Czy kiedyś będzie lepiej?

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Sprawdzę hormony, ale to chyba po ciąży jest sens?
Chciałabym poczuć się z powrotem jak kobieta i w ogóle, jak człowiek
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: sajmon123 »

Mmm jesteś kimś więcej. Jesteś córką króla. Powtarzaj to sobie w każdej chwili zwątpienia. Jesteś na katolickim forum. Masz odwagę na jaką stać niewielu. Jesteś więc silna. Piękna? Piękno to odbicie Naszej duszy. Jeśli uzyskasz pokój ducha, pierwsze widoczne miejsce, w którym to ujrzysz (zaraz po sercu) to twarz. Życzę Ci tej pogody ducha
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Nino »

Mmm, pomyśl, nie sprawisz, że TĘ ciążę przejdziesz jeszcze raz..To, co się dzieje teraz w Twojej głowie, sercu, twoje emocje, ma znaczący wpływ na dzieciątko.
Udowadnia to wiele współczesnych badań nt. zycia prenatalnego dziecka. Jesteś teraz z nim w NIEPOWTARZALNEJ symbiozie. Ono jest całkowicie od Ciebie zależne. Od Twoich emocji i myśli również.
Wiele arcyważnych rzeczy wydarza się teraz pod Twoim sercem. Kształtujesz w pewien sposób przyszłość swojego dziecka JUŻ TERAZ.

Spróbuj odsunąć od siebie nienawiść i niechęć. Obrzydzenie i wstyd. Niedobre obrazy. Rozpamiętywanie. I nie karm tym ducha swego dziecka.

Jesteś teraz w błogosławionym stanie.
Skup się na sobie, jako matce i na swoim dziecku.

Rozumiem przez co przechodzisz.

Pytasz, czy to w ogóle może przestać boleć? Czy po czymś takim można znowu cieszyć się seksem?

Można.

I nie piszę jako " stara baba ", ktorej juz wszystko jedno, byleby byc ze swoim chlopem.

Piszę po prostu z innego punktu na drodze, która jest do przejscia, aby ponownie cieszyc sie jako tako tzw. szczesciem malzenskim ;)

Malzenstwo to cos absolutnie magicznego.
I każde zupełnie wyjątkowe, choć błędy - jak na komendę - popełniamy te same.

Moze spróbuj z tym do Matki Bożej?

Gdy w najgorszym czasie doslownie zalewaly mnie fale nienawisci do meza i siebie ( w moim przypadku przede wszystkim do meza ), a slowa przeklenstwa ( tak, chcialam meza przekląć! ) cisnęły się na język: jakims kurna zupelnie ostatkiem woli klepalam zdrowaśkę.

Czy sprawialo, ze przestawalam czuc? Nie.

Ale działy się inne niewidoczne i ważniejsze CUDA.Ona walczyła o mnie, za mnie i dla mnie. Na śmierć i życie.

Ave Maria.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Caliope »

Mmm pisze: 25 paź 2021, 18:37 Sprawdzę hormony, ale to chyba po ciąży jest sens?
Chciałabym poczuć się z powrotem jak kobieta i w ogóle, jak człowiek
Zapytaj ginekologa, w ciąży też są spadki. Nie wiem w którym tygodniu jesteś, ja plamiłam w trakcie, a to był właśnie problem z progesteronem.
Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Jak to zrobić, żeby wyrzucić z głowy obrazy, które podsuwa mi wyobraźnia? To tak strasznie boli. Drapię się , gryzę dłonie, bo fizyczny ból tłumi ból złamanego serca. On teraz się chyba stara, nie chce rezygnować z terapii małżeńskiej. Nagle mnie słyszy, nagle rozumie, co mówię. Nagle jest najlepszym tatą pod słońcem. Spełnia prośby wyartykułowane dawno temu. Ale jest oszustem, jest brudny i obrzydliwy. I ja jestem tak samo brudna i odrażająca. Etap motyli w brzuchu mieliśmy jako para nastolatków, ale to nie znaczy, że potem przestałam go kochać. Psycholożka powiedziała mi, że gdybym go nie kochała, to nie rozpaczałabym po zdradzie, tylko kalkulowała na zimno, jak wyciągnąć z niego jak najwięcej przy rozwodzie (i nie, w tym stanie, w jakim jestem, nie przeszkodzilby mi w tym sakrament. On to wszystko podeptał). Chciałabym się do niego przytulić, ale wtedy staje mi przed oczami obraz scen z tamtą i z powrotem czuję odrazę. On od razu zerwał z nią kontakt, ale co z tego? To już się wydarzyło. Każdy dzień to godziny płaczu, mdłości, poczucia beznadziei. Nie mogę złapać tchu. To najgorszy koszmar mojego życia.
To mnie jest winien czułość i bliskość, a teraz nie mam nic. Miał przytulać mój rosnący brzuch, miał się ze mną kochać i spędzać czas. Wszystko zniszczył. Mnie, naszą rodzinę.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Caliope »

Musisz wyciszyć emocje, strasznie Tobą targają. Czegoś mężowi brakowało, komunikacja zawiodła i stało się. Oboje ponosicie konsekwencje braku komunikacji, żadne z was nie jest obrzydliwe i brudne, popełniliście błędy, ale z Bożą pomocą można uzdrowić to małżeństwo.
Uczciwa zona
Posty: 240
Rejestracja: 26 sty 2019, 8:54
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Uczciwa zona »

Droga Mmm,
Pamiętaj że nie przeskoczysz od tak pewnych etapów po tak ogromnej traumnie. Jak byłam tak na świeżo bo takim ciosie kiedyś ktoś mi powiedział że zdrade można porównać do śmierci osoby. I to trochę przemówiło do mnie musiałam "pochować" osobę mojego dawnego męża i stanąć w prawdzie by zobaczyć rzeczywista rzeczywistość i rzeczywistego męża jaki jest obecnie teraz. Normalne w tym momencie jest to że targają Tobą różne emocje wiem bo to przeszłam i to wina tylko i wyłącznie Twojego męża bo to on dopuścił się zdrady nie Ty. Nikt nie jest idealny i nikt nie jest w stanie dać mężowi czy żonie to czego oni potrzebują nawzajem w 100 procentach ale nikt nie ma prawa zdradzać bo od tego jest rozmowa by mówić co się nie podoba, czego się oczekuje, co komu brakuje, i na bieżącą rozwiązywać problemy a więc zawsze nad musi być ta chęć i wola dogadania się, pokory i dobra jakiego chce się dla tego drugiego współmałżonka.
Powiem jak ja radziłam sobie z tymi obrazami co wracały mi co chwile, płaczem, smutkiem, brakiem poczucia własnej wartości:
- szybko zbijalam je w myślach, szukając czegoś dobrego co mnie w życiu spotkało lub mam do roboty w domu
- zajmowałam się dużo pieczeniem i gotowaniem
- klekalam do modlitwy mówiąc Jezusowi tylko dwa słowa : Jezu Ty się tym zajmij lub proszę zabierz to ode mnie Jezu
- biegłam do dzieci by z nimi się pobawić lub je przytulić porozmawiać z nimi
- lubiłam się wystroić i pomalować by czuć się pewniej i sobie podobac
Na początku walczyłam by zbić jedna myśl dziennie potem dwie a potem coraz więcej i więcej a wtedy zaczęłam zauważać że zaczynam duchowo powoli zdrowieć.
To że świat Tobie się zawalił to dlatego że bardzo kochałaś i kochasz swojego męża i nie możesz się z jego zdrada pogodzić. To normalne też tak miałam i to nie hormony Kochana!
Fajnie że chodzisz na terapię z mężem ona też napewno przyniesie plony, choć najważniejsze jest to jak Ty szybko znajdziesz swój sposób by poradzić sobie z bólem. Od tego będzie zależało jak szybko będziesz wewnętrznie zdrowieć.
Ja jak już pisałam bez Boga nie dałabym radę przejść przez ten ogrom bólu.

Moje etapy duchowe:

-Pierwsze poszłam przed Najświętszy Sakrament i spytałam Jezusa czemuś mi to uczynił, przecież Cię Boże kochałam tak bardzo ale Jezus milczał...
-Kiedy przyszłam do Niego drugi raz powiedział "to nie ja Cię zdradziłem a Twój mąż ja Cię nad wyraz kocham i to ja za Ciebie życie oddalem i jesteś dla mnie najważniejsza"
- Kiedy przyszłam kolejny raz spytałam Jezusa czemu mąż mi to zrobił? a On na to odpowiedział "każdemu daje wolną wolę i każdy ma wybór iść drogą światła lub ciemności"
- na kolejnej adoracji powiedział mi Jezus bym szła z nim i mu zaufała ale tak 100procentowo i ja się zgodziłam
- kolejny raz powiedział mi Jezus Ja Tobie wybaczam przy każdej spowiedzi podejmij probe wybaczenia mężowi nie tylko dla niego ale przede wszystkim dla siebie i stało się to 8 grudnia o 12 godzinie na Mszy Świętej i zaznałam ogrom spokoju i w środku ciepło. Czułam ogromną obecność Jezusa i płakałam z wzruszenia.
- potem Bóg powiedział podaj mężowi ręke bo zabłądził i pociągnij go do góry i do dziś dnia ciągnę i wybaczam mężowi w każdej chwili......
JEZU TY SIĘ TYM ZAJMIJ, PROSZĘ...
Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Jak zatem je wyciszyć? Chcialabym, nie potrafię. Żadne zajęcie nie absorbuje mnie na tyle, żeby wyłączyć te myśli
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Caliope »

Mmm pisze: 26 paź 2021, 12:18 Jak zatem je wyciszyć? Chcialabym, nie potrafię. Żadne zajęcie nie absorbuje mnie na tyle, żeby wyłączyć te myśli
Myśl sobie o dziecku które masz pod sercem. Szukaj sobie w Internecie wózka, ubranek, zabawek, możesz sobie pomarzyć jak przytulisz je pierwszy raz po porodzie. Myśl o pięknych chwilach jakich niedługo doświadczysz. Ja bym się tak zajęła teraz sobą i też modlitwą.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Pavel »

Może wizyta uspecjalisty? Zwłaszcza, że jesteś w ciąży.

Takie emocje typowe dla sytuacji, gdy burzy się dotychczasowy porządek znanego nam świata.
Pokazuje to niestety, że to co się wydawało, nie było prawdziwe.

Moim zdaniem warto postarać się wyciszyć. W tym najbardziej pomagała mi modlitwa.

Ja poradziłem sobie ze zdradą podczas pracy nad sobą. Bardzo mi pomogła porządna analiza siebie, swego życia, spojrzenie na siebie, małżonkę i małżeństwo w prawdzie. Bez udawania, wymyślania, lukrowania rzeczywistości.
Zrozumiałem wtedy, że trudno wymagać od ludzi którzy „od zawsze” funkcjonowali dysfunkcyjnie umiejętności i wiedzy której nie mieli okazji się naumieć.
Ale to melodia przyszłości.
Na teraz postaraj się nieco wyciszyć, choć wiem, że boli i jak bardzo boli.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Uczciwa zona pisze: 26 paź 2021, 12:18 Droga Mmm,
Pamiętaj że nie przeskoczysz od tak pewnych etapów po tak ogromnej traumnie. Jak byłam tak na świeżo bo takim ciosie kiedyś ktoś mi powiedział że zdrade można porównać do śmierci osoby. I to trochę przemówiło do mnie musiałam "pochować" osobę mojego dawnego męża i stanąć w prawdzie by zobaczyć rzeczywista rzeczywistość i rzeczywistego męża jaki jest obecnie teraz. Normalne w tym momencie jest to że targają Tobą różne emocje wiem bo to przeszłam i to wina tylko i wyłącznie Twojego męża bo to on dopuścił się zdrady nie Ty. Nikt nie jest idealny i nikt nie jest w stanie dać mężowi czy żonie to czego oni potrzebują nawzajem w 100 procentach ale nikt nie ma prawa zdradzać bo od tego jest rozmowa by mówić co się nie podoba, czego się oczekuje, co komu brakuje, i na bieżącą rozwiązywać problemy a więc zawsze nad musi być ta chęć i wola dogadania się, pokory i dobra jakiego chce się dla tego drugiego współmałżonka.
Powiem jak ja radziłam sobie z tymi obrazami co wracały mi co chwile, płaczem, smutkiem, brakiem poczucia własnej wartości:
- szybko zbijalam je w myślach, szukając czegoś dobrego co mnie w życiu spotkało lub mam do roboty w domu
- zajmowałam się dużo pieczeniem i gotowaniem
- klekalam do modlitwy mówiąc Jezusowi tylko dwa słowa : Jezu Ty się tym zajmij lub proszę zabierz to ode mnie Jezu
- biegłam do dzieci by z nimi się pobawić lub je przytulić porozmawiać z nimi
- lubiłam się wystroić i pomalować by czuć się pewniej i sobie podobac
Na początku walczyłam by zbić jedna myśl dziennie potem dwie a potem coraz więcej i więcej a wtedy zaczęłam zauważać że zaczynam duchowo powoli zdrowieć.
To że świat Tobie się zawalił to dlatego że bardzo kochałaś i kochasz swojego męża i nie możesz się z jego zdrada pogodzić. To normalne też tak miałam i to nie hormony Kochana!
Fajnie że chodzisz na terapię z mężem ona też napewno przyniesie plony, choć najważniejsze jest to jak Ty szybko znajdziesz swój sposób by poradzić sobie z bólem. Od tego będzie zależało jak szybko będziesz wewnętrznie zdrowieć.
Ja jak już pisałam bez Boga nie dałabym radę przejść przez ten ogrom bólu.

Moje etapy duchowe:

-Pierwsze poszłam przed Najświętszy Sakrament i spytałam Jezusa czemuś mi to uczynił, przecież Cię Boże kochałam tak bardzo ale Jezus milczał...
-Kiedy przyszłam do Niego drugi raz powiedział "to nie ja Cię zdradziłem a Twój mąż ja Cię nad wyraz kocham i to ja za Ciebie życie oddalem i jesteś dla mnie najważniejsza"
- Kiedy przyszłam kolejny raz spytałam Jezusa czemu mąż mi to zrobił? a On na to odpowiedział "każdemu daje wolną wolę i każdy ma wybór iść drogą światła lub ciemności"
- na kolejnej adoracji powiedział mi Jezus bym szła z nim i mu zaufała ale tak 100procentowo i ja się zgodziłam
- kolejny raz powiedział mi Jezus Ja Tobie wybaczam przy każdej spowiedzi podejmij probe wybaczenia mężowi nie tylko dla niego ale przede wszystkim dla siebie i stało się to 8 grudnia o 12 godzinie na Mszy Świętej i zaznałam ogrom spokoju i w środku ciepło. Czułam ogromną obecność Jezusa i płakałam z wzruszenia.
- potem Bóg powiedział podaj mężowi ręke bo zabłądził i pociągnij go do góry i do dziś dnia ciągnę i wybaczam mężowi w każdej chwili......
Sama też byłam wczoraj u spowiedzi. Po bardzo długim czasie. I trafiłam tam na człowieka, który naprawdę mnie wysłuchał, pozwolił się wypłakać do woli. I po tej spowiedzi wróciłam do domu i zasnęłam. To była chwila ulgi od tego wszystkiego. Spróbuję też odganiać siłą te myśli. Chociaż tych sił mi brakuje.

Co to znaczy, że Jezus w adoracji Ci odpowiedział? Dawniej bywałam często na adoracji i nigdy nic nie usłyszałam.
Uczciwa zona
Posty: 240
Rejestracja: 26 sty 2019, 8:54
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Uczciwa zona »

Droga Mmm,
Fajnie że skorzystałas z sakramentu pokuty. A więc zaczęłaś najlepiej jak mogłaś. Teraz będzie tylko lepiej i łatwiej, bo postanowiłaś iść razem z Jezusem.

Kochana te źłe, raniące myśli musisz odganiać, bo pamiętaj one są od złego, by jeszcze bardziej zamącić w Waszym małżeństwie. Diabeł wybiera ludzi słabych i mocno zranionych i to on podsyła te myśli by móc Tobą sterować dla jego korzyści. Wybiera takich ludzi bo są bardzo podatni. Musisz się nie dać, Walcz!
Idź za dobrem, próba przebaczenia. Pisze za próba bo to proces do którego będziesz dojrzewać ( wiem że obecnie myślisz to jest niewykonalne- też tak myślałam ale to przychodzi powoli), jeśli będziesz szła tą dobra drogą.

Pytasz co to znaczy, że Jezus mi powiedział.
Pamiętaj, że Jezus nie działa tylko sam ale i przez osoby które stawia na Twojej drodze, rozmowy z nimi, różne sytuacje, momenty, zdarzenia, dziwne zbiegi okoliczności, dary wszelkiego rodzaju a tym samym pokazuje Tobie drogowskaz i potem kiedy z nim rozmawiasz w modlitwie czy choćby siedząc tylko przed Nim wiesz i słyszysz wewnętrznie co chce Tobie powiedziec.
Teraz obecnie nie skupiaj się na bólu lecz wyciszeniem, walka z myślami, tym co lubisz np bieganiem, spacerowaniem, wyjściem do ludzi, rozmawianiem z zaufanymi osobami. Pamiętam jak te moje rozmowy z ludzmi mocno wierzącymi dodawały mi siły,kopa do życia a wtedy mówiłam sobie nigdy się nie poddam i też tak postępowałam. Zawalczylam o siebie a i nadal walczę o nasze małżeństwo. Ale to pierwsze Ty musisz stanąć choćby na ugiętych nogach a potem walcz o Wasze małżeństwo. Fajnie że Twój mąż chodzi na terapię i stara się to dobry znać. U mnie mój mąż miał słomiany zapał i nie wytrwał . Oby w Twoim przypadku było inaczej. Jak wiesz każdy jest inny bo każdy człowiek jest inny. Ale narazie nie myśl o tym. Myśl o sobie byś to Ty szła do przodu choćby po pół kroku ale szła.

Jesteś bardzo cenna dla Boga a nawet Najcenniejsza!
Twoje życie ma potężna wartość. I choć straciłaś poczucie własnej wartości to wiem że je odzyskasz . A teraz powiem skąd ta pewność a no stąd że tu jesteś i szukasz pomocy i się nie poddajesz i tym samym już walczysz o siebie. Fajnie że tu jesteś!
Polecam znaleźć w Twojej okolicy wspólnotę Sychar. A poczujesz się jeszcze silniejsza jak do nich dołączysz. Tam są ludzie którzy przeszli to co Ty i świetnie Cię zrozumieją i przyjmą z otwartymi rękami. Warto sie przy nich otworzyć bo im więcej się otwierasz tym więcej otrzymujesz.
Z Bogiem, dużo siły i więcej wiary w Boga i swoje możliwości!
JEZU TY SIĘ TYM ZAJMIJ, PROSZĘ...
Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Mieszkam w małej miejscowości, stacjonarnie do najbliższego Sycharu mam 1,5h jazdy samochodem. Muszę jakoś sobie radzić tu, gdzie jestem. Cały czas piekielnie boli. Doszukuję się kłamstw wszędzie
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Pavel »

Mmm pisze: 02 lis 2021, 8:07 Mieszkam w małej miejscowości, stacjonarnie do najbliższego Sycharu mam 1,5h jazdy samochodem. Muszę jakoś sobie radzić tu, gdzie jestem. Cały czas piekielnie boli. Doszukuję się kłamstw wszędzie
Ja na razie nie jeżdżę na ogniska, mieszkam za granicą. Niestety, nie mogę z tym nic zrobić. Natomiast zbieramy się do powrotu do ojczyzny, mam/będę miał dwa ogniska, oba w podobnej odległości od miejsca zamieszkania - nieco ponad godzinę.
Jasne, wolałbym 5-10 minut, czy max pół godziny.

Ale i tak wiem, że warto. Chociaż raz w miesiącu.
Może masz kogoś w bliskiej okolicy kto również tak jeździ? Wtedy można by jeździć razem, koszty się zmniejszają.
Warto spróbować, zobaczyć, poszukać rozwiązań, sposobów.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Obawiam się, że ani ja, ani mąż nie jesteśmy dostatecznie wierzący/praktykujący, żeby "pasować" do Sycharu. Chyba to stanowi większy problem niż odległość.
Mąż teraz bardzo się stara, widzę to. Ale jednocześnie nie wierzę w to, że romans nic dla niego nie znaczył (choć był zaaranżowany przez niego na krótko, praktycznie bez większych możliwości kontynuacji), nie wierzę, że chciał zrozumieć, przy pomocy innej kobiety, co robi nie tak, że ja go "odpycham". Boję się, że to nie pierwsza kobieta, choć nie mam dowodów na to, że były inne. Mam tylko domysły i paranoje. Próbuję z tego wyjść, chodzę na terapię indywidualną i małżeńską, ale ciągle boli i boli. Ciągle widzę go z tamtą, mam przed oczami, co z nią robił, co jej pisał. I drugie tyle domysłów. Chociaż ich wszystkie spotkania można policzyć na palcach 1 ręki.
ODPOWIEDZ