Czy muszę pójść na terapię?

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Caliope »

Niepoprawny83 pisze: 08 paź 2021, 11:06
Caliope pisze: 07 paź 2021, 23:29 Co to znaczy dla Ciebie poślubić bez miłości? tak napisałeś w pierwszy poście. W drugim zmieniasz zdanie, w trzecim piszesz jeszcze inaczej. Ty masz sam być dobrym chrześcijaninem, do tego żona nie ma być potrzebna, co zrobisz jeśli się wycofa? rzucisz wiarę? jesteś odpowiedzialny za siebie samego, żona za siebie. Bóg jest na pierwszym miejscu, Ty i potem żona. Niby jesteś wyżej od żony, ale twoja samoocena nie jest za wysoka jeśli jesteś tak zazdrosny o żonę. Nie ufasz jej, czy kiedyś była nielojalna i zdradziła?
Różne były etapy uczuć w naszym związku przed ślubem. Mi zakochanie szybko przeszło, ale ciągłem związek bo mi było wygodnie, przyszła żona nie stawiała wymagań, za to bardzo mi pomagała. W ogóle żałuje, że o kwestii miłości napisałem, bo może kiedyś przeczyta to żona, a nie chciałbym, żeby dowiedziała się jak to wyglądało. Jeśli zaś powinna się dowiedzieć to raczej ode mnie, a nie z wpisów na forum. Masz rację, jestem odpowiedzialny za siebie, ale paradoksalnie to żona sprawiła np. że do ślubu przystąpiłem pojednany z Bogiem. Nie stoję wyżej od żony, jest silną i niezależną kobietą, a ja niesilnym i zależnym facetem. Co do zdrady to raz, lata temu, przyłapałem ją na flircie internetowym, nie sadzę, żeby miało to przełożenie w realu. Wtedy byłem najgorszym mężem i nawet się tym za bardzo nie przejąłem, teraz jej zachowanie ówczesne mnie nie gorszy, po ludzku patrząc miała do niego prawo. Jak pisałem mi też podobały się inne kobiety, żałowałem ślubu, marzyłem o kontakcie z byłymi sympatiami. Moja samoocena jest fatalna głównie ze względu na słowa jakie ostatnio słyszę od niej. Teraz po prostu bardzo się boję porzucenia i martwi mnie to, że np. na sprawę wyjazdu integracyjnego patrzymy inaczej.
Nie przeczyta, twoja żona jak czytam nie jest na drodze z Bogiem jak mój mąż. Boisz się odrzucenia, na terapii nauczysz się nie bać, bo nie zatrzymasz drugiej osoby. Nie można wymuszać pozostanie szantażem czy nawet samobójstwem. Ja poszłam raz potańczyć, mąż nigdy ze mną nie był i zrobił mi na złość. Poszedł do klubu, tańczył z kobietami i okropnie sie upił. Nie rób tego żonie, bo to bardzo boli, taki odwet.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Ruta »

Niepoprawny83 witaj.
Terapia zawsze się przyda, do panowania nad emocjami i różnymi innymi rzeczami. Byle znaleźć sensownego terapeutę.

Mam dwie obserwacje po twoich wpisach. Pierwszą taką, że bardzo mocno jesteś przekonany o potrzebie posłuszeństwa żony. To się zgadza i nie zgadza. Doczytaj w Piśmie co tam dokładnie jest napisane i zacznij stosować. Tą część przeznaczoną dla męża. To się jedno z drugim łączy. Często choć nie zawsze, gdy mąż wypęlna swoją część, to żona przestaje czuć potrzebę niezalezności, zaczyna czuć że może męzowi i jego decyzjom ufać. natomiast miałbyś bardzo głupią żoną, gdyby polegała na tonie i była ci posłuszna, gdy zachowujesz się jak chorągiweka na wietrze. Myślę że dużą pomoc w stabilizacji jak mąż, ojciec, mężczyzna, odbudowywaniu siebie i stawaniu sie oparciem dla rodziny m ożesz dostać zwracając się do Świętego Józefa. Zacznij od Nowenny na przykład, by się trochę do Świetego Józefa zbliżyć :) On nigdy nie zostawia bez pomocy, tych którzy go o onią proszą.

Druga obserwacja. Mogę się mylić. Nie bierz osobiście i przepraszam, jełśi się mylę i poczujesz się na przykład niesłusznie posądzony. Napisałeś, że po urodzeniu dzieci sfera intymna się w waszym małżeństwie zakończyła. Współcześnie mężczyźni często w takich sytuacjach sięgają po pornografię. I wtedy faktycznie nie zdradzają. Nie chce im się, już nie mają takiej potrzeby. Tak naprawdę dlatego, ze zdradzają. Korzystanie z pornografii jest zdradą małżeńską.
Często jest też odwrotnie - mężczyzna okazyjnie sięga po pornografię i w małżeństwie nie ma potem intymności. Wtedy to co oferuje mąż mając w głowie to wszystko co stamtąd wziął staje się dla żony na tyle przykre, nawet jeśli on nie proponuje odtwarzania tego wszystkiego. Po prostu w inny sposób traktuje żonę, jej ciało, siebie. To zniechęca do bliskości, bo tej bliskości wtedy nie ma. I wtedy pornografia jest przyczyną a nie skutkiem.
Piszesz tez, że według ciebie żona pojedzie na wyjazd integracyjny i cię zdradzi. Byłam na paru wyjazdach i nigdy nie zdradziłam męża. Nie tylko integracyjnych, ale różnych. W sumie parę razy w roku jechałam gdzieś bez męża i nie zawsze z dziećmi. To nie oznacza automatycznie zdrady. Osoby oglądające pornografię postrzegają świat nieco inaczej i często w ich oczach wyjazd bez małżonka ma tylko jeden cel - nieskrepowany seks. To zaburzona wizja świata. Ludzie tak się nie zachowują. Choć sa takie środowiska, w których takie rzeczy się dzieją. Ale nie trzeba do tego wyjazdu. W normalnych firmach romanse pracowników są źle widziane i ludzie raczej nie chcą sobie robic obciachu przy wszystkich.
Tak więc pornografia poza niszczeniem relacji małżonków intymnej i emocjonalnej, niszczeniem emocjonalności mężczyzny, który pornografię ogląda i poza tym, że dla mężczyzny żona przestaje być atrakcyjna na długie lata, może też wpływac na obsesyjną zazdrość i ogólnie postrzeganie kobiety, jako osoby która ma się podporządkować. Bo jest kobietą, żoną. Pornografia jest bardzo mizoginistyczna. Mam na myśli, że jest przesycona niechęcią wobec kobiet, brutalnością i traktowaniem ich jako obiektów podporządkowanych mężczyznom. Podbudowywanie takiej mizoginii połowicznymi, niepełnymi cytatami z Pisma Świętego nie poprawia sytuacji.

Przyjrzyj się tak dla siebie samego, czy jest pornografia w twoim życiu obecna w jakikolwiek sposób. I jeśli jest, po prostu z niej zrezygnuj. Dla relacji małżeńskiej to będzie bardzo duży krok do przodu. W razie trudności z porzuceniem pornografii są terapie kierunkowe.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Bławatek pisze: 08 paź 2021, 14:02 Witaj,

Poruszę 2 kwestie.

1)
Dlaczego ten wyjazd integracyjny żony sprawia Ci taką trudność? Boisz się że Cię zdradzi? Czy smuci Cię, że może się dobrze bawić bez Ciebie? W wielu konferencjach przewija się temat jedności w małżeństwie i nie oznacza to co większość myśli - małżonkowie stają się jednym ciałem, jednym podmiotem ale dalej zachowują swoją odrębność i powinni - nie mogą tylko powinni, mieć swoje życie, hobby, oczywiście tak aby małżeństwo na tym nie ucierpiało. Więc taki wyjazd z pracy nie powinien być niczym złym dla małżeństwa. Ja jestem parę tygodni po wyjeździe integracyjnym z firmy połączonym ze szkoleniem i bardzo się cieszę że zostałam przez pracodawców wytypowana bo po pierwsze: miałam okazję poznać osoby z którymi miałam tylko kontakt telefoniczny, a po drugie: zadania codzienne nie odciągały mnie od szkolenia, bo jak byłam tydzień temu na szkoleniu w budynku firmy to w czasie przerw wykonywałam swoją pracę i zawsze spóźniałam się na kolejną część. A na wyjeździe nikt mnie od szkolenia nie odciągał.

2)
Jak sam wspominasz masz niską samoocenę - widzisz to, więc może warto nad tym na terapii popracować. Może Twoja żona ma dość bycia mocniejszą w małżeństwie? Masz teraz czas aby coś z tym zrobić. Mój mąż zawsze miał niską samoocenę, problem z podejmowaniem decyzji, z wzięciem odpowiedzialności za siebie i rodzinę. Potrzebował abym za niego decydowała, abym go ciągle chwaliła nawet za nic. Teraz mi się przyznał, że gdy odszedł to z powodu koleżanki, która go zmanipulowała, osaczyła i od rodziny odciągała, a on 50latek jak dzieciak dał się omamić. Nie tylko mnie zdradził ale urodziło się też dziecko. I wiesz na co zwala - na swoją niską samoocenę. Trochę słabe. Nie lepiej było poprawcowac nad sobą, tym bardziej, że ja go zawsze wspierałam i zachęcałam do nowych działań mówiąc mu, że da radę bo zdolny jest.

To tylko 2 kwestie - ale zobacz, już jest nad czym pracować.

A wiesz co najbardziej boli kobiety!? - czuć brak miłości od męża i usłyszeć od męża 'nie kocham Cię'. Ja to usłyszałam i wiele kobiet z forum też. Boli bardzo. Więc zastanów się też czym miłość jest tak ogólnie i czym miłość dla Ciebie jest. Bo może źle pojmujesz miłość.
Ad 1. Smuci mnie, że bawi się beze mnie może bardziej smuci mnie, że ze mną się nie bawi. Ale wydaje mi się że przepracowałem temat i nie będę więcej robił żonie wymówek z tego powodu. Wiem, że to nagła i zaskakująca zmiana, ale mam nadzieję, że trwała.
Ad 2. Mam zatem wiele wspólnego z Twoim małżonkiem, też zawsze szukam winnego, najczęściej padało na żonę. Też zawsze żona musiała decydować, może jej się znudziło, ale nie sądzę, lubi mieć swoje na wierzchu, a ja z perspektywy czasu muszę przyznać, ze z reguły miała rację w punktach spornych, a ja się myliłem. Fakt, że na pewno potrzebuje silnego faceta, nieraz mówiła, ze 3 dziecka nie potrzebuje (tzn mnie :D ) i ja nawet zacząłem się zmieniać, tylko ten wyjazd, tzn. moje spojrzenie na niego zepsuło bardzo sprawę. Obym to naprawił, bo jeszcze dzisiaj do południa byłem żałośnie zazdrosny. Ale żony nie mógłbym zdradzić, choć brak mi czułości, to jednak potrzebuję jej czułości. Co do wspierania to już nie pamiętam, na pewno chciała, (i chce) abym się zmienił, bo póki co jestem dla niej nikim.
Nie usłyszała nigdy ode mnie "nie kocham", ostatnio słyszy chyba za często "kocham". Czym jest miłość.
Zaufaliśmy miłości.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Caliope pisze: 08 paź 2021, 14:04
Niepoprawny83 pisze: 08 paź 2021, 11:06
Caliope pisze: 07 paź 2021, 23:29 Co to znaczy dla Ciebie poślubić bez miłości? tak napisałeś w pierwszy poście. W drugim zmieniasz zdanie, w trzecim piszesz jeszcze inaczej. Ty masz sam być dobrym chrześcijaninem, do tego żona nie ma być potrzebna, co zrobisz jeśli się wycofa? rzucisz wiarę? jesteś odpowiedzialny za siebie samego, żona za siebie. Bóg jest na pierwszym miejscu, Ty i potem żona. Niby jesteś wyżej od żony, ale twoja samoocena nie jest za wysoka jeśli jesteś tak zazdrosny o żonę. Nie ufasz jej, czy kiedyś była nielojalna i zdradziła?
Różne były etapy uczuć w naszym związku przed ślubem. Mi zakochanie szybko przeszło, ale ciągłem związek bo mi było wygodnie, przyszła żona nie stawiała wymagań, za to bardzo mi pomagała. W ogóle żałuje, że o kwestii miłości napisałem, bo może kiedyś przeczyta to żona, a nie chciałbym, żeby dowiedziała się jak to wyglądało. Jeśli zaś powinna się dowiedzieć to raczej ode mnie, a nie z wpisów na forum. Masz rację, jestem odpowiedzialny za siebie, ale paradoksalnie to żona sprawiła np. że do ślubu przystąpiłem pojednany z Bogiem. Nie stoję wyżej od żony, jest silną i niezależną kobietą, a ja niesilnym i zależnym facetem. Co do zdrady to raz, lata temu, przyłapałem ją na flircie internetowym, nie sadzę, żeby miało to przełożenie w realu. Wtedy byłem najgorszym mężem i nawet się tym za bardzo nie przejąłem, teraz jej zachowanie ówczesne mnie nie gorszy, po ludzku patrząc miała do niego prawo. Jak pisałem mi też podobały się inne kobiety, żałowałem ślubu, marzyłem o kontakcie z byłymi sympatiami. Moja samoocena jest fatalna głównie ze względu na słowa jakie ostatnio słyszę od niej. Teraz po prostu bardzo się boję porzucenia i martwi mnie to, że np. na sprawę wyjazdu integracyjnego patrzymy inaczej.
Nie przeczyta, twoja żona jak czytam nie jest na drodze z Bogiem jak mój mąż. Boisz się odrzucenia, na terapii nauczysz się nie bać, bo nie zatrzymasz drugiej osoby. Nie można wymuszać pozostanie szantażem czy nawet samobójstwem. Ja poszłam raz potańczyć, mąż nigdy ze mną nie był i zrobił mi na złość. Poszedł do klubu, tańczył z kobietami i okropnie sie upił. Nie rób tego żonie, bo to bardzo boli, taki odwet.
Mogła by przeczytać, gdybym w końcu zdecydował udać się na spotkanie ogniska Sychar, wtedy może była by za którymś razem ciekawa gdzie znikam co miesiąc i może zajrzała by na forum. A wtedy kto wie, gdzie zawędrował by jej wzrok. Etap wymuszania myślałem że mam już za sobą, niestety wyjazd integracyjny sprawił, ze znów poniżyłem się do emocjonalnych manipulacji udowadniając po raz kolejny, że żona słusznie nie wierzy w moją przemianę. Mój odwet miał być chyba jeszcze bardziej marny, ale póki zmieniłem nastawienie i wyjazd żony przestał mieć dla mnie aż tak wielkie znaczenie.
Zaufaliśmy miłości.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Ruta pisze: 08 paź 2021, 16:44 Niepoprawny83 witaj.
Terapia zawsze się przyda, do panowania nad emocjami i różnymi innymi rzeczami. Byle znaleźć sensownego terapeutę.

Mam dwie obserwacje po twoich wpisach. Pierwszą taką, że bardzo mocno jesteś przekonany o potrzebie posłuszeństwa żony. To się zgadza i nie zgadza. Doczytaj w Piśmie co tam dokładnie jest napisane i zacznij stosować. Tą część przeznaczoną dla męża. To się jedno z drugim łączy. Często choć nie zawsze, gdy mąż wypęlna swoją część, to żona przestaje czuć potrzebę niezalezności, zaczyna czuć że może męzowi i jego decyzjom ufać. natomiast miałbyś bardzo głupią żoną, gdyby polegała na tonie i była ci posłuszna, gdy zachowujesz się jak chorągiweka na wietrze. Myślę że dużą pomoc w stabilizacji jak mąż, ojciec, mężczyzna, odbudowywaniu siebie i stawaniu sie oparciem dla rodziny m ożesz dostać zwracając się do Świętego Józefa. Zacznij od Nowenny na przykład, by się trochę do Świetego Józefa zbliżyć :) On nigdy nie zostawia bez pomocy, tych którzy go o onią proszą.

Druga obserwacja. Mogę się mylić. Nie bierz osobiście i przepraszam, jełśi się mylę i poczujesz się na przykład niesłusznie posądzony. Napisałeś, że po urodzeniu dzieci sfera intymna się w waszym małżeństwie zakończyła. Współcześnie mężczyźni często w takich sytuacjach sięgają po pornografię. I wtedy faktycznie nie zdradzają. Nie chce im się, już nie mają takiej potrzeby. Tak naprawdę dlatego, ze zdradzają. Korzystanie z pornografii jest zdradą małżeńską.
Często jest też odwrotnie - mężczyzna okazyjnie sięga po pornografię i w małżeństwie nie ma potem intymności. Wtedy to co oferuje mąż mając w głowie to wszystko co stamtąd wziął staje się dla żony na tyle przykre, nawet jeśli on nie proponuje odtwarzania tego wszystkiego. Po prostu w inny sposób traktuje żonę, jej ciało, siebie. To zniechęca do bliskości, bo tej bliskości wtedy nie ma. I wtedy pornografia jest przyczyną a nie skutkiem.
Piszesz tez, że według ciebie żona pojedzie na wyjazd integracyjny i cię zdradzi. Byłam na paru wyjazdach i nigdy nie zdradziłam męża. Nie tylko integracyjnych, ale różnych. W sumie parę razy w roku jechałam gdzieś bez męża i nie zawsze z dziećmi. To nie oznacza automatycznie zdrady. Osoby oglądające pornografię postrzegają świat nieco inaczej i często w ich oczach wyjazd bez małżonka ma tylko jeden cel - nieskrepowany seks. To zaburzona wizja świata. Ludzie tak się nie zachowują. Choć sa takie środowiska, w których takie rzeczy się dzieją. Ale nie trzeba do tego wyjazdu. W normalnych firmach romanse pracowników są źle widziane i ludzie raczej nie chcą sobie robic obciachu przy wszystkich.
Tak więc pornografia poza niszczeniem relacji małżonków intymnej i emocjonalnej, niszczeniem emocjonalności mężczyzny, który pornografię ogląda i poza tym, że dla mężczyzny żona przestaje być atrakcyjna na długie lata, może też wpływac na obsesyjną zazdrość i ogólnie postrzeganie kobiety, jako osoby która ma się podporządkować. Bo jest kobietą, żoną. Pornografia jest bardzo mizoginistyczna. Mam na myśli, że jest przesycona niechęcią wobec kobiet, brutalnością i traktowaniem ich jako obiektów podporządkowanych mężczyznom. Podbudowywanie takiej mizoginii połowicznymi, niepełnymi cytatami z Pisma Świętego nie poprawia sytuacji.

Przyjrzyj się tak dla siebie samego, czy jest pornografia w twoim życiu obecna w jakikolwiek sposób. I jeśli jest, po prostu z niej zrezygnuj. Dla relacji małżeńskiej to będzie bardzo duży krok do przodu. W razie trudności z porzuceniem pornografii są terapie kierunkowe.
Co do posłuszeństwa to już nie traktuję tego tak płytko. Bardzo chciałbym uszczęśliwiać żonę i być z nią szczęśliwym, tak myśl słów Św. Pawła, kto dba o żonę dba o własne ciało. Nie sadzę, abym kiedykolwiek przejął kierowniczą role w naszym małżeństwie, nawet gdyby kryzys minął. Nie mam takiej potrzeby, z perspektywy czasu doceniam decyzje żony i przyznaje im słuszność. Co nie zmienia faktu, ze boli mnie, ze nie liczy się z moim zdaniem praktycznie w żadnej kwestii. Ale tak jak mówiłem, jej matka zawsze próbowała nią kierować i wydaje mi się, że przez to wszelką krytykę obecnie moja żona przyjmuje jako atak na jej wolność. Na marginesie dodam, że teściową naprawdę lubię i szanuję, bardzo nam pomaga, ale nie znam kobiety która by tak bardzo chciała kierować cudzym życiem. Ale moja żona się nie daje :D Św. Józefa mam na uwadze, ale rzadko się modlę za Jego wstawiennictwem. Ogólnie mam ostatnio problem z modlitwą i skupieniem się na Mszy Św., ale to jest do przepracowania
Co do pornografii to trafiłaś w sedno. W pierwszym swoim poście pisałem o licznych swych nałogach i miałem tu na myśli m.in. pornografię plus samogwałt. Z tym, że taki popaprany wszedłem już w małżeństwo. To mnie zdecydowanie pochłonęło i miało konsekwencje takie jakie piszesz, spadek atrakcyjności żony i satysfakcji ze zbliżenia a co za tym idzie unikałem zbliżeń. Trudny temat, wolałbym nie wchodzić w szczegóły. Od ponad dwóch lat jestem czysty, nie oglądam porno, scen erotycznych w filmach fabularnych, nawet przeciętny teledysk mnie gorszy. Również zaprzestałem drugiego grzechu nieczystego, tak więc udaje mi się życ ponad dwa lata w czystości. To ma na pewno wpływ na to, że żona stała się dla mnie znów atrakcyjna i to bardzo. Mimo obecnej czystości moja psychika jest poważnie zwichnięta przez porno, zdaję sobie z tego sprawę, choć nie wiedziałem, że to może rzutować nawet na chęć podporzadkowania żony w każdej dziedzinie życia, ale tak może być, kolejny przyczynek ku temu abym odpuścił swoje zachowanie. Dziś pornografię uważam za najgorszy swój nałóg, a parę ich było. Ogólnie wydaje mi się być najgorszym nałogiem. Dziękuje Ruta za przypomnienie, że mam zaburzoną wizję świata i natury mężczyzn i kobiet, to mi powinno pomóc.
Zaufaliśmy miłości.
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Al la »

Tutaj odpowiedź na Twoje pytanie: czym jest miłość?
Cykl 9 konferencji ks. Marka Dziewieckiego : "Czym miłość nie jest"
https://www.youtube.com/watch?v=aoxr7EI ... 04B2B2B765
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Caliope »

Myślałeś kiedyś co czuje żona odtrącona jako kobieta? czuje się nikim, robotem do sprzątania. Dla mnie to jest zabawa w pana świata, bo nie będzie nic , bo ja nie muszę, a to co czuje druga osoba mnie nie interesuje. Jak jest teraz w tej sferze ? myślę, że gdyby teraz po dwóch latach mąż mówił mi ,że mnie kocha, to bym powiedziała, że zwariował.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Al la pisze: 09 paź 2021, 12:52 Tutaj odpowiedź na Twoje pytanie: czym jest miłość?
Cykl 9 konferencji ks. Marka Dziewieckiego : "Czym miłość nie jest"
https://www.youtube.com/watch?v=aoxr7EI ... 04B2B2B765
Filmy obejrzałem (w większości póki co), dziękuję. Nie znalazłem w nim odpowiedzi na moje pytanie, to bardziej instrukcje dla ofiar przemocy domowej, który uświadomił mi, że przez brak miłości przez całe swoje małżeństwo byłem oprawcą. Nawet ostatnio przez swoje nieustanne oskarżanie żony o niecne zamiary, nieufanie jej znęcałem się nad nią. Na szczęście moja małżonka nawet bez tych ciekawych wykładów umiała się przeciwstawić i nie uległa moim manipulacjom. Tym samym zrozumiałem, że to ja się muszę zmienić i próbuję to robić. Cały dzień bez wypominania wyjazdu żonie, w ogóle bez myślenia o nim. Wieczorem spowiedź, jest szansa na powrót do normalności.
Zaufaliśmy miłości.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Caliope pisze: 09 paź 2021, 15:46 Myślałeś kiedyś co czuje żona odtrącona jako kobieta? czuje się nikim, robotem do sprzątania. Dla mnie to jest zabawa w pana świata, bo nie będzie nic , bo ja nie muszę, a to co czuje druga osoba mnie nie interesuje. Jak jest teraz w tej sferze ? myślę, że gdyby teraz po dwóch latach mąż mówił mi ,że mnie kocha, to bym powiedziała, że zwariował.


Nie myślałem o uczuciach żony, byłem strasznym palantem, w dodatku tak zaślepionym przez egoizm, że to siebie uważałem za pokrzywdzonego. Pierwszy raz próbowałem się z tym mierzyć po pamiętnej kłótni która otworzyła mi oczy. Bardzo tego żałuję i postaram się żonie wynagrodzić ten czas, choć twierdzi, ze to niemożliwe i że nic ode mnie nie potrzebuję to spróbuję stać się dla niej pomocą a nie kulą u nogi. Moja żona nie ufa moim zapewnieniom o miłości i nie powinienem mieć o to pretensji, zwłaszcza w świetle "afery wyjazdowej". Niestety śpimy osobno, choć dzisiaj był tak miły dzień, że snując plany na bliższe i dalsze wydatki obok zmywarki i dywanu pojawiła się wizja łożą małżeńskiego, gdy wykończymy piętro. Tak że piłka chyba ciągle w grze, bylebym nie strzelał co chwile do własnej bramki. Choć to tez nie jest pewne, bo żonka często traktuje mnie jak dziecko, coś obieca i wycofuje się z tego, niestety taka jest prawda. Ale nie powinno mieć to dla mnie znaczenia, będę się starał nie spaprać tego zadania, w sumie chyba pierwszy raz w życiu mam ochotę i siłę by o kogoś walczyć. Brzmi to strasznie melodramatycznie, ale nie cytuje tu tekstu z M jak miłość tylko przedstawiam faktyczny stan mojej woli. Jak możesz Caliope (inni użytkownicy a zwłaszcza chyba użytkowniczki forum też jak najbardziej możecie) to podpowiedz co mogę zrobić aby przybliżyć się do celu, oczywiście Listę Zerty znam, ciekawe lektury też. Żona twierdzi, że nadal jej nie słucham, że angażuję się w te aspekty jej wypowiedzi, które pozwalają mi poczuć się lepiej. Znając życie to pewnie mam racje tylko, ze ja nie wiem o co chodzi...
Zaufaliśmy miłości.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Pavel »

Niepoprawny83 pisze: 09 paź 2021, 21:14
Żona twierdzi, że nadal jej nie słucham, że angażuję się w te aspekty jej wypowiedzi, które pozwalają mi poczuć się lepiej. Znając życie to pewnie mam racje tylko, ze ja nie wiem o co chodzi...
Zgadzam się z twoją żoną na podstawie tego co dotychczas napisałeś.
Mi się czytając twoje posty przede wszystkim rzuca w oczy „ja, ja, ja”. Opakowane co prawda w szaty wiary, pobożności, dobrych intencji, ale wciąż wyraźne.
Aby była jasność, niemała, a nawet lwia część tego co jest w tobie do zmiany dotyczyła i mnie gdy trafiłem na forum. Zdrowi i poukładani tu raczej nie przychodzą :)

Ja swoje popapranie i bałagan naprawiałem czytając forum, polecane na nim książki i słuchając konferencji. Treści te wdrażając w praktykę, bo samo przeczytanie, a nawet przyjęcie tych treści to tylko początek procesu.
Krytycznie, a nie z góry zakładając, że „to nie do mnie adresowane”.
Konferencja ks. Dziewieckiego zdecydowanie dotyczy ciebie, tyle, że najwyraźniej nie potrafisz obecnie z niej czerpać. Może potrzebny ci indywidualny instruktaż? (To nie kpina, poważnie piszę). A może przesłuchanie, wnikliwe, kilka razy wystarczy.

Odnośnie konferencji, polecam ci te od Jacka Pulikowskiego. Do mnie i mego pogubienia trafiały w sedno.
Zarówno książki jak i konferencje znajdziesz tu:

viewtopic.php?f=10&t=383

Pomogła mi terapia (nie musisz, ale cholernie warto, nawiazując do wpisu Avys) i warsztaty 12 kroków w Sycharze. Bóg, przy pomocy prowadzących i współkroczących, zwłaszcza poprzez te warsztaty pozwolił i pomógł mi znacznie lepiej poukładać siebie i swoje życie.

Na razie, wybacz (na etapie gdy trafiłem na forum byłem daleko za tobą w tym aspekcie), twoje nawrócenie wydaje mi się mocno wstępne, bardzo delikatnie to nazywając.

Czy swoją postawą przybliżasz od jego czasu żonę do Boga, czy odwrotnie?

Czym Jest miłość?
Miłość jest postawą.Miłość jest decyzją. Popartą codzienną pracą na jej rzecz.

Miłość to BEZINTERESOWNY dar z siebie samego.

Miłość cudnie definiuje, opisuje „Hymn do miłości”. Słyszałeś go zapewne wiele razy, zazwyczaj czytany jest na ślubach. Przeczytaj go sobie powoli, przyglądając się jak z każdym z aspektów jest u ciebie.

Jak widzisz, długa droga przed tobą.
Ultramaraton, nie sprint.

Psułeś ponad dekadę. Na forum (zwłaszcza kiedyś, warto to przypominać) funkcjonuje takie zdanie:
Naprawia się nierzadko tyle, ile się psuło.

Jesteś gotowy?
Tak?
Zaopatrz się więc w cierpliwość, siłę i mądrość. A przede wszystkim pokorę.
Te i inne „produkty” znajdziesz u Boga, rozdaje je w potrzebnej ilości tym, którzy chcą sobie pomóc.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Dzięki Pavel za analizę mojego problemu, z Twoimi opiniami muszę się zgodzić, faktycznie jestem strasznym egocentrykiem, a moje nawrócenie nie przybliżyło żony do Boga. Przyjmuję Twoje wskazówki, po prostu musze odbyć typowa drogę i uzbroić się w cierpliwość. Tak zrobię, ale jestem na tyle nawrócony, że liczę iż sporo uda się naprawić z Bożą pomocą szybciej niż w dekadę. Wiem, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale ten weekend naprawdę napawa mnie nadzieją. Chyba faktycznie zacznę od Hymnu do miłości, potem konferencje i lektura. Dziękuję za wszelką pomoc otrzymaną od Was dotychczas i prosząc o modlitwę w intencji mojego małżeństwa wracam do walki ( z własnymi słabościami, nie żoną oczywiście) .
Zaufaliśmy miłości.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Witam , mam dwa pytanka;
1 Próbuje kupić książkę G. Chapmana "Jak uratować małżeństwo", ale nigdzie nie mogę jej znaleźć. Co prawda mało to jest prawdopodobne ale może ma ktoś może na nią namiary? Ta książka jest tak dobra, czy po prostu nakład był za mały?
2. Na jezuickiej stronie manresa polecano książkę: "Bądź wolny od lęku" dr. G. Popcaka. Co prawda nie ma jej na forumowej liście, ale wydaje mi się być napisana specjalnie dla mnie... Czytał ją może ktoś z Was, warto kupić?? Pozdrawiam.
Zaufaliśmy miłości.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Pavel »

Niepoprawny83 pisze: 18 paź 2021, 12:20 Witam , mam dwa pytanka;
1 Próbuje kupić książkę G. Chapmana "Jak uratować małżeństwo", ale nigdzie nie mogę jej znaleźć. Co prawda mało to jest prawdopodobne ale może ma ktoś może na nią namiary? Ta książka jest tak dobra, czy po prostu nakład był za mały?
2. Na jezuickiej stronie manresa polecano książkę: "Bądź wolny od lęku" dr. G. Popcaka. Co prawda nie ma jej na forumowej liście, ale wydaje mi się być napisana specjalnie dla mnie... Czytał ją może ktoś z Was, warto kupić?? Pozdrawiam.
1) ja kupowałem tę książkę poprzez katolicką księgarnię internetową. Nazwy nie jestem pewien. Nakłady podejrzewam planowane są tak, aby nie zalegały latami w magazynach. W razie potrzeby (dużego zainteresowania) są wznawiane.
2) Nie mam pojęcia, mam nadzieję, że ktoś inny będzie miał :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: vertigo »

ad.1. Ta książka ma tytuł "Jak ocalić małżeństwo. Rozwiązania, które przynosi miłość." Nakład wygląda na wyczerpany. Pozostaje szukać na rynku wtórnym, bądź w bibliotekach. Jeśli nie ma jej w Twojej okolicy, to na dole forumowej listy lektur jest link do wyszukiwarki w części bibliotek polskich.
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Dziękuje za odpowiedzi panowie, na chwilę obecną daruję sobie Chapmana, nie tylko dlatego, że nie umiem go znaleźć. Zaryzykuje z tą książką o uwolnieniu się od lęku. Problem naszego małżeństwa nadal tkwi we mnie i bez mojej samoakceptacji i uniezależnienia się od żony żadna naprawa nie ma szans się dokonać. Mam nadzieję, że ten poradnik cokolwiek mi pomoże, bo podstawę ratowania małżeństwa już znam (daj spokój żonie bierz się za siebie) tylko wdrożyć jej nie umiem. Ale się nie poddam.
Zaufaliśmy miłości.
ODPOWIEDZ