Beznadzieja

Co o nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa mówią Biblia, Katechizm, dokumenty papieskie...

Moderator: Moderatorzy

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Beznadzieja

Post autor: marylka » 19 lut 2019, 16:39

happybean pisze:
19 lut 2019, 14:25
Czyli przeprosic ale jesli on tego nie przyjmie to co?
Zajac sie soba?
Przede wszystkim zobacz jak piszesz
happybean pisze:
19 lut 2019, 14:25
maz obwinia mnie, wiec ide przepraszam
happybean pisze:
19 lut 2019, 14:25
Jak nawale to poprostu przepraszam
To są dwie różne sytuacje!
Przede wszystkim - czy za wszystko powinnaś przeprosić?
Nie.
Bardzo trudno pisać bez konkretnych przykładów ale spróbuję.
Przykład:
Chcesz z mężem spedzić wieczór w domu. On chce wyjsć. Ty denerwujesz sie i krzyczysz. On pewnie też krzyczy i wychodzi.

Czy powinnaś go przeprosić?
Czy powinnaś przeprosić za to, że chciałaś ten wieczór z nim spedzić?
Nie.
No bo dlaczego?
Co w tym złego?
A mąż?
Przychodzi i żąda przeprosin bo obwinia Ciebie za ta kłótnie. WIĘC go przepraszasz.
W takim przypadku Twoje zdanie się nie liczy ani dla Ciebie ani dla męża. Świadczy to o braku szacunku jego do Ciebie ale i Ciebie do siebie.

Inna sprawa gdyby to jakos wyjaśnił - że już wcześniej Ci mówił, że kolega przyjeżdża i wtedy nie było problemu i zgodziłaś się. A teraz masz wąty. I WTEDY miałby rację. Powinnaś przeprosić gdyż już wcześniej ustaliliscie, że on wychodzi z kolegą.
To taki pierqszy lepszy przykład.

Inna sprawa - kultura rozmowy i komunikacji.
Niech przykładowa propozycja...że on wychodzi sam a Ty chcesz zostać. Taka informacja powoduje u Ciebie nerwy.
Podnosisz głos i zaczyna sie jadka.
I TU właśnie jest temat dla Ciebie.
Dialog wewnętrzny
STOP!!!!!!
Dlaczego krzyczę?
Czego się boję?
Że spotka inną?
A dlaczego tak myślę?
Bo widziałam że chowa telefon.... bo już tak zrobił kiedyś...
Albo
bo tata zostawił mamę....i teraz mnie też tak może zostawić.

Oczywiście to na potrzeby chwili teraz takie scenariusze może nie najambitniejsze układam.
I TU W TYM MIEJSCU jest praca nad sobą o której pisałam - przerobienie własnych zranień

Jeśli jesteś tego świadoma - czego sie boisz - inaczej rozmowa bedzie przebiegać.
Nie bedziesz krzyczeć.
Taki strach świadczy o niskiej samoocenie niestety i trzeba wiele pracy włożyć, żeby to naprawić.
Świadoma siebie kobieta nie bedzie sie bała więc i nie krzyczała. Potrafi pokazać meżowi ciekawą alternatywę. Może zaproponować wyjście we dwoje.
Może też sama wyjsć do koleżanki lub zrobic sobie ciepłą kąpiel. Albo ciekawy film w TV obejrzy. Nie bedzie stała w oknie i nie bedzie obgryzała paznokci.
I bedzie też miała świadomosć - że jeśli on zechce to i tak ja oklamie. I....to będzie jego strata.

No chyba że faktycznie cos podejrzewa....takie rzeczy też w miarę ze spokojem można skomentować. Facet - jeśli jest nałogowcem i chce wyjsć np sie napić to wręcz bedzie szukał pretekstu do kłótni, żeby swoje sumienie trochę"oczyścić" że musiał wyjść i sie napić bo ma krzyczącą babę w domu. Takie sytuacje często maja miejsce i świadoma kobieta właśnie potrafi rozpoznać mechanizmy manipulacji.
To jest happybean tak złożony temat, że tomy książek na ten temat powstały.
Jak bedziesz szukała i drążyła temat to do nich dotrzesz. I staniesz się świadoma siebie kobietą.
Czego Ci życzę

twardy
Posty: 1889
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Beznadzieja

Post autor: twardy » 19 lut 2019, 18:35

marylka pisze:
19 lut 2019, 16:39
Jak bedziesz szukała i drążyła temat to do nich dotrzesz. I staniesz się świadoma siebie kobietą.
Dokładnie.
Będziesz szukała?
Czy też nie masz zamiaru nic robić, tylko czekać, aż on się zmieni?

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Beznadzieja

Post autor: s zona » 19 lut 2019, 19:34

happybean pisze:
19 lut 2019, 12:24


Duzo wypisałas ale nie tego potrzebuje ani rozmow z osobami 3 ani wspolnot ani hospicjow. Moim powolaniem jest malzenstwo i jesl z mezem sie nie potrafie dogadac to raczej z nikim nie bede mogla.
Coz moge zrobic? Obecnie wszelkie nieporozumienia wygladaja tak a przynajmniej mam takie wrazdnia ze maz obwinia mnie, wiec ide przepraszam to po raz stwierdza ze za pozni przyszlam, innym razem ide w te pedy odrazu to mnie odtraca ze nie ma ochoty teraz rozmaiwac i sie odcina. A z reguly jest tak ze wina nie lezy po mojej stronie tylko. Jesli on cos zrobi nie tak to ja nie cigne fochow tylko jak przeprasza to go przyjmuje.Takie poczucie noszenia tego ciezaru samotnie rodzi frustracje i zamiast byc lepsza dla niego staje sie gorsza. Mowie przykre rzeczy itd Wiec co radzicie w tej sytacji?
HP ,
nwm dlaczego , ale Twoje posty bardzo mi przypominaja Fino , jesli ktos pamieta ..
viewtopic.php?f=10&t=376&start=1350
Ponad 90 str i 400 dni .. i ... nadal pytanie " co radzicie "

HP , jesli mialabys ochote zajrzec ... moze warto spojrzec z innej perspektywy ..

ps zgadzam sie z wczesniejszymi postami ... tylko Paralityka zaniesiono... nie wiadomo ,czy zgodnie z jego wola ..
Wiec , jesli Happybean pozwolisz " zaniose Cie " o 21h na Apel z Jasnej Gory :)

happybean

Re: Beznadzieja

Post autor: happybean » 20 lut 2019, 7:42

marylka pisze:
19 lut 2019, 16:39
happybean pisze:
19 lut 2019, 14:25
Czyli przeprosic ale jesli on tego nie przyjmie to co?
Zajac sie soba?
Przede wszystkim zobacz jak piszesz
happybean pisze:
19 lut 2019, 14:25
maz obwinia mnie, wiec ide przepraszam
happybean pisze:
19 lut 2019, 14:25
Jak nawale to poprostu przepraszam
To są dwie różne sytuacje!
Przede wszystkim - czy za wszystko powinnaś przeprosić?
Nie.
Bardzo trudno pisać bez konkretnych przykładów ale spróbuję.
Przykład:
Chcesz z mężem spedzić wieczór w domu. On chce wyjsć. Ty denerwujesz sie i krzyczysz. On pewnie też krzyczy i wychodzi.

Czy powinnaś go przeprosić?
Czy powinnaś przeprosić za to, że chciałaś ten wieczór z nim spedzić?
Nie.
No bo dlaczego?
Co w tym złego?
A mąż?
Przychodzi i żąda przeprosin bo obwinia Ciebie za ta kłótnie. WIĘC go przepraszasz.
W takim przypadku Twoje zdanie się nie liczy ani dla Ciebie ani dla męża. Świadczy to o braku szacunku jego do Ciebie ale i Ciebie do siebie.

Inna sprawa gdyby to jakos wyjaśnił - że już wcześniej Ci mówił, że kolega przyjeżdża i wtedy nie było problemu i zgodziłaś się. A teraz masz wąty. I WTEDY miałby rację. Powinnaś przeprosić gdyż już wcześniej ustaliliscie, że on wychodzi z kolegą.
To taki pierqszy lepszy przykład.ó

Inna sprawa - kultura rozmowy i komunikacji.
Niech przykładowa propozycja...że on wychodzi sam a Ty chcesz zostać. Taka informacja powoduje u Ciebie nerwy.
Podnosisz głos i zaczyna sie jadka.
I TU właśnie jest temat dla Ciebie.
Dialog wewnętrzny
STOP!!!!!!
Dlaczego krzyczę?
Czego się boję?
Że spotka inną?
A dlaczego tak myślę?
Bo widziałam że chowa telefon.... bo już tak zrobił kiedyś...
Albo
bo tata zostawił mamę....i teraz mnie też tak może

Może też sama wyjsć do koleżanki lub zrobic sobie ciepłą kąpiel. Albo ciekawy film w TV obejrzy. Nie bedzie stała w oknie i nie bedzie obgryzała paznokci.
I bedzie też miała świadomosć - że jeśli on zechce to i tak ja oklamie. I....to będzie jego strata.
Przepraszam za to ze krzycze za nic wiecej. Jadek juz dawno nie ma bo tez pracuje nad soba a on gdy ja zaczynam krzyczej raczej sie tez wycofuje i albo odcina i jest o razony. Jemu zreszta tez sie to czasem zdaza zdenerwowac na mnie i tez przeprasza.
Czy to jest lek przed czyms? Chyba mam taka nature choleryka ktory po opadnieciu emocji szuka ich ukojenia i dazy do zgody.
Niskie poczucie wartosci? Jest to fakt. Jestem mniej ogarnieta od meza w wielu sprawach zdarza mi sie czegos nie ogarnac przez co on ma mnie za taka "ciape" ktora musi sie opiekowac.
Co tez implikuje ze jak ma inne zdanie niz ja to raczej mojego nie bierze pod uwage nawet jesli bezposrednio dotyczy naszej relacji

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Beznadzieja

Post autor: marylka » 20 lut 2019, 10:08

Przecież nie jesteś "ciapą" 3 tygodnie odkąd jesteś żoną, tylko taka role masz odkąd sie poznaliście.. Bycie ciapa daje Ci jakies profity - może nie musisz sie starać o kasę, może to maż decyduje jak cos zorganizować, a Ty nie musisz sie wysilać, może jestes taka malła która trzeba sie opiekować....
I wiesz?
Nie ma w tym nic złego. Różne są relacje i układy małżeńskie i jeżeli to obydwie strony akceptują - to czemu nie?
Wcale nie trzeba tego zmieniać.
Gorzej jak chcesz być dorosła kobieta a on za małą sierotke - niemotke Cię bierze.
Zacznij się wiec tak zachowywać.
Bo faktycznie - to raczej małe dziewczynki tupia nóżkami i krzyczą.
Dojrzałe kobiety potrafia spokojnie rozmawiać.
Warto sie tego uczyć.
I pamietaj - że taka role masz od dłuższego czasu. I czasu też potrzebujesz na zmianę. Ale i mąż tego czasu potrzebuje żeby inaczej Cie postrzegać

happybean

Re: Beznadzieja

Post autor: happybean » 20 lut 2019, 10:52

marylka pisze:
20 lut 2019, 10:08
Przecież nie jesteś "ciapą" 3 tygodnie odkąd jesteś żoną, tylko taka role masz odkąd sie poznaliście.. Bycie ciapa daje Ci jakies profity - może nie musisz sie starać o kasę, może to maż decyduje jak cos zorganizować, a Ty nie musisz sie wysilać, może jestes taka malła która trzeba sie opiekować....
I wiesz?
Nie ma w tym nic złego. Różne są relacje i układy małżeńskie i jeżeli to obydwie strony akceptują - to czemu nie?
Wcale nie trzeba tego zmieniać.
Gorzej jak chcesz być dorosła kobieta a on za małą sierotke - niemotke Cię bierze.
Zacznij się wiec tak zachowywać.
Bo faktycznie - to raczej małe dziewczynki tupia nóżkami i krzyczą.
Dojrzałe kobiety potrafia spokojnie rozmawiać.
Warto sie tego uczyć.
I pamietaj - że taka role masz od dłuższego czasu. I czasu też potrzebujesz na zmianę. Ale i mąż tego czasu potrzebuje żeby inaczej Cie postrzegać
Maz zarabia wiecej odemnie i te profity finansowe, ktore mam tez traktuje jako okazywanie milosci mi. Co dla mnie tak naprawde nie ma znaczenia bo ja go powstrzymuje przed trwonieniem kasy bez potrzeby a i sama jestem niezalezna finansowo bez niego utrzymala bym sie sama bez zadnych problemow. Bo tak tez zylam zanim go poznalam. W moim odczuciu nie jestem "ciapa" raczej troche w taka role weszlam ustepujac mu we wszystkim myslac ze "zadawalanie" jest dobrym pomyslem.
Oczywiscie odnioslo to chyba odwrotny skutek.
Co do rozmowy mimo ze oboje jestesmy katolikami to on jz bardziej luznym podejsciem dopuszczajacym jakies odstepstwa co tez powoduje jakies niezrozumienie w relacji.
Co do rozmowy takiej szczerej chyba nie ma tego w naszym malzenstwie w ogole bo on sam wie co ma w sobie zmienic i zmienia a jak mowie ze jednak cos jest jeszcze nie tak to doataje po glowie tym ze przecez on tyle robi a ja nie doceniam.

lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Beznadzieja

Post autor: lena50 » 22 lut 2019, 1:25

happybean ....pamiętam Cie z czasów jak jeszcze żoną nie byłaś.
Udzielałaś się aktywnie na forum,doradzałaś,na wszystko odpowiedź miałaś.
Zastosuj u siebie.
lena50....dawniej lena

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Beznadzieja

Post autor: Pavel » 25 lut 2019, 0:43

HB, ja również jestem cholerykiem.
Mój temperament, a właściwie nieumiejętność panowania nad nim przyniósł w naszym małżeństwie niemało szkody. Dobrego też zresztą na szczęście ;)
Od ponad 3 lat staram się nad sobą pracować i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że da się nad „tym” jakoś panować ;)
Nie to, że już się nigdy nie „gotuję”, ale np. znajomi (poznani już w „erze po Poznaniu Sycharu”) nie są w stanie uwierzyć, że potrafię krzyknąć. A gdy widzą, że się na coś denerwuje, są zaskoczeni, że to „potrafię” :lol:
I nie to, że przy „obcych” się pilnuję. Po prostu bardzo rzadko już wchodzę w stare schematy reagowania na trudności.
Da się, jeśli się zechce i ciężko nad sobą pracuje.
I warto.
Od niemal trzech lat miałem z małżonką z 2 krótkie sprzeczki. Kłótni już nie ma, postanowiłem bowiem wdrożyć w życie to co tu na forum przeczytałem - NIE DA SIĘ KŁÓCIĆ W POJEDYNKĘ. Nie daję już się w to wciągać, nie to, że nie ma okazji ;)

Od siebie, chciałbym Ci polecić polecane na forum lektury i konferencje, mam bowiem nieodparte wrażenie, że niezbyt się przyłożyliście do właściwego przeżycia narzeczeństwa (abyś nie odebrała tego jako atak dopisuję - ja nie przyłożyłem się wcale, wręcz...zrobiłem niemal wszystko odwrotnie niż powinienem). Mam również wrażenie, że warto byś lepiej poznała siebie jako kobietę, męża jako mężczyznę itd. bowiem podejrzewam, że niemało, a nawet większość Waszych problemów wynika z braku elementarnej wiedzy (tzn. Powinna być elementarna, ja zacząłem ją nabywać w wieku...33 lat).

Polecam również zmianę sposobu komunikacji - Twój odbieram nierzadko jako przemocowy (ponownie - mnie to również mocno dotyczyło, niezmiennie uczę się tego nowego, bezprzemocowego).

Na koniec, polecam rozważenie uczestnictwa w programie 12 kroków. Sam wciąż kroczę i widzę niesamowitą wartość tych warsztatów.
Polecam również praktykowanie modlitwy o pogodę ducha, którą poznałem na tych warsztatach. Bardzo fajna, mądra i cenna w codziennym życiu.

Pozdrawiam!
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

happybean

Re: Beznadzieja

Post autor: happybean » 25 lut 2019, 9:23

Pavel pisze:
25 lut 2019, 0:43
HB, ja również jestem cholerykiem.
Mój temperament, a właściwie nieumiejętność panowania nad nim przyniósł w naszym małżeństwie niemało szkody. Dobrego też zresztą na szczęście ;)
Od ponad 3 lat staram się nad sobą pracować i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że da się nad „tym” jakoś panować ;)
Nie to, że już się nigdy nie „gotuję”, ale np. znajomi (poznani już w „erze po Poznaniu Sycharu”) nie są w stanie uwierzyć, że potrafię krzyknąć. A gdy widzą, że się na coś denerwuje, są zaskoczeni, że to „potrafię” :lol:
I nie to, że przy „obcych” się pilnuję. Po prostu bardzo rzadko już wchodzę w stare schematy reagowania na trudności.
Da się, jeśli się zechce i ciężko nad sobą pracuje.
I warto.
Od niemal trzech lat miałem z małżonką z 2 krótkie sprzeczki. Kłótni już nie ma, postanowiłem bowiem wdrożyć w życie to co tu na forum przeczytałem - NIE DA SIĘ KŁÓCIĆ W POJEDYNKĘ. Nie daję już się w to wciągać, nie to, że nie ma okazji ;)

Od siebie, chciałbym Ci polecić polecane na forum lektury i konferencje, mam bowiem nieodparte wrażenie, że niezbyt się przyłożyliście do właściwego przeżycia narzeczeństwa (abyś nie odebrała tego jako atak dopisuję - ja nie przyłożyłem się wcale, wręcz...zrobiłem niemal wszystko odwrotnie niż powinienem). Mam również wrażenie, że warto byś lepiej poznała siebie jako kobietę, męża jako mężczyznę itd. bowiem podejrzewam, że niemało, a nawet większość Waszych problemów wynika z braku elementarnej wiedzy (tzn. Powinna być elementarna, ja zacząłem ją nabywać w wieku...33 lat).

Polecam również zmianę sposobu komunikacji - Twój odbieram nierzadko jako przemocowy (ponownie - mnie to również mocno dotyczyło, niezmiennie uczę się tego nowego, bezprzemocowego).

Na koniec, polecam rozważenie uczestnictwa w programie 12 kroków. Sam wciąż kroczę i widzę niesamowitą wartość tych warsztatów.
Polecam również praktykowanie modlitwy o pogodę ducha, którą poznałem na tych warsztatach. Bardzo fajna, mądra i cenna w codziennym życiu.

Pozdrawiam!
Myslisz sie w jednym. Zarowno ja jak i maz mamy duza wiedza na temat zycia i relacji i duzo i czytalismy i sluchalismy wiec zarzut co do braku elementarnej wiedzy jest nietrafiony.
Zycie poprostu jest zyciem i nikt doskonaly nie jest.
Poki co zarowno ja i on chcemy nad soba pracowac i z roznym skutkiem sie nam to udaje. Napewno oboje bardzo powaznie podchodzimy do malzensrwa i wiernosci pilnujemy nawet swojrgo wzroku co nawet u katolikow nie jest dosc oczywiste. Nie mowiac juz o wchodzenie w jakiekolwiek blizsze i prywatne kintakty z plcia przeciwna. Najlepiej to zapobiegac zamiast leczyc.
Ja zamiast skupiac sie na beznadziei staram sie widziec pozytywy i jesf o wiele lepiej.

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Beznadzieja

Post autor: Pavel » 25 lut 2019, 10:41

HB, przykro mi jeśli to odebrałaś jako zarzut, zupełnie nie takie były moje intencje.
Nie mam żadnych powodów by Ci jakiekolwiek zarzuty czynić, chcę jedynie pomóc. W dodatku godzę się z tym, że moje wrażenia nie muszą mieć pokrycia w Twoim życiu ;) Mogą, ale nie muszą - nie jestem wszystkowiedzący ;)

Nie wiem, bo niby skąd, ile i co czytaliście/słuchaliście, uwzględniając nawet naszą ludzką skłonność do grzechu/upadków, z Twego pisania, od pojawienia się na forum wyczytuję coś co zawieram w zbiorze możliwości:
- nieznajomość i brak akceptacji (lub niedomiar tychże) do siebie jako kobiety (plus to samo w kierunku mężczyzn);
- brak/niedomiar akceptacjidla inności i słabości, a tacy niestety jako ludzie jesteśmy.

Może to być wg mnie kwestia więc nie tyle przeczytania/wysłuchania a przyjęcia, uwierzenia w to i wdrażania w życie.
Jeśli masz przekonanie, że to nie to, szukaj dalej ;) A jeśli nie masz, jak zechcesz, pochyl się nad tym.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości