czuje się jak w labiryncie bez wyjścia

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

MKHF
Posty: 6
Rejestracja: 24 sty 2022, 12:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

czuje się jak w labiryncie bez wyjścia

Post autor: MKHF »

Witam
Jestem tutaj całkiem nowa i muszę przyznać, że długo broniłam się przed napisaniem posta. myślałam że dam sobie rade sama, Bóg mnie wysłucha, wszystko będzie dobrze....
Z moim mężem byłam 18 lat. Prawie 10 lat małżeństwa i 8 lat związku. Licealna miłość choć nie pierwsza ;), pierwszy mężczyzna, nigdy go nie zdradziłam,choć pokusy jeszcze na studiach były :) - banalnie i nudno ale jestem dzieckiem z rozbitej rodziny, mój tata rozwodził się nawet dwukrotnie. Znam życie w patchworkowej rodzinie z przyszywanym lub przyrodnim rodzeństwem. Przeszłam te wszystkie dramaty, rozłąki, brak stabilności, kryzysy lojalności jako dziecko i nastolatka. Dla siebie od zawsze pragnęłam tradycyjnej rodziny, po Bożemu od początku do końca jeden mąż wspólne dzieci, stabilność i poczucie bezpieczeństwa. Mój mąż jest z takiej rodziny,choć nie była tam nigdy więzi miedzy nimi to były wartości które zawsze mi odpowiadały , wydawało mi się że mój mąż wyniósł je z domu. Często nawet mówił, że rozwody są bez sensu bo przecież zawsze jest tak samo na początku sielanka a później i tak przychodzi codzienność i zwykłość życia ( ależ był w moich oczach dojrzały i cudny gdy o tym mówił i dałabym za niego głowę wtedy obciąć). Byliśmy naprawdę szczęśliwym małżeństwem, jesteśmy rożni jednak byłam przekonana, że się dopełniamy. Introwertyk i ekstrawertyk. Mój mąż założył własna firmę realizując swoje pasje ja byłam może bez jednej pasji ale za to zawsze ciekawa świata, nowości, pełna entuzjazmu... do czasu. Jakieś dwa lata temu, może nawet trzy dopadła mnie depresja ale ja bagatelizowałam ( po drodze okazało się ze mam problemy z tarczyca, wiec dziś nie wiem co było bezpośrednia przyczyną ) bo mój mąż zawsze gardził ludźmi z depresja, nie chciałam być pogardzona i odrzucona. Stawałam się coraz smutniejsza, czułam się osamotniona bo nie mogłam liczyć na najbliższa osobę, zaczęłam odsuwać się od męża najpierw psychicznie a później fizycznie. Po tym jak wybuchła pandemia zaczęliśmy żyć w dwóch rożnych światach. JA od rana pracowałam zdalnie, mąż zajmował się naszym synem a popołudniami on jechał do swojej firmy a ja zostawałam sama z synkiem do później nocy bo mąż potrafił wracać kolo 1:00 nad ranem. Nie mieliśmy już nic wspólnego, co więcej maż zaczął zwierzać się przyjaciółce ona jemu ( czy mnie zdradził wtedy, nie wiem chyba się nie dowiem) i podjął decyzje o rozwodzie zbiegiem okoliczności w tym samym czasie w którym ona rozstawała się z mężem. Nie chciał niczego ratować, nie chciał żadnej terapii , chciał tylko dogadać się co do syna. Powiedział, że wszystko było błędem 18 lat związku, małżeństwo ( jedyne dobro to syn ). Stałam się kobietą wzgardzoną choć tak heroicznie chciałam oszczędzić mu tego całego mojego procesu przechodnia przez depresję. Składał wniosek rozwodowy wiedząc, że go kocham, on był już przecież gdzie indziej....trwałam i trwam w modlitwie przez cały ten czas żyjąc nadzieją jak głupia, wołałam o cud :!: Dziś już nie mam siły naprawdę nie mam siły, chciałabym podmienić serce i przestać go kochać !! Bóg dał mi łaskę przebaczenia i nie ma we mnie żalu do niego nawet ale to tylko powoduję ze cierpię jeszcze bardziej bo nie zmuszę męża do miłości choć wiem , że gdyby tylko chciał podjąć odrobinę wysiłku poskładalibyśmy się od nowa. Beznadzieja i ból to moja codzienność już od dwóch lat prawie. Jeśli ktoś zatrzyma się tu na chwile to proszę westchnijcie do Boga za moją beznadziejnością i za moim mężem bo kompletnie odwrócił się od wiary
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: czuje się jak w labiryncie bez wyjścia

Post autor: Al la »

MKHF, witaj na naszym forum.

Trudno było Tobie przedstawić swoją historią, jednak tu jest dobre miejsce, żeby dzielić się swoimi rozterkami i przemyśleniami.
Beznadzieja i ból to moja codzienność już od dwóch lat prawie.
Piszesz o swojej beznadziei, dwa lata to już czas, żeby pogodzić się ze swoją sytuacją. Znasz etapy przezywania straty?
Rozwód to jak śmierć kogoś bliskiego, gdy żałoba trwa zbyt długo, to nie jest dobry stan.
Proszę, zapoznaj się z tym tekstem viewtopic.php?f=10&t=2299. Na pewno odnajdziesz się w którymś z etapów.
Rozstanie, zdrada zawsze boli. Jednak potrzebny jest czas, aby to przepracować, wtedy boli mniej.

Św. Jan Paweł II powiedział "chrześcijanin to człowiek nadziei".
Nie da się mieć nadziei, patrząc wstecz, w cierpieniu i beznadziei.

Pozdrawiam i obiecuję modlitwę w Twojej intencji.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
MKHF
Posty: 6
Rejestracja: 24 sty 2022, 12:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: czuje się jak w labiryncie bez wyjścia

Post autor: MKHF »

Mąż podjął decyzje o rozwodzie prawie dwa lata temu ale od rozwodu minęły 4 miesiące.... przez rok żyłam w zawieszeniu i nadziei
MKHF
Posty: 6
Rejestracja: 24 sty 2022, 12:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: czuje się jak w labiryncie bez wyjścia

Post autor: MKHF »

i chyba nie chodzi o to że nie pogodziłam się ze swoim losem mój etap to Etap piąty: przetrwanie. Ale nie mam już siły wierzyć, że Bóg nas odnowi bo to budzi we mnie nadzieje która jest złudna, modlitwa budzi we mnie nadzieje, miłe gesty męża, uśmieszki w wiadomościach na messengerze budzą we mnie nadzieje i cofają to wszystko co już osiągnęłam. Już naprawdę nie mam siły na nadzieje bo ona mnie niszczy
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: czuje się jak w labiryncie bez wyjścia

Post autor: Nirwanna »

MKHF, wygląda na to, że w postawie "czekać nie czekając" masz wciąż punkt ciężkości za bardzo na "czekać". Może warto go przesunąć bardziej w stronę "nie czekając". Zająć się jak najlepszym dla Ciebie "dziś". Wzmocnić siebie "tu i teraz" bez zaglądania w przyszłość.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
MKHF
Posty: 6
Rejestracja: 24 sty 2022, 12:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: czuje się jak w labiryncie bez wyjścia

Post autor: MKHF »

Zająć się jak najlepszym dla Ciebie "dziś". Wzmocnić siebie "tu i teraz" bez zaglądania w przyszłość.
Robię to od początku, zrobiłam patent sternika jachtowego o którym zawsze marzyłam, łażę po górach, zbudowałam naprawdę fantastyczna relacje z synem, uwielbiam Pana w tym wszystkim co się dzieje, choć to nie jest to łatwe czasem. Dla mnie nie czekać to nie czekać, pójść swoją drogą, dać szansę mężczyźnie który pojawi się w moim życiu i na to czekać a nie czekać nie czekając na męża który może nigdy nie wrócić .Dla mnie perspektywa samotnego życia do końca jest bardzo bolesna i przerażającą, często też Boga za to przepraszam, ze już nie daje rady, że nie umiem czekać nie czekając, to jak oksymoron dla mnie jedno wyklucza drugie, nie potrafię ie czekać mając gdzieś z tytułu głowy ze być może stanie się cud
Ostatnio zmieniony 08 lut 2022, 15:53 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: czuje się jak w labiryncie bez wyjścia

Post autor: Sefie »

Witaj.
Jako, że z dużym prawdopodobieństwem możesz być Dorosłym dzieckiem proponuję abyś przeczytała:

Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości.

Piszę to z perspektywy męża dorosłego dziecka. Dysfunkcja ta ma duży negatywny wpływ na małżeństwo. Nie twierdzę, że to powód odejścia męża. Bo to jego wybór i jego droga. Ja ze swojej perspektywy wiem, że ciężko jest żyć z dorosłym dzieckiem jeśli te nie zrozumie w pełni swojej dysfunkcji. Lekturę podsyłam być może abyś lepiej poznała siebie i wpływ swojego dzieciństwa na małżeństwo. Część książki jest do ściągnięcia z naszej biblioteczki.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: czuje się jak w labiryncie bez wyjścia

Post autor: Nirwanna »

MKHF pisze: 08 lut 2022, 15:48
Zająć się jak najlepszym dla Ciebie "dziś". Wzmocnić siebie "tu i teraz" bez zaglądania w przyszłość.
Robię to od początku, zrobiłam patent sternika jachtowego o którym zawsze marzyłam, łażę po górach, zbudowałam naprawdę fantastyczna relacje z synem, uwielbiam Pana w tym wszystkim co się dzieje, choć to nie jest to łatwe czasem. Dla mnie nie czekać to nie czekać, pójść swoją drogą, dać szansę mężczyźnie który pojawi się w moim życiu i na to czekać a nie czekać nie czekając na męża który może nigdy nie wrócić .Dla mnie perspektywa samotnego życia do końca jest bardzo bolesna i przerażającą, często też Boga za to przepraszam, ze już nie daje rady, że nie umiem czekać nie czekając, to jak oksymoron dla mnie jedno wyklucza drugie, nie potrafię ie czekać mając gdzieś z tytułu głowy ze być może stanie się cud
We wspólnocie trwamy i wzmacniamy się nie w czekaniu na cud. Bo on właśnie może się w ogóle nie zdarzyć. Na cud nie czekamy. W ten sposób rzeczywiście można sobie zbudować pokłady naiwnej nadziei, którą byle co rozwieje.
We wspólnocie trwamy i wzmacniamy się w postawie chrześcijańskiej nadziei (polecam tekst z broszurki sycharowskiej www.broszura.sychar.org s. 60). Dobrze to podsumowuje cytat z V. Havla: „Nadzieja to nie to samo, co optymizm. To nie jest przekonanie, że coś musi się udać, ale pewność, że coś ma sens, niezależnie od tego czy się uda czy nie”.
Mąż/żona może nie wrócić. Cud się może nie zdarzyć. Ale to wszystko ma szansę - mieć sens. Jeśli wejdę we współpracę z Bożą łaską.

MKHF, tym razem podkreśliłam pewną rzecz ze swojej poprzedniej wypowiedzi. Bardzo istotną. O zaglądaniu w przyszłość.
Piszesz o perspektywie samotnego życia, i że jest to dla Ciebie bolesne i przerażające. No pewnie! A zły jeszcze z upodobaniem Ci to pompuje! A Ty się dajesz wkręcać jak naiwny przedszkolak.
Tymczasem "Sekretem postępu duchowego jest intensywne przeżywanie tego, co Bóg daje lub dopuszcza na człowieka w obecnej chwili. Można bowiem spędzać swoje życie, płacząc nad przeszłością lub też planując i zamartwiając się przyszłością. Taka postawa przynosi dużo szkody w życiu duchowym, m.in. roztargnienia na modlitwie, zaniedbania w wypełnianiu obowiązków, pewien nieobecny sposób bycia. Nad przeszłością człowiek nie ma już władzy, przyszłość zaś należy do Boga. Naszym bogactwem jest chwila obecna i w nią należy angażować swoje siły." Stąd: https://www.karmel.pl/prawa-i-wymogi-du ... rozwoju-1/
Bardzo ładnie też o tym pisze C. S. Lewis w "Listach starego diabła do młodego".

Odpuść sobie teraz myślenie o mężu. Odpuść sobie myślenie o dawaniu szansy kolejnemu mężczyźnie.
Pomyśl o sobie, o pomyśle Pana Boga na Ciebie, i o sensie całokształtu. I wdróż do praktyki, do codziennego tu i teraz.
Bo patent sternika czy łażenie po górach na pewno są miłe i satysfakcjonujące, tylko to ciągle jest leczenie naskórkowe. Pomaga, ale na chwilę. Cierpienie po pewnym czasie wróci, zwiększone. Podobnie, jeśli chodzi o "kolejnego mężczyznę".
Potrzebujesz solidnej podróży w głąb siebie, z latarką Ducha Świętego.
Terapia z chrześcijańskim terapeutą, warsztaty 12 Kroków, rekolekcje, m.in. ignacjańskie, kierownik duchowy, stały spowiednik.
Kościół daje mnóstwo możliwości. Tylko trzeba chcieć podjąć trud tej podróży wgłąb siebie. Trudnej i bolesnej, ale i pięknej jednocześnie.
Aby się tylko chciało chcieć :-)
Z modlitwą!
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
MKHF
Posty: 6
Rejestracja: 24 sty 2022, 12:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: czuje się jak w labiryncie bez wyjścia

Post autor: MKHF »

Dziękuje bardzo dużo w tym prawdy. Moje myśli krążyły już wcześniej wokół przewodnika duchowego i stałym spowiedniku ale szczerze mówiąc nie wiem gdzie takiego znaleźć i od czego zacząć
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: czuje się jak w labiryncie bez wyjścia

Post autor: nałóg »

:D Od czego zacząć? Od szukania
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: czuje się jak w labiryncie bez wyjścia

Post autor: Al la »

MKHF pisze: 08 lut 2022, 20:18 Dziękuje bardzo dużo w tym prawdy. Moje myśli krążyły już wcześniej wokół przewodnika duchowego i stałym spowiedniku ale szczerze mówiąc nie wiem gdzie takiego znaleźć i od czego zacząć
Najprościej to zacząć od swojej parafii. Prośba o kierownictwo duchowe może spotkać się z odmową, ja tak miałam. Nie każdy ksiądz chce się zgodzić na takie towarzyszenie. Znalazłam wreszcie w sąsiedniej parafii.
A stały spowiednik, to po prostu chodzić do wybranego księdza raz w miesiącu , albo częściej.

Ważne, żeby być w łasce uświęcającej, wtedy dużo życiowych spraw się prostuje.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
ODPOWIEDZ