszy jest fakt, że mąż wrócił do swojej pierwszej miłości sprzed dwudziestu kilku lat, z którą był przez 5 lat od lat szkolnych i jak to On napisał do mnie: "Mimo tych 21 lat spędzonych z tobą, to Ją zawsze miałem w sercu!". Chcę dodać, że ja nie byłam powodem ich rozejścia, bo rzucił ją, zanim mnie poznał.
Poza tym, w trakcie trwania małżeństwa wyszło kilka zatajonych spraw z życia męża, począwszy od ukrycia problemu alkoholowego, skończywszy na kilku innych drobniejszych sprawach. Ja sama pochodzę z rodziny alkoholika (mąż niestety również) i przed ślubem zawarliśmy w kościele jakąś klauzulę (teraz już nie pamiętam jak to było, i co to było, ale na nauczkach przedmałżeńskich poinformowano nas, że można coś takiego zawrzeć i będzie to ewentualną podstawą do stwierdzenia nieważności małżeństwa, poprzez zatajenie).
Mimo ogromnych problemów i multum kryzysów w małżeństwie przez nadużywanie alkoholu przez męża, nawet nie myślałam o rozwodzie, ale ostatnio sporo osób, nawet szafarz z naszego kościoła twierdzi, że powinnam założyć sprawę o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Sama nie wiem, czy powinnam. Po tym wszystkim, co się stało, gdy miesiącami podczas ciężkiego załamania nerwowego analizowałam wszelkie zachowania męża przez lata, to faktycznie doszłam do wniosku, że On mnie chyba nigdy nie kochał i wziął ze mną ślub, bo byłam dziewczyną ze sceny, ze "świata", za którą wielu zaglądało, a żadnemu się nie udało. Poza tym, bardzo chciałam zachować dziewictwo do samego małżeństwa i to mi się udało (choć miałam 26 lat), ale już 3 tygodnie po ślubie zaczęła się moja gehenna z mężem. Może ten długo wyczekiwany owoc okazał się zbyt mało satysfakcjonujący? Może stwierdził, że nie warto było?
Co mam robić? Jestem rozdarta. Z jednej strony ciągle się modlę za Niego, choć był też czas, że Go wręcz nienawidziłam za to co zrobił synowi (teraz ma 15 lat) i dla mnie (i robi zresztą nadal razem ze swoją kochanką), a z drugiej strony rozważam założenie takiej sprawy. Co mam robić?
Jolka72
Re: Czy jest ktoś po uniewaznieniu ślubu kościelnego?
Witaj Jolka72 na naszym forum.
Możesz pisać tutaj, a możesz również założyć swój własny wątek.
Możesz pisać tutaj, a możesz również założyć swój własny wątek.
Re: Czy jest ktoś po uniewaznieniu ślubu kościelnego?
Hej Jolka
To Twoje życie i Twoje konsekwencje wiec z decyzja nie ma co sie spieszyc.
Mi powiedziano, że jak jest nieważnie zawarte to bedzie i za rok i za 10 lat nieważnie zawarte. Wiec nikt mnie nie goni.
I Tobie też chce to napisac.
Przemodl, porozmawiaj z kims Tobie bliskim, może wstąp do jakies wspólnoty.
Emocje jakie masz też wyciszysz za ten czas bo emocje to zly doradca.
I wtedy na pewno cos zadecydujesz.
Pozdrawiam
To Twoje życie i Twoje konsekwencje wiec z decyzja nie ma co sie spieszyc.
Mi powiedziano, że jak jest nieważnie zawarte to bedzie i za rok i za 10 lat nieważnie zawarte. Wiec nikt mnie nie goni.
I Tobie też chce to napisac.
Przemodl, porozmawiaj z kims Tobie bliskim, może wstąp do jakies wspólnoty.
Emocje jakie masz też wyciszysz za ten czas bo emocje to zly doradca.
I wtedy na pewno cos zadecydujesz.
Pozdrawiam