Świadectwo z sali rozpraw

Wydarzył się cud uzdrowienia małżeństwa, a może tylko maleńki cudzik?...

Moderator: Moderatorzy

alach
Posty: 25
Rejestracja: 24 lut 2017, 11:35
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: alach »

Będzie długo :D

W sakramentalnym małżeństwie jesteśmy od 14 lat, a znamy się w sumie 20 lat.
Od 4 lat jestem w Ognisku Wiernej Miłości Małżeńskiej Sychar.
Od ponad 1,5 roku jesteśmy w separacji sądowej. Od prawie dwóch lat nie mieszkamy ze sobą. Mamy dwójkę dzieci: 10 i 6 lat.

1 rozprawa rozwodowa - 29.09.2020 w dzień wspomnienia Trzech Archaniołów z powództwa męża

Przecudowna data na rozprawę. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej obstawy w Sądzie. Idąc tego dnia na salę rozpraw miałam wsparcie, nie tylko Archaniołów, ale także wsparcie wielu Sycharków, przyjaciół, rodziny. Dzień rozpoczęłam jak co dzień, od porannej Eucharystii. Zawierzyłam Bogu to wszystko co się w tym dniu wydarzy, poprosiłam, aby to Archaniołowie za mnie mówili. Po Mszy Świętej dostałam indywidualne błogosławieństwo od Proboszcza, opiekuna naszego Ogniska i pojechałam do Sądu.
Po drodze do Sądu odmawiałam różaniec z rozważaniami siostry Anny Pudełko dla kobiet „Maryja wie lepiej”. To był wtorek, tajemnice bolesne. I tam usłyszałam słowa, które mnie wzmocniły: „Ojciec z każdej trudnej sytuacji wyprowadza nowe życie i nową radość, jeśli pozwolimy Mu działać”, „Kobieta o czystym sercu potrafi czystością zafascynować mężczyznę i wskazać mu drogę do prawdziwej miłości!”, abym była jak Maryja „prawdziwa, spójna, autentyczna, przejrzysta (…) aby bardziej ufać Bogu niż własnym myślom”, „My, jeśli kochamy prawdziwie, nie wycofamy naszej miłości, obecności, wsparcia także w chwilach ciężkich, upokarzających, tragicznych. Będziemy do końca, wierząc, że można coś zmienić, że jest nadzieja”, „Kobieta ma wpisaną wierność w swoją naturę”. Jak dojechałam do Sądu to napisałam sobie na kartce słowa: RADOŚĆ, WIERNOŚĆ, PRAWDA, UFNOŚĆ, MIŁOŚĆ. I spoglądałam na nią podczas rozprawy.

Miałam w sobie 90% pokój. Wiedziałam, że i tak wszystko jest już zapisane w Niebie i jakakolwiek decyzja zapadnie na rozprawie to nie będzie ona moja, to Sędzia decyduje. Liczy się tylko moja postawa, od początku do końca ta sama i niezmienna. Byłam jej pewna. Miałam w sobie jednak te 10 % lęku o to, że nie będę w stanie nic powiedzieć, bo Sądy mnie przerażają oraz o to, że zacznę oskarżać męża. A tego nie chciałam. Moja odpowiedź na pozew też była utrzymana w obronnym tonie, a nie w tonie oskarżycielskim męża.
Nie mieliśmy z mężem adwokatów, każdy z nas reprezentował się sam.

Spotykając się na Sali rozpraw, Sędzia posiadał naszą podpisaną umowę mediacyjną. W pozwie rozwodowym męża było parę punktów, które chciał na nowo ustalić. Po burzliwych rozmowach u mediatora doszliśmy do porozumienia we wszystkich kwestiach związanych z dziećmi i wspólnym majątkiem, natomiast kwestia rozwodu nie podlegała negocjacjom: on chce rozwodu, ja nie, więc tu nie ma wspólnej płaszczyzny do mediacji. Moja zgoda na rozwód nie wchodzi w grę. Jakiekolwiek korzyści nie spowodują, że zmienię zdanie, że przestanę być wierna mężowi i przysiędze.

Ustaliliśmy, że będziemy sprawować opiekę na przemienną nad dziećmi. W swojej odpowiedzi na pozew byłam przeciwna takiemu modelowi opieki. Uważam, że posiadanie dwóch domów jest niekorzystne dla dzieci. Mąż jest innego zdania. Podczas rozmów z mediatorką zrozumiałam, że dzieci potrzebują mieć ojca więcej niż na weekendy. Miałam poczucie wybierania mniejszego zła, bo przecież jedyną dobrą dla nich opcją jest jeden, pełen dom. A tego im dać nie mogę. Przy opiece naprzemiennej nie ma alimentów, wszystkie wydatki na dzieci ponosimy wspólnie. Mamy jedno wspólne konto, na które co miesiąc mamy przelewać ustaloną kwotę na pokrycie kosztów związanych np. ze szkołą, z ciuchami, lekarzami. Miałam w sobie trochę rozdarcia czy się na to godzić, czy sobie poradzę finansowo. Zawierzam i ufam, że dam radę. Mąż nie uchyla się od obowiązków rodzicielskich, dzieciaki go mocno kochają i lubią spędzać z nim czas. W jego życiu jest inna kobieta, ale nie mieszkają razem – co też przyczyniło się do mojej zgody. Ufam, że mąż wykaże się odpowiedzialnością i wrażliwością wobec dzieci i nie wprowadzi w ich życie „Kowalskiej”. A jeśli tak się stanie, jeśli będzie chciał z nią i dziećmi naszymi mieszkać, to wtedy nastąpi mój sprzeciw.

Mój lęk przed Sędzią okazał się niepotrzebny. Cały respekt jaki miałam do Sędziego szybko zgasł, jego postawa i podejście do mnie i mojej niezgody na rozwodu, były wg mnie bardzo stronnicze. Bardzo mu zależało, aby dobić targu i zakończyć naszą sprawę na 1 rozprawie. Był nachalny i robił wszystko, aby wymusić na mnie zgodę. Dzięki Bogu nie udało mu się. Naprawdę to było dzięki Bogu! Jak sobie przeanalizowałam na spokojnie to wszystko co się podziało na Sali rozpraw, to nie mogłam uwierzyć w to, że ja takie słowa mówiłam, że byłam tak nieugięta. Sędzia próbował wszelkich chwytów i sposobów, aby mnie złamać w mojej postawie, łącznie z tekstem: „Pani nie dba o dobro dzieci! Teraz zaczniecie się z mężem obrzucać winą, pogorszą się Wasze relacje i to odbije się na dzieciach”. Matka słysząc hasło, że nie dba o dobro dzieci, to naprawdę zaczyna się zastanawiać czy faktycznie tak jest. Dla mnie to cios poniżej pasa. Na szczęście tylko przez chwilę przeszła mi taka myśl, że może on ma rację. Szybko się ocknęłam z tego myślenia, wstałam i podsumowałam swoją postawę. Z całym szacunkiem zwróciłam Sędziemu uwagę, że:
• jak najbardziej dbam o dobro dzieci i dlatego chcę, aby rodzina była razem. Kocham męża i chcę naszego pojednania;
• moja postawa jest dla dzieci świadectwem wobec miłości. Pokazaniem, że z miłości się nie można wycofać, że miłość to decyzja, postawa i jak się składa przysięgę to się z niej nie wycofujemy, a jesteśmy jej wierni do końca. Czy mogłabym wycofać miłość do dzieci? No nie. Kiedyś też zdecydowałam, że przyjmuję je pod swoje serce i obiecuję kochać do końca swoich dni;
• to nie moim pomysłem są spotkania na Sali rozpraw, że wystarczy, że mąż wycofa pozew i nie będzie obrzucania winą i dalszego ciągu. Ja i tak nie zamierzam obrzucać czymkolwiek męża, bo ja staję w obronie małżeństwa, więc dociekanie męża winy będzie sprzeczne z moją postawą;
• nie potrafię oddzielić wiary od prawa cywilnego, bo dla mnie to jest całość, nie da się wyłączyć mojej moralności, ani uczuć. Moja niezgoda na rozwód nie wynika z mojej złej woli, ale z tego, że jestem osobą wierzącą i kochającą męża, więc nie mogę zaprzeczyć sobie i swoim uczuciom. Wyrażając zgodę na rozwód, wbrew sobie, nie mogłabym więcej spojrzeć sobie w oczy.
Nie wiem jak będzie na kolejnej rozprawie, czy przyjdzie z pełnomocnikiem czy nie. Ja wiem, że pójdę z jedynym i najlepszym obrońcą małżeństw na świecie – Bogiem. On był obecny na tej rozprawie, więc wiem, że będzie ze mną na kolejnej.

W Sądzie złożyłam pismo, w którym powołuję dwóch świadków (liderkę Ogniska i przyjaciółkę), którzy zaświadczą o mojej niezmiennej postawie wobec męża i naszego małżeństwa. One obie są ze mną od początku naszego kryzysu, widzą moją przemianę, pracę nad sobą, widzą jak bronię małżeństwa, jak mi na nim zależy. Nie złożyłam dowodów na zdradę męża, ani nic co by go oczerniło. Mąż sam na rozprawie przyznał się do „przyjaciółki”, niczego się nie wypierał. Był szczery podczas przesłuchania. Ja otrzymałam łaskę przebaczenia mężowi. Już za mną czas kiedy byłam pełna żalu, że to nie tak miało być, że to on jest taki i owaki, że to on jest wszystkiemu winny. Po 4 latach w Sycharze jestem inną osobą. Zbudowałam sobie na nowo relację z Bogiem. Zawierzyłam swoje życie Jezusowi przez ręce Maryi. Poukładałam sobie hierarchię wartości. Bóg stanął na pierwszym miejscu. Otworzyły mi się oczy na Bożą prawdę. Jeszcze nigdy nie kochałam męża tak mocno jak teraz. Teraz jestem w pełni świadoma złożonej mu przysięgi. Już teraz umiem dziękować za kryzys, co 4 lata temu jak słyszałam to z ust innych sycharków, wydawało mi się niedorzeczne!

Tego dnia dostałam od Pana Boga jeszcze wisienkę na torcie. Rodzice martwiąc się o mnie prosili, abym do nich zajechała po powrocie z Sądu i opowiedziała co było. Nie spieszyłam się z wizytą do nich, bo rodzice nie wspierają mnie w mojej decyzji. Raczej kupują to co świat dzisiejszy proponuje, czyli: znajdź sobie kogoś i bądź jeszcze szczęśliwa! Pod wieczór w końcu dotarłam do nich, opowiedziałam po krótce co się działo w Sądzie, na co tata stwierdził: a nie lepiej Ci się zgodzić na rozwód i mieć spokój?! Już się zbierałam do powtórnego tłumaczenia swojej postawy, ale mama mnie wyprzedziła i powiedziała: ona nie zazna wtedy spokoju, ona żyje innymi wartościami i wiarą! Na co mi oczy wyszły ze zdumienia na wierzch 😊 Mało tego, jak się zbierałam od nich mama podeszła do mnie i powiedziała, że jest ze mnie dumna i mnie przytuliła! I to była ta wisienka na torcie! Na te słowa czekałam latami. Dzięki Ci Boże!

cd w następnym wpisie
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13930
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: Nirwanna »

Chwała Panu! :-D
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
alach
Posty: 25
Rejestracja: 24 lut 2017, 11:35
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: alach »

cd rozprawy

2 rozprawa rozwodowa – 15.12.2020 zwykły Boży dzień

Mąż wziął pełnomocnika. Ja występowałam sama.
Ale zacznijmy od początku dnia.

Poranna Eucharystia. Czytanie czyta była sycharka, która wyraziła zgodę na rozwód na pierwszej rozprawie i obyło się bez stresów i prania brudów. I tak sobie w sekundzie zaczęłam myśleć, że w sumie co się takiego stało, że się zgodziła? Przecież Pan Bóg nadal ją kocha tak mocno jak mnie. Myśli zaczęły krążyć, zwątpienie w moją postawę napływać do serca. Ale dzięki Bogu tylko na minutę. Ksiądz przeczytał ewangelię (Mt 21, 28-32) o dwóch braciach, co jeden zgodził się wykonać to o co ojciec prosił – ale tego nie zrobił, a drugi nie zgodził się – ale w rezultacie to wykonał. Na kazaniu podkreślił kilka razy jak ważna jest spójność w naszym życiu, aby mówić i robić wszystko ze spójnością, aby czyny szły za mową, aby postawa była niezmienna, a nasza mowa „tak tak” „ nie nie”. Aż mi łzy w oczach stanęły. Wiedziałam, że to sam Bóg do mnie mówi i rozwiewa moją wątpliwość, która się przed minutą pojawiła. Słowa o spójności kończyły moje pismo procesowe, które planowałam złożyć na początku rozprawy: „ Jak najbardziej, dbam o czystość swojego sumienia i dlatego moje czyny są spójne z moimi słowami, przekonaniami i wiarą. Nie da się ciała oddzielić od duszy. Każde moje słowo i idący za nim czyn odzwierciedla moje myśli i intencje. Domaganie się mojej zgody na rozwód, na zło i wywieranie na mnie presji, jest pogwałceniem mojego prawa do wolności sumienia. Niezgoda moja, podyktowana zachowaniem wierności małżonkowi i Bogu, nie jest zmuszaniem do miłości - odwrotnie, jest ochroną własnej wolności - wyrazem miłości do męża i Boga. Miłości, którą można porównać do miłości rodzicielskiej, która nieraz nie spełnia żądań i zachcianek dziecka, bo są dla niego i innych bardzo szkodliwe. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodna w każdej innej. Cenię i zawsze ceniłam sobie szczerość i spójność w mowie i czynie.” Po mszy poszłam do księdza i mu podziękowałam za to kazanie i poprosiłam o indywidualne błogosławieństwo. Dostałam od Boga Powera. Nie oceniam postawy tej dziewczyny i jej decyzji, ale zrozumiałam jak nasze decyzje mają ogromny wpływ na innych. Gdyby jej postawa była inna nie przyszło by do mnie zwątpienie, wręcz przeciwnie, gdyby broniła małżeństwa, byłaby dla mnie umocnieniem. Rozwód jak najbardziej ma wymiar społeczny.

W drodze do Sądu moja przyjaciółka – a jednocześnie mój świadek w sprawie, przeczytała mi fragment z Pisma Świętego, który dostała rano na modlitwie (Ga 3, 15-22 „17 A chcę przez to powiedzieć: testamentu, uprzednio przez Boga prawnie ustanowionego, Prawo, które powstało czterysta trzydzieści lat później, nie może obalić, tak by unieważnić obietnicę. 18 Bo gdyby dziedzictwo pochodziło z Prawa, tym samym nie mogłoby pochodzić z obietnicy. A tymczasem przez obietnicę Bóg okazał łaskę Abrahamowi”.) Co było kolejnym potwierdzeniem od Boga, że kierunek przeze mnie obrany jest słuszny. Obietnica stoi ponad ustanowionym prawem.
Po wejściu na salę rozpraw serce zaczęło mi łomotać. Złożyłam pismo (6 stron) i Sędzia oraz mąż z adwokatem zajęli się czytaniem, a ja uspokoiłam swoje serce i myśli. Sąd przyjął wniosek, w którym odpisałam na zarzuty mi postawione – wszystko w tonie obronnym, nie atakującym i przyznającym się do tego co było prawdą. Wypunktowałam fakty, które miały miejsce w naszym małżeństwie i nie zaprzeczyłam im. Wnioskowałam także o wprowadzenie zakazu widzeń męża z dziećmi w obecności kochanki biorąc pod uwagę ich dobro i fakt, że mąż złamał ustawienia mediacyjne, że „dzieci nie poznają naszych ewentualnych partnerów podczas trwania separacji” – a mąż w październiku zaczął z nimi do kochanki jeździć.

Po przeczytaniu pisma zaczęto przesłuchiwać moich świadków. Sędzia zadawał bardzo rzeczowe pytania, adwokat męża już mniej – próbował łapać za słówka i manipulować. Obie dziewczyny trzymały się prawdy i potwierdziły moje niezmienne podejście do małżeństwa i to, że robiłam wiele, aby zwalczyć nasz kryzys. Świadek męża okazał się być niewiarygodnym świadkiem, gdyż udowodniłam kłamstwa jakie padły z jej ust. Jej mowa była podyktowana przez adwokata, dokładnie wiedziała co ma mówić i co podkreślić, no ale niestety kłamstwo ma krótkie nogi.

Następnie przesłuchano męża i mnie. Po czym sędzia poprosił adwokata i mnie o podsumowanie. Nie byłam na to przygotowana, bo nie spodziewałam się, że cały proces ma się dziś zakończyć. Myślałam, że po przesłuchaniu świadków dadzą sobie czas na „przespanie się” z zeznaniami. A tu niespodzianka. Na gorąco kleciłam podsumowanie, które w większości skierowałam do męża, mówiąc mu, że jest mi przykro, że nie zawalczył o nasze małżeństwo, że wchodzi w nowy związek z poranieniami i defektami i szuka w nim szczęścia, że nie uczynił nic, aby nasze małżeństwo było trwałe i szczęśliwe. Zakończyłam mowę słowami: kocham Cię i czekam na Twój powrót.
Sędzia ogłosił przerwę na obrady. Na korytarzu moje świadkowe pytały czy to jest ten sam sędzia co na pierwszej rozprawie, bo nie pasuje do tego co im opowiadałam o nim. Tak to był ten sam i faktycznie jak one mi na to zwróciły uwagę to dopiero zauważyłam, że jego postawa była inna niż ostatnio. Ani razu mnie nie przekonywał do zgody na rozwód i ucinał wszelkie manipulacje adwokata męża. Zresztą ja i świadkowe też sobie świetnie z „chwytami” adwokackimi poradziłyśmy.

Zapadł wyrok: rozpad małżeństwa niewątpliwie nastąpił, ale całkowitą winę za jego rozpad ponosi mąż, więc Sąd nie może orzec rozwodu w przypadku kiedy ja nie wyrażam na niego zgody, więc oddala powództwo męża. Słuchając uzasadnienia nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Sędzia kilka krotnie powtórzył, że małżeństwo zawiera się na dobre i na złe i że jak było mężowi dobrze to był w nim, a jak zrobiło się źle, to poszedł do innej. Wszystkie zarzuty jakie w moją stronę skierował były błahymi problemami, które się pokonuje w małżeństwie, a nie od nich ucieka. Podpierał się moimi słowami zawartymi w piśmie. Mąż usłyszał prawdę, którą nikt z naszych przyjaciół nie miał odwagi mu powiedzieć, słowa które ja mu mówiłam, ale on nie słuchał. Proszę teraz Boga o to, aby te słowa zaczęły w nim pracować. Może z czasem coś dojdzie do jego serca. Niestety Sędzia odrzucił mój wniosek o zakaz widzeń dzieci z kochanką – miałam poczucie, że nie chce mu się podjąć tego tematu, co wydłużyłoby cały proces. Wyrok jest nieprawomocny, więc możemy się od niego odwołać do Sądu Apelacyjnego. Zobaczymy jaka będzie męża decyzja.

Jak widać na moim przykładzie można stanąć w Sądzie bez „ludzkiego” adwokata i wybronić się z Bożym adwokatem.
Jestem wdzięczna Bogu za to, że prawda zwyciężyła, a Sędzia stanął w obronie małżeństwa. Brzmiał całkowicie inaczej niż na pierwszej rozprawie. Duch Święty zrobił swoją robotę. Opatrzność Boża czuwała nad nami od początku dnia.

Tradycyjnie zaprosiłam do modlitwy za nasze małżeństwo i na salę rozpraw całe grono świętych. Tym razem dołączyłam do zaproszenia dusze w czyśćcu cierpiące z rodziny męża, obiecując im mszę świętą w ich intencji.

Bóg zapłać wszystkim sycharkom i księżom, którzy się modlili w tym dniu o wypełnienie Bożej woli.
rose
Posty: 140
Rejestracja: 14 mar 2020, 11:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: rose »

Piękne świadectwo i piękna postawa, aż mi łzy wzruszenia poleciały.
Chwała Panu!
Lawendowa
Posty: 8154
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: Lawendowa »

Chwała Panu !!!
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: udasiek »

Niesamowite świadectwo a dla mnie jeszcze bardziej niesamowita jest droga jaką przeszłaś Kochana do tego miejsca! Dziękuję za Twoje dzielenie się i wielką odwagę i spójność :D
Chwała Panu!
Fiora5
Posty: 9
Rejestracja: 05 maja 2020, 3:17
Płeć: Kobieta

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: Fiora5 »

Bóg jest wielki!🙏🕊😇
AGARMPO
Posty: 22
Rejestracja: 08 sie 2017, 11:23
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: AGARMPO »

Bóg jest wielki 😇💕😍
Niech jego chwała jaśnieje w każdej chwili naszego życia 🙏🥰
serdecznie dziękuję za Twoje świadectwo
Pavel
Posty: 5151
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: Pavel »

Piękne świadectwo.
Wielki szacunek za postawę i Chwała Panu!!!
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ines05
Posty: 9
Rejestracja: 20 lut 2017, 14:01
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: ines05 »

Bóg zapłać za Twój wpis, byc może tez mnie czeka rozwód.
Od 10 lat jestem w sądowej separacji z orzeczeniem winy
męża, w miedzy czasie mieszkalismy ze sobą i tez nie zylismy ze sobą.Był
duzy krach finansowy i wiele problemów.
Od 2 lat mieszkamy osobno, mąż z matką , w lipcu minął rok jak zmarła jego
matka - zapiła się , dostał po niej mieszkanie i jeszcze pieniadze i od
tego momentu wszystko juz jest osobno, kupił nowe inne z pomocą swojej
rodziny .
Poprzednia zdrada była w latach 2006-2009, teraz tydzien przed Wigilą
poinformował mnie , ze spotyka sie z kimś i chce rozmawiac na temat
rozwodu. On ma duzy problem z wiernością, ale nadal zwala cała wine na mnie
. to w sumie nie ważne.
Dziekuje Ci bardzo - zapomniałam , ze istnieje ten przepis ,ze jak winny- a
ja znowu mam teraz niewernośc męża jak podstawę - to jak druga strona nie
wyraza zgody,czyli ja na rozwód to może nie dostac tego rozwodu.
Byłam przekonana, ze jak pójdzie od sądu to dostanie rozwód, bo 10 lat
separacja i 2 lata osobno.
I z mojej obrony małżenstwa sakramentalego od ponad 20 lat ( jestesmy 27
lat po slubie i 3 lata przed) nic by nie zostało. Oczywiscie nie
wyraziłabym zgody na rozwód na rozprawie, dziękuje bardzo za Twoje
swiadectwo.
fannyprice
Posty: 255
Rejestracja: 16 kwie 2019, 10:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: fannyprice »

Chwała Panu! Piękne i budujące ❤️😊
"można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem"
Ruta
Posty: 3593
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: Ruta »

Chwała Panu!!! Dziękuję za Twoje piękne i poruszające świadectwo.
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: burza »

Dziękuję Ci, za to piękne świadectwo. Chwała Bogu.
alach
Posty: 25
Rejestracja: 24 lut 2017, 11:35
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: alach »

ines05 pisze: 30 gru 2020, 12:16 Bóg zapłać za Twój wpis, byc może tez mnie czeka rozwód.
Od 10 lat jestem w sądowej separacji z orzeczeniem winy
męża, w miedzy czasie mieszkalismy ze sobą i tez nie zylismy ze sobą.Był
duzy krach finansowy i wiele problemów.
Od 2 lat mieszkamy osobno, mąż z matką , w lipcu minął rok jak zmarła jego
matka - zapiła się , dostał po niej mieszkanie i jeszcze pieniadze i od
tego momentu wszystko juz jest osobno, kupił nowe inne z pomocą swojej
rodziny .
Poprzednia zdrada była w latach 2006-2009, teraz tydzien przed Wigilą
poinformował mnie , ze spotyka sie z kimś i chce rozmawiac na temat
rozwodu. On ma duzy problem z wiernością, ale nadal zwala cała wine na mnie
. to w sumie nie ważne.
Dziekuje Ci bardzo - zapomniałam , ze istnieje ten przepis ,ze jak winny- a
ja znowu mam teraz niewernośc męża jak podstawę - to jak druga strona nie
wyraza zgody,czyli ja na rozwód to może nie dostac tego rozwodu.
Byłam przekonana, ze jak pójdzie od sądu to dostanie rozwód, bo 10 lat
separacja i 2 lata osobno.
I z mojej obrony małżenstwa sakramentalego od ponad 20 lat ( jestesmy 27
lat po slubie i 3 lata przed) nic by nie zostało. Oczywiscie nie
wyraziłabym zgody na rozwód na rozprawie, dziękuje bardzo za Twoje
swiadectwo.
Nie wiem czy przy orzekaniu rozwodu ma znaczenie ile lat już trwa separacja?
Chyba nie, chyba takie coś Sędzia powiedział przy orzekaniu wyroku.
Ale dla pewności dopytaj jakiegoś adwokata.
Nasz separacja trwa niecałe 2 lata.
Ja spotkałam na swojej drodze Bożą Panią Adwokat u której byłam 2 razy się poradzić i która mi pisma sprawdzała.
Wierzyła mocno, że sobie sama (tzn z Bogiem, nie sama ;) ) poradzę. I tak się stało.
Moi znajomi śmieją się, że się z powołaniem adwokackim minęłam ;)

Powodzenia!
Niech Bóg Was prowadzi.
barbak
Posty: 61
Rejestracja: 23 lis 2020, 19:33
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Świadectwo z sali rozpraw

Post autor: barbak »

Bogu niech będą dzięki
ODPOWIEDZ