Strona 21 z 34

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 29 sty 2021, 9:47
autor: burza
Contresempre, ciężko cokolwiek powiedzieć bo to każdego z nas życie. Rejestrując się na tym forum ja, byłam i dalej jestem na życiowym zakręcie. Ze swojej perspektywy powiem że, trwam w przysiedze małżeńskiej. Choć będąc kiedyś, jeszcze panna nie znająca swojego męża, mówiłam tak ogólnie że, jeśli mąż by mnie zdradził kiedyś zostawiłabym go . No i właśnie byłam zdradzona, jestem w trakcie rozwodu a życie weryfikuje pewnie rzeczy no i trwam i modlę się aby to się odwróciło.Jak będzie tego nikt nie wie. A wracając do ciebie w kwestii dzieci rozumiem cię że, chcesz być matką wiadomo że chciałabyś z mężem. Każdy musi to rozeznać po swojemu i zgodnie ze swoim sumieniem.Ja mam dziecko o które staraliśmy się bardzo długo z mężem bo też, chciałam bardzo być matka takie zwykłe pragnienie kobiety i doskonale je rozumiem. Z żadnym innym mężczyzna nie mogłabym być bo w głowie i sercu mam męża bo to moja taka prawdziwa miłość. Ale to ja tak mam. Każdy jest inny. Pozdrawiam

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 29 sty 2021, 9:51
autor: contesempre
Nie chcę już cytować każdego z Was po kolei bo posty dodawane są w takiej kolejności, że zrobił się tu niezły burdel. Odpiszę komuś a pojawi się post z wczoraj, który będzie masłem maślanym.

Powiem więc w prost nawiązując do tego, ze relacja małżeńska jest ważniejsza od ojcowskiej i nawet jeśli są dzieci w związkach niesakramentalnych to można je skazać na cierpienie rozwalając rodzinę jeśli się chce wrócić do sakramentalnego małżonka i zostanie to wybaczone.
Jeśli moje wybory dzisiejsze, kogoś krzywdzą dając mi chwilowe szczęście to ja chcę tak iść i grzeszyć mimo wszystko bo męża nie mam i nie cudzołożę według jego rozumowania i nie mam się komu z tego tłumaczyć itp. A jeśli będę miała możliwość powrotu do małżonka w późniejszym czasie i sie to stanie - to przecież wszystko co wcześniej nagrzeszyłam będzie mi wybaczone.

Nie, nie uważam tak, to ironia. Próbuje znaleźć konsensus pomiędzy sprzecznościami, których jest tu całe mnóstwo. Ja z pewnością, nie zrozumiem osób starszych od siebie ani osób, które czują sie w zyciu spełnione i nasze poglądy będą sprzeczne, dlatego, ze wszyscy chcemy dla siebie czegoś innego. Prawa jest taka, ze wszyscy jesteśmy egoistami i myślimy o sobie, nie o innych. Robimy tak jak nam wygodnie, mówimy to co chcemy, nie zważając na uczucia innych, depczemy kogoś nawet nieświadomie a na koniec lądujemy i tak w tym samym miejscu.

Nie mam żalu, nie buntuję sie, nie kłócę, nie tupię nogami, nie krzyczę ze złości. Czytam Was i wyrabiam sobie zdanie w danej kwestii na co staram się odpowiadać acz, nie zawsze się to udaje gdyż przeoczam niektóre wpisy, jeśli zostają dodane z opóźnieniem. Nie usprawiedliwiam się, nie szukam zemsty, wyrównania rachunku, nie próbuję dorównać mężowi czy mu odpłacić się tym samym. Długo walczyłam o małżeństwo, robiłam to z pełnym zaangażowaniem, nie odpuszczałam ale trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć sobie dość i ja sobie powiedziałam dość po pierwszej rozprawie. I także dzis mówię dość. Dość tych dywagacji na temat mojego niemoralnego życia.

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 29 sty 2021, 9:58
autor: Ewuryca
Nirwanna pisze: 28 sty 2021, 22:30
Ewuryca pisze: 27 sty 2021, 10:39 contesempre.. Kiedy zakładałam swoje konto w Sycharze moim pierwszym pytaniem było czy jest ktos na forum kto jest około trzydziestki, nie ma dzieci i pozostał wierny współmałżonkowi który odszedł, niestety nie znalałam takiej osoby bo większosc osób tutaj ma dzieci. Próbowano mi też mówić ze wiek nie ma znaczenia, i czy mamy 30 czy 50 lat to odejście boli tak samo. Z kwestią bólu sie zgadzam ale jak dla mnie łatwiej pozostać samemu w wieku 50 lat z gromadką dzieci i wnuków niż 30 latce samej, bez nikogo. Więc chce tylko napisać że rozumiem co czujesz...
Ewuryca, a 50 lat i bez dzieci i wnuków? ;-) Zwłaszcza że gdy zaczynał się kryzys to bylam w tym pierwszym przedziale ;-)
To akurat moja bajka, czyli mój "stan posiadania".
Wg mnie licytowanie się komu łatwiej - mija się z celem i daje ulgę na chwilę. Każdy ma krzyż na swoją miarę. I dopuszczone mu są też pokusy na jego miarę.

"Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!" (Łk 9, 23)

"Pokusa nie nawiedziła was większa od tej, która zwykła nawiedzać ludzi. Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania abyście mogli przetrwać." (1 Kor 10, 13)

Pan Jezus nie mówi "musisz pójść za mną". Daje wolność i możliwość wyboru oraz konkretną pomoc przy wyborze Bożej drogi. Jednak jak każdy kochający mądrą miłością - nie zabiera konsekwencji wolnego wyboru. Każdego wyboru i każdych konsekwencji.
Tu na forum też nikomu wolnego wyboru nie zabieramy, dzielimy się doświadczeniem - osobistym i wspólnotowym. Tyle.



Zatem tak trochę a propos powyższego, a też w celu aby lepiej rozumieć posty, sygnalizuję iż:

"karzecie" pochodzi od czasownika w bezokoliczniku "karać"
"każecie" pochodzi od czasownika w bezokoliczniku "kazać"

Sądzę, że nikt tu nikogo raczej nie planuje karać, nikomu też nikt nic nie każe, jednak prawidłowe użycie tych form będzie sprzyjało lepszemu porozumieniu, jak sądzę.
Nirwano może wytłumacze skad moj krotki post do contesempre. Wynikal on z mojego doswiadczenia i tego czego mi kiedys zabraklo. Tego aby ktos po prostu napisal ze rozumie moje rozterki, i ze faktycznie on/ona nie wyobraza sobie zycia bez dziecka (bo zazwyczaj ludzie ktorzy je posiadaja faktycznie nie chcieliby zyc bez niego). Tylko tyle. Moge to porownac do trzech sytuacji:
- kiedy dziecko placze bo sie ze zloscilo rodzice czesto je uspokajają mówiąc : nic sie nie stalo, nie boli itd - teraz psychologia dziecięca pokazuje, że prawidlowa reakcja rodzica to przytulenie dziecka i pozwolenie mu plakac, bo zaprzeczając temu co czuje blokujemy mu późniejsze rozpoznywanie swoich emocji.
- czytałam kiedyś wywiad z księdzem, ktory był chory na raka i był bliski śmierci, pisał on, że wiele osób przychodziło i pocieszało go mówiąc, ze wszystko będzie dobrze - on wiedział, że dobrze nie będzie - az w koncu przyszedł ktos inny i po prostu siedział przy nim trzymając go za ręke - i tylko tyle potrzebował, nie zaprzeczania jaki jest jego stan ale zrozumienia
- ostatni punkt to teobankologia i rozaniec z Sycharem - byl oczywiscie bardzo mądrze poprowadzony, ale to co mnie ujeło najbardziej to słowa księdza kiedy powiedział, że on po prostu współczuje tym ludziom, którzy znalezli sie w takich sytuacjach, że wyobraża sobie jak bardzo muszą cierpieć

Ja nie jestem zwolennikiem rozwodów, i napisałąm wczesniej do Conte zeby walczyla do konca, ale skoro odpisala że zrobila co mogla, w dodatku widac bylo ze rosnie w niej zlosc to pomyslalam że tego na ten moment potrzebuje: zrozumienia. nie zrozumienia dla nowego zwiazku, bo wszyscy wiemy (łącznie z nią), że jest to wbrew przykazaniom ale zrozumienia dla jej sytuacji i bólu.

co do wykładu na temat ortografii to nie zauważyłam abym źle użyla jakieś formy, było tez wiele innych postów z błedami walącymi po oczach ale nikt im wagi nie zwracał, czyżby to odwet za krytke? al ok, to mało istotne.

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 29 sty 2021, 14:10
autor: Nirwanna
Ewuryca, dziękuję za wyjaśnienie Twoich intencji, myślę, że to bardzo potrzebne i prostuje odbiór. Mój odbiór został doprecyzowany :-)

To ja też wyjaśnię - nie mam nadmiaru czasu, ostatnio jeszcze mniej. Zebrałam moje refleksje odnośnie tego wątku w jednym poście, gdy wreszcie znalazłam na to chwilę czasu. To, gdzie Twoja wypowiedź wzbudziła moją refleksję - skończyło się na wypowiedzi o licytowaniu się. Reszta mojego postu to już ogólnie.
O krzyżu i pokusach - ogólnie do sytuacji "nie wyobrażania sobie czegoś" i ogólnie do wszystkich. Mnie to też dotyczy, też wielu rzeczy sobie nie wyobrażałam, a jednak doświadczyłam i dało radę właśnie Bożą łaską. Nie moim wyobrażeniem. Znam potrzebę bycia zrozumianym, przytulonym ze swym trudem. Często to daję. Równie często daję "halo, prostujemy się!", gdy mam wrażenie że potrzeba bycia zrozumianym zaczyna być rozciągana zbyt szeroko - na potrzebę ochoczej akceptacji i potwierdzenia. Ty byłaś w tej pierwszej postawie, ja zastosowałam to drugie. Obie postawy są dobre i potrzebne, byle w miarę.
To o błędach ortograficznych - to ogólnie do kilku wpisów. Mam wrażenie, że należały do różnych osób, ale ponieważ wątek zrobił się duży, to nie bardzo mogę to znaleźć, poza tym byłoby to trochę personalne wytykanie. Chciałam tego uniknąć, ale nieopatrznie skleiło się ciągiem wypowiedzi z cytatem z Ciebie, choć Ciebie nie dotyczyło. Za to nieumyślne podpięcie Cię pod "ortografy" przepraszam.

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 29 sty 2021, 15:51
autor: contesempre
Ewuryca pisze: 29 sty 2021, 9:58
Ja nie jestem zwolennikiem rozwodów, i napisałąm wczesniej do Conte zeby walczyla do konca, ale skoro odpisala że zrobila co mogla, w dodatku widac bylo ze rosnie w niej zlosc to pomyslalam że tego na ten moment potrzebuje: zrozumienia. nie zrozumienia dla nowego zwiazku, bo wszyscy wiemy (łącznie z nią), że jest to wbrew przykazaniom ale zrozumienia dla jej sytuacji i bólu.
I za to Ewuryca, wielki ukłon dla Ciebie. Za zrozumienie tak jak i Vertigo.
Kiedyś tu ktoś mi napisał, ze jak coś jest zbyt proste to nie daje do myślenia. A to jest trochę zaprzeczeniem tego powiedzenia bo jest to prosty przekaz ale bardzo jasny. Moje długie tłumaczenia nie oddały tego tak trafnie.
A co do tej mojej rosnącej złości, to właśnie rosła tylko dlatego, że ciągle byłam umoralniana a wcale tego nie potrzebowałam.

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 29 sty 2021, 19:49
autor: Ruta
Contesempre,

Ja nie mam poczucia konieczności wyrównania jakiegoś bilansu, jak mam ochotę to idę na imprezę, dopóki nie było korony i mąż był w PL to spotykałam go na nich. A on biedny żuczek twierdzi, ze po mnie musiała go podnieść kowalska... za głęboko wchodzę, bo to wszystko było już pisane

W moim "odczuciu na bieżąco" nie widziałam w sobie potrzeby "wyrównywania bilansów". To moja późniejsza refleksja na temat moich motywacji wtedy - i tego co mnie wtedy napędzało do określonego sposobu myślenia.

Mi bardzo cieżko było myśleć o sobie dobrze i mieć do siebie szacunek po tym jak traktował mnie mąż i traktuje dalej i powiem to z pełną świadomością, dzięki temu mężczyźnie, z którym sie spotykam, odbudowuje to. Odbudowuje poczucie własnej wartości i szacunek do siebie, określam sztywne, nieprzekraczalne granice a przez przestrzeganie ich, rośnie poczucie mojej warości.
Rozumiem to - i także myślałam o tym, że to mógłby być sposób dla mnie na odbudowanie poczucia własnej wartości. Aż doszłam do wniosku, że nie widzę powodu, by odbudowywać swoją wartość w oparciu o jakiegokolwiek mężczyznę. Po co mam dwa razy popełniać ten sam błąd?

Widzisz i tu jest różnica, bo ja nie mam czegoś takiego jak opisałaś wyżej, mój mąż za to miał. W weekendy bawił z kolegami, wyrywał co się da a w poniedziałek w pracy, na szaro, przypominał sobie, ze ma żone i wtedy płakał, ze on sobie nie radzi. W moim odbiorze radził sobie świetnie.
We mnie, gdy moje emocje były jeszcze bardzo silne, a rany świeże, była duża potrzeba odegrania się za ból jaki został mi zadany. Udało mi się w tym zatrzymać i całość pozostała na etapie przygotowań - ale do realizacji nie przeszłam.

"Nikt też by mnie nie potępił, po tym jak postąpił mój mąż."
Myślenie mojego męża :lol: :lol: :lol: ona pierwsza zaczęła więc jak ja teraz odwale to nikt nie bedzie miał mi za złe :x
No, ni ejest to ładne - ale jest szczera. Takie myśli mi w tamtym czasie po głowie chodziły. On zaczął - to i ja mogę. Ale wiedziałam, że jest w nich fałsz, więc za nimi nie poszłam. Nie ma znaczenia dla oceny mojego postępowania jak postępuje ktoś inny.

Nowenne Pompejańską odmówiłam 2 razy, odmawiałam także Nowenne do Matki Boskiej rozwiązującej węzły, modliłam się egzorcyzmem małżeńskim, jeździłam na Jasną Górę się spowiadać i modlić za nas, zamówiłam mszę na 2 rocznicę ślubu, na której nie było męża ani nikogo z jego rodziny (katolickiej), napisałam nawet list do Papieża z prośbą o modlitwę w naszej intencji i dostałam odpowiedz o zapewnieniu takiej modlitwy. Modliłam się na wszelkie sposoby, wierszykami z katechizmu, własnymi słowami. Modlili się też moi bliscy. Dla mnie 10 dni to była pestka bo pragnęłam by on wrócił i nie ważne było co nawywijał. Chciałam go i nadal chcę ale on już wybrał i żadne modlitwy nie pomogą.

Zanim weszłam w Nowennę - przemodliłam całkiem sporo czasu. W intencji powrotu męża do mnie, do rodziny i jego wyjścia z nałogu. W Nowennie coś się w mojej modlitwie zmieniło - zaczęłam rozmowę, zaczęłam mówić o sobie, ale też zaczęłam słuchać.

Nie wymodliłam sobie powrotu męża, bo przestałam się o ten powrót modlić. Zaczęłam też za jego wyprowadzkę dziękować. Zrozumiałam, że takie uparte modlenie się o coś, czego ja chcę za wszelką cenę, nie ma sensu. I że mogę zaufać Bogu, że ma dla mnie, dla mojego męża i dla naszego małżeństwa dobry plan - i ja mogę Mu w tym nie przeszkadzać, upierając się przy swoim. Zbudowałam w sobie zgodę na to, że być może plan obejmuje to, ze do siebie nie wrócimy - nie jest to łatwe, ale przyjmuję i ndala staram się o wewnętrzną gotowość do współpracy z Bogiem w miejsce forsowania moich pomysłów i rozwiązań. Nie mam pojęcia, dokąd to zmierza - ale jest nieźle, póki co. I staram się ufać. ]

Choć tak jak głupia zaczynałam całą tą przygodę, tak nadal jestem głupia. Różnica polega na tym, że obecnie tak jak i wtedy żyję w czystości - ale wtedy uważałam, że to tymczasowe, postrzegałam czystość jako karę i sama o sobie sądziłąm, że długo tak nie wytrzymama. Celibat z wyboru - na tamtym etapie nie byłam sobie w stanie nawet go wyobrazić w odniesieniu do siebie samej. Rozumiem też twoją chęć posiadania dziecka. Dobrze cię rozumiem, to bardzo silny, wręcz przemożny instynkt. Który nadal posiadam i jest silny - i który muszę mocno kontrolować. Bo rodzi w moje głowie bardzo głupie i nieodpowiedzialne pomysły w stylu uwiedzenie własnego męża, by mieć jeszcze jedno dziecko.

Myślę, że warto pamiętać o tym, ze to co w danym moemncie czujemy, czgo chcemy - jest często pewnym etapem. I warto dać sobie czas na refleksję, zanim się podejmie wiążące decyzje.

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 29 sty 2021, 23:30
autor: Nirwanna
Monti pisze: 28 sty 2021, 23:03 Kiedyś miałem podobne rozterki jak Centesempre i pewien mądry członek Sycharu powiedział mi, żeby pytać siebie (i oczywiście Boga), w której sytuacji będę mógł bardziej kochać. Wbrew pozorom, odpowiedź często nie jest oczywista. Ostatecznie chodzi w życiu o miłość, a nie o te wszystkie reguły i zasady. Faryzeusze dbali o prawo, a Jezus jednak z jakichś powodów miał większą sympatię do celników.
Być może dlatego papież Franciszek w Amoris Laetitia każe nam rozeznawać i zastrzega, że nie każdy związek niesakramentalny oznacza automatycznie trwanie w grzechu ciężkim.
Ludzkie drogi bywają na tyle kręte i skomplikowane, że nie powinniśmy oceniać kogokolwiek, jeśli nie byliśmy w jego butach (a Contesempre jednak poczuła się oceniona). Nawet jeżeli nasze wybory okażą się w jakiś sposób niezgodne z nauczaniem Kościoła, a jednak postępujemy zgodnie ze swoim sumieniem, jak pisał ks. Tischner, trzeba odważnie nieść to przed oblicze Boga i wieść z Nim spór, wierząc, że Miłosierdzie przewyższa Sprawiedliwość.
I tak i nie.
Rzeczywiście nie chodzi o regułki, chodzi o miłość. Tylko, że te regułki i zasady są miłości bardzo potrzebne, stawiają jej ramy, granice, czytelne dla członków Kościoła, nazywające - że tu jest miłość lub przestrzeń do miłości prowadząca, a tu już fałszywe przekonanie o miłości, substytuty miłości, wyroby miłościopodobne. Ramy i zasady są mi potrzebne zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie, bo jako człowiek słaby i grzeszny łatwo mogę popłynąć, a poza tym umiem supergenialnie samozmanipulować się - że przecież to co robię to jest miłość, a zasady mi nie są potrzebne, bo jestem przecież taka suuuuper dojrzała. Takie myślenie kiedyś miałam. Dopóki Pan Bóg nie zderzył mnie z konsekwencjami, które - jak to później zweryfikowałam - nie były owocami miłości, tylko owocami jej wykoślawienia. Więc spoko - wiem, że On w swojej Miłości każdego kiedyś z takimi konsekwencjami zderzy. Tu mówimy o tym, co warto robić, aby Bóg nie musiał kiedyś stosować tego zderzania, by ratować moją duszę od piekła. Bo to zwyczajnie boli. Więc może opłaca się uniknąć i nauczyć się na błędach innych. Z prawem do popełniania własnych. Tego prawa nie zabieramy na pewno.
Pamiętając, że Jezus miał sympatię też do faryzeuszy co poniektórych, np. Nikodema, a potem św. Pawła, bo zwyczajnie miał wgląd w serce człowieka. Bo «Bóg nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie» (Dz 10, 34-35).

Co do oceny warto pamiętać, że odbiór nie równa się intencji, komunikatowi nadanemu. Nadawca może nie mieć intencji oceny, za to odbiorca może nałożyć taki filtr. Wtedy problem leży po stronie odbiorcy, to on ma zdjąć ew. filtr. Warto się temu przyglądać, żeby tak generalnie po kryzysie mieć wartość dodaną, tj. poprawić sobie komunikację międzyludzką.

Akurat tak się składa, że sporo z wypowiadających się pisze z własnego doświadczenia dzieląc się doświadczeniem pokus, zmagań, owocnie zakończonych lub nie, więc wielu z nas jest to bliskie. Żeby była jasność - mi też zdarzało się zanosić relacje damsko-męskie do konfesjonału. Dzielenie się wiedzą o konsekwencjach nie jest oceną. Choć bywa tak odbierane.

Piszesz, że "Nawet jeżeli nasze wybory okażą się w jakiś sposób niezgodne z nauczaniem Kościoła, a jednak postępujemy zgodnie ze swoim sumieniem, jak pisał ks. Tischner, trzeba odważnie nieść to przed oblicze Boga i wieść z Nim spór, wierząc, że Miłosierdzie przewyższa Sprawiedliwość".
Ależ tak. Z Bogiem wieść spór i z Nim weryfikować to, co moje sumienie twierdzi, prawidłowo czy nie, i co Bóg na to, czy zgodnie z wiarą moją obdarzy mnie Miłosierdziem, czy jednak będzie masował mi sumienie, bo ono jakieś nieuformowane do końca.
Z Bogiem. Nie z ludźmi. Wiodąc spór z ludźmi najczęściej mam niefajne intencje w sercu, całkiem niespójne z miłością.

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 30 sty 2021, 20:15
autor: renta11
Nie lubię rygoryzmu i fundamentalizmu. Nie wiem, czy nauczanie KK jest jedyne i właściwe. Ale też rzucanie się z deszczu pod rynnę jest niebezpieczne. Osobiście chyba wolałabym pobyć sama przez długi czas, aby nauczyć się szczęśliwie żyć w samotności (odwiesić się emocjonalnie od męża i nie wpadać emocjonalnie w kolejną osobę). I może spróbować poukładać tak swoje sprawy, aby to nie przypadek mną rządził, ale ja sobą sama. I aby mieć odwagę do stawiania czoła sobie. Będziemy sądzeni z tego, czy kochaliśmy drugiego człowieka. Ale niekoniecznie to musi być miłość partnerska, romantyczna. To bardzo trudne jest, życie samemu, tym bardziej w młodości, bez dzieci, rodziny. Każdy wybór to może być wybór mniejszego zła.

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 30 sty 2021, 21:35
autor: renta11
Nirwanna pisze: 28 sty 2021, 22:30
Ewuryca pisze: 27 sty 2021, 10:39 contesempre.. Kiedy zakładałam swoje konto w Sycharze moim pierwszym pytaniem było czy jest ktos na forum kto jest około trzydziestki, nie ma dzieci i pozostał wierny współmałżonkowi który odszedł, niestety nie znalałam takiej osoby bo większosc osób tutaj ma dzieci. Próbowano mi też mówić ze wiek nie ma znaczenia, i czy mamy 30 czy 50 lat to odejście boli tak samo. Z kwestią bólu sie zgadzam ale jak dla mnie łatwiej pozostać samemu w wieku 50 lat z gromadką dzieci i wnuków niż 30 latce samej, bez nikogo. Więc chce tylko napisać że rozumiem co czujesz...
Ewuryca, a 50 lat i bez dzieci i wnuków? ;-) Zwłaszcza że gdy zaczynał się kryzys to bylam w tym pierwszym przedziale ;-)
To akurat moja bajka, czyli mój "stan posiadania".
Wg mnie licytowanie się komu łatwiej - mija się z celem i daje ulgę na chwilę. Każdy ma krzyż na swoją miarę. I dopuszczone mu są też pokusy na jego miarę.

"Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!" (Łk 9, 23)

"Pokusa nie nawiedziła was większa od tej, która zwykła nawiedzać ludzi. Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania abyście mogli przetrwać." (1 Kor 10, 13)

Pan Jezus nie mówi "musisz pójść za mną". Daje wolność i możliwość wyboru oraz konkretną pomoc przy wyborze Bożej drogi. Jednak jak każdy kochający mądrą miłością - nie zabiera konsekwencji wolnego wyboru. Każdego wyboru i każdych konsekwencji.
Tu na forum też nikomu wolnego wyboru nie zabieramy, dzielimy się doświadczeniem - osobistym i wspólnotowym. Tyle.



Zatem tak trochę a propos powyższego, a też w celu aby lepiej rozumieć posty, sygnalizuję iż:

"karzecie" pochodzi od czasownika w bezokoliczniku "karać"
"każecie" pochodzi od czasownika w bezokoliczniku "kazać"

Sądzę, że nikt tu nikogo raczej nie planuje karać, nikomu też nikt nic nie każe, jednak prawidłowe użycie tych form będzie sprzyjało lepszemu porozumieniu, jak sądzę.
Nirwanno

Twoje życie to droga do świętości. Szanuję bardzo Twój wybór, Twoją bardzo trudną drogę.
I Twoje szczęście pomimo, bo to szczęście czuć w Twoich postach. To droga właściwa dla Ciebie.

Z perspektywy mojego 58-letniego życia (małżeństwo sakramentalne - 1 dziecko, drugie niesakramentalne - drugie dziecko, teraz-porzucona żyję samotnie) wiem, że dla mnie w życiu ważniejsza od małżeństwa okazała się rodzina: dzieci, życie w rodzinie. To niezbyt zgodne z duchem tego forum, gdzie najważniejsze winno być małżeństwo i to sakramentalne.To dla mnie właściwa kolejność i wiem to dzisiaj. Mam wrażenie, że Tata to rozumie. Ale ja nawróciłam się po tych akcjach romansowych, dzisiaj żyję zgodnie z dekalogiem. Więc dzisiaj mam klarowną sytuację. To wiele ułatwia. Ale wiem, że Twoja droga, to nie byłaby chyba droga dla mnie. Tak mi się wydaje.

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 30 sty 2021, 21:49
autor: renta11
Monti pisze: 28 sty 2021, 23:03 Kiedyś miałem podobne rozterki jak Centesempre i pewien mądry członek Sycharu powiedział mi, żeby pytać siebie (i oczywiście Boga), w której sytuacji będę mógł bardziej kochać. Wbrew pozorom, odpowiedź często nie jest oczywista. Ostatecznie chodzi w życiu o miłość, a nie o te wszystkie reguły i zasady. Faryzeusze dbali o prawo, a Jezus jednak z jakichś powodów miał większą sympatię do celników.
Być może dlatego papież Franciszek w Amoris Laetitia każe nam rozeznawać i zastrzega, że nie każdy związek niesakramentalny oznacza automatycznie trwanie w grzechu ciężkim.
Ludzkie drogi bywają na tyle kręte i skomplikowane, że nie powinniśmy oceniać kogokolwiek, jeśli nie byliśmy w jego butach (a Contesempre jednak poczuła się oceniona). Nawet jeżeli nasze wybory okażą się w jakiś sposób niezgodne z nauczaniem Kościoła, a jednak postępujemy zgodnie ze swoim sumieniem, jak pisał ks. Tischner, trzeba odważnie nieść to przed oblicze Boga i wieść z Nim spór, wierząc, że Miłosierdzie przewyższa Sprawiedliwość.
Bardzo ważny spór i to co do Dogmatu KK. I to sam Papież takie tezy głosi, więc nie można tego lekceważyć. Osobiście czuję się mocno zagubiona w tym temacie. Bo z jednej strony można rozmywać pewne rzeczy i przykrywać miłosierdziem, z drugiej iść w zbytni rygoryzm. Z trzeciej może to wskazywać drogę do zmiany Dogmatu.

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 31 sty 2021, 9:02
autor: tomko
Pozwolę sobie wtrącić i zapytać. Poproszę o odpowiedź kogoś mądrzejszego ode mnie. A czy przypadkiem Jezus nie był fundamentalistą? Tzn chodzi mi o to że konkretnie wskazywał rób to będziesz żył rób tamto umrzesz. Pewnie robił to doskonale i z największą miłością a nie tak jak grzeszni zwykli ludzie. Ale wracając do sedna. Czy mówienie żeby coś rozważać w swoim sumieniu tzn subiektywnie nie jest myśleniem protestanckim.? Chodzi mi o to że np mogę uznać że np. Drugi związek niesakramentalny jest pełen miłości, wzajemnego oddania, szacunku itd. I również mogę uznać że Bóg tego chce czyz nie? A no i wszystko kończy się na tym "przekonamy się w dniu swojej śmierci" i będziemy sądzeni z miłości. Jasne każdy ma swoja drogę i z tym się w zupełności zgadzam. Nie wiem może się mylę ale nauczanie KK opiera się na tym że oczywiście mamy słuchać swojego sumienia ale równocześnie weryfikować je z Doktryna. A odnośnie do stwierdzenia renty11 że nie wie czy nauczanie KK jest jedyne i właściwe no wg mnie i wg znowu nauczania KK takie jest z założenia bo gdyby nie było no to chyba na nic nauka, moralność i postępowanie wg jego wskazań. Takie mam rozważania. A i jeszcze jedna sprawa. Też mam ok 30 lat po ślubie 4 cle życie przede mną i co dalej? Samotność do końca życia? Brak żony, dzieci, wnuków rodziny.? No nie chce tak. To niesprawiedliwe. Zrobiłem ile mogłem. Czekać czy czy "umówić" się z Bogiem na rozmowę po śmierci a na razie sprubowac być szczęśliwym na ziemi z kimś innym? Wiem może upraszczam zbytnio. Mam nadzieję że w moim myśleniu nie ma zbyt dużych błędów. Jeżeli tak to poproszę o ich wskazanie. Z Bogiem

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 31 sty 2021, 10:25
autor: Monti
tomko pisze: 31 sty 2021, 9:02 Pozwolę sobie wtrącić i zapytać. Poproszę o odpowiedź kogoś mądrzejszego ode mnie. A czy przypadkiem Jezus nie był fundamentalistą? Tzn chodzi mi o to że konkretnie wskazywał rób to będziesz żył rób tamto umrzesz. Pewnie robił to doskonale i z największą miłością a nie tak jak grzeszni zwykli ludzie. Ale wracając do sedna. Czy mówienie żeby coś rozważać w swoim sumieniu tzn subiektywnie nie jest myśleniem protestanckim.? Chodzi mi o to że np mogę uznać że np. Drugi związek niesakramentalny jest pełen miłości, wzajemnego oddania, szacunku itd. I również mogę uznać że Bóg tego chce czyz nie? A no i wszystko kończy się na tym "przekonamy się w dniu swojej śmierci" i będziemy sądzeni z miłości. Jasne każdy ma swoja drogę i z tym się w zupełności zgadzam. Nie wiem może się mylę ale nauczanie KK opiera się na tym że oczywiście mamy słuchać swojego sumienia ale równocześnie weryfikować je z Doktryna. A odnośnie do stwierdzenia renty11 że nie wie czy nauczanie KK jest jedyne i właściwe no wg mnie i wg znowu nauczania KK takie jest z założenia bo gdyby nie było no to chyba na nic nauka, moralność i postępowanie wg jego wskazań. Takie mam rozważania. A i jeszcze jedna sprawa. Też mam ok 30 lat po ślubie 4 cle życie przede mną i co dalej? Samotność do końca życia? Brak żony, dzieci, wnuków rodziny.? No nie chce tak. To niesprawiedliwe. Zrobiłem ile mogłem. Czekać czy czy "umówić" się z Bogiem na rozmowę po śmierci a na razie sprubowac być szczęśliwym na ziemi z kimś innym? Wiem może upraszczam zbytnio. Mam nadzieję że w moim myśleniu nie ma zbyt dużych błędów. Jeżeli tak to poproszę o ich wskazanie. Z Bogiem
Myślę, że zachęta do rozeznawania we własnym sumieniu nie ma nic z protestantyzacji. Robimy to przecież codziennie w różnych sprawach. Przeciwnie-to raczej wezwanie do dojrzałości chrześcijańskiej i istota pełnego, prawdziwego życia. Oczywiście, że jest to trudność zarówno dla osoby, której to dotyczy, jak i dla towarzysza duchowego. Z jednej strony jest jasna norma, z drugiej - sytuacja konkretnego człowieka i różne konteksty (psychologiczne, duchowe, kulturowe), które mają wpływ na ocenę moralną zachowania danego człowieka. Dlatego to jest mega trudne zadanie, czasem trwające latami.
Papież jasno podkreśla, że doktryna w tym zakresie jest niezmienna. Ale jednocześnie dyscyplina sakramentalna na świecie w tym zakresie jest różna, co też nie ułatwia sprawy.
Ja sam się z tym zmagam, by jasno określić, jak chcę żyć w mojej sytuacji i jest to bardzo frustrujące.

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 31 sty 2021, 12:39
autor: Monti
Natknąłem się na bardzo ciekawy wywiad ze śp. ks. Grzywoczem dotyczący używania sumienia i rozeznawania w kontekście "Amoris Laetitia":

https://wiez.pl/2016/12/02/16386-norma- ... ywPLKyBe4w

Przy okazji mam sugestię do Moderacji, by ostatnie wpisy, niedotyczące bezpośrednio sytuacji Contesempre, wydzielić do innego wątku.

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 31 sty 2021, 13:09
autor: Nirwanna
Artykuł dobry, osobiście bardzo cenię ks. Grzywocza.
Choć mam też przekonanie, że jakkolwiek posługuje się on często prostym słownictwem, to treść jest na tyle głęboka, że łatwo można się tej głębi przestraszyć lub zacząć się w niej topić. Analogicznie do porównań z artykułu - warto najpierw nauczyć się pływać w basenie pod okiem ratownika, potem w ciut większym akwenie w towarzystwie tych co umieją ratować w razie "w", pływanie w oceanie zostawić sobie na odsunięty w czasie kolejny etap.
Artykuł ten czytałam chyba zaraz jak tylko się ukazał, i sporo z niego nie trawiłam, a nad wieloma treściami się prześlizgnęłam. Myślę, że dopiero teraz zaczynam do tych treści dorastać, w sensie nie tylko intelektualnego zrozumienia, ale przede wszystkim - zaimplementowania do mojej całożyciowej postawy.

Odnośnie sugestii - Moderacja pomyśli.

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

: 31 sty 2021, 13:38
autor: tomko
Nie zaśmiecajac wątku chciałbym doprecyzować. Czyli jak dobrze myślę to oddając sprawę Panu Bogu współpracując z Jego łaską przez wiele wiele lat rozeznając wszystko w swoim sumieniu będąc otwartym na Jego miłosierdzie i nie przestrzegając bardzo surowo sztywnie określonych norm moralnych to po tym wszystkim mogę któregoś dnia uznać iż to co obecnie robię nie jest grzechem i mogę bez przeszkód to robić co więcej podoba się to Bogu bo nie jestem przez to ograniczony swoim człowieczeństwem ale otwieram się na Jego działanie? Co więcej dochodzę też do wniosku że to co wydawało mi się złe i grzeszne nigdy takie nie było. Innymi słowy dążę do świętości po swojemu oczywiście konsultując to ze swoim kierownikiem duchowym. Może mam zbyt mały obszar rozumienia i spojrzenia na wszystko trochę szerzej bo sytuacji życiowych jest tyle ile ludzi na ziemi a każda inna. Czy dobrze rozumuję czy błędnie? Proszę w miarę możliwości o odpowiedź