Co robić :(

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Jacjac
Posty: 3
Rejestracja: 08 cze 2021, 21:02
Jestem: narzeczonym
Płeć: Mężczyzna

Co robić :(

Post autor: Jacjac »

Witam wszystkich gorąco.

Proszę o radę, pomoc bo nie wiem już co mam robić.
Chcę uratować swój związek. Jesteśmy w związku nieformalnym, oboje mamy ponad 30 lat. Od 3 lat jest naprawdę zle. Razem jesteśmy 12 lat i mamy 2 wspaniałe córki. Kiedyś nie widzielismy świata poza sobą. Ja bylem wesolym facetem, pełnym energii. Zyło nam się dobrze, pojechaliśmy do Angliii do mojej rodziny, zalatwilem mojej narzeczonej pracę w kasynie i krótko po tym okazało się, ze ma romans z managerem. Odeszła ode mnie, załamalem się calkowicie. Nienawidzila mnie wtedy. Zacząłem o nią walczyc, trwało to prawie rok ale się udało, wróciła ze mną do Polski, bylo cudownie, pokawila sie nasza 1 corka. Ja otworzylem działalnosc i zajalem się tym, moja narzeczona zajęła się domem. Po 2 latach pojawiła się 2 corka. Potem zaczęly sie klopoty finansowe, kryzys w dzialalnosci. Nie udalo się i musiałem zamknąc. Widzialem, ze ona juz traktuje mnie inaczej. Przestała mnie wspierac, zrobiła się oschła, nie mogłem się podnieść, pracowac, zamknąlem się w sobie. Udało mi się sprzedac stary dom i kupić piękny, kilkuletni q super miejscu, zeby byla szczesliwa. Chciala odejsc, namowilem ja zeby została. Mieszkamy razem, spimy razem, jezdzimy wszedzie razem z naszymi dziecmi ale nic poza tym. Qszelkie moje proby rozmowy o nas, koncza sie tym samym, ze juz nic nie czuje :( nie wiem co mam robic, proszę pomozcie. Przepraszam za blędy. Opisalem wszystko w skrocie.
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Co robić :(

Post autor: Al la »

Witam, Jacjac na naszym forum.
Napisałeś, że jesteś w związku nieformalnym, co to znaczy?
Prawnie nie uregulowanym?
Zgłosiłeś się na forum katolickie, dla małżonków sakramentalnych.

Jakkolwiek problemy i kryzysy po ludzku są takie same, to my wierzymy w moc działania łaski sakramentu małżeństwa.
Wiąże się to z uświadomieniem własnych błędów i win, podjęciem pracy nad własnym rozwojem.
Korzystamy z różnych źródeł, terapii, rozmaitych warsztatów, zarówno w kościele, jak i u osób świeckich.

Ważne jest ponazywanie spraw istotnych w Twoim życiu, zadanie sobie pytań i odpowiedzi na nie.
Np, jaki jest cel i sens Twojego życia? Co jest najważniejsze dla Ciebie? Jakie wartości?
Odczuwasz pustkę, bo osoba, którą kochasz, nie daje Ci tego, czego oczekujesz?
Co Ci może dać szczęście?
Na te pytania sam sobie możesz dać odpowiedź.

My nie dajemy rad ani wzorców postępowania.
Dzielimy się natomiast własnym doświadczeniem przeżywania kryzysu, tym co mi konkretnie, w sytuacji bez wyjścia, pomogło zobaczyć swoją wartość i odnaleźć radość życia.

Zapraszam Cię do zapoznania się z naszą stroną pomocową http://sychar.org/pomoc/
Znajdziesz tam konferencje z naszych rekolekcji, listę pomocnych lektur, świadectwa osób i małżonków, których małżeństwa zostały uratowane.
Proponuję Ci wejście w największą przygodę, jaką jest poznawanie samego siebie, odkrycie tego, co kiedyś było ważne dla Ciebie, a co zatraciłeś.

Pozdrawiam i życzę, abyś otrzymał wsparcie od naszych forumowiczów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co robić :(

Post autor: Caliope »

Witaj, a czemu nie wzięliscie ślubu? sakrament umacnia. Po tylu latach to wszystko się tak przechodziło, taka rutyna. Mam bardzo podobnie, ale z mężem i to zupełnie inna sprawa, bo jest kryzys w małżeństwie, a z Bogiem można wszystko. U was nie ma nawet poczucia bezpieczeństwa, bo każde w każdej chwili może się wycofać jak coś nie podpasuje.
Jacjac
Posty: 3
Rejestracja: 08 cze 2021, 21:02
Jestem: narzeczonym
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić :(

Post autor: Jacjac »

Mieliśmy trochę problemów finansowych, z których wyszliśmy 2 lata temu. Chcialem wziąć ślub, niestety moja narzeczona już nie chciała ponieważ powiedziała, ze już tego nie czuje. Modlę się codziennie, chodzę do koscioła, ona nie. Chciałbym żeby nasza rodzina była pełna i żyła q zgodzie z Boskimi przykazaniami. Wszystko zaczęlo się kiedy moja firma się skonczyła. Ona poszła do pracy, poznała nowych ludzi i się zmieniła. Wcześniej byla w domu razem ze mną i naszymi dziećmi. Bylo dobrze. Teraz juz nie wiem co mam robić. Staram się nie naciskać, nie pytac co z nami, chociaż czasem mi to nie wychodzi. Czytam wasze forum od lat. W 2012 roku jak mnie zostawiła dla innego modliłem się codziennie do św. Rity i po około 8 miesiącach się udało, wróciła i było naprawdę dobrze, czułem ze mnie kocha. Teraz mieszkamy razem ale jednak osobno. Jak jestesmy sami to w ogole się do mnie nie odzywa. Jezdzimy z dziecmi co weekend gdzies, jezdzimy na wakacje ale to wszystko, noc juz między nami nie ma. Jak próbuję ją przytulić to jest zła. Jak zapytałem co z nami to albo nic nie odpowiada albo, że nie wie... ciężko jest bardzo. Nie mogę się na niczym skupić, ciągle mam okropne myśli, że za chwile nasze dzieci będa mialy rodzicow osobno...
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić :(

Post autor: Monti »

Caliope pisze: 09 cze 2021, 16:13 Witaj, a czemu nie wzięliscie ślubu? sakrament umacnia. Po tylu latach to wszystko się tak przechodziło, taka rutyna. Mam bardzo podobnie, ale z mężem i to zupełnie inna sprawa, bo jest kryzys w małżeństwie, a z Bogiem można wszystko. U was nie ma nawet poczucia bezpieczeństwa, bo każde w każdej chwili może się wycofać jak coś nie podpasuje.
Sakrament umacnia, jeśli jest wiara i współpraca z łaską (najlepiej z obu stron). Myślenie, że weźmiemy ślub kościelny i będzie dobrze to wg mnie magia. Sakrament ma sens, jeśli nupturienci mają relację z Chrystusem, świadomość nierozerwalności, odpowiedzialność i wolę wytrwania na dobre i na złe. Te wszystkie warunki rzadko kiedy są spełnione. W praktyce, z małżeństwa kościelnego (w sensie wspólnego pożycia, a nie sakramentu) równie dobrze można się wycofać, o czym świadczą nasze historie.
Zmierzam do tego, że wg mnie w pierwszej kolejności należy odnowić/zbudować relację z Bogiem, a potem rozeznawać, co robić dalej w tej sytuacji. Waszą sytuację opisałeś dość skrótowo, ale warto się pewnie spróbować zastanowić, co spowodowało, że Twoja partnerka się odsunęła (czego jej mogło brakować), jakimi językami miłości mówicie (jeśli czytasz forum, to wiesz, o co chodzi) i jak możesz tę miłość okazywać.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
hubcia576
Posty: 141
Rejestracja: 07 lut 2017, 11:17
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Co robić :(

Post autor: hubcia576 »

Witaj.
Z mojego życiowego doświadczenia wynika, że prawdziwy dom można zbudować na Skale, którą jest Jezus Chrystus, jeśli Boga w sercu brakuje to grozi ruiną.
Tak stało się w moim życiu.
Na pytanie: Co robić?
Dzisiaj znam jedną konkretną odpowiedź: szukać Boga.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co robić :(

Post autor: Caliope »

Oczywiście, że ślub niczego nie rozwiązuje, dla mnie ważny był i jest sakrament. Czy przypadkiem przez tyle lat nie chodziło o to by zrobić ślub i wesele za dużo pieniędzy? bo ludzie wierzący nie zawsze biorą kontrakt cywilny.
Jacjac
Posty: 3
Rejestracja: 08 cze 2021, 21:02
Jestem: narzeczonym
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić :(

Post autor: Jacjac »

Jakos tak wyszło, ze tego ślubu nie wzielismy, mielosmy trochę tragedii w zyciu. Ja stracilem rodzicow, moj brat popelnil samobójstwo, moja narzeczona straciła mamę, po drodze byly finansowe problemy. Jak sie pojawiły dzieci i otworzylem firme bylo super. Po paru latach gdy przestało iść stracilem pewnośx siebie i wydaje mi się, ze to spowodowało, że zaczęla mnie inaczej traktować. Czuję się czasami jak smieć. Powinienem się postawix i stanowczo powiedziex, ze nie pasuje mi to i jak ma tak byc to niech się wyprowadzi i zostawi mnie w spokoju ale boję się, ze ją stracę. Nie chcę też zeby dzieci nie miały obu rodziców przy sobie. Sam nie wiem co juz zrobic.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Co robić :(

Post autor: Ruta »

Gdy było mi ciężko, zwróciłam się o pomoc do Matki Bożej. Wolałam do Niej z rozpaczy. Mało tego wołałam na próbę i nawet bez przekonania, że to coś da. Nawet z terminem ważności wołania. Chyba 10 dni modlitwy sobie wyznaczyłam, jeśli dobrze pamiętam. I tą pomoc dostałam. Może spróbuj i ty? Ja zdecydowałam się wtedy na Nowennę Pompejańską.
Według swiadectw, które znam i mojego doświadczenia, nikt kto wzywa pomocy Maryi nie zostaje bez pomocy. Owocem często jest właśnie nawrócenie, rozwój relacji z Bogiem, z Maryją także, i ze Świętym Józefem też.
Moje doświadczenie uczy, że własnymi siłami to ja mogę narobić tylko dużo bałaganu i głupot. Pomoc w moim przypadku okazała się prowadzona kochającą ale wymagającą dłonią, choć także wyrozumiałą. Bardzo wyrozumiałą, bo ja bywam głupia i uparta. Tak w skrócie: po mojej stronie jest nawrócenie, sakramenty, praca nad sobą. A od najukochańszej wspaniałej Mamy mnóstwo wsparcia na każdym kolejnym kroku, plus ładne prezenty, czułe, pełne miłości. Piękna przygoda.
Mogłabym napisać: nawrócenie, stałe i konsekwentne, koniec z grzechami, spowiedź, powrót do stanu laski uświęcającej i praca nad tym by w nim pozostawać, praca nad pogłębianiem wiary. Wszystko to prawda, taką drogę przeszłam i taką nadal idę. Ale nie ma potrzeby nic takiego pisac. Maryja prowadziła mnie i prowadzi za rękę, z miłością. I tak prowadzi każdego, kto tylko poprosi.
Znam także świadectwa otrzymania podobnej pomocy w nawróceniu i wyjednaniu łask o Świętym Józefie. Więc jeśli wolisz relację ojcowską, a nie macierzyńską, będziesz się w takiej czuć lepiej, to można zacząć od rozmowy ze Świętym Józefem i przyjaźni z nim. Polecam Nowennę do Świętego Józefa, to modlitwa niezwykle skuteczna :)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Co robić :(

Post autor: Ruta »

Jacjac pisze: 12 cze 2021, 22:58 Jakos tak wyszło, ze tego ślubu nie wzielismy, mielosmy trochę tragedii w zyciu. Ja stracilem rodzicow, moj brat popelnil samobójstwo, moja narzeczona straciła mamę, po drodze byly finansowe problemy. Jak sie pojawiły dzieci i otworzylem firme bylo super. Po paru latach gdy przestało iść stracilem pewnośx siebie i wydaje mi się, ze to spowodowało, że zaczęla mnie inaczej traktować. Czuję się czasami jak smieć. Powinienem się postawix i stanowczo powiedziex, ze nie pasuje mi to i jak ma tak byc to niech się wyprowadzi i zostawi mnie w spokoju ale boję się, ze ją stracę. Nie chcę też zeby dzieci nie miały obu rodziców przy sobie. Sam nie wiem co juz zrobic.
Jacjac, gdy pisałam swój post, nie czytałam jeszcze twojego, chyba jeszcze nie był opublikowany. Bardzo trudna jest twoja historia i trudne są twoje przejścia, stracić tyle bliskich osób, teraz kryzys w małżeństwie. Tym bardziej pomyśl o nawiązaniu relacji z Józefem, z Maryją. Ja wiem, że może to brzmieć dziwnie - nawiązywanie relacji z kimś kogo nie widzę, nie czuję, nie mogę napić się z tą osobą kawy, ani zjeść kolacji ale to naprawdę możliwe.

Moi rodzice żyją, ale mam z nimi bardzo trudne relacje. Jak wiele osób, miałam rodziców bardzo trudnych, raniących, zaniedbujących. Nie mam w nich oparcia, choć czasem coś tam się zdarzy. Ale koszty relacji z nimi emocjonalne ponoszę przy każdej próbie naprawy relacji, ułożenia ich jakoś, poskładania. I tak trochę dokonałam kiedyś samoadopcji do Świętej Rodziny, bo chciałam swojej rodziny. Ale nie umiałam jeszcze przez długie lata mieć idywidualnej relacji - tylko taką "ogólnorodzinną". I naprawdę miałam od Świętej Rodziny pomoc i opiekę. Wiele razy jej doświadczyłam.

W kryzysie - jak dziecko, zawołałam do Mamy. Teraz mam Mamę, Tatę i jeszcze brata :) Wiem, że to brzmi dziwnie, ale w relacji z Nimi nie trzeba nawet jakoś mocno pracowac nad nawróceniem - to się dzieje samo, krok po kroku, krok po kroku. Powoli. Z miejscem na nasze błędy, pogubienie, niepewności. A to najpewniejsza droga, by to nasze życie poukładać, uporządkować. By dojść do radości, do szczęścia, do spokoju.

Doświadczenie wspólnoty mówi, że w kryzysie małżeńskim lepiej zajmowac się sobą, nie żoną. U was nie ma relacji sakramentalnej. Ale zawsze możesz o to, by wasza relacja przerodziła się w małżeństwo sakramentalne prosić w modlitwie. Ksiądz Dziewiecki mówił, że jeśli mężczyzna i kobieta zawarli nieważnie związek małżeński, i mają dzieci, to rozwiązaniem nie jest rozstanie, ale wspólne dorośnięcie do relacji sakramentalnej. Myślę, że podobnie można podejść do sytuacji gdy mężczna i kobieta takiej nie zawiązali.

A że pracować możemy tylko nad sobą - no to pracuj nad swoim dorastaniem. Zapoznaj się z Listą Zerty - pomaga nie poranić siebie i drugiej osoby w kryzysie w relacji, stwaiać jasne granice i pracować nad sobą. Skupić się na sobie i dzieciach i trochę żonę (czy w waszym przypadku, mamę twoich dzieci) uwolnić. Słuchałeś jakiś konferencji, dotyczących ojcostwa, bycia ojcem rodziny, mężem?
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Co robić :(

Post autor: s zona »

Ruta pisze: 14 cze 2021, 16:40

...A że pracować możemy tylko nad sobą - no to pracuj nad swoim dorastaniem. Zapoznaj się z Listą Zerty - pomaga nie poranić siebie i drugiej osoby w kryzysie w relacji, stwaiać jasne granice i pracować nad sobą. Skupić się na sobie i dzieciach i trochę żonę (czy w waszym przypadku, mamę twoich dzieci) uwolnić. Słuchałeś jakiś konferencji, dotyczących ojcostwa, bycia ojcem rodziny, mężem?
Wpisujac sie slowa Ruty polecam:
Mezczyzna 2:0 Rzecz o męskości i ojcostwie
https://www.youtube.com/watch?v=U76C3e7Pod8

Mnie rowniez, jako kobiecie, zonie, matce otworzylo czy . I bardzo pomogla na wielu plaszczyznach .... min, zeby nie zawlaszczyc dzieci dla siebie a oddac je pod opieke meza, na ile to sie da ...
To Ojciec " nadaje synowi Imie ... nie matka, nawet ta najbardziej starajaca sie ...
Polecam dla Obojga ...
7 autorytetow, ponad 5 godz sluchania i tylko 30 zl ...
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co robić :(

Post autor: Caliope »

Myślę, że dobre będzie też pójście na terapię, podbudowanie samooceny, zajrzenie w głąb siebie by coś zmienić w tej relacji. Samemu się nie da, pewnie wcześniejsza zdrada bardzo na Ciebie wpłynęła, a więc zajmij się teraz sobą z Bogiem u boku.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Co robić :(

Post autor: s zona »

Caliope pisze: 15 cze 2021, 0:17 Myślę, że dobre będzie też pójście na terapię, podbudowanie samooceny, zajrzenie w głąb siebie by coś zmienić w tej relacji. Samemu się nie da, pewnie wcześniejsza zdrada bardzo na Ciebie wpłynęła, a więc zajmij się teraz sobą z Bogiem u boku.
Wpisujac sie w te slowa dorzuce,ze mne bardzo pomogly /pomagaja 12 Krokow . Polecam ...
ODPOWIEDZ