Czy muszę pójść na terapię?

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Ruta »

Niepoprawny, dziekuję ci za twoją walkę. Dajesz mi nadzieję, że któregoś dnia i mój mąż podejmie swoją.
Żonie warto w kryzysie dać spokój, tak jak piszesz, pracować nad sobą, natomiast dzieci to dobry obszar do zaangażowania. I wdzięczny. No i służy małżeństwu.
Mam taki zwyczaj, że w środy modlę się za mężów i ojców za wstawiennictwem Świętego Józefa. Masz u mnie jutro porządny pakiet w intencji twojej, waszego małżeństwa i waszej rodziny. Z serca twoją walkę wewnętrzną podziwiam i wspieram.
Lawendowa
Posty: 7662
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Lawendowa »

Niepoprawny83 pisze: 19 paź 2021, 10:36 Zaryzykuje z tą książką o uwolnieniu się od lęku. Problem naszego małżeństwa nadal tkwi we mnie i bez mojej samoakceptacji i uniezależnienia się od żony żadna naprawa nie ma szans się dokonać. Mam nadzieję, że ten poradnik cokolwiek mi pomoże, bo podstawę ratowania małżeństwa już znam (daj spokój żonie bierz się za siebie) tylko wdrożyć jej nie umiem.
Może to właściwy moment, żeby wyjść po pomoc na zewnatrz. Co Cię blokuje przed pójściem na terapię?
Mam wrażenie, że jesteś na etapie: ja sam sobie poradzę, ja sam rozwiąże problemy, ja sam poczytam i się wszystko naprawi...
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Ruta, z góry dziękuję za modlitwę i już proszę o więcej. Już i tak podejrzewam, że ktoś z forum się za mnie modlił, tak cudownie odpuścił mnie nerw związany z wyjazdem żony, choć może był to wynik jedynie Waszych rad. Ale myślę, ze raczej modlitwy, nie działam ostatnio racjonalnie. Proszę o modlitwę, bo sam nie umiem się w niej zatopić, ostatnio to już w ogóle mam z tym problem. Co do dzieci, próbuję nawiązać z nimi jeszcze bliższą relację, bawić się i wychowywać, jednak moje nerwy wszystko psują, czasami swoją bezradność wyładowuję na dzieciach słownie, wiem jakie to fatalne, jakie to złe, ale będę się starał to zmienić. Muszę zapanować nad emocjami. W Bogu nadzieja, że Twój mąż stanie na wysokości zadania i wypełni swoje powołanie. Postaram się zrewanżować modlitwą w tej intencji.
Zaufaliśmy miłości.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Lawendowa pisze: 19 paź 2021, 15:03
Niepoprawny83 pisze: 19 paź 2021, 10:36 Zaryzykuje z tą książką o uwolnieniu się od lęku. Problem naszego małżeństwa nadal tkwi we mnie i bez mojej samoakceptacji i uniezależnienia się od żony żadna naprawa nie ma szans się dokonać. Mam nadzieję, że ten poradnik cokolwiek mi pomoże, bo podstawę ratowania małżeństwa już znam (daj spokój żonie bierz się za siebie) tylko wdrożyć jej nie umiem.
Może to właściwy moment, żeby wyjść po pomoc na zewnatrz. Co Cię blokuje przed pójściem na terapię?
Mam wrażenie, że jesteś na etapie: ja sam sobie poradzę, ja sam rozwiąże problemy, ja sam poczytam i się wszystko naprawi...
Próbowałem zapisać się na 12 kroków, ale praca mnie zblokowała, teraz i tak nie ma miejsc. Czemu nie chcę iść na terapię... Średnio w nią wierzę, czytałem na Waszym/Naszym forum, że jakkolwiek jest polecana, to nie zawsze daje rezultaty, lub są one krótkotrwałe. Są różni terapeuci, nie mam gwarancji, że trafię na rzetelnego. Poza tym myślę, że nie działam sam, tylko dba o mnie Opatrzność, dodatkowo znajduję pomoc tu na Forum i nie jest wykluczone, że w końcu zjawię się na comiesięcznym ognisku Sychar, ale to pieśń przyszłości. Wydaje mi się, że sporo mogę osiągnąć samemu, zwłaszcza, jeśli swoje bóle i wątpliwości będę mógł wylewać na Forum. Obecnie szukam możliwości wyjścia do ludzi, zawsze byłem odludkiem, teraz czuję się samotny, niedawno (stosunkowo niedawno) się przeprowadziłem a w nowej pracy nie znalazłem chociażby dobrych znajomych, zapewne z powodu swoich deficytów, choć może nie tylko. Już wyjścia na basen dobrze rokują, jednak to jeszcze nie to, przychodzą mi do głowy mądrzejsze i głupsze pomysły przełamania samotności i powinno mi się coś powieść. Cóż zaleci terapeuta, jeśli nie wyjście do ludzi przede wszystkim??. Swoje słabe strony znam b. dobrze i nie sądzę, aby ktoś musiał grzebać w mojej przeszłości. Jeśli mimo lektury mądrych książek, pracy nad sobą i czytania forum nie będę widział efektów, ewidentnie przymuszony realiami zapewne udam się po pomoc do specjalistów, na razie wierzę, że dużo mogę przepracować sam, ale oczywiście nie od razu.
Zaufaliśmy miłości.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Caliope »

Niestety nie dasz rady sam, o wielu swoich deficytach nawet nie wiesz. Terapeuta nie mówię wyjdź do ludzi, to ty sam musisz chcieć wyjść. Twój wybór, ale ja to jednak lubię zmiany które wychodzą z rozmowy z osobą która jest specjalistą.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Caliope pisze: 19 paź 2021, 21:07 Niestety nie dasz rady sam, o wielu swoich deficytach nawet nie wiesz. Terapeuta nie mówię wyjdź do ludzi, to ty sam musisz chcieć wyjść. Twój wybór, ale ja to jednak lubię zmiany które wychodzą z rozmowy z osobą która jest specjalistą.
Niewątpliwie mogę się mylić i faktycznie tego nie udźwignąć, jednak mam ogromną ochotę udowodnić, ze to jednak Ty Caliope nie masz racji :D
Jak będzie czas pokaże, poczytałem trochę forum i widzę, że niektórzy przeżywają niewyobrażalne dla co tragedie, ja mam stosunkowo komfortową sytuację. Jedyny realny dramat u mnie przeżywała odtrącona żona i jeśli gdzieś tlą się w niej uczucia dla mnie to w jakimś stopniu będzie go przeżywała póki mi nie zaufa. Z tego dramatu osamotnienia wyszła wzmocniona i odmieniona, zadowolona z życia i z siebie a pozycję startową miała raczej słabą. Z tego co wiem, nie korzystała z pomocy terapeutów, a też ma swoje deficyty, przynajmniej tak mi się wydaje. Skoro jej się udało, to czemu nie ma udać się facetowi, który próbuje sprostać wyzwaniom stojącym przed mężem i ojcem, zmotywowanym miłością i wiarą. Póki co najlepszą terapeutką (mimowolną, bo nie oczekuję od niej, ze będzie mnie niańczyć) jest moja żona jasno stawiająca granice i wymagania. Nie chcę się nią zasłaniać, ale nie jestem przekonany czy udając się do terapeuty zyskałbym w jej oczach, myślę, ze było by odwrotnie.
Zaufaliśmy miłości.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Caliope »

Niepoprawny83 pisze: 20 paź 2021, 9:02
Caliope pisze: 19 paź 2021, 21:07 Niestety nie dasz rady sam, o wielu swoich deficytach nawet nie wiesz. Terapeuta nie mówię wyjdź do ludzi, to ty sam musisz chcieć wyjść. Twój wybór, ale ja to jednak lubię zmiany które wychodzą z rozmowy z osobą która jest specjalistą.
Niewątpliwie mogę się mylić i faktycznie tego nie udźwignąć, jednak mam ogromną ochotę udowodnić, ze to jednak Ty Caliope nie masz racji :D
Jak będzie czas pokaże, poczytałem trochę forum i widzę, że niektórzy przeżywają niewyobrażalne dla co tragedie, ja mam stosunkowo komfortową sytuację. Jedyny realny dramat u mnie przeżywała odtrącona żona i jeśli gdzieś tlą się w niej uczucia dla mnie to w jakimś stopniu będzie go przeżywała póki mi nie zaufa. Z tego dramatu osamotnienia wyszła wzmocniona i odmieniona, zadowolona z życia i z siebie a pozycję startową miała raczej słabą. Z tego co wiem, nie korzystała z pomocy terapeutów, a też ma swoje deficyty, przynajmniej tak mi się wydaje. Skoro jej się udało, to czemu nie ma udać się facetowi, który próbuje sprostać wyzwaniom stojącym przed mężem i ojcem, zmotywowanym miłością i wiarą. Póki co najlepszą terapeutką (mimowolną, bo nie oczekuję od niej, ze będzie mnie niańczyć) jest moja żona jasno stawiająca granice i wymagania. Nie chcę się nią zasłaniać, ale nie jestem przekonany czy udając się do terapeuty zyskałbym w jej oczach, myślę, ze było by odwrotnie.
Ja mam inne zdanie, gdyby mój mąż poszedł na terapię dłużej niż trzy miesiące byłby innym człowiekiem, bo jest DDA i ćwiczy ciągle nadkontrolę. Zaimponowałby mi, bo silny człowiek chce rozmawiać z psychologiem i zmieniać się z pomocą. Żona nie ma być twoją terapeutką, ona nie jest od niańczenia Ciebie. Terapia nie uwłacza, nie jest dla czubków, być może masz takie myślenie, ale tak nie jest. Czytasz forum fajnie, książki fajnie, ale twój przypadek jest indywidualny jak mój. W większości internetów jest o życiu po zdradzie, u mnie jej nie było i potrzebuję innej pomocy niż wyjdź do ludzi, idź na imprezę, odstrzel się jak stróż w Boże Ciało i niech mąż będzie zazdrosny. Nie tędy droga i cel.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Caliope pisze: 20 paź 2021, 11:45
Niepoprawny83 pisze: 20 paź 2021, 9:02
Caliope pisze: 19 paź 2021, 21:07 Niestety nie dasz rady sam, o wielu swoich deficytach nawet nie wiesz. Terapeuta nie mówię wyjdź do ludzi, to ty sam musisz chcieć wyjść. Twój wybór, ale ja to jednak lubię zmiany które wychodzą z rozmowy z osobą która jest specjalistą.
Niewątpliwie mogę się mylić i faktycznie tego nie udźwignąć, jednak mam ogromną ochotę udowodnić, ze to jednak Ty Caliope nie masz racji :D
Jak będzie czas pokaże, poczytałem trochę forum i widzę, że niektórzy przeżywają niewyobrażalne dla co tragedie, ja mam stosunkowo komfortową sytuację. Jedyny realny dramat u mnie przeżywała odtrącona żona i jeśli gdzieś tlą się w niej uczucia dla mnie to w jakimś stopniu będzie go przeżywała póki mi nie zaufa. Z tego dramatu osamotnienia wyszła wzmocniona i odmieniona, zadowolona z życia i z siebie a pozycję startową miała raczej słabą. Z tego co wiem, nie korzystała z pomocy terapeutów, a też ma swoje deficyty, przynajmniej tak mi się wydaje. Skoro jej się udało, to czemu nie ma udać się facetowi, który próbuje sprostać wyzwaniom stojącym przed mężem i ojcem, zmotywowanym miłością i wiarą. Póki co najlepszą terapeutką (mimowolną, bo nie oczekuję od niej, ze będzie mnie niańczyć) jest moja żona jasno stawiająca granice i wymagania. Nie chcę się nią zasłaniać, ale nie jestem przekonany czy udając się do terapeuty zyskałbym w jej oczach, myślę, ze było by odwrotnie.
Ja mam inne zdanie, gdyby mój mąż poszedł na terapię dłużej niż trzy miesiące byłby innym człowiekiem, bo jest DDA i ćwiczy ciągle nadkontrolę. Zaimponowałby mi, bo silny człowiek chce rozmawiać z psychologiem i zmieniać się z pomocą. Żona nie ma być twoją terapeutką, ona nie jest od niańczenia Ciebie. Terapia nie uwłacza, nie jest dla czubków, być może masz takie myślenie, ale tak nie jest. Czytasz forum fajnie, książki fajnie, ale twój przypadek jest indywidualny jak mój. W większości internetów jest o życiu po zdradzie, u mnie jej nie było i potrzebuję innej pomocy niż wyjdź do ludzi, idź na imprezę, odstrzel się jak stróż w Boże Ciało i niech mąż będzie zazdrosny. Nie tędy droga i cel.
Wiem, żona nie będzie moją terapeutką, nie o to chodzi, jednak jak dotąd najlepiej na mnie podziałały jej słowa: chcę mieć normalnego mężczyznę" po prostu załapałem, że muszę być normalny i to mi pomogło, nakazało zmianę. Co do wyjścia do ludzi to nie kombinuje tym wzbudzać w żonie zazdrość... Pisałem już, ze walczę z sobą, a nie z nią i pisałem to na poważnie. Myślałem o kursie gotowania (mało realne w mojej okolicy, a szkoda, bo trudno mi idzie nauka gotowania) bądź wolontariacie (całkiem realne, sporo opcji), cokolwiek by wyjść z domu, dać odpocząć żonie od siebie i pogadać z ludźmi. Samotność mi doskwiera na serio, przez zamknięcie się w swoim światku zdziczałem strasznie, straciłem kontakt z rzeczywistością, czym zaszkodziłem naszemu małżeństwu.
Może żonie spodobała by się moja terapia, może nie. Sama dźwignęła męża nałogowca bez serca, dwójkę małych dzieci, mieszkanie przy mojej rodzinie, naprawdę nie jestem pewien czy nie powinienem dorosnąć do roli jej męża bez spowiadania się obcym ludziom nie za nic przecież. Mogła by pomyśleć, ze to ona przecież cierpi, a ja tylko robię dramę aby podkreślić jaki to jestem dobry. Przecież nie wierzy nawet w moje nawrócenie, wg niej moje chodzenie do kościoła to szopka. Może terapie też potraktowała by jak szopke.
Mam sporo pomysłów jak umilić mojej żonie życie, będzie okazja to pochwalę się na forum efektami, bo myślę, że idę dobra drogą.
Co do nadkontroli.... Walczę z tym, zwizualizowałem sobie marzenie, zbyt nierealne by je wypowiedzieć, ale żebym mógł sobie o nim marzyć musiałem odpowiedzieć sobie na pytanie czy ufam kobiecie mojego życia czy jej nie ufam. Wyszło na to, że muszę jej ufać, inaczej stałbym się hipokrytą.
Zaufaliśmy miłości.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Mojej walce z zazdrością i tendencją do nadkontroli pomogło mi sobie uświadomienie, że również mój ojciec i brat mieli takie tendencje. Dla wszystkich wokół było jasne, ze to paranoicy w tej materii, tylko nie dla nich. To mi uświadomiło, że powinienem uczyć się na ich błędach.
Również odkrywcze było to, że zdałem sobie sprawę, ze problem nie zaczął się od wyjazdu. Dotarło do mnie, że kłuło mnie każde wspomnienie żony o koledze z pracy, czy moja nerwowość, gdy dzwonił ktoś z pracy. Pozwoliłem sobie zrobić awanturę o zbyt długą rozmowę, w wyniku której rzekomo cierpią dzieci. Paranoja.
Teraz gdy żona rozmawia przez telefon robię to co zwykle. Szykuję kolację, myję dzieci i kładę je spać nie rojąc sobie w głowie pretensji do zarządzania jej czasem a co dopiero żebym myślał, że dzwoni jej potencjalny kowalski. Myślę, ze te nawyki da się utrwalić, nawet jeśli minie mi kiedyś zakochanie szczeniackie w żonie.
Zaufaliśmy miłości.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Caliope »

Co to znaczy być normalnym według Ciebie? bardzo ciekawe, bo każdy jednak ma inną definicję.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Caliope pisze: 20 paź 2021, 20:50 Co to znaczy być normalnym według Ciebie? bardzo ciekawe, bo każdy jednak ma inną definicję.
Być normalnym wg mnie to reagować odpowiednio do zaistniałej sytuacji. Przynajmniej tak rozumiem warunek żony abym był normalnym facetem, czyli po prostu pisząc krócej był facetem, po prostu "chłopem a nie portkami" jak powiada moja mama.
Zaufaliśmy miłości.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Caliope »

Niepoprawny83 pisze: 20 paź 2021, 21:33
Caliope pisze: 20 paź 2021, 20:50 Co to znaczy być normalnym według Ciebie? bardzo ciekawe, bo każdy jednak ma inną definicję.
Być normalnym wg mnie to reagować odpowiednio do zaistniałej sytuacji. Przynajmniej tak rozumiem warunek żony abym był normalnym facetem, czyli po prostu pisząc krócej był facetem, po prostu "chłopem a nie portkami" jak powiada moja mama.
Polecam "Dzikie serce" ,bardzo fajna książka by wejść w siebie i w swoją męskość.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 »

Caliope pisze: 24 paź 2021, 18:08
Niepoprawny83 pisze: 20 paź 2021, 21:33
Caliope pisze: 20 paź 2021, 20:50 Co to znaczy być normalnym według Ciebie? bardzo ciekawe, bo każdy jednak ma inną definicję.
Być normalnym wg mnie to reagować odpowiednio do zaistniałej sytuacji. Przynajmniej tak rozumiem warunek żony abym był normalnym facetem, czyli po prostu pisząc krócej był facetem, po prostu "chłopem a nie portkami" jak powiada moja mama.
Polecam "Dzikie serce" ,bardzo fajna książka by wejść w siebie i w swoją męskość.
Dziękuję za propozycje lektury, czytanie idzie mi opornie, ale być może i ta pozycja trafi pod moją strzechę.
Zaufaliśmy miłości.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: sajmon123 »

Niepoprawny83 pisze: 25 paź 2021, 20:49
Caliope pisze: 24 paź 2021, 18:08
Niepoprawny83 pisze: 20 paź 2021, 21:33

Być normalnym wg mnie to reagować odpowiednio do zaistniałej sytuacji. Przynajmniej tak rozumiem warunek żony abym był normalnym facetem, czyli po prostu pisząc krócej był facetem, po prostu "chłopem a nie portkami" jak powiada moja mama.
Polecam "Dzikie serce" ,bardzo fajna książka by wejść w siebie i w swoją męskość.
Dziękuję za propozycje lektury, czytanie idzie mi opornie, ale być może i ta pozycja trafi pod moją strzechę.
Nie ważne jak idzie, ważne co z tego wyciągniesz. Chcesz być "facetem" to stan najpierw sam na nogi. Potrzeba kontroli, zazdrość - zazwyczaj wynika z niskiej samooceny. Masz tutaj pole do popisu. Najłatwiej zacząć od wyglądu zewnętrznego. Stan przed lustrem i pomysl co możesz zmienić np gdy się zaniedbałeś, warto poćwiczyć. Dodatkowo wysiłek fizyczny bardzo szybko pozytywnie wpływa na nasz mózg.

Kolejnym etapem jest zmiana myślenia, określenie celów, dążenia do nich. Przytul się do Boga. On Ci pomoże. Nie będziesz sam. Lektury są pomocne, ale bez zmiany mindsetu [sposobu myślenia
- przypis moderacji] szybko wyleci to z głowy.
Ostatnio zmieniony 25 paź 2021, 21:51 przez Pavel, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Obcojęzyczne słowa i zwroty tłumaczymy na język ojczysty
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Pavel »

Niepoprawny83, zmiana sama się nie dokona.
Bez twego trudu, wysiłku, poświęconego czasu będziesz stał w miejscu lub się cofał.
Bez książek, konferencji nie zmienisz bazy danych.
Może pora ruszyć cztery litery i szukać sposobów zamiast wymówek?
No,
Ale to twoje życie.
Nie bez powodu mam taki cytat pod postami.
Bóg dla nas zrobi wiele, za nas - nic.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ