Z tego zdania ,nie wiem czy dobrze wnioskuję , to nie było dla Ciebie szczytem przyjemności ...Angela pisze:Zwodziłam, bojąc się jego złości, mówiłam ,,może" i odwlekałam przyjście do sypialni. Jeżeli nie zdołał zasnąć, to dopiero go złościło.
Czyli nie była ? Skąd wiadomo jak kto przeżywa ? Chyba że nie kończyło sie to dla Ciebie zwykle orgazmem ,no to faktycznie problem ,jakoś sobie nie wyobrażam bym sam miał czerpać przyjemność w zbliżeniu z żoną ,przecież to forma miłości którą pragnę , jak dla mnie przede wszystkim , obdarzać drugiego .Angela pisze: Z drugiej strony, jeżeli byłaby to zawsze taka sama przyjemność jak dla mężczyzny, to co, ,,na złość babci odmrożę sobie uszy?
U nas niestety był taki problem że to była przez długi czas jedyna forma okazywania sobie miłości przez bliskość , dotyk ,brakowało form pośrednich choćby przytulenia , jakiś drobnych gestów ,dotyku , tu niestety ja czuję się winny w braku okazywania żonie takiej formy czułości ,zresztą ja sam zdałem sobie sprawę że moim językiem miłości jest dotyk którego również nie otrzymywałem , oraz afirmacja której mi ogromnie brakowało ,ale zwerbalizowałem sobie to stosunkowo niedawno .
Ja też nie uważam że mam przełącznik on - off , może nie mam jak kobieta że dobry seks (po mojemu zbliżenie) zaczyna sie od porannej kawy ,ale jeśli jestem traktowany przez żonę obcesowo ,nie mówiąc o pomiataniu czy poniżaniu , braku z Jej strony czułości , to nie mam na takie rzeczy żadnej ochoty z prostej przyczyny , jak doświadczyć bliskości - zbliżenia w poczuciu takiego emocjonalno- werbalno- psychicznego oddalenia , czego nieraz notabene żona oczekiwała ?