Czy muszę pójść na terapię?

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Pavel »

Monti pisze: 07 lis 2021, 14:21
Pavel pisze: 07 lis 2021, 11:29 Gdy samemu funkcjonuje się właściwie, posiądzie się wiedzę i wreszcie dojrzeje - wtedy potrafi się toksyczne zachowania swoje i innych zauważać, korygować swoje lub mądrze bronić się przed zachowaniami innych.
Można też dojść do wniosku, że lepiej żyć samemu, niż "użerać się" na co dzień z kimś, kto nie chce nad sobą pracować. Przynajmniej ja czasem tak myślę.
Lepiej? Mam wątpliwości. Oczywiście to też kwestia indywidualnego przypadku.
Łatwiej? Coś w tym jest. Czasem bardzo duże coś 😂
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Dobijający dzień. Zmanipulowany czy nie uruchomiłem kłótnię.... W ramach represji żona stwierdziła, że jutro idzie sama na wydarzenie na które mieliśmy pójść razem. Nie powinienem podpalać się tak łatwo... I jeszcze frustracja odbijająca się na dzieciach, niby jestem opanowany, ale relacji z własnymi dzieciaczkami ułożyć nie mogę, to chyba świadczy, że mój spokój jest pozorny. No nic, walczymy nadal.
Zaufaliśmy miłości.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Ruta »

To może jednak czas popracować nad sobą w ramach jakiejś terapii, grupy wsparcia, czy coś tam coś tam?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Caliope »

Jest dawno czas, ale do tego trzeba dojrzeć, chcieć pójść po pomoc, bo za jakiś czas będzie naprawdę za późno na wszystko. Chyba nikt nie lubi budzić się pewnego dnia z niczym.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Caliope, Ruta i Pozostali macie pewnie rację. Spróbuję się rozejrzeć za czymś dla mnie, na razie wstępny rekonesans w temacie terapii uświadomił mi, że nie bardzo mnie na to stać. Sesja 150-200 zł, razy 4 w miesiącu to dla mnie zaporowa cena.
Umówiłem się sam ze sobą, ze przeczytam jeszcze Porozumienie bez przemocy Rosenberga i jeśli to nie przestawi mi czegoś w główce to już bez wymówek skupię się na znalezieniu pomocy z zewnątrz.
I jeszcze pytanie, mam nadzieję, że nie łamię zasad forum, ale ciekawi mnie czy nie ma na forum kogoś z okolic Chrzanowa z kim można by się było zabrać na najbliższe sycharowe spotkanie 13 XI w Łagiewnikach. Na chwilę obecną nie mam możliwości dojazdu tam na własną rękę. Prośba wydaje mi się nieco śmiała, ale wiem, ze moderacja postąpi z nią jak trzeba.
Zaufaliśmy miłości.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Nirwanna »

Niepoprawny83 pisze: 11 lis 2021, 9:28 I jeszcze pytanie, mam nadzieję, że nie łamię zasad forum, ale ciekawi mnie czy nie ma na forum kogoś z okolic Chrzanowa z kim można by się było zabrać na najbliższe sycharowe spotkanie 13 XI w Łagiewnikach. Na chwilę obecną nie mam możliwości dojazdu tam na własną rękę. Prośba wydaje mi się nieco śmiała, ale wiem, ze moderacja postąpi z nią jak trzeba.
Moderacja proponuje oczywiście kontakt na priva :-)
Niepoprawny83 pisze: 11 lis 2021, 9:28 Caliope, Ruta i Pozostali macie pewnie rację. Spróbuję się rozejrzeć za czymś dla mnie, na razie wstępny rekonesans w temacie terapii uświadomił mi, że nie bardzo mnie na to stać. Sesja 150-200 zł, razy 4 w miesiącu to dla mnie zaporowa cena.
Ja swego czasu skorzystałam z psychologa przy diecezjalnej poradni rodzinnej. On skierował mnie na terapię bezpłatną na NFZ. Nawet zbyt długo nie musiałam czekać.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Dzięki Nirwanno za podsunięcie opcji.

Mam jeszcze zagwozdkę. Co robić gdy żona krzyczy na mnie przy dzieciach?? Przy obiedzie dzisiaj zbeształa mnie ostro praktycznie bez powodu i nie zareagowałem prawie wcale*, położyłem uszy po sobie nie wiem jednak czy to dobra opcja, czy powinienem jakoś reagować?

*niestety po posiłku i "po namyśle" udałem się do małżonki po przeprosiny i ta rozmowa przemieniła się oczywiście w ostrą awanturę, czego świadkiem były nasze dzieci, bo nie doczekałem z rozmową sam na sam, bo w sumie żona ze mną sam na sam nie rozmawia... Skutkiem czego dziś będę musiał iść znowu do spowiedzi, choć byłem wczoraj, a żona ma już mój nowy bardzo czuły punkt, skoro wcześniejsze zagrywki przestały działać. Paranoja...
Zaufaliśmy miłości.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Pavel »

Może warto zmieniać sposób komunikacji na taki, po którym nie trzeba będzie iść do spowiedzi?
Polecam przeczytać, przemyśleć i zacząć wdrażać w czyn „Porozumienie bez przemocy. O języku serca” Rosenberga.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Pavel pisze: 11 lis 2021, 14:07 Może warto zmieniać sposób komunikacji na taki, po którym nie trzeba będzie iść do spowiedzi?
Polecam przeczytać, przemyśleć i zacząć wdrażać w czyn „Porozumienie bez przemocy. O języku serca” Rosenberga.
Książkę zamówię jutro. Do spowiedzi idę, bo pozwoliłem sobie na kłótnię przy dziecku, a to jak się domyślam grzech. Co prawda niby chciałem porozmawiać, ale nawet takich rozmów nie powinienem toczyć przy dziecku.
Sama kłótnia nie była wulgarna, po prostu powiedziałem żonie że jak nic ode mnie nie chce to trudno, tylko ja sobie życzę, aby nie obrażała mnie przy dzieciach (nie wylewała swoich pomyj na mnie) i niczego więcej od niej nie oczekuje. Powiedziałem, ze sobie na to nie pozwolę a ona na to, ze zobaczymy, więc prędzej czy szybciej spodziewam się podobnych zachowań.

Nadal nie wiem, czy pozostanie biernym przy obrażaniu przez żonę przy dzieciach to słuszna koncepcja.
Zaufaliśmy miłości.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Caliope »

Dlatego trzeba iść na terapię, są na NFZ i sobie poukładać w głowie. Książki i wszystko inne to wiedzą ogólna, jest ok, ale każdy człowiek to inny przypadek i potrzebuje pomocy indywidualnej. Czytałam "Miłość potrzebuje stanowczości " teraz " Granice w relacjach małżeńskich" ogólnie jest wiedza, ale dokładnie nie ma mojego przypadku w tej pozycji i żadnej innej. Po to jest psycholog i jeszcze dobra jest terapia grupowa.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Ruta »

Na ostatnich rekolekcjach zapadło mi w pamięć, by nie walczyć z samym grzechem, ale z jego przyczyną. Czyli samo postanowienie poprawy: nie będę się kłócił z żoną przy dzieciach, nie będę, nie będę, nie będę... szybko doprowadzi do tego, że... będę.

Tu warto sięgnąć do korzeni tych swoich trudnych zachowań, obserwować siebie. Co we mnie sprawia, że wdaję się w kłótnię?Kiedy jest próg, za którym już nie umiem się zatrzymać? Lektura Rosenberga trochę ci w tych korzeniach pomoże się zorientować.

Pozostawanie biernym przy byciu obrażanym czasem jest słuszną koncepcją, a czasem nie. Na pewno nie jest słuszną koncepcją odpłacanie tym samym, czy awanturowanie się. Słuszna natomiast jest praca nad granicami, by takie sytuacje przestały się zdarzać. Milczenie i nie reagowanie czasem jest pomocne w zatrzymaniu takich zachowań. Jeśli jest konsekwentne. To też sposób postawienia sobie granicy: nie podejmuję rozmowy z osobą, która jest pobudzona i szuka kłótni.

Rosenberg proponuje cały szereg reakcji na trudne i przemocowe słowa i zachowania innych. Warto je poznać i praktykować. Z czasem przychodzi to coraz łatwiej.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Ruta pisze: 11 lis 2021, 16:56 Na ostatnich rekolekcjach zapadło mi w pamięć, by nie walczyć z samym grzechem, ale z jego przyczyną. Czyli samo postanowienie poprawy: nie będę się kłócił z żoną przy dzieciach, nie będę, nie będę, nie będę... szybko doprowadzi do tego, że... będę.

Tu warto sięgnąć do korzeni tych swoich trudnych zachowań, obserwować siebie. Co we mnie sprawia, że wdaję się w kłótnię? Kiedy jest próg, za którym już nie umiem się zatrzymać? Lektura Rosenberga trochę ci w tych korzeniach pomoże się zorientować.

Pozostawanie biernym przy byciu obrażanym czasem jest słuszną koncepcją, a czasem nie. Na pewno nie jest słuszną koncepcją odpłacanie tym samym, czy awanturowanie się. Słuszna natomiast jest praca nad granicami, by takie sytuacje przestały się zdarzać. Milczenie i nie reagowanie czasem jest pomocne w zatrzymaniu takich zachowań. Jeśli jest konsekwentne. To też sposób postawienia sobie granicy: nie podejmuję rozmowy z osobą, która jest pobudzona i szuka kłótni.

Rosenberg proponuje cały szereg reakcji na trudne i przemocowe słowa i zachowania innych. Warto je poznać i praktykować. Z czasem przychodzi to coraz łatwiej.
Po przeczytaniu powyższego postu doszedłem do wniosku, że wdałem się w kłótnie, bo zranione zostało moje ego. Zacząłem sobie wyobrażać, że synowie będą mnie wspominać jako mięczaka, któremu żona bezkarnie ciosała kołki na głowie. Nie widziałem możliwości, że może po prostu zapomną o tym zdarzeniu, a może dorosną i zrozumieją, że mama po prostu tak reagowała. Zresztą nieważne, moja duma ucierpiała, więc musiałem podrążyć sprawę a pogrążyć swój spokój, który zachowałem do końca obiadu.
Uff, w dwa dni 4 spowiedzi, dwie w konfesjonale, dwie na forum, trzeba odpocząć...
Zobaczymy czy lektura przyniesie oczekiwane rezultaty.
Zaufaliśmy miłości.
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: elena »

Niepoprawny83 pisze: 11 lis 2021, 21:46
Po przeczytaniu powyższego postu doszedłem do wniosku, że wdałem się w kłótnie, bo zranione zostało moje ego. Zacząłem sobie wyobrażać, że synowie będą mnie wspominać jako mięczaka, któremu żona bezkarnie ciosała kołki na głowie. Nie widziałem możliwości, że może po prostu zapomną o tym zdarzeniu, a może dorosną i zrozumieją, że mama po prostu tak reagowała. Zresztą nieważne, moja duma ucierpiała, więc musiałem podrążyć sprawę a pogrążyć swój spokój, który zachowałem do końca obiadu.
Uff, w dwa dni 4 spowiedzi, dwie w konfesjonale, dwie na forum, trzeba odpocząć...
Zobaczymy czy lektura przyniesie oczekiwane rezultaty.
Niepoprawny83, z dzieciństwa pamietam, jak babcia złościła się na dziadka a on zachowywał spokój, jadł dalej obiad w ciszy, aż babcia się wygadała. I wcale nie postrzegałam dziadka jak mięczaka, wręcz przeciwnie, podziwiałam go za ten spokój i opanowanie.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

elena pisze: 13 lis 2021, 12:33
Niepoprawny83 pisze: 11 lis 2021, 21:46
Po przeczytaniu powyższego postu doszedłem do wniosku, że wdałem się w kłótnie, bo zranione zostało moje ego. Zacząłem sobie wyobrażać, że synowie będą mnie wspominać jako mięczaka, któremu żona bezkarnie ciosała kołki na głowie. Nie widziałem możliwości, że może po prostu zapomną o tym zdarzeniu, a może dorosną i zrozumieją, że mama po prostu tak reagowała. Zresztą nieważne, moja duma ucierpiała, więc musiałem podrążyć sprawę a pogrążyć swój spokój, który zachowałem do końca obiadu.
Uff, w dwa dni 4 spowiedzi, dwie w konfesjonale, dwie na forum, trzeba odpocząć...
Zobaczymy czy lektura przyniesie oczekiwane rezultaty.
Niepoprawny83, z dzieciństwa pamietam, jak babcia złościła się na dziadka a on zachowywał spokój, jadł dalej obiad w ciszy, aż babcia się wygadała. I wcale nie postrzegałam dziadka jak mięczaka, wręcz przeciwnie, podziwiałam go za ten spokój i opanowanie.
Możesz mieć rację, myślę, że to właściwa droga.
Zaufaliśmy miłości.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Pavel »

To główna misja mężczyzny, poza dążeniem do świętości ma się rozumieć.
I zdecydowanie bardzo trudna.
Panować nad sobą: popędem, emocjami i całą resztą.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ