Strona 38 z 74

Re: Echo Słowa

: 21 maja 2019, 23:05
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/v_19/2105p/czyt.php3
Dz 14, 19-28
Do Listry nadeszli Żydzi z Antiochii i z Ikonium. Podburzyli tłum, ukamienowali Pawła i wywlekli go za miasto, sądząc, że nie żyje. Kiedy go jednak otoczyli uczniowie, podniósł się i wszedł do miasta, a następnego dnia udał się razem z Barnabą do Derbe.
W tym mieście głosili Ewangelię i pozyskali wielu uczniów, po czym wrócili do Listry, do Ikonium i do Antiochii, umacniając dusze uczniów, zachęcając do wytrwania w wierze, «bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego». Kiedy w każdym Kościele wśród modlitw i postów ustanowili im starszych, polecili ich Panu, w którego uwierzyli.
Potem przeszli przez Pizydię i przybyli do Pamfilii. Głosili słowo w Perge, zeszli do Attalii, a stąd odpłynęli do Antiochii, gdzie za łaską Bożą zostali przeznaczeni do dzieła, które wykonali.
Kiedy przybyli i zebrali miejscowy Kościół, opowiedzieli, jak wiele Bóg przez nich zdziałał i jak otworzył poganom podwoje wiary. I dość długi czas spędzili wśród uczniów.
J 14, 27-31a
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie.
A teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie. Już nie będę z wami wiele mówił, nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego we Mnie. Ale niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca i że tak czynię, jak Mi Ojciec nakazał»
Tak mi się skojarzyło, że perypetie św. Pawła w Listrze jakoś przypominają mi losy małżeństwa. On i to miasto spotykają się. Przychodzi potężna fascynacja, która sięga aż po ubóstwienie – jedna strona uznaje drugą za boga. Dobra reakcja owej drugiej strony ocala relację i ona zaczyna się pogłębiać i stabilizować. Wtedy jednak ingeruje w nią ktoś z zewnątrz i ją niszczy. Miasto, które ubóstwiało apostoła, kamienuje go i wyrzuca poza swe granice jak śmiecia, w przekonaniu, że to już koniec. To jest dno kryzysu. Paweł jednak żyje: w otoczeniu wspólnoty wstaje na nogi. Na razie opuszcza miasto pogrążone w amoku, ale niebawem do niego wraca, a później jeszcze raz, i jeszcze. Tamtejszy Kościół krzepnie, jego relacje z Pawłem stają się dojrzałe i trwałe. Zło w mieście jest nadal, ale już nie szaleje.
To była pierwsza i zarazem wyjątkowo burzliwa podróż misyjna św. Pawła. Wraca z niej do kościoła w Antiochii syryjskiej: to duża, dojrzała gmina, którą on sam założył, w której czuł się jak w domu. Pozostał tam dłuższy czas. Odpoczywał, nabierał sił. Mimo niewątpliwych sukcesów swej wyprawy nie próbował dalej żyć w biegu. Potrzebował czasu spokoju, pokoju i ciepła ludzkich serc wokół. Nie po to, żeby tam zostać już na stałe, lecz aby iść dalej, jak już nabierze sił.
Wiedział też, że tego samego potrzebowały młode kościoły w Listrze, Ikonium, Antiochii Pizydyjskiej i Perge. Z narażeniem życia wraca do nich zaraz po prześladowaniach, żeby je umocnić.
Chrystus także przed męką zapragnął spożyć paschę ze swymi uczniami i tak uczynił. Mając pełną świadomość tego, co go czeka, cieszył się wspólnotą. Wiedział, co Golgota będzie oznaczała także dla niej, i dlatego ją umacniał. Przestrzegał przed lękiem i trwogą, obdarzył ją pokojem, wszczepił ten pokój w nich; tak mocno, żeby nawet Jego śmierć nie zniszczyła go zupełnie, żeby ten pokój na dnie serc przetrwał. Pokazywał perspektywę: krzyż jest tylko etapem, dalej jest radość przebywania z Ojcem.
Pokój i ciepło wspólnoty przed trudnym doświadczeniem. I potem po nim. I dla mnie, i dla wspólnoty wokół mnie.

Re: Echo Słowa

: 23 maja 2019, 0:02
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/v_19/2205p/czyt.php3
J 15, 1-8
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.
Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami».
Przypowieść o winnym krzewie to historia miłosna. O miłości między krzewem, który jest osobą, samą miłością i źródłem miłości, a jego latoroślą, czyli drugą osobą. Na tym polega trwanie latorośli w krzewie: że te dwie osoby się kochają. Jedna jest uosobieniem bezwarunkowej, pełnej, bezgranicznej miłości. Z jej strony nie może być braku, oddzielenia się, wycofania, oziębienia. To, co się w tej miłości może stać, jej historia, dokonuje się więc po tej drugiej stronie. Jeśli człowiek kocha, to żyje i przynosi obfity owoc, jego życie jest obfite, on obfituje w życie. Jeżeli miłość w nim gaśnie, odcina się stopniowo od życiodajnych soków i usycha. Gdy już uschnie całkiem, latorośl jest martwa, już nie jest latoroślą.
Miłość między dwojgiem ludzi jest bardziej skomplikowana, bo tu brak może nastąpić z obu stron. To trochę tak, jakby latorośl chciała trwać w łączności z krzewem, a ktoś mógł ją odciąć wbrew jej woli. Tak jednak nie jest: nic może nas odłączyć od miłości Chrystusowej. Nic nie może mnie zmusić, żebym przestał kochać. Życiodajne soki nie płyną wtedy, gdy dwoje ludzi kocha się wzajemnie i są ze sobą szczęśliwi, lecz z każdym z nich płynie wtedy, gdy ta osoba kocha. Póki kocham, jestem żywą latoroślą i mogę przynieść owoc. Dopóki moja miłość jest Boża, pochodzi od Niego, jest zgodna z Jego wolą, to ona jest życiodajnym sokiem.
Bez miłości nic uczynić nie możemy, jesteśmy niczym, nic nie zyskamy. Z miłością możemy wszystko, o wszystko możemy prosić, a to nam się spełni. I Ojciec dozna przez to chwały, że przyniesiemy owoc. I właśnie wtedy, gdy łączymy się z Nim ze sobą więzami miłości, stajemy się Jego uczniami.

Re: Echo Słowa

: 23 maja 2019, 22:34
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/v_19/2305p/czyt.php3
J 15, 9-11
«Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.
To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna».
Dalszy ciąg wczorajszego tekstu jest jego kwintesencją: trwanie w Nim to trwanie w Jego miłości. Towarzyszy temu konkretne wskazanie drogi. Zachowanie Jego przykazań, życie Jego słowem, pozwala trwać w tej miłości. I za nim idzie obietnica: to przyniesie mi radość. Nie byle jaką, nie wesołość, nie chwilę radosnego uniesienia, lecz obecność Jego radości we mnie. Nie jakiejś jej cząstki, cienia, lecz jej pełni. Jezus wypełni mnie radością, jeśli zachowując Jego przykazania będę trwać w Jego miłości.
To takie proste, takie piękne i tak odległe. Na razie docierają do mnie pojedyncze promyki, muskają lekko i ulotnie. Poza tym zalega mrok. Wiem, że On tę radość daje, staram się przylgnąć do Niego jak najbliżej, ale nie potrafię rozproszyć tej chłodnej mgły wokół mnie. Jeszcze nie teraz.

Re: Echo Słowa

: 24 maja 2019, 22:27
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/v_19/2405p/czyt.php3
Ps 57 (56), 8 i 10. 11-12
Serce moje jest mocne, Boże, †
mocne jest moje serce, *
zaśpiewam psalm i zagram.
Będę Cię chwalił wśród ludów, Panie, *
zaśpiewam Ci psalm wśród narodów.
Twoja łaska sięga aż do nieba, *
a wierność Twoja po chmury.
Wznieś się, Boże, ponad niebiosa, *
nad całą ziemią Twoja chwała.
J 15, 12-17
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.
Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego.
Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby Ojciec dał wam wszystko, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali».
Dzisiejsza perykopa jest bezpośrednią kontynuacją wczorajszej. Przedwczoraj była mowa o trwaniu w Nim, wczoraj o trwaniu w Jego miłości, dziś o miłości wzajemnej między ludźmi. Przez moje lenistwo w tych dwóch dniach nie sprawdzałem kontekstu czytań liturgicznych i nie wiedziałem, jakie będzie następne. Nie pamiętałem też, że te ustępy są u św. Jana razem. Zapowiadałem więc niejako treści na dzień następny nie wiedząc, że one będą.
Dziś Jezus opowiada kilka ciekawych aspektów miłości między ludźmi – która pochodzi od Niego, ale realizuje się między człowiekiem a człowiekiem.
Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Nieraz zastanawiałem się nad tym. Umrzeć jest łatwo. W cierpieniu wywołanym kryzysem często pojawia się nawet pragnienie śmierci. Jeżeli towarzyszy temu szczera wiara, jest to nawet logiczne. Jak pisał św. Paweł: z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele - to bardziej dla was konieczne (Flp 1, 23). Nie ma większej miłości niż odejście do Niego? Czy pozostanie tu ze względu na tych, których kocham, to coś mniej? Czy nie jest dokładnie odwrotnie? A może właśnie o to chodzi w oddawaniu życia: być gotowy oddać je całkowicie, jak Jezus na krzyżu, ale zarazem oddawać je po trochu każdego dnia, każdą chwilę? Przeżywać życie w każdej jego cząstce jako dar z siebie? Kochając siebie samego, ale równie bardzo kochając drugiego człowieka, a Boga jeszcze bardziej? Może właśnie życie dla miłości, a nie śmierć jest jej najwyższą formą?
Jezus mówi o oddawaniu życia za przyjaciół. Nie za nieprzyjaciół czy sług, lecz za tych, którzy są blisko, znają mnie, wiedzą, co robię. Są świadomi tego, czy ich kocham i czy oddaję życie dla nich. Jezus nauczał, zanim poszedł na Golgotę. Jego godzina wybiła dopiero wtedy, gdy byli już Jego uczniowie, których przygotował na przyjęcie tego daru. Oznajmił im „wszystko” – czyli to, co było im potrzebne do przyjęcia daru. Miłość to relacja świadoma. Między osobami, które są jakoś ze sobą, jakoś się komunikują. Nie mogę pokochać w tak pełny sposób kamienia czy nawet inteligentnego zwierzaka. Ani osoby, o której nic nie wiem. Żeby zaczęła się miłość, najpierw musi się zacząć jakaś relacja, jakiś kontakt.
Przyjaźń to relacja symetryczna, gdzie obie strony traktują siebie nawzajem jako równe – przynajmniej w jakimś wymiarze. To zarazem relacja z natury oparta na wolności. Jesteś moim przyjacielem, bo ja cię wybrałem: nie dlatego, że ty mnie wybrałeś, więc i ja powinienem. Nie kocham mojej żony dlatego, że ona kocha mnie. To mój całkowicie wolny wybór: kocham ją, bo ją wybrałem. Słowa Jezusa, że nie my Go wybraliśmy, lecz On nas, wciąż są dla mnie jakąś zagadką, szczególnie w kontekście podkreślonej w tym samym miejscu Jego przyjaźni z nami – ale są całkowicie jasnym i bardzo mocnym ukazaniem wolności i wyboru jako fundamentu miłości.
I wreszcie obietnica spełnienia każdej prośby zaniesionej w Jego imię. Ona jest wyrażona w konkretnym kontekście. W pełni miłości. Na drodze ku niej. W tym zamierzeniu Bóg na pewno mi będzie towarzyszył i spełni wszystko, co nie narusza wolności drugiego człowieka.
Słowa psalmu, że moje serce jest mocne, wywołują mój protest: moje? Ja? Mam ochotę raczej wyznać Mu całą moją słabość, aż po bezsilność, kruchość i wrażliwość. To jest jednak Jego słowo. To On mi mówi, że moje serce jest mocne. Mocą Jego miłości i żadną inną.

Re: Echo Słowa

: 25 maja 2019, 23:39
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/v_19/2505p/czyt.php3
J 15, 18-21
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie wpierw znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi.
Pamiętajcie o słowie, które do was powiedziałem: „Sługa nie jest większy od swego pana”. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać. Ale to wszystko wam będą czynić z powodu mego imienia, bo nie znają Tego, który Mnie posłał».

Są tylko dwa światy: Boży, odwieczny, niebo – i ten stworzony, dobry, ale skażony, nieustannie przemijający, doświadczający zła, cierpienia i śmierci: ziemia. Jezus mówi, że nie jesteśmy z tego drugiego świata. On nas sobie wybrał i przypisał do Swojego świata, do nieba. Moim przeznaczeniem, moim powołaniem jest niebo. Tam prowadzi moja droga, ta najbardziej moja, odpowiadająca moim zdolnościom i potrzebom, ta, na której najpełniej zrealizuję siebie, ta, na której czuję się u siebie, czuję się sobą. Zostałem zaprogramowany na niebo.
Tyle, że ta droga nie prowadzi przez niebo...

Re: Echo Słowa

: 26 maja 2019, 12:15
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/v_19/2605/czyt.php3
Ap 21, 10-14. 22-23
Uniósł mnie anioł w zachwyceniu na górę wielką i wyniosłą, i ukazał mi Miasto Święte – Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, mające chwałę Boga. Źródło jego światła podobne do kamienia drogocennego, jakby do jaspisu o przejrzystości kryształu: Miało ono mur wielki i wysoki, miało dwanaście bram, a na bramach – dwunastu aniołów i wypisane imiona, które są imionami dwunastu szczepów synów Izraela. Od wschodu trzy bramy i od północy trzy bramy, i od południa trzy bramy, i od zachodu trzy bramy. A mur Miasta ma dwanaście warstw fundamentu, a na nich dwanaście imion dwunastu Apostołów Baranka.
A świątyni w nim nie dojrzałem: bo jego świątynią jest Pan Bóg wszechmogący oraz Baranek. I Miastu nie trzeba słońca ni księżyca, by mu świeciły, bo chwała Boga je oświetliła, a jego lampą – Baranek.

J 14, 23-29
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy. Kto nie miłuje Mnie, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca.
To wam powiedziałem, przebywając wśród was. A Paraklet, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem.
Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie.
A teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie».
Czytania znów kierują naszą uwagę ku niebu. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie. Jezus uświadamia nam raz jeszcze, że tam jest lepiej niż tutaj. Nie zachęca do tego, żeby tam się spieszyć, lecz żeby tu i teraz cieszyć się rzeczywistością nieba. Szczęściem tych, którzy już są z Ojcem. Przypomina, że On tu do nas wróci – a to się już spełniło, więc: że do nas wraca – i kawałek tego nieba przynosi nam już tutaj. Jego mieszkaniem jest niebo, ale obiecuje, że wraz z Ojcem uczynią sobie mieszkanie u tego, kto kocha Jezusa.
Niebo jest jakoś blisko, ale nie żyję w tam, lecz na ziemi. Wizja Jeruzalem pozbawionej świątyni uświadamia mi wyraziście ten fakt. Tam świątynia nie będzie potrzebna, bo wszystko będzie przepełnione Bogiem. Tam tak będzie, ale tu jeszcze nie jest. Tu świątynia jest potrzebna. Nie umiem żyć tylko Bogiem. Potrzebuję wydzielonej części życia – czasu, miejsca, znaków – które są zarezerwowane tylko dla Niego. Żeby dostrzec te okruchy nieba dostępne tu na ziemi, muszę czasem skoncentrować uwagę tylko na nich. Inaczej wszystko rozpłynie się w szarości i przepłynie między palcami.

Re: Echo Słowa

: 27 maja 2019, 22:55
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/v_19/2705p/czyt.php3
Ps 149, 1b-2. 3-4. 5-6a i 9b
Śpiewajcie Panu pieśń nową, *
głoście Jego chwałę w zgromadzeniu świętych.
Niech się Izrael cieszy swoim Stwórcą, *
a synowie Syjonu radują swym Królem.
Niech imię Jego czczą tańcem, *
niech grają Mu na bębnie i cytrze.
Bo Pan swój lud miłuje, *
pokornych wieńczy zwycięstwem.
Niech święci cieszą się w chwale, *
niech się weselą przy uczcie niebieskiej.
Chwała Boża niech będzie w ich ustach; *
to jest chwałą wszystkich Jego świętych.

J 15, 26 – 16, 4a
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Gdy przyjdzie Paraklet, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On zaświadczy o Mnie. Ale wy też świadczycie, bo jesteście ze Mną od początku.
To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. Wyłączą was z synagogi. Ale nadto nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu. Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie. Ale powiedziałem wam o tych rzeczach, abyście, gdy nadejdzie ich godzina, pamiętali, że Ja wam o nich powiedziałem».
Wielokrotnie słyszałem słowa dzisiejszej Ewangelii zanim przyszedł kryzys. I nigdy nie pomyślałem dotąd, że to wyłączenie z synagogi może dotyczyć mnie – i najbliższego mi człowieka. Że to będzie rozpad mojego świata i że stojąc na tych gruzach będę miał go budować raz jeszcze. Tym razem bardziej z Bogiem niż poprzednio. I to nie musi być ostatni raz. Mi się wydaje, że teraz buduję na Bożym fundamencie, ale poprzednio też mi się tak wydawało. Może mi jest potrzebne wiele razy.
Niezwykłe jest zestawienie zapowiedzi prześladowania, i to najbardziej dotkliwego, bo połączonego z oskarżeniem, z twierdzeniem, że właśnie to jest dobre, że nasza krzywda jest na cześć Boga – z obrazem uczty niebiańskiej w psalmie. Całe to wezwanie do radości można odnieść do tej sytuacji zaznaczonej na końcu – to jest niebo, a nie ziemia. Może jednak być trochę inaczej: to może być radość już tu na ziemi, przeżywana z myślą o przyszłej uczcie. Radość, którą przynosi Paraklet. On jest częścią nieba, a jest darem dla nas już tutaj.

Re: Echo Słowa

: 28 maja 2019, 23:30
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/v_19/2805/czyt.php3
Dzisiejsze czytanie z Dziejów Apostolskich zaczyna się od zbiegowiska tłumu przeciwko Pawłowi i Sylasowi. Wczorajsze to pierwszy akapit o spotkaniu z Lidią. Obie oznaczyłem tłustą czcionką. Środkowa część nie jest czytana w liturgii tego roku, a właśnie ona wydała mi się najciekawsza.
Dz 16, 22-34
Odbiwszy od lądu w Troadzie popłynęliśmy wprost do Samotraki, a następnego dnia do Neapolu, a stąd do Filippi, głównego miasta tej części Macedonii, które jest [rzymską] kolonią. W tym mieście spędziliśmy kilka dni. W szabat wyszliśmy za bramę nad rzekę, gdzie - jak sądziliśmy - było miejsce modlitwy. I usiadłszy rozmawialiśmy z kobietami, które się zeszły. Przysłuchiwała się nam też pewna "bojąca się Boga" kobieta z miasta Tiatyry imieniem Lidia, która sprzedawała purpurę. Pan otworzył jej serce, tak że uważnie słuchała słów Pawła. Kiedy została ochrzczona razem ze swym domem, poprosiła nas: «Jeżeli uważacie mnie za wierną Panu - powiedziała - to przyjdźcie do mego domu i zamieszkajcie w nim!». I wymogła to na nas.
Kiedyśmy szli na miejsce modlitwy, zabiegła nam drogę jakaś niewolnica, opętana przez ducha, który wróżył. Przynosiła ona duży dochód swym panom. Ona to, biegnąc za Pawłem i za nami wołała: «Ci ludzie są sługami Boga Najwyższego, oni wam głoszą drogę zbawienia». Czyniła to przez wiele dni, aż Paweł mając dość tego, odwrócił się i powiedział do ducha: «Rozkazuję ci w imię Jezusa Chrystusa, abyś z niej wyszedł». I w tejże chwili wyszedł. Gdy panowie jej spostrzegli, że przepadła nadzieja ich zysku, pochwycili Pawła i Sylasa, zawlekli na rynek przed władzę, stawili przed pretorami i powiedzieli: «Ci ludzie sieją niepokój w naszym mieście. Są Żydami i głoszą obyczaje, których my, Rzymianie, nie możemy przyjmować ani stosować się do nich». Zbiegł się tłum przeciwko nim, a pretorzy kazali zedrzeć z nich szaty i siec ich rózgami. Po wymierzeniu wielu razów wtrącili ich do więzienia, przykazując strażnikowi więzienia, aby ich dobrze pilnował. Ten, otrzymawszy taki rozkaz, wtrącił ich do wewnętrznego lochu i dla bezpieczeństwa zakuł im nogi w dyby.
O północy Paweł i Sylas modlili się, śpiewając hymny Bogu. A więźniowie im się przysłuchiwali. Nagle powstało silne trzęsienie ziemi, tak że zachwiały się fundamenty więzienia. Natychmiast otwarły się wszystkie drzwi i ze wszystkich opadły kajdany. Gdy strażnik więzienia zerwał się ze snu i zobaczył drzwi więzienia otwarte, dobył miecza i chciał się zabić, sądząc, że więźniowie uciekli. «Nie czyń sobie nic złego, bo jesteśmy tu wszyscy!» – krzyknął Paweł na cały głos.
Wtedy tamten zażądał światła, wskoczył do lochu i przypadł drżący do stóp Pawła i Sylasa. A wyprowadziwszy ich na zewnątrz, rzekł: «Panowie, co mam czynić, aby się zbawić?» «Uwierz w Pana Jezusa – odpowiedzieli mu – a zbawisz siebie i swój dom».
Opowiedzieli więc naukę Pana jemu i wszystkim jego domownikom. Tej samej godziny w nocy wziął ich z sobą, obmył rany i natychmiast przyjął chrzest wraz z całym swym domem. Wprowadził ich też do swego mieszkania, zastawił stół i razem z całym domem cieszył się bardzo, że uwierzył Bogu.

J 16, 5-11
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Teraz idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: „Dokąd idziesz?” Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Paraklet nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, to poślę Go do was.
On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu – bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś – bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie – bo władca tego świata został osądzony».
Historia o niewolnicy i duchu, który wróżył, jest dla mnie frapująca. Znamy tylko jedną „wróżbę” tej kobiety: Ci ludzie są sługami Boga Najwyższego, oni wam głoszą drogę zbawienia. Mówiła tak o Pawle i Sylasie. To była prawda i piękne świadectwo. Przez kilka dni apostołowie akceptowali to potwierdzenie swojej misji. Aż Pawłowi się znudziło, po prostu miał dość. Czego? Że ktoś chodzi za nim i mówi prawdę? Ktoś, komu tu wierzą. W komentarzach i nadawanych przez wydawców śródtytułach pojawia się ocena, że ta kobieta była opętana, a św. Paweł ją w ten sposób uwolnił i uleczył. A może postąpił źle? Pozbawił tę kobietę ducha prawdy, w dodatku otwartego na rzeczywistość Bożą. Z drugiej strony Jezus również nakazywał milczenie wyrzucanym przez Siebie duchom.
W Ewangelii czytamy o Paraklecie, o Duchu Świętym. To na pewno ma być duch prawdy. Przyjdzie. Jest jednak taki czas, kiedy Jezusa już nie ma – fizycznie. A Parakleta jeszcze nie ma lub nie będzie. Takie przejście przez pustynię. To jest chyba moje aktualne doświadczenie. Czekam na Jego Ducha, ale czy go dobrze rozpoznam.

Re: Echo Słowa

: 29 maja 2019, 9:19
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/v_19/2905p/czyt.php3
Dz 17, 15. 22 – 18, 1
W owych dniach ci, którzy towarzyszyli Pawłowi, zaprowadzili go aż do Aten i odjechali, otrzymawszy polecenie dla Sylasa i Tymoteusza, aby czym prędzej przybyli do niego.
Stanąwszy w środku Areopagu Paweł przemówił: «Mężowie ateńscy, widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo religijni. Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: „Nieznanemu Bogu”. Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając. Bóg, który stworzył świat i wszystko, co w nim istnieje, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i tchnienie, i wszystko. On z jednego człowieka wywiódł cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił im właściwe czasy i granice zamieszkania, aby szukali Boga; może dotkną Go i znajdą niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. W Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak to powiedzieli niektórzy z waszych poetów: „Jesteśmy bowiem z jego rodu”. Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka. Nie biorąc pod uwagę czasów nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia, dlatego że wyznaczył dzień, kiedy to sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych».
Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: «Posłuchamy cię o tym innym razem». Tak Paweł ich opuścił. Niektórzy jednak przyłączyli się do niego i uwierzyli. Wśród nich Dionizy Areopagita i kobieta imieniem Damaris, a z nimi inni.
Potem opuścił Ateny i przybył do Koryntu.

J 16, 12-15
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi.
Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi».
Św. Paweł próbował jednym kazaniem nawrócić ówczesną intelektualną stolicę świata. Ona miała swoją mądrość: zbudować ołtarz każdemu bogu, jaki tylko mógłby istnieć. Innych bogów sprowadzała do własnego wytworu. Ateńczycy sami nadawali swym dziełom granice, wtłaczali do świata swoich wyobrażeń. To był uporządkowany świat, w którym czuli się bezpiecznie, który dawał im poczucie kontroli. Mimo całego podlizywania się ich wyobrażeniom Paweł został wyśmiany po pierwszej wzmiance o zmartwychwstaniu. Wystarczyło lekko dotknąć granic tego, co oswojone, żeby doświadczyć pełnego odrzucenia. To kazanie na areopagu nie było daremne: znalazły się osoby, które były w stanie przejść granicę siebie i uwierzyć. Reszta, znakomita większość, nie była jeszcze w stanie tego znieść.
Jezus wie, że nie jesteśmy gotowi na całą prawdę tu i teraz. Że pewne rzeczy nie mogą być wypowiedziane, dopóki on stał fizycznie przed uczniami. Dopiero Jego odejście i przyjście Parakleta otwierało kolejny etap drogi do prawdy. Nawet On sam w Swoim ciele był przeszkodą. Nawet od tego widoku, od tego wyobrażenia sprowadzającego Boga do konkretnego kształtu, trzeba było się wyzwolić, żeby ruszyć w dalszą drogę. To miała być nadal relacja między osobami. Nie idea, lecz osobowy Paraklet daje powoli Boga w nasze serca. Powoli. Miarą jest nasza – moja - gotowość na przyjęcie prawdy. Moje tempo, mój rytm. Każdy człowiek ma inne.
To mi się ładnie układa w logiczną całość. Znacznie trudniej przejść do uznania, że ludzie wokół mnie, szczególnie ci najbliżsi, mogą nie być gotowi na moje słowa, i przede wszystkim to, że ja nie na wszystko jestem gotów. Mój poukładany w głowie świat na pewno będzie wymagał zmian i to tam, gdzie wydaje mi się niewzruszony.

Re: Echo Słowa

: 30 maja 2019, 21:43
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/v_19/3005p/czyt.php3
J 16, 16-20
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie».
Wówczas niektórzy z Jego uczniów mówili między sobą: «Cóż to znaczy, co nam mówi: „Chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”; oraz: „Idę do Ojca”?» Mówili więc: «Cóż znaczy ta chwila, o której mówi? Nie rozumiemy tego, co powiada».
Jezus poznał, że chcieli Go pytać, i rzekł do nich: «Pytacie się jeden drugiego o to, że powiedziałem: „Chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz przemieni się w radość».

Będzie boleć. Będziesz cierpieć. Będziesz płakać. Będziesz zawodzić. Będziesz wyć. A świat – Twój świat – będzie się weselił. Ukochana osoba będzie się upajała światem, będzie się pławić w amoku i rozpuście, a Ty będziesz oczyma duszy na to patrzeć. Wesele tego świata będzie rozdzierać Twoją duszę.
To nadejdzie. Niebawem, za chwilę. Jeszcze chwila, a nie będziesz Go widzieć. Wtedy przyjdzie czas ciemności, przejście przez otchłań bólu.
Gdzie będzie wtedy Jezus? Z Tobą, jeszcze bliżej. Tylko Ty nie będziesz go widzieć. On to dobrze rozumie, nie karci za to. Wie, że Ty tak masz, że Twoje oczy będą na uwięzi.
Jezus nie mówi nam tego po to, żeby nas zdołować, lecz żeby nas przygotować.
To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. [...] Powiedziałem wam o tych rzeczach, abyście, gdy nadejdzie ich godzina, pamiętali o nich, że Ja wam to powiedziałem.
(J 16, 1. 4a)
To potrwa znów chwilę – Bożą chwilę, czyli czas, który przeminie, który jestem w stanie znieść: jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz przemieni się w radość.

Re: Echo Słowa

: 31 maja 2019, 10:09
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/v_19/3105p/czyt.php3
Rz 12, 9-16b
Bracia:
Miłość niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu. Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie wytrwali. Zaradzajcie potrzebom świętych. Przestrzegajcie gościnności.
Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie.
Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach. Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne.

Łk 1, 39-56
Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:
«Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana».
Wtedy Maryja rzekła:
«Wielbi dusza moja Pana
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.
Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie
nad tymi, którzy się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki».
Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.
Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry... Ja dzisiaj wybieram się, z pośpiechem, w góry. Ten drobny z pozoru szczegół mocno we mnie wybrzmiał: to jest do mnie. O mnie. Mam się przyjrzeć dokładniej temu, co Maryja zrobiła i co ją spotkało. W tym będzie opowieść o tym, co się ze mną dzieje i co Bóg stawia przede mną. Nie wszystko, nie dosłownie, ale warto zmierzać ku temu, żeby nie przeoczyć nic ważnego i nie rozmyć przesłania, jakie niesie Słowo.
Ten wyjazd w góry to pierwsze takie spotkanie z żoną od mniej więcej dwóch lat. Może ostatnie. Tak się nawet zapowiada. Może też być inaczej, pójść w przeciwnym kierunku. Albo jeszcze inaczej, zupełnie poza tym, co mógłbym sobie wyobrazić. W każdym razie to ważny czas. Czuję, że Bóg jakoś mnie do tego przygotowuje. Żebym się nie zagubił, tylko szedł za nim. Nie za swoimi pomysłami.
Maryja dowiedziała się o ciąży Elżbiety i dlatego do niej się wybrała. Z pośpiechem, przez góry. Z wysiłkiem, z wytęsknieniem. Pewnie chciała pomóc. I sama oczekiwała wsparcia bliskiej osoby, która miała udział w tej samej tajemnicy – tajemnicy zbawienia i tajemnicy macierzyństwa. Szła na spotkanie z osobą.
Najpierw Maryja pozdrowiła Elżbietę: podzieliła się dobrem. To od razu przyniosło owoc. Ten drobny gest Bóg niebywale rozmnożył: Elżbietę napełnił Duch Święty. Powstaje wspólnota: Maryja, Jezus, Elżbieta, Jan – i Duch Święty, który ich spaja. Który wkłada w usta obu kobiet słowa – powtarzane po dziś dzień, każdego dnia, przez rzesze wiernych na całym świecie; słowa, które są oddechem Kościoła.
Jest w tym Słowie Boże błogosławieństwo dla mnie: jestem przez Boga wybrany, abym przyniósł owoc. To wybranie jest błogosławieństwem – drogą do szczęścia – i realizuje się przez to, że uwierzę w to Słowo powiedziane mi od Pana. Że uwierzę w moje wybraństwo, w moje powołanie, że zaufam Panu i pójdę za tym Słowem.
Bóg oczekuje ode mnie odpowiedzi. Takiej, jaką dała Maryja. Tak, jestem wybrany, raduję się z tego, wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, wielbię Go: święte jest imię Jego. Napawa mnie zdumieniem Jego łaska. Wybrał mnie, bo wejrzał na moje uniżenie, na to, jaki jestem nędzny, i spodobało mu się wywyższyć mnie Jego wybraństwem, Jego powołaniem, bo jest miłosierny, bo jest wielki w Swoim miłosierdziu. Daje mi obietnicę – Słowo powiedziane od Niego – które jest niezłomne. On okazuje moc. Ta moc zadziała, jeśli ja jej nie zatrzymam pychą swego serca.
Jak to zrobić, jak postępować w tych dniach, żeby nie zniweczyć Jego łaski? Chcę iść za Jego głosem, nie za swoimi pomysłami, ale jak? Bogactwo i precyzja odpowiedzi na to pytanie są niezwykłe. Miłość niech będzie bez obłudy... Całe pierwsze czytanie z Listu do Rzymian jest dla mnie tu i teraz rzeczywiście ostre jak miecz, konkretne, dotyka do żywego. A zwłaszcza ostatnie zdanie: nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne. Pycha jest tym, co najskuteczniej udaremnia Jego łaskę, a jej mam wciąż w nadmiarze.

Re: Echo Słowa

: 08 cze 2019, 17:55
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/vi_19/0806p/czyt2.php3?tekst=1
Dz 28, 16-20. 30-31
Gdy weszliśmy do Rzymu, pozwolono Pawłowi mieszkać prywatnie razem z żołnierzem, który go pilnował.
Po trzech dniach poprosił on do siebie najznakomitszych Żydów. A kiedy się zeszli, mówił do nich: «Nie uczyniłem, bracia, nic przeciwko narodowi lub zwyczajom ojczystym, a jednak wydany zostałem jako więzień: z Jerozolimy w ręce Rzymian, którzy po rozpatrzeniu sprawy chcieli mnie wypuścić, dlatego że nie ma we mnie winy zasługującej na śmierć.
Ponieważ jednak Żydzi sprzeciwiali się temu, musiałem odwołać się do cezara – bynajmniej nie w zamiarze oskarżenia w czymkolwiek mojego narodu. Dlatego też zaprosiłem was, aby się z wami zobaczyć i rozmówić, bo dla nadziei Izraela dźwigam te kajdany».
Przez całe dwa lata pozostał w wynajętym przez siebie mieszkaniu i przyjmował wszystkich, którzy do niego przychodzili, głosząc królestwo Boże i nauczając o Panu Jezusie Chrystusie zupełnie swobodnie, bez przeszkód.

J 21, 20-25
Gdy Jezus zmartwychwstały ukazał się uczniom nad jeziorem Genezaret, Piotr, obróciwszy się, zobaczył idącego za sobą ucznia, którego miłował Jezus, a który to w czasie uczty spoczywał na Jego piersi i powiedział: «Panie, któż jest ten, który Cię zdradzi?»
Gdy więc go Piotr ujrzał, rzekł do Jezusa: «Panie, a co z tym będzie?»
Odpowiedział mu Jezus: «Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, to cóż tobie do tego? Ty pójdź za Mną!»
Rozeszła się wśród braci wieść, że uczeń ów nie umrze. Ale Jezus nie powiedział mu, że nie umrze, lecz: «Jeśli Ja chcę, aby pozostał, aż przyjdę, to cóż tobie do tego?»
Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach, i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe.
Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, jakie trzeba by napisać
Ostatnie zdanie Ewangelii według św. Jana jest prostym zabiegiem retorycznym. Nie napiszę więcej, bo i tak się nie da opisać wszystkiego. Jest w tym jednak jakaś głębia. Oba dzisiejsze czytania ukazują nam kres Pisma: są to ostatnie ustępy najpóźniej powstałej Ewangelii, przedstawiającej rozwijającą się teologię chrześcijańską w jej najbardziej dojrzałej postaci, oraz ostatni epizod z dziejów Kościoła, jak został wprost opisany. Jest w tym coś podobnego do kresu pielgrzymki czy wykonanego zadania. Jest to też jakaś zapowiedź ostatniej godziny. Wciąż czekamy, że przyjdzie ta następna chwila, która przyniesie coś nowego, coś wyjaśni. A wszystko na tym świecie ma swój kres. Także Słowo, które zostało nam dane. Jest jego ostatnia litera. Jest ono zamkniętą całością.
Dalszy ciąg piszemy już sami obcując z tym Słowem, pozwalając mu żyć w nas. Czasem, jak w tym ustępie ewangelicznym, błądzimy. Dopisujemy Słowu treści, których ono nie niosło. Zawsze jednak możemy zawrócić z tej ślepej uliczki. Zrezygnować z próby domagania się, żeby Bóg nam coś koniecznie powiedział, szczególnie o przyszłości. A On odpowiada, że dał mi już wszystko, czego potrzebuję, żeby pójść za nim. Mam nie domagać się więcej, tylko poskromić moje żądze, także żądzę wiedzy.
Bóg wybrał na przyjście Jezusa czas, gdy ludzie nie potrafili rejestrować zdarzeń inaczej niż przez opis, przez słowo. Nie mamy na Youtube video z Kazania na górze. To znaczy, że tak jest lepiej. Że to mniej – te spisane po latach i głównie z drugiej ręki opowieści - dają mi więcej, niż gdybym mógł Jezusa oglądać i słuchać. Jest w tym jakieś piękno i pokrzepienie.

Re: Echo Słowa

: 09 cze 2019, 12:52
autor: Ukasz
Zesłanie Ducha Świętego, 9 czerwca 2019
https://brewiarz.pl/vi_19/0906/czyt2.php3?tekst=2
Dziś mamy wielkie święto – jedno z trzech największych w ciągu roku liturgicznego. Kiedyś było obchodzone równie uroczyście, jak Boże Narodzenie. To jest święto narodzin Kościoła, ale też dzień oddawania szczególnej czci jednej z trzech osób Trójc Świętej. Właśnie o niej dziś porozmawiamy.
Dz 2, 1-11
Czytanie z Dziejów Apostolskich
Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też jakby języki ognia, które się rozdzielały, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.
Przebywali wtedy w Jeruzalem pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak tamci przemawiali w jego własnym języku.
Pełni zdumienia i podziwu mówili: «Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? – Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie – słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże».
Oto Słowo Boże
Co było niezwykłego w opisanym zdarzeniu? Co najbardziej zdumiało tych, którzy tego doświadczyli?

Że do każdego Duch Święty mówił w jego własnym języku. Choć apostołowie wypowiadali jedno Słowo, jedną mowę – każdy słyszał ją inczej. Tak, że mógł zrozumieć. Boże Słowo, niesione przez Ducha Świętego, przemawia do każdego człowieka osobno. I nie chodzi tylko o różne języki – grecki, hebrajski, aramejski czy arabski – ale o to, że to Słowo jest specjalnie dopasowane do każdego z nas. Bóg nie mówi do tłumu wiernych, lecz do każdego z nas osobno, wprost do jego serca.
Ps 104 (103), 1ab i 24ac. 29b-30. 31 i 34
Niech zstąpi Duch Twój i odnowi ziemię.
Błogosław, duszo moja, Pana, *
Boże mój, Panie, Ty jesteś bardzo wielki!
Jak liczne są dzieła Twoje, Panie, *
ziemia jest pełna Twoich stworzeń.
Niech zstąpi Duch Twój i odnowi ziemię.
Kiedy odbierasz im oddech, marnieją *
i w proch się obracają.
Stwarzasz je, napełniając swym Duchem, *
i odnawiasz oblicze ziemi.
Niech zstąpi Duch Twój i odnowi ziemię.
Jak działa Duch Święty w każdym stworzeniu, także w nas? Jakie Jego działanie jest najważniejsze, na czym ono polega?

Duch Święty ożywia, daje życie. Św. Paweł wyjaśnia to bliżej.
Rz 8, 8-17
Czytanie z Listu Świętego Pawła Apostoła do Rzymian
Ci, którzy według ciała żyją, Bogu podobać się nie mogą. Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka.
Jeżeli zaś ktoś nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. Skoro zaś Chrystus w was mieszka, ciało wprawdzie podlega śmierci ze względu na skutki grzechu, duch jednak ma życie na skutek usprawiedliwienia. A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha.
Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście Ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»

Oto słowo Boże
Każdy z nas jest i duchem i ciałem. Ciało jest śmiertelne, z każdą chwilą zdąża ku śmierci. Duch przeciwnie: jest wieczny, Boży, jest w nim życie. Jest w nim więź z Bogiem, radość bycia Jego dzieckiem, pragnienie powrotu do Boga, połączenia się z Nim. Dzięki Zmartwychwstaniu Chrystusa moc ducha przewyższa moc śmierci. Idąc za Nim, słuchając głosu ducha, możemy iść do życia zamiast do śmierci. Możemy jednocześnie stawać się dojrzali, dorośli, silniejsi. Nasze ciało będzie od pewnego momentu coraz słabsze, będzie się starzeć – ale idąc za głosem Ducha Świętego możemy być duchowo zawsze młodzi i pełni sił.
Posłuchajmy pięknych strof o Duchu Świętym, które liturgia przypomina nam przed Ewangelią.
[Sekwencja do Ducha Świętego]
J 14, 15-16. 23b-26
Słowa z Ewangelii według Świętego Jana
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Parakleta da wam, aby z wami był na zawsze.
Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy. Kto nie miłuje Mnie, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca.
To wam powiedziałem, przebywając wśród was. A Paraklet, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem».
Oto słowo Pańskie
Paraklet to był ktoś, kto mając odpowiednią wiedzę występował w imieniu człowieka przed sądem: skutecznie domagał się tego, co mu należne, lub bronił przed niesłusznym oskarżeniem. Taki obrońca i doradca.
Co ten Paraklet ma nam przypominać?

Wszystko, co Jezus powiedział. Całe Słowo życia, całą prawdę. Wszystkie przykazania – wszystko, co Jezus nam przykazał dla naszego dobra.

Co jest potrzebne, żeby posłuchać tego głosu?

Wystarczy chcieć, pragnąć tego, kochać Boga, który do mnie mówi.
Co się stanie, jeśli posłuchamy tego głosu?

Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy.
Bóg zamieszka w nas. Na zawsze, stale, wciąż będzie z nami.

Rozmawiam tu z Wami, staram się coś tłumaczyć, ale tak naprawdę to mogę tylko trochę Wam pomóc w przygotowaniu. To, co ważne, możecie usłyszeć tylko od Ducha Świętego. On przemawia także przez Pismo Święte, przez ludzi, może posłużyć się nawet takim nieporadnym narzędziem jak ja – ale to za Jego słowem trzeba iść. A ono jest trochę inne dla każdego, On do każdego mówi w jego języku, w jego własnym osobistym języku, takim tylko dla niego. Dlatego najważniejsze w każdym naszym spotkaniu nie jest to, co ja Wam mówię, tylko to, jak Wy sami porozmawiacie sobie o tym z Duchem Świętym, który mieszka w Was.

Re: Echo Słowa

: 10 cze 2019, 23:43
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/vi_19/1006p/czyt.php3
Rdz 3, 9-15. 20
Gdy Adam zjadł owoc z drzewa zakazanego, Pan Bóg zawołał na niego i zapytał go: «Gdzie jesteś?»
On odpowiedział: «Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się».
Rzekł Bóg: «Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?»
Mężczyzna odpowiedział: «Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa, i zjadłem».
Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: «Dlaczego to uczyniłaś?»
Niewiasta odpowiedziała: «Wąż mnie zwiódł, i zjadłam».
Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: «Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych, na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę».
Mężczyzna dał swej żonie imię Ewa, bo ona stała się matką wszystkich żyjących.

Ps 87 (86), 1-3. 5-6
Gród Jego wznosi się na świętych górach: †
umiłował Pan bramy Syjonu *
bardziej niż wszystkie namioty Jakuba.
Wspaniałe rzeczy głoszą o tobie, *
miasto Boże.
O Syjonie powiedzą: «Każdy człowiek narodził się na nim, *
a Najwyższy sam go umacnia».
Pan zapisuje w księdze ludów: *
«Oni się tam narodzili».
J 2, 1-11
W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa.
Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina».
Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja».
Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie».
Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary.
Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą». I napełnili je aż po brzegi.
Potem do nich powiedział: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu». Ci zaś zanieśli.
A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem, i nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli, przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory».
Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
Znów mamy tekst o Adamie, który uciekł w krzaki. Ukrył się, ponieważ uświadomił sobie nie tylko swoją nagość, lecz także uznał ją za coś niewłaściwego, że czegoś mu brakuje. Dotąd czuł się człowiekiem pełnym, nie zbywało mu na niczym. Po złamaniu przyjaźni z Bogiem uświadomił sobie, że sam w sobie nie jest pełnią. Pytanie Boga o przyczynę grzechu prowadzi go do kolejnej konstatacji: nie jest wolny. Zrobił coś, ponieważ ktoś wywarł na niego wpływ. To samo wyznaje Ewa: poddała się władzy Szatana. Co ciekawe, Adam mówi o swoim ukryciu w liczbie pojedynczej. To on się ukrył, nie oni. Ewa znacznie lepiej zdała sobie sprawę ze swojej sytuacji. Potrafiła wskazać źródło grzechu i nie przestraszyła się Boga. I to jej zostaje dana obietnica – jej potomstwu. Tym, którzy dostrzegą prawdę o swoim grzechu i staną przed Bogiem nadzy, pozbawieni wszystkiego, co miałoby jakieś znaczenie, i zarazem bez strachu, otwarci na Boga.
Spójrzmy z tej perspektywy na postawę Maryi w Kanie Galilejskiej. Wkracza do akcji mając jedynie otwarte serce, swoją wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka, oraz ufną miłość do swojego syna. Staje w prawdzie: nie mają już wina. Staje przed Bogiem. I zaraz usuwa się w cień z poleceniem poddania się woli Jezusa. Od tej chwili znika i już nie pojawia się w tej perykopie. Chcąc zobaczyć jej ślad dostrzeżemy tylko te słowa: zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. I jednocześnie widzimy ją w pełni. Ona ma tylko Jezusa, stoi przed Nim naga jak Ewa i nie odczuwa strachu, lecz ufność.
To całkowite poddanie się woli Bożej miażdży jej piętę – całe jej człowieczeństwo zostaje na Golgocie zmiażdżone. I jednocześnie właśnie to miażdży głowę Szatana, jego najgroźniejszy oścień: śmierć.
Maryja, córka Syjonu. Kościół, nowy Syjon. Każdy się w nim narodził, każdy ma w sobie ten zadatek dobra, Bożej obecności, tę zdolność do ufnego poddania się jego woli. Może pójść tą drogą, może dostrzec owoce jej wypełnienia.
Ja mam w sobie to dobre ziarno. Mam wskazaną drogę. Mam wokół siebie Kościół, który nią podąża. Mam uznać moją nagość, moje niespełnienie poza Bogiem, i oddać Mu to bez strachu, z ufnością. Nie bać się własnej słabości i ułomności, zaakceptować tę prawdę o sobie. Pozwolić, by On się mną zaopiekował. Panie, nie mam już wina, nie mam sił, nie mam pomysłu. Wiem tylko, że mam robić wszystko, cokolwiek mi powiesz.

Re: Echo Słowa

: 11 cze 2019, 23:43
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/vi_19/1106p/czyt.php3
Dz 11, 21b-26; 13, 1-3
W Antiochii wielka liczba ludzi uwierzyła i nawróciła się do Pana. Wieść o tym doszła do uszu Kościoła w Jerozolimie. Wysłano do Antiochii Barnabę. Gdy on przybył i zobaczył działanie łaski Bożej, ucieszył się i zachęcał, aby całym sercem wytrwali przy Panu; był bowiem człowiekiem dobrym i pełnym Ducha Świętego i wiary. Pozyskano wtedy wielką rzeszę dla Pana.
Udał się też do Tarsu, aby odszukać Szawła. A kiedy go znalazł, przyprowadził do Antiochii i przez cały rok pracowali razem w Kościele, nauczając wielką rzeszę ludzi. W Antiochii też po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami.
W Antiochii, w tamtejszym Kościele, byli prorokami i nauczycielami: Barnaba i Szymon, zwany Niger, Lucjusz Cyrenejczyk i Manaen, który wychowywał się razem z Herodem tetrarchą, i Szaweł.
Gdy odprawiali publiczne nabożeństwo i pościli, rzekł Duch Święty: «Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem». Wtedy po poście i modlitwie oraz po włożeniu na nich rąk, wyprawili ich.

Mt 10, 7-13
Jezus powiedział do swoich Apostołów:
«Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski. Wart jest bowiem robotnik swej strawy.
A gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie.
Wchodząc do domu, przywitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was».
Barnaba był człowiekiem pełnym Ducha Świętego. Duch Święty mówił wprost i konkretnie do Kościoła w Antiochii, gdy ten wyciszył się modlitwą i postem. I ten Kościół posłuchał tego głosu. Barnaba i Szaweł stanowili jego część, więc wykonali to, co im Duch polecił. Potem w drodze także wielokrotnie szli posłusznie za Jego wskazaniami.
We wczorajszym czytaniu widzieliśmy świadomość ogołocenia Adama i Ewy. Dziś Jezus przykazuje uczniom, by sami dokonali takiego ogołocenia przed wyruszeniem z misją głoszenia Słowa. Mają iść tak, jak stali, nie biorąc ze sobą niczego, nie przygotowując się w żaden sposób. Ubrani w jedną szatę, a zarazem nadzy, pozbawieni czegokolwiek, co by było ich własne i dawało im jakiekolwiek zabezpieczenie, jakąkolwiek ludzką moc. Mieli też o nią nie zabiegać. Ten stan nagości przed Bogiem miał trwać i być źródłem ich siły.
Tak wyposażeni mieli dokonywać rzeczy niemożliwych. Nie tylko uzdrawiać nieuleczalnie chorych i mieć władzę na złymi duchami, ale nawet wskrzeszać zmarłych. Przestrogi przed jakimkolwiek przygotowaniem a następujące zaraz potem polecenie – wskrzeszajcie umarłych – są niezwykłym zestawieniem. Absolutna niemoc i absolutna moc. Apostołowie mają iść w pełnym poczuciu własnej bezsilności i zarazem w poczuciu niemal nieograniczonej mocy, ale nie własnej, tylko Ducha Świętego. Właśnie z tego fizycznego ogołocenia i świadomości własnej bezsilność płynie ich niesamowita moc. Żeby dokonywać rzecz wielkich, żeby uzdrowić to, co chore, wypędzić, co złe, i wskrzesić to, co już umarło, mam stanąć nagi. Żeby Duch Święty mógł działać przeze mnie, żebym Mu nie przeszkadzał.