Re: Do mężów : po co jest żona?
: 13 cze 2018, 13:16
W końcu facet wszedł w temat , nie powierzchownie. Dziękuję.
Oczywiście, że idealnie zrozumiałeś prawdziwe pytanie : po co jestem. Dziękuję.
Faktycznie jestem kłębkiem żalu i frustracji.
Oczywiście, że sama zawęziłam siebie do czegoś, co na nawet trudno nazwać poza funkcją. Poddałam się, bo torpedował moje aktywności, że przez nie zaniedbuję jego i dzieci. I że nikt normalny mając małe dzieci tak nie funkcjonuje. Odpuściłam i poczułam się jak żywy mop. Bo jestem tak samotna, tak nieszczęśliwa i tak bezwartościowa, jak nigdy. A gdy narzekałam, otrzymywałam komunikat : a czego ty się spodziewałaś? Jesteś matką!
Czyli to miało być oczywiste, że ja rezygnuję, ja się poddaję, ja się poświęcam, tylko że miałam to przyjąć z pokorą i z uśmiechem.
W obecnym stanie jedyny sposób abym odżyła, to zbudować dom.....z kimś innym, nie mam na myśli mężczyzny, tę pokusę już odrzuciłam. Ale mam na myśli, babcie. Myślę, że jak zamieszka ze mną inna dorosła osoba i mi pomoże, to ja odżyję. A on będzie mógł wracać do nas...po to by nas odwiedzić, pogłaskać dzieci, spędzić z nami trochę czasu, przelecieć żonkę, sprawdzić czy wszystko idzie jak trzeba, odpocząć i ...wrócić do swojego świata. Ja już innej opcji nie widzę.
Widzisz - chciałam być towarzyszką, jak piszesz, a pogodzić się muszę z rolą skrzynki narzędzi. I tymi narzędziami działać, byle wytrwać, byle spajać.
I tu jest żal.
Oczywiście, że idealnie zrozumiałeś prawdziwe pytanie : po co jestem. Dziękuję.
Faktycznie jestem kłębkiem żalu i frustracji.
Oczywiście, że sama zawęziłam siebie do czegoś, co na nawet trudno nazwać poza funkcją. Poddałam się, bo torpedował moje aktywności, że przez nie zaniedbuję jego i dzieci. I że nikt normalny mając małe dzieci tak nie funkcjonuje. Odpuściłam i poczułam się jak żywy mop. Bo jestem tak samotna, tak nieszczęśliwa i tak bezwartościowa, jak nigdy. A gdy narzekałam, otrzymywałam komunikat : a czego ty się spodziewałaś? Jesteś matką!
Czyli to miało być oczywiste, że ja rezygnuję, ja się poddaję, ja się poświęcam, tylko że miałam to przyjąć z pokorą i z uśmiechem.
W obecnym stanie jedyny sposób abym odżyła, to zbudować dom.....z kimś innym, nie mam na myśli mężczyzny, tę pokusę już odrzuciłam. Ale mam na myśli, babcie. Myślę, że jak zamieszka ze mną inna dorosła osoba i mi pomoże, to ja odżyję. A on będzie mógł wracać do nas...po to by nas odwiedzić, pogłaskać dzieci, spędzić z nami trochę czasu, przelecieć żonkę, sprawdzić czy wszystko idzie jak trzeba, odpocząć i ...wrócić do swojego świata. Ja już innej opcji nie widzę.
Widzisz - chciałam być towarzyszką, jak piszesz, a pogodzić się muszę z rolą skrzynki narzędzi. I tymi narzędziami działać, byle wytrwać, byle spajać.
I tu jest żal.
mare1966 pisze: ↑12 cze 2018, 16:36 PO CO JEST ŻONA ?
To byłby bardzo dobry tytuł na książkę ,
pewnie bardzo obszerną .
......." a po cio ? " , "a na cio ? " , " a laczego ? "
takie "niemądre" pytania zadawaliśmy jako dzieci
Soprasiu ,
twoje pytanie jest chyba jeszcze szersze :
PO CO JA JESTEM ?
No , ale skupmy się na "roli" żony .
Małżeństwo to jest pewien układ , współzależność , relacja .
Strony są co do zasady równe .
Małżeństwo to jakby taka dwuosobowa firma .
Tu nie warto konkurować ze sobą , warto współpracować
DLA OBOPÓLNYCH KORZYŚCI .
Po prostu tak jest świat urządzony , że facet potrzebuje kobiety ,
a kobieta faceta .
ON POTRZEBUJE ( czyli wychodzi od siebie , to jest potrzeba wewnętrzna )
ONA POTRZEBUJE ( czyli wychodzi od siebie , to jest potrzeba wewnętrzna )
POTRZEBUJEMY SIEBIE NAWZAJEM
Tylko , aby ten układ miał być KORZYSTNY ( z korzyścią dla obojga )
musi być w RÓWNOWADZE .
"TAK SIĘ GRA JAK PRZECIWNIK POZWALA"
.......... tak tu nie ma przeciwnika , ale powiedzonko jest prawdziwe
Ty wyraziłaś NIEMĄ ZGODĘ na obecny stan .
I teraz uwaga - nie możesz odwrócić tej sytuacji z dnia na dzień .
Druga strona będzie się buntowała , to naturalne .
Ty sama chyba ZAWĘZIŁAŚ SIEBIE do roli żony czy mamy ,
zapomniałaś , że jesteś .......... no jakaś tam ,
ze swoimi zainteresowaniami , marzeniami
nie związanymi z rolami jakim się "poddałaś" .
Ale ktoś ci kazał rezygnować całkowicie z siebie ?
Sama w to weszłaś , dałaś to przyzwolenie .
Czasem się mawia ( nie cierpię tego rozumienia ) ,
że kobietę się zdobywa .
........... no ale skoro tak ,
to jaki sens zdobywać coś drugi raz ( nie wspomnę o setnym razie )
Inny obraz - facet poluje , wstał raniutko , szuka , goni za tym ,
pełne poświęcenie
........... no ale jak już ustrzeli TO JEGO
konsumuje
I od razu . Kobiety nie lepsze .
Milutkie , aż nie powie "TAK" i zrobi dziecko .
Potem odstawka .
---------------------------
Wtłoczono nam go głowy
taki "romantyczno - naiwny" model małżeństwa ,
z tw. "wielką miłością" itp. bzdurami .
Wspólne wartości i przyjaźń to są chyba najlepsze fundamenty
dobrego małżeństwa .
Ale do tego potrzeba dojrzałości obojga .
Osoba dojrzała jest świadoma także i swoich potrzeb ,
bo kocha i samą siebie .
Nie chodzi tu o jakiś egoizm , ale o minimum CZASU dla siebie ,
UWAGI poświęconej sobie , minimum ZAINTERESOWANIA sobą .
"Rezygnacja z siebie" to jak jazda bez ładowania akumulatora .
Prędzej czy później przestaje działać .
================================================================
Widać , w tym pisaniu
jak ta frustracja z ciebie krzyczy ,
pretensje już do "całego męskiego rodzaju" .
Tak daleko nie pojedziesz .
======================================================================
Żona to jest towarzyszka podróży ,
jest jak pełny zestaw narzędzi wszelakich ,
jak mapa i kompas ,
śpiwór i poduszka ,
jak namiot ,
jak lustro
i foliowy worek ,
menażka .
Jednym słowem to coś multifunkcyjnego ,
GADA , żyje i samo chodzi ( z własnym napędem ) .
Umila i ubarwia życie .
Po prostu rewelacja .
Ma jedną wadę .
Zaprogramowana w nieznanym języku ,
nie można się dobrać do tego .