Wołanie o pomoc!

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Caliope »

Pavel pisze: 04 cze 2021, 16:10
Caliope pisze: 30 maja 2021, 12:29
Bławatek pisze: 29 maja 2021, 19:51 Raczej moda. W biurze mam wiele koleżanek w różnym wieku z tatuażem (nawet takie bliżej 40ki) - niektóre robią sobie delikatny w miejscu mało eksponowanym, inne duże i w miejscach widocznych. Panowie to raczej idą na wielkość np. cała ręką lub łydka.

Pewnie koleżanki żony mają.

Mi się osobiście tatuaże nie podobają. Wywalić tyle pieniędzy i przy tym cierpieć - nie dziękuję.
Nie ma mody na tatuaże, one były i są od zawsze, ale nie wszyscy ludzie je lubią. Mój mąż nie lubi, ale w sytuacji w jakiej jestem nie mam ochoty pod niego żyć i sobie zrobię jak mam taką potrzebę. To samo z innymi rzeczami które dla niego blokowałam.
Jest ewidentna moda na tatuaże ;)
Przestały/przestają nawet być publicznie piętnowane (przynajmniej generalnie). I dobrze wg mnie, bo ocenianie człowieka przez pryzmat tatuażu (chyba, że jest wyjątkowo nieprzemyślany lub tragicznie wykonany) nie jest wg mnie dobre.

Ja fanem nie jestem, jeśli mi się jakiś obrazek spodoba mogę sobie wydrukować i wstawić w ramkę.
Akceptuję swoje ciało i podoba mi się bez tatuaży (chociaż gdy byłem młodszy podobało mi się jeszcze bardziej 😂).
Ale tak mam ja, nie boli mnie to, że inni ludzie mają inaczej. Ich ciała i ich sprawa. Moralnie to obojętne, chyba że o czymś nie wiem ;)

Natomiast moja żona w kryzysie wyrzucała mi, że zawsze (cokolwiek to miało znaczyć) chciała mieć tatuaż a nie zrobiła przeze mnie (bo ja nie jestem fanem i mówiła, że obawiała się mojej reakcji, ale bez podstaw bo o ile zachęcałbym ją do przemyślenia tematu, o tyle w żaden sposób nie próbowałbym jej od tego odwodzić).
O dziwo, od jej powrotu zaraz minie 5 lat a tatuażu wciąż nie ma. Chyba zapomniała o nim 😂
Bo przecież wie, że cokolwiek zrobi (W takich obszarach przynajmniej), ja to przyjmę z totalnym spokojem.
Zgadzam się więc, że na bank może to być przejaw buntu, ale nie uważam by to co Napisała Caliope - jakieś niespełnione pragnienie, było niezasadne ;)
Moda pewnie też.

Tak czy owak to temat poboczny wg mnie, jedyne istotne pytanie które warto sobie zadać (gdy się tatuaż chce), to jaka jest tego intencja. Prawdziwa intencja. Jakie potrzeby ma zaspokoić.
Jakie deficyty zakryć (o ile w ogóle Prawdziwa intencja ma jakiekolwiek zakryć ;) )
Bo te mogą być niezbyt dobre, mądre i zdrowe.
Niektórych niezaspokojonych potrzeb Które zrobienie tatuażu ma zaspokoić nie da się nakarmić w taki sposób.
A jeśli w procesie badania intencji nic niezdrowego się nie ukaże, to czemu nie Jeśli ktoś chce ;)
Kwestia estetyki i gustu. Każdy ma swoje :)
Ja mam bliznę, którą chcę przykryć, dla mnie to kwestia estetyki, nie mody, bo na nią nie patrzę. Dla mnie to coś jak dodatkowa biżuteria. Może to być też na złość w wypadku żony Ślązaka, nie mogłam, bo tobie się nie podobało, to sobie zrobię.
Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak »

Wydaje mi się że to jednak forma buntu i sprzeciwu. Nie mam dobrego zdania o tatuowaniu ciała i nie chciałem żonie na to pozwolić dlatego dokonała wyboru. Pewnie to wszystko jakaś forma ucieczki i buntu na takiej zasadzie że teraz robię to czego kiedyś nie mogłam bo mi zabraniałeś. Teraz Ci pokażę że mogę że jestem wolna i jestem panią swego ciała. Rozumiem to tylko mam nadzieję że będzie to miało jakieś granice. Na tatuaż żony nic nie powiedziałem i nie krytykowałem. Wydaję mi się że była zdziwiona moją postawą spodziewała się chyba innej reakcji.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Caliope »

Ślązak pisze: 10 cze 2021, 19:42 Wydaje mi się że to jednak forma buntu i sprzeciwu. Nie mam dobrego zdania o tatuowaniu ciała i nie chciałem żonie na to pozwolić dlatego dokonała wyboru. Pewnie to wszystko jakaś forma ucieczki i buntu na takiej zasadzie że teraz robię to czego kiedyś nie mogłam bo mi zabraniałeś. Teraz Ci pokażę że mogę że jestem wolna i jestem panią swego ciała. Rozumiem to tylko mam nadzieję że będzie to miało jakieś granice. Na tatuaż żony nic nie powiedziałem i nie krytykowałem. Wydaję mi się że była zdziwiona moją postawą spodziewała się chyba innej reakcji.
I to jest zła postawa, nie chciałeś pozwolić żonie, a nie jest twoim dzieckiem tylko dorosłą osobą i nie jest niczyją własnością. Mój mąż też tak robił, ja się godziłam i na koniec kopnął mnie w cztery litery, teraz nie zamierzam nigdy żyć pod kogoś i spełniać jego oczekiwań.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: lustro »

Ślązak

Samo czytanie Ciebie jest mocno irytujące.
Domyślam się, że nie widzisz mechanizmów twojego działania. Pewnie emocje zagłuszają wszystko.
Tym niemniej, pacyfikowales żonę latami i robisz to nadal.
Teraz po prostu zmieniłeś argumenty i narzędzia, ale poza tym nic. Nadal forsujesz żeby było tak, jak Ty uważasz za słuszne.
Po tylu latach pacyfikowania żony swoim ego, ona ma pełne prawo być nadrwrazliwa na tym punkcie.
Chcesz zrujnowac resztki waszego małżeństwa, to nadal zmuszaj ją na wszelkie możliwe sposoby, żeby ustępowała twoim widzi mi się; psycholog, Bóg, Kościół... I do tego wciągasz w to rodzinę.
Wywierasz naciski.

Odpuść żonę. Powierz ją Bogu i Matce Bozej.
Natychmiast przestan wchodzić w jej głowę i analizować jej zachowania. W brew pozorom, to nie twoja sprawa.
ZAJMIJ SIĘ SOBĄ
Masz masę spraw własnych do naprawy.
Poszukaj dla siebie dobrego terapeutę. I zabierz się uczciwie do pracy nad sobą.
To jest jedyne, co naprawde teraz możesz zrobić. Moim zdaniem.

Ja też mijajac męża na schodach szlam dosłownie po ścianie.
Nie życzyłam sobie żadnych kontaktow, spojrzenia, dotyku, słów...
Molestowanie mnie jego nagłą religijnością było wstrętne dla mnie i zakłamane.
Pacyfikowanie mnie rodziną i zbiorowe wymuszanie na mnie czegoś, pamiętam mu/im do dziś, jako niegodne i obrzydliwe.
A w zmiany męża uwierzyłam, i to z duzym marginesem wątpliwości, po 6-7 latach.
W słowne deklaracje nie wierzę dziś. Wierzę w to, co widzę i co doswiadczam. To jest dla mnie miernik.
Nauczyłam się wiele i zmieniłam bardzo, ale zrobiłam to w swoim tempie i sama.
Sugeruje, żebyś dał taką wolność żonie.

Co do wyprowadzki - n i e.
Masz chyba skłonność do skrajności. Temu może też warto się przyjrzeć?
Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak »

lustro pisze: 12 cze 2021, 12:31 Ślązak

Samo czytanie Ciebie jest mocno irytujące.
Domyślam się, że nie widzisz mechanizmów twojego działania. Pewnie emocje zagłuszają wszystko.
Tym niemniej, pacyfikowales żonę latami i robisz to nadal.
Teraz po prostu zmieniłeś argumenty i narzędzia, ale poza tym nic. Nadal forsujesz żeby było tak, jak Ty uważasz za słuszne.
Po tylu latach pacyfikowania żony swoim ego, ona ma pełne prawo być nadrwrazliwa na tym punkcie.
Chcesz zrujnowac resztki waszego małżeństwa, to nadal zmuszaj ją na wszelkie możliwe sposoby, żeby ustępowała twoim widzi mi się; psycholog, Bóg, Kościół... I do tego wciągasz w to rodzinę.
Wywierasz naciski.

Odpuść żonę. Powierz ją Bogu i Matce Bozej.
Natychmiast przestan wchodzić w jej głowę i analizować jej zachowania. W brew pozorom, to nie twoja sprawa.
ZAJMIJ SIĘ SOBĄ
Masz masę spraw własnych do naprawy.
Poszukaj dla siebie dobrego terapeutę. I zabierz się uczciwie do pracy nad sobą.
To jest jedyne, co naprawde teraz możesz zrobić. Moim zdaniem.

Ja też mijajac męża na schodach szlam dosłownie po ścianie.
Nie życzyłam sobie żadnych kontaktow, spojrzenia, dotyku, słów...
Molestowanie mnie jego nagłą religijnością było wstrętne dla mnie i zakłamane.
Pacyfikowanie mnie rodziną i zbiorowe wymuszanie na mnie czegoś, pamiętam mu/im do dziś, jako niegodne i obrzydliwe.
A w zmiany męża uwierzyłam, i to z duzym marginesem wątpliwości, po 6-7 latach.
W słowne deklaracje nie wierzę dziś. Wierzę w to, co widzę i co doswiadczam. To jest dla mnie miernik.
Nauczyłam się wiele i zmieniłam bardzo, ale zrobiłam to w swoim tempie i sama.
Sugeruje, żebyś dał taką wolność żonie.

Co do wyprowadzki - n i e.
Masz chyba skłonność do skrajności. Temu może też warto się przyjrzeć?
Dziękuję za odpowiedź. Doceniam wszystkie odpowiedzi nawet te z którymi nie do końca się zgadzam. Konstruktywna krytyka zmusza mnie do stawania się lepszym. Szczególnie zdanie drugiej kobiety jest bardzo ważne bo w małym stopniu naświetla mi to co może czuć moja żona.
ODPOWIEDZ