Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Co o nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa mówią Biblia, Katechizm, dokumenty papieskie...

Moderator: Moderatorzy

jacek-sychar

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: jacek-sychar » 15 sty 2022, 9:44

vertigo pisze:
14 sty 2022, 15:03
Czy to oznacza, że sytuacja administratora/moderatora forum jest podobna do stanowiska katechety w szkole, któremu organ kierujący (właściwy biskup diecezjalny) może wycofać misję kanoniczną w pewnych przypadkach, gdy np. nie przestrzega on "podstawowych zasad moralnych"? I cofnięcie misji kanonicznej jest równoznaczne z utratą prawa do nauczania religii - w tym przypadku pełnienia określonej funkcji na forum.
Vertigo

Tylko że od katechety nikt nie wymaga, żeby nie zgadzał się na rozwód, tylko żeby nie żył w związku niesakramentalnym.
A to jest chyba różnica! :lol:

jacek-sychar

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: jacek-sychar » 15 sty 2022, 12:54

Ruta pisze:
12 sty 2022, 9:58
Moja konstatacja, że zgoda na rozwód pozostaje w sprzeczności z nauczaniem Kościoła, oraz z przysięgą małżeńską nie stanowi oceny ciebie, a jedynie wyraz mojej własnej uwewnętrznionej zgody na to co płynie z Ewangelii. Odnoszę wrażenie, choć zakładam, że jak to wrażenie, może być ono mylne, że masz wewnętrzne oczekiwanie, że osoby postrzegające wiarę w taki sposób jak ja, zmienią swoje postrzeganie. Szanuję twój odmienny pogląd, i myślę, że dobrze byś i ty uszanował mój.
:shock: :o :shock:

A gdzie ja sugerowałem, że tak jak ja mieliby niby postępować inni?
Ja przedstawiłem swój punkt widzenia, który wynikał z mojej sytuacji.

Jeżeli ktoś ma inaczej, to jego prawo i jego wybór.

Ja raczej ciągle odbieram, że niektórzy próbuję mnie tutaj "nawracać i prostować".

Szeroko jest tutaj przywoływana broszurka "Katolik wobec rozwodu", jako jedyne prawidłowe postępowanie katolika w sytuacji okołorozwodowej. Recenzentem kościelnym tej broszurki był o. prof. Tomasz M. Dąbek.
Przed swoim rozwodem zwróciłem się do o. Profesora z pytaniem, czy w mojej sytuacji postąpiłem słusznie. Ojciec odpisał mi, że tak. Dodał również, że jeżeli coś jest słuszne (tutaj: niezgoda na rozwód), to nie znaczy jednak, że jest to jedyne możliwe rozwiązanie w danej sytuacji.
Konsultowałem się również z kilkoma kapłanami, którzy znali moją sytuację. Wszyscy oni uznali, że postąpiłem w mojej sytuacji słusznie i nie przekroczyłem ram moralnych katolika.

Czy na tym możemy uznać, że jedni uznają, że ich świadectwem jest niezgoda na rozwód, a inni mają prawo zgodzić się na rozwód?
I nikt, jeżeli dalej żyje sam i dochowuje wierności sakramentalnemu małżonkowi, to nie łamie przykazań bożych?

Bo również możemy sobie chyba wyobrazić sytuację, że ktoś nie godzi się na rozwód, ale żyje już z inną osobą niż małżonek sakramentalny? :mrgreen:
Co wtedy jest lepsze? Niezgoda na rozwód, czy dochowywanie wierności sakramentalnemu małżonkowi?

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: Pantop » 15 sty 2022, 18:40

jacek-sychar pisze:Nie pisałem tego wcześniej, ale teraz napiszę.
, ale nie wolno mi pracować na rzecz wspólnoty Sychar. Czy to jest normalne? Czy tak pomagamy małżonkom, którzy chcą dochować wierności swojemu niewiernemu współmałżonkowi?
Sory za wtręt.
Wolno mi być nadzwyczajnym szafarzem komunii świętej i pełnić posługę w kościele/.../
No nie do końca Jacenty, a praktycznie - wcale, prócz jednego wyjątku. Mianowicie kiedy ostatni kapłan na parafii leży złożony w łożu ciężką chorobą.
Z prostego powodu - nie masz (prawdopodobnie) konsekrowanych dłoni.

Nie pytam czy wiesz pod co podpadają takie czynności.. :(

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: Pantop » 15 sty 2022, 19:07

1 List do Koryntian pisze:

ODPOWIEDZI W SPRAWACH DONIOSŁYCH


SPRAWY ŚWIĘTEJ SPOŁECZNOŚCI


Małżeństwo

7
1 Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą. 2 Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża. 3 Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. 4 Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. 5 Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej - nie kusił was szatan. 6 To, co mówię, pochodzi z wyrozumiałości, a nie z nakazu.
7 Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja1, lecz każdy otrzymuje własny dar1 od Boga: jeden taki, a drugi taki. 8 Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja. 9 Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie! Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć. 10 Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan2: Żona niech nie odchodzi od swego męża! 11 Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony. 12 Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan: Jeśli któryś z braci ma żonę niewierzącą i ta chce razem z nim mieszkać, niech jej nie oddala! 13 Podobnie jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża i ten chce razem z nią mieszkać, niech się z nim nie rozstaje! 14 Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez "brata"3. W przeciwnym wypadku dzieci wasze byłyby nieczyste, teraz zaś są święte3. 15 Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie! Nie jest skrępowany ani "brat", ani "siostra" w tym wypadku4. Albowiem do życia w pokoju powołał nas Bóg. 16 A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża? Albo czy jesteś pewien, mężu, że zbawisz twoją żonę?5
zaś szczególnie:
10 Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan2: Żona niech nie odchodzi od swego męża! 11 Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony.
Nie mi interpretować słowa: ,,Gdyby zaś odeszła,, dlatego wprost - gdyby zaś odeszła -TO ODESZŁA (na ten moment) bo dokonuje takiego wyboru.
Po naszemu - powiedz dążącej do rozwodu stronie że nie ma racji, że jej nie wolno, że nie może.
A chcesz zobaczyć że może?
I to jeszcze jak może.


Dobrze mi ktoś kiedyś zwrócił uwagę że przysięga małżeńska nigdzie nie zawiera warunku wzajemności.
I wszystko jasne, co nie oznacza że proste.

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: Pantop » 15 sty 2022, 19:16

jacek-sychar pisze:Przed swoim rozwodem zwróciłem się do o. Profesora z pytaniem, czy w mojej sytuacji postąpiłem słusznie. Ojciec odpisał mi, że tak. Dodał również, że jeżeli coś jest słuszne (tutaj: niezgoda na rozwód), to nie znaczy jednak, że jest to jedyne możliwe rozwiązanie w danej sytuacji.
Konsultowałem się również z kilkoma kapłanami, którzy znali moją sytuację. Wszyscy oni uznali, że postąpiłem w mojej sytuacji słusznie i nie przekroczyłem ram moralnych katolika.
No jak mogłeś przekroczyć skoro tego nie chciałeś (rozwodu) i pozostajesz wierny.
Cudownie że dodatkowo się upewniłeś.

No - ale już milknę, bo za chwilę ruszy fala rozwodów na modłę j-s tzw ,,po upewnieniu,,
:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: Niepoprawny83 » 15 sty 2022, 21:13

Ja myślę, że gdyby żona podjęła ostateczne kroki to czułbym się zobowiązany do niewyrażania zgody na rozwód, dlatego nie mogę zrozumieć ani przyjąć tezy, jakoby było to wszystko jedno, lub było to zależne od okoliczności. Z drugiej strony tylko znający me serce Stwórca wie jak wytrwały byłbym w moim postanowieniu, jak wyglądała by moja walka, więc nie mogę osądzać ludzi, którzy już przeszli przez postępowanie rozwodowe.
Zaufaliśmy miłości.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: Ruta » 16 sty 2022, 0:37

jacek-sychar pisze:
15 sty 2022, 12:54
Ruta pisze:
12 sty 2022, 9:58
Moja konstatacja, że zgoda na rozwód pozostaje w sprzeczności z nauczaniem Kościoła, oraz z przysięgą małżeńską nie stanowi oceny ciebie, a jedynie wyraz mojej własnej uwewnętrznionej zgody na to co płynie z Ewangelii. Odnoszę wrażenie, choć zakładam, że jak to wrażenie, może być ono mylne, że masz wewnętrzne oczekiwanie, że osoby postrzegające wiarę w taki sposób jak ja, zmienią swoje postrzeganie. Szanuję twój odmienny pogląd, i myślę, że dobrze byś i ty uszanował mój.
:shock: :o :shock:

A gdzie ja sugerowałem, że tak jak ja mieliby niby postępować inni?
Ja przedstawiłem swój punkt widzenia, który wynikał z mojej sytuacji.

Jeżeli ktoś ma inaczej, to jego prawo i jego wybór.

Ja raczej ciągle odbieram, że niektórzy próbuję mnie tutaj "nawracać i prostować".

Szeroko jest tutaj przywoływana broszurka "Katolik wobec rozwodu", jako jedyne prawidłowe postępowanie katolika w sytuacji okołorozwodowej. Recenzentem kościelnym tej broszurki był o. prof. Tomasz M. Dąbek.
Przed swoim rozwodem zwróciłem się do o. Profesora z pytaniem, czy w mojej sytuacji postąpiłem słusznie. Ojciec odpisał mi, że tak. Dodał również, że jeżeli coś jest słuszne (tutaj: niezgoda na rozwód), to nie znaczy jednak, że jest to jedyne możliwe rozwiązanie w danej sytuacji.
Konsultowałem się również z kilkoma kapłanami, którzy znali moją sytuację. Wszyscy oni uznali, że postąpiłem w mojej sytuacji słusznie i nie przekroczyłem ram moralnych katolika.

Czy na tym możemy uznać, że jedni uznają, że ich świadectwem jest niezgoda na rozwód, a inni mają prawo zgodzić się na rozwód?
I nikt, jeżeli dalej żyje sam i dochowuje wierności sakramentalnemu małżonkowi, to nie łamie przykazań bożych?

Bo również możemy sobie chyba wyobrazić sytuację, że ktoś nie godzi się na rozwód, ale żyje już z inną osobą niż małżonek sakramentalny? :mrgreen:
Co wtedy jest lepsze? Niezgoda na rozwód, czy dochowywanie wierności sakramentalnemu małżonkowi?
Jacku,

są ludzie, którzy zawsze znajdą sobie kogoś do prostowania i nawracania. To boli szczególnie wtedy, gdy trafiają w jakieś otwarte rany. Ja na przykład bywam "nawracana na rozwód", i bywa, że prawie ogniem i mieczem :lol: Dokąd nie miałam w sobie spójnej postawy wewnętrznej i sama miałam różne wątpliwości, dotąd bolało. Teraz jest lepiej. Co najwyżej się wkurzam. Pracuję nad sobą, ale długa droga przede mną, więc pewnie wkurzę się jeszcze nie raz.

Sama, osobiście spotkałam się ze szczególnego rodzaju rozeznaniem trzykrotnie. Raz spowiednik z dobrego serca poinformował mnie o tym, że moje małżeństwo może być nieważne. Co się jeszcze (w domyśle a co tam: niebrzydka) dziewczyna będzie męczyć sama, a mąż (a co tam, w domyśle: drań) sobie życia używał. Wprowadził tym we mnie wielki zamęt, ale też konieczność rozeznania tej sprawy. Więc owoc był dobry. Niemniej jednak każde małżeństwo jest pod ochroną prawną domniemania ważności i nie wolno sugerować nieważności czyjegoś małżeństwa. Innym razem ksiądz na kolędzie (z naszej nowej parafii, więc nam nie znany) powiedział, że może lepiej zgodzić się na rozwód i skoro mąż odszedł,to się może po rozwodzie dogadamy. Także miał dobre intencje, chciał mnie pocieszyć, że ten rozwód nie taki ważny. Mój syn chciał wtedy, zaraz po wyjściu księdza, dzwonić i zawiadamiać parafię, albo i wyżej, że chodzi fałszywy ksiądz po kolędzie, bo słyszał, że są tacy oszuści, a "ksiądz by przecież nic takiego nie powiedział" :o Trzeci ksiądz także nie był przekonany i raczej był "za rozwodem". Teraz czasem rozmawiamy i ksiądz zaczyna rozumieć sens postawy niezgody na rozwód, nawet gdy niesie ze sobą koszty. Bo niesie też korzyści.

Jacku, jestem przekonana, że jeśli zgłoszę się do kapłana i omówię swoją sytuację, połowa księży, a może i więcej, powie mi, że w mojej sytuacji zgoda na rozwód będzie usprawiedliwiona. Niewielu księży będzie miało odwagę powiedzieć mi prawdę, czyli to, co mamy zapisane w Ewangelii: niech nie oddala, niech żyje samotnie. Ślubowałaś, dotrzymaj. Jest różnica między poradą "po ludzku" i wyrozumiałością, a poradą duchową. W podobnej sytuacji są osoby w związkach niesakramentalnych. Ilu kapłanów ma odwagę im mówić: kobieto, nawróć się, zostaw kochanka, bo żyjesz w grzechu śmiertelnym, człowieku ty masz żonę, weź się rozwiedź z kochanką i ogarnij, czy zapytać jak tam zaległości alimentacyjne. A jednak te świadectwa nawróceń, które znam, dokonują się przy właśnie takich kapłanach, którzy głoszą prawdę, a nie mówią: masz czas, to zrozumiałe, za trudne, no tak kasy nie starcza, a nowe dziecko w drodze, tak tak. Prywatna porada kapłana to nie to samo, co nauczanie Kościoła. Jestem też pewna, że gdy zapytam Jezusa, za każdym razem odpowie mi tak samo. Przez Ewangelię, przez nauczanie Kościoła, w moim sercu. To najważniejsza i pierwsza Osoba.

Jest też coś takiego jak fałszywe miłosierdzie. Zdarza się także u księży. I księża o tym mówią. O tym opowiada Ksiądz Dziewiecki, w nieco innym kontekście. Przyszła do niego dziewczyna, zapłakana, pytając, czy jeśli krzywdziciel się pokaja, prawdziwie nawróci i przeprosi to jest chrześcijańskim obowiązkiem się z nim pojednać. Księdzu żal się zrobiło, pomyślał, skrzywdzona, biedna i co ja jej będę mówił, że ma obowiązek wybaczyć, pojednać się... I był gotowy powiedzieć wbrew nauczaniu i wbrew sobie. Ale jednak powiedział prawdę. Dziewczę rozpłakało się jeszcze bardziej... z ulgi. To ona była krzywdzicielką.

O podobnej sytuacji opowiada ojciec Salij, tu już w kontekście rozwodu. Swoją postawę przyzwolenia na rozwód, która i jemu się przytrafiła, nazywa "odezwał się we mnie chłopek-roztropek". https://www.youtube.com/watch?v=TQ7Pba61Pvw&t=6s
Dla tych co mają mało czasu: od 4:28 parę zaledwie minut, ale interesujących.

W Biblii jest wiele pięknych obietnic Boga. Wiele dotyczy wierności danemu wobec Boga Słowu. Takiej nieco szalonej, dosłownej wręcz wierności. Co ja mogę powiedzieć? Poznaję w Sycharze małżeństwa, które poszły tą drogą, którą Sychar od lat jako Wspólnota rozeznaje, buduje. Piękne, szczęśliwe małżeństwa. Podniesione z głębokich upadków. Często zaczynało się od jednego małżonka. Drugie dołączało często po kilku (nastu) latach. Ja jestem oporna we współpracy z Łaską, mam ego, mam pychę, mam swoje plany i przekonania, w dodatku mimo wszystkich swoich doświadczeń, z uzdrowieniem z nałogu palenia włącznie, nie mam prostej mocnej wiary, wszystko sprawdzam, testuję, nie dowierzam, badam, kwestionuję. Więc pewnie wcale nawet swojego własnego uzdrowienia i nawrócenia nie przyśpieszam. Ale jedno wiem, doświadczam ogromnych łask w życiu, zawsze wtedy gdy podążam za Słowem, gdy staram się je sumiennie wypełniać i nie patrzę na koszty. Szczęście to nie stan życiowy, to stan ducha.

Gdzieś tam pojawia się w twoich wypowiedziach pytanie, czy odpowiadasz za zbawienie żony. Też myślę o tym, czy odpowiadam za zbawienie męża. Do dziś są księża, którzy uczą, że małżeństwa wchodzą albo w parze, albo wcale. Tego nie wiem, i księża też raczej tak na pewno nie wiedzą: razem, osobno. Myślę inaczej: odpowiadamy wszyscy nawzajem za swoje zbawienie. Lubię bardzo określenie, że jesteśmy ludem pielgrzymującym do Królestwa Niebieskiego. Dlatego nasze czyny mają nie tylko charakter prywatny, ale i publiczny. To jak żyję, jakie decyzje podejmuję, ma wpływ na tych, którzy mnie otaczają. Moja modlitwa ma wpływ na innych, może być im pomocna. Dlatego i za mojego męża się modlę. Czasem krótko, czasem z oporami. Ale jednak. Nie wiem, czy jego zbawienie zależy ode mnie, ale chcę się z Nim spotkać w Niebie. Kocham tego mojego męża, no co mam powiedzieć. Do widoku kowalskiej w Niebie nie dojrzałam, może i nawet więcej mam sympatii dla dilerów męża, ale i za nią się modlę. Przecież jak się nawróci, to i z niej będzie nowy człowiek. Jak i ze mnie, jak już się nawrócę.

Jacek, fajnie, że trwasz w wierności, to ma znaczenie. Ale rozruszaj się trochę, nie kostniej. Pogadaj sobie z Bogiem, jak tam z tą modlitwą za żonę, bo temat cię wyraźnie wkurza. Jak mnie coś wkurza, to sobie gadam i fajne rzeczy czasem z tego wychodzą. Nie zawsze. Ale na tyle często i na tyle fajne, że metodę z serca polecam. Wkurzenie - rozmowa. Bóg ma poczucie humoru i znosi moje wkurzenia spokojnie, twoje też pewnie udźwignie. Kocha cię tak samo mocno jak i mnie. A ja mam na koncie więcej za uszami niż zgoda na rozwód. Wybaczone. Po to masz Wspólnotę, żeby cię podtrzymała, rozruszała i wkurzyła do białego. Co się masz w spokoju starzeć? Wspólnota pełni wiele ważnych funkcji, także tą, że zastępuje nam naszych dysfunkcyjnych małżonków :lol: I tak jak małżonków mamy z klucza naszych dysfunkcji, to i każdy ma taką Wspólnotę jaką ma dysfunkcję. Najmniej dysfunkcyjni z nas obcują ze spokojnymi współbraćmi i współsiostrami, jeżdżą na pikniki i Uwielbienia, na forum wspierają się modlitwą i doświadczeniem, odżywiają się zdrowymi sałatkami, a my okładamy się kijami na forum w przerwach pogryzając panierowane kotlety ;)

Jacku, choć wymieniamy się naszymi doświadczeniami, to jednak też w jakimś sensie, choć (mam nadzieję) nie wrogim, konfrontujemy też postawę niezgody i zgody na rozwód. Pozostałą część postu napiszę lżejszym piórem, ale bardzo serio.

Pantop napisał o tym, że może czeka nas we Wspólnocie seria rozwodów typu j-s "na rozeznanie". Właśnie to mam na myśli mówiąc o publicznym wymiarze naszych decyzji życiowych. Ale przecież gdybym zgodziła się na rozwód, moje życie nie stałoby się sielanką bez dołów, upadków. To jakieś dziecinne wyobrażenia rodem z telewizji śniadaniowej przecież. *Nie próbujcie tego sami w domu.

Jak ktoś by mnie zapytał jak to jest nie zgodzić się na rozwód w dzisiejszym świecie odpowiedziałabym, mimo wszystkich trudności: extra. Same łaski jakie przychodzą starczą za motywację, a jest tego więcej. I zapewne każdy dostaje według potrzeb.
Mój folderek reklamowy brzmiał by tak: Żądny przygód? Przygotowany na radykalne zmiany? Zazdrościsz patriarchom odlotowych przeżyć? Gotowy poznać Jezusa, Maryję, Józefa i zastępy Świętych? Chcesz, by Bóg zaczął spełniać twoje najskrytsze marzenia? Masz ochotę zobaczyć (ś)wirujący sąd? Polecam "niezgodę na rozwód typu Ruta".
*Małymi literkami dopisek, że osoby spokojne mogą pozostać spokojne, są i spokojne scenariusze niezgody.

Spot reklamowy mógłby być jak z Matrixa, dwie pigułki: zgody i niezgody. Łykasz pigułkę zgoda... i nic się nie dzieje. Niezgoda - i zaczyna się: świat przybiera kolorów, w tle niesamowite pojedynki sił światła i ciemności, choreografia walk lepsza niż na Przyczajonym tygrysie, kule świszczą w powietrzu, dzwonią kościelne dzwony, na niebie fruwają serduszka, o dzieje się... :lol:

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: Ruta » 16 sty 2022, 7:40

Niepoprawny83 pisze:
15 sty 2022, 21:13
Ja myślę, że gdyby żona podjęła ostateczne kroki to czułbym się zobowiązany do niewyrażania zgody na rozwód, dlatego nie mogę zrozumieć ani przyjąć tezy, jakoby było to wszystko jedno, lub było to zależne od okoliczności. Z drugiej strony tylko znający me serce Stwórca wie jak wytrwały byłbym w moim postanowieniu, jak wyglądała by moja walka, więc nie mogę osądzać ludzi, którzy już przeszli przez postępowanie rozwodowe.
Niepoprawny, tak z mojego doświadczenia, bo przez to aktualnie przechodzę... Sam to nikt z nas raczej nie da rady. Wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia.

Ja jestem słaba. Więc całą sobą przytuliłam się do Boga. I mnie umacnia, przez Eucharystię, w modlitwie, w Adoracji, przez Słowo, przez nasze rozmowy, przez Matkę Bożą i przez Świętych, którzy zgodnie z naszą przysięgą małżeńską, od dnia jej złożenia są naszymi sojusznikami i pomagają nam w jej dochowaniu. O czym czasem zapominamy... Doświadczam żywej i realnej pomocy.

Umacnia mnie także przez ludzi, których stawia na mojej drodze, przez Wspólnotę, przez świadectwa innych, przez terapeutów, rozmowy jakie czasem prowadzę, przez spowiedników i ich wskazówki.

Więc tak po ludzku wytrwanie nie jest na nasze siły. Choćby z uwagi na to, że nie zgadzając się na rozwód w dzisiejszym świecie doświadczamy często niezrozumienia, presji małżonka, sądu, adwokata, rodziny, znajomych, nagle ta nasza niezgoda zdaje się być czymś ważnym i wkurzającym dla całego świata, ale nikogo nie razi zgoda małżonka, doświadczyć też można oskarżeń o dewotyzm, o złośliwość, złe intencje, szkodzenie katolikom, zafiksowanie....ale mamy też sojuszników i pomoc i w Niebie i na Ziemi, także w tym, by to spokojnie znieść. I Łaska i pomoc, które przychodzą, przewyższają to, co trudne. Tego także doświadczam bardzo mocno.

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: Monti » 16 sty 2022, 7:51

Z tego, co wiem, w chrześcijaństwie obowiązuje prymat sumienia. Jeśli Jacek tak rozeznał (a chyba trudno mu zarzucać nieukształtowane sumienie) to dajcie mu wreszcie spokój i uszanujcie ten wybór. Nie każdy lubi walczyć do ostatniej kropli krwi w przegranych sprawach, co dla mnie jest zupełnie zrozumiałe.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: Pantop » 16 sty 2022, 11:00

Było sobie dwóch przyjaciół znających się od podstawówki.
Kiedy mieli pod trzydziestkę poszli w góry.
Pogoda była piękna.
Postanowili zdobyć jakiś szczyt.
Jeden zaproponował Kotarz a drugi Równicę.
Zrazu przekomarzanka przeszła w ostrą argumentację, złośliwostki, docinki, w końcu w kłótnię, potem zaś w krótką wymianę ciosów.
Kiedy zakładali plecaki, wypowiadając pod swym adresem ciepłe pożegnania, wyszli z chatki i każdy poszedł zdobyć upatrzony szczyt.

Tyle opowiastki

Czynię oczywistą analogię do około rozwodowej sytuacji małżeńskiej.
W śmiesznym uproszczeniu wyglądałoby na to że jeden z bohaterów (w odniesieniu ten z małżonków który nie zgadza się na rozwód) idąc na swój szczyt powinien w sercu mieć przeświadczenie, że jego przyjaciel POWINIEN IŚĆ TERAZ Z NIM.


No.
Tylko że on NAPRAWDĘ NIE CHCE.
Chce gdzie indziej. Gdzie indziej go ciągnie. Podjął decyzję zgodnie z prawem wolnej woli. Robi co uważa za słuszne dla siebie.


Gdyby ktoś powiedział ,,-Pantop a jak ty postąpiłeś? -Przecież zgodziłeś się na rozwód zaproponowany przez żonę dość szybko.,,
Tłumaczenie się uważam za zbędne.
Powiem co wydawało mi się wtedy kluczowe.

Na sali sądowej dałem świadectwo wyznawanym wartościom.
Podkreśliłem że nie dam zgody na rozwód mimo wyjaśnień sądu, że jeśli teraz się zgodzę to przecież w przyszłości za zgodą mej żony będziemy ponownie mogli zawrzeć związek cywilny.
Poczułem się jak idiota a później doznałem olśnienia, że w swej istocie owe kontrakty cywilne i rozwody są ni mniej ni więcej umowami handlowymi, które przez USC są pieczętowane a później przez sąd - rozwiązywane.
Owo zrozumienie przyszło chyba rok po rozwodzie więc nie miało wpływu na podjęcie decyzji.
Raczej było to zrozumienie faktu że nie mogę zrobić niczego na dłuższą metę wbrew woli mej żony, a jej wolą było nie bycie ze mną.

Gdybym wtedy miał tą wiedzę i doświadczenie którą mam teraz to zrobiłbym to samo co wtedy z zaznaczeniem, że swą zgodę wyraziłbym już na pierwszej rozprawie (a nie na drugiej czy trzeciej).
Czemu?
Bo zobaczyłem iluzję kontraktu handlowego, który można zerwać w dowolnym momencie przez jedną ze stron.
Zobaczyłem też znudzenie i obrzydliwą rutynę z jakimi sądy podchodzą do kontraktów handlowych, co tylko upewniło mnie w przekonaniu - to przecież tylko kontrakt.

A po drugiej stronie rozważań.
To moja ślubna.
Moja żona.
Jeszcze kiedyś będziemy razem szczęśliwi mimo tych niefajnych rzeczy których teraz doświadczamy. Może jeszcze tu, w tym życiu.

Inna sprawa że od tego czasu popadłem w stan swoistej śpiączki i życie tu na ziemi przestało mnie interesować.
Ot takie wyciągnięcie zasilania z sieci i jazda na rezerwie.
Ale to już inna historia.

Jednocześnie pozdrawiam wszystkich którzy trwają w przeświadczeniu że kontrakt cywilny jest prawie równy sakramentowi małżeństwa, a zgoda na rozwód znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie świętokradztwa.

Czy zachęcam do zgody na cywilne rozwody?
Musiałbym chyba do reszty sfiksować :lol: :lol: :lol:
Jeszcze by tego brakło cobym swą do cudzych miarek przykładał :P

Nowiutka

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: Nowiutka » 16 sty 2022, 21:46

Odnosząc się do słów Pantopa to dziś słuchałam "Już się nie wstydzę" o Szustaka. Fragment gdzie Jezus mówi do Judasza by czynił szybciej to co na czynić. Z czym się to kojarzy? Mi z małym księciem i lisem. Zdecydowałeś się odejść to nie przedluzaj pożegnania. Okazanie miłości mimo wyboru drugiej strony. I puszczenie. Po co się szarpać.

EL.
Posty: 6860
Rejestracja: 29 sty 2017, 21:46
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: EL. » 17 sty 2022, 9:42

Nowiutka pisze:
16 sty 2022, 21:46
Odnosząc się do słów Pantopa to dziś słuchałam "Już się nie wstydzę" o Szustaka. Fragment gdzie Jezus mówi do Judasza by czynił szybciej to co na czynić. Z czym się to kojarzy? Mi z małym księciem i lisem. Zdecydowałeś się odejść to nie przedluzaj pożegnania. Okazanie miłości mimo wyboru drugiej strony. I puszczenie. Po co się szarpać.
Okazanie miłości mimo wyboru drugiej strony i puszczenie …..nie szarpanie się ……nie musi oznaczać własnej zgody na zło ….prawda ?

Rozumiem okazanie miłości mimo wyboru drugiej strony i puszczenie ….nie szarpanie się…..jako własne odejście na bok ….ale nie jako rezygnacje z własnych poglądów, własnych postaw i własnych decyzji …..nie jako rezygnowanie z siebie, swoich ideałów, marzeń , nie jako rezygnacje z Miłości . …..bo tego nikt nie ma prawa mi zabrać ani tego ode mnie żądać , prawda ? El.
"Nasza miłość do ludzi jest miarą naszej miłości do Boga " - Edyta Stein

"Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie " - Jan Paweł II

EL.
Posty: 6860
Rejestracja: 29 sty 2017, 21:46
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: EL. » 17 sty 2022, 9:46

Ruta pisze:
16 sty 2022, 7:40
Niepoprawny83 pisze:
15 sty 2022, 21:13
Ja myślę, że gdyby żona podjęła ostateczne kroki to czułbym się zobowiązany do niewyrażania zgody na rozwód, dlatego nie mogę zrozumieć ani przyjąć tezy, jakoby było to wszystko jedno, lub było to zależne od okoliczności. Z drugiej strony tylko znający me serce Stwórca wie jak wytrwały byłbym w moim postanowieniu, jak wyglądała by moja walka, więc nie mogę osądzać ludzi, którzy już przeszli przez postępowanie rozwodowe.
Niepoprawny, tak z mojego doświadczenia, bo przez to aktualnie przechodzę... Sam to nikt z nas raczej nie da rady. Wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia.

Ja jestem słaba
. Więc całą sobą przytuliłam się do Boga. I mnie umacnia, przez Eucharystię, w modlitwie, w Adoracji, przez Słowo, przez nasze rozmowy, przez Matkę Bożą i przez Świętych, którzy zgodnie z naszą przysięgą małżeńską, od dnia jej złożenia są naszymi sojusznikami i pomagają nam w jej dochowaniu. O czym czasem zapominamy... Doświadczam żywej i realnej pomocy.

Umacnia mnie także przez ludzi, których stawia na mojej drodze, przez Wspólnotę, przez świadectwa innych, przez terapeutów, rozmowy jakie czasem prowadzę, przez spowiedników i ich wskazówki.

Więc tak po ludzku wytrwanie nie jest na nasze siły. Choćby z uwagi na to, że nie zgadzając się na rozwód w dzisiejszym świecie doświadczamy często niezrozumienia, presji małżonka, sądu, adwokata, rodziny, znajomych, nagle ta nasza niezgoda zdaje się być czymś ważnym i wkurzającym dla całego świata, ale nikogo nie razi zgoda małżonka, doświadczyć też można oskarżeń o dewotyzm, o złośliwość, złe intencje, szkodzenie katolikom, zafiksowanie....ale mamy też sojuszników i pomoc i w Niebie i na Ziemi, także w tym, by to spokojnie znieść. I Łaska i pomoc, które przychodzą, przewyższają to, co trudne. Tego także doświadczam bardzo mocno.
Chciałam właśnie powiedzieć Ruto, ze jesteś bardzooooo silna…..ale kiedy mówisz o swojej słabości , to rozumiem od Kogo pochodzi Twoja siła .
Doświadczam podobnie i rozumiem. El.
"Nasza miłość do ludzi jest miarą naszej miłości do Boga " - Edyta Stein

"Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie " - Jan Paweł II

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: Firekeeper » 17 sty 2022, 12:03

Teoretycznie. Zastanawiam się jak to wygląda. Jeśli mój mąż nie jest winny rozpadu małżeństwa, ale chce wziąć ze mną rozwód. Składa pozew o rozwód. Ale ja nie chcę rozwodu. Wystarczy się nie zgodzić jako osoba też teoretycznie niewinna czy muszę jako osoba niegadzająca się na rozwód wykazać winę męża, żeby do rozwodu nie doszło, albo mąż moją winę żeby doszło do rozwodu?

Nowiutka

Re: Niezgoda na rozwód - niespójności postawy

Post autor: Nowiutka » 17 sty 2022, 17:36

EL. pisze:
17 sty 2022, 9:42

Okazanie miłości mimo wyboru drugiej strony i puszczenie …..nie szarpanie się ……nie musi oznaczać własnej zgody na zło ….prawda ?

Rozumiem okazanie miłości mimo wyboru drugiej strony i puszczenie ….nie szarpanie się…..jako własne odejście na bok ….ale nie jako rezygnacje z własnych poglądów, własnych postaw i własnych decyzji …..nie jako rezygnowanie z siebie, swoich ideałów, marzeń , nie jako rezygnacje z Miłości . …..bo tego nikt nie ma prawa mi zabrać ani tego ode mnie żądać , prawda ? El.
Nie trzeba z siebie rezygnować. Nie byłabym za zgodą od razu, ale zaczynam rozumieć, że opór czasem jest większym złem niż poddanie się, zgoda.
To nie oznacza pomocy w błądzeniu. Każda sytuacja jest inna. Czasem to zaprzestanie wojny. Biała flaga, która powstrzymuje kolejne bombardowania.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości