Mądrze kochać w trakcie separacji

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Namiastka
Posty: 59
Rejestracja: 29 sie 2019, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Namiastka »

Witajcie!

Przeglądam to forum już od jakiegoś czasu, a dziś chcę opowiedzieć swoją historię i prosić o pomoc, wsparcie, ukierunkowanie.
Moje małżeństwo trwa 7 lat, mamy trójkę dzieci, jedno niepełnosprawne.
Dziś mieliśmy pierwszą rozprawę o separację... W lipcu złożyłam pozew o rozwód, ale na początku września wniosłam do sądu wniosek o zmianę na separację. Im bliżej było do rozwodu, tym większą udrękę przeżywałam.. Aż wreszcie, także dzięki trafieniu na tę stronę, podjęłam decyzję, że nie mogę tego zrobić. Postulaty, tezy, założenia, które tutaj znalazłam były dla mnie jak plaster na ranę, za co Wam dziękuję.

Nasz kryzys rozpoczął się w lutym 2017, wtedy zaczął być widoczny, choć może trwał wcześniej, ale go nie zauważyłam. W lutym 2017 mąż wyjechał zarobkowo do Norwegii. Wcześniejszy rok był bardzo ciężki, wzięliśmy wielki kredyt i to był dla nas ratunek. Mąż przyjeżdżał średnio raz w miesiącu na kilka dni - każdy jego pobyt to coraz gorsze relacje między nami. Od początku była kowalska - najpierw jako koleżanka z pracy. Wiele też kłótni o nią, o relację z nią, której mąż bronił zaciekle, twierdząc, że jest wyłącznie koleżanką i on sobie nie ma nic do zarzucenia. Po pół roku jego obietnica, że nie będzie rozwijał relacji z kowalską, a ograniczy do niezbędnego minimum (razem pracowali) - ale nasze relacje były coraz gorsze. Potem moja depresja, w której mąż mnie opuścił ("nie ma takiej choroby, to jest wymysł ludzi słabych i leniwych, wymówka"), a po kolejnym półroczu, dzięki życzliwy przyjaciel męża powiedział mi: "Tracisz czas, żal mi Cię. On prowadzi podwójne życie - tam żyje z kowalską, tutaj żyje z Tobą. Mówi o rozwodzie. Mówi, że zabierze ci dzieci z powodu twojej choroby psychicznej (depresji)". Dopiero wtedy, przyparty do muru, mąż się przyznał. Przez chwilę deklarował chęć powrotu, ale wszystko rozbiło się o słowa. Mąż w tamtym czasie wymyślił sobie, że wykorzysta swój uszkodzony kręgosłup do długoterminowego L4, rzekomo, żeby być bliżej nas. Tak to sobie wyobrażał, że będzie za granicą na wizyty lekarskie po przedłużanie l4, a mieszkał będzie w Polsce. Życie zweryfikowało ten plan, bo pierwszą wypłatę zasiłku dostał po kilku miesiącach, więc żebyśmy mieli za co żyć, pracował na czarno bądź się zapożyczał. W efekcie żył zarówno z kowalską jak i ze mną, deklarując rozdarcie.
Postawiłam twarde ultimatum, albo wraca do Polski, albo koniec, że jak może deklarować chęć naprawy, a ważniejsze są dla niego pieniądze. Mąż wybrał tamto łatwe życie, ale ja nie potrafiłam się od męża odciąć - za każdym razem jak przyjeżdżał, lgnęłam do niego, kłóciliśmy się, sypialiśmy ze sobą. Tak więc tutaj miał mnie kompletnie od niego uzależnioną, a tam miał zakochaną kowalską, z obu tych opcji korzystał bez skrupułów, deklarując rozdarcie, czy też otwarcie przyznając się do swojej niedojrzałości - "ty masz jakieś plusy i minusy, ona ma jakieś plusy i minusy (choć nie, ona nie miała minusów, minusem było jedynie to, że związek z nią to rozbita rodzina) - a ja nie mogę się zdecydować na żadną z opcji, bo żadnych minusów nie jestem w stanie zaakceptować - więc łatwiej mi odwlekać podjęcie decyzji w nieskończoność"

Rok temu, bo wspólnych wakacjach z dziećmi, mąż się w końcu "zdecydował" - uznał, że jednak z kowalskiej nie potrafi zrezygnować, że uczucie, które im się przytrafiło jest warte wszystkiego. Wyprowadził się. Mieszkał potem przez 3 miesiące w kraju, z kowalską, ale w lutym ponownie wyjechał - razem z kowalską - za granicę. W trakcie jego pobytu w Polsce, mieliśmy wypracowany system widzeń z dziećmi - on przychodził do nich - ja wychodziłam. Czasem zdarzało się, że spędzaliśmy czas z dziećmi razem, ale było to zbyt bolesne.
Jego tegoroczny wyjazd miał być tylko na chwilę - na 3 miesiące, potem do wakacji - teraz jest opcja do października, ale mąż nie potrafi zaplanować niczego w przód na więcej niż tydzień. Ten ostatni pobyt za granicą bardzo ciężki dla mnie, bo z mężem nie da się niczego ustalić - kiedy przyjedzie, na ile, jak ma wyglądać opieka nad dziećmi wtedy. Do dzieci potrafi nie zadzwonić i tydzień czasu - do mnie nie dzwoni tym bardziej, żeby zapytać co u nich. Składa deklaracje, po czym je odwołuje, jeden z wielu przykładów:
M: "Pewnie chciałabyś odpocząć - to przyjadę w przyszłym tygodniu i będziesz miała wolny weekend"
Ż: "Jasne, chętnie!" - 3 dni później, na pytanie co z tym weekendem odpowiada: "Nie przyjadę"
Przez kilka miesięcy doprowadzał mnie tym do stanu wrzenia, wszystkie swoje żale wylewałam w sposób uszczypliwy i wulgarny: "Co, w tym k....dołku ze swoją k.... ci się wygodnie żyje, że dzieci masz w d...."

W tym czasie jeden taki moment, kiedy mąż deklarował chęć powrotu, choć ciężko to w ten sposób nawet nazwać - mąż otwarcie mówi - w Polsce nie jestem w stanie wygodnie żyć sam, za granicą też nie - w Polsce potrzebuję ciebie, a tam jej, żeby żyło mi się wygodniej. O kowalskiej potrafi powiedzieć: "Jej mogę się dosyć łatwo pozbyć ze swojego życia, z tobą będę związany zawsze, bo mamy dzieci".
Po kłótni z kowalską rzucił hasło - "chciałbym znów z wami zamieszkać". Kiedy zbyłam tę propozycję kilkudniowym milczeniem, pokajał się i wrócił do kowalskiej.

Jednocześnie naciski i dobre rady otoczenia i najbliższych - musisz tę kwestię rozwiązać, on robi sobie z tobą co chce, musisz się rozwieść. Również kowalska do mnie się odezwała - że może warto już zająć się własnym życiem, że jestem męcząca... Już rok temu, tuż po tym, jak zdrada wyszła na jaw, złożyłam pozew o rozwód, który następnie wycofałam - nasze kontakty fizyczne trwały, a mąż zagroził, że nie będzie tego w sądzie ukrywał. Wycofałam.

Historia jest długa i bardzo bolesna...
Stan na dziś jest taki, że ja wróciłam do sakramentalnego życia, do relacji z Bogiem, którą staram się pogłębiać, bo ona daje mi ukojenie. Mąż nie jest absolutnie zainteresowany ratowaniem małżeństwa. Do tej pory praktycznie każdy jego przyjazd do Polski i spotkanie to również kontakt fizyczny. Jednorazowy. Mąż potem ubiera się i wraca do siebie.. Wiele rzeczy mam do przepracowania i ta jest z pewnością jedną z nich.

Wytłumaczyłam mężowi, dlaczego zmieniłam pozew o rozwód na separację. Dla niego to w sumie bez różnicy. Na pytania czy jest zainteresowany ratowaniem małżeństwa albo nic nie odpowiada, albo odpowiada wymijająco. Dziś w sądzie również powiedział, że uważa że jest to niemożliwe.

Potrzebuję wsparcia mądrzejszych i doświadczonych w tej walce - jak okazywać miłość mojemu mężowi w sytuacji, kiedy on żyje z inną kobietą?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Nirwanna »

Witaj, Namiastko, u nas na forum, długa i trudna Twoja historia, ale dla mnie przebija się przez nią nieustająco temat granic.
Na liście naszych lektur są co najmniej dwie konkretne pozycje na ten temat: "Miłość potrzebuje stanowczości" oraz "Granice w relacjach małżeńskich". Granice nie są po to, żeby zmienić świat lub męża. Nie są narzędziem do tego, aby zrezygnował z kowalskiej. Mają ochronić Ciebie i dzieci przed destrukcją. Kluczowa jest tu zatem intencja, dlaczego coś robisz, podejmujesz jakieś decyzje?
Rzeczywiście, sama piszesz, że jesteś uzależniona od męża. Innymi słowy - mąż stał się dla Ciebie bożkiem. Receptą na to jest strącić go z postumentu, na ołtarze wynieść Boga Trójjedynego, i tę hierarchię ważności osób utrzymywać. Inaczej mówiąc - warto w temacie relacji postawić granice sobie.
Jeśli czytałaś nasze forum (z archiwum włącznie- polecam), to zapewne już wiesz, że pisząc warto zachować anonimowość. Podobnie jak warto pójść po pomoc w realu, korzystać nie tylko ze wsparcia rodziny i znajomych, choć to bardzo ważne, ale też ze spotkań ludzi w podobnej sytuacji. Innymi słowy, zachęcam Cię do odwiedzenia jednego z naszych Ognisk: www.sychar.org/ogniska
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Prosty_Chlopak
Posty: 24
Rejestracja: 08 sie 2019, 16:33
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Prosty_Chlopak »

Droga Namiastka,
Chcesz okazywać miłość osobie która tak mocno Cię rani. Masz dużo siły w sobie.
Druga sprawa bardzo ważna jest taka czy ją wcześniej okazywałaś. Jest bardzo ciekawa książka "5 języków miłości". Tutaj łatwo można zrozumieć czy osoba z którą żyjemy otrzymywała od nas miłość. Uważam jednak, że jest to książka dla Was obojga. Ale na pewno pomoże Tobie zrozumieć czym jest okazywanie miłości i jak to robić.
Jonasz

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Jonasz »

Prosty_Chlopak pisze: 19 wrz 2019, 10:50 Chcesz okazywać miłość osobie która tak mocno Cię rani.
Myślę że trzeba sposób okazywania przefiltrować niejako .
Pomocnym może być zdanie ks. Dziewieckiego : Ślubowałem miłość i przysięgi dotrzymam ale to w jaki sposób będę okazywał zależy od Ciebie współmałżonku.
Od ciebie czyli w jakiej osobistej sytuacji jesteś, jeżeli masz kryzys osobisty lub jest to kryzys naszej relacji (a to nasza wspólna sprawa) to co z nim robisz w jaki sposób sobie z tym radzisz - mam nadzieję że dobrze rozumiem słowa Autora, jeżeli nie proszę o poprawkę lub uzupełnienie ;)
Prosty_Chlopak pisze: 19 wrz 2019, 10:50 Druga sprawa bardzo ważna jest taka czy ją wcześniej okazywałaś. Jest bardzo ciekawa książka "5 języków miłości". Tutaj łatwo można zrozumieć czy osoba z którą żyjemy otrzymywała od nas miłość. Uważam jednak, że jest to książka dla Was obojga. Ale na pewno pomoże Tobie zrozumieć czym jest okazywanie miłości i jak to robić.
Coraz bardziej mam wrażenie że ta książka to nie na sytuację w kryzysie, ale już po...
Ale to wyłącznie moje zdanie.
Prosty_Chlopak
Posty: 24
Rejestracja: 08 sie 2019, 16:33
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Prosty_Chlopak »

@Jonasz - miłość okazywana która ma być zależna od czegoś/kogoś/zachowania.
Zło dobrem zwyciężaj - to bardzo wiele tłumaczy odnośnie okazywania miłości. Każdy popełnia w życiu błędy. Ale do momentu widzenia błędów u drugiej osoby nigdy niczego nie zmienimy. Ksiądz Pawlukiewicz bardzo ciekawie tłumaczy negatywne zachowania po ślubie.
Wg mnie książka w momencie kryzysu pomaga spojrzeć na swoje złe zachowania - na to jak bardzo krzywdziliśmy inną osobę.
Uważam, że @Namiastka powinna ją przeczytać i podczas spotkania z mężem próbować mówić jego językiem miłości. Jest tam opisana historia osoby która pół roku w ten sposób robiła w trakcie kryzysu.

Odpowiedz sobie sama czy wiesz czego Twój mąż chce w życiu, co sobie ceni. A dasz radę! Skoro się widujecie to pokazuje, że ta druga osoba jest dla niego jeszcze bardzo niepewna.
Prosty_Chlopak
Posty: 24
Rejestracja: 08 sie 2019, 16:33
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Prosty_Chlopak »

Co do zdania Dziewieckiego to oczywiście jest to bardzo mądre stwierdzenie. Jednak jesteśmy ludźmi. I to my sami interpretujemy zachowania naszego współmałżonka. Wiele osób stwierdzi, że skoro wyjechał to jego wina. Inne powiedzą skoro wyjechał to jej wina. I tu jest ważne aby mieć pewność gdzie to się zaczęło i jakie zachowania wpłynęły na taki rozwój sytuacji. A to wie albo jeszcze nie wie @Namiastka. Może to jej wina a może jego. Może go odsunęła od siebie a może on nigdy nie chciał się zbliżyć.

5 języków miłości powinno otworzyć oczy czy okazywanie miłości do tej pory miało miejsce czy też nie.
W książce jest opisana historia jak się walczy o związek i jak dzięki nauczeniu się języka miłości została odbudowana relacja więc wg mnie książka nie zaszkodzi a może tylko pomóc tym bardziej, że kontakt z mężem jeszcze jest.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: s zona »

Namiastka pisze: 18 wrz 2019, 23:35
Moje małżeństwo trwa 7 lat, mamy trójkę dzieci, jedno niepełnosprawne.
Dziś mieliśmy pierwszą rozprawę o separację...
Nasz kryzys rozpoczął się w lutym 2017, wtedy zaczął być widoczny, choć może trwał wcześniej, ale go nie zauważyłam. W lutym 2017 mąż wyjechał zarobkowo do Norwegii. Wcześniejszy rok był bardzo ciężki, wzięliśmy wielki kredyt i to był dla nas ratunek.


...jak okazywać miłość mojemu mężowi w sytuacji, kiedy on żyje z inną kobietą?

Namiastko , goraco Ci polecam wspomniane przez Nirwane
https://www.taniaksiazka.pl/granice-w-r ... 17297.html

......" W takim stopniu, w jakim czujesz się wolny, by odmówić czegoś małżonkowi, możesz również zgodzić się na to, czego pragnie. Dlatego dla dobra małżeństwa czasami warto powiedzieć: "Nie mogę wyrazić na to szczerej zgody, dlatego tym razem muszę ci odmówić. Kiedy wytyczamy granice i ich przestrzegamy, to nie tylko komunikujemy współmałżonkowi: "Kocham cię, lecz nie będę płacić za twoje problemy, ale swoją postawą pomagamy mu w osobistym rozwoju i osiąganiu koniecznej dojrzałości. Granice bowiem sprzyjają rozwojowi miłości. Ludzie, którzy nieustannie pracują nad swoim (a nie małżonka) charakterem, potrafią wytyczać i szanować granice w małżeństwie, są dojrzałymi osobami. Z drugiej strony ci, którzy obawiają się słowa NIE, pozostają ludźmi pozbawionymi dojrzałości. Dobrą nowiną dla wszystkich małżeństw jest to, że nie jesteśmy zdeterminowani zachowaniami i problemami partnera. Każdy z małżonków może uniknąć losu ofiary niedojrzałego partnera i trudności, które on przeżywa, co więcej, może zmienić charakter łączącego ich związku.Książka wskazuje, jak można zmienić relacje małżeńskie na lepsze, nawet jeśli druga osoba nie jest tym zainteresowana. Proces zmian rozpoczyna się jednak zawsze od wzięcia odpowiedzialności za własną część problemu, ponieważ granice można wyznaczyć tylko tej osobie, tej nad którą ma się władzę - samemu sobie. Nie ma większego błogosławieństwa dla każdej, bez wyjątku, osoby niż dojrzały charakterem współmałżonek, który wie jak stosować granice w swoim własnym życiu. Taka osoba wywiera nieoceniony wpływ na życie swojego partnera, skutecznie ucząc go szacunku dla innych, samokontroli i dojrzałości emocjonalnej. Taka osoba to skarb. Do takich osób lgną inni. Takie osoby sprawiają, że życie z spędzone nimi jest zawsze spełnione i szczęśliwe. Jeśli chcesz być taką osobą to ta książka będzie dla ciebie niezbędnym przewodnikiem do osobistego i małżeńskiego sukcesu...."

Ta ksiazka pomogla mi zmienic myslenie , bylam podobnie jak Ty " ugodowo " nastawiona do potrzeb meza .. i to bylo niszczace , dla mnie , meza ale i dla naszego malzenstwa .. gnilo po prostu .. teraz tak to widze .. a wtedy .. wydawalo mi sie ,ze poprzez " empatie " ratuje nasze malzenstwo ..
Pamietam , jak jeszcze na starym forum polecala mi ja madra sycharka Teresa Halina,
Bog zaplac :)

Chyba najtrudniej jest postawic Sobie granice i je przestrzegac .. u mnie to trwalo ..
ale z Boza pomoca maz sie ogarnal :) a ja znacznie wzmocnilam .. bylam przygotowana , ze moge zyc z dziecmi sama i z Boza pomoca bylo niezle ...

Mnie jeszcze zastanowilo stwierdzenie Jacka i chyba Mare , kiedy mowili ,ze facet jesli nie musi to nic nie zmieni , bo tak jest mu wygodnie ...
Pomodle sie o Boze Prowadzenie ...

ps rozwazaliscie moze wyjazd z dziecmi do meza .. zeby byc razem .. i wtedy kowalska juz wypada ..moze warto to rozwazyc .. rozumiem , ze kredyt sam sie nie splaci .. na rok , dwa sprawdzic .. Maz pracuje juz od 2 lat , wiec to fozrmalnosc ..dzieci jeszcze male ...
Namiastka
Posty: 59
Rejestracja: 29 sie 2019, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Namiastka »

Nirwanna pisze: 19 wrz 2019, 6:33 Na liście naszych lektur są co najmniej dwie konkretne pozycje na ten temat: "Miłość potrzebuje stanowczości" oraz "Granice w relacjach małżeńskich". Granice nie są po to, żeby zmienić świat lub męża. Nie są narzędziem do tego, aby zrezygnował z kowalskiej. Mają ochronić Ciebie i dzieci przed destrukcją. Kluczowa jest tu zatem intencja, dlaczego coś robisz, podejmujesz jakieś decyzje?
Rzeczywiście, sama piszesz, że jesteś uzależniona od męża. Innymi słowy - mąż stał się dla Ciebie bożkiem. Receptą na to jest strącić go z postumentu, na ołtarze wynieść Boga Trójjedynego, i tę hierarchię ważności osób utrzymywać. Inaczej mówiąc - warto w temacie relacji postawić granice sobie.
Nirwanno, "Miłość potrzebuje stanowczości" kupione i przeczytane, drugiej książki nie znam, ale znajdę i na pewno przeczytam. Wiem, że u mnie dotąd był wielki problem z granicami, mąż nawet czasem mówił mi: "Ja nie mogę mieć poczucia, że ja mogę wszystko", on też do tej pory doskonale wiedział, że rzucając mi jakikolwiek ochłap siebie, może zrobić praktycznie wszystko bez żadnych konsekwencji. Nawet sam mówił mi, że jest zwyczajnie zuchwały, bo wie, że MOŻE sobie na to pozwolić.
Wydaje mi się, że moje pragnienie stawiania granic jest umotywowane właśnie chęcią ochrony siebie i dzieci.
Co do twojego stwierdzenia, że mąż stał się dla mnie bożkiem - to pełna zgoda - uświadomiłam to sobie niedawno, kiedy słuchałam jednej konferencji ks. Dziewieckiego, w której opowiadał o kobiecie, która opowiadała mu o trudnej relacji z mężem. W tej historii ks. Dziewiecki powiedział finalnie tej kobiecie: Pani ubóstwiła swojego męża, a kiedy się kogoś ubóstwia, ten ubóstwiony tym gardzi. Mocno to we mnie uderzyło, bo odnalazłam w tym siebie.

Jestem w terapii od prawie dwóch lat, kolejnej. Pierwszą skończyłam na krótko przed poznaniem mojego męża - również w wyniku epizodu depresyjnego. W trakcie tej pierwszej terapii dowiedziałam się o sobie, że mam "cechy osobowości borderline". W trakcie tej terapii i także jakiejś tam pracy nad sobą poprzez lekturę różnych książek odkryłam też co było źródłem wyboru akurat mojego męża na męża. Odkąd pamiętam miałam w sobie silną potrzebę miłości damsko-męskiej. Wydawała mi się ona absolutnie najważniejsza w życiu, sensem wszystkiego, jedynym pragnieniem. Nigdy nie marzyłam o niczym innym. Moje poprzednie związki kończyłam, ponieważ trafiałam na mężczyzn, którzy byli dla mnie dobrzy, zbyt ulegli - miotałam się straszliwie. Myślę że przez całe życie byłam uzależniona od emocjonalnego haju, mam/miałam duży problem z ...odczuwaniem. Odczuwam skrajnie. Czuję albo wielki ból, albo wielką euforię. Pozostałe stany emocjonalne są dla mnie trudne do określenia, jakby ich nie było. W poprzednich związkach, kiedy było po prostu dobrze, to ja czułam się jak martwa, bo... nic nie czułam. Często więc, wtedy nieświadoma tego schematu, sama prowokowałam sytuacje, który mogły zaspokoić mój głód skrajnych emocji - raz kochałam, raz odchodziłam, po to tylko, by następnego dnia wracać z gorącym sercem. Skrzywdziłam tak kilku chłopaków. A kiedy poznałam mojego męża, po terapii, w dobrym stanie psychicznym, w jakiejś tam równowadze i zadowoleniu z życia w pojedynkę - to on był osobą, od której nigdy nie chciałam uciekać. On miał swoje życie, swoje granice, jego szczęście nie zależało wyłącznie od realcji ze mną. Zauważyłam to dopiero po latach, że wchodząc w związek z mężem, kompletnie zrezygnowałam z siebie. Wyłącznie czas spędzany z nim miał dla mnie jakąkolwiek wartość. Emocjonalnie byłam uwieszona na nim, ale też, w mojej opinii, szanowałam jego potrzebę posiadania "swojego" życia poza naszym związkiem i nie miałam z tym nigdy problemu, nigdy go w niczym nie ograniczałam. Natomiast raczej nigdy nie było tak, że ja mając do wyboru bycie z mężem czy inną aktywność, wybrałabym inną aktywność. Dlatego kiedy mąż odszedł, to dla mnie skończył się świat i kompletnie nic nie miało sensu. Oczywiście, terapia, lektura - "zajmij się sobą", "odkryj swoje pasje" - te hasła znam także stamtąd, ale to długo było poza moim zasięgiem, długo wydawało mi się, że to jest niemożliwe, że ja mogę być szczęśliwa - także w takim rozumieniu, jakie mam/miałam - w jakikolwiek sposób BEZ niego. W ogóle BEZ mężczyzny. Przewijająca się także przez to forum książka Robin Norwood "Kobiety, które kochają za bardzo" to w jakiejś części na pewno o mnie, muszę ją koniecznie przeczytać powtórnie, bo czytałam ją już dosyć dawno temu.
Mój mąż ma z kolei bardzo silny rys osobowości psychopatyczno - narcystycznej - też lektura zagadnień tej treści pozwalała mi rozumieć schematy zachowań między nami, ale świadomość świadomością, ciągle brnęłam w to samo mimo świadomości destrukcji.
Mam w sobie paniczny lęk przed samotnością i próbowałam swoje pustki zapełniać moim mężem. Odkąd wróciłam do relacji z Panem Bogiem, wierzę, że na postumencie postawiłam właściwą osobę. To "podłączenie się" do Kogoś mocniejszego daje mi wewnętrzny spokój, ale wiem, że to jest początek mojej drogi. To jest dla mnie wielki dar, że po dwóch latach kompletnego braku nadziei na to, że będę jeszcze umiała cieszyć się życiem - wiem, że to jest możliwe, bez względu na to, czy mój mąż będzie mi towarzyszył czy nie.

Rezonują we mnie dziś cały dzień Twoje ostatnie słowa z cytatu - postawić granice sobie.
Namiastka
Posty: 59
Rejestracja: 29 sie 2019, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Namiastka »

Prosty_Chlopak pisze: 19 wrz 2019, 10:50 Droga Namiastka,
Chcesz okazywać miłość osobie która tak mocno Cię rani. Masz dużo siły w sobie.
Druga sprawa bardzo ważna jest taka czy ją wcześniej okazywałaś. Jest bardzo ciekawa książka "5 języków miłości". Tutaj łatwo można zrozumieć czy osoba z którą żyjemy otrzymywała od nas miłość. Uważam jednak, że jest to książka dla Was obojga. Ale na pewno pomoże Tobie zrozumieć czym jest okazywanie miłości i jak to robić.
Książkę niedawno kupiłam, ale jeszcze nie czytałam. Myślę, że kiedy to zrobię będę umiała odpowiedzieć na pytanie, czy okazywałam miłość w sposób właściwy
Namiastka
Posty: 59
Rejestracja: 29 sie 2019, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Namiastka »

Prosty_Chlopak pisze: 19 wrz 2019, 12:38
Odpowiedz sobie sama czy wiesz czego Twój mąż chce w życiu, co sobie ceni. A dasz radę! Skoro się widujecie to pokazuje, że ta druga osoba jest dla niego jeszcze bardzo niepewna.
Nie wiem czego mój mąż chce w życiu, ponieważ on sam tego nie wie. Wydaje mi się, że gdybym go o to zapytała, to powiedziałby, że najważniejsze są dla niego dzieci - ale to są tylko słowa, ponieważ jego zachowanie świadczy o czymś zupełnie innym.
Gdybym miała to ocenić przez pryzmat jego dążeń, to powiedziałabym, że mąż chce żyć lekko, łatwo i przyjemnie, bez odpowiedzialności, bez zobowiązań, bez wyrzeczeń. Ceni sobie to, kiedy nic go nie ogranicza.
Widujemy się, kiedy wymieniamy się opieką nad dziećmi. Nie wiem jak mam się wtedy zachowywać. Dotychczas było tak, że po jego nieobecności kiedy przyjeżdżał, to zdarzało się, że jak położył dzieci spać i ja wracałam do domu, to rozmawialiśmy - te rozmowy kończyły się zazwyczaj kontaktem fizycznym. Już kolejnego dnia mąż wychodził bez rozmowy, jeszcze wcześniej to często zdarzało mi się wtedy go zatrzymywać dotykiem, prowokować, inicjować zbliżenie. Kolejnego dnia już mąż po prostu wychodzi jak skończy swoją wartę.

o relacji z kowalską mąż dziś mówi tak: "wiesz, rok temu jakbyś mnie zapytała, to byłem pewny na 100% czego chcę i swoich uczuć do niej. dzisiaj, kiedy wkrada się zwyczajność i pojawiają się problemy, myślę sobie - to jak ma być tak, to ja to już miałem i z tobą, to po co mi to". Ale na moje pytanie: "to w takim razie po co tkwisz w takim związku?" to mąż odpowiada: "bo widocznie do czegoś ona jeszcze jest mi potrzebna, bo emocje, bo chcę, żeby to ona odeszła ode mnie, ale mimo tego, że ją źle traktuje, ona jakoś nie odchodzi" (?!?) to są rzeczy dla mnie niezrozumiałe i nielogiczne i przyjmuję, że są po prostu... kłamstwem, w którym mój mąż jest aboslutnym mistrzem.
Namiastka
Posty: 59
Rejestracja: 29 sie 2019, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Namiastka »

s zona pisze: 19 wrz 2019, 20:12
Namiastko , goraco Ci polecam wspomniane przez Nirwane
https://www.taniaksiazka.pl/granice-w-r ... 17297.html

Ta ksiazka pomogla mi zmienic myslenie , bylam podobnie jak Ty " ugodowo " nastawiona do potrzeb meza .. i to bylo niszczace , dla mnie , meza ale i dla naszego malzenstwa .. gnilo po prostu .. teraz tak to widze .. a wtedy .. wydawalo mi sie ,ze poprzez " empatie " ratuje nasze malzenstwo ..
Pamietam , jak jeszcze na starym forum polecala mi ja madra sycharka Teresa Halina,
Bog zaplac :)

Chyba najtrudniej jest postawic Sobie granice i je przestrzegac .. u mnie to trwalo ..
ale z Boza pomoca maz sie ogarnal :) a ja znacznie wzmocnilam .. bylam przygotowana , ze moge zyc z dziecmi sama i z Boza pomoca bylo niezle ...

Mnie jeszcze zastanowilo stwierdzenie Jacka i chyba Mare , kiedy mowili ,ze facet jesli nie musi to nic nie zmieni , bo tak jest mu wygodnie ...
Pomodle sie o Boze Prowadzenie ...

ps rozwazaliscie moze wyjazd z dziecmi do meza .. zeby byc razem .. i wtedy kowalska juz wypada ..moze warto to rozwazyc .. rozumiem , ze kredyt sam sie nie splaci .. na rok , dwa sprawdzic .. Maz pracuje juz od 2 lat , wiec to fozrmalnosc ..dzieci jeszcze male ...
Koniecznie muszę zdobyć tę książkę!
Doskonale wiem, że jak facet nie musi to nic nie zmieni - dlaczego mój mąż miałby zmieniać cokolwiek w obecnym układzie, kiedy na codzień żyje zagranicą, bez odpowiedzialności i ograniczeń jakie daje opieka nad dziećmi - może robić co tylko chce; żyje mu się wygodnie z kowalską, która jest piękniejsza, szczuplejsza ode mnie, z dziećmi widuje się tydzień w miesiącu po kilka godzin po ich obowiązkach szkolnych - może być cudownym tatą, a w dodatku w ramach odmiany może sobie w tym czasie, kiedy jest w Polsce obcować fizycznie z inną kobietą również bez żadnych zobowiązań. Doskonale to wiem.

Pobyt mojego męża za granicą jest od ponad roku nieuzasadniony ekonomicznie - kiedy wyjeżdżał, nasza najmłodsza córka miała 3 miesiące, ja byłam na bardzo niskim zasiłku macierzyńskim. Po jego skończeniu wróciłam do bardzo dobrej pracy. W momencie, kiedy zdrada męża wyszła na jaw, pod względem finansowym pobyt za granicą był nieuzasadniony.
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: somnium »

Droga Namiastko,
Także mam ogromne problemy z podniesiem się widzę wiele analogii do naszych związków i współmałżonków Po roku nadal nie mogę się uwolnić, też przeżywam ogromny lęk przed samotnością.
Zauważyłem jednak że po względnie dobrych/neutralnych momentach gdy ponownie robię sobie nadzieję i więcej o naszym związku myślę i wzmagam nadzieję. Tym gorzej potem to wszystko znoszę i wpadam w ogromne doły i zamiast się odwieszać od małżonki to znowu czuje się jak niewolnik żony A w zasadzie swoich myśli, wręcz natręctw. I choć zdaje sobie sprawę że to destrukcyjne to i tak nie mogę się z tego stanu wydobyć. To nadal za głęboko siedzi w głowie .

Jezeli znajdziesz chwilę to zajrzyj do mojego wątku- jak przetrwać w sąsiednim forum tam jest link do pogadanki o. Szustaka .
Wczoraj to obejrzałem w podłym nastroju i pomimo, że inni forumowicze w zasadzie wielokrotnie mi o tym samym pisali to niemal krzyknalem eureka. Po niemal euforii później uświadomilem sobie ze to oznacza przyjecie przeze mnie swiadomosci bycia bez żony ale i tak nie zepsulo mi to nastroju. Jezeli to jest nieuniknione to lepiej z czystą żyć samemu wcale niekoniecznie będąc samotnym i ro robić niz z dozgonnym zadręczaniem samego siebie , bo to prosta droga do wariatkowa ze tak sie dosadnie wyraże. Warto posłuchać tego i nie tylko tego filmiku o. Szustaka.
Pomodle się za Ciebie o pogodę ducha za męża także w intencji uzdrowienia duszy .
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: s zona »

Namiastko ,
dostalam wczoraj od madrej sycharki .. dla mnie w punkt ..
https://www.youtube.com/watch?v=lXbqQtV ... KDLTxDO84M
Wstawaki [#324] Bez kory
z modliwa:)
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: renta11 »

Namiastka

Związek border-narcyz to idealny związek do popapranego tańca i dosyć często spotykany.
Widzę u Ciebie dużą świadomość swojego zaburzenia, sposobu funkcjonowania i mam nadzieję wiedzę na temat sposobu zmiany zachowań.
Pewnie przeczytałaś książki "Borderlein Jak żyć z osobą o skrajnych emocjach" Paula Masona
"Nienawidzę Cię nie odchodź" Jerolda Kreismana,Hala Strausa, to kopalnia wiadomości o Tobie samej. Jest jeszcze książka z pozycji bordera, o amerykance, która opisuje swoje zdrowienie przez kontakt z psychologiem, który niejako odtwarzał dobry stabilny związek z rodzicem. Spróbuję odszukać tytuł i wrzucę Ci. Na podobnej zasadzie działa obecnie Twoja relacja z Bogiem, tym jak piszesz mocniejszym, która przynosi Ci spokój ducha, a nawet czasami radość z życia. Jako border, który ma problem z życiem samotnym, właśnie na takie życie winnaś się zdecydować, na takie wyjście na pustynię. Z Bogiem jest to możliwe i może przynieść Ci ukojenie. A nawet i wyzdrowienie skoro masz tylko cechy osoby z zaburzeniem z pogranicza. Dlatego właśnie takie Twoje działania jak : separacja formalna, separacja faktyczna, nauczenie się stawiania Sobie granic, nauczenia się życia w pojedynkę i czerpania radości z takiego życia wydają mi się bardzo właściwe i prowadzące Ciebie do wyzdrowienia. Natomiast wyzdrowienie męża (narcyza) nie jest już w Twojej gestii. Tutaj może podziałać tylko Twój mąż i to najlepiej w porozumieniu z Bogiem. Układ border-narcyz jest toksyczny z założenia i dlatego wyzdrowienie wspólne w kontakcie byłoby ogromnie trudne. Może zastanów się nad powierzeniem męża Bogu (ze wszystkimi jego problemami i chorobą) i skoncentruj się na swoim wyzdrowieniu. Bo nawet w samolocie maskę najpierw zakładamy SOBIE.
Piszę w ten sposób, bo wyczytuję w tym, co i w jaki sposób piszesz, dużą wiedzę na temat tych zaburzeń i widzę dużo Twojej pracy w Twój proces zdrowienia.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Rybka »

Namiastko
Twoja historia jest mi bardzo bliska bo bardzo podobna. Dodatkowo mój mąż ba bardzo wyraźny rys narcystyczny A ja DDA , więc u nas też granice leżały i kwiczały.
Namiastko, myślę że mądre okazywanie miłości, zdrowe i z pożytkiem dla Ciebie , męża i rodziny przyjdzie gdy ... zostawisz męża w spokoju i zajmiesz się sobą.
Stawianie granic , nauczenie się siebie i swoich emocji to priorytet . Może jakaś terapia ?
Jeśli zaś chodzi o poczynania męża, zmianę deklaracji itp. U mnie też zawsze wywoływały to skrajne emocje, ale zdałam sobie sprawę że tak było od zawsze i teraz zamiast wymagań w stosunku do niego postanowiłam ja zmienić nastawienie na ... brak oczekiwań. Nawet jak coś obiecuje to filtruje to w sobie i nie oczekuje gruszek na wierzbie . To dało MI spokój i znacznie uspokoiło relacje między nami .
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
ODPOWIEDZ