Monti pisze: ↑15 wrz 2018, 19:49
Wydaje mi się, że Sąd Biskupi (podobnie jak sąd świecki) nie udziela odpowiedzi na abstrakcyjne pytania, tylko rozstrzyga konkretne sprawy, które do niego wpłynęły. Po poradę w tym przedmiocie powinieneś udać się do prawnika kanonisty (najlepiej będącego adwokatem kościelnym przy właściwym dla Ciebie Sądzie Biskupim). Dopytaj, może przy Sądzie Biskupim Twojej diecezji istnieje możliwość skorzystania z porady adwokata kościelnego. Taka porada nie będzie jednak wiążąca. Będzie to tylko opinia danego prawnika, a sąd może orzec inaczej.
Na samym początku kryzysu jak żona na prawdę chciała mi wmówić, że ślub ze mną jest nieważny - zadzwoniłem po poradę do adwokatów kościelnych mogących świadczyć na sprawach Sądu Biskupiego. Na 3 adwokatów każdy powiedział, że ważny ale to tylko ich opinia. Bardziej ciekawiło mnie co w przypadku, jeżeli żona stwierdzi, że ona brała ślub pod przymusem lub inne bajki itp itd, żeby wziąć winę na siebie byle tylko nie mieć ślubu ? Czy są tego jakieś konsekwencje?
mare1966 pisze: ↑15 wrz 2018, 20:59
nie sądzę aby takie rzeczy
stały się powodem do stwierdzenia nieważności .
No , jakby to było może 200 tyś , albo 2 mln ?
Ale jak jesteś prezesem KGH , to i 2 mln obiektywnie to niewielki kredycik .
No a jak ktoś gra w lotto ?
To od jakiej kwoty / miesięcznie można by mówić o hazardzie
do stwierdzania nieważności ?
A jak ktoś pali i zataił ?
A ile ............. itd.
No i można by przecież celowo mieć jakiś haczyk w razie czego
na unieważnienie .
Dochodzimy do absurdu .
Bardziej mi chodzi o konsekwencje tego uzależnienia a nie wartości kwotowej. To jest tak jak mówię: niby w lodówce jedzenia nie ubywa, niby wody do wanny nikt nie wlewa, nikt kanału w TV nie zmienia ale jednak po domu "ktoś" chodzi i ma wpływ na życie...
Nirwanna pisze: ↑15 wrz 2018, 21:19
Miejmy nadzieję, że do rozwodu nie dojdzie. Jednak wniosek o stwierdzenie nieważności małżeństwa można wnosić niezależnie od kwestii rozwodu. Prawo kanoniczne nie wymaga, aby strony były w trakcie lub po rozwodzie.
Nigdy nie wystąpię ze swojej strony o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Nie tędy droga. Czy do rozwodu dojdzie ? Na dzień dzisiejszy poza wielkim cudem ze strony " Góry" nie ma innej opcji...
Monti pisze: ↑17 wrz 2018, 12:52
Marylka, pisałem na konkretnym przykładzie Marcina - Zepsutego, który nie zdradzał żony, tylko po prostu zataił kredyt.
Ja też osobiście twierdzę, że to by była trochę naciągana podstawa do stwierdzenia nieważności. Kredyt nie jest aż taki duży, poza tym zaciągnięty przd ślubem, kiedy jeszcze nie mieli majątku wspólnego.
W świetle obecnych wydarzeń to raczej postawa żony Marcina wg mnie jest niedojrzała.
Zataiłem kredyt ale niestety ten kredyt ma wpływ na Nasz majątek wspólny, bo nagle żona dowiedziała się, że część środków z wypłaty idzie na kredyt. Z drugiej strony czy nie wyszłaby za mnie gdybym zarabiał 400 zł mniej ? Teraz gdybanie i zastanowienie się czy to rozważamy jeszcze na poziomie miłości czy materialistycznego podejścia i zachowań. Żony nigdy nie zdradziłem, nigdy nie kokietowałem innej kobiety, nie rozmawiałem na jakieś "tematy" z inną kobietą. Dla mnie żona jest Żoną przez duże "Ż". Postawy żony nie komentuję już jakoś zbytnio, bo mnie po prostu boli...Boli, że przekreśliła wszystko do co do dnia.
marylka pisze: ↑17 wrz 2018, 14:06
Bo co?
Bo Marcin od 4 miesięcy!!! sie nawraca?
A żona jeszcze nie na tańcach z nim?
Nie zapomniała jeszcze jakie 5 lat z nim miała?
Przeczytaj sobie pierwsze i ostatnie posty Marcina.
Początkowo widział swoja wine.
Teraz...wydaje sie.......że właściwie byl calkiem w porzo...no może ten kredycik...chwilówka...chwilunia własciwie...
Żeby była jasnosć - ja modle sie o pojednanie tego małżeństwa.
Ale daleka bylabym od takich wpisów na temat żony Marcina.
Wiemy o nim tyle ile chciał nam powiedzieć. A jeszcze - jego subiektywna ocena siebie czy żony nie zawsze musi być zgodna prawdą obiektywną.
Takie wpisy nie służą niczemu zdrowemu.
Także dla Marcina.
Zresztą....niech każdy uprawia co chce. Np klepanie bracha po karczychu.
Dzisiaj nałóg przypomniał w innym temacie - naprawa potrzebuje tyle czasu ile psucie.
I po takim okresie czasu po 5 latach - możemy zobaczyć - czy ta naprawa Marcina to na poważnie było?
Idzie mu świetnie ale wiekszość to deklaracje jakim on ma zamiar być.
Może żona te deklaracje zna już?
I może potrzebuje tego czasu?
Kto wie?
A Ty Marcin....nie zgadzasz sie na rozwód cywilny a chcesz wiedzieć czy sa przwsłanki do unieważnienia?
Ty logicznie działasz?
O zbadanie występuje zainteresowany! Otrzymania takiego stwierdzenia.
Jesteś zainteresowany?
Myślisz że to poważne i dojrzałe pytać biskupa a na końcu powiedzieć - tak tylko....pytam..
Biskup żeby to rozeznać potrzebuje czasu. Ok roku jeślu sie nic nie zmieniło.
A Ty...na końcu powiesz...że to z ciekawości czy byłeś/ jesteś dojrzały?
Marylko, nawracam się i jestem na dobrej drodze ze swoim życiem. Nie wiem czy Monti czy Amica (miały ze mną kontakt tel) potwierdzą ale uwierz mi Marylko, że nie jestem jakimś patologicznym typem. Tu nie chodzi nawet o to, że żona nie wróciła i myślę, że taki był wydźwięk ale o to, że to już nie jest twarda miłość tylko dążenie do celu po trupach...Tym trupem będzie moje małżeństwo cywilne i ja. Jakie żona miała ze mną 5 lat ? Takie, że zdecydowała się na ślub, spędzaliśmy wspólnie każdą chwilę, - to nie była patologia (przepraszam za określenie). Były gorsze momenty, lepsze, najlepsze ale uwierz mi bądź nie - przez całe 5 lat pokłóciliśmy się z 6 razy. I to o jakieś bzdety poza tym ostatnim teraz i rozmowie w marcu. To nie jest żadna chwilówka tylko kredyt w banku, który spłacam regularnie, nie ma żadnego komornika - spływa wynagrodzenie i z automatu zaciąga na poczet kredytu. Boli mnie "chwilówka" bo chwilówkę najczęściej łapią ludzie, którzy nie mogą już wziąć nic w banku. U mnie to jest normalny kredyt w banku. Dziękuję Ci za modlitwę. Wiesz, jak najbliższa Ci osoba stara się wmówić, że coś jest nieważne, że coś na pewno jest nieważne i tego nie było to w którymś momencie pomyślisz " Kurcze a może tak było niestety?". Starałem się tylko dowiedzieć jak jest. Powtórzę - nigdy nie zamierzam wystąpić o stwierdzenie nieważności.
Monti pisze: ↑17 wrz 2018, 15:24
Marylka, nie było moim zamiarem lekceważenie problemu Marcina. Wiadomo, że ma nad czym pracować. Ale chyba zgodzisz się, że postawa jego żony (oczywiście, bazując na tym, co nam napisał) nie jest w porządku. Jej działanie już dawno nie jest stawianiem granic, tylko porzuceniem małżonka (łamaniem przysięgi).
Z tego, co zrozumiałem, Marcin chciał tylko rozeznać temat w związku z twierdzeniami jego żony, że małżeństwo jest nieważne. Może nie atakuj bez potrzeby chłopaka, bo i tak ma ciężko...
Pracuję i powtórzę to jeszcze raz. Nie przestanę niezależnie od decyzji żony. Może to głupio zabrzmi i możecie to źle odebrać ale tak samo jak na odejście żony zareagowałbym pewnie np na jej informację o ciąży albo jakbyśmy kupili mieszkanie. Trochę po ślubie żyliśmy bez jakiegoś wyraźnego "kroku". Szkoda, że trafił się akurat ten "w tył" mojego małżeństwa.
Pavel pisze: ↑17 wrz 2018, 15:51
Marylko,
O ile się zgadzam, że Marcin powinien przyglądać się przede wszystkim sobie i pracować nad sobą, o tyle czytając o biednej żonie która męczyła się 5 lat mam spory niesmak.
Dlaczego?
Bo miała 4 lata na to by się od niego uwolnić, jeżeli było jej z nim tak tragicznie.
Nie ma w tym nawet odrobiny logiki aby wychodzić za mąż za kogoś z kim się 4 lata tylko
cierpi. I nawet jeśli takie sytuacje się zdarzają, świadczą o niedojrzałości, dysfunkcyjności.
Mi się wydaje, że warto zachować w ocenach daleko posuniętą ostrożność.
Pavel,
Zajmuje się sobą i dążę do tego, żeby być lepszym człowiekiem sam dla siebie, dla całego świata i Boga. Uwierzcie mi, bo któryś raz to napisze: jestem/byłem mężem, który oglądał z żoną jej ulubione seriale, który chodził z Nią na spacery, nosił ciężkie zakupy, pomagał zmywać naczynia czy obierał ziemniaki zanim wróci z pracy...Jestem "normalnym" facetem, który zawsze pierwsze co wychodząc z pracy dzwonił do żony chociaż do domu mam 5 minut drogi...ale też zrobiłem jej dużo krzywdy przez zakłady sportowe. Tutaj bardziej chodzi o to, że żona postawiła granice w marcu rozmową i teraz po prostu idzie zgodnie z planem.
karo17 pisze: ↑17 wrz 2018, 16:46
I ja się przychylę do tego co pisze Pavel.
Oprócz kredytu, to były z tego co pamiętam zakłady, które szanowna małżonka pomagała obstawiać. Poza tym Marcin regularnie przynosił kasę do domu z pracy i dawał żonie. Zdrad brak, przemocy brak... więc skąd ten cały rozwód ze strony żony? Poza tym wielkiego cierpienia po mężu u niej nie widać. Jeszcze nie przeleżały miesiąca papiery w sądzie a żona już "hula" po świecie hmm zastanawiające. Bardzo ciekawe jakie były rzeczywiste powody rozwodu bo w rzekomy kredyt chyba nikt nie wierzy...
Zdrady nigdy, przemocy nigdy. Tylko za mocno ją przytulałem kiedyś
To hulanie mogło mieć za zadanie to, żebym zgodził się na rozwód bez orzekania o winie. Szybka piłka. Jak tylko żona dowiedziała się, że podtrzymuję stanowisko swoje to zdjęć koniec z urlopu i koniec wpisów o "szczęśliwym życiu" " cudowny wolny czas". Dla żony fakt niepowiedzenia o kredycie jest najważniejszy. Ślub nie jest ważny i koniec kropka. Na ten moment żona jest mądrzejsza niż Sąd Biskupi i powiedziała, że ona ślubowała przed Bogiem a nie biskupem, który podejmuje decyzję.
marylka pisze: ↑17 wrz 2018, 16:02
Chciałam Cie nakłonic do refleksji - czy sie nie zapedzasz w tym kombinowaniu z przyszłością.
Co do żony...no cóż mogę powiedzieć...
I Jezus widział Magdalenę- jej historię...i nie potępił.... mamy Go naśladować.
Nie jesteśmy na tym urlopie z żona Marcina. I nie mamy pojęcia co z kim i dlaczego tak robi.
Marcin od początku miałeś scenariusz...sprawdzałeś jej grafik i gościa poza jej plecami.
Już wtedy cos wiedziałeś. Że ma plan Cie zdradzić. Może naciagasz rzeczywistosć żeby sie zgadzała z urojeniami a ona całkiem inna? Obsesja?
Wiesz czemu to piszę? I ja miałam znajomosc z gosciem który do dzis jest moim przyjacielem. Dasz wiarę że znał sekrety mojego małżeństwa a ja jego i NIC? Z tego o czym od razu wiekszosć pomyśli?
Nie kombinuję. Po prostu na chwilę obecną uwierz mi Marylko, wyczytywałem w mailach żony takie epitety i stwierdzenia, że to jest demoniczna determinacja do urwania małżeństwa, kontaktu, zaczęcia życia od nowa. Co może posunąć do takich kroków? A no moim zdaniem fakt, że jest już " nowa" opcja a ktoś stoi na przeszkodzie.
Może była na urlopie kilka dni, może dłużej - nie wiem. Nowych zdjęć od momentu otrzymania odpowiedzi nie ma. Czy miały za zadanie mnie " złamać". Śmiem twierdzić, że tak i że nie pojawiły się przypadkiem. Perspektywa zdjęć była, że na pewno ktoś robił zdjęcia, były dwa talerzyki i ogólnie było cudownie. Uważasz, że jest to "fair" i dorosłe zachowanie w stosunku do swojego męża ?
marylka pisze: ↑17 wrz 2018, 16:02
Nie wiadomo jak wygladało Marcina małżeństwo.
Chce podkreślić, że to Marcin twierdzi że żona go zdradza. A dowodu żadnego nie przedstawił
Nie oceniam co robi żona. Mówiłem tylko, że jest z kimś i to nie jestem ja.
marylka pisze: ↑17 wrz 2018, 16:27
Ja nie napisałam że żona jest bez winy.
Tylko buntuje sie przed takim pochopnym ocenianiem jej - że ponieważ Marcin pracuje - ona też powinna. I to w tempie Marcina.
On jakoś miał prawo 5 lat błądzić natomiast - żona jakos tego prawa nie ma.
No chyba że...Marcin 5 lat jej obiecywał zwodził zapewniał o miłości okłamywał...
A ona w imię miłości...pokładała wiarę i nadzieję
Dlatego to 5 lat trwało....
Nie lepiej trzymać sie obranej drogi w pracy nad sobą?
Daję żonie czas na przepracowanie Naszego kryzysu, nawet na zrobienie błędów ale żeby epatować tym wszem i wobec? Kryzys można przejść na wiele sposobów - kulturalnie i z rozwagą. Moja żona wiedziała, że po ślubie chciałbym mieć dziecko i własne lokum - nawet z kredytem ale własne. A nie spłacać komuś raty za mieszkanie. Uważasz, że to jest również zwodzenie i obiecywanie o miłości ? Chcąc z kimś układać życie na poważnie ?
Jestem świadomy tego co czuję do żony i to nie jest miłość, która się " wypali" jak do jakiejś dziewczyny po czasie. Żona wie, że jestem dobrym człowiekiem, bo sama mi to powiedziała ale że się gdzieś potraciłem...