M91 pisze: ↑18 lut 2018, 21:09
Żona już przestała ze mną nawet rozmawiać. Myślę, że ona mnie nienawidzi. Byłem mocno chory przez ostatnie dni i nawet słowa nie powiedziała. Myślę, że gdybym przestał oddychać nawet by nie zareagowała. Ale nie boli mnie to już tak jak wcześniej. Można powiedzieć, że
dotarło do mnie iż taka ona właśnie jest. Myślę, że jeszcze pare miesięcy w takich warunkach i z mojej strony też prawie nic nie zostanie.
No właśnie. I co z tą prawdą o własnej żonie teraz zrobisz? Ja po nastu latach dopiero dotarłam do zaakceptowania faktu: ,,Mój mąż właśnie taki jest''. Nie taki jak sobie wyobrażałam i idealizowałam ale taki jaki stoi przede mną w całej swojej okazałości. Ze swoją grzesznością i słabościami. Mówi, że życie by za mnie oddał a przez lata nie udało Mu się odrzucić nałogu. Niedawno usłyszałam: ,,Czy potrafisz mnie pokochać z tymi moimi ułomnościami? Chciałbym''.
I jestem na etapie pokochania Go właśnie takim, jakim jest. Weszliśmy w małżeństwo z bardzo idealistycznym podejściem. Szliśmy drogą doskonałości duchowej na skróty: bez skonfrontowania się ze swoją grzeszną naturą, poranioną przeszłością i swoimi wyborami, swoim temperamentem. Swoimi ciemnymi zakamarkami w nas. Wszystko ma swój czas. Do wszystkiego trzeba dojrzeć pozwalając sobie na kolejne etapy wzrostu. Nic na siłę i na szybko.
Kryzys w Twoim małżeństwie odsłoni i Twoje grzechy i ułomności. Przypatrz się temu. Zobacz co z Ciebie wychodzi w reakcji na postępowanie żony: czyż nie pragnienie odwetu, by i Ją zabolało? Czyż nie zaspokojenie swoich głodów cielesnych i emocjonalnych?
Ze mnie sporo powychodziło. Widzę to. I coś trzeba z tym zrobić.