Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Co o nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa mówią Biblia, Katechizm, dokumenty papieskie...

Moderator: Moderatorzy

krople rosy

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: krople rosy » 19 lut 2018, 19:13

Pantop pisze:
19 lut 2018, 18:32
Miałem raczej na uwadze to, że inaczej myśli się mając pełny brzuszek, a inaczej mając pusty.
Inaczej. Jednak tam gdzie Ty postrzegasz , że u kogoś jest on pełny , to może być zgoła inaczej. Nie mniej od Ciebie może cierpieć mąż którego żona się brzydzi i gardzi jego doczesnymi potrzebami.Podobnie żona, która dba o siebie i jest na męża otwarta może się poczuć upokorzona, odrzucona, nieatrakcyjna, a nawet zdradzona gdy ten woli spełniać się seksualnie przy filmach porno. Cierpienie może być bardzo dotkliwe dla tego kto kocha, dzieli ze współmałżonkiem życie, problemy, codzienność a jest wyrugowany z roli która mu się słusznie przynależy.
I w której chciałby być potraktowany w wyjątkowy sposób. .

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: Pantop » 19 lut 2018, 19:48

Do: krople rosy






Cierpienie, upokorzenie, odrzucenie, nieatrakcyjność, zdrada...
Cielesne zbliżenie, spełnienie psychiczne, bezpieczeństwo, radość, pokój...

/powtórz, powtórz, powtórz/





Cierpienie, upokorzenie, odrzucenie,nieatrakcyjność, zdrada...
Post, post, post, post, post...

/powtórz, powtórz, powtórz/








ps Już Ci to prawie namalowałem :D

lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: lena50 » 19 lut 2018, 22:24

Nie Ty jedyny.........inni jakos sobie radzą ,bo....CHCĄ
lena50....dawniej lena

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: Pantop » 20 lut 2018, 2:01

Do: lena50
lena50 pisze:Nie Ty jedyny.........inni jakos sobie radzą ,bo....CHCĄ
Ale Tyś jedyna......dla swego ślubnego.
Tzw inni nie mieli tyle szczęścia....i radzą sobie bo chcą, muszą, nie mają innego wyjścia - lepiej lub gorzej...jak to w życiu...
Dziękuję Ci leno50 za tę mądrą refleksję.

Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: Angela » 20 lut 2018, 11:08

Pantop pisze:
19 lut 2018, 18:32
Miałem raczej na uwadze to, że inaczej myśli się mając pełny brzuszek, a inaczej mając pusty.
Drogi Pantopie,
Ty nie wyobrażasz sobie dalszego życia bez żony. Syn marnotrawny też sobie nie wyobrażał, w upokorzeniu, bez przyjaciół i majątku.
Może na początek napełnić brzuszek strąkami, czyli czymkolwiek np. adrenalina sportów ekstremalnych.
Dalszą część zdania z przypowieści ,,..., lecz nikt mu ich nie dawał. '' (Łk 15, 16b ) można rozumieć w dwójnasób. Albo był tak leniwy, że czekał aż mu podadzą na tacy. Ale raczej wyniósł z domu zasadę uczciwości i nie sięgał po cudzą własność, nawet jeżeli była to karma dla świń. Zatem nadal cierpiał głód.
,,Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.'' (Łk 15,17-20a).
Nie chciał wracać w poprzedniej roli syna, chciał być sługą.
Mi ta nowa rola zaczyna powoli przynosić radość. Zaagażowałam się we wszystko co się dało w parafii i szkole moich dzieci. Mam teraz konfort, że nie muszę już uzgadniać mojego zaangażowania w cokolwiek z mężem jak przedtem, bo teraz moja osoba go całkowicie nie obchodzi. Padam ze zmęczenia wieczorem i zasypiam snem sprawiedliwego. Może nawet przeholowałam i powinnam skupić się na kilku rzeczach, by robić je do końca dobrze.
Twoim problemem jest jak skutecznie zająć myśli i ciało w oddaleniu od żony. Nie szukaj substytutu żony, lecz całkiem czegoś nowego.
Umysł zajmujesz na tym forum. I chyba masz dużo czasu do zagospodarowania, sądząc po ilości postów. Niestety forum tematycznie związane jest z żoną, więc ciało nie słucha. I nie jest to sugestia, byś zniknął z forum, ale abyś intensywnie poszukał czegoś jeszcze innego. Może jakaś działalność społeczna.
Z Twoim potencjałem intelektualnym rozruszasz każde skostniałe środowisko. Tacy ludzie są na wagę złota, twierdzi mój proboszcz i często przywołuje przykład jednej z parafianek. Przyszła ona kiedyś do niego do zakrystii z pretensją, że w parafii nie ma kółka różańcowego. ,, To proszę założyć''-odpowiedział proboszcz. Więc skrzyknęła moherowe wojsko, rozdała tajemnice różańcowe, po czym ze wszystkimi się pokłóciła i poszła rozruszać inne skostniałe środowisko. Ale dzięki niej kółko różańcowe istnieje do dzisiaj i ma się dobrze.
Zatem dotychczasowemu życiu zrób ,,pa''.
,,Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. '' (Łk 9,24)
Możesz tylko obrazić się na Boga (jesteś wolny), że chce to życie zagospodarować po swojemu.
A żonę zostaw w spokoju. Daj jej tylko czytelny znak, że żyjesz w wierności. Np. kartka na święta typu: ,,Niech Bóg Cię prowadzi ( bez drwiny).Twój wierny mąż.'' Niech naprawdę Bóg się nią zajmie, też po swojemu. Tylko westchnij za nią ,,zdrowaśkę'' przy codziennym pacierzu.
Ale kontaktów z dziećmi nie odpuszczaj. Potraktuj to jako działalność charytatywną, bez nastawienia, że się zwróci. Próbuj różnych form, może któraś zaskoczy.
Trzymaj się z Bogiem.

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: Pantop » 20 lut 2018, 13:08

Do: Angela

Rozumiem intencję kierującą Tobą w trakcie tworzenia tego wpisu.
Puszczenie się w wir zajęć - dobrze rokuje.
Niestety nie rozwiązuje krzyży.

Fragment, którym rozpocząłem temat ,,Początek procesu świadomego umierania,,:
http://kosciol.wiara.pl/doc/4056296.Pie ... -kamieniem

a konkretnie tym fragmentem:

,, /.../Lekarstwem na zranione serce człowieka nigdy nie będzie praca, zadania, aktywności czy drugi człowiek. Jeśli ktoś myśli, że kariera czy związek ze „świetnym facetem” uleczą zranione serce, to się zawiedzie, i to srogo. Nie wolno traktować pracy czy drugiego człowieka jak lekarstwa na trudności i problemy z przeszłością. Bywa, że ludzie zranieni i odrzuceni w dzieciństwie, w dorosłości próbują udowadniać, że są najlepsi. Osiągają rzeczywiście wiele zawodowo, ale nierzadko przy tym niszczą innych oraz siebie, cały czas czując niezaspokojony głód serca. Jeśli przyczyną działań jest zranione serce – te aktywności, zachowania, praca, są ucieczkami przed samym sobą i bólem. A ucieczki stają się bożkami. Dla jednych tym bożkiem będzie praca i coś, co obiektywnie jest pozytywne. Dla innych alkohol i narkotyki. Ale przyczyna ucieczek jest ta sama: zranione serce. ,,
Uwaga - wchodzę na delikatny teren.
Rzeczy, które są obiektywnie dobre, mogą pełnić rolę odskoczni właśnie od prawdziwego problemu, krzyża - maskować go lub lepiej znosić jego obecność
Twoim problemem jest jak skutecznie zająć myśli i ciało w oddaleniu od żony. Nie szukaj substytutu żony, lecz całkiem czegoś nowego.
Wyobraź sobie, że spalił mi się dom. Zostały zgliszcza.
Zostałem zaproszony przez przyjaciół -nowe miejsce, nowa praca, normalność.
Okrzepłem, podjąłem pracę, mam kasę, auto.
Pora na własny dom.
Wracam.
A tam pozostawione wcześniej zgliszcza...
Wniosek: Mogę zostawić wszystko i ruszyć na koniec świata - w efekcie okrążę kulę i wrócę do punktu wyjścia.


:D :D :D
Z Twoim potencjałem intelektualnym rozruszasz każde skostniałe środowisko. Tacy ludzie są na wagę złota, twierdzi mój proboszcz i często przywołuje przykład jednej z parafianek.
:D :D :D Weź to powiedz tutejszym ,,proboszczom,, i niektórym ,,parafiankom,, :lol: :lol: :lol: :lol:

Zatem dotychczasowemu życiu zrób ,,pa''.
Tak czy inaczej - nie ma innej drogi :cry:


A żonę zostaw w spokoju. Daj jej tylko czytelny znak, że żyjesz w wierności. Np. kartka na święta typu: ,,Niech Bóg Cię prowadzi ( bez drwiny).Twój wierny mąż.'' Niech naprawdę Bóg się nią zajmie, też po swojemu. Tylko westchnij za nią ,,zdrowaśkę'' przy codziennym pacierzu.
Ale kontaktów z dziećmi nie odpuszczaj. Potraktuj to jako działalność charytatywną, bez nastawienia, że się zwróci. Próbuj różnych form, może któraś zaskoczy.
Trzymaj się z Bogiem.
(Dlaczego wyczuwam w Tobie osobę mi przyjazną? - Może dlatego, że widzisz sercem)
Parę dni temu wysłałem esemesika do najmłodszej córuchny.
...
Nie ustanę.

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: Pantop » 20 lut 2018, 16:22

Do: Angela

Odpisałem na Twój wpis ale się nic nie pojawiło.
Wysłałem 2 privy - bezskutecznie.
Może to przejdzie.

W skrócie.
Polubiłem Cię za ten wpis.
Co to u mnie oznacza przekonasz się niebawem.
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: lena50 » 21 lut 2018, 0:18

Ale Tyś jedyna......dla swego ślubnego.
Tzw inni nie mieli tyle szczęścia....i radzą sobie bo chcą, muszą, nie mają innego wyjścia - lepiej lub gorzej...jak to w życiu...
Też nie miałam tyle szczęścia i radziłam sobie bo chciałam,bo musiałam...lepiej lub gorzej.....jak to w życiu.
lena50....dawniej lena

Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: Angela » 22 lut 2018, 4:49

Pantop pisze:
20 lut 2018, 13:08
Rozumiem intencję kierującą Tobą w trakcie tworzenia tego wpisu.
Puszczenie się w wir zajęć - dobrze rokuje.
Niestety nie rozwiązuje krzyży.
Drogi Pantopie,
Nie zrozumiałeś, ale z mojej winy, bo nie do końca rozwinęłam swoją myśl. Nigdy nie zamierzałam rzucać się w wir aktywności odrzuciwszy krzyż. Postanowiłam, zamiast zamknąć się w sobie i lizać rany, wyjść do świata właśnie ze swoim krzyżem.
Chodzi o to, by swój krzyż nieść uczciwie i odrzucić to co krzyżem nie jest (samonapędzające się myśli, rozpacz). Zawsze sceptycznie podchodziłam do tak zwanych praktyk pokutnych np. samobiczowania się. Życie niesie tyle krzyży, że powinno wystarczyć samo ich przyjęcie bez buntu. Już w tym jest heroiczność cnót, które można rozwinąć w sobie, gdy jest zgoda na bycie narzędziem w rękach Taty.
Krzyż niesiony uczciwie może okazać się błogosławieństwem. Przemawia do mnie obrazek: Idą ludziki, każdy ze swoim krzyżem. Jeden co parę kroków odpiłowuje kawałek ze swojego. Niczym Grześ z wiersza Tuwima ,,cieszy się głuptasek''. Dochodzą do przepaści. Każdy przerzucił swój krzyż nad urwiskiem i przeszedł po nim jak po kładce. Tylko Grzesia krzyż za krótki. A po drugiej stronie raj.
Mam wewnętrzne przekonanie, że przepaści jeszcze przede mną. Gdy mężowi wykrzykuję z dna rozpaczy, że nikt mnie tak nie skrzywdził jak on, to śmieje się, że jeszcze nad jego grobem będę wzdychać ,, To był taki dobry człowiek''. Może ma rację, że nowe krzyże przerosną obecny. I mówiąc trywialnie, aktualne cierpienie jest potrzebne, bo co nas nie zabije, to nas wzmocni.
Nie myślę zatem o byle jakiej aktywności, tylko może na początek strąki, ale docelowo o służbie.
Najlepsza praktyka pokutna na Wielki Post, to włożenie wysiłku w umilenie czyjegoś życia.
Syty głodnego nie zrozumie. Ale taki, co mu już cierpienie uszami wychodzi, podobnych już sobie tak. Cierpiących na ziemi nie brakuje. W tak zacnym gronie, trochę na zasadzie prowadził ślepy kulawego, można doczłapać do mety. Ja tak właśnie pojmuje swoją aktywność- służbę.
Jak meta to i wyścig szczurów? Nie!
,,W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem.''
(2 Tm 4,7) Apostoł nie chwali się na którym dobiega miejscu. Można się przeczołgać przez metę. Wieksza radocha jak się uda jeszcze z sobą kilku innych wciągnąć. Najlepiej, gdyby był wśród nich i współmałżonek. Ale tu jest granica, krórej i Bóg nie przekracza, wolność człowieka. Zostaje modlitwa. W kilku relacjach, które czytałam, ludzie powracający ze śmierci klinicznej mówią, że słyszą modlitwy, które są za nich zanoszone i one mają wpływ na to co się z delikwemtem dzieje, gdy stoi już w światłości. Można nie wierzyć w opowieści z cyklu ,,życie po życiu''. Ja osobiście wierzę, że ma moc modlitwa: ,, Odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią.''

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: Nirwanna » 22 lut 2018, 8:00

Angela, bliskie mi jest to, co piszesz. Dziękuję.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: s zona » 22 lut 2018, 9:15

Nirwanna pisze:
22 lut 2018, 8:00
Angela, bliskie mi jest to, co piszesz. Dziękuję.

Rowniez ...bardzo madre przemyslenia ...
i slowa sw Charbela :
" Kierunek ,ktory obierasz jest wazniejszy niz predkosc z jaka sie poruszasz ,
jaki jest pozytek z predkosci i przyspieszenia ,
kiedy kierunek jest bledny .
Nie zaczynaj niczego na ziemi ,
jesli nie bedzie to mialo miejsca w niebie .
Nie wybieraj takiej drogi na ziemi ,ktora nie doprowadzi Cie do nieba ."

Wielki Post 2018 z PCh24.pl i księdzem Glasem. Część I
https://www.youtube.com/watch?v=6v18z6fRd6k

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: Pantop » 22 lut 2018, 10:49

Do: s zona
s zona pisze: Rowniez ...bardzo madre przemyslenia ...
i slowa sw Charbela :
" Kierunek ,ktory obierasz jest wazniejszy niz predkosc z jaka sie poruszasz ,
jaki jest pozytek z predkosci i przyspieszenia ,
kiedy kierunek jest bledny .
Nie zaczynaj niczego na ziemi ,
jesli nie bedzie to mialo miejsca w niebie .
Nie wybieraj takiej drogi na ziemi ,ktora nie doprowadzi Cie do nieba ."
I tak morał dykteryjki taksówkarza ze spieszący się pasażerem został odkryty i na tacy podany.
Powiem, że nawet z wartością dodaną - tzn wskazówką do morału.
Dla mnie cud, mniód, malina :mrgreen:

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: s zona » 22 lut 2018, 11:24

Pantop ,
Przestan Kadzic i Wez sie do Roboty !

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: Pantop » 22 lut 2018, 11:36

Do: Angela

Piękna Angelo

Może podświadomie, ale właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałem.
Dokonałaś odpowiedniego ustawienia reflektorów uwagi, obiekt został doskonale oświetlony, jesteśmy w domu.
Powoli (bardzo powoli) zaczynam uświadamiać sobie, jak dużo dzieli mnie jeszcze od:
Postanowiłam, zamiast zamknąć się w sobie i lizać rany, wyjść do świata właśnie ze swoim krzyżem.
Chodzi o to, by swój krzyż nieść uczciwie i odrzucić to co krzyżem nie jest (samonapędzające się myśli, rozpacz).


Odnośnie Twej postawy wobec męża.
Dwa skojarzenie.
Pierwsze z rubaszną swadą:
,,Tobie się Halinka oczy otworzą, jak mnie się zamkną! ,, - Ferdek do żony.

Drugie takie już z życia wzięte:
[Krople rosy pisze o tym w jednym ze swych postów (czapeczka z główki i do kolan padam KR)]
Jakże często zwracamy szczególną uwagę na to co negatywne w postępowaniu męża/żony, pomijając, spychając na odległe miejsce to do dobre.
Jakże często mamy takie podejście, że dobro należy nam się całkiem naturalnie, a zło - o nie - to to już nie - to trzeba wyplenić już za tydzień.
Byłoby fajnie.
Powiem, że wszelkie plany naprawcze mające na celu rewolucyjne(szybkie) zmiany -owszem doprowadzą do zmian. Pytanie czy na te zgodne z zakładanymi oczekiwaniami...
(Im większej pragnę zmiany tym wolniej powinienem się ,,poruszać,, )

Robię odniesienie do swojej sytuacji, kiedy wyprułem sobie żyłki i flaczki i gdy przyniosłem żonie w hołdzie efekt kilkumiesięcznych starań, otrzymałem taką podziękę jak za zrobienie herbaty...
(tak tak!! - wiem - o Szustak - punktacja u kobiet - niesłuchanie durna - bo NIESTETY PRAWDZIWA!!)
Proszę o właściwe odczytanie: faceci robią takie same rzeczy - jak nie gorsze - w stosunku do swych żon.
Nie mam złudzeń.

Przepraszam - trochę mnie zniosło.



Syty głodnego nie zrozumie. Ale taki, co mu już cierpienie uszami wychodzi, podobnych już sobie tak. Cierpiących na ziemi nie brakuje. W tak zacnym gronie, trochę na zasadzie prowadził ślepy kulawego, można doczłapać do mety. Ja tak właśnie pojmuje swoją aktywność- służbę.

,,W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem.''
(2 Tm 4,7) Apostoł nie chwali się na którym dobiega miejscu. Można się przeczołgać przez metę. Wieksza radocha jak się uda jeszcze z sobą kilku innych wciągnąć. Najlepiej, gdyby był wśród nich i współmałżonek.
No tu już nic dodać, nic ująć.

Pozdrawiam

Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy mój związek małżeński trwa przed Najwyższym ?

Post autor: Angela » 23 lut 2018, 1:13

Nirwanna pisze:
22 lut 2018, 8:00
bliskie mi jest to, co piszesz.
Nirwanno,
Lepiej jeszcze ode mnie, budząc dużo nadziei, mowi o ranach serca o. Szustak:
https://youtu.be/5BMsdlqUTBw

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość