Ef 2, 12-22
Łk 12, 35-38Bracia:
W owym czasie byliście poza Chrystusem, obcy względem społeczności Izraela i bez udziału w przymierzach obietnicy, niemający nadziei ani Boga na tym świecie. Ale teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy przez krew Chrystusa.
On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części ludzkości uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch rodzajów ludzi stworzyć w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i w ten sposób jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem, w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości.
A przyszedłszy, zwiastował pokój wam, którzy jesteście daleko, i pokój tym, którzy są blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca.
A więc nie jesteście już obcymi i przybyszami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga – zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie głowicą węgła jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.
W pierwotnym Kościele relacje między wyznawcami judaizmu a poganami były kwestią kluczową. Dziś spojrzenie na to wciąż zachowuje swoją wagę, bez tego trudno o dojrzałą tożsamość chrześcijaństwa jako wspólnoty. Do mojego życia, decyzji podejmowanych każdego dnia, wyzwań i rozterek jest to jednak w sumie obojętne. Czy Bóg zwracając się dziś do mnie przez to Słowo chce tylko ożywić zainteresowanie historyczno-tożsamościowym problemem Kościoła powszechnego? Czy może pod tą warstwą znaczeniową kryje się wiele innych, wyrażonych mniej wprost, ale za to skierowanych wprost do konkretnych osób w konkretnej chwili, sytuacji, odpowiadających na ich aktualne rozterki i dramaty?Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy bądźcie podobni do ludzi oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie».
Spójrzmy na ustęp z Listu Efezjan jako na przesłanie dla małżonków w kryzysie, rozdzielonych zranieniami, grzechem, własnymi ograniczeniami. W owym czasie zdawało się Wam, że Bóg Was opuścił, że byliście poza Chrystusem, wyrzuceni z własnej rodziny i bez udziału w przymierzach obietnicy, niemający nadziei ani Boga na tym świecie. Ale teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy przez krew Chrystusa.
On bowiem jest naszym pokojem. On, który Was oboje uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający was mur – wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy ciężar wzajemnych uczynków, urazów, żalów i pretensji, aby z dwojga ludzi stworzyć w Sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i w ten sposób oboje znów pojednać z Bogiem, w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości.
A przyszedłszy, zwiastował pokój wam, którzy jesteście daleko, i pokój tym, którzy są blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca.
A więc nie jesteście już obcymi i przybyszami, ale jesteście rodziną, współdomownikami - w Bogu – zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie głowicą węgła jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.
Trochę zmieniłem, zmanipulowałem tekst natchniony, aby pasował do spojrzenia z jednej perspektywy. To zabieg niebezpieczny, trzeba się nim posługiwać ostrożnie i wciąż mieć przed oczami to, co jest samym Słowem. Jestem jednak przekonany, że we mnie przyniósł dobre owoce i dlatego się nim dzielę.
Św. Paweł pisze o dziele (ponownego) zjednoczenia jako już dokonanym. Dla wielu z nas należy to raczej do przyszłości, jest to naszą nadzieją, a nie doświadczeniem. Ten czas teraźniejszy obietnicy odczytuję jako wezwanie do czuwania. Jego czas jest zupełnie inny niż mój. Pan przychodzi – nie przyjdzie kiedyś, za jakiś czas, nie dzieli mnie od tego żadna pustka – lecz teraz, właśnie stoi u drzwi i kołacze. Nadzieja opisana w pierwszym czytaniu właśnie staje się, dzieli mnie od niej tylko moja własna gotowość. Obym czuwał i był gotowy. Pan wzywa: niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy bądźcie podobni do ludzi oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Bóg obiecuje mi szczęście – a Jego obietnica jest niezłomna. Więcej: On sam przepasze się i każe nam zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie nam usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, jutro, za rok czy w ostatniej godzinie, szczęśliwi my, gdy nas tak zastanie.