Jak uratować moje małżeństwo?
: 29 lis 2019, 7:18
Dzień dobry.
Żona chce rozstania. Definitywnie. Podjęła decyzje z której nie zamierza się wycofać. Nie chce słyszeć o terapii czy jakiejkolwiek próbie ratowania związku. Jesteśmy 10 lat razem. Mamy wspaniałą 7 letnią córkę.
Latami zaniedbywałem naszą relację. Wymagałem nie dając nic w zamian. Odtrącałem ją wielokrotnie. Borykam się (choć teraz wydaje mi się że się borykałem) z problemem w komunikacji. Nie potrafiłem rozmawiać o problemach. Potrafiłem nie odzywać się tygodniami jak się o coś obraziłem. Uważałem że lepiej zamilknąć niż się kłócić a potem nie mogłem wyjść z tego milczenia. Tak naprawdę chyba dopiero gdy powiedziała o rozstaniu poczułem że naprawdę ją kocham i jestem wstanie zrobić wszystko by ratować a raczej budować od nowa nasz związek. W naszym małżeństwie każde z nas szło własną drogą które czasem się krzyżowały zamiast jedną wspólną. Jakieś półtora roku temu przeszedłem nawrócenie które pomaga mi się zmieniać na lepsze. Byłem pewien że będzie tylko lepiej. Niestety moja żona nie wytrzymała tego czekania.
W swojej decyzji jest zdeterminowana i zacięta. Twierdzi że nikt i nic nie skłoni jej do zmiany decyzji.
Ja z dnia na dzień zmieniłem swoje zachowanie. Robię to czego praktycznie nie robiłem sprzątam, gotuje, staram się mówić miłe rzeczy, proszę, dziękuje, tęsknię, martwię się o nią, chciałbym spędzać z nią każdą chwile nawet jak jest na mnie zła lub sprawia mi przykrość. Po rozmowie w poradni zdecydowałem się na terapie indywidualną gdyż stwierdzono ze mam problem z emocjami. Odmawiam pompejankę i po instrukcji od terapeuty koncetruję się na czynnościach które nie są skierowane wprost do niej gdyż pościelenie jej łóżka czy zrobienie kawy wywołuje nerwy. Chciałbym pokazywać jej codziennie, że mi na niej zależy ale w tej sytuacji nie wiem jak to robić. Ona mam wrażenie że ucieka z domu. Długo zostaje w pracy potem umawia się ze znajomymi. Podejrzewam że może kogoś mieć. Ona zapewnia, że tak nie jest. Nie chcę jej sprawdzać ale może powinienem? Wybaczył bym jej zdradę gdyby taka miała miejsce. Jestem gotowy praktycznie na wszystko żeby naprawić to co popsułem.
Bardzo się zmieniła od kiedy powiedziała o rozstaniu. Znajomi są w szoku że jest taka zawzięta i zdeterminowana. Próba argumentacji dobrem dziecka czy wiarą wprawią ją w furię. Ma do mnie żal że się modliłem a nie robiłem nic żeby ratować naszą relację. Mam wrażenie że oddaliła się od Boga i od dziecka które było dla niej zawsze najważniejsze. Mieszkamy razem ale ona oczekuje abym się wyprowadził (możliwie szybko). Chowa wspólne zdjęcia. Rozdziela co mam zabrać. Koncetruje się na sobie i na swojej nowej przyszłości beze mnie.
Modle się (i mam modlitewne wsparcie rodziny i znajomych), pracuję nad sobą, i dla domu. Jestem uzbrojony w cierpliwość choć czasem jest trudno.
Co mogę jeszcze zrobić? Może ktoś przeszedł przez coś takiego i może coś doradzić? Jak odzyskać miłość żony która według jej słów się skończyła i powstał wielki mur który jak tylko minimalnie pęknie jest na nowo wzmacniany.
Żona chce rozstania. Definitywnie. Podjęła decyzje z której nie zamierza się wycofać. Nie chce słyszeć o terapii czy jakiejkolwiek próbie ratowania związku. Jesteśmy 10 lat razem. Mamy wspaniałą 7 letnią córkę.
Latami zaniedbywałem naszą relację. Wymagałem nie dając nic w zamian. Odtrącałem ją wielokrotnie. Borykam się (choć teraz wydaje mi się że się borykałem) z problemem w komunikacji. Nie potrafiłem rozmawiać o problemach. Potrafiłem nie odzywać się tygodniami jak się o coś obraziłem. Uważałem że lepiej zamilknąć niż się kłócić a potem nie mogłem wyjść z tego milczenia. Tak naprawdę chyba dopiero gdy powiedziała o rozstaniu poczułem że naprawdę ją kocham i jestem wstanie zrobić wszystko by ratować a raczej budować od nowa nasz związek. W naszym małżeństwie każde z nas szło własną drogą które czasem się krzyżowały zamiast jedną wspólną. Jakieś półtora roku temu przeszedłem nawrócenie które pomaga mi się zmieniać na lepsze. Byłem pewien że będzie tylko lepiej. Niestety moja żona nie wytrzymała tego czekania.
W swojej decyzji jest zdeterminowana i zacięta. Twierdzi że nikt i nic nie skłoni jej do zmiany decyzji.
Ja z dnia na dzień zmieniłem swoje zachowanie. Robię to czego praktycznie nie robiłem sprzątam, gotuje, staram się mówić miłe rzeczy, proszę, dziękuje, tęsknię, martwię się o nią, chciałbym spędzać z nią każdą chwile nawet jak jest na mnie zła lub sprawia mi przykrość. Po rozmowie w poradni zdecydowałem się na terapie indywidualną gdyż stwierdzono ze mam problem z emocjami. Odmawiam pompejankę i po instrukcji od terapeuty koncetruję się na czynnościach które nie są skierowane wprost do niej gdyż pościelenie jej łóżka czy zrobienie kawy wywołuje nerwy. Chciałbym pokazywać jej codziennie, że mi na niej zależy ale w tej sytuacji nie wiem jak to robić. Ona mam wrażenie że ucieka z domu. Długo zostaje w pracy potem umawia się ze znajomymi. Podejrzewam że może kogoś mieć. Ona zapewnia, że tak nie jest. Nie chcę jej sprawdzać ale może powinienem? Wybaczył bym jej zdradę gdyby taka miała miejsce. Jestem gotowy praktycznie na wszystko żeby naprawić to co popsułem.
Bardzo się zmieniła od kiedy powiedziała o rozstaniu. Znajomi są w szoku że jest taka zawzięta i zdeterminowana. Próba argumentacji dobrem dziecka czy wiarą wprawią ją w furię. Ma do mnie żal że się modliłem a nie robiłem nic żeby ratować naszą relację. Mam wrażenie że oddaliła się od Boga i od dziecka które było dla niej zawsze najważniejsze. Mieszkamy razem ale ona oczekuje abym się wyprowadził (możliwie szybko). Chowa wspólne zdjęcia. Rozdziela co mam zabrać. Koncetruje się na sobie i na swojej nowej przyszłości beze mnie.
Modle się (i mam modlitewne wsparcie rodziny i znajomych), pracuję nad sobą, i dla domu. Jestem uzbrojony w cierpliwość choć czasem jest trudno.
Co mogę jeszcze zrobić? Może ktoś przeszedł przez coś takiego i może coś doradzić? Jak odzyskać miłość żony która według jej słów się skończyła i powstał wielki mur który jak tylko minimalnie pęknie jest na nowo wzmacniany.