Cieszyć się czy płakać

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Elka
Posty: 8
Rejestracja: 03 sty 2020, 17:53
Płeć: Kobieta

Cieszyć się czy płakać

Post autor: Elka »

Witam Was wszystkich. Czytam wasze historie i Was podziwiam jak walczycie o małżeństwo, bo ja nie dam rady. Zacznę od krótkiego przedstawienia swojej sytuacji. Za mąż wyszłam z miłości po 2 latach związku. Byłam pewna wybranka, który był wybitnym uwodzicielem. Skradł moje serce pięknymi i wielkimi słowami, ale czułam, że ma coś falszywego w sobie. Po 2 latach małżeństwa zaszłam w pierwszą, upragnioną ciążę. I tu się zaczyna mój dramat. Przez pierwsze miesiące mąż mnie wspierał, przytulał, spędzał ze mną czas dopóki nie pojawiła się nowa koleżanka w jego pracy. Zaczęłam kowalską obserwować, szczęśliwa, świeżo upieczona mężatka, śliczna, młoda, zgrabna dziewczyna. Po jakimś czasie mój mąż zaczął coraz mniej o niej opowiadać a z jej profilów internetowych znikał mąż. Mój mąż zaczął się odsuwać odemnie, nie przytulał mnie, przestał mi towarzyszyć przy każdej codziennej czynności jak np. wspólny obiad, a ja się bałam i nie wiedziałam o co chodzi. W 8 miesiącu ciąży odkryłam ich wielką miłość, to jak się naśmiewali ze mnie oraz również jak planują wspólne życie, bo postrzegają siebie jak partnerów życiowych. Serce mi pękło, bo jeszcze nie urodziłam dziecka, a już ma zafundowaną rozbitą rodzinę. Mieszkamy razem do teraz, nie odszedł do niej, a o mnie nie walczy. Ja walczyłam pół roku choć było ciężko lecz najgorsze jest to dla mnie, że nie dość, że on zdradził to do tego on nie chce ze mną być. Podjęłam decyzję o rozwodzie choć, go nie chce, ale co mam zrobić? Nie zmuszę męża do tego żeby mnie kochał. Nasz związek trwał 4 lata. Czy to dobrze, że dziecko nie jest świadome tego co się dzieje? Zbłądziłam, nie jestem wierząca, czuje się tak bardzo samotnie...
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: Pavel »

Witaj na forum Elka,
Na początek chciałbym prosić byś była ostrożna z podawaniem szczegółów mogących spowodować identyfikację ciebie i twojej rodziny w realnym świecie. Nie jesteśmy anonimowi w internecie.

Zapraszam także do wizyty w ognisku Sychar o ile masz taką możliwość, lista tu:
www.sychar.org/ogniska
Spotkania w realu z ludźmi przebywającymi podobne problemy, mającymi podobne doświadczenia mogą być nieocenione.

Nawiazując do tematu wątku - do śmiechu raczej ci nie jest, więc cieszyć się nie ma z czego.

Dlaczego chcesz wnieść pozew skoro wcale nie chcesz rozwodu?

Twój mąż jest teraz w amoku zakochania, ty zaś na podobnego poziomu emocjonalnym kołowrotku. Byłem w podobnej sytuacji i wiem, jak się odchodzi od zmysłów.
Nie polecam podejmowania zwłaszcza ważnych decyzji w takim stanie emocjonalnym.

Ja, gdy trafiłem na forum, byłem wierzący-niepraktykujący. Wszystkie rady o zwrócenie się do Boga i oddanie mu się traktowałem początkowo jak typowe gadki fanatyków.
Zostałem, bo jednak wyraźnie widziałem różnice jakościowe miedzy tym a innymi forami na ten temat.
I jestem tu wciąż, mimo (a może również dlatego), że (głęboki przynajmniej) kryzys w moim małzeństwie już za nami.
Gdyby nie forum, ludzie na nim, polecane tu lektury i konferencje, przede wszystkim gdyby nie Bóg - pewnie byłbym już po rozwodzie. Po ludzku nie było już czego zbierać za bardzo.
Teraz wiem, że praktycznie wszystko co mi się niedobrego przytrafiło - wynikało przede wszystkim z braku Boga w naszym życiu, w życiu nie wg jego nauki i pomysłu na nas, ale na tym co mi się wydawało, a czym karmi i bombarduje nas współczesny świat.

Po ponad czterech latach na forum, jestem niby tym samym, ale jednak zupełnie innym człowiekiem. A jeszcze tyle pracy przede mną!

Tego życzę i tobie,
Otulam modlitwą i liczę, że szybko zjawią się inni którzy cię wesprą.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Elka
Posty: 8
Rejestracja: 03 sty 2020, 17:53
Płeć: Kobieta

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: Elka »

Nie chcę żeby dziecko było świadome tego co się dzieje. Tylko wciąż słucham od odkrycia romansu, że nam się nie układało, że był nieszczęśliwy. Nie wzięliśmy ślubu kościelnego, bo nie chciał, dziecka też nie chce ochrzcić, ale nie w tym problem. Żyłam pod jego dyktando, tak jak on chciał, bo wciąż czułam niedosyt jego miłości. Staram się znaleźć na forum odpowiedź ile trwają takie romanse, ale z tego co wyszukuje widzę, że czasem i nigdy.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: MaryM »

Witaj! Bardzo, bardzo mi przykro! Pamiętaj, ze nie jesteś sama- wkrótce urodzi się Wasze dziecko, które będzie Cię kochać bezwarunkowo. Jestem tu nowa i jeszcze we wstrząsie po nieformalnym rozstaniu z mężem- ale jestem pewna, że pozostali wesprą Cię mądrą radą. Wspieram modlitwą z serca- mnie ukoila
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: nałóg »

Elka pisze: 04 sty 2020, 17:07 Staram się znaleźć na forum odpowiedź ile trwają takie romanse, ale z tego co wyszukuje widzę, że czasem i nigdy.
wg doświadczeń fascynacja,zauroczenie czyli tzw 'zakochanie" trwa intensywnie około 2 lat. Czasami ciut dłużej...czasami krócej. Po takim okresie wspólnego życia zaczyna się dostrzegać w tym drugim te postawy i zachowania (zwane wadami) których w okresie 'amoku zakochania" nie dostrzega się.
Przychodzi proza życia..... i coś co niektórzy nazywają "monotonią" w relacjach i gdy zauroczenie nie przekształciło się w miłość (czyli :postawę) to co poniektórzy zaczynają szukać "motyli" poza małżeństwem (związkiem)

PD
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: marylka »

Elka pisze: 04 sty 2020, 17:07 Nie wzięliśmy ślubu kościelnego, bo nie chciał, dziecka też nie chce ochrzcić, ale nie w tym problem.
A wedlug mnie w tym jest problem
Facet ktory wspolżyje i nie chce dziecka jest dla mnie nieodpowiedzialny
Facet ktory "niby ma" rodzine a nie bierze slubu - jest dla mnie nieodpowiedzialny
I teraz to co o nim piszesz - jak sie zachowuje - nadal jest dla mnie nieodpowiedzialny

Sprobuj popatrzec na tego faceta bardziej obiektywnie.
I zapytaj sama siebie - jak bedzie Ci sie żyło - Tobie i Twojemu dziecku, z panem, ktory ma takie poczucie odpowiedzilnosci.
Bedziesz czekala?
Aż przejdzie ten romans?
Kolejny?
Naprawde tego chcesz?
A gdzie sa Twoje wartosci?
Czy je szanujesz?
A jesli nie szanujesz - to skad pomysl że ktos bedzie Ciebie szanował skoro Ty sama siebie nie uszanujesz?
Pomysl
Pozdrawiam
Elka
Posty: 8
Rejestracja: 03 sty 2020, 17:53
Płeć: Kobieta

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: Elka »

Dziecko daje mi ogrom siły, jest spełnieniem moich marzeń, a macierzyństwo zaskoczyło mnie pozytywnie po tysiąc kroć. Niestety mąż duchem wciąż gdzie indziej. Nie daję rady patrzeć na jego kawalerzenie, sylwester i każdy weekend wieczorem jestem sama. Do tego doszedł alkohol i pokazywanie męża pod wpływem kto tu rządzi. Podjęłam decyzję o przeprowadzce. Czuję, że muszę chronić Maluszka przed taką atmosferą.
Dwa_odcienie
Posty: 105
Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: Dwa_odcienie »

nałóg pisze: 07 sty 2020, 11:57
Elka pisze: 04 sty 2020, 17:07 Staram się znaleźć na forum odpowiedź ile trwają takie romanse, ale z tego co wyszukuje widzę, że czasem i nigdy.
wg doświadczeń fascynacja,zauroczenie czyli tzw 'zakochanie" trwa intensywnie około 2 lat. Czasami ciut dłużej...czasami krócej. Po takim okresie wspólnego życia zaczyna się dostrzegać w tym drugim te postawy i zachowania (zwane wadami) których w okresie 'amoku zakochania" nie dostrzega się.
Przychodzi proza życia..... i coś co niektórzy nazywają "monotonią" w relacjach i gdy zauroczenie nie przekształciło się w miłość (czyli :postawę) to co poniektórzy zaczynają szukać "motyli" poza małżeństwem (związkiem)

PD
To mit. I ja go obalam. Z doświadczenia.
Ludzie po nieudanych związkach wiedzą jakie popełnili błędy w relacjach i jakich nie chcą popełniać. A nie popełniając ich nie doprowadzają do nudnej monotonii. Nie popełniając ich sprawiają że zakochanie przekształca się w głębokie uczucie.
Elka
Posty: 8
Rejestracja: 03 sty 2020, 17:53
Płeć: Kobieta

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: Elka »

Proszę o pomoc, mąż zabiara dziecko na nadzielny obiad do rodziny oczywiście beze mnie. Nie wiem co robić w pustym domu, nie mogę się odnaleźć. Nie mogę przestać płakać, czuje się coraz gorzej psychicznie. Czuję, że spadam w dół
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: MaryM »

Elka pisze: 12 sty 2020, 17:17 Proszę o pomoc, mąż zabiara dziecko na nadzielny obiad do rodziny oczywiście beze mnie. Nie wiem co robić w pustym domu, nie mogę się odnaleźć. Nie mogę przestać płakać, czuje się coraz gorzej psychicznie. Czuję, że spadam w dół
Trzymaj się Elka, dasz radę! To co nas spotkało jest straszne, ale nie możemy wiecznie być ofiarami. Nie walczymy z małżonkami, tylko ze złem, które ich opanowało. We mnie jest potworny strach, niepewność. Ale trzeba to wytrzymać, głównie ze względu na dzieci. Przytulam mocno
Ukasz

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: Ukasz »

Elka, my staramy się ratować nasze sakramentalne małżeństwa. To jest jednak trochę inna sytuacja niż Twoja. Nie chodzi tylko, a nawet nie przede wszystkim o to, że zgodnie z naszą wiarą nie możemy wejść w żaden inny związek, dopóki żyje nasz współmałżonek. My wierzymy, że sakrament daje moc, która znacznie przekracza nasze własne możliwości. Ja sam doświadczyłem tego bardzo mocno: nie mam wątpliwości, że bez sakramentów (nie tylko małżeństwa, ale również eucharystii) z mojego związku dawno nie byłoby już nic. Ja swoje siły wyczerpałem już dawno. A teraz kocham moją żonę bardziej niż kiedykolwiek wcześniej i jednocześnie potrafię być szczęśliwy mimo tego, że ona już nie chce być ze mną.
To nie znaczy, że Wasza miłość i Wasze relacje były skazane na porażkę. Wiele małżeństw cywilnych latami dojrzewa do tego, żeby stanąć przed ołtarzem. Inne nie dochodzą do tego momentu, ale trwają w wierności i miłości do śmierci. U Was w tej chwili chyba nic nie wskazuje na taką przyszłość. Może to jest czas na wybór: albo pogłębicie Waszą więź, spróbujecie zbudować ją na mocniejszym fundamencie, albo pogodzicie się z tym, że Wasz dom runął bezpowrotnie. Na pewno najlepiej by było, żeby mąż wrócił do Ciebie, a nie rozwalał dwa młode małżeństwa i zadawał Waszemu dziecku psychiczne rany, które będą się odzywać jeszcze w dorosłym życiu. To jednak może już być niemożliwe. I co wtedy? Jak Ty chcesz prowadzić dalej własne życie? Co najbardziej chciałabyś dać swojemu dziecku?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: Nirwanna »

Dwa_odcienie pisze: 09 sty 2020, 13:40
nałóg pisze: 07 sty 2020, 11:57 wg doświadczeń fascynacja,zauroczenie czyli tzw 'zakochanie" trwa intensywnie około 2 lat. Czasami ciut dłużej...czasami krócej. Po takim okresie wspólnego życia zaczyna się dostrzegać w tym drugim te postawy i zachowania (zwane wadami) których w okresie 'amoku zakochania" nie dostrzega się.
Przychodzi proza życia..... i coś co niektórzy nazywają "monotonią" w relacjach i gdy zauroczenie nie przekształciło się w miłość (czyli :postawę) to co poniektórzy zaczynają szukać "motyli" poza małżeństwem (związkiem)

PD
To mit. I ja go obalam. Z doświadczenia.
Ludzie po nieudanych związkach wiedzą jakie popełnili błędy w relacjach i jakich nie chcą popełniać. A nie popełniając ich nie doprowadzają do nudnej monotonii. Nie popełniając ich sprawiają że zakochanie przekształca się w głębokie uczucie.
Z kolei z mojego doświadczenia psycho-duchowego dotyczącego różnych relacji, oraz z doświadczenia wielu osób, które po powrocie naprawiają małżeństwo wynika coś innego.
Nie wystarczy nie popełniać błędów. Trzeba czegoś jeszcze - trzeba tę przestrzeń, którą zajmowały błędne przekonania i zachowania, po usunięciu błędów napełnić cnotami i wartościami - w sensie psychologicznym, w sensie duchowym - po prostu Bogiem i Dobrą Nowiną. Inaczej się dzieje to, o czym pisze Ewangelia - po wyrzuceniu złego ducha, ten błąka się po miejscach pustynnych, po czym wraca do miejsca skąd został wyrzucony, zastaje je wysprżątanym i przyozdobionym, sprowadza wówczas siedmiu wrednych kumpli, wchodzą tam i stan robi się gorszy niż wcześniej, przed wyrzuceniem.
Nie popełnianie błędów nie wystarcza, wyzbycie się złych zachowań nie wystarcza, bo zostaje pustka, trzeba się nauczyć dobrych,prawidłowych, zgodnych z porządkiem Miłości zachowań, i rozwijać je do końca życia. A wówczas,w tym kierunku podążania relacji akurat nie sposób doświadczyć monotonii.
Stąd w drugich związkach zdarza się to rzadko, bo drugi związek z definicji oznacza głównie zmianę warunków zewnętrznych, zamiast konkretnej pracy nad eliminacją błędów i zastąpieniem ich coraz bardziej rozwijającą się miłością, prowadzącą do coraz większego szczęścia.
Warto nie mylić tego z powierzchownym patrzeniem "wyglądają na szczęśliwych". Bo to zupełnie inna kategoria "szczęścia". Taki diabelski cukierek.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: nałóg »

Dwa odcienie......... chyba piszemy o dwóch różnych sprawach......Elka pytała jak długo może trwać zauroczenie-tzw. "zakochanie " kowalską i na to ja odpowiedziałem w pewnym stopniu uogólniając ,że u przeciętnego człowieka stan fascynacji, zauroczenia, amoku zwanego 'zakochaniem" trwa około 1,5 -2 lat. Po tym czasie zwykle zaczyna się dostrzegać ułomności i błędy.
Zwykle tez u tego kto zostawił rodzinę i ma do płacenia alimenty zaczynają te zobowiązania uwierać "kowalskich" i relacje w tych "nowych związkach" przechodzą z fazy "motyli" na prozę życia. Pewien mój znajomy będący w 3 związku i mający dzieci z tego 3 związku młodsze od wnuków powiedział kiedyś do mnie;
wiesz....gdybym ja dołożył choć 50 % staranności w podtrzymanie relacji z 1 żoną w porównaniu z tym co muszę robić teraz to bylibyśmy b. szczęśliwą rodziną
Dwa_odcienie pisze: 09 sty 2020, 13:40 Ludzie po nieudanych związkach wiedzą jakie popełnili błędy w relacjach i jakich nie chcą popełniać. A nie popełniając ich nie doprowadzają do nudnej monotonii. Nie popełniając ich sprawiają że zakochanie przekształca się w głębokie uczucie.
Tak się zdarza. Mam znajomych którzy żyli w związku cywilnym ponad 25 lat po jego rozwodzie........tak szanujących się, tak kochających się nawzajem i dzieci , dbających o siebie, głęboko wierzących nie spotyka się za często. Kilka lat temu wzięli kościelny ślub bo zmarła jego 1 żona .On też kilka razy w rozmowie powiedział ,że gdy wiązał się z 1 żoną był niedojrzałym(oboje byli niedojrzali) chłopcem a nie mężczyzną .
Natomiast utożsamiam się z tym co pisze Nirwana
Nirwanna pisze: 15 sty 2020, 23:12 Stąd w drugich związkach zdarza się to rzadko, bo drugi związek z definicji oznacza głównie zmianę warunków zewnętrznych, zamiast konkretnej pracy nad eliminacją błędów i zastąpieniem ich coraz bardziej rozwijającą się miłością, prowadzącą do coraz większego szczęścia.
Elka
Posty: 8
Rejestracja: 03 sty 2020, 17:53
Płeć: Kobieta

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: Elka »

Dziękuję za fajne słowa. Wiem, że dla mnie może tu nie być miejsca, ale jeśli mi pomagacie, a pomagacie jest mi lepiej. Dziś wpadłam w kolejną fazę. Czuję, że zgubiłam własne ,,ja"...czuje się znacznie gorsza, bez własnego zdania, nieinteresująca, bezpłuciowa...
Chile
Posty: 29
Rejestracja: 17 lut 2020, 14:00
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Cieszyć się czy płakać

Post autor: Chile »

Elko, ze mnie żaden ekspert, a jeśli przeczytasz moją historię, zobaczysz, że sama błądzę w mroku i jestem na skraju wytrzymałości. Ale bardzo powoli zaczyna docierać do mnie, że zająć możemy się tylko sobą - na drugą stronę i jej wybory nie mamy wpływu. Przechodziłam już przez taki etap i wydaje mi się, że musisz teraz skoncentrować się na sobie. Oprócz czytania mądrych książek są jeszcze takie przyziemne rzeczy, jak koleżanki, fryzjer, paznokcie, wyjście do kina (samej? a co to za problem?), ogólnie wyjście do ludzi. Myślę, że to pomoże odciągnąć Cię z tych depresyjnych stanów. Ja w każdym razie bardzo powoli staram się dostrzegać siebie i uczyć swojej wartości, choć opornie mi to idzie.
ODPOWIEDZ