Bóg przywrócił mi życie

Wydarzył się cud uzdrowienia małżeństwa, a może tylko maleńki cudzik?...

Moderator: Moderatorzy

Estera
Posty: 24
Rejestracja: 09 lut 2017, 20:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Bóg przywrócił mi życie

Post autor: Estera »

Może będzie to nietypowe świadectwo, jak na to miejsce, ale chcę opowiedzieć jak potężny Bóg objawił się w moim życiu. Mam nadzieję, że przyjdzie kiedyś czas, że napiszę jeszcze inne świadectwo. Bóg mnie cudownie uzdrowił; teraz czekam na uzdrowienie męża i wskrzeszenie naszego małżeństwa. Od maja 2018 jesteśmy w nieformalnej separacji. To, że mąż przyjechał i się mną zaopiekował też jest Bożym darem.
Chcę również w tym miejscu podziękować tym, którzy wspierali mnie modlitwą i życzliwą pamięcią. Dziękuję za odwiedziny.

W listopadzie 2018 roku zaczęłam tracić apetyt, potem przyszło złe samopoczucie. Gdy badania krwi ujawniły stan zapalny poszłam poprosić o sakrament Namaszczenia Chorych – wierzyłam, że Bóg może mnie uzdrowić. Dalsze badania pozwoliły na postawienie wstępnej diagnozy: nowotwór jajnika. Zalecono operację i chemioterapię. Przypomniało mi się wtedy, jak we wrześniu w czasie rekolekcji prowadzonych przez o. Witko, Modlitwa Jabesa przyszła mi do głowy myśl, czy w czasie choroby potrafiłabym uwielbiać Boga...
Na początku lutego, zanim udałam się do szpitala, ponownie przyjęłam Namaszczenie Chorych; już w domu, bo byłam za słaba żeby udać się do kościoła. Nie byłam w stanie sama funkcjonować – mój mąż się mną opiekował. Jak przywieźli mnie na oddział to lekarze nie wiedzieli co ze mną zrobić (choroba rozsiana, pacjentka w stanie wyniszczenia). Gdy kuzynka zapytała jakie są rokowania to lekarz odpowiedział tylko: Będziemy próbować. Mój mąż wyjawił mi później, że gdy podawali mi pierwszą chemię to lekarka mówiła, że mam 1% szans na przeżycie 3 miesięcy.
W połowie lutego wróciłam do domu. Mąż wyjechał do pracy za granicę ale Bóg zatroszczył się o mnie: zamieszkała ze mną bratowa. Nie mogłam przyjmować posiłków – wciąż chudłam i byłam coraz słabsza. Leżałam w łóżku i wyglądałam jak szkielet obleczony skórą.
W tym najtrudniejszym czasie codziennie przyjmowałam Komunię Świętą (prawie 3 tygodnie). Pomysł podsuneła koleżanka, która jeszcze przed szpitalem kilka razy prosiła OO Jezuitów aby ktoś przyszedł do mnie z Panem Jezusem. Kiedyś zapytałam Ojca czy w razie pogorszenia rodzina ma wezwać księdza czy już jestem zaopatrzona na ostatnia drogę. Ojciec stwierdziił, że teraz udzieli mi sakramentu Namaszczenia Chorych (trzeci raz w ciągu 3 miesięcy – zapewne było widoczne zagrożenia życia). Zdarzały się chwile tak ciężkie, że prosiłam Boga aby zabrał mnie do siebie. Wielkim wsparciem i pomocą były dla mnie częste (nieraz 3 razy w tygodniu) odwiedziny członków grupki modlitewnej. Pierwsza ich wizyta była jeszcze w styczniu przed szpitalem. Otrzymałam od nich to, czego wtedy najbardziej potrzebowałam: życzliwa obecność i rozmowa (czułam się zrozumiana i akceptowana) oraz wspólna modlitwa (nieraz byłam tak słaba, że uczestniczyłam tylko myślą, bo mówienie mnie męczyło). Teraz już wiem że Bóg ich posłał (wcześniej na spotkaniu grupki przyszło światło, że Pan wzywa ich do modlitwy za ciężko chorą osobę) aby otoczyli mnie opieką i wstawiali się za mną do Niego gdy ja nie potrafiłam (nie tylko słabość fizyczna ale też niemoc duchowa).
Docierały do mnie wieści o wielkim poruszeniu modlitewnym (tak piszę, bo bardzo wiele osób było w to zaangażowanych – jedni drugim przekazywali wiadomość), zamawianych intencjach Mszy św. W grudniu prosiłam o doświadczenie Bożej miłości; pomoc, wspaniałą opiekę (wszyscy mieli dla mnie wielką wyrozumiałość, choć ja byłam niecierpliwa i wymagająca) i modlitwę tak wielu życzliwych osób odczytuję jako odpowiedź i prezent od Boga.
Dopiero potem ludzie mi mówili, że patrząc na mnie myśleli, że to moje ostatnie dni. Ja sama nie wierzyłam że przeżyję. Ale Bóg miał inny plan i cudownie przywrócił mnie do życia. W maju już mieszkałam sama, bo ze wszystkim w domu sobie radziłam, chodziłam na spacery i nawet zaczęłam jeździć na rowerze! Moja waga, gdy szłam na operację (koniec sierpnia), była o 2 kg większa niż przed chorobą. Bardzo bałam się operacji ale i przez to Bóg mnie przeprowadził (rano w dniu zabiegu otrzymałam łaskę pokoju). Wszystko przebiegło bez żadnych komplikacji, piątego dnia już opuściłam szpital. Chirurg powiedział, że usunął wszystko to, gdzie widoczne były jakieś zmiany. Ale okazuje się, że nie powinno to mieć wpływu na funkcjonowanie mojego organizmu - nie ma powodu, żeby z tego względu miały wystąpić jakieś dolegliwości (sic!). We wrześniu na konsylium zdecydowano, że leczenie zostało zakończone a ja czuję się dobrze i powoli wracam do formy. Nie przyjmuję żadnych leków.
Takie porównanie mi się nasunęło: Wygląda to tak, jakbym spadła z dachu Sea Towers w Gdyni (38 kondygnacji, 115 m: wiadomo - nie ma szans na przeżycie) i miała tylko zadrapane kolano. Cud! Anioł Boży zniósł mnie na swoich skrzydłach.
Dziękuję Bogu za lekarzy i cały personel szpitalny, bo posłużył się nimi aby mnie uzdrowić.
Uwielbiam Boga Wszechmogącego, bo poprowadził dla mnie trudne, ale owocne rekolekcje: wraz z uzdrowieniem fizycznym przyszło również uzdrowienie duchowe.
Bogu niech będą dzięki!
Lawendowa
Posty: 7662
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Bóg przywrócił mi życie

Post autor: Lawendowa »

Chwała Panu !
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Bóg przywrócił mi życie

Post autor: marylka »

Chwala Panu! Wszystkiego dobrego :)
ODPOWIEDZ