Wołanie o pomoc!

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak »

Dlatego że nienwierzy w moją przemianę, dlatego że uważa że robię to złośliwie że dalej chcę być panem sytuacji. Boli ja to że sam nie połapałem się że trzeba naprawić związek i dopiero zacząłem działać jak wyprowadziła się z sypialni, przestała gotować itd. Twierdzi że dopiero zaczynam działać jak czegoś mi brakuje. Druga sprawa jest taka że wierzę w Boga i wierzę też w Szatana to on prowadzi ją do złego. Wczoraj mieliśmy takie spotkanie w domu bo rodzice moi przyjechali na jej urodziny. Zacząłem rozmawiać że potrzebujemy pomocy bo to robi się chore że istnieje taka wspólnota jak sychar która pomaga wyjść z każdego kryzysu. Powiedziała że na nic takoego nie pójdzie żadna wspólnota katolicka nie będzie jej mowiła co ma robić. Ona jest panem swojego losu to ją Bóg będzie sądził nie my to Bóg jej dał wolną wolę. Jak mój ojciec mówł jej o Bogu o zbawieniu o nierozerwalności małżeństwa to powiedziała że nikt jej nie zna nie wie co ona przeżywa jak się czuje i nikt życia za nią nie przeżyje. Ale doszśliśmy do pewnego porozumienia po długich rozmowach i ciężkiej wymianie zdań. Zgodziła się iść do psychologa rodzinnego do poradni rodzinnej. Szczerze wydaje mi się że to nic nie da. Sama mówi że idzie tam byśmy dali jej spokój by to odbębnić. Z takom nastawieniem nie można nic naprawić. Nie znam się na tych psychologach rodzinnych nie wiem czy są jeszcze jacyś którzy za cel stawiają sobie naprawę związku i świętość małżeństwa. Ten u którego byłem wcześniej calkowicie był oderwany od moich zasad. Masz prawo do szczęścia mówił, dzieci żyją swoim życiem, gdy nie da się tego naprawić trzeba życ osobno. To w sumie najlepiej się poddać i się rozstać z takim podejściem. Wiem że może mi ła łatwo mówić bo jestem facetem i inaczej rozumuję i w sumiw tak do końca nie wiem co moja żona przeżywa w sercu ale kocham ja z calego serca chcę się dla niej zmieniać i żyć szczęśliwie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Caliope »

Zwalasz teraz całą winę na żonę, że w nią wstąpił szatan, a przez tyle lat nie było go w tobie? kryzys jest po równo, dla Ciebie byś rozumiał co zrobiłeś, a dla żony czego nie zrobiła by żyć z Tobą inaczej. Szatan wstąpił w was oboje i teraz oboje potrzebujecie wyjść z tego. Zajmij się sobą teraz, idź do psychologa, poczytaj lektury, a żonę zostaw. Choć trochę jej zazdroszczę, bo mój mąż od półtora roku jest zimnym lodem.
Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak »

To moja bezradność. Szatan kusi nas caly czas zgadzam się. A wina w 99% jest moja. To ja ją źle traktowałem, nie dbałem o małżeństwo, rządziłem, ustawiałem po kontach, traktowałem przedmiotowo. Nie wiem czy ten psycholog to dobry wybór. Żona chce iść ze mną ale to tak raczej na "odczep się" by odbębnić i mieć za sobą powiedzieć byłam nie dało się.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Caliope »

Ślązak pisze: 17 maja 2021, 13:58 To moja bezradność. Szatan kusi nas caly czas zgadzam się. A wina w 99% jest moja. To ja ją źle traktowałem, nie dbałem o małżeństwo, rządziłem, ustawiałem po kontach, traktowałem przedmiotowo. Nie wiem czy ten psycholog to dobry wybór. Żona chce iść ze mną ale to tak raczej na "odczep się" by odbębnić i mieć za sobą powiedzieć byłam nie dało się.
Wina jest po połowie, żona mogła coś z tym zrobić by było inaczej i nie czekać. Ja sobie radzę z mężem tak bardzo podobnym do Ciebie, że jestem zdziwiona, a to ciężka praca odzyskać pewność siebie w relacji z panem i władcą, ale się da. Na terapię najpierw idzie się samemu, przerobisz siebie, to wtedy idziesz przerabiać małżeństwo. To nic nie da jak pójdziecie teraz razem, bo za dużo złego się stało.
Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak »

Zgadzam się gdzieś we mnie jest dalej ta chęć władania pokazania kto tu rządzi ale z drugiej strony jest silniejsza potrzeba pojednania się i czynienia dobra. Granica została przekroczona teraz czekam na małą iskierkę. Czekam na mały nawet najmniejszy znak ze strony żony. Wierzę że się uda z całych sił. Gdzieś w głowie mam obrazy że razem z dziećmi idziemy na spacer, jemy wspólne śniadanie, bawimy się. Cos czego kiedyś nie doceniałem jest dla mnie teraz największym pragnieniem. Chcę dotknąc jej powiedzieć kocham Cię pocałowac, wtulić się, śmiać się z byle głupot jak to robiliśmy kiedyś.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Nirwanna »

Ślązak pisze: 10 maja 2021, 19:37 Mam pytanie jeszcze jak to wygląda w sądzie czy mam jakąś szansę że to nie skończy się na pierwszej rozprawie. Że jeżeli powiem że nigdy u nas nie było przemocy, wulgaryzmów że dzieci miały wszystko i przeżywamy chwilowy kryzys że rodzina kompletna jest najważniejsza dla dobra dziecka to sąd przydzieli jakiegoś mediatora a ja zyskam na czasie by walczyć o moją ukochaną o nas.
Zacznę może od tej Twojej wypowiedzi. Elena już odpisała, że w Waszej sytuacji na pierwszej rozprawie się nie skończy. Natomiast ja chcę zwrócić Ci uwagę na to, co wyboldowane. I zderz to z tym, co opisałeś w swoim pierwszym poście. Wzmiankujesz tam o wulgaryźmie względem dziecka (okrutnie raniące, i dziecko i rodzica,matkę), a sytuacje które opisujesz względem żony, mają znamiona przemocy psychicznej, emocjonalnej. Zatem jeśli coś takiego powiesz w sądzie, to żona albo zabije Cię śmiechem, albo udowodni, że było ciut inaczej. Tak czy inaczej - będziesz miał pozamiatane.

Następnie:
Nirwanna pisze: 17 maja 2021, 6:23
Ślązak pisze: 17 maja 2021, 5:48 ... żonka nie znosi jak mówię że będę się za nią modlił albo wspominam o innych sprawach związanych z Bogiem
Yhm... a masz pomysł, jak żona to odbiera? Dlaczego tego nie znosi?
Ślązak pisze: 17 maja 2021, 12:01 Dlatego że nienwierzy w moją przemianę, dlatego że uważa że robię to złośliwie że dalej chcę być panem sytuacji.
Dokładnie tak.
trafiłem na Jacka Pulikowskiego. Zaczęliśmy mailować, opisałem mój problem moją sytuację a Pan Jacek udzielił wiele rad w tym tej najważniejszej zmieniać siebie na bliższego Bogu. Nic nie tłumaczyć żonie tylko być lepszym człowiekiem
... żonka nie znosi jak mówię że będę się za nią modlił albo wspominam o innych sprawach związanych z Bogiem
Jak mój ojciec mówł jej o Bogu o zbawieniu o nierozerwalności małżeństwa to powiedziała że nikt jej nie zna nie wie co ona przeżywa jak się czuje i nikt życia za nią nie przeżyje.
Pan Pulikowski mądre rady daje, a Ty i tak swoje. Podjąłeś decyzję, że sam nie będziesz żony naciskał, ale używasz do tego Pana Boga i rodziny na dokładkę. Co do istoty to jest to samo, eskalujesz ucieczkę i agresję żony, tylko tym razem "cudzymi rękami".
Do pana Pulikowskiego dorzucę mądry cytat św. proboszcza z Ars - Jana Marii Vianneya "Nie mów ludziom o Bogu, tylko żyj tak, by o Boga pytać zaczęli". W przeciwnym wypadku żona będzie miała dodatkowy argument dla sądu - o przemoc religijną.
Podobnie - rzecz okrutnie raniąca, bo dotyka jednej z najbardziej intymnych sfer człowieka.
Gdy mnie w wieku młodonastoletnim pewna osoba z rodziny przez kilka lat tak traktowała, to uzyskaniu podstawowej dozy samodzielności miałam z Kościołem i z kościołem przez ponad 20 lat mocno nie po drodze. Nie jestem z tego dumna, ale po ludzku - tak bywa, to dość częsty schemat, znany mi osobiście. Zatem - jeśli chcesz odtrącić żonę od Boga, to jest to dość szybka droga.

Następnie:
Ślązak pisze: 17 maja 2021, 13:58 Nie wiem czy ten psycholog to dobry wybór. Żona chce iść ze mną ale to tak raczej na "odczep się" by odbębnić i mieć za sobą powiedzieć byłam nie dało się.
Ślązak pisze: 17 maja 2021, 12:01 Zgodziła się iść do psychologa rodzinnego do poradni rodzinnej. Szczerze wydaje mi się że to nic nie da. Sama mówi że idzie tam byśmy dali jej spokój by to odbębnić. Z takom nastawieniem nie można nic naprawić. Nie znam się na tych psychologach rodzinnych nie wiem czy są jeszcze jacyś którzy za cel stawiają sobie naprawę związku i świętość małżeństwa. Ten u którego byłem wcześniej calkowicie był oderwany od moich zasad. Masz prawo do szczęścia mówił, dzieci żyją swoim życiem, gdy nie da się tego naprawić trzeba życ osobno. To w sumie najlepiej się poddać i się rozstać z takim podejściem.
Masz doświadczenie jednego psychologa, z rozciągasz je na wszystkich. Żona zgodziła się pójść do psychologa, ale Ty malkontencisz, że to nic nie da. Znasz powiedzenie o samospełniającej się przepowiedni?


Wreszcie: Twoja żona jest wycofana emocjonalnie, Ty pokazałeś że działasz na zafiksowaniu funkcjonalnym. Więcej o tym tu: viewtopic.php?p=164117#p163850 i tu: viewtopic.php?t=898&start=30#p38313

Oznacza to, że żona Ci nie wierzy (sam to napisałeś) i jeszcze baaaardzo długo nie uwierzy. Potrzebujesz zatem nastawić się na ultramaraton, pokazać jej że dopiero zaczynasz zmieniać się na lepsze (bo mimo decyzji o rezygnacji z zachowań przemocowych masz wciąż sporo starego myślenia), zacząć od siebie i nie oczekiwać u żony szybkich efektów, małżeństwo zawierzyć Bogu, modlić się w cichości swej izdebki samemu, ew. z dziećmi, nie epatujac tym widokiem żony, i zająć się sobą. Caliope napisała o terapii dla Ciebie. Sądzę, że to bardzo dobry pomysł.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Pavel »

Twierdzi że dopiero zaczynam działać jak czegoś mi brakuje
Bo tak w istocie to wygląda.
To zresztą dość typowe u mężczyzn - póki coś względnie działa, nie ma potrzeby naprawiać. Tak było i u mnie.
Nieco szkoda, bo zazwyczaj budzimy się jak do ogarnięcia jest spory bałagan.
Wiem że może mi ła łatwo mówić bo jestem facetem i inaczej rozumuję i w sumiw tak do końca nie wiem co moja żona przeżywa w sercu ale kocham ja z calego serca chcę się dla niej zmieniać i żyć szczęśliwie.
Sposoby okazywania jej miłości do czasu wybuchu widocznego dla ciebie kryzysu nieco przeczą tej twojej miłości z całego serca.
Warto się temu dokładnie przyjrzeć.
Druga rzecz - jak słusznie napisała Nirwanna, podpierając się religią w obliczu tego co nawywijałeś robisz w oczach żony „czarny PR” Bogu, Kościołowi. Zacznij funkcjonować tak, aby żona sama taką refleksję trafiła - że twoja zmiana jest prawdziwa, stała i niczego jej na siłę nie wciskasz.
Nawet bowiem najlepsze książki, konferencje, mądrości można w taki sposób drugiej stronie obrzydzić zanim się z nimi zapozna.
Ja to niestety żonie zrobiłem.
Trzecia sprawa - nie zmieniaj się dla żony, a dla siebie, dla Boga.
By stawać się najlepszą wersją siebie, żyć inaczej.
Motywacja osobą żony może bowiem z niemałym prawdopodobieństwem zaskutkować utratą motywacji, gdy twoje starania nie dość, że będą niedoceniane, niezauważane, albo traktowane z wrogością czy pogardą.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak »

Dziękuję serdecznie za pomoc. Takich rad mi właśnie mi potrzeba. Widzę jaka dluga droga mnie czeka. Motywację mam sporą niestety nigdy nie należałem do cierpliwych a tu potrzeba czasu i jeszcze raz czasu.
Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak »

Mam jeszcze jedno pytanie. Żona nalega na to bym się wyprowadził. Czy powinienem to zrobić dla niej? Z jednej strony wiem że to może jej pomóc. Tu argument na tak jest taki że w końcu zrobię coś o co prosi i pewnie w jakiś sposób to by jej pomogło. Na nie jest to że nie wiem jak dzieci na to zareagują i jak to na nie wpłynie. Jak by nie było tata zawsze w domu był. Nie wiem też czy nie wykorzysta tego w sądzie i nie powie że się wyprowadziłem zostawiając dzieci.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Nirwanna »

Twoje wątpliwości odnośnie wyprowadzki są bardzo zasadnie. Doświadczenie sycharków pokazuje, że zwłaszcza ostatni argument w sądzie pojawia się często, zaś doświadczenie eurosierot pokazuje, jak wyprowadzka na dłużej wpływa na dzieci. Zjawisko jest już solidnie przebadane naukowo i na rozwój dzieci budująco raczej nie oddziaływuje. Tym bardziej tak się dzieje, gdy wyprowadzka wiąże się z kryzysem małżeńskim.
Jakie widzisz argumenty, że Twoja wyprowadzka może żonie pomóc? W czym i jak?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Pavel »

Ślązak pisze: 18 maja 2021, 3:42 Mam jeszcze jedno pytanie. Żona nalega na to bym się wyprowadził. Czy powinienem to zrobić dla niej? Z jednej strony wiem że to może jej pomóc. Tu argument na tak jest taki że w końcu zrobię coś o co prosi i pewnie w jakiś sposób to by jej pomogło. Na nie jest to że nie wiem jak dzieci na to zareagują i jak to na nie wpłynie. Jak by nie było tata zawsze w domu był. Nie wiem też czy nie wykorzysta tego w sądzie i nie powie że się wyprowadziłem zostawiając dzieci.
Wyprowadzkę stanowczo odradzam. To zazwyczaj bilet w jedną stronę, w dodatku może to zostać wykorzystane przeciwko tobie.
Co natomiast polecam - dać żonie spokój.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Caliope »

Odradzam wyprowadzkę, mój mąż też chciał, ale ja się nie zgodziłam i na szczęście nie było pieniędzy. Czułam, że jak mąż się wyprowadzi, to już nie będzie powrotu, ruszy machina rozwodowa, podział majątku, całkowity rozpad pożycia. Tak jak pisze Pavel daj żonie spokój, zajmij się sobą, niech ona podejmuje decyzję, bo dalej jest jak ty chcesz.
Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak »

Troche to wszystko frustrujące. Żona do tego stopnia mnie znienawidzila ze gdy mijamy sie na korytarzach domu czy też pokojach odwraca wzrok. Nie znosi po prostu nawet mojej obecności. Gdy wchodzę do pokoju w którym bawi się z dziećmi to ona wychodzi i zazwyczaj takie wyjście kończy sie trzaskiem drzwi albo innym oscentacyjnym gestem. Tak
Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak »

Pomóc jej może tak że coś będzie po jej myśli. Coś czego ona chce zostanie spełnione. W ważnej dla niej sprawie poddam się jej woli. Szkoda tylko że to najważniejsza sprawa dla mnie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Caliope »

Ślązak pisze: 18 maja 2021, 12:06 Pomóc jej może tak że coś będzie po jej myśli. Coś czego ona chce zostanie spełnione. W ważnej dla niej sprawie poddam się jej woli. Szkoda tylko że to najważniejsza sprawa dla mnie.
Możesz pomóc, ale jeśli chodzi o dzieci, nie żonę .
Wiem co to znaczy taki chłód, spuszczanie wzroku, okropne uczucie odrzucenia. Ale trzeba wziąć na klatę i tyle.
ODPOWIEDZ