Burzenie związku(ów)
Moderator: Moderatorzy
Re: Burzenie związku(ów)
Pantop jesli dzieli Was osiem lat i żona stworzyła sobie związek i rodzinę z kowalskim to chyba nic dziwnego, że nie chce ,,intruza'' w swoim uwitym gnieździe. Jak miałby wyglądać ten świąteczny klimat?
Może zamiast się gdzieś próbować przytulać pomyśl o zaaranżowaniu jakiegoś kilkudniowego wypadu z dziećmi? Zacznij od propozycji na neutralnym gruncie.
Niedługo ferie....potem wakacje....
Może zamiast się gdzieś próbować przytulać pomyśl o zaaranżowaniu jakiegoś kilkudniowego wypadu z dziećmi? Zacznij od propozycji na neutralnym gruncie.
Niedługo ferie....potem wakacje....
Re: Burzenie związku(ów)
Do: krople rosy
Powiedziałem jej jak sprawy stoją.
Reakcja? Odmowa przyjazdu do ojca na wykończeniu, którego może za życia już nie ujrzeć. Osoba na studiach dodam.
Sedno
Może to szukanie starych sąsiadów jest tym JEDNYM CO MÓGŁ w tym czasie.
Może chciał wrócić mentalnie do korzeni, do czasów kiedy wszystko było lepsze, kiedy kochał i miał energię?
W końcu - może był to jedyny sygnał, krzyk - taki niemy i niezobowiązujący : UKOCHANA CÓRKO - JAKŻE JA ZA TOBĄ/WAMI TĘSKNIĘ !!! - ale niesłyszalny, bo przykryty szczelnie dźwiękoszczelną kołdrą postawy,nawyków, wypalenia - słowem - FORMY zwycięsko przesłaniającej TREŚĆ.
Pytasz kiedy się poddałem.
Oto obszerny opis jednego z etapów (z wątku Początek procesu świadomego umierania)
Kiedyś poznałem człeka, który był na skraju wycieńczenia - umierający wręcz i dosłownie gasnący z dnia na dzień. Zagadnięty o rodzinę opowiedział mi o swej córce. Korzystając ze swej nieprzeciętnej inteligencji, w krótkim czasie skontaktowałem się z jego córką.krople rosy pisze:Przykre było wiedzieć, że cichaczem przyjeżdżał tam gdzie mieszkaliśmy i odwiedzał sąsiadów. Gdy trochę podrosłam zaczęłam Go szukać. I znalazłam. Ale ponieważ pił nadal nie był zainteresowany budowaniem relacji.
Powiedziałem jej jak sprawy stoją.
Reakcja? Odmowa przyjazdu do ojca na wykończeniu, którego może za życia już nie ujrzeć. Osoba na studiach dodam.
Sedno
Może to szukanie starych sąsiadów jest tym JEDNYM CO MÓGŁ w tym czasie.
Może chciał wrócić mentalnie do korzeni, do czasów kiedy wszystko było lepsze, kiedy kochał i miał energię?
W końcu - może był to jedyny sygnał, krzyk - taki niemy i niezobowiązujący : UKOCHANA CÓRKO - JAKŻE JA ZA TOBĄ/WAMI TĘSKNIĘ !!! - ale niesłyszalny, bo przykryty szczelnie dźwiękoszczelną kołdrą postawy,nawyków, wypalenia - słowem - FORMY zwycięsko przesłaniającej TREŚĆ.
Pytasz kiedy się poddałem.
Oto obszerny opis jednego z etapów (z wątku Początek procesu świadomego umierania)
Pantop pisze:W tym miejscu podzielę się początkiem mej śmierci.
Punktem zwrotnym konkretnie.
Lato. Upalne. Rzekłbym bijące wszelkie możliwe rekordy, kiedy ja próbowałem resztkami sił utrzymać się na powierzchni normalnego życia, funkcjonowania, zarabiania, spotykania dzieci.
I wtedy się to stało.
Byłem od domu jakieś 40km.
Wróciłem ze spotkania biznesowego i wsiadłem do samochodu.
Spotkanie było bezowocne ale to żadna nowość.
Przede mną godzina odpoczynku i jeszcze dwa spotkania...
Boże, jaki niemiłosierny upał...
Przechylam do ust bidon z niegazowaną wodą.
Gorąca woda płynie mym przełykiem a ja kontempluję swą mokrą fizjonomię w lusterku wstecznym.
Robię ,,przeciąg,, w aucie lecz widzę, że to daremne.
Zaraz, zaraz - sięgam po terminarz - jeszcze dwa spotkania.
Jest 14.00 - godzina do następnego, a potem jeszcze to ostatnie o 16.30 ...
Spoglądam na toczące się z mej czuprynki prawidłowo w dół wielkie krople potu.
Widzę swoje niewidzące spojrzenie i... nagle jest TA MYŚL:
,,Ale po co ja to robię? Dla kogo ja to robię? Dla siebie? Nie.
Dla dzieci - podchodzi logiczna myśl, a zaraz za nią jej bezlitosna zabójczyni:
,,Bez żony? Chyba żartujesz! ,,
Potem był moment ciszy.
Takie namacalne uświadomienie sobie prostego faktu : wszystko na nic.
Jak kaci do męczonej ofiary tak wtedy do mnie powróciły fakty:
- nie mam już bliskości żony i dzieci
- za dwa miesiące sąd ostatecznie orzeknie rozwód
- co ja tutaj wyczyniam w tym cholernym upale???
Raz jeszcze spojrzałem w me niewidzące oczy, przekręciłem kluczyk i podjąłem decyzję : Wracam do domu.
Od tego czasu działo się jeszcze wiele, wiele niepotrzebnych sytuacji zarówno wewnętrznie jak i w relacjach z żoną.
Ta opisana tu była taką kroplą, która wtenczas przelała tamę goryczy.
Re: Burzenie związku(ów)
Jeśli chodzi o post Jacka Sychar po którym jak widzę Pantop poczuł się źle to pachnie mi on trochę pokazaniem kontrastu Pantopowi w stylu: ,,Zobacz, jakim ja jestem ojcem dla moich dzieci a jakim Ty dla swoich. Do mnie przychodzą po radę bo mam mądrość i doświadczenie, ze mną i przy mnie osiągają sukcesy a z Tobą?'' Nie wiem jaka intencja przyświecała Jackowi ale dla mnie taki ma wydźwięk Jego post. Takie wykorzystanie swoich pięciu minut , by dokopać Pantopowi. Powtarzam: to moje osobiste odczucie.
Uważam też, że uświadamianie Pantopa który wychodzi z nory i zaczyna się otwierać , że Jego post nie jest Jackowi potrzebny niczemu konstruktywnemu nie służy. Nie trzeba być moderatorem by czytać historie ludzi, często nawet wracać do początku wątku by się jakoś sensownie odnieść i przyjść ze wsparciem. Mam także doświadczenie z tego forum, że był tu na forum ktoś kto zadeklarował chęć pisania ze mną nawet podczas bezsennej nocy gdybym tego potrzebowała. I osoba ta nie afiszuje się ze swoim poświęceniem.
Uważam też, że uświadamianie Pantopa który wychodzi z nory i zaczyna się otwierać , że Jego post nie jest Jackowi potrzebny niczemu konstruktywnemu nie służy. Nie trzeba być moderatorem by czytać historie ludzi, często nawet wracać do początku wątku by się jakoś sensownie odnieść i przyjść ze wsparciem. Mam także doświadczenie z tego forum, że był tu na forum ktoś kto zadeklarował chęć pisania ze mną nawet podczas bezsennej nocy gdybym tego potrzebowała. I osoba ta nie afiszuje się ze swoim poświęceniem.
Re: Burzenie związku(ów)
Pantopie,
Odnośnie Twej odpowiedzi na post Zeni, mam wrażenie graniczące z pewnością, że ogarnęła Cię ślepota i głuchota.
Wybacz, może ze mną jest coś nie tak, ja w zacytowanym przez Ciebie poście Jacka nie widzę łamania regulaminu w żaden sposób. Mało tego, mimo wewnętrznego oporu pisania do Ciebie (który znikąd się nie wziął), chciał Ci pomóc.
Sądzić będzie Stwórca.
Ja na podstawie własnych przemyśleń polecam w ramach utrzymania pokory przemyślenie ile razy i w ilu miejscach Ty złamałeś przysięgę małżeńską. Gdy sobie odpowiedziałem na to pytanie doszło do mnie, że nawet jeśli żona zdradziła/zdradza, moje belki w oku nie uprawniają mnie do rzucania kamieniami w jej kierunku.
To pomogło mi w zrozumieniu, pokorze i rozpoczęciu procesu naprawy samego siebie.
Może więc warto działać pomimo?
Być najlepszym ojcem dla dzieci pomimo niesprzyjających okoliczności i tego co się wydarzyło w przeszłości.
Może warto zacząć stosować inne metody skoro stare zawiodły?
Jeśli tak jak na forum porozumiewasz się w relacji z żoną i dziećmi - to albo pisałem, albo tylko myślałem - masz niebywały talent w zrażaniu ludzi do siebie. Na szczęście, sądząc po reakcji niektóych, niektórym taki styl się podoba. Ja zakładam, że Twoi najbliżsi nie byli jednak członkami tego fanclubu.
Może warto nie łączyć relacji z żoną i relacji z dziećmi skoro żona nie jest chętna byś uczestniczył w jej życiu w jakikolwiek sposób?
Bolesne to zapewne. Co mają jednak z tym wspólnego dzieci? I co mają do tego święta? ROk ma 365 dni, i to wystarczająca ilość czasu by poza okresami świątecznymi budować relację z dziećmi.
Wybacz, teoria naczyć połączonych do mnie w dłuższej perspektywie czasowej nie trafia. Widzę, nie tylko ja, że tatłasz się w swoim bólu z lubością.
Pytanie brzmi, odpowiedz sobie sam jeśli zechcesz. Nie wstajesz bo rzeczywiście nie dasz rady, czy też obraziłeś się na cały świat i nie chcesz?
Odnośnie Twej odpowiedzi na post Zeni, mam wrażenie graniczące z pewnością, że ogarnęła Cię ślepota i głuchota.
Wybacz, może ze mną jest coś nie tak, ja w zacytowanym przez Ciebie poście Jacka nie widzę łamania regulaminu w żaden sposób. Mało tego, mimo wewnętrznego oporu pisania do Ciebie (który znikąd się nie wziął), chciał Ci pomóc.
Kontekst bez problemu wyłapałem. Napisałem o tym do Ciebie i dla Ciebie. To moje spostrzeżenie na podstawie Twoich wielu wpisów - do przemyślenia, w wolności oczywiście, niekoniecznie po to byś się wnioskami dzielił, a z pewnością nie celem atakowania Ciebie.
Sądzić będzie Stwórca.
Ja na podstawie własnych przemyśleń polecam w ramach utrzymania pokory przemyślenie ile razy i w ilu miejscach Ty złamałeś przysięgę małżeńską. Gdy sobie odpowiedziałem na to pytanie doszło do mnie, że nawet jeśli żona zdradziła/zdradza, moje belki w oku nie uprawniają mnie do rzucania kamieniami w jej kierunku.
To pomogło mi w zrozumieniu, pokorze i rozpoczęciu procesu naprawy samego siebie.
Pantop pisze: ↑12 lut 2018, 12:42 Całkowita zgoda we wszystkich punktach.
Jednocześnie bądź rodzinny w święta, kiedy poskąpią Ci nawet kilku chwil wspólnego pobycia razem.
Jakże to - myśli zafrapowana ma żona - tydzień temu łóżko z kowalskim, na Sylwestra kroi się następne - a tu nawrócony mężulek będzie mi dzieci zabawiał i rozżarzone węgle kładł na - i tak już spracowaną i skołataną - głowę ????
- ŻADNĄ MIARĄ DO TEGO NIE DOJDZIE ! - postanawia niewierna żonka. -ŻADNYCH ŚWIĄT RAZEM !
,,Odmrażaj,, kontakty z dziećmi - pada w innym wpisie cenna uwaga -no , w kontekście wyżek opisanej scenki, to aż buty same mi się ubierają, by w te pędy biec do nich sprintem odmrażać relacje ( to gorycz tylko- to minie - chlip... chlip..)
Może więc warto działać pomimo?
Być najlepszym ojcem dla dzieci pomimo niesprzyjających okoliczności i tego co się wydarzyło w przeszłości.
Może warto zacząć stosować inne metody skoro stare zawiodły?
Jeśli tak jak na forum porozumiewasz się w relacji z żoną i dziećmi - to albo pisałem, albo tylko myślałem - masz niebywały talent w zrażaniu ludzi do siebie. Na szczęście, sądząc po reakcji niektóych, niektórym taki styl się podoba. Ja zakładam, że Twoi najbliżsi nie byli jednak członkami tego fanclubu.
Może warto nie łączyć relacji z żoną i relacji z dziećmi skoro żona nie jest chętna byś uczestniczył w jej życiu w jakikolwiek sposób?
Bolesne to zapewne. Co mają jednak z tym wspólnego dzieci? I co mają do tego święta? ROk ma 365 dni, i to wystarczająca ilość czasu by poza okresami świątecznymi budować relację z dziećmi.
Wybacz, teoria naczyć połączonych do mnie w dłuższej perspektywie czasowej nie trafia. Widzę, nie tylko ja, że tatłasz się w swoim bólu z lubością.
Pytanie brzmi, odpowiedz sobie sam jeśli zechcesz. Nie wstajesz bo rzeczywiście nie dasz rady, czy też obraziłeś się na cały świat i nie chcesz?
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Burzenie związku(ów)
W odniesieniu do tego co napisała KR odnośnie postu Jacka napiszę krótko jak ja go odebrałem:
Warto starać się być dobrym ojcem nawet w niesprzyjających okolicznościach.
Da się zbudować relację z dziećmi nawet jeśli są problemy i bariery. Swoją konsekwencją i postawą można zdziałać cuda - vide wybór dyscypliny kosztem wolności u nastolatka (co graniczy z cudem ).
Pamiętajmy, że mamy swoje filtry. Może warto nie zakładać złej woli innych?
Warto starać się być dobrym ojcem nawet w niesprzyjających okolicznościach.
Da się zbudować relację z dziećmi nawet jeśli są problemy i bariery. Swoją konsekwencją i postawą można zdziałać cuda - vide wybór dyscypliny kosztem wolności u nastolatka (co graniczy z cudem ).
Pamiętajmy, że mamy swoje filtry. Może warto nie zakładać złej woli innych?
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Burzenie związku(ów)
Do starych sąsiadów przyjeżdżał pić. To było najważniejsze. Nie tęsknił i nie tęskni do tej pory. Dzwoni co prawda z zyczeniami ale dla mnie one są martwe. Pewni ludzie nie są zdatni do małżeństwa i to jest chyba odpowiedź na pytanie : dlaczego nie ma więzi niektórych rodziców z dziećmi. Oni przede wszystkim nie mają kontaktu sami ze sobą.Pantop pisze: ↑12 lut 2018, 13:11 Może to szukanie starych sąsiadów jest tym JEDNYM CO MÓGŁ w tym czasie.
Może chciał wrócić mentalnie do korzeni, do czasów kiedy wszystko było lepsze, kiedy kochał i miał energię?
W końcu - może był to jedyny sygnał, krzyk - taki niemy i niezobowiązujący : UKOCHANA CÓRKO - JAKŻE JA ZA TOBĄ/WAMI TĘSKNIĘ !!! - ale niesłyszalny, bo przykryty szczelnie dźwiękoszczelną kołdrą postawy,nawyków, wypalenia - słowem - FORMY zwycięsko przesłaniającej TREŚĆ.
A mógłbyś tak bez historyjek? Tak....nie teatralnie.....ale w zwykły sposób: ,,Poddałem się (wtedy i wtedy) ...dlatego, że (powód).
Re: Burzenie związku(ów)
Warto. Ale warto też dzielić się swoimi odczuciami. Ja dziwnie się poczułam gdy Jacek Sychar do mnie skierował post, że gdyby nie był moderatorem w ogóle nie czytałby mojego wątku (tak emocjonalnego). Zupełnie mi ta informacja była niepotrzebna.
Re: Burzenie związku(ów)
Może Jacek się sam odniesie.
Ja zaś, mam nadzieję, że podejdziesz z dystansem, napiszę tak:
Jacek właśnie się tam podzielił swoimi odczuciami, po męsku. Na Kilimandżaro empatii faktycznie się nie wzniósł Tak to czasem bywa z nami, facetami.
Jednakże zakładając dobrą wolę, ja odczytałem to jako: tyle tu emocji, że nie wyrabiam.
Ja zaś, mam nadzieję, że podejdziesz z dystansem, napiszę tak:
Jacek właśnie się tam podzielił swoimi odczuciami, po męsku. Na Kilimandżaro empatii faktycznie się nie wzniósł Tak to czasem bywa z nami, facetami.
Jednakże zakładając dobrą wolę, ja odczytałem to jako: tyle tu emocji, że nie wyrabiam.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Burzenie związku(ów)
Do: Pavel
Może nie gadajmy na tym forum w ogóle o niczym, bo ostateczny efekt będzie ten sam jak go raczyłeś opisać.
Jednakże rozumiem Twa postawę: szczera, prosta odpowiedź nie wpisywałaby się w szerszy kontekst serwowanej mi przez Ciebie reprymendy.
Stawiasz przede mną wypróżnioną wagę swoich pokornych medytacji , na której Ci wyszedł w miarę znośny bilans winien/ma w rozumieniu Twoje zdrady vs cudzołóstwo żony ?????
I zachęcasz mnie abym podobnej prostytucji dokonał na własnej psychice????
No to gratuluję - udało Ci się mnie doprowadzić do radosnego śmiechu.
Nie masz czasem wrażenia, że stoję przed np Tobą z dużym lustrem, a Twoja reakcja na me wpisy jest niczym innym jak tylko tym co jest w Tobie?
Ad Fanklubu - pudło. Ale nie ustawaj.
Pytanie czy to ostatni poziom postrzegania, jaki jesteś w stanie osiągnąć.
Optuję za progresem.
ps Podobnie jak inni (którymi z lubością się tak podpierasz ) - u mnie nie musisz za nic przepraszać. Obrażaj - jeśli taka Twoja wola/ekspresji potrzeba - do woli - Swojej i/lub moderacji.
Serdecznie pozdrawiam
Podałeś cytat i swój komentarz - nie miej pretensji.(zresztą - miej )Pavel pisze:Kontekst bez problemu wyłapałem. Napisałem o tym do Ciebie i dla Ciebie. To moje spostrzeżenie na podstawie Twoich wielu wpisów - do przemyślenia, w wolności oczywiście, niekoniecznie po to byś się wnioskami dzielił, a z pewnością nie celem atakowania Ciebie.
Można i tak uciec.Pavel pisze:Sądzić będzie Stwórca.
Może nie gadajmy na tym forum w ogóle o niczym, bo ostateczny efekt będzie ten sam jak go raczyłeś opisać.
Jednakże rozumiem Twa postawę: szczera, prosta odpowiedź nie wpisywałaby się w szerszy kontekst serwowanej mi przez Ciebie reprymendy.
Hola bratku!Pavel pisze:Ja na podstawie własnych przemyśleń polecam w ramach utrzymania pokory przemyślenie ile razy i w ilu miejscach Ty złamałeś przysięgę małżeńską. Gdy sobie odpowiedziałem na to pytanie doszło do mnie, że nawet jeśli żona zdradziła/zdradza, moje belki w oku nie uprawniają mnie do rzucania kamieniami w jej kierunku.
Stawiasz przede mną wypróżnioną wagę swoich pokornych medytacji , na której Ci wyszedł w miarę znośny bilans winien/ma w rozumieniu Twoje zdrady vs cudzołóstwo żony ?????
I zachęcasz mnie abym podobnej prostytucji dokonał na własnej psychice????
No to gratuluję - udało Ci się mnie doprowadzić do radosnego śmiechu.
No i widzisz złociutki - może czas na autorefleksję.Pavel pisze:Jeśli tak jak na forum porozumiewasz się w relacji z żoną i dziećmi - to albo pisałem, albo tylko myślałem - masz niebywały talent w zrażaniu ludzi do siebie. Na szczęście, sądząc po reakcji niektóych, niektórym taki styl się podoba. Ja zakładam, że Twoi najbliżsi nie byli jednak członkami tego fanclubu.
Nie masz czasem wrażenia, że stoję przed np Tobą z dużym lustrem, a Twoja reakcja na me wpisy jest niczym innym jak tylko tym co jest w Tobie?
Ad Fanklubu - pudło. Ale nie ustawaj.
Jeśli nie to - z całym szacunkiem - po co zawierałeś związek sakramentalny...Pavel pisze:Wybacz, teoria naczyć połączonych do mnie w dłuższej perspektywie czasowej nie trafia.
Na tym poziomie postrzegania, na którym powziąłeś tę informację, masz słuszność.Pavel pisze:Widzę, nie tylko ja, że tatłasz się w swoim bólu z lubością.
Pytanie czy to ostatni poziom postrzegania, jaki jesteś w stanie osiągnąć.
Optuję za progresem.
Jeśli - jak utrzymujesz - prześledziłeś moje wcześniejsze wpisy to znasz odpowiedź.Pavel pisze:Pytanie brzmi, odpowiedz sobie sam jeśli zechcesz. Nie wstajesz bo rzeczywiście nie dasz rady, czy też obraziłeś się na cały świat i nie chcesz?
ps Podobnie jak inni (którymi z lubością się tak podpierasz ) - u mnie nie musisz za nic przepraszać. Obrażaj - jeśli taka Twoja wola/ekspresji potrzeba - do woli - Swojej i/lub moderacji.
Serdecznie pozdrawiam
Re: Burzenie związku(ów)
Do: krople rosy
Aha...krople rosy pisze:Pantop jesli dzieli Was osiem lat i żona stworzyła sobie związek i rodzinę z kowalskim to chyba nic dziwnego, że nie chce ,,intruza'' w swoim uwitym gnieździe. Jak miałby wyglądać ten świąteczny klimat?
Re: Burzenie związku(ów)
To może zamiast szukać odpowiedzi na tym forum łatwiej spytać kobiety, która przy założeniu że nie ma dwóch takich samych ludzi, dwóch takich samych zdarzeń i historii jest najbliżej sytuacji przedstawionej przez autora wątku. Znaleźć, kobietę która miała męża z takim zasobem cech i zachowań jak Pantop, która razem z dziećmi żyje teraz osobno i może ona mogła by powiedzieć dlaczego odeszła dlaczego utrudnia ojcu kontakt z dziećmi, dlaczego mimo, że ślubowała wierność teraz żyje z kowalskim. W erze cyfryzacji i Internetu na podstawie rozbudowanego kwestionariusza ludzie wypełniają, dane są w sieci. Masz problem klikasz, znajdujesz podobną osobę piszesz priva, dostajesz odpowiedź. Znam osobę, której mąż spełnia wiele z punktów kwestionariusza Pantopa. Co sądzicie o tym pomyśle. Nota bene kiedyś w rozmowie z synem tej osoby usłyszałem, że ma on w planach stworzyć taki portal właśnie portal. Wtedy pomyślałem co mu strzeliło do głowy chce być jak Zuckenberg, robić plagiat fb. A teraz to nawet układa się logicznie. Chłopak ma blisko do 40, jest kawalerem i główkuje jak pomóc sobie i innym w przyszłości takim zbiorem danych.
Re: Burzenie związku(ów)
Oj Pantopie, Pantopie
Ale po kolei:
W dodatku to co piszę do Ciebie, to nie reprymenda. Co z tego wyciągniesz - Twoje. Jak widzę jednak, produkuje się bezcelowo. I tak czasem bywa, jednocześnie w takim przypadku sobie "ucieknę", mam bowiem ograniczony czas.
Możesz sobie to postrzegać po swojemu - Twoja wolność.
Dla mnie cudzołóstwo niczym nie rożni się "wagowo" od innych przykazań dekalogu. Tylko wyraźnie mocniej niż inne uderza w nasze ego.
W dodatku robiąc swój bilans zadniedbań i łamania przysięgi małżeńskiej, odechciało mi się robić bilansu jej przewin. Przed Bogiem bowiem za swoje tylko odpowiem. A żona za swoje.
Jeśli kogoś mi przypominasz to nie mnie samego a ojca i młodszego brata. Niektóre z tych cech lubię, niektóre zaś wiem, że mogą być wyjątkowo męczące dla otoczenia, zwłaszcza najbliższego.
Oczywiście ja piszę tylko na podstawie własnego odbioru tego co piszesz. Nie znam Ciebie i nie roszczę sobie prawa do nieomylności. To bardziej pod rozwagę, dla Ciebie Pantopie.
Jeśli uważasz, że produkuję się by zapełnić jakieś swoje braki - nic bardziej mylnego.
Autorefleksji zaś staram się poddawać dość często.
Ja nie mam powodów by to drążyć i tego dociekać. To Twoje życie chłopie, ja Ci nie chcę nic udawadniać, zwłaszcza jeśli nie ma to miejsca. Racjoholizm i udawadnianie na siłę swoich prawd to nie moja bajka. Już nie.
Jeśli taka Twoja wola, mogę ograniczyć się do czytania, zero problemu z mojej strony. Daj znać, nie lubię się produkować na przekór odbiorcy
Przy okazji, bo może coś jest na rzeczy, obraziłem Cię w jakiś sposób? Bo może być i tak, że jestem ślepy.
Ale po kolei:
To nie ucieczka. Ja się naoceniałem wystarczająco przed kryzysem Teraz jestem wyjątkowo ostrożny w ciskaniu gromami
W dodatku to co piszę do Ciebie, to nie reprymenda. Co z tego wyciągniesz - Twoje. Jak widzę jednak, produkuje się bezcelowo. I tak czasem bywa, jednocześnie w takim przypadku sobie "ucieknę", mam bowiem ograniczony czas.
No to fajnie skoro się śmiejesz.Pantop pisze: ↑12 lut 2018, 14:22 Hola bratku!
Stawiasz przede mną wypróżnioną wagę swoich pokornych medytacji , na której Ci wyszedł w miarę znośny bilans winien/ma w rozumieniu Twoje zdrady vs cudzołóstwo żony ?????
I zachęcasz mnie abym podobnej prostytucji dokonał na własnej psychice????
No to gratuluję - udało Ci się mnie doprowadzić do radosnego śmiechu.
Możesz sobie to postrzegać po swojemu - Twoja wolność.
Dla mnie cudzołóstwo niczym nie rożni się "wagowo" od innych przykazań dekalogu. Tylko wyraźnie mocniej niż inne uderza w nasze ego.
W dodatku robiąc swój bilans zadniedbań i łamania przysięgi małżeńskiej, odechciało mi się robić bilansu jej przewin. Przed Bogiem bowiem za swoje tylko odpowiem. A żona za swoje.
Wielkie pudło Pantopie.
Jeśli kogoś mi przypominasz to nie mnie samego a ojca i młodszego brata. Niektóre z tych cech lubię, niektóre zaś wiem, że mogą być wyjątkowo męczące dla otoczenia, zwłaszcza najbliższego.
Oczywiście ja piszę tylko na podstawie własnego odbioru tego co piszesz. Nie znam Ciebie i nie roszczę sobie prawa do nieomylności. To bardziej pod rozwagę, dla Ciebie Pantopie.
Jeśli uważasz, że produkuję się by zapełnić jakieś swoje braki - nic bardziej mylnego.
Autorefleksji zaś staram się poddawać dość często.
Jeśli faktycznie pudło, to sam poszukaj (to rada) przyczyn, dla których budzisz takie a nie inne reakcje najbliższych.
Ja nie mam powodów by to drążyć i tego dociekać. To Twoje życie chłopie, ja Ci nie chcę nic udawadniać, zwłaszcza jeśli nie ma to miejsca. Racjoholizm i udawadnianie na siłę swoich prawd to nie moja bajka. Już nie.
Miałem nadzieję, że zrozumiesz co mam na myśli, najwyraźniej jednak wyjątkowo nieprecyzyjnie się wyraziłem. Miałem na myśli, że w dłuższej perspektywie czasowej nie trafia do mnie (w przypadku rozstania małżonków) uzależnianie starań w obszarze ojcowania od reakcji i decyzji żony.
Nie znam. Nie jestem mistrzem rebusów. To jednak, po raz kolejny, było do Ciebie. Czy ty znasz?Jeśli - jak utrzymujesz - prześledziłeś moje wcześniejsze wpisy to znasz odpowiedź.Pavel pisze: Pytanie brzmi, odpowiedz sobie sam jeśli zechcesz. Nie wstajesz bo rzeczywiście nie dasz rady, czy też obraziłeś się na cały świat i nie chcesz?
Ja nie muszę się nikim podpierać Pantop. Bardziej chodziło o to, że skoro więcej osób coś zauważa, może to nie być przypadek.Pantop pisze: ps Podobnie jak inni (którymi z lubością się tak podpierasz ) - u mnie nie musisz za nic przepraszać. Obrażaj - jeśli taka Twoja wola/ekspresji potrzeba - do woli - Swojej i/lub moderacji.
Jeśli taka Twoja wola, mogę ograniczyć się do czytania, zero problemu z mojej strony. Daj znać, nie lubię się produkować na przekór odbiorcy
Przy okazji, bo może coś jest na rzeczy, obraziłem Cię w jakiś sposób? Bo może być i tak, że jestem ślepy.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Burzenie związku(ów)
Do: Pavel
Nietaktem byłoby gratulować.
Chodziło mi o to, że czasami to co nas denerwuje u innych jest ukrytym bólem w nas samych - to spojrzenie.
Różnica naszego widzenia jest taka, że Ty potrafisz wykorzystać czas do rozmycia połączenia podmiotowych naczyń - ja nie - bo jestem tym samym co żona naczyniem.
Przeczytasz - i zrozumiesz wyrazy ale nie pojmiesz treści.
Na koniec - nie obraziłeś bo nie możesz, przepraszać - w razie czego - nie musisz.
Prościej nie umiem.
No to masz otwarte pole do wzmożonych ćwiczeń.Pavel pisze:Dla mnie cudzołóstwo niczym nie rożni się "wagowo" od innych przykazań dekalogu. Tylko wyraźnie mocniej niż inne uderza w nasze ego.
Nietaktem byłoby gratulować.
Nie o to mi się rozchodziło.Pavel pisze: Pantop pisze: ↑
Nie masz czasem wrażenia, że stoję przed np Tobą z dużym lustrem, a Twoja reakcja na me wpisy jest niczym innym jak tylko tym co jest w Tobie?
Wielkie pudło Pantopie.
Jeśli kogoś mi przypominasz to nie mnie samego a ojca i młodszego brata. Niektóre z tych cech lubię, niektóre zaś wiem, że mogą być wyjątkowo męczące dla otoczenia, zwłaszcza najbliższego.
Chodziło mi o to, że czasami to co nas denerwuje u innych jest ukrytym bólem w nas samych - to spojrzenie.
Reakcji najbliższych -takich/innych wśród najbliższych nie budzę od 7 lat. Faktycznie pudło.Pavel pisze:Jeśli faktycznie pudło, to sam poszukaj (to rada) przyczyn, dla których budzisz takie a nie inne reakcje najbliższych.
Wyraziłeś się aż nadto precyzyjnie.Pavel pisze:Miałem nadzieję, że zrozumiesz co mam na myśli, najwyraźniej jednak wyjątkowo nieprecyzyjnie się wyraziłem. Miałem na myśli, że w dłuższej perspektywie czasowej nie trafia do mnie (w przypadku rozstania małżonków) uzależnianie starań w obszarze ojcowania od reakcji i decyzji żony.
Różnica naszego widzenia jest taka, że Ty potrafisz wykorzystać czas do rozmycia połączenia podmiotowych naczyń - ja nie - bo jestem tym samym co żona naczyniem.
Jeśli czytałeś me wpisy i nie znasz odpowiedzi, to choćbym dał Ci teraz najprostszą - nie pojmiesz.Pavel pisze:
Pytanie brzmi, odpowiedz sobie sam jeśli zechcesz. Nie wstajesz bo rzeczywiście nie dasz rady, czy też obraziłeś się na cały świat i nie chcesz?
Przeczytasz - i zrozumiesz wyrazy ale nie pojmiesz treści.
Na koniec - nie obraziłeś bo nie możesz, przepraszać - w razie czego - nie musisz.
Prościej nie umiem.
Re: Burzenie związku(ów)
Pantop
Kiedy uczeń dojrzeje, to i mistrz się znajdzie.
Kiedy uczeń dojrzeje, to i mistrz się znajdzie.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Re: Burzenie związku(ów)
Do: renta11
Ja już mam swojego ulubienego guru.
Czasem słońce, czasem deszcz.
Ot - życie.
Ja już mam swojego ulubienego guru.
Czasem słońce, czasem deszcz.
Ot - życie.