Wierzę że się uda!

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Jonasz

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: Jonasz »

Nirwanna pisze: 26 lip 2017, 6:51
swoja droga czy to nie szalone myśleć ze przeczytanie jakiejś książki odmieni małżeństwo w jakiś cudowny sposób?...
Ludki miłe, no litości ;-) nie jest tak, że przeczytana książka uratuje małżeństwo :-P
Natomiast owszem, bywa tak, że Pan Bóg na prośbę "Pomóż mi!" podsyła - dobrych ludzi i pomocne książki. Tylko, że te dwa czynniki mają być - tylko i aż - impulsem do zmian. Samo przeczytanie książki może spłynąć jak woda po kaczce. Przeczytanie z równoczesnym przyjmowaniem do siebie: tu zawaliłam, tu mam coś do naprawy, a tu są hektary do zaorania - staje się impulsem do zmian. I dopiero kiedy po przeczytaniu sukcesywnie wdrażam zmiany, mimo bólu i trudności, konsekwentnie - może zacząć się działanie Pana Boga w moim życiu, a w konsekwencji być może uratowanie małżeństwa.
No i coś co zadziałało w jednej sytuacji nie zadziała w drugiej, z pozoru identycznej. Bo inne "dane wejściowe". Nic na zasadzie Control+V (kopiuj/wklej)
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: udasiek »

Słuchajcie! Czytam tą "kochaj siebie" i jestem na prawdę pod wrażeniem!
Nirwanna pisze: 26 lip 2017, 6:51 Ludki miłe, no litości nie jest tak, że przeczytana książka uratuje małżeństwo
Natomiast owszem, bywa tak, że Pan Bóg na prośbę "Pomóż mi!" podsyła - dobrych ludzi i pomocne książki. Tylko, że te dwa czynniki mają być - tylko i aż - impulsem do zmian. Samo przeczytanie książki może spłynąć jak woda po kaczce. Przeczytanie z równoczesnym przyjmowaniem do siebie: tu zawaliłam, tu mam coś do naprawy, a tu są hektary do zaorania - staje się impulsem do zmian. I dopiero kiedy po przeczytaniu sukcesywnie wdrażam zmiany, mimo bólu i trudności, konsekwentnie - może zacząć się działanie Pana Boga w moim życiu, a w konsekwencji być może uratowanie małżeństwa.
Wiem, oczywiście wiem że samo przeczytanie nic nie pomoże :) ale przeraża mnie to że nie wiem od czego zacząć, jak ugryźć te zmiany w sobie ("tu zawaliłam, tu mam coś do naprawy, a tu są hektary do zaorania" :oops: )... muszę przyjąć że na razie...czytam i uświadamiam sobie chyba.
Jestem na tłumaczeniu zasady polaryzacji. Ależ prawda to głęboka. Tylko jak się wyrwać z tego działania w schematach???
Prawda między oczy mnie również uderzyła w tych słowach o kryzysie - TYLKO jego przebrnięcie pozwoli wznieść się na wyższe poziomy siebie (i miłości), tudzież zejście niżej, na 10 metr studni...
Lecę czytać i zająć się trochę domem.
Dam znać wieczorem w odpowiedzi Tobie Niezapominajko bo myślałam że odpowiedz na Twoje pytanie jest prosta ale po stanięciu twarzą w twarz ze sobą... już sama nie wiem czego oczekuję...
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: udasiek »

Niezapominajka pisze: 26 lip 2017, 8:13 Udasiek a jakbyś tak miała siebie zapytać czego oczekujesz?
no więc nie wiem, myślałam że rozmowy, własnie deklaracji że chce być ze mną bo wierzy że uda nam się głębiej przeżyć ten kryzys, powyjaśniamy sobie, pogadamy o tym co było nie tak że doprowadziło do tej sytuacji (i nie będzie to tylko "bo ty mówiłaś że mnie nie chcesz" bo chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę że te moje słowa raniące :oops: nie wypływały z niczego), że sięgniemy gdzieś głębiej i razem będziemy szukać odpowiedzi, że uzyskam wyjaśnienie dlaczego wrócił (o tym rozmawialiśmy ale (właśnie TU mój błąd oczekiwań) to wydaje mi się niewystarczające w odniesieniu do tego co pisał jej i to całkiem niedawno - tzn że ją kocha). Czy to może tak nagle człowiekowi "przejść"? bo ja się boję że to jakieś "odwlekanie" rozstania z jakichś powodów... może żebym sama zrozumiała że "nie pasujemy do siebie" i "na czym innym nam zależy" i "nie zmienimy się" i ja sama wysiądę psychicznie i to powiem - że koniec. Wtedy nic nie byłoby z jego (ani z jej) winy. Ale czy byłby zdolny do tego? Powiedziałabym że nie ale teraz już nie wiem czy go znam...
Chyba po prostu boję się zaryzykować całą sobą, nie puszcza mnie podejrzliwość że to jakaś gra. I chciałabym żeby mi pomógł się tej podejrzliwości wyzbyć. No przecież inaczej podchodzi się do powrotu jak się słyszy "tak chcę być z tobą" i widzi się starania, niż do powrotu typu "nie dramatyzuj, nic się nie stało, nie wiem czy cię kocham ale jestem to widocznie chcę" "zobaczymy".
Tym bardziej że te rozmowy (tzn jedna) nie płyną z jego serca, one są przeze mnie wymuszane. Może to normalne dla mężczyzn nie wiem...
Zapewnień o miłości - no pewnie że bym chciała ale widzę że do tego jeszcze kawał czasu o ile w ogóle kiedyś... tych oczekiwań MUSZĘ się wyzbyć bo one zabijają. Oczekiwania smsów, telefonów, zaciekawienia co u mnie. Tego na razie nie dostanę...
A boję się go "ciągnąć" na takie rozmowy o tym co czuję, co on czuje. Bo mam wrażenie że zamiast szczerych odpowiedzi dostaję jakieś uniki, odbijanie piłeczki, zwodzenie, tak żeby nie odpowiedzieć a jednak żebym się odczepiła. Boję się że się usztywni do końca i ucieknie... chore...
Muszę porozmawiać, tego chyba nie unikniemy bo boję się niekontrolowanego wypływu uczuć, tylko nie wiem jaką formę przyjąć.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: Pavel »

udasiek pisze: 26 lip 2017, 0:27 swoja droga czy to nie szalone myśleć ze przeczytanie jakiejś książki odmieni małżeństwo w jakiś cudowny sposób?
Patrząc w taki sposób...szalone :)
Pamiętam, że wielokrotnie w życiu słyszałem, że "książki książkami, a życie życiem". Tak jak "książki nie nauczą nas jak żyć".

Jednocześnie, książki i konferencje zmieniły moje życie w cudowny sposób, nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.
A "nowy" ja - dzięki wiedzy zawartej w tych źródłach - miałem szansę odmienić małżeństwo.
Oczywiście potrzebna była do tego pokora, przyjęcie pewnych spraw i wprowadzenie książkowych rad w życie.
Do odmieniania małżeństwa potrzebna jest też jakakolwiek wola drugiej strony.

Swoją drogą ja tak pojmuję działanie Boga w moim życiu.
Nade wszystko prosiłem w modlitwach o siłę, cierpliwość i mądrość.
Dostałem wszystkiego na tyle aby z początku przetrwać, a póżniej z pokorą przyjąć treści niesione przez forum, książki i konferencje.
Aby zmieniać siebie bez oglądnia się na żonę.
Czyli - działanie Boga, który w sytuacji po ludzku beznadziejnej, pokazał, że niemożliwe nie istnieje.
Oczywiście bez mojej współpracy nie byłoby tego cudu, co jasno obrazuje pewien okres kryzysu, gdy wiedziałem lepiej, działałem po swojemu.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: udasiek »

Ponieważ jutro jadę do rodziny pomyślałam że muszę sobie przygotować jakiś plan działania, a potem ... wydało mi się to śmieszne. Bo wiecie? bardzo ważne jest dla mnie to małżeństwo, ale jak czytam te swoje smsy do niego - błagania, prośby, jęczenie, przeszywający mnie lęk że mnie nie zechce, nie kocha, to stwierdzam że zapomniałam o czymś ważnym - jak to ktoś tu napisał bycie żoną to tylko jedna z moich ról. Jeżeli nawet mąż mój zechce mnie oszukać, zmanipulować, złożyć papiery rozwodowe to przecież ja mam wszelkie "środki" obrony i to będzie też jego znaczna strata, strata rodziny. Jeżeli tego nie wie, nie rozumie to ja tu nic nie wskóram, szczególnie jak będę w ciągłym lęku i chęci przypodobania się. A przecież to jemu tak samo powinno zależeć! Jeżeli nie to ... trudno. Oczywiście zależy mi, jak szlag, będę robić wszystko żeby zrozumieć i nauczyć się funkcjonować inaczej. Ale przecież nie zmuszę nikogo... To on odszedł, ja nie będę nigdy nikim innym niż sobą, mogę się rzecz jasna starać i zmienić swoje złe zachowania, ale jeżeli mąż woli uciec przed rozwiązywaniem problemów to trochę jego decyzja, ja nie mogę się przez to katować i popadać w jakąś depresję (już powoli nie mogłam się z łóżka podnieść) bo trzeba zaufać Panu Bogu, złożyć wszystko z powrotem w Jego ręce. Głowę podnieść do góry, bo nie jestem może super wyjątkowa ale też jestem normalną porządną dziewczyną i dobrą mamą.
W "kochaj siebie" jest przykład wilka stepowego i rzepu, idealnie mówi to o nas - mąż się wycofuje, ja się przyklejam i na odwrót - i w takim tańcu, w takim zwarciu, w takiej walce cały czas. Nie chcę tak! Małżeństwo przecież to nie ciągła rozgrywka, to dobrowolny związek dorosłych ludzi, dających sobie prawa do bycia sobą. To więź, równowaga, obopólny szacunek i obopólna decyzja: tak jesteśmy razem i razem pracujemy żeby było dobrze. Wymaga to spojrzenia wprzód i zrozumienia że Pan Bóg mnie kocha i nie potrzebuję nikogo żeby "zapychał moje dziury", samoakceptacji i szacunku do siebie :)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: Nirwanna »

Udasiek :-D
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
SAMOA
Posty: 157
Rejestracja: 20 lut 2017, 9:43
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: SAMOA »

Genialne to co napisałaś
Dziś dotarła do mnie ta książka
W weekend będę ją rozważać
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: Niezapominajka »

Super Udasiek😃 to "odwisnienie" masz obryte teraz dawaj w praktyce. Zobaczysz cuda uczyni jak poznasz swoją wartość niezależnie od męża. Zamów też sobie "Kobiety które kochają za bardzo" i Toksyczna miłość - jeśli odnajdziesz tam siebie to będziesz wiedziała nad czym pracować.
Moja przeszłość obrazowałyby takie tytuły Jak zniszczyć udany związek, Harpia narcyz i kobieta-dziecko-jak sprawić by facet przestał cię kochać...itp
Przerabiam siebie, oj przerabiam...a Bóg daje mi takie sytuacje, takich ludzi co dzień, że niemozliwoscia jest aby to była kwestia przypadku. Wiem że On istnieje.
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: inga »

Bardzo piękny post Udasiek! To jest postawa pięknej i mądrej kobiety. Chylę czoła :)
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: udasiek »

Sluchajcie, piszę krótko bo jesteśmy na wakacjach i jest spoko , maz sie b stara, szczególnie po przeczytaniu swojego wątku i swoich oczekiwań widzę jak dużo dostaję odpowiedzi i sygnalow , moze nie zawsze wprost ale jednak, ze chce i ze jest, zostanie na dobre. wydaje mi się ze ja tez sie staram, odpuszczam, dużo analizuje swoich zlych zachowan pod względem z czego mogą wypływać (wpojone przekonania nie zawsze poprawne, nie zawsze obowiązujące w naszym malzenstwie), na prawdę staram sie. Ogólnie jest na prawdę fajnie. Jedno sie tylko nie zmieniło i widzę że dobija mnie to- maz dużo spędza na komputerze (rzeczy nie z pracy, rozrywka i zainteresowania). Czuje sie zapomniana , nie chodzi ze mną spac, brakuje mi tego- brakuje mi jego przytulenia, obecności, zasypiania razem. Boje się ze nie dam rady tego przejść. Moje wcześniejsze zle słowa z tego wlasnie wynikaly, tak bylo tez wczesniej. Poradźcie co zrobić. Mowilam mu o tym i prosilam- nie dziala. Do tego wracają do mnie wspomnienia chwil najgorszych gdy go nie bylo - boli, ale wiem ze to akurat moj problem z którym musze sobie poradzić. Choc nieraz sie boje ze nie dam rady.
margaritum
Posty: 66
Rejestracja: 03 lut 2017, 10:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: margaritum »

Udasiek, rozmawiać, ale nie żądać. Powierzyć Bogu ten konkretnie mały wycinek: że nie idzie z Tobą spać. Płakać do Boga, żalić się Bogu, a nie mężowi. Ale też nie zaciskać zęby, że wytrzymasz, tylko prosić Boga, by rozwiązał ten problem. Z otwartością, że albo zmieni się zachowanie męża, albo zmieni się Twoje postrzeganie tego elementu. Wiem, że to nie drobiazg. Ja bardzo długo nie mogłam sobie poradzić z tym, że mąż nie chce na razie nosić na ręku obrączki. To się wydaje małe, nieistotne, biorąc pod uwagę, jak wiele innych rzeczy się zmieniło, jak wiele miłości mi okazuje. Nie mogłam tego pojąć, postrzegałam jako totalne odrzucenie mnie, bolało mnie tak mocno, że nie byłam w stanie w ogóle wziąć pod uwagę, że ma jakiś powód, by tak się zachowywać i nie musi on wcale oznaczać tego, jak ja odczytuję ten komunikat. Mnie ogromnie pomagało robienie nowenny w konkretnej intencji, takiej małej, skupionej tylko na jedynym temacie. Wtedy przez 9 dni nie mówiłam o tym do męża, a wylewałam emocje przed Bogiem. Czyli nie tyle zmieniało się coś na zewnątrz, co ja się zmieniałam, moje patrzenie na dany temat, odklejałam się od swojego "ja chcę, żeby było właśnie tak"...
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: udasiek »

Dziekuje Margaritum - b konkretne postepowanie tak lubię i tak zrobię!
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: udasiek »

margaritum pisze: 16 sie 2017, 10:59 "ja chcę, żeby było właśnie tak"...
Ciągle mam z tym problem. Nie wiem już co robić. Widzę już co znaczy zafiksowanie się emocjonalne... Tak się zafiksowałam w swoim bólu, w swojej zazdrości że chodzę z nosem przy ziemi niemalże. Porównuję wciąż co mieli oni a czego nie mam i (nie oszukujmy się) nie będę miała z mężem ja, co miała ona a czego mi brakuje... Psuję wszystko, jak już jest fajnie, widzę że mąż zaczyna powolutku się otwierać na mnie to ja mu trach... robię taką jazdę że dziw że nie uciekł jeszcze. Jak to jest? To wynika może z jakichś moich wewnętrznych problemów... Na prawdę na dzień dzisiejszy muszę z jednej strony zmuszać się (fizycznie niemalże czuję przymus!) żeby nie powiedzieć - "mam dość, skończmy z tym, idź sobie do niej!!! ( :shock: )" a tym żeby go nie osaczać, nie kontrolować, nie uwieszać się tak potrzebuję jego obecności i bliskości...
Już na prawdę nie znam siebie, nie umiem nawet przewidzieć co powiem, tak słowa same się pchają. Mimo że postanawiam nie uwieszać się, mimo że moją decyzją jest być z mężem i wiem, wiedziałam z czym się muszę zmierzyć. A może nie wiedziałam, może rzeczywiście byłam na adrenalinie. Dopadają mnie wątpliwości, może lepiej było puścić to, puścić męża do jego szczęścia a teraz oboje tak tkwimy i chyba już nikt nie wie po co...

Musiałam się wygadać.

Niezapominajko proszę powiedz czy słuchanie wspólne Szustaka Wam wychodzi? Jak odbiera takie treści mąż?
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: udasiek »

Boli mnie też - dlaczego to JA mam chodzić na psychoterapię??? to nie ja zdradziłam!
Wiem wiem mam na prawdę problem ze sobą, ale mam ciągle poczucie że to głównie osoba zdradzająca powinna przepracować w sobie to dlaczego tak postąpiła... tak aby WIEDZIEĆ kiedy ma się zapalić czerwona lampka...
A mąż ciągle że to ja, że to przeze mnie... dobija mnie to!
margaritum
Posty: 66
Rejestracja: 03 lut 2017, 10:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: margaritum »

udasiek pisze: 20 wrz 2017, 13:43 dlaczego to JA mam chodzić na psychoterapię??? to nie ja zdradziłam!
Nie musisz, ale to Ty możesz coś zrobić. Możesz odpuścić, albo zmienić to, na co masz wpływ. Masz wpływ tylko na siebie. To nie jest konkurencja, kto dał więcej, kto zasłużył, komu się należy, a kto zawalił... Nie masz wyboru, które z Was będzie nad sobą pracować, by małżeństwo było lepsze, nie możesz podjąć takiej decyzji, ale masz wybór, czy Ty chcesz pracować, zrobić swoją część, dać swoje 100% :)

Przeczytaj sobie to:
http://www.domowezawirowania.pl/praca-nad-zwiazkiem/
ODPOWIEDZ